KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 6 z 46Strony:  <=  <-  4  5  6  7  8  ->  => 
03-10-15 12:32  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

A więc na ryby lub na grzyby nim jesienna Pani Melancholia zapuka do drzwi a Listopadowy Pan uchyli mokrego kapelusza ! Korzystajmy z każdego pogodnego dnia !



PS - opieńka to największy pasożyt i niszczyciel młodych drzewek.

 
05-10-15 21:15  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Ha, ha, ha. Właśnie przed chwilą wróciłem z Ostródy po kilkudniowym pobycie. Wczoraj w niedzielę pojechaliśmy w dwa samochody (pięcioro grzybiarzy i troje małych (3-4 letnich) na dwie godziny w las pomiędzy Rapatami i Podlejkami na trasie Ostróda-Olsztyn. Przywieźliśmy 3 wiadra pełniutkie, jedna łubianka i wiaderka dzieci też pełniutkie opieńki miodowej. Grzybki przeważnie rosły w ściółce - nie na drzewach. Był suty obiad i ponad dziesięć litrowych słoików grzybków marynowanych (same kapelusze). Bardzo dużo grzybków zostało w lesie - nie było do czego ich zbierać.



Post zmieniony (05-10-18 17:36)

 
05-10-15 22:28  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Pogratulować !
Nadal opieńkowa posucha. Marynowanych nie robię, suszę i zamrażam.
Mój susz z ostatnich kilku wypadów.



Darz Bór !

 
13-10-15 20:34  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
marek1 



Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 13
Galerie - 5


 - 14

Witam,my sobie dłubiemy w kartonie, zbieramy grzyby ,inni dłubią sobie z kolei w metalu ,..

https://www.youtube.com/watch?v=3YfTtGCsiD8

--
W budowie | R17 Halny Błyskawica 44 | IJN Hiei

Ostatni obiekt westchnieńWarspite] Modele pozaregulaminoweŻaglowce
Garland

Trałowceproj 254
Ostatnie moje zabawy starym 'RC"Prdro Gual

R/G Kuter Elko 80 I Statek Ewa I Czołg T55A I Statek Ratowniczy R 27 Cyklon I Schnellboot S132 WAK I Ścigacz S2 I ORP Dragon i ORP Dzik I ORP Grom 1940 I kuter Vosper 72 I ORP Garland

 
13-10-15 20:51  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Dłubać każdy może,
trochę lepiej, lub trochę gorzej,
ale nie oto chodzi,
jak co komu wychodzi.
Czasami człowiek podłubać musi,
inaczej się udusi,

 
17-10-15 09:46  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Wspomnienie o dr Jerzym Jasieńskim, którego miałem przyjemność poznać podczas rejsu na Daleki Wschód na jednym ze statków PLO. Doktór (tak nazywaliśmy lekarzy okrętowych) erudyta, koneser sztuki, zapalony kolekcjoner i znawca fajek oraz tsub japońskich mieczy był miłym pogodnym człowiekiem a jego barwnych opowieści słuchało się z wielką przyjemnością.
Był też głównym inspiratorem i uczestnikiem wyprawy w błota rzeki Derwent na Tasmanii po resztki conradowskiego barku „Otago” o czym poprzednio już pisałem.

„Ptasie oczka” Dr. Maxa

Wraz z upływem czasu przybywa nam nie tylko lat lecz również w naszych mieszkaniach gromadzi się co raz więcej różnych przedmiotów, bibelotów, kiedyś potrzebnych teraz zaś pogrążonych w wiecznym letargu.
Za oknem szaro, pogoda nie nastraja na spacer a listopadowy Pan kłania się mokrym od deszczu kapeluszem, więc – który to już raz ? – postanowiłem zrobić generalne porządki i pozbyć się wszystkiego co zbędne.
Zdecydowanie, bez sentymentów, że może to się jeszcze przyda, wyrzucić zawsze można, niech więc zostanie…
Przeglądając jedną ze starych teczek zawiązaną brązową tasiemką z pliku różnych papierzysk, dokumentów i szpargałów wypadła pożółkła ze starości kartka.
Na niej rysunek fajki, przekrój z zaznaczonymi częściami - główka, pieczara, komin, szyjka i dół czopowy, kanał dymny…
Zaraz, zaraz kiedy to było ? O, już przypomniałem sobie…

Kupiłem sobie fajkę. W kantynie statkowej było kilkanaście „Dr. Maxów” o różnych kształtach. Wybrałem jedną z nich i gdy już w kabinie zabierałem się by ją pierwszy raz zapalić w drzwiach ujrzałem naszego doktora z lupą w ręce.

