QN
Na Forum: Relacje w toku - 3 Relacje z galerią - 23 Galerie - 8
W Rupieciarni: Do poprawienia - 1
- 3
|
Dzięki za uwagi.
Mooooże kiedyś się pokuszę o większy okręt - jak już to byłby to Oakland lub Indianapolis. Choć przekornie brytyjskie niszczyciele i krążowniki też mi się podobają.
Oakland - bo to taki przerośnięty niszczyciel z cudowną sylwetką, Indianapolis - bo mam do niego sentyment, miał tragiczną historię i ma tą międzywojenną sylwetkę.
Pancerniki też mi się podobają. Właściwie 3 ostatnie typy amerykańskich liniowców. Tyle że to chyba by były ostatnie modele (jak nie model) w moim życiu.
Raczej na pewno nie wezmę się za lotniskowce. Nie ma tu nadbudówek, które mógłbym obwieszać detalami ;-))) Poza tym, jak sobie pomyślę o robieniu 1800 cylindrów do 100 samolotów na pokładzie i do tego jeszcze ożebrowanie kabin...
Co do technologii.
Elementy plastikowe - czemu nie. Tylko po co mi się z tym bawić, skoro papier jest dla mnie wystarczający i mam opanowaną jego obróbkę?
Malować będę już zawsze. Barwionka nie wchodzi w grę. Dążąc do maksymalnego odwzorowania muszę używać naprawdę cienkiego papieru. Ten kawałek nadbudówki powyżej jest w całości zrobiony ze 100g papieru - a więc o połowę cieńszego niż standardowy papier z wycinanki. Elementy są delikatniejsze (szczególnie osłony pomostów itp.).
Te dziurkowane żeberka są właśnie ze 100g papieru. Paski mają szerokość 1mm w których są otwory 0,8 x 0,5 (zostaje 0,25 mm od krawędzi paska) odsunięte o 0,4 mm od siebie. Przy osłonach na rufie pokazałem jak je wycinam. I tak poszedłem na łatwiznę, bo na niższych poziomach powinny tam być 2 rzędy otworów - jedne szersze, drugie węższe. Tyle że tego raczej już by nie było widać.
Poza tym wszystkiego z barwionki się nie zrobi. A wtedy inne elementy trzeba malować i są różnice kolorów.
W moim modelarstwie bardziej chodzi mi o odzwierciedlenie rzeczywistości na tyle, na ile dam radę. Standard już mnie tak nie pociąga. Muszę się tylko podciągnąć w jakości malowania. Jak na pędzel to nie jest źle, ale może być znacznie lepiej.
Tak więc w najbliższej przyszłości raczej dalej szuwary będę robił. Są takie fajne tematy.
Gładkopokładowce spod Balikpapan, całe mnóstwo dziwacznych międzywojennych niszczycieli amerykańskich, w zapasach mam wszystkie modele niszczycieli francuskich i angielskich opracowanych przez Adriana Kacza (są po prostu świetne), mam chyba wszystkie niszczyciele japońskie, które wyszły.
A że te niszczyciele na konkursach nie robią wrażenia, są niewidoczne, niezbyt efektowne i giną przytłoczone ogromem pancerników i lotniskowców? Trudno. Ci co się nie znają - nie zauważą. Jak ktoś coś kleił i ma o tym pojecie, podejdzie bliżej, jeszcze bliżej i zacznie odkrywać drobne smaczki w stylu zrobionej muszli w toalecie za mostkiem (tak, to jest sławojka) czy łańcuchy mocujące na bombach głębinowych i dźwigach torpedowych...
A że duże kusi? Na pewno. Tylko czasu brak...
--
Pozdrawiam
QŃ
------------------------------------------------------------------------
|