Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 129
STATEK, KTÓRY WYPRZEDZIŁ EPOKĘ
Z upływem lat XIX wieku stopniowo budowano coraz większe statki do przewozu pasażerów na atlantyckim szlaku. Metr po metrze bito poprzednie rekordy długości jednostek. 80 metrów, 85, 90, 100 wreszcie. I nagle w 1858 roku niepodziewanie pojawił się kolos, zupełnie niepasujący do swojej epoki!
„Great Eastern” – bo tak nazywał sie statek – z długością 211 metrów i wypornością prawie 19000 ton jeszcze teraz robiłby wrażenie. Przykładowo nasz „Batory” był krótszy aż o 50 metrów! Rekord „Great Eastern” został pobity dopiero po trzydziestu kilku latach, tuż przed narodzinami XX wieku. Nic więc dziwnego, że twórca mastodonta, Ismabard Kingdom Brunel promieniał ze szczęścia. Spełniały sie jego marzenia! Ale – jak sie później okazało – były to nieliczne szczęśliwe chwile związane z tym niezwykłym statkiem.
Brunel był inżynierem o wielostronnych zainteresowaniach. W swoim życiu budował mosty, tunele i linie kolejowe. Interesował się także budową statków i wkrótce jego pierwsze konstrukcje pojawiły się na morzach. Ale ambitny Anglik marzył o czymś, co rozsławiłoby jego imię na zawsze. Ostatecznie zdecydował się na statek, przy którym wszystkie inne wyglądać miały jak karzełki. Znalazłszy inwestora, opracował plany jednostki dwukrotnie dłuższej od poprzedniego rekordzisty.
Budowa ruszyła w 1854 roku. Przez trzy lata przy statku pracowało 2000 ludzi, z których jeden (niter) znikł któregoś dnia bez śladu, jakby nigdy go nie było. Wreszcie w listopadzie 1857 roku „Great Eastern” był gotowy do wodowania. Niestety kadłub ani drgnął, a próba siłowego ściągnięcia go z pochylni skończyła się tragiczną śmiercią dwóch robotników. Zły los po raz pierwszy dał znać o sobie.
Tymczasem niebotyczne koszty budowy spowodowały bankructwo armatora. Pierwszego z armatorów. Minęły prawie trzy miesiące i wtedy wciąż stojący na pochylni statek ...zwodował się sam! 31 stycznia wyjątkowo silny wiatr zepchnął potężny kadłub na wodę. Ruszyły prace wykończeniowe, ale dopiero w wrześniu „Great Eastern” mógł wyruszyć w swój pierwszy rejs. Dzień przed tym wydarzeniem na liniowcu zjawił się bardzo poważnie chory Brunel. Z dumą oglądał dzieło swojego życia, dopóki atak serca nie zwalił go na pokład. Zmarł kilka dni później.
Inżynier miał być z czego dumny. „Great Eastern” miał wspierane w razie potrzeby żaglami parowe maszyny napędzające boczne koła łopatkowe o średnicy aż 17 metrów, oraz ważącą aż 36 ton czterołopatową śrubę. Był to więc statek z trzema rodzajami napędu – kolejny ewenement na światową skalę. Pomiędzy masztami sterczało pięć okazałych kominów.
Któż nie chciałby odbyć rejsu na prezentującym się tak okazale olbrzymie? Z podziwem opowiadano o ogromnym salonie I klasy, mającym wymiary 19 x 14,3 metra i wysokości 42, metra oraz o wspaniale urządzonych kabinach. Przy takim zainteresowaniu finansowy sukces wydawał się być przesądzony. Znów jednak dało o sobie złe fatum. W trakcie próbnego rejsu wybuch i pożar w kotłowni zabił pięciu palaczy oraz spowodował poważne straty materialne.
Wkrótce silny sztorm poczynił na „Great Eastern” kolejne szkody. Na dobitkę nowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa zmusiły armatora do poczynienia istotnych przeróbek. W rezultacie wydawano kolejne tysiące funtów, a statek po dwóch latach od zwodowania nadal nie przewiózł ani jednego płatnego pasażera! Doszło do tego dopiero 16 czerwca 1860 roku. Niestety, 418 członków załogi miało pod swoją opieką zaledwie 43 pasażerów. Statek mógł ich zabrać aż cztery tysiące!
Po inauguracyjnym rejsie interes zaczął iść nieco lepiej, aż do napotkania sztormu o wyjątkowej wręcz sile. Wprawdzie ogrom „Great Eastern” ocalił go od zagłady, ale znów trzeba było wyłożyć na naprawy dziesiątki tysięcy funtów.
Po długim remoncie statek wznowił przemierzanie Atlantyku do chwili, gdy podwodna skała rozorała mu dno na długości 25 metrów. Oznaczało to znowu ogromne wydatki. Kolejny, trzeci już wtedy armator wystawił tym razem statek na licytację. Tyle że nikt nie chciał kupić owej feralnej skarbonki bez dna...
I wtedy wpadnięto na znakomity pomysł. Przerobiono olbrzyma na kablowiec. Pasażerski do niedawna statek kładł teraz na dnie morskim kable łączące Europę z Ameryką. Nienajgorsze zajęcie skończyło się w końcu jednak i wtedy statek wyczarterowali Francuzi. Skończyło się na jednym rejsie, w trakcie którego zginęło przy kabestanie dwóch ludzi. Dodatkowo ciężki sztorm znów poważnie uszkodził statek. Kolejny armator „Great Eastern” ogłosił bankructwo.
Ponownie przerobiono statek na kablowiec, ale i tym razem intratne zajęcie nie trwało długo. W 1875 roku statek zacumowano w jednym z angielskich portów. Na dobrą sprawę nikt nie wiedział, co z nim robić. Pomysły upadały jeden po drugim, aż wreszcie po 11 latach bezczynnego stania przy kei, urządzono na statku rodzaj wesołego miasteczka ze sklepami, karuzelami i kabaretem. Fenomenalny liniowiec został ostatecznie upokorzony.
Wkrótce kontrakt na tak nietypowe wykorzystanie statku wygasł i wtedy zaczęto ciągnąć go po różnych portach. Ogromny kadłub wszędzie przeszkadzał i w rezultacie w 1887 roku kupiła go stocznia złomowa. Prace rozbiórkowe trwały 18 miesięcy, a w jej końcowej fazie w zanitowanym podwójnym dnie znaleziono szkielet nitera, zaginionego przy budowie ponad 30 lat wcześniej!
Pechowy w swych losach statek, który wyprzedził swoją epokę, przeszedł do historii. Jak w swojej znakomitej (czytałem! – A.K.) książce „The great iron ship” napisał James Dugan:
„Był pałacem i pływającym cmentarzem.
Był tragicznym bohaterem i beczką śmiechu.
Zabił swojego konstruktora.
Utopił swego pierwszego kapitana.
Wywołał cztery bunty.
Uśmiercił trzydzieści pięć osób.
Utopił cztery statki.
Przeżył najstraszliwszy sztorm na Atlantyku.
Spowodował trzynaście procesów sądowych.
Był sześciokrotnie licytowany.
Przyciągnął dwa miliony zwiedzających.
Skończył jako pływający cyrk.”
Ostatnie znane zdjęcie Brunela, zrobione na „Great Eastern” na kilka dni przed śmiercią
Wodowanie „Great Eastern”
Inne statki wyglądały przy olbrzymie jak zabawki
Statek na morzu
Jako kablowiec
Wyrzucony na mieliznę, celem pocięcia na złom. Sic transit gloria mundi.
Złomowanie zostało już rozpoczęte
,
--
Post zmieniony (11-04-20 10:44)
|