KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok ze standardowym stronicowaniem  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 6Strony:  1  2  3  4  5  ->  => 
14-08-14 13:40  KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Trzecia edycja KARTONOWYCH DINOZAURÓW. Pierwsza edycja jest TUTAJ. Druga jest TUTAJ. Czwarta jest TUTAJ

Klub KARTONOWE DINOZAURY został powołany do życia z dniem 8 kwietnia 2013 roku.

MOTTO: Stary Człowiek a może ...

LOGO:

Plakietka ......

Pełnoprawni PREZESI:

Nick ........................ Rok ur. .... Miejscowość

jowisz32 ................. 1943 ....... Niepołomice
OSTOJA ................... 1946 ....... Mielec
Aviator .................... 1948 ....... Magnuszew
ZbiG ........................ 1948 ....... Gdańsk
Stach48 .................. 1948 ....... Gliwice
Ryszard .................. 1950 ....... Sopot
Akra ........................ 1951 ....... Szczecin
Krakus .................... 1953 ....... Kraków
Andrzej ................... 1955 ...... Gdańsk
Rajkub .................... 1956 ....... Wrocław
szad ....................... 1956 ....... Kraków
Edekyogi ................ 1956 ....... Warszawa
Winek ..................... 1956 ....... Gdynia
marek1 ................... 1957 ....... Bełchatów
Jańcio ..................... 1958 ....... Gliwice
Mariusz Kita ........... 1958 ....... Kamienica Polska
THEO ...................... 1959 ....... Szczecin
Koszałek ................ 1959 ....... Złotoryja
gienek .................... 1959 ....... Rzeszów
Jac ......................... 1960 ....... Wrocław

Wstępnie ustala się minimalny wiek przystąpienia do Klubu: 55 lat

VICE PREZESI czyli członkostwo pomostowe:

stanisław.z ............ 1961 ....... Biłgoraj
Lelum Polelum ........1961 ....... Bielsko Biała
Jorzik ..................... 1961 ....... Poznań
witya ..................... 1961 ....... Łódź
MARIUSZ ............... 1962 ....... Piotrków Trybunalski
stary ..................... 1962 ....... Opole
barti ...................... 1962 ....... Inowrocław
Alski ...................... 1963 ....... Kwidzyn
FloggerB ............... 1963 ....... Brzeźnica
Sławek ................. 1963 ........ Lębork
Borowy ................. 1964 ....... Wągrowiec

Członkostwo pomostowe przysługuje po osiągnięciu wieku 50 lat.

Warunkiem wpisania się do klubu jest czynne uczestniczenie w klejeniu modeli kartonowych na forum Konradus.

Chętnych do wpisywania się do Klubu proszę o informację na moją skrzynkę. :-)

Post zmieniony (01-10-18 09:07)

 
14-08-14 21:46  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Windus 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 1
Galerie - 5


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2


 - 1

OSTOJA dopiero teraz zobaczyłem Twoje wpisy w części drugiej.
Daj znać jak będziesz na Mazurach. W Giżycku się uczyłem, do Węgorzewa jeździłem na koncerty, Mikołajek chyba nie trzeba opisywać. Urodziłem się w Kętrzynie i mieszkałem dość blisko śluz które pokazałeś na jednym ze zdjęć. Byliśmy w tych samych miejscach :)



--
Skończone:
Bell AH-1F "Cobra", PZL W3-W "Sokół", Pantera, Sopwith F.1 Camel, Hawker Hurricane Mk.IIB, Messerschmitt Me 109 F-4, F-104G Starfighter, Mirage F1CT
W toku:
IJN Oyodo

 
15-08-14 08:43  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Windus, witam krajana. Ja do roku 1971 mieszkałem w Iławie i Ostródzie. W Ostródzie zdawałem maturę w 1963 roku. Tak więc Mazury mam "we krwi" :-)

--

Post zmieniony (15-08-14 08:44)

 
17-08-14 13:35  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Windus 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 1
Galerie - 5


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2


 - 1

Tak ZbigGu to jest śluza na Kanale Mazurskim w Miejscowości Leśniewo na trasie Kętrzyn-Węgorzewo?
A byliście w Gierłoży?

--
Skończone:
Bell AH-1F "Cobra", PZL W3-W "Sokół", Pantera, Sopwith F.1 Camel, Hawker Hurricane Mk.IIB, Messerschmitt Me 109 F-4, F-104G Starfighter, Mirage F1CT
W toku:
IJN Oyodo

 
17-08-14 14:11  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Ja byłem, nawet podparłem patyczkiem tą betonową ścianę by się nie przewróciła. :-)

Post zmieniony (04-10-18 12:59)

 
17-08-14 20:40  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Krakus 

Na Forum:
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Jarek. A która to ta Twoja żerdż ?

 
18-08-14 15:26  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

To nie żerdź Andrzej, jeno patyczek a który, to ja już nie pamiętam.

Bunkry w Mamerkach też obszedłem, nawet wlazłem na jeden. To nie są bunkry obronne. To miała być baza naprawcza bałtckich łodzi podwodnych, które do remontu przypływałyby Kanałem Mazurskim połączony z Bałtykiem chyba przez Pregołę. W bunkrach są jeszcze betonowe postumenty pod maszyny: tokarki, frezarki itp. Mamry są jeziorem dość głębokim i na nim miały być prowadzone testy wyremontowanych łodzi. Dopiero w okolicznych lasach są rozmieszone bunkry obronne, które strzegły bazy. Na kilka z nich natknąłem się podczas zbierania grzybów.

--
STEP BY STEP
Pośpiech jest wskazany tylko przy jedzeniu ze wspólnej miski.

 
18-08-14 15:44  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

A nie była to Kwatera Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) "Mauerwald" ?

 
18-08-14 19:58  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Wyszperane:

"Niektórzy snują przypuszczenia, jakoby Kanał Mazurski miał służyc jako droga wodna dla okrętów podwodnych typu U-Boot, a na Mazurach planowano budowę bazy remontowej tych jednostek. Tym przypuszczeniom przeczą jednak wymiary śluz 45 x 7,5m i głębokość ok. 2m."

i kolejne informacje:

"Pod koniec II Wojny Światowej, Albert Speer, minister przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy ogłosił wprowadzenie szeregu nowoczesnych, przełomowych technologii militarnych. Hitlerowscy naukowcy pracowali nad osiągnięciami techniki, które miały przeważyć szalę zwycięstwa. W stoczni w Elblągu powstawały egzemplarze niewielkich dwuosobowych okrętów podwodnych typu „Seehund”(Foka) o długości 11,9 m. Te miniaturowe okręty miały zadanie transportować podwodne wyrzutnie pocisków A-4. Aby uchronić okręty przed bombardowaniami, przewieziono je Kanałem Oberlandzkim (Ostródzko-Elbląskim) do Ostródy. Taką relację zapisał w swoim pamiętniku oficer Kriegsmarine Johan Scherz.