- Dowiedziałem się, że kupiłeś sobie synku fajkę. Doktór tak zwracał się do każdego niezależnie od wieku i stanowiska może z wyjątkiem Starego.
- A tak – o to ona, pokazałem mój nabytek.
- Na Boga ! A cóż się tu wyprawia ?!
- Co takiego ? - spytałem
- A tytoniem zapchana, że nie powiem jak co…
- Nooo, właśnie miałem zamiar ją wypalać.
- Widzę, że w ostatniej chwili zdołałem ją uratować przed nieuchronnym zniszczeniem. Proszę zapamiętać - nie wypalać a opalać ! Fajki się o-p-a-l-a ! Doktór zaakcentował ostatnie słowo.
Opalanie to sztuka i postaram się nauczyć ciebie opalania i palenia bo musisz wiedzieć synku, że fajczenie jest sztuką i drogą do niespotykanej satysfakcji. Zacznijmy więc od początku. Otóż ta piękna fajeczka, której stałeś się właścicielem to Bent Billard. Przyjrzyjmy się jej z bliska.
Już wiedziałem dlaczego zjawił się z lupą.
- Może zrobić Panu kawy, spytałem.
- Nie teraz, później, później, nie teraz… proszę o kartkę papieru.

Doktór ujął ołówek i szybko naszkicował wszystkie elementy składowe dopisując fachowe ich określenia.

Jak z rękawa rzucał nazwami – ta ma główkę niską owalną a ta komin wysoki, ta to Bent a ta Pot. O, taka jak moja. Te najbardziej znane to Liverpool, Apple, Dublin, Cad Sport, jest też i Kalabasz i Bulldog i Falcon oraz wiele, wiele innych.

- Kunsztownie wykonana fajka a musisz wiedzieć to synku, to … to jest dzieło sztuki równe tym zachowanym w muzeach czy też galeriach.

Miałem przed sobą specjalistę najwyższej klasy, praktyka i jak się później dowiedziałem autora książek o fajkach i właściciela ich olbrzymiej kolekcji ze wszystkich stron świata.
Obejrzał dokładnie mojego Benta i stwierdził, że nie jest nawet zła, chociaż ma trochę „kitu paryskiego” , który jest dla fajki tym czym plomba dla zębów a więc na pewno niczym dobrym. Z drugiej zaś strony „Max” miał sporo „ptasich oczek” i szlachetnych słojów a także regularne, paraboliczne dno z ciągłą plamą światła i dobrze wykończony ustnik, chociaż nieco luźno osadzony w otworze główki.
„Ptasie oczka” – jak to pięknie brzmi pomyślałem, natomiast zdecydowanie nie spodobało mi się określenie „paryski kit”.

- Przejdźmy teraz do opalania. Recepta prawidłowego opalania fajki jest prosta i j-e-d-y-n-a. Proszę odrzucić w niepamięć te wszelkie prymitywne, barbarzyńskie metody z miodem, cukrem czy nie daj Boże odkurzaczem

Podejście Doktora do tematu było wielce naukowe.

- To co robimy jest sztuką i ja synku ciebie tej sztuki n-a-u-czę !
- Ujmij w palce szczyptę tytoniu i nabij trzecią część komina tak by wyczuć lekki opór . Proszę tak robić pięć razy i opalać powoli bardzo powoli. Później powtórzyć całą operację też pięć razy ale nabijać do połowy. Ostatni etap to dziesięciokrotne opalanie nabitej do pełna.
- Podsumujmy – dwadzieścia opalań. Zapalamy tylko zapałkami, opalamy powoli nie spiesząc się.
- Proszę zapalić i delikatnie, wolno pykać. Fajkę trzyma się z fasonem w dwóch palcach. Nie należy trzymać za główkę nie tylko z powodów estetycznych ale dlatego, że palce hamują odpływ ciepła a fajka nie powinna się grzać więcej niż jest to dopuszczalne. Dotknięta wierzchem dłoni ma nie parzyć. Proszę o tym p-a-m-i-ę-t-a-ć !

