Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 225
CHAPEAU BAS!
Przynależność państwową statku „Hokoku Maru” łatwo było ustalić po drugim członie jego nazwy. Z niezrozumiałych dla gaijina (czyli obcokrajowca) przyczyn, wszystkie japońskie cywilne statki miały i mają właśnie w swej nazwie „maru”. Co kraj, to obyczaj.
Zwodowany w roku 1939 pasażersko-towarowy „Hokoku Maru” miał 10.439 GRT i długość 152 metrów. Jeszcze przed atakiem na Pearl Harbor, statek wpadł w oko japońskiej admiralicji, przeczuwającej co się wkrótce wydarzy. 20 września 1941 statek zamienił sie w okręt. Zamontowano na nim 4 działa kalibru 150 mm, 2 x 80 mm, 4 x 25 mm oraz dwie wyrzutnie torped. Do tego dołożono dwa wodnosamoloty Kawanishi E7K2, mogące zabrać 120 kg bomb. Prosta recepta na krążownik pomocniczy, który był teraz gotów do gnębienia wrednych Amerykanów oraz ich aliantów. Do pary dobrano bliźniaczego „Aikoku Maru” przejętego przez Marynarkę 19 dni wcześniej, uzbrajając go identycznie jak „Hokoku Maru”.
„Hokoku Maru” i „Aikoku Maru” jeszcze jak zwykłe statki
,
W marcu 1942 roku przezbrojono je w Kure. Teraz miały one po 8 dział 140 mm, 2 x 80 mm, 4 x 25 mm oraz cztery wyrzutnie torped. Kawanishi zastąpiono innym typem wodnosamolotu, Mitsbubishi F1M2, nazywanym przez Amerykanów „Pete”. Także i te samoloty mogły zabrać 120 kg bomb. Wprawdzie najcięższe działa miały obecnie nieco mniejszy kaliber, ale za to były nowoczesne szybkostrzelne: te poprzednie pamiętały bowiem jeszcze wojnę z Rosją! Do lipca 1942 roku oba krążowniki zatopiły lub przejęły zaledwie pięć statków o łącznym tonażu 31.303 GRT.
Pod koniec października 1942 roku okrętom wyznaczono nowe zadania. Miały tym razem nie tylko niszczyć statki wroga – jak to z natury rzeczy przynależy tej klasie okrętów – ale także służyć jako zaopatrzeniowce pięciu wielkim okrętom podwodnym, mającym polować w Kanale (cieśninie) Mozambickim.
Krążowniki pomocnicze:
„Hokoku Maru”
,
„Aikoku Maru”
,
6 listopada roku cała siódemka wyszła z malezyjskiego Penang. Krążowniki szybko oczywiście oddzieliły się od okrętów podwodnych, ale nie stanowiło to oczywiście żadnego problemu. Rendez-vous wyznaczono na południe od Madagaskaru.
Pięć dni później szczęście uśmiechnęło do Japończyków! Dokładnie na 19° 45’ południowej szerokości geograficznej i 92° 40’ długości wschodniej około południa, natknęli się na wyjątkowo łatwy cel. Holenderski zbiornikowiec „Ondina” dowodzony przez kapitana W. Horsmana był uzbrojony „aż” w jedno działo 102 mm i drugie 76 mm – niestety z niewielkim zapasem amunicji (!) - a eskortował go wypierający nędznych 650 ton indyjski trałowiec „Bengal” pod dowództwem oficera rezerwisty W.J. Wilsona. Okręcik uzbrojony był w jedno działo 76 mm plus trzy Oerlikony.
„Ondina”
„Bengal” należał do klasy Bathurst – oto jeden z takich okrętów
Czas na porównanie sił:
Alianci: 1 działo 102 mm oraz 2 x 76 mm i trzy Oerlikony
Japończycy: 16 dział 140 mm, 4 x 80 mm, 8 x 25 mm + wyrzutnie torpedowe.
i od razu wiadomo, jak musi skończyć się takie spotkanie…
Japończycy nie zamierzali marnować amunicji, otwierając ogniem dopiero z 3200 metrów. W swym zadufaniu popełnili ogromny błąd, bowiem krótki dystans pozwolił strzelać nawet dwóm lekkim działom Aliantów. Artylerzyści z trałowca przeszli samych siebie wielokrotnie trafiając „Hokoku Maru” i wzniecając na nim pożary! Z kolei na „Ondine” obsada dział, składająca się z mieszanki trzech artylerzystów armijnych, trzech z Royal Navy oraz jednego cywilnego Holendra kilkakrotnie trafiła obie japońskie jednostki.
Pomimo gigantycznej wręcz przewagi – także w szybkości - Japończycy nie potrafili tego wykorzystać! Ich strzelanie było szalenie chaotyczne, chociaż w końcu udało im się trafić w mostek zbiornikowca zabijając jego obsadę, w tym dzielnego kapitana Horsmana. „Ondinę” trafiły także dwie torpedy, które jednakże nie przesądziły o losie dzielnego statku.
,
Nieustanne prowadzenie ognia doprowadziło w końcu do wystrzelania całej amunicji, znajdującej się na zbiornikowcu! Nie widząc żadnych szans na ocalenie statku, załoga opuściła go na łodziach ratunkowych. Japończycy nie zamierzali zawracać sobie głowy humanitaryzmem, gęsto ostrzeliwując rozbitków z karabinów maszynowych. Od japońskich kul zginął wtedy starszy mechanik zbiornikowca, wraz z kilkunastu kolegami.
Wszystkie cztery jednostki były mocno postrzelane. Ciężko uszkodzony „Bengal” uznał za wskazane opuścić pole bitwy, na którym mógłby teraz doczekać się jedynie zagłady. Druga strona także myślała juz tylko o własnej skórze. Na płonącym na całej długości „Hokoku Maru” wewnętrzna eksplozja doprowadziła w końcu do zatonięcia krążownika!
„Aikoku Maru” także nie przeżył wojny. 17 lutego 1944 roku został zaatakowany przez samoloty z „Intrepida”, gdy stał wyładowany amunicją w atolu Truk. Torpeda która trafiła w część dziobową spowodowała eksplozję amunicji w pierwszej ładowni. Statek zatonął w dwie minuty, a spośród znajdujących się na nim marynarzy i licznych żołnierzy aż 945 osób poniosło śmierć.
Tak wygląda wrak „Aikoku Maru”. Statek jest grobem prawie tysiąca ludzi
,
Kiedy na „Bengalu” żegnano w myślach zbiornikowiec i jego waleczną załogę, po odejściu Japończyków szalupy „Ondiny” powróciły pod statek, a marynarze wrócili na jego pokład! Na pokład statku, który w szczerym przekonaniu Japończyków poszedł na dno razem z trałowcem!
Ha! Ostatecznie ciężko postrzelany „Bengal” doczołgał się do Colombo – wycofano go ze służby dopiero w roku 1960 - a jeszcze bardziej uszkodzona „Ondina” dotarła bezpiecznie do Freemantle!!!
Trudno doprawdy przecenić niesamowity, niezwykły, niewiarygodny sukces dwóch prawie bezbronnych alianckich jednostek w starciu z wielokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Nie tylko zatopiły jeden z pomocniczych krążowników i ciężko uszkodziły drugi, ale po walce przeszły jeszcze setki mil oceanu, docierając do zbawczych portów. Chapeau bas! Po dwakroć.
--
Post zmieniony (09-04-20 12:55)
|