Okręty z Elbląga

Stocznia Ferdynanda Schichau’a w Elblągu znana była z produkcji statków i okrętów. Już w 1852 roku stocznia otrzymała pierwsze zamówienie dla marynarki wojennej, które dotyczyło części maszyn i wyposażenia dla korwety "Danzig" (Gdańsk). Pierwsze zamówienie na cały okręt wojenny wpłynęło w 1877 r. Stocznia Schichau’a miała swoje duże zakłady także w Gdańsku i Piławie. Już w 1891 r. położono stępkę pod pierwszy statek - krążownik "Gefion". Okręt został zwodowany 31 maja 1893 r. w obecności cesarza Wilhelma II. Po śmierci Ferdynanda Schichau, firmą zarządzał jego zięć Carl Heinz Ziese. Po dojściu Hitlera do władzy stocznia realizowała program zbrojeniowy. Powstawały tu niszczyciele oraz okręty podwodne U-booty.
Do 1944 roku zwodowano w stoczni także 67 nowoczesnych, miniaturowych okrętów podwodnych „Seehund”. Załoga tych kieszonkowych U-bootów liczyła tylko 2 osoby. Uzbrojenie stanowiły dwie torpedy 533. Dzięki swoim małym rozmiarom (11,9 m długości i tylko 1,7 m wysokości) okręty mieściły się w komorach śluzowych Kanału Ostródzko-Elbląskiego. Dla przypomnienia: śluza Miłomłyn ma 33,88 m długości i 3,60 szerokości a śluza Zielona rozmiary 34,19 m x 3,55 m. W 1944 roku w obliczu alianckich bombardowań obiektów stoczniowych zapadła decyzja o ukryciu kilku okrętów z daleka od wybrzeży morskich. Elbląg oraz jego port wielokrotnie był bombardowany. Wybór padł na Osterode Ostpreussen, małe pruskie miasteczko odległe od Elbląga o kilkadziesiąt kilometrów. Taka decyzja miała wyprowadzić w pole wrogów III Rzeszy. Kto bowiem spodziewałby się okrętów podwodnych na mazurskich jeziorach? Dzięki urządzeniom hydrotechnicznym Kanału, takim jak pochylnie i śluzy, ukrycie okrętów w głąb lądu, było jednak możliwe. Cała operacja owiana była tajemnicą. Cztery małe okręty podwodne „Seehund” pod osłoną nocy wpłynęły do niewielkiej stoczni w Ostródzie, znajdującej się niedaleko śluzy Ostróda (dziś cumują tam statki Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej).
Był jeszcze jeden powód ukrycia tych okrętów. W tajnych pracowniach przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy powstawały podwodne wyrzutnie typu A-4. Pierwsze próby wystrzelenia rakiet woda-ziemia zakończyły się sukcesem. Okręty „Seehund” potrzebne były do transportu tych wyrzutni i ataku na Londyn a nawet Nowy Jork! To był szaleńczy plan Hitlera.
Okręty przez kilka tygodni cumowały w Ostródzie. Załogi okrętów wyróżniały się umundurowaniem wśród innych formacji wojska. Marynarze brali nawet udział w lokalnych rozgrywkach piłkarskich. Po pewnym czasie dowództwo Kriegsmarine wydało rozkaz o ich powrocie do Elbląga. Rozkaz spowodowany był prawdopodobnie możliwością użycia wyrzutni A-4. Powodem mogła być także zbliżająca się zima oraz nadchodząca dużymi krokami Armia Czerwona. Jesienią 1944 roku miniaturowe okręty podwodne ruszyły w kierunku Elbląga, oczywiście tą samą drogą – Kanałem Oberlandzkim. Na akwenie jeziora Drwęckiego, około 200 metrów od wejścia do Kanału, zostały wytropione przez radziecki samolot. Jeden z okrętów został trafiony i poważnie uszkodzony. Nie dopłynął do kanału. Zatonął. Załoga zdołała się ewakuować. Pozostałe okręty dotarły do Elbląga. Z opresji uratował się wówczas Johan Scherz, który po wojnie opisał wszystko w swoich pamiętnikach. Scherz zmarł w 1986 roku. Pamiętniki odnalazła niedawno na strychu domu w Niemczech, wnuczka Scherz’a.

Porwane sieci i eksploratorzy

Po wojnie rybacy Państwowego Gospodarstwa Rybackiego, często narzekali na „coś”, co niszczyło ich sieci przy połowach na jeziorze Drwęckim. Sądzili, że jest to wrak jakiejś łódki albo zatopione dębowe bale. Jezioro Drwęckie, w niektórych miejscach jest głębokie na 22 metry. Bez specjalistycznego sprzętu ciężko sprawdzić, co jest pod wodą. Teren tego łowiska był, więc po prostu omijany.
Dziś grupa eksploratorów z Warszawy chce wydobyć mały niemiecki okręt „Seehund” typu XXVIIB. Na świecie zachowało się tylko kilka jego egzemplarzy. Jeden z nich stoi w New Jersey Naval Muzeum w USA."

Ciekawe,,,

 
18-08-14 20:58  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Czyli wynika z tego, że słyszałem, że gdzieś dzwonią, tylko nie bardzo wiedziałem gdzie i o czym. ;-)))

--
STEP BY STEP
Pośpiech jest wskazany tylko przy jedzeniu ze wspólnej miski.

 
18-08-14 22:02  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Windus 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 1
Galerie - 5


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2


 - 1

Ryszard bardzo ciekawe. Jak będę w domu zrobię kilka zdjęć "historii".

--
Skończone:
Bell AH-1F "Cobra", PZL W3-W "Sokół", Pantera, Sopwith F.1 Camel, Hawker Hurricane Mk.IIB, Messerschmitt Me 109 F-4, F-104G Starfighter, Mirage F1CT
W toku:
IJN Oyodo

 
21-08-14 18:14  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Benny Goodman