Pykałem więc delikatnie wypuszczając obłoczki dymu a Doktór patrzył podejrzliwie i co chwila zaglądał do główki.
- Dobrze! Idzie bardzo dobrze – cieszył się jak dziecko obracając z lubością znawcy i miłośnika w palcach swojego Pota o pięknych regularnie pionowych słojach, lśniącego kolorem łagodnego brązu.
- Zameldujesz synku gdy dym zacznie parzyć a to będzie znaczyło, że pierwsze opalanie mamy za sobą.
- Nie czujesz goryczy ?
Nie czułem .
- To dobrze, dobrze, bardzo dobrze, jeszcze trochę, parę pyknięć, tylko s-p-o-k-o-j-n-i-e !
Pamiętaj, że część dymu należy zawsze wypuszczać przez fajkę, bo jak wiadomo nasz wydech zawiera blisko połowę tlenu a tlen podtrzymuje palenie, co zapewne jest ci wiadome. Nieco inaczej niż w papierosach. Natomiast jeśli idzie o papierosy to pozwalam sobie przyrównać je do ulicznicy, że użyję najłagodniejszego określenia, a fajka… fajka natomiast jest namiętną kochanką i wydaje mi się, że to ze wszech miar trafne porównanie.

Przytaknąłem.

Doktór pykał swojego Pota ja Benta i w siwym dymie niczym we mgle jego twarz z wolna stawała się ledwo widoczna . Dymu w kabinie było coraz więcej, poczułem, że zmienia się jego smak i zaczyna parzyć mnie w język o czym nie omieszkałem Doktora natychmiast powiadomić.
Wziął w ręce fajkę, wzruszył popiół i obróciwszy główkę wysypał go do popielniczki w regularną stożkowatą kupkę.

- Spójrz. Nic nie ma. Tak powinna wyglądać dobrze opalona fajka. Nic nie powinno zostać poza odrobiną nagaru. Nagaru nie wolno ruszać. Dobrześ to zrobił synku z czego wnoszę, że jesteś pojętnym uczniem ! Teraz przystąpimy do czyszczenia. Ustnik zawsze wykręcamy w p-r-a-w-o i należy bezwzględnie o tym pamiętać ! Oczywiście żadnych ostrych przedmiotów jak śrubokrętów, scyzoryków nie wolno używać ! Absolutnie n-i-e w-o-l-n-o !
Musisz sobie zrobić wycior. Do przeczyszczania ustnika używamy pętli wykonanej ze struny gitarowej „C”. Nieskromnie powiem, że jest to patent Jasieńskiego, a wiec mój. Zarówno do wyciora jak i pętli stosujemy watę. Jest ona wystarczająca do usunięcia kondensatu, który zbiera się wewnątrz kanału.
Natomiast jeśli chciałbyś wiedzieć czym usuwamy nagar to powiem ci synku, że robimy to skrobakiem lub specjalnym frezem o średnicy siedemnastu milimetrów.
Dlaczego dokładnie siedemnastu zacząłem się zastanawiać ale nie przerywałem Doktorowi.

- Wszystkie krawędzie muszą być ł-a-g-o-d-n-e, bo jak wspomniałem zarówno do fajki jak i kochanki nie wolno podchodzić z żadnymi ostrymi przedmiotami. Jest to kategorycznie zabronione i proszę o tym zawsze pamiętać !

Przytaknąłem.

- Średnica wyciora – trzy milimetry, bo wszystkie fajki mają znormalizowane kanały. Aha! Zapomniałem powiedzieć, że nie wolno wystukiwać popiołu o żadną twardą powierzchnię, sam powinien wypaść, ewentualnie dopuszczamy lekkie uderzenie o dłoń. Nic poza tym.
- Raz widziałem - o zgrozo - Doktór uniósł brwi a na jego twarzy pojawił się grymas – barbarzyńcę, który stukał fajką o podeszwę buta !
Przejdźmy teraz do tytoni. Nie mamy dużego wyboru . W kantynie jest Clan i Amphora Red. Clan oczywiście odrzucamy – nadaje się on tylko do papierosów a z ulicznicami zadawać się nie będziemy. Pozostaje więc Amphora. Prawidłowa wilgotność tytoniu winna wynosić około siedemdziesiąt procent. Nie jest prawdą, że tytoń musi być suchy jak pieprz. To wcale nie jest prawdą. Tytoń o takiej jak wspomniałem wilgotności po nabiciu całej fajki powinien się palić prawie przez godzinę i przekonasz się synku, że jest to możliwe.

Nabijamy ją tak by – jak to mówią nasi sąsiedzi zza Odry „unten Mause oben Lause” co przekłada się na „dołem mysz, górą wesz” czyli… i tu zawiesił głos spoglądając na mnie.
- No, na dole słabiej ubić trzeba a na górze mocniej, odpowiedziałem.
- Takiej właśnie odpowiedzi oczekiwałem. Tak, tak trzeba nabijać fajkę i dodam jeszcze, co jest niezwykle w-a-ż-n-ą sprawą, tytoń nabijamy spiralnie !

