Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 163
DWIE LATARNIE
Na początku była „Cleopatra”. Zwodowana 6 kwietnia 1898 roku w Hull, 31 lipca wyruszyła w swą dziewiczą podróż, a krótki swój żywot zakończyła już 14 października tego samego roku jako wrak statku o nazwie „Mohegan”. Prześledźmy tę wyjątkowo krótką morską karierę.
Statek był duży. 145-metrowa „Cleopatra” – lokalna gazeta pisała o „najdłuższym statku zbudowanym w Hull - wypierała aż 6889 ton, co jak na te czasy robiło duże wrażenie. Przystosowany go do przewozu pasażerów oraz … bydła, na potrzeby których zbudowano stajnie mogąca pomieścić 700 krów. Jak zapewniał konstruktor statku, obecność zwierząt w niczym nie przeszkadzała pasażerom. A co z rykami tylu zwierząt?
„Cleopatra” była jednym z pięciu siostrzanych statków zamówionych przez amerykański rząd w celu użycia ich jako transportowce podczas ciągnącej się wojny z Hiszpanami. Pomimo tego, jadalnię wyłożono polerowanym dębem z rzeźbionymi panelami oraz pięknymi kolumnami. Do tego wielki pokój „muzyczny” w barwach kości słoniowej i złota, oraz spora liczba eleganckich kabin. Czyżby „Cleopatra” miała przewozić samych oficerów?
Jak już wspomniano, 31 lipca statek wyszedł w dziewiczą podróż do Nowego Jorku. Podróż, która przyniosła poważne kłopoty z kotłami i pompami. Kilka razy statek stawał w dryfie, a na dobitkę awarii uległ system rurociągów i woda zalała część eleganckich kabin. Pasażerowi złożyli u celu reklamację u armatora, wychwalając jednakże przy tym walory załogi. W końcu 12 sierpnia statek osiągnął Nowy Jork i już po trzech dniach zawróciła na wschód z sama tylko załoga, celem dokonania w Anglii gwarancyjnych napraw.
Fuszerka stoczniowców z Hull była na tak dużą skalę, że dopiero po dwóch miesiącach można było rozpocząć drugi rejs. W tym czasie armator postanowił zmienić nazwy statków z tej serii na bardziej amerykańskie. „Cleopatra” zmieniła nazwę na „Mohegan”, od indiańskiego szczepu. Fakt, teraz nazwa była dużo bardziej amerykańska niż poprzednia. Statek odbył ponowne próby morskie, po czym dostał od inspektorów Lloyda najwyższą klasę „100 A1”.
Druga podróż rozpoczęła się 13 października. Na burcie znajdowało się 97 członków załogi, 6 opiekunów bydła i jeden specjalista od koni – to na potrzeby kolejnego rejsu z Nowego Jorku – oraz 53 pasażerów.
O 19:30 zdano pilota i teraz statek prowadził już kapitan Richard Griffiths. Wkrótce odnotowano kilkakrotny brak pary, ale tym razem winę ponosił niezgrany jeszcze ze sobą zespół palaczy.
Następnego dnia po południu statek szedł już wzdłuż Kornwalii. W planie było przejście wokół Półwyspu Jaszczurki (Peninsula Lizard) a potem już otwierała się wolna przestrzeń aż do samych Stanów.
Statek jednak szedł złym kursem i zamiast kierować się na latarnię Lizard, szedł ku leżącej bardziej na północy latarni St. Anthony. Kiedy nagle dojrzano przez sobą masyw lądu, skręcono ostro na południe. Tymczasem jak pokazuje mapka, kurs powinien prowadzić zdecydowanie na południowy-wschód!
W chwili gdy podano kolację stanęła maszyna i prawie w tej samej chwili idący za pełną szybkościa statek zahaczył o skałę Maen Voes. Siła uderzenia była tak wielka, że urwał się ster, a siła bezwładności przepchnęła kadłub aż o 150 metrów w kierunku Manacles, grupy granitowych podwodnych skał. Hałas był przy tym tak wielki, że zdawało się, iż kadłub rozlatuje się właśnie na kawałki.
W przeciągu zaledwie 12 minut statek zatonął na stosunkowo płytkiej wodzie. Wiszące na żurawikach dwie duże szalupy mogły pomieścić wszystkich ludzi, ale okazało się, że ich zwodowanie nie jest takie proste i łatwe. Jedna z nich natychmiast wywróciła się na fali, podczas gdy drugą silny wiatr odepchnął od statku. Część rozpaczliwie szukająca ratunku ludzi zaczęła się wdrapywać na maszty i ich olinowanie, a spora grupa szukała ocalenia na rufie, skąd też wkrótce zmyły ich fale.
Wbrew czarnym myślom ocalałych na razie ludzi, ktoś domyślił się jakiego losu doświadczył „Mohegan”. Szyper załogi łodzi ratunkowej z pobliskiego Porthoustock zauważył jakiś duży statek idący w kierunku Manacles a doświadczenie powiedziało mu, że to musi się źle skończyć. Skrzyknął szybko załogę która dołączyła do niego jeszcze zanim „Mohegan” się rozbił! Droga do wraku była długa, ale dzielni ratownicy w końcu dotarli na miejsce, rozpoczynajac nocną akcję ratowniczą. Udało się ocalić 50 ludzi, ale aż 107 – w tym większość to pasażerowie – straciło życie.
Podczas rozprawy sąd potwierdził to, co od początku było jasne. Kapitan Griffiths obrał zły kurs myląc dwie latarnie i zbyt późno to zrozumiał. Ponieważ i Griffith i jego oficeropwie ponieśli śmierć, nie było nic więcej do dodania.
A sam wrak do dzisiaj jest celem wypraw licznych płetwonurków.
„Mohegan”
Kapitan Richard Griffiths
Trasa statku: właściwa (jaśniejsze kropki) i ta druga, tragiczna w skutkach (kropki ciemniejsze)
Wrak statku. Na trzecim zdjęciu widać gapiów
, ,
Zbiorowy pogrzeb części ofiar
Tak wyglądała jedna z kabin, oraz pokład spacerowy. Zdjęcia z bliźniaczego statku „Mesaba”
,
--
Post zmieniony (11-04-20 11:14)
|