Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 323
część 1
STATKI Z SERII „MINNE”
Opowieść 321 o losach „Arabica” wspomniała także o jego siostrzanych statkach, noszących zabawnie brzmiące dla nas nazwy „Minnehaha”, „Minnetonka” i „Minnewaska”, „Minneapolis” chociaż w długiej serii tych statków można było spotkać także nazwy „zwykłe”, czyli „Mongolia” i „Manchuria”. Pierwsze trzy słowa łatwo jest znaleźć w Internecie (trzy ostatnie są powszechnie znane), toteż nie będziemy tutaj wyjaśniać ich znaczenia.
Losy tych szalenie udanych statków – a już zwłaszcza niektórych z nich – okazały się równie interesujące jak „Arabica”, dlatego warto przyjrzeć się ich morskiej karierze. Na początek zobaczmy pokłady i wnętrza owych bardzo interesujących jednostek.
, , ,
Niezwykle wytworna jadalnia
Kabina
Główny hol
Palarnia
Salon
Czytelnia
MINNEAPOLIS
Był to pierwszy statek z serii, który dziewiczą podróż rozpoczął w marcu 1900 roku.
,
Wypierał 13401 ton i mając długość aż 183 metrów, ustępował w owym czasie wielkością jedynie należącemu do White Star Line „Oceanicowi”. Ale też i dużo kosztował: milion czterysta dziewiętnaście tysięcy sto dwadzieścia dolarów! Podobnie jak wszystkie statki z serii wyposażono go w „wireless telegraphy” czyli bezprzewodowy telegraf. Marconi zacierał ręce, licząc już przyszłe wpływy.
Telegraf pozwolił na rzecz do tej pory prawie niespotykaną, a mianowicie drukowanie dla pasażerów codziennej gazetki z informacjami z kraju. Ba, ostatecznie byliśmy już u progu wieku dwudziestego!
W roku 1901 po raz pierwszy prasa napisała o dzielnej postawie załogi statku. „Minneapolis” pospieszył na wezwanie płynącego w swej dziewiczej podróży barku „Comet”, który w sztormie stracił maszty. Liniowiec podał mu hol i zaciągnął bezpiecznie do Nowego Jorku.
„Comet” miał pecha już w dziewiczej podróży, ale kolejne lata na morzu upływały mu spokojnie i bez specjalnych kłopotów
W czerwcu 1907 roku na „Minneapolis” zaokrętował sam Mark Twain, jadący do Anglii, aby odebrać tam tytuł doktora honoris causa uniwersytetu oxfordzkiego, oraz odbyć szereg wykładów, mające podreperować jego nadszarpnięte finanse .
Mark Twain bardzo często proszony był przez współpasażerów o pozowanie do pamiątkowej fotografii
Dziewiątego października 1913 nadszedł dla statku pamiętny dzień. Tak jak dziesięć innych jednostek, „Minneapolis” odebrał SOS od płonącego na Atlantyku włoskiego liniowca „Volturno”. Szczegóły owej tragedii przedstawiła Opowieść 268.
O północy z „Minneapolis” opuszczono szalupę, ale wielkie fale zmiotły dzielnych marynarzy do wody. Szczęśliwie wszyscy z nich uratowani zostali przez załogę „Carmanii”. Następnego dnia – pomimo wciąż niespokojnego morza - udało się zwodować pozostałe łodzie, które ruszyły ku płonącemu statkowi.
10 października. Opuszczanie szalup na „Minneapolis”
Szalupy wyciągnęły z wody 30 mężczyzn. Ponieważ „Minneapolis” znajdował się w drodze do Anglii, tam też 14 października wysadzono rozbitków.
Rozbitkowie z „Volturno” na pokładzie „Minneapolis”
Kapitan statku, F. O. Harker otrzymał za tę akcję brytyjskiej Izby Handlowej złoty Sea Gallantry Medal, a 21 członków jego załogi Atlantic Transport Line udekorowała medalami srebrnymi oraz nagrodziła brzęczącą monetą.
Gdy wybuchła I wojna światowa, statek stał się wojskowym transportowcem. Jego pierwszym zadaniem było przewiezienie z Southampton do Saint Nazaire – gdzie statek zacumował 9 września 1914 roku - żołnierzy Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych. Kolejny taki rejs odbył się w październiku, tyle że tym razem portem docelowym był Zeebrugge.
