Mucha
Na Forum: Relacje w toku - 3 Relacje z galerią - 2
W Rupieciarni: Do poprawienia - 2
|
Witacie w kolejnym odcinku relacji!
Budowa zmierza ku końcowi. Jak zaraz zauważycie, pewnie będą jeszcze może dwie aktualizacje i koniec. Dzisiaj będzie nieco historii,
sporo grzebania w archialnych zdjęciach i sporo kuchni. To co? Gotowi? Jazda!
Historia.
W moim pierwszym wpisie, błędnie napisałem, że nasz dzielny lotnik pilotując swojego Hurricane-a wylądował po tym jak został zaatakowany miotaczem płomieni. Nie wylądował, ale od początku.
W dniu 15 września 1940 roku, sierżant Holmes zauważył grupę trzech Do 17. Podchodząc do ataku, został ostrzelany wspomnianym wcześniej miotaczem. Olej obryzgał wiatrochron. Sierżant czekał, bo miał nadzieję, że pęd powietrza oczyści szybę z oleju, umożliwiając dalszy lot. nie mylił się. Jednak w locie o mały włos nie zderzyłby się z tą maszyną. Ledwo ledwo przeszedł pod jego brzuchem. Tak samo jak opisywany tutaj bombowiec, którego model sklejam - tak i ten został zestrzelony, tylko przez innych pilotów. Ray nie odpuszczał. Zaatakował kolejny samolot i pruł w niego aż do momentu, kiedy z samolotu coś odpadło. Tym czymś był jeden z członków załogi, któremu rozwijający się, zakrwawiony spadochron, zaczepił o skrzydło jego myśliwca. Mniej więcej w tym momencie Ray zauważa trzeci bombowiec (ten co kleję), który leci nad pałac Buckingham. Decyzja jest szybka, uderzyć od przodu. Wyprzedza bombowiec nabierając wysokości i atakuje z przodu od góry. Ściąga spust karabinów, jednak nic się nie dzieje. Broń pokładowa milczy, prawdopodobnie w wyniku wystrzelania wszystkiego w poprzednich atakach. Pamiętajmy, że samoloty te zabierały mało amunicji. Ray miał do dyspozycji około pięć dwusekundowych serii...
Pilot decyduje się taranować. Wybiera jego zdaniem najsłabszą część samolotu i szykuje się na najgorsze. Jego plan jest prosty, oderwać skrzydłem jeden ze stateczników pionowych. Uderza jednak bliżej, skrzydło przecina kadłub Dorniera pośrodku, pomiędzy komorą bombową a statecznikiem poziomym. Jest to część daleko bardziej wytrzymała niż ster kierunku, który Ray obrał sobie za cel. Jego myśliwiec przestaje po kolizji reagować na stery i wchodzi w lot nurkowy. Przytomny pilot podejmuje jedyną słuszną decyzję - skakać!
Kuchnia
Po skończeniu skrzydeł, na pierwszy ogień poszły lotki - tu było bez emocji - kleiło się je bezproblemowo. Wklejone na stałe. I tu uwaga, cofamy się do oklejania skrzydła - tam gdzie światło pozycyjne się rozjechało, lotka jest wpasowana idealnie. Tam gdzie kleiłem na równo - jest lekko poza obrysem skrzydła. Ostatecznie aby nie było tego widać - jedną lekko opuszczę, drugą podniosę. Kolumna sterownicza zostanie też odpowiednio ustawiona.
Powierzchnie sterowe są w modelu zaprojektowane jako oddzielne elementy, co dodaje plastyczności. I dobrze. A więc mamy na skrzydle lotki i klapy, które można zrobić jako ruchome. I tutaj ważna uwaga. Jeżeli chcecie zrobić je tak jak przewiduje wycinanka, to NAJPIERW
sklejacie lotki i klapy i wklejacie to w szkielet skrzydła ZANIM zaczniecie je oklejać podposzyciem. Inaczej nie ma to żadnego sensu. Same lotki i klapy skleja się bez żadnych problemów. Są zaprojektowane idealnie, tylko wyciąć i skleić do kupy i wyretuszować. Ot jak w modelu autor przewidział. I tu napotkałem na problem...
Bo wnęka w której jest osadzona klapa, w modelu jest wyścielona bielą, i NIC się w niej nie znajduje (tak jak na zdjęciu poniżej).
Rozpocząłem poszukiwania. Bardzo długo zajęło mi odnalezienie zdjęć wydobytego wraku identycznego egzemplarza. Ale za to co na nich jest - no zobaczcie sami!
Ręce same składają się do oklasków. Popatrzałem na to co oferuje model i chyba sami już wiecie jak to się potoczyło...
