Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
GRÓBARCZYK PRZEDSTAWIŁ PLAN DLA ST3 OFFSHORE. NAJPIERW UPADŁOŚĆ
ST3 Offshore musi upaść. Później na je gruzach ma powstać stocznia budująca niewielkie jednostki, a potem je złomująca. To pomysł resortu gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka na przyszłość firmy i sąsiadującej z nią stoczni remontowej "Gryfia". Pracownicy słysząc te zapowiedzi, nie ukrywają irytacji.
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej przyjechał w czwartek do ST3 Offshore, by przedstawić „konkretny” plan dla upadającej fabryki. Na wstępie powtórzył to, co mówił we wtorek w Sejmie: według niego fabryka zbudowana w 2015 roku i mająca budować fundamenty morskich elektrowni wiatrowych, jest już przestarzała.
– Wyposażenie można wyrzucić albo przebudować – mówił Gróbarczyk przekonując, że w ST3 Offshore nie da budować się dużo większych konstrukcji, których oczekuje obecnie rynek.
Takie stanowisko pociąga za sobą kosztowny problem. Jako, że nie zostanie zachowana tzw. trwałość projektu, ST3 Offshore zmieniając profil działalności musiała by oddać 123 mln zł unijnej dotacji na budowę fabryki. Do tego dochodzą długi u wierzycieli przekraczające 40 mln zł i drugie tyle z pożyczek, które firma brała w 2019 roku by przetrwać.
– Nikt tego nie udźwignie, pozostaje ogłoszenie upadłości – nie pozostawił wątpliwości Gróbarczyk.
Co dalej? Maciej Styczyński, naczelnik Wydziału Przemysłu Okrętowego MGMiŻŚ, włączył prezentację składającą się z kilkunastu slajdów pod tytułem „Wstępna koncepcja wykorzystania Dolnej i Górnej Wyspy Okrętowej w Szczecinie. Green Gryfia eco-plus shipyard”.
– To koncepcja zgodnej z ideą gospodarki o obiegu zamkniętym nowoczesnej, opartej o solidne fundamenty stoczni w Szczecinie wykorzystującej potencjał infrastruktury, zasoby kadrowe i technologiczne – cytował ujęte w niej zapisy Maciej Styczyński.
Konkrety? Pomysł sprowadza się do tego, że w halach dawnej ST3 Offshore budowane będą niewielkie jednostki o nośności do 3,5 tys. DWT. To oznacza w praktyce barki, statki rzeczne, lub małe statki specjalistyczne. Wizja zakłada, że po latach armator wróci do Szczecina by wyremontować owe jednostki w położonej po sąsiedzku Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia”, a w finale tu właśnie – na terenach obecnego ST3 – statek zostanie zezłomowany. Nie jest to jakaś nowa koncepcja, bo jeszcze w czasie kampanii wyborczej do Sejmu w 2019 roku Marek Gróbarczyk zapowiadał, że „ekologiczne” złomowanie statków ma być tym czymś co uratuje pogrążoną w problemach Gryfię. 1 lipca 2019 roku „Gryfia” wraz z Krajową Izbą Gospodarczą zawiązały nawet spółkę „Zakład Recyklingu Statków Szczecin”.
– Pierwsze złomowania odbędą się w granicach kilku miesięcy – mówił pod koniec września Gróbarczyk, wprawiając osoby z branży w zdumienie. Zanim cokolwiek w Szczecinie zacznie się złomować, trzeba przygotować studium wykonalności, zdobyć decyzje środowiskowe, przygotować inwestycję, jej finansowanie itd. To czasochłonne procedury. Lista przepisów – zarówno unijnych jak i Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO) jakie trzeba spełnić została zresztą wyświetlona w czasie czwartkowej prezentacji. To kilkanaście dokumentów.
Kto kupi majątek od syndyka?
Minister Gróbarczyk i żadna z towarzyszących mu osób (prezes ST3 Offshore, członek zarządu funduszu Mars, prezes Gryfii, Stoczni Szczecińskiej) nie byli w stanie przedstawić żadnego harmonogramu.
Bo faktycznie, mają na niego niewielki wpływ. Ogłoszenie upadłości oznacza, że w ST3 Offshore zacznie rządzić syndyk. I to on ogłosi licytację na cały majątek. Nikt tu nie będzie miał preferencji, bo syndyk ma obowiązek sprzedać majątek jak najkorzystniej. Musi bowiem oddać unijną dotację i spłacić wierzycieli. Gróbarczyk przyznał, że cena może okazać się wysoka. Nie do końca wiadomo zresztą jeszcze jak podmioty powiązane ze skarbem państwa miałyby zdobyć pieniądze na kupienie majątku ST3 Offshore. Gróbarczyk mówił, że w grę wchodzi zaangażowanie Funduszu Rozwoju Spółek, Agencji Rozwoju Przemysłu, wyemitowanie obligacji. Może się okazać, że w licytacji lepszą ofertę przedstawi jakiś inny, prywatny inwestor i cały plan „zielonej stoczni” legnie w gruzach.
A co na to pracownicy ST3 Offshore?
Póki co, do rozwiązania są pilne sprawy bieżące związane z około 200 pracownikami, którzy nie otrzymali wynagrodzenia za styczeń i nie dostaną pensji za luty. Trwają w firmie, bo jeszcze liczą na jej wyjście na prostą. Kilkudziesięciu z nich czekało pod biurowcem ST3 Offshore na informacje i spotkanie z Gróbarczykiem. Zanim do tego doszło, o planie dowiedzieli się od dziennikarzy. Szczególnie oburzyło ich stwierdzenie, że ST3 Offshore jest „przestarzałe”.
– Pan minister Gróbarczyk jest jak Kim Ir Sen, który przyjeżdżał do fabryk i udzielał porad – nie krył emocji Jarosław Sać, jeden z liderów pracowników.
Pracownicy dosłownie wyśmiali też padające na konferencji zapewnienia, że wszyscy mogą znaleźć pracę w „Gryfii” czy też Stoczni Szczecińskiej. Mówili, że nie wszyscy specjaliści znajdą pracę, bo pewnych urządzeń w obu firmach po prostu nie ma. Nie kryli, że problemem są też zarobki.
– „Gryfia” daje 5 euro za godzinę brutto, 200 kilometrów od Szczecina, w niemieckiej firmie dostaję 11 euro netto i mieszkanie – wyliczał jeden z pracowników, przekonując, że woli zostać za mniejsze pieniądze w Szczecinie, ale nie za takie stawki jakie oferuje „Gryfia”.
Co ciekawe, na konferencji o zarobkach mówił także Gróbarczyk. Przekonywał, że zbyt duża liczba pracowników i zbyt duże zarobki (według niego średnio 7 tys. zł) przyczyniły się do pogrążenia ST3 Offshore.
– To ministrów jest za dużo i za dużo zarabiają – skwitował to Jarosław Sać.
--
|