Po tej krótkiej wojennej służbie „Minneapolis” wrócił na szlak atlantycki, ale po zaledwie dwóch okrężnych podróżach ponownie upomniało się o niego wojsko. Po służbie na wodach otaczających Wyspy Brytyjskie, statek wysłano na Morze Śródziemne. Była to decyzja fatalna w skutkach. W marcu 1916 roku „Minneapolis” znajdował się w drodze z Marsylii do Alexandrii, szczęśliwie mając jako jedyny ładunek 60 ton paszy dla koni. Dwudziestego trzeciego, o 195 mil od Malty jego kurs skrzyżował się z kursem słynnego U-35, dowodzonego przez jeszcze słynniejszego kapitana Lothara von Arnault de la Periere. O jego najsłynniejszym patrolu można przeczytać w Opowieści 88.
U-35
Von Arnault de la Periere nie zwykł pudłować. Ponieważ liniowcowi w każdej chwili groziło zatonięcie, 176 marynarzy i jedyny pasażer przesiadło się na szalupy, skąd zostali zabrani na pokład niszczyciela „Sheldrake”. Dwunastu członków załogi poszło na dno wraz ze statkiem.
„Sheldrake” wpływa do Valetty na Malcie
Ku zaskoczeniu obserwatorów, „Minneapolis” nie spieszył się z ostatnią podróżą na dno morza. Po kilku godzinach wziął go na hol niszczyciel „Lydiard” i slup „Nasturtium”, od których po dwóch godzinach przejęły statek holowniki „Veteran” i „Milon”. I gdy Malta była już w zasięgu wzroku, statek położył się na burtę i zatonął. Był 25 marca 1916 roku.
Na zakończenie warto chyba napisać coś więcej o U-35, najbardziej szczęśliwym okrętem całej U-bootwaffe. Od 3 listopada 1914 do 11 listopada 1918 jednostką dowodziło czterech kapitanów, ale tylko dwóch z nich zanotowało na swym koncie sukcesy. I to jakie!
Kapitan Waldemar Kophamel zatopił „tylko” 35 statków, ale kapitan Lothar von Arnault de la Periere miał na swym koncie aż 191 zatopionych jednostek! Razem zatopione przez U-35 statki miały tonaż 538.498 ton. Sam okręt przetrzymał wojnę. Poddany Brytyjczykom 26 listopada 1918 roku, został w latach 1919-1920 pocięty na złom.
MINNEHAHA
Drugi z pięknej serii liniowców wyszedł w dziewiczą podróż w lipcu 1900 roku, zaledwie w cztery miesiące po „Minneapolis”.
Prawie od samego początku statek dotknęła seria pechowych wydarzeń. Krótko po wejściu do służby w ostatniej chwili uniknął zderzenia w wąskim kanale z pasażerskim statkiem „Lord Warden”, a kiedy 18 września 1900 roku wpłynął do Nowego Jorku, staranował i zatopił na North River holownik „American”, zabijając dwóch członków jego załogi.
„Minnehaha” w Nowym Jorku
Czarna seria trwała. Dwudziestego siódmego grudnia 1904 roku na stojący na kotwicy w Gravesend (Tamiza) statek wjechał brytyjski parowiec „John Sanderson”, poważnie uszkadzając rufę liniowca. W październiku 1906 podchodząca we mgle do nowojorskiego portu „Minnaheha” staranowała statek Cunarda „Etruria”, szczęśliwie bez poważniejszych konsekwencji.
„Minnehaha” pobiera węgiel w Nowym Jorku
Zwodowany najwyraźniej pod złą gwiazdą statek nie zwalniał tempa... W styczniu 1907 roku „Minnehaha” zgubiła na Atlantyku jedną z dwóch śrub, a w kwietniu 1909 na podejściu do Nowego Jorku weszła na mieliznę kanału Gedney. Wprawdzie tego samego dnia udało się ją ściągnąć nieuszkodzoną na głęboką wodę, ale co bardziej przesądni marynarze mogli mieć już dosyć pracy na wciąż przyciągającym kłopoty statku.
Prawdziwe kłopoty miały dopiero nadejść. Osiemnastego kwietnia 1910 roku „Minnehaha” weszła na skały jednej z wysp Scilly, leżących na zachód od Kornwalii. Tym razem sprawa wyglądała bardzo poważnie.
