Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
WOJNA W OBOZIE "DOBREJ ZMIANY". MINISTER GRÓBARCZYK CHCE USUNĄĆ Z PŻM BRZEZICKIEGO. CHODZI O PROM?
(artykuł mojego syna)
"Sytuacja polskiego armatora znacząco się poprawiła. Kończymy z zarządzaniem komisarycznym" ogłosił minister Marek Gróbarczyk. PŻM twierdzi, że różowo nie jest, a będzie jeszcze gorzej. Brzezicki ostatnio otwarcie krytykował ministra za "budowę" polskiego promu.
Swoje zamiary wobec PŻM Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk ogłosił podczas piątkowego „śniadania prasowego” zorganizowanego w siedzibie resortu w Warszawie. Minister dużo mówił o kolejnych inwestycjach, ale część jednego ze slajdów opisujących „priorytety MGMiŻŚ na kadencję 2019-2023” poświęcił Polskiej Żegludze Morskiej. Czytamy na nim:
„Sytuacja polskiego armatora znacząco się poprawiła, a w związku z tym można przywrócić normalny tryb funkcjonowania przedsiębiorstwa. Kończymy z zarządzaniem komisarycznym, a w 2020 zostanie ogłoszony konkurs na nowego dyrektora PŻM”.
Komisarzem PŻM od lutego 2017 roku jest Paweł Brzezicki. Wskoczył na to stanowisko wprost z fotela wiceministra w resorcie Marka Gróbarczyka. Powodem miała być „trudna sytuacja firmy”. Tak było, bo jeszcze w 2016 frachty były na fatalnym dla armatorów poziomie. Sytuacja zaczęła się jednak poprawiać.
„Brzezicki wiedział, że to doda i PŻM, i jemu samemu skrzydeł. I że będzie można powiedzieć: w 2016 było źle, a w 2017, za mojej kadencji, jest lepiej. Każdy, kto nie zna się na shippingu, w to uwierzy, ale fachowcy wiedzą, o co chodzi” – pisał w styczniu 2018 roku na naszych łamach Rafał Zahorski, pełnomocnik marszałka ds. gospodarki morskiej, który regularnie odsłania kulisy polityki PiS w sprawach związanych z gospodarką morską.
Poprawa sytuacji na rynku faktycznie miała miejsce. W mediach rządowych ogłoszono to jednak jako sukces polityki PiS. Radio Szczecin w grudniu 2018 roku donosiło:
„Polska Żegluga Morska odbiera kolejne statki, a przedsiębiorstwo po kryzysie jest w coraz lepszej sytuacji finansowej – mówi Grzegorz Witkowski, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. – Jeszcze dwa lata temu PŻM stała nad przepaścią. Firma notuje coraz lepsze wyniki finansowe”.
Teraz jednak PŻM zaprzecza najnowszym, entuzjastycznym diagnozom Gróbarczyka, który obwieszcza koniec kryzysowej sytuacji u szczecińskiego armatora.
W dniu konferencji Marka Gróbarczyka, PŻM poprzez Polską Agencję Prasową, ogłosił:
„Spór celno-handlowy, który w chwili obecnej prowadzony jest przez Stany Zjednoczone z Chinami oraz Unią Europejską, negatywnie wpływa na światowy rynek frachtowy i stawki na przewozy ładunków masowych”. W depeszy czytamy też, że „średnie stawki czarterowe” w grupie statków, które są filarem PŻM (masowce od 10 do 40 tys. ton nośności) „są gorsze od ubiegłorocznych, a także tych z 2017 r.”
Pada też znamienne zdanie: „wyniki jednostkowe dla PŻM będą znane dopiero w marcu przyszłego roku, ale jak zastrzega rzecznik obecnie wyglądają one negatywnie”.
Nie ma też nadziei na poprawę sytuacji, bo nie chodzi tylko o sytuację na rynku, ale również konieczność stosowania dwa razy droższych paliw o niższej zawartości siarki.
Z przedstawionych komunikatów rysują się zatem dwa różne obrazy PŻM i tego co czeka armatora w przyszłości. Skąd te sprzeczności? Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że to efekt głębokiego sporu między ministrem Gróbarczykiem a Pawłem Brzezickim.
Promy są naprawdę potrzebne, a jest jedynie propaganda
Ten drugi początkowo ochoczo podpisywał się pod jednym z flagowych przedsięwzięć rządów PiS, czyli „odbudową przemysłu stoczniowego” (który tak naprawdę, pod postacią prywatnych firm radzi sobie nieźle). Dowodem na ową „odbudowę” miała być budowa w Szczecinie promów na linię Świnoujście-południowa Szwecja. To nie jest zachcianka na potrzeby propagandy. Nowe promy naprawdę są potrzebne i to szybko, inaczej polscy armatorzy wypadną z rynku. Jest wśród nich PŻM, który ma swoje promy na tej linii (pływając pod szyldem Unity Line). Tyle, że jak do tej pory, rząd PiS ograniczył się do położenia w czerwcu 2017 słynnej już stępki na pochylni „Wulkan” w Stoczni Szczecińskiej. Od tego czasu nic się konkretnego nie wydarzyło, nie licząc kolejnych obietnic Gróbarczyka, że budowa zaraz ruszy.
