LOTNICTWO   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Tematyka lotnicza, konstrukcje lotnicze, literatura, historia, dokumentacja, linki do ciekawych stron, dyskusje o wyzszosci Bf nad Spitfire lub odwrotnie...

Uwaga! W tym dziale NIE WPISUJEMY postow "kartonowych".


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok ze standardowym stronicowaniem  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 1 
15-11-14 18:43  Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Od pewnego czasu buduję model "Muromca" i niejako przy okazji "wszedłem w temat". Mając dostęp do kilku publikacji otrzymanych w drodze wymiany z rosyjskim kolegą i jaką taką jeszcze nie zapomnianą znajomość języka, doszukałem się kilku ciekawych epizodów związanych z bojową działalnością "Muromców".
Pozwalam sobie zamieścić jeden z nich, może kogoś zainteresuje - jeśli tak to kolejne opracuję.

BOHATER Z POLINEZJI

Eskadra Powietrznych Okrętów

„Ilja Muromiec” - powietrzny gigant, konstrukcji I. I. Sikorskiego był pierwszym w świecie seryjnie produkowanym czteromotorowym ciężkim bombowcem. Po wybuchu I WŚ znalazł się na wyposażeniu 10 bojowych oddziałów lotniczych IWWF - Imperatorskowo Wojenno-Wozdusznowo Fłota Rossiji (Imperatorskich Sił Powietrznych Rosji ).

„Ilja Muromiec” - Kijewski
Dowódca Oddziału Nr.1 sztabskapitan (kpt. sztabowy – stopień pośredni między por. a kpt.) E.W Rudniow po przelocie na „Ilja Muromcu”- typ B Nr. 136 z Piotrogrodu (przed I WŚ - Petersburg) do Lwowa z lądowaniem w Białymstoku i późniejszych we wrześniu 1914 r. lotach rozpoznawczych nad twierdzą Przemyśl sporządził raport: „O nieprzydatności aparatów typu „Ilja Muromiec” do celów wojskowych”. Meldunek przesłał na ręce Wielkiego Księcia Aleksandra Michajłowicza Romanowa . Książę wraz z własnymi uwagami przekazał go dalej do „Stawki”- Wierchowne Gławnokomandujuszcze ( Naczelne Dowództwo Wojsk Rosyjskich). Na podstawie tego raportu Sztab Naczelny Armii Rosyjskiej i Naczelne Dowództwo Wojskowo-Techniczne (GWTU – Gławnoje Wojenno-Techniczeskoje Uprawlenie) powiadomiły zakład produkcyjny RBWZ - Russko-Bałtijskij Wagonnyj Zawod ( Rosyjsko-Bałtycka Fabryka Wagonów) w Piotrogrodzie o anulowaniu zamówień. By nie dopuścić do upadku fabryki przewodniczący Rady Nadzorczej RBWZ kmdr w st. spocz. M. W. Szydłowski na audiencji u Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza Romanowa (młodszego) - naczelnego dowódcy wojsk rosyjskich, przedstawił własną ocenę działalności oddziałów lotniczych. Stwierdził, że oddziały wyposażone tylko w jeden samolot są źle wykorzystywane przez dowódców frontu i armii. Nie mają oni wiedzy o użyciu lotnictwa i nie wykazują dbałości o ich zaopatrzenie. Wnioskował, by wszystkie samoloty zgrupować na wzór eskadr marynarki wojennej w jedną eskadrę i podporządkować tylko „Stawce”. Interwencja skutkowała rozkazem W Ks. M.M. Romanowa, zaakceptowanym przez cara Mikołaja II wydanym 10 grudnia 1914 r. nakazującym rozwiązanie dotychczas istniejących oddziałów. Należy natomiast sformować „Eskadrę Wozdusznych Karablej” – EWK (Eskadra Okrętów Powietrznych). Eskadrę utworzono w podwarszawskiej wsi Stara Jabłonna, 40 km od linii frontu, ze względu na istniejące tam lotnisko dawnej bazy balonowej, dobry dojazd kolejowy i drogowy oraz osłonę jaką daje twierdza w Nowogieorgiewsku (Modlin). Dowódcą mianowano M. W. Szydłowskiego przyznając mu stopień generała brygady czasu wojny.

„Ilja Muromiec”- Kijewski Nr. 150 -Stara Jabłonna, wiosna 1915 r.

Gen. bryg. W. Szydłowski i I. Sikorski
EWK była pierwszym w świecie oddziałem lotnictwa bombowego. Loty bojowe miały się odbywać po uprzednim rozpoznaniu i obfotografowaniu celów i w osłonie własnych samolotów myśliwskich typu Nieuport i Morane-Saulnier .
Eskadra do lipca 1915 r. bazowała w Starej Jabłonnie a gdy rozpoczął się odwrót wojsk rosyjskich, przeleciała na lotnisko polowe Kriesty pod Pskowem. By wspomóc działania 12 Armii na Froncie Północnym, wydzielono z niej cztery bombowce (Nr. I, IV, VI, VIII) i sformowano Polowy Oddział Bojowy Nr. 2 pod dowództwem st. lejtnanta G. I. Ławrowa. Oddział stacjonował na lotnisku w Silgudzie na północny wschód od Rygi.
Oficerowie służący w Oddziałach Polowych EWK zachowali dotychczasowe stopnie wojskowe ponieważ IWWF nie był oddzielnym rodzajem wojsk. W carskiej Rosji w zależności od formacji ten sam stopień oficerski miał inną nazwę. Porucznik piechoty w marynarce wojennej był lejtnantem, w kawalerii kornetem, w wojskach kozackich sotnikiem. Dowódcom „okrętów powietrznych” i ich pomocnikom przysługiwał zaszczytny tytuł „ lotnika wojennego”.

Polowy Oddział Bojowy Nr. 2

W oddziale służył efrejtor (kpr.) Marcel Pliat. Urodził się w 1890 r. na jednej z wysp Polinezji Francuskiej. Wraz z matką został sprowadzony z Francji do Rosji w 1907 r. Jego matkę zatrudniono w jednym z magnackich dworów jako piastunkę. Ożenił się z Rosjanką i dochował się potomka.
Kiedy wybuchła I WŚ mający wciąż obywatelstwo francuskie podlegał poborowi do francuskiego wojska. Pozostał jednak w Rosji i ochotniczo wstąpił do armii carskiej. Riadawoj (szer.) M. Pliat skierowany został na front wschodni (rosyjski zachodni) gdzie służył jako kierowca-mechanik w jednostce transportowej jednej z dywizji piechoty. Wkrótce oddelegowany został do Oddziału Bojowego Nr. 2 EWK, gdzie po przeszkoleniu został mechanikiem-strzelcem.
13 kwietnia 1916 r. ochotniczo zgłosił się na lot bojowy i wszedł w skład załogi bombowca „Ilja Muromiec” - X (nr. 184, Typ G-38: 4 silniki Sunbeam o mocy 150 KM każdy) przekazanego eskadrze w styczniu tego samego roku. Dowódcą był I pilot- por. Awenir M. Kostienczik , pomocnikiem dcy II pilot – nawigator/bombardier por. Wiktor F. Jankowius, oficerem artylerii - por. Szneur a mechanikiem – motorzysta Kasatkin.
Celem lotu było zbombardowanie dużego węzła kolejowego w mieście Daudzewa (Łotwa). Misja należała do niebezpiecznych, ponieważ rejon był silnie broniony przez liczne niemieckie baterie artylerii przeciwlotniczej.
Wystartowano z pełnym ładunkiem bomb. Lot przebiegał spokojnie, po minięciu linii frontu nie napotkano w powietrzu niemieckich samolotów. Zrzucone bomby trafiły w cel. Podczas drugiego nalotu, tuż po ostatniej serii bomb „Ilja Muromiec” trafił na silny, zaporowy ogień artyleryjski.
Przed samolotem eksplodowały dwa pociski. Podmuch i odłamki uszkodziły konstrukcję kabiny, skrzydeł i silniki. Poleciały kawałki drewna, szkła i pozrywanych przewodów. Dowódca pilotujący bombowiec raniony odłamkiem szrapnela w pierś, rzucony siłą wybuchu do tyłu osunął się nieprzytomny na sterownicę. Samolot zadarł dziób do góry, wykonał niekontrolowany zwrot i po chwili zaczął tracić wysokość. II pilot por. Jankowius, klęczący przy otwartym luku bombowym rzucił się ku dowódcy. Któryś z członów załogi wyłączył zapłony silników. Jankowius starał się wyciągnąć rannego dowódcę z fotela, ale silny pęd powietrza w rozbitej kabinie uniemożliwiał mu uwolnienie jego nóg z pasków, którymi przypięte były stopy do pedałów. Nie tracąc czasu chwycił za sterownicę a własne stopy postawił na nogach dowódcy. Mechanik Kasatkin starał się uruchomić silniki. Bombowiec wciąż spadał. Wreszcie udało mu się włączyć zapłony, ale zadziałały tylko trzy silniki - skrajny, prawy nie pracował. Jankowius wyrównał lot, zawrócił i obrał kurs powrotny. Wkrótce załoga doszła do siebie i udzieliła pierwszej pomocy dowódcy, który wciąż był nieprzytomny.
Raptem, przez górny właz wpadł do środka Pliat. Wszyscy oniemieli. Ktoś krzyknął: „Marcel powinieneś lądować samodzielnie!” i się roześmieli. Zniknęło napięcie. Okazało się, że po eksplozji Marcel wyszedł na skrzydło, przywiązał się paskiem do słupka międzyskrzydłowego i reperował uszkodzone silniki i porwane przewody paliwowe na lewym skrzydle. To właśnie dzięki niemu, mimo poważnych uszkodzeń por. Jankowius zdołał bezpiecznie wylądować.
W trakcie dobiegu na skutek utraty siły nośnej złamało się i opadło górne skrzydło. Po wylądowaniu okazało się, że bliskie eksplozje uszkodziły dźwigar i silnik a w poszyciu całego samolotu doliczono się 70 otworów od odłamków.

„Ilja Muromiec” - X po lądowaniu 13.04.1916 r.
Za lot ten załoga została odznaczona orderami i awansowana. Marcel Pliat otrzymał krzyż św. Jerzego III klasy i awans na feldfebla (sierż). Por. W. Jankowius służący w EWK od grudnia 1915 r. awansowany na kapitana objął dowództwo „Ilja Muromiec” - XVI.
Bohaterski czyn M. Pliata opisany został w piśmie „Ogoniok” z dnia 23 października 1916 r. Zamieszczono jego zdjęcie i podano, że: ”mówi biegle po rosyjsku, chociaż czasami „połyka” końcówki słów i lubi popisywać się żołnierskim, jędrnym żargonem”.

Feldfebel Marcel Pliat i krzyż św. Jerzego III klasy
W dotychczasowych misjach bojowych „powietrzne okręty” sporadycznie były atakowane przez niemieckie samoloty rozpoznawcze, przeważnie typu Albatros B.II i Brandenburg. Pilot starał się lecieć tym samym kursem co bombowiec, z boku, by uniknąć pozaśmigłowych strug powietrza a tym samym obserwator mógł swobodnie prowadzić ostrzał. Atak taki skutkował wystawianiem całego samolotu na defensywny ogień z „Muromca”.
Sytuacja diametralnie uległa zmianie gdy na front trafiły samoloty myśliwskie Fokker E.I uzbrojone w dwa zsynchronizowane z obrotami śmigła k-my Parabellum.

Fokker E. I („Eindecker”)
Do pierwszego spotkania z nowym typem myśliwców doszło we wrześniu 1916 r. po nalocie na bazę niemieckich wodnosamolotów na jeziorze Angern na Łotwie. W połowie sierpnia 1916 r. dowódca Oddziału Bojowego Nr. 2 otrzymał wiadomość ze sztabu Floty Bałtyckiej, że dywizjon minowców i torpedowców operujących na akwenie Zatoki Ryskiej atakowany jest przez niemieckie wodnosamoloty startujące z bazy na jeziora Angern odległego o 70 km od Rygi.
22 sierpnia 1916 r. lot rozpoznawczy wykonały bombowce Nr. VI i VIII. Wykonane zdjęcia pozwoliły na zaplanowanie grupowego nalotu na bazę wodnopłatowców. Następnego dnia wieczorem wystartowały cztery „okręty powietrzne”. Zgrupowaniem dowodził st. lejtnant Gieorgij I. Ławrow. Każdy bombowiec zabrał ładunek 285 kg bomb (10 szt.- 1 pudowych zapalających i 5 szt.- 1,5 pudowych odłamkowych) oraz 1500 strzałek przeciw żywej sile.

Załadunek bomb 1 pudowych (16 kg)
Zwiększono również ilość k-mów z pełnym zapasem amunicji. Pierwszy wystartował dowódca zgrupowania Ławrow, po nim kolejno w odstępach 10 minutowych – Gołowin, Łobow i Alechnowicz. Po osiągnięciu nad lotniskiem pułapu 2000 m eskadra obrała kurs bojowy wznosząc się na 3000 m. Każdy bombowiec miał wykonać trzy naloty – podczas pierwszych dwóch obrzucić cel bombami zapalającymi a w trzecim odłamkowymi i strzałkami . Stanowiska artylerii przeciwlotniczej miały być ostrzelane z broni pokładowej. Zbombardowano i ostrzelano hangary, przystań i wodnosamoloty. Bombowce były bezskutecznie atakowane w powietrzu przez trzy niemieckie wodnosamoloty myśliwskie Friedrichshafen FF 33 H. W meldunku wysłanym do „Stawki” raportowano: „73 bomby o całkowitej wadze 53 pudów i 20 funtów (865 kg) zrzucono na hangary i stojące na pochylni 2 hydroplany. Zauważono 22 celne trafienia w hangary i 11 w przystań. 2 bomby upadły blisko startujących aparatów a inne wszędzie. Z 12 k-mów przez cały czas prowadzony był ostrzał do pozostających na wodzie i przystani nieruchomych 8 hydroplanów, na nie wystrzelono 1500 pocisków.”
Tydzień po nalocie wywiad doniósł, że zniszczono 7 hydroplanów, kilka uszkodzono, hangary i zabudowania bazy spłonęły, zginęło 27 ludzi a wielu jest rannych.
Był to pierwszy w historii grupowy nalot ciężkich bombowców.
W oddziale wywiązała się dyskusja, czy w przyszłości wskazane jest bombardowanie ciągłe, w tym samym czasie, czy też należy odczekać 30 min by dym powstały z pierwszych wybuchów się rozwiał co ułatwi precyzyjne celowanie.