„Minnehaha” na skałach. Z zalanych dziobowych przedziałów wypompowywana jest woda
Widząc szansę na uwolnienie statku kapitan wolał nie ryzykować zdrowia i życia pasażerów, którzy też szybko i sprawnie zostali przewiezieni na wyspę. Idealna pogoda i brak bezpośredniego zagrożenia spowodował, że dla wielu z nich ewakuacja stała się dodatkową atrakcją.
Dalszym krokiem było zmniejszenie wagi statku poprzez pozbycie się jak największej części ładunku, w tym także przewożonych 254 sztuk bydła. Wszystko to potem bezproblemowo sprzedano na aukcji.
Statek pozbywa się ładunku w asyście holowników
Wysadzane wprost do wody bydło dopływało do wyspy w asyście łodzi
Na statku pozostało tylko około dwudziestu ludzi, głównie mechaników. Przez trzy tygodnie uszczelniali oni wszystkie dostępne nieszczelności, aż wreszcie po trzech tygodniach statek zszedł ze skał.
„Minnehaha” schodzi ze skał. Wzburzona woda przy sterze pokazuje, iż maszyny pracują cała wstecz.
Statek już na głębokiej wodzie. Widoczny trym na dziób
Dwa dni później, trzynastego maja, „Minnehaha” stała już na stoczni w Southampton. Ponieważ uszkodzenia kadłuba nie okazały się tak poważne jak to się początkowo wydawało, już 27 października statek powrócił na atlantycki szlak. Badająca sprawę Izba Handlowa uznała winę kapitana Laylanda zawieszając jego patent na trzy miesiące, w ślad za czym armator zrezygnował z jego usług.
Po wybuchu wojny, w odróżnieniu od „Minneapolis” statek nie został zarekwirowany przez Ministerstwo Wojny, wciąż kursując pomiędzy Londynem a Nowym Jorkiem. Potencjalnych pasażerów w końcu jednak wystraszyły U-booty i od końca roku 1915 liniowiec zaczął wozić jedynie ładunki jak pierwszy lepszy frachtowiec. No, może nie pierwszy lepszy, ponieważ uznano, że ze swoimi 16 węzłami pływający samotnie statek nadaje się doskonale do przewozu amunicji.
Nie dało się zbyt długo ukryć tej specjalizacji i dlatego latem 1915 roku „Minnehaha” stała się w Nowym Jorku celem bombowego zamachu, przeprowadzonego przez pochodzącego z Niemiec Ericha Muentra. Powiadomiony o podłożonej bombie kapitan Claret zarządził pilne przeszukanie statku, które skończyło się wynikiem negatywnym. Negatywnym tylko pozornie, bo w końcu jednak nastąpił wybuch, który zapoczątkował pożar, szybko jednakże ugaszony przez załogę. Szczęśliwym przypadkiem pożar powstał w ładowni ze zwykłą drobnicą, a nie z materiałami wybuchowymi.
Regularnie faszerowana amunicją „Minnehaha” odbyła aż 26 samotnych rejsów z Nowego Jorku do Anglii. Aż w końcu zdecydowano o włączeniu go w skład sześciostatkowego konwoju...
Siódmego września 1917 roku „Minnehaha” została storpedowana przez U-48 o 12 mil od przylądka Fastnet, znajdującym się na południowym wybrzeżu Irlandii. Statek bardzo szybko zaczął nabierać wody kładąc się mocno na prawą burtę i wreszcie tonąc tak szybko, że zdołano zrzucić na wodę jedynie dwie tratwy, na których i wokół których znajdowali się liczni rozbitkowie. Bardzo szybko zresztą pojawiły się przy nich jednostki ratownicze, wciągając na swe pokłady 110 ludzi, w tym kapitana Clareta. Nie doliczono się 47 marynarzy.
U-48 tylko o niewiele tygodni przeżył swoją ofiarę. 24 listopada okręt wszedł na mieliznę Goodwin. Nie mogąc się uwolnić, następnego ranka załoga założyła ładunki wybuchowe. Zanim Niemcy zdążyli opuścić okręt, nadpłynął zaalarmowany przez samolot niszczyciel „Gypsy” oraz dwie mniejsze jednostki które otworzyły ogień, zabijając 19 członków załogi, w tym kapitana Karla Edelinga.
--
Post zmieniony (02-05-20 13:33)
|