Latem 2019 zarządzający PŻM Paweł Brzezicki stracił cierpliwość. W wewnętrznym biuletynie PŻM ostro rozprawił się z polityką PiS wobec budowy promów. Sytuację nazywa „kuriozalną”. „Instytucje” wybrane do budowy promu określił jako zbyt słabe, a ludzi w nich zatrudnionych nazwał tymi, którzy nie mają odpowiedniej wiedzy, ale mają „wysokie mniemanie o sobie”. Brzezicki napisał wprost: tylko zamówienie promów w zagranicznej stoczni (w grę wchodzą tylko Chińskie) może uratować zarówno PŻM jak i Polską Żeglugę Bałtycką w walce o bałtycki rynek promowy.
„Gazeta Wyborcza” ujawniła ten artykuł w czasie już trwającej kampanii wyborczej do parlamentu, w której Marek Gróbarczyk był „jedynką” PiS do Sejmu. Jeszcze tego samego dnia PŻM wydał oświadczenie zapewniając, że tekst Pawła Brzezickiego nie jest aktualny, a prom dla PŻM powstanie w Szczecinie. Rozpoczęcie budowy „jeszcze w tym roku” (czyli 2019) obiecywał zaś w czasie wyborczych wystąpień kandydat-minister. Jak na razie nic nie wskazuje na to, by miało to nastąpić.
Drugie uderzenie Brzezickiego w Gróbarczyka
Po wyborach, w listopadzie 2019, Paweł Brzezicki znów uderzył. Tym razem w wywiadzie dla portalu www.gospodarkamorska.pl. Nie pozostawiał w nim złudzeń. Tłumaczył, że jeszcze trzy lata temu, kiedy sugerował podpisanie kontraktu z jedną z polskich stoczni, „cena oscylowała na poziomie 140 mln euro”.
Teraz to nierealne. Wzrosły ceny energii, płac, materiałów.
„W konsekwencji dziś mówi się o kosztach budowy promu na poziomie 180+ mln euro, a tak naprawę ponad 200 mln euro” – mówi Brzezicki. I rozwiał wszelkie złudzenia: „Niestety nie widzę ekonomicznej opłacalności zakupienia nowego promu powyżej kwoty 160 mln euro (…) W naszych realiach zakup nowego promu za więcej niż 160 mln euro nie przejdzie testu prywatnego inwestora. Zakupu promów za kwoty 180–200 mln nie jesteśmy w stanie sfinansować, ponieważ taka cena jest za wysoka i to się po prostu ekonomicznie nie spina”.
Brzezicki zwrócił uwagę na fakt, „który umyka politykom”.
„Trzy lata temu żadna stocznia chińska nie oferowała promów i jedynym miejscem budowy takich jednostek była Europa. Dziś przynajmniej cztery stocznie chińskie mają w korzystnej cenie ofertę budowy nowych promów” – mówi w wywiadzie Brzezicki. Jego wypowiedzi przytoczyliśmy i omówiliśmy w artykule „Brzezicki znów wbrew propagandzie PiS: „Cztery stocznie chińskie mają w korzystnej cenie ofertę budowy nowych promów”.
Konkurs to koniec Brzezickiego w PŻM
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że wypowiedzi Brzezickiego były efektem trwającego od dłuższego czasu sporu między nim a Markiem Gróbarczykiem. Brzezicki oczekiwał decyzji mających utrzymać polskich armatorów na linii Świnoujście-Szwecja, czyli zielonego światła na zakup promów w Chinach. To nie pasuje Gróbarczykowi, który wciąż w rządowych mediach mówi, że przygotowania do budowy promu w Szczecinie postępują.
Rezygnacja z komisarza o ogłoszenie konkursu na dyrektora PŻM oznacza w praktyce pozbycie się Brzezickiego. PŻM jest wciąż przedsiębiorstwem państwowym (a nie spółką skarbu państwa). Dyrektora wybiera tam rada pracownicza składająca się z 25 osób. Ta z kolei wybierana jest przez ponad dwutysięczną załogę.
Brzezicki nie cieszy się wśród załogi poparciem. Chcąc poprawić wyniki PŻM ciął wynagrodzenia. Rządzi firmą żelazną ręką. Na ostatnim posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego Paweł Kowalski, były przewodniczący zakładowej Solidarności w PŻM, narzekał na złą atmosferę w firmie i zastraszanie pracowników
– Jest hejt na nas od komisarza. Że to nasza wina, że za wysokie płace. Za te pieniądze nie będzie marynarzy. Średnia wieku załóg na statkach jest chyba powyżej 55 lat – mówił Paweł Kowalski.
– Pan Brzezicki miał być zarządcą komisarycznym rok. Dlaczego to się przedłuża? Dlaczego nie ma konkursu na stanowisko dyrektora? – dopytywał przewodniczący NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego Mieczysław Jurek. – Na zakupy statków są pieniądze, a na przywrócenie przywilejów pracowniczych nie ma.
--
|