Doktór miał zwięzły i dobitny styl przemowy, często akcentował słowa. Był to charakterystyczny rys zawodowego wojskowego i pomyślałem czy przypadkiem nie miał czegoś wspólnego z wojskiem. Moje przypuszczenie było trafne.
Dowiedziałem się o tym gdy nazajutrz zaszedłem na chwilę do jego kabiny by odnieść pożyczoną gazetę. Chwila ta trwała dobre trzy godziny podczas których rozmawialiśmy, a właściwie to Doktór opowiadał a ja słuchałem. Mówił o medycynie, sztuce, życiu, o których to sprawach miał jasno sprecyzowane poglądy . Oczywiście towarzyszyło nam fajczenie. Dokór wiódł swój monolog i szczerze powiem, że przyjemnie było go słuchać Dowiedziałem się, że przed wojną ukończył w Łodzi Sanitarną Szkołę Podchorążych. Po walkach wrześniowych trafił wraz z ojcem do Warszawy i brał czynny udział w Powstaniu Warszawskim.

Poza fajkami Doktór miał wiele innych pasji. W tym i przynoszące wymierne korzyści finansowe.
„Antyki synku, pamiętaj - to najlepszy biznes, nie żadne tam krempliny, magnetofony. Tylko t-r-z-e-b-a się na tym znać !” Kto jak kto, ale on znał się na tym.
W portach Dalekiego Wschodu krążył po straganach z przeróżnymi rupieciami i zawsze wypatrzył jakiś okaz – to starą popielnicę, to znów kamienną czy też drewnianą figurkę.
Pomijając zbiór fajek Doktór rozbudowywał swoją kolekcję tsub samurajskich katan. Od wielu już lat gdzie było to tylko możliwe przesiadywał w zagranicznych muzeach robiąc kopie z dostępnych materiałów i zwierzył mi się, że z tym tematem miał poważne plany. Na moją uwagę, że powaga planów jest zawsze uzasadniona gdy towarzyszą jej poważne pieniądze – o dziwo zamilkł.
Relację z wyprawy po resztki „Otago” o czym wspomniałem na wstępie zamieścił na łamach… „Głosu Robotniczego” (Nr. 81 z 5 kwietnia 1973 r.).

Mój „Dr. Max” zaginął i nie jestem w stanie przypomnieć sobie gdzie i kiedy.
Zmieniały się statki i ludzie, ubywało kartek w kalendarzu.
W domu mam kilka fajek i skrobak siedemnastomilimetrowy (!) wykonany przez Majstra - „złotą rączkę”, który na zawsze już związany jest z postacią dr Jasieńskiego.
Z Doktorem nie dane było mi spotkać się więcej.

A porządki ?
Ech… może następnym razem. Wtedy na pewno już powyrzucam wszystko co zbędne.



Post zmieniony (17-10-15 09:55)

 
17-10-15 10:49  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. I to wszystko o niby ,,zwykłej" fajce :)

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
17-10-15 12:06  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

No no, jestem autentycznie pod wrażeniem, że tak dobrze zapamiętałeś tyle sekretów prawidłowej eksploatacji fajki... prawie żałuję, że sam nie palę :-)
Przy okazji: nadal jesteś z fajką?\

I napisz mi, czym się różni ostatni etap (dziesięciokrotne opalanie nabitej do pełna) od nabicia jej do pełna i wypalenia po raz jedenasty, dwunasty, trzynasty itp?

 
17-10-15 14:17  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Nie ma czego żałować, wszak to zgubny nałóg !!! (ale jaki przyjemny !)
Czym się różni ? Właściwie to niczym. Po tym etapie (dwadzieścia opalań) gdzie z fajką należy się obchodzić bardzo delikatnie, wręcz z czułością (jak z kochanką o czym wspominał Doktór) można ją już w pełni używać (fajkę oczywiście) ;-)
Proces opalania jest długotrwały - po każdym paleniu fajka musi "odpocząć" i to dość długo. Pierwsze pięć opaleń rozłożone jest na dwa - trzy dni. Jako, że nie mamy drugiej opalonej musimy czekać. Po opaleniu wytworzy się nagar. Rasowy fajczarz bezwzględnie musi mieć kilka fajek - jedną lub dwie wyłącznie do swojego, stałego ulubionego tytoniu, pozostałe na eksperymenty z mieszankami.
Fajka nie lubi pośpiechu. Lubię sobie od czasu do czasu zafajczyć małą lekką , która nie wyrywa szczęki jak coś tam dłubię przy modelach czy komputerze.
Tak jak mawiał Doktór papierosy pomińmy ale są jeszcze czciciel cygar. Owszem próbowałem przeróżnych i także słynnej nowoorleańskie prymki ale były to takie "skoki w bok" - wierny jestem lulce.

