w_kowalik
Na Forum: Relacje w toku - 2 Galerie - 11
W Rupieciarni: Do poprawienia - 1
|
"Aplikowanie kleju" nie jest udziwnieniem dla np. dla informatyka. Dla niego jest właśnie uproszczeniem i korzystaniem z tego co mu jest najbliższe. Choć malarz pokojowy pewnie nadal będzie tradycyjnie smarował klejem a nie aplikował klej.
To raczej ekonomia mowy a nie snobizm choć i on jest możliwy w postaci np. snobizmu na poprawny styl wypowiedzi. O poprawności wypowiedzi decyduje społecznie przyjęta praktyka (reguła). Reguły prywatne bowiem nie istnieją. Nie ma innych reguł znaczeniowych. Nie ma i tyle.
Stąd jedynym sposobem ustalenia "jedynie właściwych" reguł językowych jest ostracyzm dla mówiących inaczej: wyśmiewanie, oburzanie się jak tu w dyskusji (stąd ten lincz i ostracyzm) albo "dziewięć zespołów problemowych w ramach RJP".
Owszem nic nie stoi na przeszkodzie by korzystać z rad:
- Zespołu Dydaktycznego
- Zespołu Języka Religijnego
- Zespołu Języka Prawnego
- Zespołu Terminologii Informatycznej
- Zespołu Języka w Mediach
- Zespołu Języka Medycznego
- Zespołu Języka Polskiego poza Granicami Kraju
- Zespołu Ortograficzno-Onomastyczny
- Zespołu Kultury Żywego Słowa
choć dla mnie to brzmi jak scenariusz skeczu Monty Pythona. Wszystkie te zespoły mogą tylko stwierdzić uzus społeczny i tyle.
Ja też widzę różnicę między lekiem i klejem. Podobnie jak podobieństwa obu tych rzeczy (czasem fizycznie uderzające: kiedyś syn pomylił nawet tubkę "Wikolu" z pastą do zębów i próbował umyć sobie zęby klejem stolarskim) i podobieństwo ich użycia np. smarowania maścią i klejem albo aplikowania lekarstwa, kleju czy programu komputerowego.
Język powstaje jednak dzięki metaforom, czyli mechanizmowi (puryści zaraz wściekną się, że piszę o mechanizmach w psychice) pewnego rzutowania dziedziny źródłowej na dziedzinę docelową (metafora!). Dzięki temu w ogóle możemy się porozumiewać za pomocą języka i tworzyć sobie pojęcia abstrakcyjne (oderwane od rzeczy). Inaczej pokazywalibyśmy tylko palcami a wszystko poza taką pantomimą byłoby "niezgodnie z pierwotnym znaczeniem".
Dlaczego mogę mówić o mechanizmach w psychice i każdy mnie rozumie nawet ten, kto uważa to za niepoprawne (jakby sam miał "poprawne" rozumienie psychiki)? Bo każdy rozumie działanie jakiegoś mechanizmu np. zegara i swoje rozumienie tego działania przenosi na coś, co w oczywisty sposób zegarem nie jest, czyli na ludzką psychikę (nikt raczej nie sądzi, że jest zegarem). Powstaje metafora "mechanizmu psychicznego". Dziedziną źródłową tej metafory jest "maszyna" a docelową "psychika". Mogę powiedzieć, że purysta językowy jest po prostu tumanem, który nie rozumie tej operacji. Tyle tylko, że on ją rozumie doskonale ale jej nie lubi.
Podobno nawet można w mózgu wykryć te metafory w fizycznej postaci konkretnych map neuronowych sterujących użyciem języka (a jednak jakieś mechanizm!) ale to mało istotne. Istotne jest, że cały nieomal język składa się z metafor. Dosłowne są prawie wyłącznie pojęcia motoryczne (związane z poruszaniem się). Te muszą być "dosłowne" bo jednoznaczne są programy w mózgu sterujące ruchami naszego ciała (inaczej nie moglibyśmy się poruszać). Wykazano, że użycie czasowników, pojęć dotyczących działania, stanów, celów itp. korzysta neuroprogramów sterujących ruchami ciała.
Metafora "rzutowania dziedziny źródłowej na dziedzinę docelową", jakiej wyżej użyłem korzysta właśnie z pojęcia rzucania czymś w coś. Każdy to rozumie intuicyjnie, choć nie uważa tym samym, że ja czymś rzucam. Można jednak strugać wariata (metafora stolarska!) i posądzać mnie o zamach (rzucanie niewłaściwymi słowami) na poprawny styl wypowiedzi. Tylko, że de gustibus ... itd. Jeżeli ja mówią a drugi mnie rozumie i to zostanie społecznie uznane to na nic komisje, słowniki i cały ten cyrk.
Post zmieniony (29-12-15 11:58)
|