Friedrichshafen FF.33

Ponownie Angern zaatakowane zostało 10 września 1916 r. „Powietrzny okręt” dowodzony przez sotnika W.D. Gołowina niezauważony nadleciał od strony morza. Zadanie wykonano, nie było ostrzału artylerii przeciwlotniczej i nie napotkano wrogich myśliwców. W drodze powrotnej wszyscy zrelaksowani zasiedli do gry w preferansa. Bombowiec przeleciał linię frontu, w oddali majaczyła już Ryga, gdy nagle seria pocisków trafiła w kabinę. Wszyscy rzucili się na swoje stanowiska. Druga seria raniła trzech członków załogi. Jedynym, który wyszedł z tego ostrzału bez szwanku był mechanik Lutz. Wydostał się na górne stanowisko strzeleckie i chwycił za Vickersa. Na wprost, poniżej usterzenia ujrzał błyszczący krąg wirującego śmigła niemieckiego myśliwca. Prawie nie celując, zaczął strzelać krótkimi seriami. Myśliwiec raptownie wykonał przewrót i zaczął spadać . Lutz wychylony z luku obserwował jak samolot kołysząc się na boki, ostro znurkował w stronę pozycji wojsk rosyjskich. Jak się potem okazało, chwilę po zbombardowaniu Angern wystartował i polecił w ślad za „Muromcem” por. Hammer pilot myśliwca. Po około 30 minutach pościgu, już prawie nad Rygą dogonił bombowiec. Nadleciał od tyłu, z dołu i dwiema seriami celując w kabinę ostrzelał „powietrzny okręt”. Trzeciej nie zdążył już oddać. Skutecznie ostrzelany przez Lutza, ranny, ledwo zdołał wylądować. Trafił do niewoli, odesłano go do szpitala, a jego samolotem zajęli się specjaliści - technicy i mechanicy. Okazało się, że myśliwiec, a był nim jednopłatowy Fokker E.I ma dwa zsynchronizowane karabiny maszynowe strzelające przez płaszczyznę śmigła. Myśliwce mogły podlatywać skryte na tle ziemi i atakować z dołu, od tyłu, najbardziej wrażliwe miejsca. Wyciągnięto z tego odpowiednie wnioski. Zabroniono samolotom EWK wlatywać w pojedynkę dalej niż 30 km w głąb terytorium nieprzyjaciela. W uzasadnionych przypadkach zezwolono na lot dwóch bombowców.
Na wniosek gen. Szydłowskiego powołano specjalną komisję . W jej skład weszli: Sikorski, dowódcy bombowców - Gorszkow, Żurawczenko, Ławrow, szef mechaników Bazyliewicz i przedstawiciel fabryki Bondariew.
Po dyskusjach, Sikorski zaproponował dokonanie istotnych zmian konstrukcyjnych - ster kierunku należy wykonać podwójny, rozstawiony na stateczniku poziomym zwiększając jednocześnie jego powierzchnię a na końcu kadłuba przygotować stanowisko tylnego strzelca. Należy także wyznaczyć jeden samolot z eskadry dla przeprowadzenia prób strzelania.
Wkrótce modyfikowany w polowych warsztatach lotniczych „okręt” był gotów . Próby przeprowadzano w obrębie lotniska i strzelano do płach wyłożonych na ziemi. Rozpoczęto szkolenie dodatkowych strzelców ogonowych. W większości na szkolenie ochotniczo zgłaszali się mechanicy obsługi naziemnej. Szczególna rolę w szkoleniu odegrał sztabskapitan Żurawczenko, sam doskonały strzelec. Wydano instrukcję by do chłodnicy karabinu Maxim, który zamontowano na nowym stanowisku strzeleckim, dolewać na dużych wysokościach płyn zapobiegający zamarzaniu wody i ogień prowadzić z przerwami, krótkimi seriami.
Testy wypadły pomyślnie i przebudowano cztery samoloty.

„Ilja Muromiec” typ G z tylnym stanowiskiem strzeleckim
Po raz pierwszy tylne stanowisko wypróbowano w walce w listopadzie 1916 r.
5 listopada 1916 r., o godzinie 9 rano wystartował bombowiec dowodzony przez sztabskapitana I. Baszko. W załodze byli: pomocnik dowódcy por. Fiedorow, oficer artylerii kapitan Naumow, motorzysta Burobin i strzelec - starszy podoficer Sokołow.
Jako cel bombardowania wyznaczono polowe lotnisko niemieckich samolotów w okolicach miejscowości Smorgonie w obwodzie grodzienskim.
Po wybuchu pierwszych bomb w powietrze wzbiło się pięć niemieckich myśliwców. Baszko położył się na kurs powrotny i udał, że nie dostrzegł wrogich samolotów i nie zamierza wdać się z nimi w walkę. Gdy myśliwce doganiały „Muromca” Fiedorow zajął tylne stanowisko a Sokołow górne. Burobin i Naumow w oknach po obu stronach kadłuba. Pierwszy z atakujących po nabraniu wysokości rozpoczął nurkowanie. Z odległości 100 m otworzył ogień. Odpowiedziały mu k-my „powietrznego okrętu”. „Fokker” nie przerywając nurkowania, przeleciał obok bombowca i rozbił się o ziemię. Celne pociski zabiły pilota. Natychmiast zaatakował drugi myśliwiec lecz ostrzelany zawrócił i zataczając kręgi zaczął się zniżać.
Trzeci napastnik długo przymierzał się do wybrania momentu ataku a gdy wreszcie zaatakował, został skutecznie ostrzelany przez trzy k-my i zniszczony w powietrzu. Dwa pozostałe nie ośmieliły się zbliżyć i zawróciły.
Bohater pamiętnego, kwietniowego lotu „Muromca” felfebel Pliat także przeszedł przeszkolenie strzeleckie w eskadrze.
W listopadzie 1916 r. po ukończeniu kursu zwrócił się z prośbą do dowódcy st. lejtnanta G. I. Ławrowa by mógł uczestniczyć w locie jako tylny strzelec. Marcel był doświadczonym mechanikiem, dobrym strzelcem, odznaczonym za odwagę i to zadecydowało, że dowódca wyraził zgodę. Ławrow, syn admirała, jeden z bardziej doświadczonych lotników eskadry wraz z I. Sikorskim brał udział w przelocie do Kijowa w 1914 r. Był jednym z pierwszych rosyjskich lotników morskich. W 1915 r. przeszedł z lotnictwa morskiego do EWK.
Celem nalotu było bombardowane już wcześniej 5 listopada lotnisko niemieckiej eskadry myśliwskiej Smorgonie. Nalot miał przeprowadzić jeden bombowiec. Zakładano, że Niemcy „chwycą” przynętę i zaatakują rosyjski samolot.
Sotnik Otrieszko - oficer artylerii miał za zadanie prowadzenie obserwacji powietrza i dawać sygnały tylnemu strzelcu Marcelowi i prócz tego, samemu obsługiwać górne stanowisko k-mu.
Przy dolocie na cel zameldował, że widzi trzy myśliwce nabierające wysokości. Były to eindeckiery „Fokker”. Pomyślnie zrzucono bomby i załoga „Muromca” zajęła stanowiska ogniowe gotując się do walki. Pierwszy myśliwiec z przewyższenia 150 m rozpoczął atak z odległości 300 m. Nurkując otworzył ogień. Niemal równocześnie zaczął strzelać tylny strzelec . Ogień otworzył także sotnik Otrieszko.
Trafiony samolot wykonał przewrót i zaczął bezwładnie spadać. Atak rozpoczął drugi lecz Pliat był tym, który pierwszy otworzył ogień. Celnie ostrzelany myśliwiec nie zmieniając kąta nurkowania przeleciał obok „Muromca” spadając w dół. Po chwili rozbił się o ziemię.
Trzeci z napastników zatoczył krąg, zaniechał ataku i odleciał.
Po wylądowaniu cała eskadra gratulowała im zwycięstwa. Sierż. M.Pliata odznaczono orderem św. Jerzego IV klasy.
Po locie Marcel zgłosił kilka uwag i poprawek dotyczących konstrukcji tylnego stanowiska strzelca. Zaznaczył, że w trakcie lotu chociaż mocno wieje stanowisko jest stabilne, jednak przy starcie i lądowaniu silnie trzęsie i dlatego trzeba stać. Zaproponował by fotel przeszkadzający także w trakcie strzelania zrobić składany.
Wszystkie uwagi zostały uwzględnione w istniejących już samolotach i Sikorski poinformował, że fotele składane będą także w następnych seriach produkowanych „Muromców”.
Po dwóch dniach od pamiętnej walki st. lejtnant G. Ławrow powtórzył lot z tą samą załogą. Ponownie bombardowano lotnisko lecz Niemcy nie odważyli się wystartować i nie podjęli walki.
Po spotkaniach z załogami Baszko i Ławrowa niemieckie myśliwce przez dwa miesiące nie próbowały atakować bombowców. ”Okręt Powietrzny”- „Ilja Muromiec” stał się prawdziwą „latającą fortecą”.
Wkrótce, na podstawie zdobytych doświadczeń samoloty zostały zmodernizowane. Sikorski zaproponował konstrukcje dwóch prowadnic po której jeździłby na rolkach wózek . Strzelec leżąc odpychałby się rękami. Wózek ten lotnicy szybko nazwali „tramwajem”. Strzelec udawałby się na ogon bombowca tylko w razie potrzeby. Od strug powietrza chronić miał go pleksiglasowy wiatrochron. Dodatkowo skonstruowano przednie, dziobowe stanowisko strzeleckie. Przed fotelem pilota, lekko po prawej stronie kabiny była pionowa szczelina, w której zamocowano k-m o kątach strzelania 25 stopni na boki i 60 stopni góra-dół.
Podczas I WŚ „Okręty Powietrzne” wykonały ponad 400 misji bojowych przy stracie w wyniku bezpośrednich działań nieprzyjaciela tylko dwóch samolotów – jednego od ostrzału artylerii, drugi zestrzelony został przez myśliwiec.

Dalsze losy dzielnego Polinezyjczyka żartobliwie określanego czasem jako „Murzyn z francuskiego cyrku”, po listopadzie 1916 r. nie są znane.

Post zmieniony (20-11-14 20:07)

 
15-11-14 22:29  Odp: Powietrzne boje
kolighyt 



Na Forum:
Relacje z galerią - 3
Galerie - 8


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 41


 - 38

Bardzo ciekawa historia. Oczywiście, że powinieneś napisac więcej:)

--
W budowie: Rolls-Royce Pattern Mk.I 1920
Projekt: Fokker DVII, Nieuport 11, Albatros CIII, SSW DIII/IV, Boeing 40B-4, Udet U-12 Flamingo

 
16-11-14 16:11  Odp: Powietrzne boje
MARIUSZ 
moderator




Na Forum:
Relacje w toku - 5
Relacje z galerią - 20
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 4


 - 10

Grupa: ŁSM

Pięknie dziękuję za wspaniałą opowieść. Muszę sobie to przeczytać kilka razy , by wychwycić wszystkie szczegóły i dać się ponieść wyobraźni!

--
Pozdrawiam wszystkich ! MARIUSZ

Mam profil na FB.

 
18-11-14 14:25  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Powietrzny bój „Okrętu” - XVI

Ilja Muromiec to bohater ruskich pieśni epickich. Obdarzony nadprzyrodzoną siłą, szlachetny obrońca wdów i sierot, na dworze księcia Włodzimierza dokonywał niezwykłych, bohaterskich czynów w walkach z olbrzymami i Tatarami. W Rosji stał się symbolem obrony wiary i ojczyzny.


Ilja Muromiec na obrazie „Mocarze” z 1898 r.(mal. Wiktor Wasniecow)

Nazwane jego imieniem „Powietrzne Okręty” Sikorskiego były olbrzymami broniącymi „Matuszkę Rossiję”. W drugim roku Wielkiej Wojny na wschodnim froncie, zaloga „Okrętu” Nr. XVI tak jak legendarny rycerz stoczyła bohaterską walkę, zapisując się złotymi zgłoskami w historii rosyjskiej awiacji.
W maju 1916 r. dowództwo EWK , bazującej w Pskowie, postanowiło sformować Oddział Bojowy Nr. 3 dla prowadzenia działań w rejonie Mińska. Dcą oddziału został doświadczony sztabskpt. Iosif Stanisławowicz Baszko, kawaler krzyża św.Jerzego. Z eskadry wydzielono cztery „Powietrzne Okręty” (pisane z dużej litery by podkreślić ich specjalne znaczenie), które przeleciały na lotnisko Stankowo położone 45 km na płd.-zach. od Mińska.
Stan techniczny bombowców i gotowość personelu latającego rzutowała na skład załóg. Stała była tylko załoga „Okrętu” dowódcy.
Opis Oddziału Nr. 3 znajdujemy we wspomnieniach st.mech. EWK – N.N.Nikolskiego:

„…oddział był dobrze rozlokowany. Obszerne i równe lotnisko doskonałe do treningu „ młodych” lotników a pomieszczenia mieszkalne pozwoliły na rozmieszczenie całego personelu oddziału z dużym komfortem. Oficerowie mieszkali w domu hrabiny Czapskiej, namioty-hangary z samolotami znajdowały się z tyłu, na polu za parkiem. Wszystko było zamaskowane przed niemieckim lotnictwem. Lotniska broniła bateria artylerii plot. Stałe dostawy paliwa lotniczego, amunicji, części zamiennych i narzędzi zapewniały sprawną działalność oddziału. Były warsztaty, stacja meteo i laboratorium fotograficzne. Samoloty wypełniały zadania na rzecz dowództwa 3 Armii Frontu Zachodniego, prowadząc rozpoznanie powietrzne ruchów wojsk wroga na głębokość 150 km. W takich przypadkach zabierały ze sobą 4-5 pudowych bomb [ 62-85 kg]i dodatkowo strzelca z kaemem a przy lotach bliższych 8-10 bomb [131-164 kg]. Zrzucały je na pozycje artylerii przeciwnika, wężły kolejowe i lotniska. Wysoką celność bombardowań uzyskiwano stosując specjalne celowniki bombardierskie. Powracając ostrzeliwano okopy przeciwnika z kaemów.”