- No, dobra chłopaki, koniec palenia , robimy klar - odezwał się Bosiu.
Na rufie zostaliśmy sami, ja i Doktór a łagodne, podmuchy ciepłego wiatru owiewały nasze twarze gdy patrzyliśmy na oddalający się brzeg.
Głęboki błękit bezchmurnego nieba zaczynał z wolna nabierać wpierw żółtego, potem pomarańczowego odcienia okraszonego złotymi pasmami zachodzącego słońca. Korony palm widniejące w oddali brązowiały, ciemniały do głębokiej czerni i ostro rysowały się na tle ciągle rozświetlonego nieba. Jeszcze chwila… i złota kula słońca zniknęła za horyzontem a na granatowym już nieboskłonie zapaliły się gwiazdy.
Diego Suarez, Madagaskar…
Wreszcie spokój. Przed nami długi „przelot” i bezkres Oceanu Indyjskiego. Kurs na Surabaję.
Ogieniek zapalniczki na moment oświetlił nasze twarze.
- Rzuciłbyś wreszcie to palenie.
Spojrzałem na doktora i uśmiechnąłem się.
- Dobra, dobra, daj spokój, zapraszam na drinka.
Doktora poznałem podczas postoju na stoczni. Przechodziliśmy remont klasowy i kląłem na czym świat stoi, że muszę codziennie tłuc się pociągiem, potem autobusem do tej cholernej stoczni a tu lato w pełni. Plaża, Monciak , dziewczyny a ja… ja nie dostałem urlopu.
Po rejsie byłem w firmie i usłyszałem – lato, brak ludzi, popłynie pan w jeszcze jeden rejs, ale wpierw pójdziecie na dwa tygodnie do Gdańska, na stocznię.
Gdy jak co dzień siedziałem w biurze a było już po obiedzie i spojrzałem na zegarek - jeszcze trzy godziny i koniec, gdy usłyszałem:
- Witam pana, chyba dobrze trafiłem ? Przyjechałem właśnie z Warszawy. Będę lekarzem okrętowym w rejsie.
Wysoki, szczupły, na końcu nosa błyszczały zsunięte „lenonki”. Stał w drzwiach a w wyciągniętej ręce trzymał plik papierów i książeczkę żeglarską.
- Dzień dobry. Z Warszawy ? A gdzie to jest ? - spytałem lekko się uśmiechając.
- Hmm, żarty się pana trzymają !
- OK, proszę niech pan wejdzie.
Naprzeciw mojego biura i kabiny znajdowało się jego królestwo – szpitalik statkowy. I tak zostaliśmy sąsiadami.
Gdy rano zjawiałem się na statku, drzwi do szpitalika były otwarte a nasz Doktór (tak nazywaliśmy lekarzy okrętowych) już „walczył”. Porządkował medykamenty, wyposażenie, sprawdzał dostawy coś tam pisał i na nic nie miał czasu.
Ze stoczni, na pusto mieliśmy płynąc pod załadunek do Hamburga. Załoga skompletowana, dostawy załatwione, nie miałem nic do roboty lecz codziennie musiałem być na burcie.
Siedziałem czytając gazetę, gdy zajrzał Doktór.
- Nie ma pan może korka od szampana, spytał.
- Co… czego, korka od szampana ?
- Od szampana, od wina, potrzebny mi jest korek.
- Nie, nie mam, może kapsel od piwa by się znalazł ale korka nie mam. A po co panu korek ?
- Proszę niech pan zajdzie, coś panu pokażę.
Na marmurowym blacie stoliczka ujrzałem wycięte z tektury koło. Podzielone było jak tort na trójkąty. U góry widniały napisy - „Szpital”, „Kpt”, „Kuchnia”, „Ochmistrz”, „Messa”, „Pokład”, „Mostek”. Obok leżała pomalowana na czerwono duża wskazówka.
- A co to za wynalazek ?
- Aaaa, kolega ze szpitala, który już pływał, poradził mi bym zrobił taką tarczę. Korek potrzebuję by zamocować wskazówkę.
Tarcza miała być umieszczona na drzwiach kabiny i informować gdzie można szukać doktora.
- Co jeszcze kolega panu doradził, spytałem.
- Aaaa, mówił też, że każdy kapitan zaprasza lekarza na koniak.
- Dobre, nie ma co, tylko jest jedno ale… nasz „Stary” to w stu procentach abstynent ! Okazji jednak będzie miał pan aż za dużo, tylko nie wiem czy znajdzie się koniak. W bundzie mamy brandy Marciniaka (Martineau) i Śmierć Marynarza. Ten ostatni, o paskudnym smaku i zapachu zwał się „Chevallier de la Tour”. Gwiazdek miał bez liku i karton z nim „leżakował” już rejs.
Rozmowę przerwał nam Jasiu „Majster” z nowym motorkiem. Stali w drzwiach, ubrani w kombinezony a z dużej torby wystawały narzędzia.
- Doktór, jest robota, awaria. Musimy narobić trochę bałaganu . Rury coś nie drożne – powiedział i puścił do mnie „oko” (chyba gdzieś po roku, na innym statku spotkałem ponownie Jasia. Zgadaliśmy się o starych czasach i wtedy dowiedziałem się, że nie było żadnej awarii w szpitaliku. Robili wrzutę szmuglu w rury, by ten sam numer powtórzyć już w porcie, po odprawie celnej).
- Panowie, panowie tylko nie…
- Będzie czysto, czysto będzie, „Majster” wyszczerzył zęby w uśmiechu…
- Zapraszam więc na kawę, zwrócił się do mnie Doktór.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w jego kabinie to sterta nut i… klarnet. Obok, na biurku w srebrnej ramce, ze zdjęcia patrzyła na mnie smutnym wzrokiem piękna kobieta o bizantyjskich oczach.
Doktór wyciągnął do mnie rękę.
- Mówmy sobie po imieniu. Leszek jestem !
Uścisnąłem wąską dłoń o długich palcach. Lekarz był dobre dwadzieścia lat starszy ode mnie.
Był chirurgiem „miekkim” i zastępcą ordynatora w jednym z warszawskich szpitali a na rejs prócz urlopu załatwił sobie dodatkowo parę miesięcy bezpłatnego.
- Klarnet, gra pan… grasz ? - spytałem.
- Trochę, próbuję.
Później już, po dwóch, trzech miesiącach żeglugi, dowiedziałem się, że ukończył także szkołę muzyczną. Grał i to jak grał !
Całym światem był dla niego jazz i swing. Jak z rękawa sypał nazwiskami światowej sławy solistów, trębaczy, pianistów, saksofonistów znał ich utwory, wydane płyty, sale koncertowe gdzie występowali. Znał chyba wszystkie utwory Benny Goodmana i dlatego też zaczęto go nazywać Doktór Benny. Miał marzenie by odwiedzić Nowy Orlean i zagrać z tamtejszymi muzykami w którymś z klubów na Bourbon Street.
Często po kolacji, gdy messa pustoszała słychać było:
- Dawaj, dawaj Doktór, leć po fujarkę i zagraj !
W ciepłe wieczory, na przelotach często muzykował. Lubiłem słuchać gdy grał a gdy skończył i siedzieliśmy na leżakach a lód topniał w szklankach, słuchać także jego opowieści.
Spędził dwa lata w Etiopii w szpitalu rządowym i miał okazję poznać osobiście Zwycięskiego Lwa Plemienia Judy, Wybrańca Bożego, Króla Królów – cesarza Haile Selassiego I.
Przed wizytą, oficjalny wysłannik dworu zapoznał dyrekcję szpitala z ceremoniałem i etykietą. Cesarza można było przywitać w stroju narodowym lub w garniturze pod białym strojem szpitalnym. W pierwszej chwili - jak wspominał , pomyślał o polskim stroju narodowym a każdemu chyba kojarzy się on z krakowskim. Ale skąd znaleźć w Abisynii krakuskę z pawim piórem ?
Cesarz w piaskowym mundurze obwieszonym medalami i wstęgami przywitał się z wybranym personelem podając każdemu do uściśnięcia rękę z wysuniętym palcem wskazującym. Prezentacji dokonał włoski dyrektor szpitala.
Cały orszak szybkim krokiem przemierzył sale, cesarz na nikogo nawet nie spojrzał a jeden z dworzan kładł na skraju każdego łóżka złotą monetę.
Leszek Etiopię zwiedził prawie całą, poznał jej zabytki, ludzi i mógł o tym opowiadać godzinami. Wielokrotnie bywał też we Włoszech i znał doskonale historię Rzymian.
Mijały dni, tygodnie aż rejs dobiegł końca. Gdynia przywitała nas styczniowym śniegiem i chłodem. Było szaro i ponuro. Po rozświetlonych tropikalnym słońcem krajobrazach zostały tylko wspomnienia. Musiałem zejść na urlop zimą co nie nastrajało mnie optymistycznie.
Gdy żegnaliśmy się Leszek wspomniał:
- Będziesz w Warszawie to wpadnij. Pogadamy.
Przez dobrych kilka lat nie byłem w Warszawie a potem dowiedziałem się, że już nie ma Go wśród nas.
Teraz, gdy słyszę gdzieś swing, staje mi przed oczami jego chuda sylwetka, lekko pochylona głowa i tak sobie myślę – czy wzorem nowoorleańskich jazz funerals w ostatniej drodze towarzyszyła mu ta muzyka, którą tak ukochał.

 
22-08-14 14:41  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Podobno najlepsze są firmy Husqvarna ! ;-))

 
31-08-14 19:46  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Na żyletki…

- „Kagda, wa wremia wtaroj mirawoj wajny ja…ja był lejtenant…lejtenant pa żeleznych daragach na Karelskom Frontie… da ja was… ja was…”
Wszyscy mieliśmy już dość jego wrzasków i bełkotu. Nikt nie mógł jednak na to poradzić. Był naszym „Wodzem” w tym rejsie. Master Mariner swojsko zwany „kapeteżetwu” dawał ostro, a zaczął skoro tylko pozostał za nami ostatni port w Europie. Całą biurokracja spadła na Tomka. Robił drugi rejs za chiefa i nieraz słyszałem jak przeklinał ślęcząc nad papierami w swojej kabinie. Pewnego razu, przed Karaibami, gdy gadał sam do siebie, zajrzałem do niego, a kabiny mieliśmy na tym samym korytarzu, i spytałem:
- Co jest Tomuś ?
- K… cały statek na mojej głowie I
- Eeee, dasz sobie radę, ale słuchaj - skąd tego Lejtnanta wytrzasnęli ?
- Co, ty Rychu, nie wiesz?
- No, nie wiem, nie wiem !
- Brat jego jest członkiem KC, a po rejsie jak łazi po biurach to wszyscy robią w pory!
- A Karelski Front ?
- Jedna cholera go wie, pewnie szedł szlakiem od Lenino do Berlina i z powrotem .
I tak w „miłej” atmosferze mijały kolejne dni. W bundzie wszelakiej „wody ognistej” było pod dostatkiem, by nie wspomnieć o „chmielu”, którego na rejs wzięliśmy ponad 200 „telewizorow” 24 calowych.
I gdyby tak się zdarzyło, że morza i oceany by wyparowały to na dnie długie sznury pustych butelek wyznaczałyby trasy naszych rejsów. „Nasi, nasi tu byli…”
Któregoś dnia, przy śniadaniu Chief Maszyniasty oznajmił;
- Panowie zaraz stajemy. Układ będziemy ciągnąć.
I stoimy w dryfie. Cisza, spokój, ocean jak lustro. Wszystko lśni w promieniach białego słońca. Stadko delfinów wiernie towarzyszące nam od pewnego czasu w odkosach rozcinanej dziobem wody zniknęło gdzieś w głębinach. Nagle, nie wiadomo skąd, przy burcie, błyskając złotem, pojawiły się dorady - złociste koryfeny. Było ich kilkanaście a niektóre całkiem spore. Jak szalone, tnąc wodę pędziły tuż, tuż pod samą powierzchnią,
Wszystkich ogarnął wędkarski amok.
„Lejtnant” , tym razem o dziwo normalny, zjawił się na rufie taskając dwa wędziska. Wędki, jak wędki, ale jego nakrycie głowy było wielce interesujące. Słomkowy kapelusz pomalowany był białą farbą a upiększały go duże czerwone plamy. Całości dopełniała zawiązana pod brodą szeroka, zielona wstążka.
Od czasu do czasu pojawiał się któryś z maszyniastych, czarny, spocony ze szwajstuchem na karku by łapczywie zaciągnąć się papierosem.
- No jak tam ? - spytał jednego z nich Lejtnant.
- Będziemy stali do rana, jak dobrze pójdzie, Chief wszystko Panu powie co i jak.
Wyrzuciłem za burtę długą linkę z rzutki ze zwykłym hakiem prowiantowym i ochłapem mięsiwa. Za spławik robiła obłamana deska . Od czasu do czasu sprawdzałem czy nie wzięło.
„Maszyniaści” dawali na full z robotą. Wacek -załogowy donosił na dół picie i posiłki. Na naszym starym „dziesięciaku” mieliśmy Fiata podwójnego działania, a on jak się słyszało , dawał nieźle „popalić”.
Dobrze już po kolacji, gdy pomogłem „Jarzynce” wyszorować kuchnię, i poszliśmy wyrzucić do „Archiwum Neptuna” resztki kuchenne, tak dla świętego spokoju szarpnąłem za linkę. Poczułem opór.
- Jest, jest, ciągnij Rychu, ciągnij!
Dorada. Spłaszczony długi korpus z nastroszonym grzebieniem płetwy konwulsyjnie rzucał się na deku. Boki lśniły szmaragdowym złotem. Po kilku minutach znieruchomiała a duże, czarne oko zmatowiało. Zrobiło mi się jej żal, taka piękna, taka duża i wrzuciłbym ją z chęcią do wody, ale niestety było już za późno.
Nad ranem dało się słychać głębokie sapnięcie, kilkakrotne bach, bach, bach, chmura czarnego dymu wzleciała w przestworza i ruszyliśmy.
Na spardeku przy postawionym przez Chiefa „Wędrowniczku” i „telewizorze” świętowali swój układ „maszyniaści”.
Z naszym sercem było jednak coś nie tak. Na zmniejszonych obrotach doczłapaliśmy się do Panamy.
A potem… prawie trzy tygodnie wlekliśmy się do jakiejś zapadłej dziury na Borneo i przez wszystkie te dni Lejtnanta nie było widać.
Po wyładunku Tomek zdradził, że załadunek w Malezji jest skanselowany i mamy jechać do Wietnamu. No dobra, to płyniemy, dawno tam nie byłem i ciekaw jestem co tam w knajpie u Antoinea słychać, ach te żabie udka… - pomyślałem.
I stoimy w Ha Long Bay w skałkach na „żelazku”. Minął miesiąc i nic się nie dzieje. Od czasu do czasu dowożą nam miejscowe zielsko, cała „telewizja” to już czas przeszły dokonany – dobrze, że można z łódkarzami zahandlować , flanelkę za „Luamojkę”. Fakt, ryżówa okrutna, ale na bezrybiu… i tak czas sobie wolno płynął.
I… i nagle Lejtnant ogłosił zebranie załogowe. Idziemy na żyletki do Hong Kongu !
Na żyletki ? Cholera jasna, tyle czasu byliśmy razem, na nim a teraz na żyletki ?!
Gdy byliśmy już na miejscu tłum małych żółtych ludzi oblepił nasz okręt. Przed zejściem na łódki, które miały nas dowieść na ląd, odbyła się jeszcze uroczystość opuszczenia bandery. Nie było przemówień, Ljetnant zasalutował (dobrze, że nie otwartą dłonią), cisza była wielka i każdy uciekał wzrokiem gdzieś na bok. Tomek zwinął banderę i to był już koniec.
Koniec naszego statku, teraz nie inaczej określanego jak tylko „nasz kochany stary dziesięciak”.