 
18-10-15 16:26  Odp: KARTONOWE DINOZAURY IV
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Wietnamskie migawki

Towarzyski Antek

Mrużę oczy taki blask bije od lśniącej w słońcu tafli jeziora. Siedzę na drewnianym pomoście i moczę nogi a lekki wiaterek przyjemnie chłodzi rozgrzane ciało. Latają ważki, jest cicho i spokojnie.
Raptem …tą sielankę brutalnie zakłóca dzwoniący telefon. Skąd, gdzie, jaki telefon nad wodą, lecz dźwięk jest natarczywy, wwierca się w uszy.
Otwieram oczy… To tylko sen… Cholera dzwoni i dzwoni.
Spoglądam na budzik - dopiero przed szóstą. Wściekły podnoszę słuchawkę.
- Taaa, o co chodzi ?
- Rychu, dawaj, dawaj chłopie na mostek !
Poznaje głos - to mój kumpel „Trójeczka”
- Jurek, daj spokój, wiesz która godzina ?
- Nie gadaj tylko szoruj!
Klnąc na czym świat stoi człapię do „gołębnika”.
- He, he, he, masz – Jurek szczerzy zęby w uśmiechu i podaje mi lornetkę.
– Luknij se na beczkę !
Bez lornetki i tak doskonale widzę przed dziobem olbrzymią płaską powierzchnię lekko przechylonej beczki, do której podwójnym łańcuchem niczym pępowiną jesteśmy związani.
Beczka, jak beczka ale na niej…
Na niej w samych tylko slipkach śpi sobie najspokojniej w świecie Antoś – nasza „Czwóreczka”.
- Co Rychu, dobre… mówi Jurek i zaraz dodaje ,
- K… a zrobimy mu ekstra pobudkę !
- Daj raz ale krótko !
Nie trzeba dwa razy mi powtarzać.
Nad kolumną steru przy suficie jest czerwona rączka. Chwytam i zdecydowanym ruchem ciągnę w dół. Ciszę poranka przerywa donośny basowy ryk syreny okrętowej.
- Ale podskoczył jakby miał w d…. rakietę ! Jurek trzęsie się ze śmiechu i macha rękami.
Nie minęła minuta, może dwie, a drzwi na mostek otwierają się raptownie i słychać przeciągły wrzask:
- K…aaaaaaa !
- Dzień dobry panie kapitanie grzecznie się kłaniam. Stary w jakimś pomiętym szlafroku, na bosaka nie przestaje wrzeszczeć.
- Trzeci ! Czyś pan ochu….ł ! Co jest do cholery ! K…a mać !
Wychodzę na skrzydło i widzę jak Antoś macha ręką, „Trójeczka” zaś dyskutuje z Wodzem.
Śmieję się w duchu – ale numer, siwy dym dzika mgła !
Nagle Antoś skacze startowym i równym kraulem płynie w kierunku statku.

Zdarzenie miało miejsce podczas ponad dwumiesięcznego postoju na Mekongu przed portem w Sajgonie.
Antoś załatwił „cigarietami wyższego kaczestwa” to, że nasz Aniół Stróż jednoręki Fiedia przymknął oczy, załatwił łódkę i chłopak cichcem sobie na ląd popłynął – w celach „turystyczno-towarzyskich” jak potem skromnie to określił. Miał powrócić jeszcze nocą ale… "nooo, przyjemnie było i troszkę się spóźniłem”, a że za dnia ruch przeróżnych drobnoustrojów na rzece był spory, więc by nie wzbudzać zbytniego zainteresowania wylądował na wspomnianej beczce.
Jurek zaraportował Staremu, że to on trąbił (równy był z niego chłop, zdarzało się, że dawaliśmy nieraz ostro do wiwatu szwendając się po różnych azjatyckich dziurach) a Antoś wezwany na dywanik dostał niezły (ale ustny tylko) opeer od Wodza.

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 6 z 46Strony:  <=  <-  4  5  6  7  8  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024