Na wrzesień 1916 r. „Stawka” zaplanowała dużą operację – natarcie w celu przełamania frontu w sektorze zachodnim w rejonie Baranowicz. Na front kierowano dodatkowe dywizje, artylerię i zaopatrzenie wojenne.
By odwrócić uwagę wroga, na rozkaz „Stawki” płk Brant - szef rozpoznania Sztabu Generalnego został zobowiązany do opracowania planów operacji lotniczej na tyłowe pozycje przeciwnika. Celem nalotu miało być miasto Borun położone za linią frontu i i rejon Smorgony – Krewo w guberni grodzieńskiej.Wg informacji wywiadu rozlokowany był tam sztab niemieckiej 89 Infanterie-Division (Dywizji Piechoty). Atakować miano również węzeł kolejki wąskotorowej, lotnisko polowe, składy amunicji i wojskowe magazyny.
Rajd przeprowadzić miała eskadra czterech „Okrętów” w eskorcie 13 „lekkich aparatów”- Voisin i Morane-Saulnier. Wszystkie samoloty powinny wykonać zadanie bojowe jedną grupą uderzeniową. Miała to być to być pierwsza taka połączona operacja - ciężkich i lekkich samolotów.
Detaszowane „Muromce” w dniu 24 września przeleciały ze Stankowo na nowe lotnisko - Mjasota niedaleko Mołodeczna. Na trzech sąsiednich w pobliżu Mińska, lądowało 16 „lekkich” – Voisiny i Morane-Saulnier „Parasol” z 4, 10 i 11 KAO (Korpusnyj Awiacionnyj Otriad - Korpuśny Oddział Lotniczy).


Voisin LAS („Wuapołt”)


Morane- Saulnier „Parasol” - myśliwiec i rozpoznawczy

Pierwsze wystartować miały „Muromce” i Voisiny za nimi Morane-Saulniery. Szyk bojowy – kolumnę eskadra miała sformować przy dolocie do linii frontu, w uzgodnionym punkcie nad Krewo, by później obrać kurs bojowy na Boruny.
Eskorta osłaniających myśliwców (głównie Morany , samoloty Voisin niosły także bomby) była powodem, że „Okręty” zabrały dodatkowy ładunek bomb w miejsce zmniejszonego uzbrojenia defensywnego .
Dowodzenie zgrupowaniem powierzono sztabskpt. I.Baszko – dcy IM -„Kijewskiego” . Prócz niego w rajdzie miały uczestniczyć: IM – XII, IM- XVII oraz IM – XVI .
Poznajmy bliżej załogę tego ostaniego, gdyż „Powietrzny Okręt” – XVI będzie głównym bohaterem rajdu na tyły wroga.


IM-XVI Typ G (Nr.188) i jego załoga. Siedzą od lewej: por. F.Gaibow, por. M. Rachman, dca - por. D.Makszejew i kornet O.Karpow. Stankowo – sierpień. 1916 r.

„Komandirem” był „lotnik wojenny” por. Dimitr Dimitriejewicz Makszejew – Rosjanin,moskwianin, szlachcic, znana w EWK postać. Odważny, doświadczony, na każdy lot zabierał dodatkowe uzbrojenie na ewentualność napotkania niemieckich myśliwców. Ochotniczo wstąpił do wojska, a w eskadrze służył od 1915 r. Za okazane męstwo i efektywność działań awansował na porucznika. Kawaler orderów św. Anny III klasy z mieczami i wstęgą, św. Stanisława III klasy z mieczami i wstęgą i św. Włodzimierza IV klasy.


Por. Dimitr D. Makszejew

W skład jego załogi wchodzili:
por. Mitrofan Aleksejewicz Rachmin - „Lotnik wojenny”. Rosjanin,szlachcic – pom.dcy II pilot. W EWK od lutego 1916 r. Kawaler orderów św. Stanisława III klasy i II klasy z mieczami i wstęgą oraz św. Anny III klasy.


por. F.Gaibow

por. Farruh Aga - Mamed Kerim Aga-oglu Gaibow– Azerbejdżanin. Ofic.art., bombardier, strzelec górnego kaemu. Był doskonałym strzelcem nagrodzonym we wszechrosyjskich zawodach strzeleckich złotym zegarkiem szwajcarskiej firmy Paul Bure (Poł Bure – „postawszczik dwora Ewo Imperatorskowo Wieliczestwa”- dostawca Dworu Cesarskiego). W EWK służył od lutego 1916 r. Kawaler 4 orderów. Jego umiejętności strzeleckie w pełni potwierdzą się w tej walce.

por. Oleg Sergiejewicz Karpow - Rosjanin, mechanik- obs. i strzelec . Pochodził zrodziny o tradycjach wojskowych. W EWK od czerwca 1916 r. Za męstwo wykazane w lotach rozpoznawczych kornet Karpow niedawno awansował na pełny stopień porucznika. Odznaczony był 3 orderami.

OkreślanI mianem „podniebnych rycerzy” posiadali w eskadrze największą ilość odznaczeń i nagród . Młodzi, odważni, podziwiani przez wszystkich, pełni bojowego zapału rwali się do walki.
Przez całą noc z 24 na 25 września (wg nowego stylu) trwała wytężona praca mechaników i obsługi naziemnej. Sprawdzano silniki, tankowano i ładowano bomby, zbrojmistrze taśmowali amunicję . Nie było czasu na przerwy. Wczesnym rankiem, po zameldowaniu dowódcy o gotowości do startu, piloci udali się na pokłady „Okrętów”.Poranną ciszę brutalnie przerwał huk szesnastu rozgrzewanych silników powietrznych gigantów. Zwolna kołowały na start żegnane okrzykami - „Uraaa!”
Pierwszy o 5.30 wystartował „Kijewski” . W samolocie prócz załogi był obserwator z ramienia „Stawki” płk Brant, organizator rajdu.
Następny wzbił się w powietrze IM-XVI por. Makszejewa ,chwilę później IM – XII .
IM- XVII nie wystartował. Powodem był trzykrotny pożar silnikow przy rozruchu.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Zawiodła organizacja. Z opóźnieniem z pozostałych lotnisk wystartowało 13 „lekkich” samolotów. Ostatni Voisin dopiero o 7 rano kiedy bombowce były już nad miejscem koncentracji a ostatni z „Parasoli” - gdy „Kijewski” wracał z bojowego zadania.
Tymczasem trzy „Okręty” uformowały kolumnę na wysokości 2500 m i wzięły kurs na Boruny. Do celu było 70 km. Mniej więcej w połowie trasy IM- XVI por. Makszejewa opuścił szyk . Prawy skrajny silnik stanął. Bombowiec zawrócił.
Gdy „Okręty”nadlatywały nad cel zaporowy ogień otworzyła artyleria. „Kijewski” uniknął ognia lecz mniej szczęścia miał IM-XII. Uszkodzony bliskim wybuchem zawrócił (inne źródła podają, że powodem były niewystarczające [?] kwalifikacje pom.dcy. Może został ranny ? Należy zaznaczyć, że tylko dca i jego pomocnik mieli przeszkolenie w pilotażu).
Baszko zauważył jak w powietrze wzleciały niemieckie myśliwce, jednak nie zaatakowały lecz odleciały na bok.
„Kijewski” dwukrotnie nadlatywał nad cel. Wszystkie bomby upadły w położenie sztabu dywizji i składów.Potężne eksplozje świadczyły, że trafili w magazyny amunicji. Dym z licznych pożarów wysoko wzbił się w powietrze. Bombami obrzuciły również wybrane cele, w tym bazę samochodową w rejonie Antonowa, kilka Voisinów i „Parasoli”, którym udało się przedrzeć przez ogień artylerii.
Gdy wszystkie samoloty obrały kurs powrotny pojawiły się niemieckie myśliwce. W tym momencie zauważono nadlatujący „Okręt” por. Makszejewa. Towarzyszyły mu w osłonie dwa „Parasole”
.
Mechanikowi „szesnastki” udało się uruchomić niesprawny silnik. Makszejew kierując się honorem i świadomy, że jego bomby są potrzebne do pełnego wykonania zadania postanowił powrócić , mimo wielkiego ryzyka jakim był nalot w pojedynkę. Lecące w kolumnie „Muromce” nie dawały możliwości atatku od tyłu niemieckim samolotom. W wypadku pojedynczego „Okrętu” sytuacja była odmienna – z kilku atakujących go myśliwców przynajmniej jeden miał sznaszę celnego ostrzału.
Na nadlatującą „szestnastkę” Makszejewa atak przypuściły dwa Albatrosy i dwa Fokkery. „Kijewski” nie mógł mu towarzyszyć gdyż kończył mu się zapas paliwa.

Na niebie nad krewskim zamkiem, który prez sześć wieków widział tak wiele rozgorzał podniebny bój.

Jeden z „Parasoli” po krótkiej serii, gdy zaciął mu się kaem, odleciał. Drugi z 11 KAO, którego pilot riadawoj K.Janson zginął trafiony celną serią jednego z niemieckich myśliwców runął w dół.
Niemieckie samoloty przywitał celny ogień załogi Makszejewa. Trzy z nich skutecznie ostrzelane opuściły pole walki. Czwarty, a był nim Albatros por. Wolfa, zaatakował od tyłu z przewyższenia. Makszejew wspaniale manewrował „Okrętem”. „Wystawiał” Albatrosa pod ogień por. Gaibowa - górnego strzelca, lub w strugi powietrza swoich śmigieł uniemożliwiając obserwatorowi skuteczne strzelanie.
Po kolejnej serii jeden z silników „szestnastki” stanął., „Okręt” zaczął tracić wysokość. Bombowiec wciąż bronił się ogniem trzech kaemów gdy kolejna seria trafiła w jego kabinę. Pojawiły się płomienie, bombowiec zadrżał, zakołysał się w powietrzu, zatoczył łuk by po chwili wpaść w korkociąg. Kiedy obroty stały się pionowe oderwała się część skrzydła. Rozbił się uderzając w ziemię niedaleko jeziora Krewo.
Zwycięski Albatros nie wyszedł z tej walki bez szwanku. Por. Wolf lądował przymusowo na postrzelanym z nieczynnym silnikiem samolocie.


Albatros B.II

Spalone ciała członków załogi ze śladami po pociskach znaleziono wśród szczątków „Muromca”. Załoga zginęła więc w powietrzu. Bomby zrzucono na cel, inaczej ich eksplozje przy uderzeniu w ziemię nie zostawiłyby żadnych śladów po bombowcu.



Baszko nie był świadkiem walki. Po minięciu linii frontu „Kijewski” obrał kurs na Stankowo i o godzinie 10 wylądował. Wszyscy z niepokojem oczekiwali na Makszejewa. Zegarki wskazywały już 12-tą a jego nie było. Połączono się telegrafem z lotniskiem w Mjasota, lecz tam nie lądował. Baszko zarządził: „przygotować samolot do powtórnego lotu, załadować 10 pudów bomb [164 kg], zamontować 4 kaemy i zatankować bombowiec na 3,5 godz lotu”. Dodatkowo zabrał dwóch strzelców.
Gdy „Kijewski” był gotowy do startu, zatelegrafował do sztabu armii z meldunkiem: „ startuję na poszukiwanie Makszejewa”. Doleciał nad Boruny i przez kwadrans krążył nad miasteczkiem zrzucając bomby. Artyleria milczała, myśliwców nie było widać. W trakcie całego lotu IM -XVI nie napotkano.
Baszko bezpiecznie doleciał na lotnisko i po wylądowaniu zatelegrafował do dcy EWK i dyżurnego generała „Stawki” : „Muromiec Nr. XVI nie powrócił z lotu bojowego”.

Nastepnego dnia, 26 września sztab 3. Armii zawiadomił, że przechwycono niemiecki radiogram o treści:
„25.09. nasz oddział myśliwców w rejonie miasteczka Boruny po krótkiej walce zniszczył wielki rosyjski aparat Sikorskiego. Po celnej serii kaemów jednego z naszych, rosyjski aparat zapalił się i runął na ziemię. W aparacie znaleziono 4 spalone trupy oficerów-lotników. W walce utraciliśmy jeden myśliwiec.”
Tego samego dnia wieczorem nad lotnisko Oddziału Nr. 3 nadleciał niemiecki samolot i zrzucił wimpel z listem: „ Dzisiaj, 25 września, o 7 rano w ciężkiem boju został zniszczony przez niemiecki aeroplan na dużej wysokości nad miasteczkiem Boruny „Ilja Muromiec”, lotnicy zgineli. Bohaterowie wojenni będą jutro pochowani z honorami wojskowymi. Oberlejtnant (podpis nieczytelny)”.
Po kilku dniach do EWK dotarła niemiecka gazeta z przednich pozycji wojsk rosyjskich. Opublikowano w niej fotografię grobu rosyjskich lotników z prawosławnym krzyżem. W gazecie informowano, że: „25.09 w powietrznej walce z naszymi myśliwcami został zniszczony i spłonął w powietrzu wielki rosyjski aparat „Sikorski”. Zabitych bohaterskich lotników pochowano w zbiorowej mogile z honorami wojskowymi.”
28 września informację o śmierci lotników zamieściła gazeta „Pietrogradskie Nowosti”:
” Ze Sztabu Głównego Dowództwa donoszą, że na Froncie Zachodnim” nasz aeroplan w rejonie Boruny-Krewo wtargnął na tyły wrogich wojsk. Celnymi uderzeniami bomb zostały wysadzone wyznaczone punkty, wywołane liczne pożary magazynów wroga . Zbombarowano również środki transportowe, stację kolejową i samochody. W czasie lotu porucznik Farruh Aga Gaibow wraz z załogą rozpoczął walkę z siłami wroga i zniszczył cztery germańskie aeroplany. Później, po tym jak [ros.załoga] zapaliła dwa Albatrosy, spadli [oni] na terytorium nieprzyjaciela i zginęli. Zgodnie z przyjętą wśród lotników tradycją z niemieckiego aeroplanu zrzucono notatkę opisująca, że Niemcy pochowali załogę samolotu z honorami wojskowymi.”