 
31-08-14 21:03  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
ceva 



Na Forum:
Relacje w toku - 7
Relacje z galerią - 4
Galerie - 20


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 28


 - 4

Czy szanowne Dinozaury pamiętają?


--
Sterczące kolce Pondijusa, ostre grzebienie Daktyloskopei, Trygla i latający Wieprzoryb
są niczym wobec Bestii która nas gnębi...

Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę.

GUZZISTI & LANCISTI


 
31-08-14 22:43  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
ceva 



Na Forum:
Relacje w toku - 7
Relacje z galerią - 4
Galerie - 20


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 28


 - 4

Coś musisz mieć poblokowane w "końputrze", u mnie wszystko działa.

--
Sterczące kolce Pondijusa, ostre grzebienie Daktyloskopei, Trygla i latający Wieprzoryb
są niczym wobec Bestii która nas gnębi...

Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę.

GUZZISTI & LANCISTI


 
31-08-14 22:48  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Za.... się nie otwiera a nic nie mam poblokowanego.

 
31-08-14 23:37  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
ceva 



Na Forum:
Relacje w toku - 7
Relacje z galerią - 4
Galerie - 20


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 28


 - 4

A teraz?


--
Sterczące kolce Pondijusa, ostre grzebienie Daktyloskopei, Trygla i latający Wieprzoryb
są niczym wobec Bestii która nas gnębi...

Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę.

GUZZISTI & LANCISTI


 
01-09-14 07:31  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Krakus 

Na Forum:
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

No pewno, że pamiętamy. Pamietam nawet PSS ,, Społem ,, Ten ostatni to jeszcze istnieje w Krakowie. Napis taki spotkałem na istniejącym jeszcze barze mlecznym w Nowej Hucie przy Placu Centralnym a było to wiosną.

 
01-09-14 08:47  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Krakus 

Na Forum:
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

I faktycznie pachniało winem, a nie to co teraz.

 
01-09-14 15:38  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

WPHW, PSS "Społem", Centrala Przemysłu Ludowego - "Cepelia".
A inne wielce ciekawe skróty z tamtych lat ? Ot, taki np.
D.U.P.A - Dyplomowany Urzędnik Prawa i Administracji. Tytuł absolwenta UG Wydziału Prawa i Administracji z lat 70-tych.
W.P.U.P. - Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Usług Pralniczych czyli "upiór wPupie".

 
01-09-14 16:56  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jasne, że było ich więcej. Ale Gallux, Delikatesy, Jubiler etc to nie skróty !

 
01-09-14 17:11  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Tak jak Pewex?

--
STEP BY STEP
Pośpiech jest wskazany tylko przy jedzeniu ze wspólnej miski.

 
01-09-14 17:30  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Chyba, że Galeria Luxusowa to Gallux. Pewex - Przeds. Exportu Wewnętrznego ?

 
01-09-14 17:40  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Krakus 

Na Forum:
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

ARPIS - Artykuły piśmienne i sportowe.
Tam kupowałem synowi składaka na komunie.

 
01-09-14 22:36  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Winek 



Na Forum:
Relacje z galerią - 8
Galerie - 16


 - 10

Był i jeszcze jest EMPIK.
Tylko wtedy był to Klub eMPiK (Klub Międzynarodowej Prasy i Książki) gdzie można było kupić prasę z całego świata a nawet poczytać w czytelni. Gazety były upięte grzbietem do listew, które wisiały na specjalnych wieszakach.
Przynamniej tak było w EMPIK'u na Placu Centralnym w Nowej Hucie.
Teraz z tamtego EMPIK'u została tylko nazwa i kilka regalików z prasą. Reszta to różności. Kącika czytelniczego nigdzie nie spotkałem.

--
Pozdrowienia dla wszystkich

Winek (WiesławK)

 
02-09-14 09:47  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Kolniak 

 - 3

Możecie nie wierzyć, ale Pewex nadal istnieje. Został wykupiony przez Concorde Investi...(cośtam)ment i w każdej chwili może powrócić na rynek. Tymczasem Pekao, te od bonów wydawanych jako reszta w Pewexach, powoli zanika.

No a ile czasu szanowni rozmówcy poświęcali na wizyty w ZURTcie?

--
Dworujesz z forum? Fora ze dwora!

 
02-09-14 10:13  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Istniała i istnieje na Wybrzeżu Gdańskim firma "DAGOMA" - producent musztard, octów, ketchupów, przetworów warzywnych, owocowych itp.
Swego czasu, w nieistniejącym już "Głosie Wybrzeża" pojawił się art. lokalnego dziennikarza opisujący zakłady przetwórstwa w tym m.in. wspomnianą. Pisał, że nazwa pochodzi od imienia legendarnej kaszubskiej księżniczki itp. itd.
Po paru dniach, któryś z czytelników nadesłał do redakcji (dobrze, że opublikowali) sprostowanie - to nie żadne imię księżniczki tylko skrót niemieckiej nazwy dawnych zakładów:
Danziger Allgemeine Obst und Marmelade Gesellschaft !

