syjek
Na Forum: Relacje w toku - 1 Galerie - 2
|
Włączam się do dyskusji :)
Mam kilka spostrzeżeń dotyczących tej ciekawej dyskusji.
1. Rzeczywiście, poszycie dna jak i burt w Titanicu jest zrobione dosyc rewolucyjnie. Tak jak napisane jest w recenzji w 35 nr. MO wyglada ono tak:
Dodam, że nie ma tu żadnego podposzycia (tj. w modelach żaglowców np. Shipyardu)
Niestety, wg mnie tak różowo nie jest, bowiem zakładając, że przebieg linii podziału blach jest prawidłowy, łączenia poprzez swoją specyfikę (nazwijmy je dla ułatwienia "szarpane"), będą wypadać częściowo poza wręgami podwodnej części szkieletu, niejako w powietrzu. Tylko część "szarpanego" kawałka oprze sie o wręgę. O ile w przypadku osób, które wykonują podposzycie np. z kartonu piwnego, nie będzie to przeszkadzało, o tyle w przypadku tradycyjnej budowy kadłuba, a tak buduje 90% modelarzy i to w założenie dla nich projektuje się model kartonowy, będzie to stanowiło nie lada wyzwanie i jestem pewny, że łączenie to stanie się bardzo słabym ogniwem dna, będzie się zapadać, a większość modelarzy (pewnie i ja) w końcu któreś tam z kolei statystycznie "spieprzy" kompletnie. Jak dla mnie to ekstrawagancja totalna, robiona na siłę i generująca mnóstwo potencjalnych błędów i problemów.
W przypadku takiego łączenia burt, sytuacja wygląda juz lepiej, choć warto pamiętać, że tu także na skutek zmiennej geometrii poszycia burtowego w sporej większości okrętów, będą rodzić się problemy spasowania itp. Marginesu błędu w tym przypadku nie ma żadnego.
2. Na pewno można sobie pozwolić na takie rozwiązanie w przypadku wykonywania tradycyjnego podposzycia tj. w Shipyardzie. Wtedy można nawet pokusić się o imitacje osobnych blach. ALE!!! Pomijając znalezienie rzetelnej dokumentacji, bardzo, ale bardzo to wpłynie na cenę modelu, bowiem dochodzi tu poza dodatkową robotą projektanta (a zażyczy sobie za to z pewnością kwoty ekstra i jest to całkiem zrozumiałe), dochodzi większa objętość wycinanki, bowiem jak zauważymy, mówimy tu o gabarytowo największej części każdego modelu okrętu, która zajmuje mniej więcej 1/3 całkowitej liczby arkuszy w wycinance. Jak dodamy teraz podwójne, niejako zdublowane poszycie, o tę 1/3 ilość arkuszy wzrośnie, a tu nie ma złudzeń - cena idzie do góry i to mocno. Ja już nie wspomnę, o skomplikowaniu budowy takiego modelu, a co za tym idzie jego czasu budowy. Ale to już wybór modelarza, czy chce zbudować w swoim życiu dwa takie modele, czy sześć tradycyjnych.
Z punktu widzenia wydawcy, takie rozwiązanie będzie bardzo trudne do przyjęcia, gdyż podnosząc cenę modelu, ograniczy liczbę potencjalnych jego klientów. Choć kto wie, może któryś z nich zaryzykuje. Jego pieniądze, jego "brocha".
3. Moim zdaniem na razie najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest to zastosowane we wspomnianym już "Piorunie" z MM, Suzuyi z Fantoma, czy Titanicu z Flay'a, gdzie podział poszycia jest nadrukowany na elementy dna czy burt. Zauważmy, że przecież jak ktoś się uprze, może wykorzystując dwie wycinanki zbudować model na zasadzie tego z pkt. 2. Z pierwszej wycinanki zbuduje tradycyjny model kadłuba, a drugą wykorzysta jako rezerwuar osobnych kawałków blach. Można? Można. Oczywiście musi wziąć pod uwagę przyrost grubości kadłuba o dodatkowę warstwę kartonu ale to już jego problem.
Jak ktoś chce, niech sie męczy. Wybór jest.
Tak na zakończenie mojego przydługiego postu rodzi mi sie cały czas dygresja. Narzekamy, na coraz wiekszy stopień skomplikowania modeli, który naprawdę skutecznie odstrasza nowych modelarzy od kartonu i kieruje ich w stronę plastiku. A my, zamiast zastanawiać się, jak ułatwić budowę modeli kartonowych (nie obniżając ich atrakcyjności i realizmu oczywiście), dyskutujemy o tym, jak bardziej utrudnić taką budowę, bo nie ma co ukrywać, że klejenie osobnych blach poszycia de facto takim utrudnieniem jest. Ale oczywiście taka dyskusja jest ciekawa i potrzebna i fajnie się ją czyta.
--
Post zmieniony (12-12-11 11:27)
|