5 października w majątku hrabiny Czapskiej gdzie kwaterował personel Polowego Oddziału Bojowego Nr. 3 w miejscowym kościele odprawiono mszę żałobną za dusze poległych lotników.

Relacje z walki możemy również poznać z opisów por. Wolfa i płk. Branta.
Raport leutnanta Wolfa z FFA (Feldflieger Abteilung - jednostka liniowa lotnictwa niemieckiego).

„ Słonecznego, jesiennego ranka o godzinie 7 w dniu 26 września 1916 r. w długim korytarzu domu , w którym kwaterowali oficerowie rozległ się krzyk - „Sikorski” leci! Już dwa razy te samoloty przelatywały nad naszym lotniskiem i zrzucały z dużej wysokości bomby na stację kolejową i koszary, jednak bombardowania te nie wyrządziły poważniejszych szkód.
Dwa nasze jednomiejscowe myśliwce [Fokker E.I] znajdowały się już w powietrzu w czasie gdy my, piloci dwupłatowców [Albatros B.II] w większej części jeszcze spaliśmy. Większość lotników pobiegła na lotnisko, niektórzy byli jeszcze nie ubrani, żeby popatrzeć na olbrzymi samolot. Ja jednak szybko się ubrałem i rozkazałem przygotować mój samolot do startu. Sądzę, że tym razem został pobity rekord w szybkości przygotowania zbiórki do wylotu. Był piękny poranek, powietrze niemalże w bezruchu i samolot szybko się wznosił. Po 20 min osiągnęliśmy pułap 2500 metrów i ujrzeliśmy nad linią frontu cienką, długą sylwetkę - to był „Sikorski”, który właśnie przelatywał nad naszymi okopami na wysokości około 3000 metrów. Wykonałem duży krąg nad naszym lotniskiem i zwiększając prędkość skierowałem się w stronę rosyjskiego samolotu wznosząc się w tym czasie na jego pułap.
Musiałem szybko zdecydować się jak atakować. „Sikorski” był budzącym strach przeciwnikiem; oznajmiono nam, że jest bardzo dobrze uzbrojony i podczas pierwszych walk powietrznych zostało poważnie uszkodzonych wiele naszych samolotów. Zauważyłem, że eskortują go monoplany typu „Parasol” [Morane-Saulnier] i trzy lub cztery typu Voisin. Pozwoliłem przeciwnikowi wlecieć na nasze terytorium 3 lub 4 kilometry w głąb i leciałem równoległym kursem około 100 metrów od niego by ustalić jaki cel [bombardowania] sobie wybrał .
Sądząc z kierunku jego lotu leciał do siedziby sztabu naszej dywizji [89 Infanterie-Division], który znajdował się dokładnie 10 km za linią frontu. Kilka dni przed nalotem sztab jednak został przeniesiony w inne miejsce.
Kiedy słońce pokazało się za moimi plecami zaatakowałem „Sikorskiego” przelatując na jego lewą stronę i celując w zakrytą kabinę pilotów, która była wrażliwym miejscem. Z odległości 300 metrów mój obserwator [por. Lode] otworzył ogień. Cel był duży i dobrze widoczny. Gigant leciał nadal swoim kursem tak jakby nas nie zauważył. Po chwili zaczął się wznosić gdy do niego otworzyła ogień bateria zenitówek. Po kilku minutach przybliżyłem się na odległość 150 metrów i z wielką satysfakcją zauważyłem, że podczas pierwszego ataku trafiliśmy w cel, ponieważ skrajny prawy silnik [Sunbeam] był uszkodzony. Śmigło traciło obroty i zatrzymało się nagle. Teraz tylko trzy silniki zapewniały lot. „Sikorski” zaczął tracić wysokość.
Nagle w środku górnego skrzydła otworzył się właz i pojawił strzelec, który otworzył do nas ogień. Tymczasem przybliżyłem się na odległość 100 metrów i obserwator zaczął strzelać do przodu. Umieściłem samolot w takiej płaszczyźnie by mógł prowadzić ogień do głównej kabiny pomiędzy skrzydłami. Moim samolotem rzucało na boki od silnych strug powietrza jego śmigieł i kilkakrotniw stabilizowałem lot i utrzymywałem prędkość tak, by go nie wyprzedzić i tym samym nie mógł mnie zaatakować od tyłu.
Leciałem z boku w odległości 50 metrów i widziałem dokładnie każdy ruch członków załogi. Strzelec zniknął z górnego skrzydła i nagle otworzył się kolejny właz w tylnej części kabiny z którego zaczęto do nas strzelac z dwóch lub trzech karabinów. Pociski z gruchotem biły w mój samolot tak jakby ktoś sypał grochem po blacie stołu. Dałem pełny gaz i szybko wznosząc, oddaliłem się od samolotu i większa część pocisków przeszła [pod] spodem mojej maszyny. Niezwłocznie zmniejszyłem prędkość, ponownie podleciałem bliżej wrogiego samolotu tak by obserwator mógł otworzyć ogień. Znajdowałem się trochę z boku i powyżej kabiny „Sikorskiego”. Powtórzyłem ten manewr dwa razy. Rosyjski samolot znajdował się teraz 6-10 km za naszymi liniami i powoli tracił wysokość. Miałem nadzieję, że zmuszę go do awaryjnego lądowania. W tym czasie zniżyliśmy do pułapu 2500 metrów. Nieoczekiwanie „Sikorski” zaczął skręcać w lewo ciągle prowadząc ogień do mnie. Prawdopodobnie zamierzał wylądować w bezpiecznej strefie za rosyjskimi okopami. Niezwłocznie zwiększyłem prędkość i atakowaliśmy ponownie strzelając w kabinę. Zauważyłem, że zaczął się kołysać z boku na bok a potem nagle wpadł w korkociąg. Kiedy tak obracał się w pionie, zewnętrzna część górnego skrzydła, na której był namalowany znak rosyjskiego lotnictwa wojskowego odłamała się i poleciała w dół. Na pewno uszkodziliśmy słupki skrzydła. Kiedy znaleźliśmy je na ziemi były w nich dziury po pociskach.
Rozpocząłem nurkowanie sledząc wrogi bombowiec. Nagle zatrzymał się silnik mojego samolotu i ponawiane próby by go uruchomić nie powiodły się. Sądząc po wyrazie twarzy mojego obserwatora nie oczekiwał on tak szybkiego lądowania. Zniżyłem się nad lotnisko, które wykorzystywały nasze samoloty koordynujące ogień artylerii i wylądowałem bez problemu. Podczas zniżania się z wysokości 2400 metrów miałem możliwość przyjrzeć się mojemu samolotowi. W tym czasie nasze jednomiejscowe myśliwce odparły rosyjską eskortę.
Z obu stron skrzydła [mojego] samolotu podziurawiły pociski, łopata śmigła była przebita dwukrotnie, benzyna i olej wyciekał na dno kadłuba. Po wylądowaniu naliczyłem siedemdziesiąt dziur po pociskach ale żaden nawet nas nie drasnął. Pomyslałem, że na jednym pocisku wypisane było chyba moje imię – ten był przeznaczony dla mnie i gdyby nie to, że utkwił w starterze silnika, raniłby mnie w brzuch.
Gdy wylądowaliśmy powitał nas wiwatujący oddział żołnierzy. Obserwowali oni powietrzną walkę trwającą 10 mint. Niezwłocznie udaliśmy się by obejrzeć szczątki gigantycznego samolotu, który spadł dwa kilometry od lotniska.
Kiedy zaczęła się walka rosyjska załoga nie zdążyła zrzucić bomb i niektóre z nich eksplodowały w momencie gdy „Sikorski” uderzył w ziemię, rozrywając samolot na części.
Główne elementy konstrukcji samolotu można było rozpoznać, ale większa część małych detali została zniszczona przy upadku. Sekcja ogonowa leżała 30 metrów od mało zniszczonego skrzydła mającego długość 21 kroków tak, że całkowity rozmiar skrzydła wynosił 44 – 48 kroków.
Kadłub był długi i cienki pokryty sklejką i płótnem. Dolna część kabiny również zrobiona była ze sklejki, górna była oszkolona. W górnym skrzydle był luk, który pozwalał prowadzić ogień z tej pozycji, w kabinie także były luki dla kaemów. Pokładowe uzbrojenie składało się z jednego kaemu z wodną chłodnicą i dwóch chłodzonych powietrzem. Silniki po dwa z każdej strony umocowane do dolnych skrzydeł były prawdopodobnie angielskiej produkcji i miały moc 220 KM każdy.
Wszyscy czterej członkowie załogi byli martwi. Załoga składała się z dowódcy kapitana, porucznika artylerii i pierwszego porucznika z kawalerii. Czwarte ciało uległo spaleniu w takim stopniu, że nie można było rozpoznać kim jest. Załoga została zabita jeszcze w powietrzu, ponieważ trzej oficerowie mieli kilka ran w głowach i klatce piersiowej. Kabina została cała podziurawiona pociskami. Wg dokumentów znalezionych we wraku, gigantyczny samolot nazywał się „Ilja Muromiec” i dwa takie samoloty oraz myśliwce w eskorcie tworzyły grupę bombardującą.
26 września załoga została pochowana z ceremoniałem wojskowym na cmentarzu miejskim w Borunach.
Miejsce upadku – Bogdanowo na wschód od Lidy.”

Wspomniany wcześniej płk Brant ze sztabu Generalnego tak opisał powietrzną walkę:

„Na przedzie leciał „Okręt” Nr. XVI z dwoma Morane- Parasolami i jeden Voisin, potem IM – „Kijewski” razem z szóstką małych aparatów. Pięć aparatów przeleciało na pozycje przeciwnika na szerokości frontu od 10 do 15 wiorst [10,6 – 16 km] na północ i południe od Krewo. „Okręt” Nr. XVI dowodzony przez por. Makszejewa, [z] pom.dcy – por. Rachlin [em], art. ofic. por. Gaibow [em] i obserwator [em] por. Karpow [em] lecący w awangardzie eskadry napotkał nad Krewo silny artyleryjski ogień przeciwnika i wstąpił w zawzięty i nierówny bój z przeważającymi siłami, składających się z czterech dobrze uzbrojonych i szybszych aparatów.
Farruh Gaibow został sam przeciw czterem przeciwnikom i odpierał ataki. „Okręt” kontynuował lot na Boruny. Po kilku minutach nierównej walki pod silnym ogniem artyleryjskim XVI „Okrętowi” udało się odeprzeć ataki trzech wrogich samolotow, które spadły wyłączone z walki.
Czwraty niemiecki samolot znajdował się nad XVI „Okrętem” będąc w martwym polu ostrzału i ostrzeliwał go z kaemu. Kiedy „Okręt” pod ostrzałem przeciwnika osiągnął Boruny został ostrzelany artyleryjskim ogniem a być może część załogi wyeliminowana ogniem broni przeciwnika i aparat spadł, rozbił się przy uderzeniu w ziemię, przy czym wszyscy lotnicy zginęli.
Za spadającym „Okrętem” nurkował czwarty germański samolot.
Męstwo i zdecydowanie załogi XVI „Okrętu” dały możliwość głównym siłom eskadry w składzie „Okrętu”- „Kijewski” i dziesięciu małych aparatów, przerwać się na pozycje przeciwnika do Borun bez oporu ze strony [ich] awiacji, gdyż cztery [ich] aparaty zostały wyłączone z formacji.
Tak więc XVI „Okręt” w decydującym momencie bitwy w sposób zdecydowany przeszkodził nieprzyjacielskiej awiacji co wpłynęło na sukces całej operacji".

Relacje odmiennie opisują przebieg walki. Czy „Okręt” Makszejewa zdołał zrzucić bomby, czy też jak pisał por. Wolf wybuchły one dopiero przy upadku bombowca, czy sztab 89 dywizji faktycznie zniszczono i ile samolotów - zapewne nie dowiemy się nigdy
„Ilja Muromiec” – XVI był jedynym utraconym w walce powietrznej bombowcem EWK w czasie trwania całej I Wojny Światowej.
Por. D.Makszejewa odznaczono pośmiertnie krzyżem św. Jerzego IV klasy, św. Stanisława II klasy z mieczami i św. Anny II klasy z mieczami, por. F.Gaibowa – św.Jerzego IV klasy i św. Anny II i III klasy, por. O.Karpowa i M.Rachmina - św. Jerzego IV klasy.
Sztabskapitan I.Baszko za zniszczenie składów i sztabu niemieckiej dywizji awansowany został na kapitana i odznaczony orderem św. Anny IV klasy z nadaniem „za męstwo”.
Poległych lotników pochowano w zbiorowym grobie na cmentarzu w Borunach. Na drewnianym prawosławnym krzyżu napis w języku niemieckim głosił: „Tutaj spoczywają czterej rosyjscy lotnicy, którzy zgineli bohaterską smiercią w powietrznej walce 25 września 1916 r.” Przy moigile umieszczono zachowane szczatki samolotu – koło i chłodnicę silnika.



Po latach w miejscu drewnianego pojawił się kamienny.
Po II WŚ na Białorusi zindentyfikowano, że krzyż z polskim napisem to grób załogi IM – XVI. Krzyż postawiono w 1930 r. gdy po wojnie polsko-bolszewickiej tereny te wróciły w granice II RP. Zachował się on do dziś.



W kwietniu 2009 r. w centrum miasteczka Boruny odsłonięto pamiątkową tablicę ku czci poległych lotników.