 
04-09-14 15:35  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Kamienica

Zwykła ulica, jedna z wielu w tym mieście. Niedługa, może ma 200 metrów ? Przy niej kamienica oznaczona numerem 15, ogródek, drzewa i wciąż te same drzwi.
Wracają wspomnienia… Przed oczami pojawiają się obrazy z lat minionych. Najpierw szybko jak w przyspieszonym filmie, zwalniają, obraz staje się ostry, wyrazisty…
Mam siedem lat i jest upalny lipcowy dzień. Czekam na Gizelę. Czy wyjdzie dzisiaj na dwór? Gizela… moja pierwsza miłość. Jest starsza ode mnie o dwa lata i mieszka na pierwszym piętrze ja na parterze w tej samej kamienicy. Na drzwiach wejściowych, wciąż, mimo zamalowań, widoczne są gotyckie litery „Bitte Ture zu”. Na parterze mieszka też Róża, licealistka, a mój Tata udziela jej korepetycji z matematyki. Jej ojciec pływa, a jak wraca z rejsów, obdarowuje mnie pachnącymi pomarańczami. Każda owinięta jest w bibułkę ze złotymi literami. Co roku, latem, do Gizeli przyjeżdża wujek z Ameryki. Dużym, czarnym Chevroletem zabiera całą podwórkową dzieciarnię na lody do Włocha.
Przez otwarte okno Mama woła:
- Rysiu, chodź, zaniesiesz Helmutowi obiad !
Helmut, tak nazywa go cała ulica, starzec o głowie żółwia i siwych bokobrodach, całymi dniami przesiaduje w oknie. Odsunięte firanki, obok pelargonia i łuszcząca się niegdyś biała farba. Podaję mu kankę z gęstą grochówką a on szepcze – danke, danke…
Gizela pewnie dzisiaj nie zejdzie, szkoda.
W jednopiętrowym domku, po drugiej stronie ulicy, tam gdzie mieszka Helmut, na zewnątrz są drewniane schody. Z samej góry razem z Władkiem, on tam mieszka, puszczamy papierowe samoloty . Władek i Jacek z trzeciego piętra mojej kamienicy to najlepsi przyjaciele. Tworzymy zgraną paczkę „diabłów” jak nas nazywa mama Władka. Czasami dołącza do nas Lucek mieszkający nad kawiarnią „Domino” przy której zawsze stoi sznur taksówek. Tata mówi, że to „gang taksiarski”.
Łazimy po podwórkach i „kopiemy skarby”. Ostatnio w dwóch zbutwiałych walizkach znaleźliśmy jakieś talerze, połamane noże ,widelce, strzępy materiałów, kilka fenigów , przerdzewiały hełm i dziwny, metalowy ciężki walec.
Na całej długości jezdni są „kocie łby”. Walec toczony po kostkach, pięknie łomoce, a my latamy, raz ja, raz Władek czy też Jacek w hełmie i krzyczymy heil, heil, heil! Z niskiego domku wybiega krawiec, pan Jarząbek goni nas krzycząc, ale gdzie mu tam, żadnego z nas przecież nie złapie. Uciekamy przez podwórko wrzeszcząc „Kacap, Kacap”, wpadamy w „świńską ścieżkę” i chowamy się za wysokim parkanem ogrodu . Znamy tutaj każdy kąt. Przez obluzowaną deskę w płocie zakradamy się tam na „szaber”, na jabłka, porzeczki i agrest.
Nie wiem dlaczego pan Jarząbek tak się denerwuje, ale nikt nie mówi o nim inaczej jak tylko „ruski” lub „kacap”. Tata powiedział - Całe szczęście, że Jarząbek zabrał wam ten złom. To był zapalnik od bomby !
Za ogrodem mieszkają bracia Klimkowie i hodują gołębie.
Wieczorami, gdy przychodzi gazownik, chodzę z nim gdy zapala latarnie po obu stronach ulicy. Syczą, mrugają by po chwili rozbłysnąć świetlistym kręgiem.
Pod kloszem jest duża metalowa poprzeczka a my robimy zawody który z nas najszybciej wdrapie się na górę.
Czasami na moją ulicę zajeżdża wóz pocztowy. Duża zielona buda ,dach ma pokryty papą, z boku są małe okienka, z tyłu składane schodki a ciągną ją dwa konie. Rozwozi paczki. Gdy rusza wskakujemy na schodki , konie klaskają kopytami o bruk, słychać cmokanie woźnicy i Wiooo…! Co za frajda tak jechać !
Na parterze w kamienicy gdzie mieszkam, w ostatnim pokoju tuż przy ubikacji (a jest tam na długim łańcuszku biała porcelanowa gałka z napisem „Ziehen”) mieszka sublokator pan Wiktor. Lubię go bardzo, ciągle się uśmiecha i ma zrudziałe od nikotyny wąsy i brązowe palce. Zawsze ma szklaną fifką w zębach. Wieczorami Pan Wiktor i mój Ojciec siedzą w kuchni i długo rozmawiają. Nieraz myślę o czym można tak ciągle gadać. Raz w odwiedziny przyjechała do niego siostra - Ksenia. Śmieszne to imię ta Ksenia ! Tak ubranej kobiety jeszcze nie widziałem. Na głowie przez cały dzień ma białą chustkę zawiązaną pod brodą a jej czarna spódnica w czerwone maki sięga do samej podłogi. Nie rozumiałem co mówi, ale gdy upiekła duże plackowate ciasto bardzo mi ono smakowało. Była z Ukrainy, jak powiedziała mi Mama.
Mama posyła mnie do pobliskiego sklepu po zakupy. Lubię tam chodzić ale nie kiedy mam kupić także mleko. Obie ręce zajęte, w jednej kanka z mlekiem a w drugiej z kiszoną kapustą. Mleka nie lubię ale kapusta podjadana po drodze smakuje wspaniale !
U nas, w każdym pokoju są zielone piece do samego sufitu. Latem za piecem Mama nastawia mleko na zsiadłe a potem robi twaróg. Zimą chodzę z Tatą do piwnicy. Rąbie drewno, które ja ładuję do wiadra a sam płaską szufelką sypie węgiel do drugiego. Pachnie stęchlizną, na ścianach lśnią smugi po ślimakach, pajęczyny zwisają w rogach, ale najciekawsze są drewniane drzwi . Obite wieloma warstwami starych gazet drukowanych gotyckimi literami przyciągają mój wzrok.
Gdy tata rozpali w piecach leżę na podłodze i patrzę jak z paleniska spadają rozżarzone skry, błyskają ogniki, rudo złote płomyki drgają, syczą, strzelają i bucha ciepło. Z boku pieców są pięknie rzeźbione drzwiczki –pieką się tam jabłka posypywane potem cukrem-pudrem. Palce lizać ! Przy piecu wygrzewa się Diana, mieszaniec , niby wilk, Tata dwa lata temu gdzieś ją znalazł i teraz jest z nami. Leżymy tak sobie, a ona patrzy na mnie bursztynowymi oczami i wolno macha końcem ogona.
Na święta przyjadą dziadkowie. Kochana Babcia Marysia zrobi andruty smarowane masą kakaową, dziadek Przemsio będzie rano kaszlał i ziewał – ajtaaa, ajtaaa… ja będę codziennie kupował, prócz „Wieczoru Wybrzeża” (wycinam i zbieram przygody Kajtka i Koka tam zamieszczane) kilka paczek „Mazurów”. Kruszy je na gazecie, potem nabija gilzy tytoniem i robi „swoje” cygaretki, jak mówi. Dziadek nie ma żadnego zęba, ostatnie dwa kazał sobie wyrwać, nie ma w ogóle włosów a ja ciągle męczę go by mi opowiadał jak walczył z Kozakami.
Jacek z którym spotykam się codziennie i jego rodzina to „bezbożniki” (tak mówi Mama). Choinkę stroją na Nowy Rok. Na szczycie pali się wielka czerwona gwiazda, nie ma na niej bombek, aniołków, tylko wiszą papierowe parowozy, samochody i Dziadek Mróz z siwą brodą.
Co mi tam, Jacek to najlepszy kumpel i już ! (jego starszy brat ma wiatrówkę i dał mi postrzelać !)
Jak jest śnieg czekamy z sankami na rogu ulicy, samochód zakręca, zwalnia, my zaczepiamy sanki o zderzak i jedziemy !
W naszej kamienicy mieszka też rodzina G. Ich najstarszego syna Heńka nie często widuję. Mama mówi, że to złodziej i bandzior – ciągle go zamykają. Jego siostra Renia stoi wieczorami pod kawiarnią Domino i „sprzedaje swoje ciało”- tak mówi Tata. Jak można sprzedawać ciało zastanawiam się ? Sprzedaje się przecież w sklepach, na rynku, towary. Znów gadasz te głupoty, mówi Mama do Ojca. Tata mówi też, że z całej rodziny to porządny jest tylko pan G., stoczniowiec.
A, bym zapomniał, jeszcze mieszkają w naszym domu dwie dziwne panie. Matka z córką. Starsza to Truda. Niemry. Są blade jak papier i ciągle tylko szwargocą i szwargocą.
Mój Tata pracuje w banku i jak dostaje pensje to na stole rozkłada czyste czerwone stuzłotówki i pięćsetki z górnikami. Obok siedzi Mama coś tam notuje, rozdzielają pieniądze a ja dostaję dwadzieścia złotych. Kiedyś Tata zrobił mi łuk bambusowy a w zeszłym roku skleił duży latawiec.
Kocham Mamę i Tatę, nigdy na mnie nie krzyczą.
Minęło tyle lat… Dziadkowie, Rodzice dawno już nie żyją. Władek zapił się na śmierć. Gizela z rodzicami wyjechała do Izraela. Jacek został zawodowym podoficerem. Nie ma Helmuta i innych. Po drugiej stronie, tam gdzie mieszkał w małym domku z ogrodem pan Jarząbek firma Doraco wybudowała nowe domy. W ich szklanej tafli ścian odbijają się fasady starych kamienic, tych które jeszcze są. Wszystkie posesje ogrodzono, założono domofony. Tylko bruk ten sam…

Post zmieniony (04-09-14 15:42)

 
04-09-14 15:48  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
OSTOJA 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 39
Galerie - 11


 - 17

Piękne wspomnienia dzieciństwa. Należy pisać książkę - a może już jest.

