StuGu
moderator
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 13
Grupa: GEKO
|
Finałowy odcinek relacji z budowy modelu,która rozpoczęła się 12 lat temu jest pasjonujący jak towarzyskie spotkanie w curlingu, ale spróbuję wykrzesać z Was jeszcze odrobinę emocji, zanim przejdziemy do meritum zagadnienia:-)
Po pomalowaniu i doklejeniu (nie bez problemów) przedniego zderzaka, model był właściwie gotowy. Skończyły się części, za to zaczęły się rodzić koncepcje ostatecznego wyglądu FAI-M.
Zacząłem do washa, przed którym trzeba było polakierować model błyszczącym lakierem akrylowym. O moich problemach z tym związanych pisałem w osobnym wątku, acz patrząc z perspektywy czasu, temat lakierowania miał mnie prześladować jeszcze kilkukrotnie:-)
Ale po kolei:
Model delikatnie się jeszcze lepił, ale nie miałem już sił czekać i zastanawiać się, czy to wyschnie w końcu, czy nie.


Tutaj nie było niespodzianek. Metoda pin-wash zdała egzamin i wyglądało to obiecująco:-)
Na krańcach błotników można dostrzec początki brudzenia modelu - póki co, od spodu. Można tam było spróbować różnych technik i pigmentów, a ewentualne wpadki można było zakamuflować, przerobić, czy zlikwidować - i tak tam nikt zaglądać nie będzie. Przynajmniej niezbyt często:-)
Początki brudzenia podwozia też bez niespodzianek, aczkolwiek bawiłem się z tym 3 dni, zanim doszedłem do zadowalającego mnie efektu.



Brudzenie podwozia i spodniej części budy przebiegało osobno, więc trzeba było uważać, by po złożeniu kolory były mniej więcej spójne.
Najpierw postawiłem na barwy ciemniejsze - brązy, czerń, czasami zmieszane z przesianą ziemią do kwiatków. Potem jednak, zgodnie z sugestią Bizona, postanowiłem okurzyć model pigmentem "Dark dust", chociaż początkowo byłem do tego pomysłu sceptycznie nastawiony. Jak się później okazało - niepotrzebnie.
Ale największym moim koszmarem przy końcowych pracach nad modelem było wspomniane lakierowanie.
Postawiłem w końcu na lakiery Mr. Hobby (H) (półbłyszczący H102 i mat H20), które rozcieńczone Mr. Levelling Thinnerem naprawdę świetnie współpracują z aerografem:-)
Lakierowań było jednak jeszcze kilka, bo przy każdym kolejnym popełniałem jakiś błąd, na szczęście coraz mniejszy, aż po kilku dniach mordęgi i złorzeczeń, zgrałem się z moim aerografem i uzyskałem to, co chciałem:-)
To tak w skrócie, żeby nie przynudzać, ale chłopaki z GEKO, czy Mariaszek mogliby powiedzieć nieco więcej o moich rozterkach związanych z tym etapem:-) Był nawet moment, gdy straciłem cały zapał, patrząc na to, co narobiłem - model wisiał nad przepaścią kosza na śmieci. Serio:-)
W końcu jednak "dogadałem się" z całą tą chemią modelarską i wykończyłem model, prawie wykańczając przy tym siebie:-)
Wyciągając trupa z szafy, nie myślałem, że coś z tego modelu jeszcze będzie. A dzisiaj mogę wszem i wobec ogłosić, że budowa dobiegła do szczęśliwego KOŃCA!.
Zapraszam zatem do galerii i kilku zdań podsumowania tuż pod nią:-)


 






Model, mimo swoich niewielkich gabarytów, nie jest łatwy. Największe wyzwanie to prawidłowe sklejenie błotników, co nie do końca mi się udało, szczególnie w przedniej części prawej strony. Ale generalnie z wykonania ich jestem całkiem zadowolony, podobnie jak z kół, a w szczególności opon. Jak na debiut w dziedzinie pojazdów kołowych, nie wyszło najgorzej, a zmiana bieżnika była słusznym posunięciem.
Rezygnację z wykonania wnętrza przedziału bojowego i wieży rekompensuje duża ilość drobnych detali zewnętrznych, które naprawdę robią robotę. Poza nakrętkami motylkowymi, karabinem maszynowym wraz z jarzmem i kilkoma poprawkami, nie ingerowałem zbytnio w wycinankę.
Jak wspominałem, model w tylnej części jest nieco za krótki, ale nie rzuca się to specjalnie w oczy. Jestem również zadowolony z weatheringu, chociaż jak zwykle podczas pracy było wiele stresu, czy coś z tego sensownego wyjdzie. Każdy ma swój pogląd na to, jak modele powinny wyglądać, ale ostatecznie FAI-M prezentuje się całkiem znośnie:-)
Największą naukę wyniosłem jednak z kilkukrotnego podchodzenia do lakierowania. Obojętnie ile człowiek nasłucha czy naczyta się dobrych rad, nic nie zastąpi doświadczenia podpartego własnymi próbami. Droga nauki zazwyczaj nie jest usłana różami i naturalnym jest popełnianie mnóstwa błędów. Ważne, żeby znaleźć przyczynę i poprawić się przy następnej okazji.
Ta tajemnica poliszynela odnosi się również do całej budowy mojego pierwszego modelu kołowego:-)
Efekt jest obiecujący, więc nie wykluczam wykonania kolejnych samochodów pancernych, czy innych "jeździdeł" bez gąsienic:-)
Czy to będzie model Jurka (tutaj brawa za tematykę modeli), czas pokaże:-)
--
StuGu
Relacja w toku - Charron-Nakaszidze / StuG Ausf. F
Relacja/galeria - ChTZ-16 / FAI-M / T-50 / T-37A Modelik / Pz.Inż. 130 / Ha-Go / T-37A Orlik / L6/40 / 7TP Dwuwieżowy
|