Post zmieniony (18-11-14 22:46)

 
18-11-14 18:56  Odp: Powietrzne boje
Koloman   

Trzeba by wspomnieć o Polakach latających na Muromcach.
Przede wszystkim był to sztabs-kapitan Kazimierz Ostoja-Zagórski przeniesiony 19.12.1915 do Eskadry Wozdusznych Korabljej gdzie był dowódcą samolotu IM nr.XX. W eskadrze przebywał do 22.04.1917.
Drugim, bardziej zresztą znanym był rotmistrz Aleksander Serednicki. Najpierw latał w załodze Baszki, potem otrzymał dowództwo IM nr.XVIII. Rozbił ten samolot przy lądowaniu w dniu 20.06.1917 (to był zresztą drugi IM rozbity tego dnia).
W eskadrze latał także por.Józef Krzyczkowski.
Cała ta trójka służyła potem w polskim lotnictwie.

 
18-11-14 19:17  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Koloman - Dziękuję za powyższe informacje. Przyjdzie i czas na temat o '"polskim" Muromcu i Polakach w EWK.
W dostępnych mi publikacjach są jeszcze inne nazwiska polskobrzmiące - członków EWK. Poszperam kto zacz i "posmotrim uwidim".

 
20-11-14 18:24  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Powietrzy ring : „Kijewski” vs Brandenburgi

Wiosną 1915 r. na Froncie Wschodnim wojska niemieckie i austriackie rozpoczęły ofensywę skierowaną przeciw 3. Armii gen. piech. L. Lesza.
Na rozkaz „Stawki” z EWK wydzielono dwa „Okręty”: IM-„Kijewski” i IM – III. Weszły one w skład utworzonego Oddziału Bojowego Nr. 1. Oddział miał działać na rzecz sztabu armii – przeprowadzać rozpoznanie głębokich tyłów nieprzyjaciela. „Lekkie” samoloty rozpoznawcze z KAO 3. Armii o małym zasięgu lotu nie były w stanie wypełniać tych zadań.

W maju samoloty przeleciały wpierw do Lublina, potem na „swoje” lotnisko do Włodawy. Patrolowały rejon rzeki San i na zachód od niej. W wyniku tej działalności sztab miał jasny obraz sytuacji - nie tylko na linii frontu, ale także na jego zapleczu. „Okręty” bombardowały dworce kolejowe, pociągi , wykryte składy i magazyny wojskowe.


IM-„Kijewski” – Nr. 150 w locie,1915 r. i polowe hangary „Muromców”

Do jesieni 1916 r. giganty Sikorskiego pojedynczo przemierzały podniebne szlaki niczym „swobodnyje pticy”. Na pułapie 3000 m, gdy jeszcze pilot sprawnie dokonywał uników, ogień artylerii przeciwlotniczej nie mógł im zaszkodzić.. Eskadry niemieckiego lotnictwa - obserwacyjne i kierujące ogniem artylerii niewiele mogły zdziałać. Do walk powietrznych dochodziło sporadycznie, niemieccy piloci unikali silnie uzbrojonych „Okrętów”. Sytuacja uległa zmianie gdy jesienią 1916 r. na wyposażenie FA (Flieger Abtailung) dotarły „eindeckery” - Fokker D.I ze zsynchronizowanymi kaemami. Do tego czasu piloci „Muromców” pewni, że właściwie nie ma żadnego zagrożenia, zmniejszali ilość kaemów na burcie. W loty daleko za linię frontu zabierano w ich miejsce dodatkowe bomby. To poczucie nietykalności brutalnie zostało zakłócone 5 lipca 1915 r.

Na początku czerwca wywiad przesłał „Stawce” informacje, że w pobliżu wsi Gostina stwierdzono obecność 3 baterii art. a na północny -zach. od Unowa lotnisko z kilkoma namiotami-hangarami i baterię zenitówek. Na stacji kolejowej w Lubiczu stały trzy parowozy i 50 wagonów. W Szczebrzeszynie - parowóz i 60 wagonów. W sumie w miastach i na szlakach kolejowych tego obszaru doliczono się blisko 400 wagonów towarowych.

Zaplanowano dokonanie lotu i zniszczenia wybranych celów. Zadanie zbombardowania powierzono „Kijewskiemu”. W skład załogi prócz dcy por. I.S. Baszko weszli: pom. dcy por. M.W. Smirnow, ofic. art. sztabskpt. A.A. Naumow i mech. por. A.M. Ławrow.


Por. I.Baszko – dca „Kijewskiego” Nr.150 i w kabinie „Okrętu” (z prawej)

Przed lotem zdjęto z „Okrętu” trzy z czterech kaemów by zabrać dodatkowe bomby. Na burcie pozostał lekki Madsen 7,62 mm z pięcioma magazynkami po 25 naboi i karabin Mosin z zapasem 260 naboi. Zatankowano 600 kg paliwa na planowane 4 godziny lotu i załadowano prawie 250 kg bomb – burzących i zapalających.



5 lipca o 8 rano „Kijewski” wystartował z lotniska Włodawa. Po godzinie osiągnięto wysokość 3000 m i „Okręt” obrał kurs bojowy na Bełżec – Szczebrzeszyn. Bombami obrzucono lotnisko polowe koło Unowa, stacje kolejowe w Bełżcu i Lubiczu, zapalono magazyny nieopodal Szczebrzeszyna.
Gdy „Kijewski” położył się na kurs powrotny, na niebie pojawiły się trzy Brandenburgi.


Brandeburg C.I

„Muromiec" leciał na wysokości 3200-3500 m i znajdował się nad Szczebrzeszynem na południe od linii kolejowej Krasnystaw – Chełm około 40 km za linią frontu.
Pierwszy z atakujących samolotów – ujrzano go przez luk, nadlatywał z dołu. Przeleciał z dużą prędkością, wzniósł się, zawrócił i z około 50 m, lecąc z prawej strony nieco z góry, otworzył ogień. Załoga „Okrętu” doskonale widziała twarze pilota i obserwatora.
Baszko natychmiast zmienił za sterownicą por. Smirnowa, który pilotował bombowiec. Naumow odpowiedział seriami z kaemu, Ławrow strzelał z karabinu.
Celne pociski z Brandeburga trafiły „Okręt”. Przebiły zbiorniki paliwa, filtry, chłodnice, przewody paliwowe i okna kabiny. Ławrow wyłączył lewe silniki. Niemiecki samolot ponowił atak lecz widocznie uszkodzony ześrodkowanym ogniem obrony wykonał zwrot, ostro zanurkował i stracono go z oczu. Po wystrzeleniu z Madsena całego magazynku i 15 pocisków z drugiego, kaem się zaciął.

Dwa pozostałe Brandenburgi lecące równoległe, lecz w znacznym oddaleniu, prowadziły ogień ale bez większych rezultatów.

Pociski raniły dowódcę w głowę, biodro i nogę. Smirnow zastąpił go na fotelu a gdy Ławrow założył opatrunki , Baszko ponownie przejął stery. Smirnow z Ławrowem starali się w tym czasie powstrzymać dłońmi wyciekające paliwo z postrzelanych zbiorników.

Raptem pojawił się drugi nieprzyjacielski samolot. Nurkując przeleciał i nie wystawiając się na ogień z kabiny „Muromca”, ostrzelał bombowiec z dołu. Seria trafiła w zbiornik oleju pracującego prawego silnika. Tylko Smirnow odpowiedział z karabinu - Naumow bezskutecznie usiłował uruchomić kaem (później okazało się, że pękła sprężyna powrotnika). Smirnow oddał karabin Naumowi, zmienił Ławrowa, który wciąż próbował zatrzymać wyciek paliwa i poważnie odmroził ręce. Na szczęście wróg nie ponowił ataku i odleciał.

Lecieli teraz tylko na dwóch silnikach. Wyciekał olej i paliwo. Kijewski” z wolna obniżał lot. Na wysokości 1500 m, gdy byli już nad linią okopów, pojawił się trzeci napastnik. Nadlatując z góry z dużej odległości niecelnie ostrzelał „Okręt” . Naumow strzelał z Mosina. W tym samym czasie ogień otworzyła niemiecka artyleria.
Przelecieli linię rosyjskich okopów. Gdy byli już nad oddalonym o 5 km od Chełmna polowym lotnisku 24 AO na wysokości 700 m skończyło się paliwo. Stanęły prawe silniki. Wylądowali na błotnistym skraju pola wzlotów. Koła ugrzęzły po osie w miękkim gruncie, podwozie się złamało. Spowodowało to uszkodzenie słupków i żeber konstrukcji płata, połamały się też śmigła.
Rannego por. Baszko odwieziono do szpitala Wszechrosyjskiego Towarzystwa Dworskiego we Włodawie.
Było to pierwsze lądowanie „Muromca” z niepracującymi silnikami. Do tej pory uważano że jest to niemożliwe.
W czasie oględzin samolotu stwierdzono, że pociski przebiły także korpusy i mocowania silników, dwukrotnie śmigło trzeciego silnika a ślady i otwory od kul były na całej powierzchni „Okrętu”.


Uszkodzenia „Kijewskiego”

Dzień później do oddziału dotarł telegram ze „Stawki” adresowany na ręce por. I.Baszko :
„Stawka najwyższego dowództwa wyraża nasze szczere podziękowania Wam i waszej załodze za wasze bohaterskie czyny.”
Poruczników Baszko i Ławrowa odznaczono krzyżami św. Jerzego II klasy. Sztabskpt. Naumow i por. Smirnow otrzymali nagrody – złote zegarki z dedykacjami. Telegram z opisem powietrznej walki wysłano do cara Mikołaja II.

Walka „Kijewskiego” z Brandeburgami była pierwszą w historii EWK walką powietrzną z nieprzyjacielskimi samolotami.



PS - od Kolomana otrzymałem dodatkowe zdjęcia - dziękuję.
Jedno z nich - I.Baszko podczas pobytu w szpitalu po pamiętnym locie.



Post zmieniony (04-12-14 10:44)

 
20-11-14 21:13  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Świetne historie. Proszę o więcej :)

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
20-11-14 21:26  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Jeszcze na dwa, trzy "story" coś tam wynajdę. W zanadrzu, jeśli "pleno titulo" to zainteresuje mam jeszcze (jak sądzę) ciekawy temat - "Oczami wroga", czyli jak nas widzieli i opisywali powietrzne boje "krasnyje wojenlety" w wojnie polsko-bolszewickiej.

 
21-11-14 20:27  [H] Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Zdarzyło się w 1916 roku…



Skuteczna działalność EWK na froncie wschodnim była „solą w oku” dowództwa wojsk niemieckich. By osłabić ich działalność wielokrotnie atakowano lotnisko Sigulda (pol. Zygwold) 50 km od Rygi, gdzie bazowały„Muromce”.

Nie posiadając samolotów o dużym udźwigu wysyłano kilkanaście, a nawet więcej „lekkich”. Polowe hangary silnie bronione przez liczne baterie art. plot. skutecznie uniemożliwiały jednak celne zrzuty. Postanowiono wykorzystać Zeppelina I Korpusu Armijnego z Koenigsberga. Nadleciał nocą z 28 na 29 kwietnia . Nad lotniskiem wyłączył silniki, jednakże w ciemnościach nie zlokalizowano hangarów. Artyleria 75 mm zenitówek milczała. W grobowej ciszy krążył kilkanaście minut i odleciał. Obrał kurs na miasto Legat gdzie zrzucił swój ładunek. Nieszczęśliwie trafiły one w zabudowania szpitala.
Pozostało więc tylko lotnictwo myśliwskie.

Na północnym odcinku frontu „Muromce” Oddziału Bojowego Nr. 2 były najbardziej narażone na ataki niemieckich samolotów.

Rosyjskie przysłowie mówi: «Пока гром не грянет, мужик не перекреститься» (poka grom nie graniet, mużik nie pieriekriestitsia) co można przetłumaczyć –„strachu nie ma gdy pioruna brak (chłop się nie przeżegna)” i doskonale oddawało nastroje załóg. Do czasu jednego z lotów IM– VI, który o mało co nie skończyłby się tragicznie,

10 września 1916 r. dwa „Okręty” : IM– I i wspomniany IM- VI ponownie zbombardowały bazę wodnosamolotów na jeziorze Angern. Po nalocie rozdzieliły się. „Szóstka” sztabskpt. S. I. Gołowina przelatywała nad Zat. Ryską, niedaleko ujścia rzeki Aa już nad „swoim” terytorium . Napięcie minęło, wszyscy sądzili, że są poza zasięgiem myśliwców wroga. Myślami byli już na lotnisku - „w domu”. Raptem, „czort jewo znajet” – nie wiedzieć skąd pojawił się niemiecki samolot. Dwupłatowy wodnosamolot myśliwski Brandenburg KDW, bo to on był tym jastrzębiem - zaatakował.


Brandenburg KDW (Kampf Doppeldecker Wasser)

Leutnant Hammer lecąc z maksymalną prędkością 170 km/godz. dogonił „Muromca” na pułapie 2200 m. Niezauważony nadleciał od tyłu i z bliska, bo zaledwie 10 m ostrzelał „Okręt”.
Pociski raniły dowódcę i kpt. W.A. Iwanowa oraz szabskpt. Łojko. Całe szczęście, że rany nie były groźne - ledwie drasnęły załogę. Gorzej było z Vickersem - pokiereszowany pociskami stał się niezdatnym do walki.
„Kadewu” przeleciał obok „Okrętu” wznosząc się do góry. Pilot wykonał wiraż i z przewyższenia 100 m lecąc po lewej stronie bombowca powtórzył atak. Zauważył górnego strzelca i z dystansu ok. 150 m ostrzelał go. Ppor. A. J. Lutz –strzelec, odpowiedział ogniem. Lekki Madsen po pierwszej serii zaciął się. Do obrony pozostał tylko już jeden kaem.

