Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 204
KONFLIKT W MIĘDZYNARODOWYM TRÓJKĄCIE
Wbrew nazwie „Kow Shing” i armatorze Indo-China Steam Navigation Company, był to statek brytyjski, dowodzony przez kapitana T.R. Galsworthy. W roku 1894 Wyspiarze mieli na Dalekich Wschodzie zbyt wiele interesów, żeby nie utrzymywać tam swoich frachtowców i statków pasażerskich, a jednym z „pasażerów” był właśnie „Kow Shing”.
W tym właśnie roku rysowała się coraz wyraźniej wojna chińsko-japońska i Chińczycy zdecydowali o wzmocnieniu sił, przerzucając do kraju 1500 stacjonujących w Korei żołnierzy. Rząd zdecydował o wzięciu w czarter właśnie „Kow Shing”, na którym obok Chińczyków znalazł się także pracujący dla nich niemiecki oficer artylerii, kapitan von Hanneken.
9 lipca obładowany żołnierzami i ich sprzętem statek znajdował się w cieśninie Asan, eskortowany przez slup „Tsao-Kiang”. I wtedy właśnie zespół został spostrzeżony z pokładu japońskiego krążownika „Naniwa”. Jego kapitan miał kiedyś zyskać nieśmiertelną sławę, zwyciężając pod Cuszimą rosyjską flotę. Tak jest, „Naniwą” dowodził sam Heihachiro Togo!
Krótko przed przypadkowym wykryciem statku z jego lichą eskortą, „Naniwa” z dwoma krążownikami napotkała na swej drodze chiński krążownik „Chi-Yen” wraz z kanonierką „Kuang-I”. Nie przejmując się taką drobnostką jak niewypowiedziana jeszcze przecież wojna, Japończycy gwałtownym ogniem ostrzelali oba okręty, ciężko je uszkadzając. Nie udało się im jednak doprowadzić akcji do końca, ponieważ Chińczycy znaleźli drogę ucieczki wśród oparów mgły. Japońskie krążowniki rozdzieliły się aby zwiększyć szanse na odnalezienie postrzelanych okrętów, i właśnie wtedy „Naniwa” natknęła się na „Kow Shing”.
Gdy na chińskim slupie dostrzeżono wrogi krążownik, jego dowódca nakazał natychmiastowy zwrot i ucieczkę. Trudno go nawet za to potępiać: uzbrojony w dwa działa 260 mm i sześć 150 mm Japończyk posłałby go na dno pierwszą celną salwą.
Widząc brytyjską banderę, Togo wolał bardzo dokładnie przyjrzeć się sytuacji. Przede wszystkim rozkazał zastopować statek. Gdy po paru minutach z pasażera padło pytanie, czy mogą wreszcie kontynuować podróż, kapitan wysłał sygnał „Stać, albo poniesiecie konsekwencje”, po czym wysłał ku statkowi szalupę z dwoma oficerami. Ci dokładnie sprawdzili dokumenty „Kow Shing”. Kapitan Galsworthy zwrócił im uwagę na brytyjską rejestrację, dokumenty wystawione przez brytyjskiego konsula i – jako osoba neutralna - zgłosił żądanie pozwolenia na zawrócenie do portu z którego niedawno wyszedł.
Japońscy oficerowie zwrócili się teraz z pytaniem, czy zgadza się popłynąć za „Naniwą”, na co Galsworthy odpowiedział cierpko, że zrobi to pod przymusem i że składa wobec takiego żądania stanowczy protest. Z taką odpowiedzią oficerowie wrócili na pokład krążownika. Rzecz jasna, decyzji Galsworthy’ego nie zaakceptowali chińscy generałowie. Kapitana i jego oficerów otoczyli żołnierze z bagnetami na karabinach. Teraz już musieli wykonywać chińskie rozkazy. Na ponaglające sygnały krążownika Galsowrthy odpowiedział „Przyślijcie łódź, musimy porozmawiać”. Togo rozkazał ponownie wysłać szalupę.
Japońscy oficerowie nie usłyszeli niczego nowego na pokładzie pasażera. Kapitan ponownie oznajmił im że to jest brytyjski statek i że nie dostał pozwolenia od znajdujących się na pokładzie chińskich żołnierzy do pójścia za „Naniwą”. Podkreślił raz jeszcze przynależność państwową statku i że wyszedł z żołnierzami z portu zanim ktokolwiek zadeklarował stan wojny, a tym samym domaga się prawa powrotu do koreańskiego portu Taku. Oficerowie wrócili z niczym.
Mijały kolejne godziny, a Heihachiro Togo bił się z myślami. Z jednej strony nie chciał pozwolić ujśc chińskim żolnierzom, ale z drugiej strony ta brytyjska flaga na cywilnym statku… niech to piorun strzeli! W końcu zdecydował się i zasygnalizował „Poddajcie natychmiast statek”, na co dostał odpowiedź „Nie mamy pozwolenia: wysyłamy łódź.” Japończycy mieli jednak już dość takiej ciuciubabki. Dali sygnał „Łódź nie może przyjść”, po czym podnieśli bojową banderę i wystrzelili w kierunku „Kow Shing” torpedę.
Torpeda trafiła w ładownię z węglem, niszcząc jednocześnie statkowe kotły. W ślad za torpedą poszły dwie salwy burtowe, aż wreszcie odezwały się karabiny maszynowe strzelające zarówno do tych którzy znajdowali się jeszcze na tonącym statki, jak i do starających się utrzymać na powierzchni morza. To była zwykła rzeź.
Z brytyjskiej załogi ocalał tylko kapitan Galsworthy, starszy oficer i bosman. Cała trójka została podjęta z wody przez Japończyków. Ocalał także kapitan Hanneken i zaledwie 41 Chińczyków.
Cała sprawa skończyła się jedynie wysłaniem przez Brytyjczyków gniewnej noty do wiceadmirała Ito, protestującej… ple ple ple… co oczywiście ani Ito ani nikogo innego po stronie japońskiej nie poruszyło. Podobny los spotkał protest wysłany kilka dni później przez brytyjski Foreign Office do japońskiego rządu. Wysłano, odfajkowano sprawę, po czym oficjalnie zamknięto teczkę z napisem „KOW SHING CASE”…
„Naniwa”
,
„Naniwa” topi „Kow Shing” na rycinie z epoki i na japońskim kulfonowatym propagandowym rysunku
,
--
Post zmieniony (11-04-20 11:52)
|