--
STEP BY STEP
Pośpiech jest wskazany tylko przy jedzeniu ze wspólnej miski.

 
04-09-14 16:14  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Drzwi wciąż te same...



Drewniane schody i okno, w którym przesiadywał Helmut...



Kiedyś był tu ogród z domkiem i mieszkał pan Jarząbek - krawiec



Była kawiarnia "Domino", gdzie Renia sprzedawała swoje ciało...

 
04-09-14 16:16  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
pieczarek   

Swietne napisane wspomnienia! Obrazy staja przed oczami jak zywe.

--
pozdrawiam Kuba

 
04-09-14 20:54  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Ulica ? To Fiszera a po kapustę i mleko ganiałem właśnie do tego spożywczego na rogu Szopena i Grunwaldzkiej.
Fiszera łączy Szopena z Pułaskiego i jest równoległa do Sobieskiego i Grunwaldzkiej.

Post zmieniony (04-09-14 20:56)

 
05-09-14 20:19  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Chodzi mi w głowie jeszcze kilka opowiastek o czasach dawnych a nie zapomnianych, (w tym o reszcie mieszkańców spod 15) ale nie wiem, wszak to monotematyczne...
PS - A cóż to za fotka Zbyszek, wielce jej ciekaw jestem.

 
07-09-14 20:01  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

ZbiG - a słyszałeś o sopockiej "Bandzie Goryla" i człowieku "Masce" ?

 
07-09-14 22:25  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Człowieka "Maskę" (tak go nazywano) spotkać można było na ul. Rokossowskiego niedaleko restauracji Ermitage. Szczupły, wręcz chudy, zawsze w szarym prochowcu z podniesionym kołnierzem i kapeluszem głęboko zsuniętym na twarz. Ciemne okulary i szklana fifka w zębach dopełniała wizerunku. Nie miał warg, nosa, uszu. Czerwona, spalona twarz była jedna wielką blizną. Mówiono, że cudem uratował się z płonącego czołgu. Po drugiej stronie ulicy (teraz jest tam stoisko-kram z glinianymi figurkami, wyrobami i pamiątkami) w zielonym wózeczku grał na organkach człowiek-kadłubek, bez rąk i nóg "Samowar".
"Banda Goryla" swoje łupy chowała w jamach wykopanych na porośniętym drzewami zboczu za sopockim grodziskiem.
"Świstak" - ta ksywa nic mi nie mówi.

 
09-09-14 11:18  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jaaasny gwint ! Fajne zabawy dużych chłopców ! Wielka szkoda, że to nie andyjski kondor, to byłoby dopiero !

 
11-09-14 12:21  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Zbyszku. Łaskawco - zżera mnie ciekawość co to za fotka o której onegdaj raczyłeś napomknąć ? Czyżby wóź konny Poczty Polskiej ?
O, Szlachetny, uchyl rąbka tajemnicy a wdzięczność moja nie będzie miała granic !

 
11-09-14 15:56  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Ojojoj, ojojoj, a cóż to takiego żem opisał, pamięć krótka Panie Dzieju.... "Czekajcie a będzie Wam dostąpione". Czekam więc grzecznie a w międzyczasie skrobię opowieści pod roboczym tytułem "Wędrówki z Dziadkiem".

 
14-09-14 20:11  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Taka sama, wypisz wymaluj, identyczna ! Patrzcie Państwo ile radości może sprawić widok tak prozaicznego przedmiotu !
O, dzięki Ci po stokroć szlachetny sahibie, oby łaska spłynęła na Ciebie etc. etc.

 
15-09-14 13:28  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Opowieści Dziadka

- Hurra ! Jadę do dziadków, jadę do dziadków!- wykrzykuję podskakując z radości .
Rodzice jak co roku wyjeżdżają na dwutygodniowe wczasy. Mama odwiezie mnie do Warszawy.
Sapie parowóz, bucha para, słychać przeciągły gwizd i ruszamy. Taktak , taktak, miarowo stukają koła a ja z nosem przyklejonym do szyby patrzę na migające jak w kalejdoskopie obrazy - pola, lasy i domy.
Z Dziadkiem pójdę do Muzeum Wojska, do Łazienek , będziemy chodzili po Starówce a w domu rozgrywali bitwy.
Dziadek stoi na peronie. Na głowie ma płową furażerkę (Babcia nazywa ją „pierożkiem”), jest w marynarce (zawsze ją nosi, żeby nie wiem jak było gorąco) w niej miniaturki odznaczeń i okulary w grubej rogowej oprawie . W ręku laska z wygiętą rączką- łapą z pazurami dzikiego zwierza. Pełną, mięsistą twarz okrasza szeroki uśmiech :
- Jesteście moi kochani ! Uściski, pocałunki a potem idziemy do domu.
Dziadkowie mieszkają na Woli, a właściwie to już Śródmieście - na Chmielnej. Trzypiętrowa, przedwojenna kamienica jest przy rogu ulicy, dochodzi do niej Żelazna. Do klatki schodowej prowadzi brama z pięknymi półkolami żelaznych „dziadów” – odbojnic, przykrytych z góry niczym czepcami, rzeźbionymi liśćmi.
Skrzypią schody, w otwartych na oścież drzwiach (w nich śmieszny dzwonek-terkotka) czeka już Babcia. Jest niska, o wiecznie zaróżowionej twarzy. Dziadek mówi, że ma nie policzki a „malinki”.
Na przyjazd upiekła szarlotkę, Mama też ją robi w domu ale Babci bardziej mi smakuje.
Pokój jest olbrzymi, wysoki, z dużymi przeszklonymi drzwiami wychodzącymi na balkon. Na ścianie wiszą rogi bawoła afrykańskiego. Rozłożyste, szare przy nasadzie o ostrych czarnych szpicach. Obok obrazy – Starówka zimą, Plac Zamkowy i piękne, pełne ciepłych barw akwarele wnętrz Pałacu Wilanowskiego.
Jedna klepka z dębowego parkietu jest obłupana a pod obrazem dziura w ścianie. To po odłamku od bomby.
W rogu – serwantka. Na białych koronkowych serwetkach, czarki, kryształowe kielichy, patery, talerzyki , spodeczki i całe mnóstwo porcelanowych, zdobionych filiżanek lśniących złotymi brzegami.
W kuchni, której okna wychodzą na wewnętrzną studnię z podwórkiem (w rogu, ledwie widoczna zza kwiatów figura Matki Boskiej w pobielonej kapliczce) są drzwi do spiżarni, a w niej… w równych szeregach niczym jak na defiladzie stoją słoiki z konfiturami, grzybkami, inne przykryte gazą z gęstym syropem malinowym, wiśniowym, z tyłu bieli się żur w butelce, woreczki z kaszą i mąką, w białych płóciennych zaś suszone grzyby, dalej blaszane pudełka, skrzyneczki. Wiszą kiełbasy, boczek , pęki suszonych ziół i ten zapach, zapach suszonych grzybów, wędzonek…
W drugim pokoju stoi łóżko. Przód i tył zamykają czarne pręty zwieńczone błyszczącymi, mosiężnymi gałkami. Największa jest w środku, po bokach dwie mniejsze. Nad nim „święty” obrazek Anioła Stróża z dziećmi a pod nim ryngraf - Matka Boska Ostrobramska. Dziadek sypia w długiej koszuli nocnej, a rano jak sporządzi już swoje cygaretki to śpiewa. Drzwi balkonowe uchylone są przez całą noc, jest ciepło. Firanka lekko faluje, Dziadek jedną rękę oparł o stół, prawą wzniósł do góry i słychać:
„ Śmiej się pajacu gdy twą miłością wzgardzono, śmiej się i płacz… „
Ma piękny głos a arię z „Pajaców” Leoncavalla śpiewa najczęściej.
- Przestań już, przestań, śpiewakiem powinien zostać – mówi do mnie śmiejąc się Babcia.
Pod wieczór siedzimy przy ogromnym dębowym stole, radio gra mrugając magicznym, seledynowym okiem, zza balkonowych drzwi słychać uliczny szum i wycinamy z tektury żołnierzy, których barwię kredkami.
Dziadek cicho podśpiewuje (tak by Babcia nie słyszała):
„ Kilku panów, kupa chamów, jedenasty pułk ułanów,
Cnoty panna nie zachowa od ułanów z Ciechanowa,
Lampas z gaci, pas z gałganów, jedenasty pułk ułanów.
Szable do boju, lance w dłoń, bolszewika goń, goń, goń
Bolszewika goń !”
- A hełmy ? Nie mają hełmów - pytam.
- W kawalerii nie mieliśmy hełmów, słyszę w odpowiedzi.
Gdy cała „armia” jest już gotowa toczymy bitwy.
- Po lewej czy prawej stronie byli nasi ułani ? A gdzie ustawić armaty ?
Z tamtych czasów Dziadek ma tylko dwa zdjęcia – resztę Mama spaliła.
Na pierwszym - siedzi wyprostowany na koniu, w prawej ręce krótki karabin, z boku, pod siodłem szabla. Ma brodę, podkręcone do góry wąsy i wcale jest niepodobny do Dziadka. Na odwrocie wykaligrafowano kopiowym ołówkiem napis:
„11 P.U. w roku 22. Ciechanów”.
- Dziadku, jak było na patrolu, i … i jak walczyłeś z Kozakami i szablą rąbałeś, opowiedz proszę. Opowieści Dziadka, znam wszystkie prawie na pamięć, ale jak jestem, to za każdym razem proszę by opowiadał na nowo.