Hammer mając dużą prędkość wykonał głęboki zakręt by uniknąć zderzenia lecz jego samolot wpadł w silne strumienie poza śmigłowe „Muromca” . Pilot stracił kontrolę nad myśliwcem, samolot wykonał przewrót, silnik stanął i po chwili runął w dół. Udało mu się jednak go uruchomić i postanowił ponownie atakować.

Nadleciał od tyłu pod dużym kątem, by uniknąć strug powietrza i z 200-300 m ostrzelał silniki jednak bez żadnego widocznego efektu. Zawrócił więc i z bliższego już dystansu otworzył ogień celując w kadłub bombowca. „Okręt” nie manewrując leciał dalej. Gdy zaatakował kolejny raz, jego Spandau zamilkł. Mocował się z zacięciem gdy o kadłub samolotu zagrzechotały pociski. To Lutz z ostatniego sprawnego Madsena ulokował w kadłubie i silniku Brandenburga celne pociski.

„Kadewu” raptownie przepadł, by za moment wpaść w nurkowanie. Spadał z prędkością prawie 200 km/godz. i Hammer z wielkim trudem wyrównał lot na pułapie 1000 m. Odlatując w stronę Tukkum mógł tylko obserwować jak „Muromiec” lądował na łące, na skraju lasu blisko lotniska pod Rygą.
Załoga „Okrętu” nie miała czasu by śledzić jego samolot –ranny Gołowin na postrzelanym samolocie (doliczono się potem 293 przestrzelin) szczęśliwie przyziemił „szóstkę” łamiąc podwozie. Lewe skrzydło załamało się i opadło.

Do następnej walki doszło dwa dni później. „Okręt” IM – IV por. Szarowa lecąc nad Mintawą (Jełgawa ) zaatakowany został przez niemiecki dwupłatowiec z synchronizowanym kaemem. Atakujący myśliwiec cały czas starał się być w martwej strefie ostrzału lecąc z tyłu „opierzenia” bombowca. Szarow skutecznie manewrował gigantem wystawiając wrogi samolot na ześrodkowany ogień czterech kaemów. Po 12 min walce myśliwiec szybko odleciał i skrył się w chmurach. Do wroga wystrzelono 600 pocisków.



Post zmieniony (29-09-17 08:36)

 
23-11-14 23:34  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Polskiego „Muromca” short-story

Historia jednego z „Iljuszek” jak zdrobniale nazywano „Powietrzne Okręty”, który „popał w polskuju awiaciu” jest znana i opisana. Dodatkowe informacje do których udało mi się dotrzeć, być może poszerzą wiedzę o tym epizodzie.

Cofnijmy się do roku 1917 r.
Po rewolucji lutowej car Mikołaj II abdykował. Runęła dynastia Romanowów od 300 lat niepodzielnie rządząca imperium. Rosja stała się republiką. Do czasu październikowego bolszewickiego przewrotu funkcjonował system dwuwładzy – jednocześnie rządziła Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich oraz Rząd Tymczasowy.

W okresie tym w armii rosyjskiej służyło prawie pół miliona Polaków. W śród nich było 11 generałów i ok.20 tyś. oficerów. W obozach jenieckich przebywało dalszych 100 tyś. - z armii austro-węgierskiej i niemieckiej. Sytuacja polityczna jaka wytworzyła się po rewolucji, jak również szybkie postępy wojsk niemieckich sprawiły, że wśród Polaków odżyły idee niepodległościowe. Znaczący wpływ miały także wieści dochodzące zza frontu o bojach I Kompanii Kadrowej i Legionach Polskich.

W czerwcu 1917 r. utworzono Naczelny Polski Komitet Wojskowy (Naczpol). Za zgodą rosyjskiej „Stawki” rozpoczęto formowanie korpusów. Miały być sojuszniczymi oddziałami walczącymi przeciw Niemcom i uzupełnić ciągłość frontu.
Utworzono trzy korpusy: na Białorusi - I Korpus Polski gen. Józefa Dowbor - Muśnickiego, w Besarabii - II Korpus gen. Jana Stankiewicza a na Ukrainie - III Korpus gen. Eugeniusza de Henning-Michaelisa.


Gen. Dowbor-Muśnicki i odznaka I Korpusu Polskiego

W I Korpusie sformowanym przeważnie z żołnierzy frontu północnego i zachodniego było wielu lotników. W lipcu 1917 r. utworzono więc przy korpusie jednostkę lotniczą - I Polski Oddział Awiacyjny. Dowodzenie powierzono kpt. pil. Z. Studzińskiemu. Po zmianie nazwy na - Awiacja I Korpusu, dowództwo nad nim objął ppłk pil. P. Abakanowicz.


Ppłk pil. P. Abakanowicz – dca Awiacji I Korpusu Polskiego.

To właśnie w Awiacji I Korpusu znalazł się jeden z „Powietrznych Okrętów” EWK.

W 1917 r. „Muromce” prowadziły rutynowe działania bojowe – rozpoznanie i bombardowania. Latem złożono zapotrzebowanie na 10 szt. IM nowego typu IM-G3. Jesienią, jeszcze przed październikowym przewrotem zaczął się powolny rozpad eskadry. Rewolucyjne rozprężenie, rozpolitykowanie szeregów żołnierskich i nastroje antywojenne dominowały wśród oddziałów. Podburzony przez bolszewickich agitatorów zbuntował się 15 pułk rezerwowy garnizonu w Winnicy, gdzie bazowała EWK. Dowództwo wylało setki litrów spirytusu do pobliskiego Bugu by nie przechwycili go buntownicy. Widziano potem jak żołnierze i okoliczna ludność biegła nad rzekę z wiadrami, miskami i czajnikami - zapijali się na śmierć a trupy unosił nurt rzeki. Nastroje te nie ominęły również EWK.

W tym czasie w bazie w Winnicy było osiem „Muromców” w różnym stanie technicznym. Kolejne dziesięć znajdowało się w oddziałach polowych na froncie. Silna burza 15 listopada osłabiła eskadrę – zniszczeniu uległy dwa szkolne i dwa bojowe „Okręty” oraz jedenaście „lekkich” samolotów.


IM typ G, Winnica 1917 r.

Na początku 1918 r. wojska niemieckie nie napotykając praktycznie żadnego oporu szybko posuwały się na kierunku Mińsk. Rosyjscy żołnierze opuszczali linię frontu i często sprzedawali za bezcen broń, ekwipunek i zapasy oddziałów, będące rządową własnością. „ Pulemiot” można było kupić już za 25 rubli a artyleryjską baterię łącznie z pociskami i zaprzęgiem konnym za 800 rubli.

Pomimo rozprężenia w szeregach personelu eskadry, „Okręty” oraz wyposażenie bazy znajdowało się pod ochroną i było w dobrym stanie co w tym okresie godne jest uwagi.
Gdy wojska niemieckie zbliżyły się na odległość 40 km od bazy, Komitet Żołnierski eskadry zwrócił się do dcy płk Baszki by naświetlił sytuację i położenie w jakim się znaleźli. Obawiano się szybkiego natarcia i dostania do niewoli. Żołnierze oddziałów naziemnych eskadry wypełniali jeszcze rozkazy przełożonych, płk Baszko miał posłuch – gdy przybył na lotnisko ku swojemu zdziwieniu zobaczył żołnierzy ustawionych w równym szeregu a gdy ich przywitał usłyszał -„Zdrawia żełajem wasze prewoschoditielstwo !" (Zdrowia życzymy Wasza Ekselencjo) lecz z każdym dniem było gorzej.

Zapadła decyzja o ewakuacji bazy. Baszko wydał rozkaz zniszczenia zapasów, których nie można wywieść by nie dostały się w ręce wroga lub nie trafiły na czarny rynek. Żołnierze podpalali składy amunicyjne i wyposażenie. Zarządził przygotowanie „Muromców” i wszystkich sprawnych „lekkich” samolotów do odlotu.

W Oddziale Bojowym Nr. 3 na lotnisku Stankowo bazowały cztery „Muromce”- „Kijewski”, XI, XIII i XV. Ten ostatni uległ awarii, był niezdatny do lotu. Wpierw odleciały IM –XII i XIII. Jeden wylądował w Kijowie a drugi w Borysowie, gdzie załoga spaliła go przy zbliżaniu się Niemców. Pozostał tylko „Kijewski”.

Wystartowali 22 lutego. Na pokładzie prócz dcy – płk Baszko byli: kpt. B.Mojsiejenko i motorzyści – F.Groszew i I. Grigoriew. Mieli lecieć w stronę Smoleńska zamierzając opuścić obszar zajmowany przez wojska nieprzyjacielskie. Kiedy nadlecieli nad Mińsk miasto było już zajęte przez niemiecki korpus kawalerii. Latały nad nim dwa niemieckie myśliwce, jednak nie zaatakowały „Okrętu”. Zła pogoda – śnieg i niski pułap chmur zmusiły Baszko po 2 godz. i 20 min. lotu do przymusowego lądowania w Bobrujsku. Wylądowali na łące, nieopodal miasta, 450 km od Winnicy.

Generał Dowbor-Muśnicki wobec zamieszek rewolucyjnych ogłosił neutralność, ale gdy korpus zaatakowany został przez Czerwoną Gwardię rozgromił ją i zajął Bobrujsk wraz z twierdzą. Gdy „Kijewski” wylądował pułkownika Baszko aresztowano – jakoby pod zarzutem bombardowania wojsk polskich. Pozostałych członków załogi zwolniono i otrzymali przepustki dla wyjazdu do Rosji (dotarli do Smoleńska). Za poręczeniem dcy Awiacji I Korpusu ppłk Abakanowicza, Baszko został uwolniony. „Lotnik wojenny” podporządkował się polskiemu dowództwu i 3 marca 1918 r. przeleciał na lotnisko Puchowicze pod Bobrujskiem do Polskiej Bazy Lotniczej, gdzie kompletowano samoloty oddziału. Następnego dnia wstąpił na służbę oddziału, co uwzględniono w rozkazie Nr. 185 Awiacji I Korpusu.
Bombowiec „Kijewski” - Nr. 182 wpisany został na jego stan.


Płk Baszko – stoi przy skrajnym silniku – Bobrujsk, maj 1918 r.

Pozyskano w ten sposób „Okręt”, który dzięki silnikom Breadmore (170 KM) miał najlepsze osiągi spośród wszystkich wyprodukowanych „Muromców”.
W marcu 1918 r. Baszko wykonał na nim dwa loty pokazowe trwające 2 godz. 15 min. 3 maja latał nad Bobrujskiem z ppłk Abakanowiczem podczas przeglądu Korpusu dokonywanego przez gen. Dowbor-Muśnickiego. W lotach bojowych „Kijewski” nie brał udziału.


IM – „Kijewski” nad Bobrujskiem, maj 1918 r.

Wobec zbliżających się sił niemieckich w maju 1918 r. I Korpus próbował przebić się na południe Rosji.
21 maja dowództwo wojsk niemieckich wystosowało ultimatum do gen. Dowbor – Muśnickiego, żądając rozbrojenia i demobilizacji korpusu. Warunki zostały przyjęte.


Kopiec usypany przed ewakuacją korpusu na cmentarzu w Bobrujsku gdzie pochowano 2000 poległych polskich żołnierzy.

22 maja ppłk Abakanowicz zarządził zniszczenie wszystkich samolotów i sprzętu pomocniczego by nie przejęli ich Niemcy bądź bolszewicy.
Baszko postanowił jednak uratować „Kijewskiego”. 23 maja o godz. 2 w nocy wystartował potajemnie z lotniska znajdującego się 4 km od stacji kolejowej już zajętej przez Niemców. Wraz z nim lecieli Polacy: rtm. P. Skuratowicz, ppor. E. Tromszczyński i technik – urzędnik wojsk. I. Wyrzykowski. Celem była Moskwa (wg innych źródeł Murmańsk).
Po wylocie, w rozkazie Nr. 268 ppłk Abakanowicz napisał : „samowolnie odlecieli na powietrznym okręcie „Kijewski” w nieznanym kierunku i od 23 maja należy ich uważać za dezerterów i wykreślić ze spisu awiacji”.
Tak zakończył się krótki bo zaledwie trzymiesięczny epizod „Muromca”” w polskim lotnictwie.

Lot „Kijewskiego” odbywał się w trudnych warunkach pogodowych. Pułap chmur podniósł się do 3200 m. Mimo doskonałych silników, które pozwalały osiągnąć wysokość 4000 m nie mogli wyżej wzlecieć . Lecieli kierując się wskazaniami busoli. Na dodatek płk Baszko nie śpiący od dwóch nocy, zmęczony ciągłym napięciem, zasypiał za sterownicą i nikt nie mógł go zastąpić.

Po pięciu i pół godzinach lotu w chmurach, gdy samolot był już w pobliżu Moskwy, zaczęli się zniżać. Na wysokości 500 m, gdy jeszcze nie widzieli ziemi, nagle dwa silniki lewego skrzydła przestały pracować. Wyłączył prawe i nie wiedząc gdzie, zmuszony był lądować. Opadając, na wysokości 250 m napotkali ulewny deszcz. Gdy „Kijewski” był na 100 metrach, Baszko ujrzał wieś a na prawo od niej dobre do lądowania pole. Wykonał skręt, samolot przepadł i wbił się w ogromny stuletni świerk. Stracił przytomność. Ocknął się dopiero gdy jego buldog zawsze towarzyszący mu w lotach, lizał go po twarzy. Na szczęście on jak i pozostali odnieśli tylko kontuzje. Gdy załoga wygrzebała się ze szczątków samolotu, miejscowy Sowiet Dieputatow (Rada Delegatów Ludowych) aresztował ich pod zarzutem szpiegostwa. Przewiezieni zostali pod konwojem do Moskwy i tam na początku czerwca Baszko został zwolniony z aresztu - „jako oficer mający robotniczo-chłopskie pochodzenie” (Baszko, Białorusin, urodził się w chłopskiej rodzinie).
Polakom cudem udało się uciec z aresztu siedziby moskiewskiej WCzK-a i przez Murmańsk dotarli później do Francji.

