JSJ
|
Ano, w reakcji na takie mody powstalo ".... Polacy nie gęsi ....". Więc nic nowego jakby. Tyle tylko, że za demokracji problemy wykraczają poza salony. Trzeba naprawdę mieć wyczucie, z jaką publicznością się ma okoliczność. W kanapowych rozmowach intelektualistów można sobie pozwolić na więcej swobody w ozdobnikach, wobec anonimowego masowego czytelnika trzeba mieć więcej moresu. Jest spora względność uznania dopuszczalnych granic; żartobliwe zrównanie wszelkiej słownej obczyzny ze złem to oczywiste przerysowanie. Czepiać się należy słów mających małe szanse na zrozumienie albo wręcz sugerujących niezrozumienie u mówiącego/piszącego. Nie warto się czepiać byle czego, nie rozumiejąc sensu przez własną ignorancję. Takie sobie słowo jak "font" jest obce, ale ma specyficzne znaczenie związane z nową rzeczywistością techniczną. Nie można go wyrzucić i nie ma sensu trudzić się szukaniem zastępnika - to jest tak nowa jakość w słowie, jak i komputerowa redakcja pisma dająca możność wielkich zmian małym ruchem. Ale targety, destynacje, dedykacje (czegoś do czegoś) to już nie są dowody żywości języka, tylko chorób tego organizmu, jak u "człowieków" wysypka lub drgawki.
Ja uważam, że bezwolna postawa wobec tego nie jest słuszna. Bo oprócz groteskowych slów czy zbitek obcojęzycznych jest i nurt debilnych połączeń swojskich, jak mój ulubiony "darmowy prezent". No, trudno nie reagować złośliwością i to czasem robię dla psychicznej "zdrowotności". Na pewne chore obyczaje jest może tylko sposób ujęty przez Waligórskiego w wierszyku z czasów rewolucji rumuńskiej: "..... Co tu robić z taku zgraju - kopu w dopu, baju, baju".
PS. Zapomniałem dodać, że wiadomość o Muminkach wywołała u mnie "mega" szok.
Post zmieniony (28-11-15 12:26)
|
|