Sleepwalker
Na Forum: Relacje w toku - 2
|
Trochę wody przepłynęło przez Cieśninę Malacca od mojego ostatniego tutaj wpisu.
Po ciężkich perturbacjach wracam z małym uaktualnieniem i nadzieją regularniejszych wpisów. Z tym małym uaktualnieniem to przesada bowiem model uległ poważnym przeobrażeniom. Ale po kolei.
Ponieważ na obecnym etapie mam wolną rękę w wyborze okrętu jaki chcę odtworzyć nastąpiła zmiana. Nie skończę modelu jako USS Heermann, ale jako USS Van Valkenburg. Powodów jest kilka, ale najważniejszym jest to, że wpadły w moje ręce ciekawe zdjęcia tego okrętu pokazujące troche unikalną konfigurację. Poza tym podobnie jak USS Heermann ma dość ciekawą historię. USS Van Valkenburgh został oddany do służby jako jeden z kilkunastu ostatnich niszczycieli typu Fletcher. Zasłynął podczas operacji pod Okinawą, gdzie patrolując na wysuniętym stanowisku naprowadzania radarowego był poddany zmasowanym atakom kamikadze. Jako jeden z 10 (!) niszczycieli podczas tej operacji nie uległ uszkodzeniom, za co otrzymał Navy Unit Commendation. Tyle historii. Ciekwawy jest też kamuflaż USS Van Valkenburgh - Ms 31/9D.
Udało mi się zniwelować owe "krowie żebra" które pokazywałem w poprzednich postach. Niestety cena za to okazała się dość słona. Intensywna obróbka spowodowała, że poszycie stało się bardzo cieńkie i... podadne na uszkodzenia. Wystarczyło żeby pewnej pięknej niedzieli na model upadł nóż Olfy (rękojeścią), żeby wywalić w poszyciu dennym piękną dziurę. Po opadnięciu pierwszych emocji (dość gwałtownych) zacząłem uważnie badać kadłub i okazało się, że mam poważny problem. W zasadzie całe poszycie dennej części kadłuba miało grubość cieńkiej bibułki. Decyzja była szybka i zrealizowana tego samego dnia - Dremel i cięcie. Tak więc model jest w wersji waterline.
Nie był to jednak koniec kłopotów. Ponieważ na dno postanowiłem przykleić 1 mm arkusz polistyrenu by zamknąć kadłub miałem sporo problemów w postaci zapadających się częsci poszycia tuż przy linii cięcia (znów zaczęła wychodzić "cieńkość" poszycia), która wypadła nieco poniżej wodnicy. Świetną motywacją do walki z oporem materii była Małżonka i jej: " A nie mówiłam, że tak będzie?...". W każdym razie po paru tygodniach mozolnej dłubaniny wieczorami. Mam kadłub w stanie surowym, gotowy do dalszej obróbki, czyli dodania pasów poszycia i wszystkiego co można było zobaczyć powyżej linii wodnej.
Na zdjęciach kadłub świeżo po tryśnięciu Surfacerem 1000 (miało być finalne, ale zdjęcia pokazały jeszcze parę miejsc do drobniutkich poprawek, parę innych zobaczyłem dziś w świetle dziennym).
Na to co widać na zdjęciach pójdą teraz pasy poszycia z 0,1mm polistyrenu plus masa innej drobnicy. Oczywiście wydłubać muszę również kluzy kotwiczne.
Przed katastrofą budowlaną miałem uczucie, że coś nie tak jest z rufą (ot takie swędzenie w mózgu). Porównująć z planami i zdjęciami była ona jakby za bardzo zaokrąglona. Przeskalowałem więc fragment planu stoczniowego i po przyłożeniu do modelu okazało się, że faktycznie rufa powinna być bardziej tępo zakończona. Ponieważ i tak byłem na etapie ogólne pacykowania modelu szpachlą to dokleiłem paski 0.3mm polistyrenu (jak na zdjęciach niżej) i zakitowałem szpachlą. Póżniej tradycyjne szlifowanie.
Efekt końcowy można zobaczyć na poprzednich zdjęciach. W przerwach od szlifowania przygotowałem komplet wzmocnień wewnętrznych dla nadbudówek, ale daruję sobie wstawianie tego ekscytującego widoku.
To tyle na dziś.
--
God created Arrakis to train the faithful.
|