Mucha
Na Forum: Relacje w toku - 3 Relacje z galerią - 2
W Rupieciarni: Do poprawienia - 2
|
Witajcie w kolejnej odsłonie aktualizacji!
Dziś będzie preludium do problemów z gondolami silnikowymi. Dlaczego? Zaraz sami zobaczycie... Nie będzie za to historii, tą zostawimy sobie już na późniejsze etapy, no chyba,że dokopię się do czegoś bardzo ciekawego, to Was uraczę w tzw międzyczasie. Za to będzie dużo kuchni, bo uważam, że niektóre rzeczy warto pokazać krok po kroku i opisać dokładniej.
Tak jak zapowiadałem w ostatniej odsłonie, w tym odcinku tematem przewodnim będą skrzydła i ich wykonanie krok po kroku. A zatem zaczynamy!
Po wycięciu szkieletu i złożeniu go w całość trzeba zadać sobie pytanie czy oklejać od razu poszyciem czy wykonać podposzycie. Skąd wogóle pomysł na podposzycie w samolocie?
Odpowiedź jest banalna, aby nic się nie zapadało. Poza tym podposzycie znakomicie usztywnia konstrukcję szkieletu i konstrukcja jest mniej podatna na wszelkiego rodzaju uszkodzenia.
Ma jednak dwie wady. Pierwsza - element z wykonanym podposzyciem jest kilka razy cięższy przez co mocno obciąża konstrukcję, druga - jest bardzo pracochłonna.
Zalety jednak są nieporównywalnie bardziej na plus. Pierwsze - nic się nie zapada, dwa - w przypadku upadku nie rozerwie się poszycie, trzy - całkowita odporność na zwichrowania, cztery - oklejanie jest po prostu banalne i nie trzeba się przejmować, że wystąpi zjawisko krowich żeber.
Jak to robić? Każdy ma swoją metodę, jedni stosują piankę niskoprężną, inni taką zieloną do ozdoby jeszcze inni beleczki poprzeczne. Ja stosuję zawsze podposzycie pełne, bo takie samo robię w okrętach i tam się sprawdza.
Na podposzycie stosuję tekturę piwną 1mm. Jest wystarczająco gruba i daje się łatwo szlifować. Z formowaniem jest średnio, ale się tym nie przejmuję, bo niedokladności ściąga papier ściermy.
Pierwszym krokiem jest wklejenie beleczek pomiędzy wręgi skrzydeł, 1mm poniżej obrysu żeber (grubość tektury na podposzycie).
Jak już mamy to wklejone, bierzemy kartkę papieru od drukarki, wycinamy na oko fragment potrzebny do wykonania podposzycia i przykladamy go w miejsce które chcemy wykonać. Twardym ołówkiem obrysowujemy po wręgach i kształt wycinamy.
Przerysowujemy tak uzyskany kształt na tekturę piwną i wycinamy nadając temu ostateczny kształt i rozmiar.
Nasączamy szkielet i wszystkie wzmocnienia BCG oraz fragment który chcemy wkleić. Jak wyschnie nakładamy BCG jeszcze raz w te miejsca i wklejamy.
Czynnosć powtarzamy "do bólu" aż skrzydło będzie wypełnione.
Ostatnim krokiem jest uzyskanie gładkiej i obłej powierzchni, co uzyskujemy szlifując dany element. Podposzycie jest wykonane! Możemy oklejać.
Teraz kilka uwag odnośnie tego modelu. Natrafiłem na dwie relacje w internecie, z czego jedna bardzo przydatna (galeria jest u nas w dziale 50 lat MM). Kolega twierdził, że poszycie skrzydeł jest za duże. Nie zgodzę się z tym.
Nie jest ważne jak bym to kleił, na spodzie przy krawędzi poszycia komory bombowej i tak wyjdzie szpara. Poszycie jest źle zaprojektowane. Dlaczego taki wniosek? Z eksperymentu, bo oba skrzydła kleiłem inaczej.
Skrzydło lewe kleiłem w następujący sposób. Najpierw wyciąłem poszycie, które wstępnie ukształtowałem i złapałem z tyłu kadłuba i następnie stopniowo doklejałem punktowo.
Góra zeszła się dobrze jak na tak duży fragment (potrzebna była delikatna korekta bo u spływu płata pojawiła się delikatna szpara), ale na dole na połączeniu pomiędzy poszyciem a komorą bombową, powstała szpara, którą uzupełniłem pozyskanym zapasem koloru.Fragment dokleiłem do poszycia a następnie odmierzając cyrklem, ściągnąłem wymiar do docięcia.
