Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 208
OBA STATKI SŁUŻYŁY KIEDYŚ POKOJOWI…
„Alcantara”, pasażerski statek należący do Royal Mail Steam Packet Co., został w roku 1915 przejęty przez Admiralicję i przemieniony w krążownik pomocniczy. Uzbrojono go aż w osiem dział 152 mm, dwa działka 6-funtowe (tj. strzelające pociskami o wadze 6 funtów) oraz jeden karabin maszynowy. Dowódcą okrętu został komandor T. E. Wardle. „Alcantarze” wyznaczono patrolowanie wód pomiędzy Scapa Flow, a wybrzeżami Norwegii. Mijały miesiące, aż wreszcie nadszedł luty 1916 roku.
„Alcantara” w czasach pokoju
, ,
W południe 28 lutego „Alcantara” znajdowała się około 60 mil na północ od Szetlandów, gdzie miała spotkać swego zmiennika na warcie, „Andes” – statek pasażerski, także służący obecnie w Royal Navy jako krążownik pomocniczy. I gdy marynarze już myśleli o zasłużonym wypoczynku na lądzie, przyszedł rozkaz pozostania na miejscu i wypatrywania podejrzanego statku idącego od Skagerraku.
Następnego ranka o 8:45 ujrzano po lewej burcie dym na horyzoncie. Jednocześnie nadszedł sygnał od znajdującego się nieco dalej „Andes”, że widzi statek idącego 15 węzłami na północny wschód. „Alcantara” poszła całą naprzód w kierunku „swojego” dymu, przekonana, że „Andes” zobaczył drugi statek! 9:10 zobaczono brytyjską jednostkę idącego dokładnie na północny zachód.
W 5 minut później będąc o 5,5 kilometra od statku, który wyglądał na zwykły frachtowiec, Wardle podniósł sygnał nakazujący zatrzymać się, wystrzeliwując jednocześnie dwa ślepe pociski. W odpowiedzi statek zatrzymał się i potwierdził to flagami kodu, a następnie podał swój znak rozpoznawczy: „M.G.VI”. Niczego takiego nie było w książce sygnałów „Alcantary”.
Artylerzyści zajęli swoje miejsca, kierując lufy w kierunku frachtowca. Z daleka widać było idący kursem nieznanego statku „Andes”. Gdy „Alcantara” zbliżyła się na 3,5 kilometra, z jej pokładu widać było wyraźnie wymalowane dwie norweskie flagi na burcie oraz nazwę „Rena”, port macierzysty Tönsberg. Aldisem przekazano na „Andes”: „Przechwytuję podejrzany statek. Czy widzicie nieprzyjaciela?” Bez odpowiedzi. Odpowiedzi za to udzielił norweski statek, podając, że idzie z Rio de Janeiro do Trondheim.
Oto napotkany frachtowiec, na rysunku z norweskimi flagami na burcie
,
Nie mając odpowiedzi od swego kolegi, Wardle zdecydował o wysłaniu załogi pryzowej na pokład normalnie wyglądającej i zachowującej się „Reny”, a dopiero potem pomóc „Andes” rozprawić się z wrogiem. Zredukowano szybkość do 14 węzłów i ustawiono się za rufą frachtowca. I wtedy – o 9:35 – odezwał się ”Andes”. „To jest ten podejrzany statek!”
Zamierzając dalej redukować szybkość wychylono już łódź z załogą pryzową nad wodę i wtedy właśnie opadły fałszywe burty zasłaniając norweskie flagi, za to odsłaniając działa! Kilka sekund – i pierwszy pocisk trafił w mostek niszcząc aparaturę sterową, telegraf maszynowy i telefony. Jak widać, wróg od razu celował w najważniejsze w tej chwili miejsce: mostek, na którym musiał się przecież znajdować się dowódca. Komandor Wardle ocalał, ale wielu jego ludzi zginęło lub odniosło rany. Norweski statek był w rzeczywistości niemieckim rajderem „Greif” uzbrojonym w 4 działa 150 mm, jedno kalibru 105 mm oraz dwie wyrzutnie torpedowe z zapasem 12 torped.
„Alcantara” walczy z „Greifem”
Znajdująca się w odległości 1800 metrów „Alcantara” ruszyła całą naprzód, otwierając jednocześnie ogień. Wysłano na rufę człowieka niosącego rozkaz uruchomienia rufowego steru awaryjnego, skąd też po paru minutach odzyskano kontrolę nad ruchami okrętu. W tym czasie niemieckie pociski demolowały burty i nadbudówki „Alcantary”. Wystrzelona przez wroga torpeda szczęśliwie przeszła pod rufą Brytyjczyka.
Odległość na której toczono bitwę była tak niewielka, że trudno było wręcz nie trafiać. Już pierwszy pocisk „Alcantary” eksplodował w amunicji znajdującej się przy rufowym dziale Niemca, z miejsca wyłączając je z akcji. Przy trzeciej z kolei salwie, dosłownie wszystkie pociski trafiły w cel, co potwierdzili później niemieccy jeńcy.
O 10:15 mostek niemieckiego okrętu spowijały płomienie. W tym czasie dystans między obu jednostkami zwiększył się do 5 kilometrów. Wróg zastopował nagle. Kilka minut później dojrzano opuszczane szalupy. Teraz cały nieprzyjacielski okręt spowity był obłokami czarnego dymu. Wardle polecił wstrzymać ogień.
Równie mocno postrzelana „Alcantara” zaczęła przechylać się na prawą burtę ale nagle wyprostowała się i zaczęła kłaść na lewą stronę. W tejże chwili nagły podmuch wiatru zdmuchnął dym znad śmiertelnie ranionego statku, z którego rozległ się po chwili pojedynczy strzał.
Brytyjczycy wznowili ostrzał ale na krótko. O 10:35 ich okręt przechylił się jeszcze bardziej na lewą burtę: zatonięcie krążownika było już tylko kwestią minut. „Wstrzymać ogień, alarm szalupowy, stop maszyny!” Maszyn zresztą nie trzeba było specjalnie zatrzymywać, ponieważ i tak zrobiła to gwałtownie przybierająca woda. O 11:02 „Alcantara” poszła na dno. Szczęśliwie zdążono opuścić na wodę aż 15 szalup oraz sporo tratew.
Niestety dopiero wtedy na polu boju zjawił się krążownik „Comus” i niszczyciel „Munster”. Ten ostatni zaczął podejmować z wody rozbitków, podczas gdy „Comus” popłynął w kierunku znajdującego się wtedy o 7 kilometrów wroga, dobijając go swą artylerią.
Na „Alcantarze” straciło życie 2 oficerów i 67 marynarzy. Komandor Wardle przeżył zagładę swojego okrętu, Niemców zginęło 80, dwustu dwudziestu uratowały brytyjskie okręty.
Gdybyż te okręty zjawiły się zaledwie o pół godziny wcześniej… „Andes”, Comus” i „Munster” (na zdjęciu bliźniak „Munstera”, „Meteor”.
, ,
--
Post zmieniony (11-04-20 11:58)
|