Na koniec czerwca roku 1921 przypadł okres największego rozmachu ofensywy bolszewickiej na Froncie Południowo-Wschodnim. Konna Armia Budionnego zajęła Zwiahel. Szepietówkę i Korne. W sile czterech dywizji kawalerii wraz z dwiema brygadami artylerii konnej i zapleczem przydzielonej dywizji strzelców liczyła prawie 20000 szabel. Ruchliwa, mogła z łatwością przedostawać się na tyły wojsk przeciwnika, a widok szarży tysięcy Kozaków, błysk szabel i jeden przeciągły ich gwizd i wycie mogły wzbudzić słuszny lęk w sercach nawet zahartowanych w bojach żołnierzy. O konarmii i Kozakach, bitnych ,okrutnych, mówiono z szacunkiem ale i ze strachem.
Szwadrony kozackie unikały walk z silniejszym przeciwnikiem, wycinały w pień mniejsze oddziały i umykały. W celu przeciwdziałania owym zagonom utworzono na Podolu grupę operacyjną pod dowództwem gen. Jana Sawickiego w sile około 8000 szabel. W jej składzie znalazła się 1 Dywizja Jazdy na czele z płk. Julianem Rómmelem a w niej mi.in. 11 Pułk Ułanów.
Jednym z ułanów, który służył w tym pułku był młody, były legionista, dwudziestotrzyletni ppor. Przemysław Chwalibóg-Piecek .

 
15-09-14 13:58  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
pieczarek   

Kolejna swietna opowiesc. Oby wiecej takich.

--
pozdrawiam Kuba

 
15-09-14 14:24  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

CDN a w nim: jak Dziadek na patrolu szablą zarąbał Kozaka, i inne przygody frontowe, jak maszerował za trumną Marszałka, jak "walczył" w Powstaniu Warszawskim i jak wędrowałem z nim i z Babcią po Warszawie lat 60-tych.

Kilka fotek (2013 r.)

Lata międzywojenne - kamienica "Bagieńskiego" i stan obecny



Brama z "Dziadami"



Podwórko - studnia z kapliczką



Bohater opowieści - 1919 r.



Post zmieniony (15-09-14 14:56)

 
15-09-14 17:11  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Mariaszek 



Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 12
Galerie - 4
 

Piękne opowieści Ryszardzie. Nie wiem czemu, ale jak je czytam, to przypominają mi się moje dziecięce lata, choć historie różne.
Może tylko wafle przekładane masą kakaową pozostają te same:).
Czekam na więcej - opowieści.

Pozdrawiam

 
15-09-14 18:53  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Wafle z masą kakaową !
Na kolanach rozłożona lniana serwetka i w makutrze drewnianym tłuczkiem a la berło rozcierana była masa. Potem, na każdy wafel wyrobioną masę nakładało się na środek i rozcierało dużym nożem. I tak warstwa po warstwie. Brzegi były równo odcinane i po dniu (dzień trzeba było czekać, to okrutne !) można było już kroić w trójkąty lub paski.
Zrobiłem sobie kiedyś takie andruty, ale te dawne babcine... żadne ich nie zastąpią !

 
15-09-14 20:06  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Mariaszek 



Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 12
Galerie - 4
 

Podobne właśnie pamiętam. Andruty wielkie jak talerz. Tyle, że zupełnie o nich zapomniałem. Przypomniałem sobie po jednej z poprzednich opowieści. Nawet teraz widzę, jak ta masa była rozsmarowywana:) Ja takie też jadłem u babci. I tylko tam.

 
15-09-14 22:34  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jak to w życiu...
PS - zdjęcia spalone, skąd ja to znam. I nie tylko zdjęcia ale też oryginalna "maciejówka" i opaska z powstania. Za mały wtedy byłem by cokolwiek zdziałać. Ech, szkoda gadać...

Post zmieniony (15-09-14 23:13)

 
30-09-14 22:55  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Opowieści Dziadka

Zwiad

Noc minęła, świta już. Z komina leniwie snuje się smużka siwego dymu. Nad ziemią wisi mgła a w oddali, za polem, przysłonięta jej woalem majaczy ciemna ściana lasu. Porucznik wraz z trzema ułanami to oddział rozpoznawczy szwadronu kawalerii 11 Pułku. Od wczoraj kwaterują w chałupie na skraju wsi. Pieje kogut, słychać rżenie i parskanie wyprowadzanych koni. W oddalonym o dwa kilometry miejscu postoju sztabu pułku otrzymał rozkaz – „Dokonać rozpoznania zbliżających się czołowych oddziałów bolszewickich, określić ich lokalizację, zwrócić szczególną uwagę czy nie towarzyszy im artyleria”. Spogląda na mapę, mówi coś do siebie, konie już osiodłane. Gładzi i całuje Bartka w chrapy. Bartek, to piękny bułanek, jego wierny towarzysz frontowych szlaków. Nie wie jeszcze, że pocałunek ten i błysk końskiego oka jaki widzi, będzie ostatnim.

W pułku koń był najważniejszy, ważniejszy od żołnierza. Pierwszy był czyszczony, karmiony oporządzany a dopiero potem jadł ułan. Trenowany do służby w szeregu, w polu, w marszach, na ćwiczeniach pułkowych, wierzchowiec stawał się starym żołnierzem. Bezbłędnie reagował na komendy. Między jeźdźcem a koniem istniała szczególna więź - ułan i koń stawali się jednością . Był przyjacielem, towarzyszem w doli i niedoli. Najsmutniejszą chwilą był czas, gdy ułan musiał rozstać się ze swoim druhem, wtedy oczy wilgotniały najbardziej nawet zahartowanym w bojach wiarusom.