Następnie dokleiłem ostatni fragment poszycia i tutaj pojawił się mega problem. Całkowicie rozjechała się końcówka skrzydła. Światło pozycyjne nie zeszło się. Nawet nie mówię
że nie zeszło się idealnie - po prostu w ogóle się nie zeszło!. Po w miarę dobrych przejściach z kadłubem, było to dla mnie zaskoczenie.
Długo się zastanawiałem jak do tego podejść i ostatecznie po kilku rozmowach, odciąłem naddatek z góry i dołu i zamknąłem skrzydło. Spojrzałem na swoją robotę i przypomniał mi się kawałek z filmu "Dzień świra". "Nieee no to nie do wiary. Nie, to być nie może..."
Niesmak pozostał, bo poszycie się zapadło i musiałem pruć to ponownie, aby dać wypełnienie i uformować to do zjadliwej formy. Piwo okazało się niezbędne, bo w nerwach nie ma co kleić :) Makro bezlitośnie wszystko wyciąga ale powiem, że z logicznej odległości 30 cm jest bardzo przyzwoicie.
OK... Zadałem sobie pytanie - czy to mój błąd i przeoczenie czegoś??? Przeanalizowałem grafikę na górnej powierzchni skrzydła - jest idealnie.
Linie podziału blach są na swoich miejscach, przechodzą płynnie w kolejny element. Teoretycznie nie ma błędu. Dlaczego wobec tego na dole jest szpara???
Drugie skrzydło skleiłem inaczej. Najpierw połączyłem oba poszycia i uformowałem je wstępnie. Skleiłem oba i końcówkę skrzydła skleiłem w powietrzu (tak jak nie lubię).
Światło pozycyjne zeszło się idealnie.
Kleimy! Nasunąłem na szkielet przyklejony do kadłuba (wcześniej powklejałem dystanse aby karton siadł idealnie do poszycia komory bombowej na wysokość, i złapałem od krawędzi spływu przy kadłubie i stopniowo doklejałem idąc w kierunku kabiny.
Dużo Uwagi Pomysł Awykonalny - w skrócie ****! Na dolnej powierzchni pojawiła się szpara wielkości stadionu narodowego.
Opcje były dwie. Naciągnąć w kierunku drzwi komory bombowej celem zmniejszenia szpary, albo kleić tak aby szpara powstała i zamaskować ją z zapasu koloru. Pierszy pomysł wziął górę. I tu czas na sprawdzenie która wersja jest prawidłowa. Skleiłem kilka segnentów
gondoli lewego skrzydła (tego pochlastanego) i sztukowanego - gondola siedzi jak ta lala. Wniosek - na prawym, gdzie skleiłem wszystko idealnie w powietrzu - gondola za diabła nie siądzie, bo poszycie nie siadło dobrze na szkielet...
Siostro!!! Tu przypomina mi się Monty Python i skecz z Patafianami :)
A jak! Tniemy i chlastamy prawe skrzydło! Olfa - za grube ostrze. Wpadłem na pomysł kupna żyletki. Co ciekawe okazuje się, że mimo upływu lat - są ogólnie dostępne! Rozciąłem skrzydło, wkleiłem aby poszycie dobrze siadło na szkielet skrzydła i pochlastałem tam gdzie trzeba. Idealnie? Nie... Od spodu szpara, a więc cyrkiel i żmudne docinanie dwóch elementów wypełniających. Wyszło nawet nieźle.
Po dokładnym obejrzeniu dwóch relacji, zauważyłem, że koledzy też trafili na ten sam problem (na ich modelach też są szpary na dolnej części skrzydeł. Klejąc go raz jeszcze, zrobiłbym inaczej. Dokleiłbym zapas koloru (2mm)i docinał lub szlifował na wymiar do bólu. Ale teraz to już musztarda po obiedzie. Cieszy mnie ten etap, bo coraz bliżej końca, a w kolejce jest już następny model, który wskoczy na matę.
Na uwagę zasługuje jeszcze jeden mały szczegół - wyciąłem miejsce zakolorowane na skrzydle lewym i zrobiłem reflektor. Jak się bawić i waloryzować, to się bawić i waloryzować!
Żarówkę już bym zrobił inaczej, z kuleczki z filtra do wody, bo ja wykonałem ją z drutu zamoczonego w wikolu i pomalowanego. Nie wiem która wersja byłaby lepsza. Następny zrobię inaczej.
Efekt nie jest jednak dyskwalifikujący, wobec czego pozostawiam jak jest.
Jeszcze rzut oka na całość, kolejnym krokiem będą gondole silnikowe i tradycyjnie już dodam,że
Ciąg Dalszy Nastąpi...
--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy
|