Do tej pory można spotkać w rosyjskich publikacjach błędną informację, że Baszko uciekł z polskiej niewoli (!). Prócz oczywistych faktów przeczy temu chociażby odznaczenie go polskim Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski III klasy.
Podaje się też, że dobrowolnie (?) wstąpił do Krasnowo Wojenno-Wozdusznowo Fłota (Czerwonej Wojennej Floty Powietrznej).

Jak potoczyły się dalsze jego losy ?

Mianowany dowódcą Północnej Grupy „Okrętów Powietrznych” Czerwonego Lotnictwa sformował Czerwoną Eskadrę „Muromców” RKKWWF (Robotniczo –Chłopskiej Wojennej Floty Powietrznej ). Pełnił służbę na różnych stanowiskach dowódczych i w lipcu 1921 r. został zdemobilizowany - „jako z urodzenia Łotysz”(tereny gdzie się urodził weszły w skład utworzonej niepodległej Łotwy). Powrócił w rodzinne strony i wstąpił do łotewskiego lotnictwa wojskowego. Został wykładowcą i instruktorem w szkole lotniczej. Później – dcą pułku i szefem sztabu oddziału technicznego.


Płk. Jazepas Basko w okresie służby w lotnictwie łotewskim

W lutym 1938 r. płk. Baszo mianowano dowódcą lotnictwa wojskowego Łotwy. Zapewne to wtedy otrzymał wspomniany Order Odrodzenia od Rządu Polskiego. W maju 1940 r. na miesiąc przed włączeniem Łotwy do ZSRR, awansował na stopień generała.
Rosyjskie źródła podają, że: „ w sierpniu zwolniono go ze służby ze względu na stan zdrowia ,w 1940 r. z powodu odniesionych ran utracił częściowo wzrok i dlatego nie brał udziału w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. W czasie okupacji, odmówił współpracy z Niemcami”.
Zmarł śmiercią naturalną 31.05.1946 r. w wieku 58 lat.



Post zmieniony (24-11-14 12:16)

 
26-11-14 21:36  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Pamiętny lot…

Będąc u znajomych na pytanie - „Co porabiasz ?” wspomniałem, że „grzebię w Muromcach”. Gdy wyjaśniłem o co chodzi, dowiedziałem się, że babcia pani domu w zamierzchłych czasach leciała właśnie „Muromcem”. Na stole pojawiły się grube bruliony – wspomnienia własnoręcznie przez nią spisane w latach 80-tych XX w. Obiecałem, że postaram się podać więcej szczegółów tego zdarzenia. Kluczem do uzyskania tych informacji okazały się dwa nazwiska podane w tekście.


Autorka wspomnień– zdj. z końca lat 20-tych XX w.

Epizod z lotem znajdujemy we fragmencie zaczynającym się od sierpniowej ewakuacji Warszawy w 1915 r.
1 sierpnia 1914 r. Rosja wypowiedziała wojnę Niemcom. W tym samym miesiącu rozpoczęły się działania wojenne na froncie rosyjsko-niemieckim. Armie carskie wkroczyły do Prus Wschodnich. Kontrofensywa niemiecka i finalnie bitwa pod Tannenbergiem (Stębark) i jeziorami mazurskimi zakończyła się klęską wojsk rosyjskich. Niemcy postępowali ku Warszawie, miasto począwszy od września do grudnia kilkakrotnie bombardowały sterowce.


Zeppelin nad Warszawą w 1914 r.

Rosjanie ewakuowali się z Warszawy 4 sierpnia 1915 r. wysadzając w powietrze mosty Kierbedzia i Poniatowskiego, podpalając dworce Petersburski i Terespolski oraz niszcząc obiekty o znaczeniu strategicznym, jak również wywożąc znaczną część wyposażenia komunikacji miejskiej oraz warszawskich fabryk.

Tak zapamiętała te wydarzenia autorka pamiętnika (zachowano oryginalny styl ):

„… wkrótce zastała nas tam I Światowa Wojna. Ustępujące wojska rosyjskie paliły i niszczyły wszystko, wyganiając ludność i gnając ją przed sobą do Rosji. Matka dostała się do Czerwonego Krzyża i też ją ewakuowali do Rosji. Oddział (CK) formował się w Kobryniu (Zach. Białoruś) dołączyłam się więc do niej zabierając cenniejsze obrazy, srebro stołowe. Stamtąd jechaliśmy końmi [do] Słucka ( gubernia mińska).
Trzeba było się czymś zająć, zapracować na utrzymanie. Zapisałam się do tak zwanego „pitatielnego punkta wsierosyjskiego ziemskiego sojuzu” (punkt żywieniowy Wszechrosyjskiego Związku Ziemstw - organizacji utworzonej w 1914 r. w celu pomocy inwalidom i uchodźcom wojennym, a także pomocy władzom państwowym w kierowaniu wysiłkiem wojennym: organizacji dostaw broni, sprzętu i ekwipunku wojskowego dla armii rosyjskiej).
Wysłano nas na całą zimę (1914/15) do Urzecza na punkt żywnościowy, gdzie przejeżdżające wojsko karmić trzeba było. Dołączyła też Mamusia.
Na ogół wojsko karmione było obficie i kalorycznie, to też i nam niczego nie brakowało. W kantynach sprzedawano różne przysmaki i wspaniałe czekolady, owoce w cukrze, jednym słowem delicje (!).
W pobliżu było lotnisko”.

Wspomniane lotnisko położone było w pobliżu Słucka.
Latem 1915 r. z tego lotniska startował na loty bojowe jeden z „Okrętów” – IM „Kijewski”- III dowodzony przez sztabskapitana D.Ozierskiego. Wcześniej, wraz ze zbliżaniem się wojsk niemieckich „Muromce” opuściły Starą Jabłonnę pod Warszawą i przeleciały na Białoruś.


Stara Jabłonna, 1915 r.

Na początku czerwca większość „Muromców” bazowała w Lidzie. Tam też utworzono letnią szkołę pilotażu.
Polowy Oddział Bojowy Nr. 1 „Eskadry Powietrznych Okrętów” na froncie zachodnim posiadał w tym czasie dwa IM-y typu W (V) - „Kijewski” Nr.150 i III Nr. 151.
„Kijewskim” Nr. 150 dowodził por. I. Baszko a Nr. 151 - sztabskpt. S. Brodowicz.
Gdy Brodowicz w maju 1915 r. przeszedł do „lekkiej” awiacji gdzie powierzono mu dowodzenie jednym z IAO (Istrieblitielnyj Awiacionnyj Otriad – dywizjon myśliwski) nowym dowódcą IM-III został „lotnik wojenny” sztabskpt. Dymitr A. Ozierski. W skład załogi weszli: pom. dcy - mł. lejtnant Spasow, ofic. art.- por. Gagu i motorzysta - efrajter E. Vogt.

Ozierski był wręcz stworzony na dowódcę. Rosjanin, szlachcic, gorący patriota, po ukończeniu oficerskiej szkoły lotniczej instruktor w szkole pilotów w Gatczynie, później dowodził eskadrą „lekkich” samolotów. Przed wstąpieniem do lotnictwa służył w 1 Pułku Grenadierów Lejbgwardii Aleksandra II.

Zrezygnował z dowodzenia eskadrą uważając, że tylko „ciężkie” samoloty mogą najwięcej zdziałać na teatrze wojennym. Wstąpił do EWK gdzie dał się poznać jako doskonały dowódca i pilot.

Wykonywał loty trwające nieraz dłużej niż 6 godzin wlatując na 200, lub więcej kilometrów na tyły wojsk wroga. Załoga miała przeciw sobie silny ogniem artyleryjski i czyhające na nich myśliwce. Zadaniem było powstrzymanie nacierających wojsk nieprzyjaciela. Dwukrotnie w ciągu tygodnia zbombardowano zajętą przez wojska austriackie stację Bełżec (koło Rawy Ruskiej), będącą docelowym punktem transportów kolejowych. Zniszczenie stacji i linii kolejowych praktycznie wstrzymało cały transport kolejowy.

20 czerwca 1915 r. „Okręty” - Ozierskiego i Baszko wyleciały w kierunku Parczewa. Każdy niósł po 250 kg bomb burzących i zapalających. W pierwszym nalocie z pułapu 2000 m zbombardowano pozycje wojsk i park samochodowy w Dęblinie. Dalej polecieli nad Puławy i obrzucili przeprawę na Wiśle. W okolicach Lublina ostrzelano z kaemów okopy nieprzyjaciela.

Początkowo zabierano tylko jeden, później dwa lekkie kaemy Madsen z trzema magazynkami po 75 naboi. W to miejsce ładowano dodatkowe bomby. Gdy na początku lipca dcy „150-tki” por. Baszko przyszło się zmierzyć w powietrznym boju z trzema niemieckimi samolotami, Ozierski zabierał trzy kaemy - Madsena (150 naboi), Maxima (500 naboi) i Lewisa (280 naboi). Uzbrojenie uzupełniały dodatkowo jeden lub dwa karabinki kawaleryjskie. Na burcie było też kilka pojemników z metalowymi strzałkami. Ten rodzaj broni nie był znany w EWK do chwili, jak jeden z niemieckich Albatrosów obrzucił nimi oddział kozackiej kawalerii. Szybko skopiowano „wynalazek” i 15 cm długości strzałki ładowano po kilkaset sztuk do pojemników.

Bojową działalność „Okrętów” doceniało nie tylko dowództwo armii. Oddziały frontowe z entuzjazmem reagowały na widok majestatycznie lecących bombowców. Wiedzieli, że mają w nich sojuszników, na których można polegać. Nie można było tego powiedzieć o rosyjskich myśliwcach. Piloci nie atakowali niemieckich samolotów bezkarnie latających nad ich pozycjami. Panowało przekonanie, że nie chcą ryzykować utraty życia.
Z radością więc witano pojawienie się Polowych Oddziałów Bojowych „Muromców” na danym odcinku frontu. „Piechocińcy” wizytowali lotniska by osobiście złożyć pilotom podziękowania i obejrzeć powietrzne giganty.

Na początku sierpnia 1915 r. załogę „Kijewskiego”- III odznaczono : Ozierskiego , mł. lejtn. Spasowa oraz por. Gagu orderami św. Jerzego IV klasy z mieczami a Vogta - św. Jerzego IV klasy.

Po ewakuacji za Brześć Litewski IM – III przebazował na lotnisko w Słucku. Nadal wykonywał loty bojowe na stacje kolejowe Bereza Kartuska, Baranowicze i obóz wojskowy w Skoblewie.
Działalność ta została doceniona przez sztab 3.Armii. Szef sztabu gen-mjr Romanowski stwierdził : „Dajcie mi trzy „Muromce” a zabierzcie wszystkie lekkie aparaty i będę szczęśliwy”.
„Okręt” Ozierskiego do listopada 1915 r. wziął udział w 35 lotach, zrzucając łącznie ponad 470 pudów (7700 kg) bomb.

Dalej autorka wspomnień pisze:

„W sekrecie przed Mamusią samolotem po raz pierwszy latałam wojskowym o nazwie „Ilia Muromiec”. W dwa dni później samolot ten został strącony, zginął pilot Obrezierski (Ozierski) i członek Dumy Zwieginer (Zwiegincew).”


„Kijewski” – III Nr. 151, lato 1915 r. – to właśnie na nim odbyła lot autorka wspomnień

Wszystko przemawia za tym, że piękną Polkę pracującą w kantynie poznał 27- letni sztabskapitan Dimitr Ozierski i zaproponował jej „podniebną przejażdżkę”.
Zapamiętała jego nazwisko, a tylko on – dowódca, mógł zgodzić się na zabranie kogoś spoza załogi na lot.
A może był to jego pomocnik mł. lejtnant Spasow, który wyprosił zgodę na lot - kto wie ?


Mł. lejtn. Spasow – z lewej

Powietrzna przygoda miała miejsce 31 października 1915 r.


„Kijewski” – III Nr. 151

Dwa dni później lot zakończył się tragiczną śmiercią trzech lotników, ocalał tylko jeden.
Celem nalotu była stacja kolejowa Baranowicze.
W załodze nie było por. Gagu. Jego miejsce zajął ppłk Aleksander I. Zwiegincew szef rozpoznania sztabu 3. Armii, absolwent Akademii Marynarki Wojennej i Akademii Sztabu Generalnego. Delegat gubernii woroneskiej, jeden z założycieli Związku 17 Października - „oktiabrysta”, członek III i IV Dumy Państwowej.

Wczesnym rankiem 2 listopada zatankowano paliwa na 5 godzin lotu i załadowano 410 kg bomb. Nad Baranowiczami zrzucono 8 bomb na stację kolejowa i bombowiec dostał się pod silny ogień artylerii przeciwlotniczej. Odłamki rozrywających się blisko pocisków uszkodziły cięgna lotek jednego ze steru kierunku. Pilot z wielkim trudem wykonał zwrot i z wysokości 2800 m zniżał się w kierunku własnych pozycji.
Nagle samolot wykonał ślizg na lewe skrzydło, Ozierski nie zdołał wyrównać lotu. „Okręt” wpadł w korkociąg i rozbił się nieopodal wsi Wielkie Łuki, na terenie zajętym przez rosyjskie oddziały. Pozostałe na burcie bomby nie eksplodowały.
Z załogi cudem ocalał tylko mł. lejtn. Spasow doznając ciężkich obrażeń.
Sztabskapitana D. Ozierskiego pochowano 11 listopada na moskiewskim cmentarzu.



Do jesieni 1916 r. autorka wspomnień pracowała w punkcie żywieniowym w Urzeczu.

„Przyszła wiosna (1916 r.) – przemarsz wojsk, saperzy budowali objazdowe linie kolejowe. Jeńcy przeważnie Austriacy z Galicji wykonywali roboty ziemne. Trzeba było ich karmić. Ja właśnie dostałam pod zarząd taki punkt.”