Nikt z nich nie wie też, że z zadaniem rozpoznania polskich pozycji , wyruszył konny patrol jednej z licznych sotni „Konarmii”
Ruszają stępa, by po chwili zanurzyć się w las. Jest cicho, spokojnie i nic nie wskazuje na to, że już za dzień, dwa, toczyć będą się tu zaciekłe boje. Towarzyszą im rozłożyste, wiekowe dęby - niemy świadek jakże wielu zmagań jakie miały miejsce na tych terenach w przeszłości. Według raportu wywiadu i rozpoznania lotniczego, pozycje wroga znajdują się w odległości około 10 km. Kierują się na południe a plan jest następujący – podjadą jak najbliżej, ostatnie kilkaset metrów po ukryciu koni, przejdą pieszo prawie do samej niewielkiej rzeczki , gdzie na drugim brzegu mają znajdować się wrogie wojska.
Przy samym skraju lasu pozostawiają konie. Las się kończy, pochyleni, z trudem przedzierają się przez moczary i trzęsawiska z rzadka porośnięte krzakami. Ostatni odcinek – łąkę, pokonują czołgając się i zalegają ukryci w zaroślach nad samą rzeką. Rozstawieni kilkadziesiąt metrów od siebie, obserwują przeciwległy brzeg. W szkłach lornetki wyraźnie rysują się zabudowania osady, pomiędzy nimi widoczne dwa samochody ciężarowe, wozy konne i szare postacie. Z lewej strony konie, bardzo dużo koni, część z nich pławiona a obok, za ostatnią chałupą, majaczą trzy działa. Bateria 76 mm polówek. Porucznik ruchem ręki przywołuje ułanów. Meldunki składają szeptem, choć z tej odległości nikt ich przecież nie usłyszy, a on zaznacza pozycje na mapie. „Zadanie wykonane , wracamy” – pada komenda. Na ich widok wierzchowce radośnie potrząsają łbami. Już są na środku małej polany, gdy wtem… naprzeciw, z pomiędzy drzew, wyłaniają się jeźdźcy. To Kozacy! Zaskoczenie jest obopólne! Ciszę pięknego letniego dnia brutalnie gwałcą trzy szybko po sobie następujące strzały. Jadący obok porucznika ułan trafiony w pierś wyrzuca do góry ręce, koń staje dęba a on bezwładnie wali się w dół. Gna wlokąc martwe ciało z uwięzioną w strzemieniu nogą. Porucznik wyszarpuje rewolwer. Po serii strzałów pada jeden z wrogów. Magazynek pusty, dobywa więc szabli i z rozmachem tnie najbliższego Kozaka. Słychać kolejne strzały, to ułan prowadzi ogień do ostatniego z nich pędzącego w las. Cała potyczka trwała zaledwie minutę, może dwie. Koń porucznika wolno podnosi głowę do góry, chwieje się na boki, by po chwili runąć wraz z jeźdźcem. Prócz zabitego, jeden ze zwiadu otrzymał postrzał w ramię. Na polanie leżą dwa martwe ciała bolszewików . Bartek trafiony wrażą kulą porusza nogą jakby chciał zebrać ostatnie siły i wstać. Porucznik przykłada lufę rewolweru do jego ucha, odwraca głowę i pociąga za spust.

Mimo upływu tylu lat, za każdym razem jak Dziadek wspominał Bartka, głos mu się załamywał, pochylał głowę i stukał nerwowo palcami w stół.

Wraz z Dziadkiem w 11 Pułku Ułanów Legionowych służył także jego starszy brat – Eugeniusz. Odznaczony Virtuti Militari został oficerem zawodowym. W stopniu pułkownika w składzie 1 Pułku Ułanów Krechowieckich im. Pułkownika Bolesława Mościckiego brał udział w kampanii 1939 r. Aresztowany przez Gestapo, po uwięzieniu na Pawiaku, rozstrzelany został w Palmirach we wrześniu 1940 r.



Płk. Eugeniusz Chwalibóg-Piecek

 
02-10-14 18:30  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Spotkanie

Tak, to już naprawdę koniec lata. Jeszcze jest w miarę ciepło i słonecznie lecz drzewa straciły już tą soczystą zieleń. Szedłem brzegiem morza a chłodne porywy wiatru marszczyły toń wody. Pusta plaża, meduzy obsychające na piasku, kłębiące się wrzaskliwe mewy i w oddali majaczące postacie bawiących się z psem. Było cicho, spokojnie a ja nie mogłem pogodzić się z myślą, że znów nastaną te puste, szare i krótkie dni.
Na głównej ulicy, naprzeciw knajpy zwanej „Pod Kielichem” zobaczyłem go jak siedział sam na ławce. Sylwetka była mi skądś znajoma. Jacunia ? To on ?
Podszedłem bliżej. Tak, to był on. Stara „kargerówa” na grzbiecie, chudy jak zawsze, tylko czupryna mocno przerzedzona.
- Jacunia cześć chłopie!
Spojrzał na mnie a na jego twarzy pojawił się grymas uśmiechu.
- Cześć Rychu, przywitał mnie prawie szeptem. Usiadłem. Milczeliśmy.
- No jak Jacunia, ciężko, coś nie tak ?
Nie odpowiedział spytał tylko:
- Masz zapalić ?
Paliłem fajkę, więc w pobliskim kiosku kupiłem paczkę mentolowych Salemów. Wiedziałem, zawsze je palił.
- Masz, pal.
Ile to lat go nie widziałem ? Pięć, może z sześć. Ech… w Dżakarcie na Tandjung Prioku różne rzeczy wyprawialiśmy. Kiedy to było…
- Jacunia, jadłeś coś ?
- Nie było okazji, odpowiedział.
- Idziemy na schaboszczaka, zapraszam.
Zamówiłem po pięćdziesiątce. Wypił i gdy zaczął – „Wiesz po tym rejsie to ona…’’ przerwałem mu - „Dobra Jacunia, jest jak jest, cieszę się, że cię spotkałem”
Gdy wypiliśmy drugą wstał i powiedział:
- Rychu, muszę już iść.
O nic nie pytałem, wszystko było jasne.
- Trzymaj się, czołem !
Wstał, wyszedł i nawet nie uścisnęliśmy sobie rąk.
A mnie żal tych słonecznych dni. Znów przyjdzie czekać …

Post zmieniony (02-10-14 18:31)

 
06-10-14 10:22  Odp: KARTONOWE DINOZAURY III
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

STUDNIA

To co w nią wpadło, czy przypadkiem, czy celowo, tam już zostawało. My, chłopaki spod piętnastki znaliśmy jak własną kieszeń kamienicę, wszystkie piętra, rozległy strych, piwnice, przybudówki, podwórka i zakamarki, a ona mimo że w środku, widoczna z okien, była tajemnicza i niedostępna.
TRUPIA STUDNIA.Tak ją nazywaliśmy. Pamiętam jak raz wpadł tam gołąb. Rozpaczliwie trzepotał uderzając skrzydłami o ściany niczym ćma o lampę, aż wreszcie zastygł nieruchomo. Pożarły go szczury. STUDNIA była ich królestwem. Dno zaścielały czerepy stłuczonych doniczek, zerwanych dachówek, szkło, resztki pordzewiałych blach i prętów, przegniłe deski, spuchnięte wilgocią płaty tektury i papierzysk. Ściany sinozielone od mchu na dole, pokryte były wrzodami łat odpadającego tynku, a ciemne, wręcz czarne liszaje zacieków z dziurawych rynien malowały je u góry. Omijano ją z daleka, nikt tam nie zaglądał, nawet słońce i nie otwierano okien by zapach zgnilizny nie przedostał się do mieszkań. Gdy padał deszcz, z zapchanych rur przez kratę ściekową, w samym środku, wypływała czarna ohydna maź i wręcz pełzła aż pod same ściany. Całe lata nie było do niej dostępu. Z korytarza piwnicznego prowadziły do niej jedne tylko drzwi. Otwierały się na zewnątrz. Z biegiem lat na posadce, tuż za progiem, utworzył się wał ziemi i nie można było ich otworzyć. W drzwiach, u góry przez małe okienko gdy spojrzało się w górę, widoczny był kwadrat nieba obramowany schodzącymi się ścianami.
W jednym z rogów STUDNI była rdzawa stalowa klapa z olbrzymią kłódką. Wyobraźnia podsuwała nam, że jest to wejście do podziemnego korytarza, może schronu a tam… pod ścianami w strzępach mundurów bielejące kości. Nikt z dorosłych mieszkańców kamienicy nie wiedział co pod nią się znajduje.
Na STUDNIĘ wychodziły okna kuchenne i służbówek. Z nosem przyklejonym do szyby, czekałem czy na pierwszym piętrze nie zamajaczy twarz Gizeli. Machaliśmy wtedy do siebie zza firanek.
- Co ty tak ślepisz i ślepisz przez te okno ! A lekcje już odrobione ? – Tymi słowami Mama wyganiała mnie z kuchni.
Przed świętami, zimą, u Piaseckich z drugiego piętra zawsze wisiały za oknem dwa zające.
- Kapitaliści z tych Piaseckich, tak komentowała Mama ten widok.
Ziółkowska zaś, ta z parteru, w zamontowanej na parapecie skrzyni trzymała duże słoje. Latem co niektórzy wystawiali pelargonie a ich czerwone płatki spadały jak łzy.
Któregoś dnia wiosną, przez nasze okno spuścili się na dół dwaj robotnicy. Usunęli ziemię, otworzyli drzwi i zaczęli usuwać wszystkie nagromadzone tam przez lata graty i śmieci. Klapę zerwali i przykryli nową, drewnianą krytą papą. Wreszcie można było tam wejść. STUDNIA odarta z tajemnic stała się zwykłym ślepym podwórkiem. Tylko co było pod tą klapą…

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 6Strony:  1  2  3  4  5  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024