Po pierwsze klapy. Jak widać na zdjęciu, nie ma w niej rury, która stanowi oś obrotu. A zatem szybko wytoczyłem odpowiedni walec, olfa poszła w ruch i ciach, ciach i finał! Następnie elementy konstrukcyjne i oto na czym stanęło - poniżej.
Wkleić to, jak skrzydło jest oklejone i utwierdzone do kadłuba, to jak zachęcenie mojego syna do jedzenia obiadu. A pamiętać trzeba, że w moim modelu musi to być w formie ruchomej, bo narobić się i zamknąć to na wieki - bez sensu! Jak się coś robi, trzeba pokazać. Dodam jeszcze
że klapę przemalowałem szarą pactrą, bo jakoś ten błękit w środku do mnie nie przemawiał.
Po tym etapie zabrałem się za klejenie gondol silnikowych. Miało być zgodnie z projektem, ale skoro dysponowałem już zdjęciami wraku... Tak, ponownie mnie poniosło! Zacząłem powoli oblić karton i skleiłem pierwsze trzy segmenty. Spasowane bardzo dobrze, lekko zeszlifowałem.
Zatrzymałem się na dłużej na wlotach powietrza, nie za bardzo wiem do czego. W wycinance wyglądało to płasko, zaczerniony wlot. Na zdjęciach zestrzelonego samolotu widziałem coś w formie kratki czy żaluzji. Użyłem do tego pończoch, efekt jak na załączonym obrazku. Element miał tak cienkie ścianki, że miejscami się rwał, jednak zdołałem to utrzymać w jednej całości. Z logicznego dystansu jest znośnie. Do uzupełnienia retusz, w tym przypadku na końcu.
Gondola silnikowa to już niezła przeróbka i ingerencja w model. Po zapoznaniu się ze zdjęciami wydobytego wraku, zdecydowałem się na usunięcie zaproponowanych przez autora wewnętrznych poszyć gondoli silnikowych. Dzięki temu otrzymałem spory zapas koloru, który przeznaczyłem na ożebrowanie wnęki i wyklejenie wnętrza zgodnie z oklejką zewnętrzną. Tak przygotowane gondole wkleiłem na swoje miejsce.
Kolejnym krokiem było zrobienie podwozia. I tutaj po raz kolejny poszła analiza zdjęć. Stwierdziłem, że skoro w gondoli poszły tak spore zmiany, reszta nie może odstawać. Na pierwszy ogień lagi podwozia głównego. Zaniechałem zwijania na rurce lagi, tylko rozciąłem i kleiłem na styk, aby po zwinięciu nie było widoczne łączenie. Dodatkowo w miejscu gdzie było tłoczysko - użyłem sreberka po czekoladzie. Wyszło bardzo zadowalająco.
Tu na chwilę warto się pochylić nad techniką. Aby laga nie rozjechała się, albo co gorsza nie połamała (model już jest ciężki), użyłem wzmocnienia z ciasno zwiniętej rurki z papieru o odpowiednio dobranej średnicy. Dzięki temu możemy dobrać za każdym razem idealną średnicę elementu do nawinięcia przez co łatwiej formować nawet długie rurki. Mój warsztat pozwala mi na wykonanie rurki o średnicy 2 - 2,5 mm i długości około 15 cm.
Dodałem też oczywiście kilka elementów, które dało radę wrzucić na swoje miejsce na podstawie zdjęć wraku.
A idąc za ciosem uplastyczniłem też klapy luku podwozia głównego jak i same opony. Te ostatnie wykonane na podstawie zdjęć z wraku, zdjęć z epoki i gotowego wyrobu firmy Eduard.
Koła jeszcze nie są skończone, brakuje wewnętrznej części, przewodów hydraulicznych, miejscami maskownic i do zdjęcia koło przyłożone jest na sucho. Podobnie z błotnikami - ich jeszcze nie ma.
Zacząłem też wykonywać osłony samych silników. Komentarz zbędny, sami chyba widzicie co będzie w następnej odsłonie. I nie będzie to w 100% wycinankowa jednostka...
Lista zmian, które do tej pory wprowadziłem w modelu jest już spora. Zwłaszcza podwozie. Dodałem masę elementów, wsporniki, stelaże, zmieniłem mocowanie goleni. Zmieniłem kąt (główne lagi są wysunięte do przodu o 5 stopni, czego instrukcja nie uwzględniła) mocowania podwozia, że o innych zmianach nie wspomnę. Gdybym kleił go jak instrukcja mówi, już dawno wziąłbym się za Canta, którego Wam obiecałem. Aczkolwiek zdradzę, że 27 lutego ruszam z relacją tego modelu, bo jest przemalowywany. I jeszcze jednego, co niebawem na dniach :)
A zatem do kolejnej aktualizacji i standardowo dodam, że...
Ciąg dalszy nastąpi.
--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy
|