 
28-11-14 19:22  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

„Czerwone Okręty” na Zachodnim Froncie - 1920

Wiosną 1920 r. bolszewicy świętowali zwycięstwa na wszystkich frontach wojny domowej. Najwięksi wrogowie sowieckiej władzy – generał Kołczak, Denikin i Judenicz zostali rozbici. Prawie całe terytorium Rosji oczyszczone zostało z interwentów i białogwardzistów. Pozostałe resztki wojsk barona Wrangla na Krymie i Kozacy atamana Semionowa na Zabajkalu nie stanowiły już realnego zagrożenia.

Armia Czerwona zaplanowała więc na Froncie Zachodnim generalną ofensywę przeciw polskim wojskom na kierunku białoruskim. Od marca trwała zmasowana koncentracja w rejonie Bramy Smoleńskiej. Polski wywiad po złamaniu szyfrów rosyjskich na bieżąco przekazywał meldunki do sztabu gen. St. Szeptyckiego - dowódcy 4. Armii informując o ruchach wojsk, transportach oddziałów, gromadzeniu zapasów i materiałów wojennych. Rozpoznanie prowadziło lotnictwo – eskadry wielkopolskie. W nalotach szturmowych bombardowano i ostrzeliwano pozycje nieprzyjaciela.


Gen. Stanisław Szeptycki

W celu ograniczenia działań polskich samolotów i zdobycia przewagi w powietrzu na rozkaz Głównego Zarządu Czerwonej Floty sformowano silną grupę lotniczą. W jej skład weszło ponad 30 samolotów myśliwskich i rozpoznawczych z 1, 2, 4 IAO (istrieblitielnyj) i 32 RAO (razwiedywatielnyj awiaotriad). Dowództwo grupy objął weteran wojny światowej i domowej – doświadczony „czerwony lotnik” Aleksiej D. Szyrynkin.


„Kraswojenlet” – A.Szyrynkin

Na zachód rzucono znaczne siły i środki - wyłącznie nowe samoloty z doświadczonymi załogami, duże ilości materiałów pędnych dobrej jakości oraz zapasy wojenne. Dzięki zajęciu północnokaukaskiego okręgu naftowego udało się bolszewikom opanować kryzys paliwowy. „Czerwona Flota” przestała używać paliwa o słabej jakości – różnych mieszanek zwanych „awiakoniakiem” czy też „musztardą” (oleje).

Wszystkim lotnikom i mechanikom organizowano lepsze odżywianie i podwojono dzienne strawne. W celu podniesienia „ducha bojowego”, Rewwojensowiet (Rewolucyjna Rada Wojskowa) Zachodniego Frontu zarządziła wydawanie pilotom wina, a przy jego braku – „minimalnych ilości wódki”(!).
Grupa lotnicza miała działać na rzecz 16. Armii. Całością wojsk Frontu Zachodniego dowodził 27- letni „czerwony dowódca” –Michaił Tuchaczewski.


Komandarm M.Tuchaczewski

Samoloty przeleciały na polowe lotniska w Sławnoje i Prijamno. Wkrótce dołączyły do nich „Muromce" z byłej „Eskadry Powietrznych Okrętów”. Tak jak w okresie Wielkiej Wojny, miały prowadzić dalekie rozpoznanie, nalotami paraliżować transporty zaopatrzenia , atakować stacje kolejowe.

„Czerwone lotnictwo” powstało oficjalnie 20 grudnia 1917 r. kiedy to utworzono Wszechrosyjskie Kolegium Kierownicze Zarządu Wojskowej Floty Powietrznej Starej Armii .
Rok później, w maju 1918 r. Kolegium przemianowano na Główny Zarząd Robotniczo-Chłopskiej Czerwonej Floty Powietrznej Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (Gławwozduchfłot RSFSR).
Lotnictwo weszło w skład Robotniczo-Chłopskiej Armii , sił zbrojnych Rosji bolszewickiej utworzonych 28 stycznia 1919 r. dekretem Rady Komisarzy Ludowych .Dotychczasową Gwardię Czerwoną przekształcono w Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną (RKKA - Rabocze-Krestianskaja Krasnaja Armija).

Pod koniec 1918 r. „Eskadrę Powietrznych Okrętów” przemianowano na Grupę Lotniczą a w maju 1919 r. na „Dywizjon Okrętów Powietrznych” ( „Diwizion Wozdusznych Korablej”).

Samoloty zaczęto nazywać „Czerwonymi Muromcami” i zmieniono ich oznakowanie.
Cyframi rzymskimi numerowano nie samoloty lecz oddziały bojowe dywizjonu: „I-j bojotriad” (I – pierwyj) – „ I - wszy Oddział Bojowy” . Bombowce oznaczano cyframi arabskimi: „1-j bojkorabl” (1- pierwyj) – „1-wszy okręt wojenny”, „2- j uczebnyj” (2-wtoroj ) – „2 –gi szkolny” .
Lotników zyskali miano - „Czerwony lotnik wojenny” (Krasnowojenlet, Wojenlet).



Pierwszą działalnością bojową DWK były bombardowania wojsk Denikina na Froncie Południowym.

Na początku 1920 r. w dywizjonie dowodzonym przez „czerwonego lotnika” W. M. Remeziuka najważniejszą sprawą było uzupełnienie wyposażenia . Wiosną na stanie DWK było pięć bombowców : „2-gi bojowy”, „1-szy bojowy”, „3-ci bojowy” i dwa przekazane z Frontu Płd., które po niezbędnych remontach służyły do szkolenia. Na nich doskonalili swoje umiejętności przyszli dowódcy „Okrętów” - A.S. Jeremienko, F.G. Szkudow i A.K.Tumański.


„Czerwoni lotnicy” na Froncie Zachodnim - Sarapol, 1920 r. Trzeci z prawej siedzi dca I Oddziału – W.Remeziuk

Z dywizjonu wydzielono trzy „Okręty” i utworzono I Oddział Bojowy, który detaszowano na Front Zachodni. Samoloty przeleciały na lotnisko pod Nowozybkowem na wschód od Homla.

Tymczasem spodziewany atak Armii Czerwonej wyprzedziła ofensywa wojsk polskich rozpoczęta 25 kwietnia 1920 r. Natarcie było dużym zaskoczeniem dla jej dowództwa a jednym z jej skutków było przyspieszenie przygotowań do kolejnej , jak się później okazało, zwycięskiej ofensywy wojsk bolszewickich.

W ramach przygotowań do ofensywy dla I Oddziału „Okrętów” wyznaczono nowe lotnisko w Mogilewie.” Miały przelecieć na nie już w czerwcu. Awarie silników „2-giego”, problemy techniczne z wyregulowaniem „1- go” po montażu, spowodowały, że wszystkie trzy „Krasnyje Pticy” dopiero po miesiącu były w Mogilewie.

Do czasu rozpoczęcia ofensywy wyznaczono im zadania prowadzenia ciągłego bombardowania Mińska gdzie znajdował się sztab wojsk polskich, rozpoznania umocnionych rejonów i stanowisk artyleryjskich na tyłach oraz miały atakować linie i stacje kolejowe w rejonie Lidy i Borysowa.
Oddział przebazował bliżej frontu do miejscowości Białynicze.
Meldunki z lotów rozpoznawczych dowódcy mieli przekazywać sztabom 8, 10 i 12 dywizji nie później niż do 5 lipca.

Rankiem 9 lipca na rozkaz 16. Armii wystartowały trzy "Czerwone Okręty" z zadaniem zbombardowania, rozpoznania i sfotografowania rejonu linii kolejowej na odcinku Grodzianka-Uborek-Talka-Wierejce-Zawiszki. „1-szy” dcy Eremenki stracił orientacje i powrócił na lotnisko.”3-ci” Szkudowa z powodu niesprawnych silników lądował przymusowo w pobliskich bagnach a „2 –gi” Tumańskiego nie czekając na własne myśliwce osłony zrzucił bomby na Bobrujsk. W załodze był szef Wydziału Politycznego Wojska 16. Armii R. Pikiel. Miał on sporządzić szczegółowy raport z lotu. Na stację i pociągi zrzucono 180 kg bomb i ostrzelano 4 magazynkami z kaemów.



Załoga zaabsorbowana bombardowaniem i ostrzałem z kaemów nie zauważyła, że z jednego zbiornika nie jest dostarczane paliwo. Zmusiło to dowódcę do przymusowego lądowania. „Okręt” zarył się bagnisty grunt koło wsi Zabłocie,11 km od lotniska. Po rozmontowano przy pomocy okolicznych mieszkańców, został przewieziony na lotnisko.

Wieczorem tego samego dnia „wojenlet” Tumański wystartował na „1-szym”. Celem była stacja Osinowicze. Lot trwał 3 godz. Zrzucono 180 kg bomb i 16 kg propagandowych ulotek. Zniszczono stację , tory kolejowe, zabudowania, ostrzelano z kaemów dworce i składy wagonów.
Pod bomby w Bobrujsku i Osipowiczu dostały się oddziały 6 DP Wojska Polskiego.

Więcej lotów DWK nie przeprowadził.

I tak zakończył się udział „Czerwonych Okrętów” w wojnie polsko-bolszewickiej.
Gdy Armia Czerwona przeszła do natarcia ”Muromce” skierowano do Mińska.
28 lipca 1920 r. dwa z nich uległy rozbiciu w okolicy stacji Żodino. „1-szy” podczas lądowania a „2-gi” tuż po starcie. Obładowany beczkami z olejem rycynowym dla samolotów myśliwskich bazujących pod Mińskiem zawadził podwoziem o nasyp drogi. Bańki popękały i cały kadłub niczym wanna wypełnił się olejem.



Należy zaznaczyć, że w większości rosyjscy historycy ( z byłego ZSRR jak również współcześni i niektórzy zachodni ) uparcie uważają wojnę Polski z Rosją bolszewicką jako część wojny domowej Sprawa jest dyskusyjna, gdyż był to zbrojny konflikt terytorialny(!) między dwoma państwami . Wojna domowa w Rosji była natomiast walką o władzę polityczną (!) między bolszewicką Armią Czerwoną a różnymi armiami nacjonalistycznymi („białymi”) byłego imperium carskiego i wojskami obcych interwentów.

 
05-12-14 17:30  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

OD „GRANDA” DO „KIJEWSKIEGO”

Historia pierwszego w świecie czteromotorowego samolotu miała swój początek w październiku 1911 r.
I. Sikorski, 22-letni utalentowany konstruktor kilku samolotów mający już doświadczenie w pilotowaniu o mało co nie uległ katastrofie. Lecąc na samolocie własnej konstrukcji S-6 na wysokości 50 m wleciał w chmurę owadów, które zatkały w silniku dyszę gaźnika i zmusiły do przymusowego lądowania.
Doszedł wtedy do wniosku, że tylko zdublowanie silnika może zapobiec podobnym zdarzeniom i wiosną 1912 r. opracował wstępny projekt samolotu wielosilnikowego.


S – 1 z 1910 r. S - 5 i S - 6 to od niego wszystko się zaczęło

Samolot powinien posiadać:
- dwa silniki umieszczone na skrzydłach z możliwością ich doglądania w locie
- zakrytą, przeszkoloną komfortową kabinę pilotów
- podwójny układ sterowniczy
- salonik dla kilku pasażerów
- czas lotu nie mniejszy niż 10 godz.

Na spotkaniu w Oddziale Lotniczym Rosyjskiego Głównego Zarządu Technicznego Sikorski powiedział:
„Duża masa i prędkość to gwarancja przyszłości lotnictwa. Nie bójcie się wielkich, ciężkich samolotów! W powietrze wzleci nawet wagon, tylko należy mu nadać prędkość. Zmiana pilota, niezależność lotu mimo zatrzymania się jednego silnika i opieka nad nim w powietrzu - to wielkie zalety dużych aparatów.”

W tym samym czasie został głównym konstruktorem Oddziału Lotniczego RBWZ (Rusko-Bałtijskij Wagonnyj Zawod) w Petersburgu. Plan budowy wielosilnikowego samolotu poparł M. Szydłowski - przedstawiciel rady akcjonariuszy zarządu fabryki. Znalazły się pieniądze i Sikorski mógł zacząć realizować swoje marzenia.
Pierwszym był:

„GRAND” („Bolszoj”, „Wielikij”)

Budowany od jesieni 1912 r. został zmontowany w warsztatach polowych komendanckiego lotniska w Petersburgu.
Nazwano go „Grand”. Posiadał z przodu odkryty balkon za nim kabinę pilotów o długości prawie 6 m i wysokości 1,85 m.



Na balkonie zamontowano reflektor do oświetlania lotniska a jeden z członków załogi miał przez tubę ostrzegać ludzi na ziemi podczas startów i lądowań samolotu. (!)
Samolot wg zamierzeń konstruktora mógłby być również wykorzystywany do celów wojskowych – rozpoznania i bombardowania. Na balkonie przewidział zamontowanie karabinu maszynowego.
Od razu przylgnęło do niego określenie - „latający tramwaj”.


Car Mikołaj II ogląda „Granda”, Krasne Sioło czerwiec 1913 r.


„Grand” i S – 8

W swój pierwszy lot wystartował 15 marca 1913 r. Samolot osiągnął prędkość 80 km/godz. i z trudem wzbił się na 100 m. 2 silniki Argus x 100 KM miały zbyt małą moc.
W celu polepszenia osiągów zamontowano 4 Argusy w dwóch tandemach (ciągnąco – pchające). Tak zmieniony „Grand” w dniu 10 maja 1913 r. osiągnął pułap 500 m i prędkość 90 km/godz.
Nazwę zmieniono na:

„BOLSZOJ RUSSKO-BAŁTIJSKIJ” („Wielikij Bałtijskij”, „Grand Bałtijskij”, „Bałtijskij”)

Okazało się, ze sprawność silników pchających jest mniejsza od ciągnących. Sikorski postanowił więc ustawić silniki w szeregu i zamontować dodatkowe stateczniki pionowe.
Samolot nazwano:

„RUSSKIJ WITIAŹ”

Wystartował 23 lipca 1913 r. i lot ten zapoczątkował erę samolotów czterosilnikowych.



Za kabiną pilotów była „pasażerska kajuta” na 10 osób z oknami-bulajami a w niej wiklinowe fotele, stolik i szafki. Za nią toaleta a dalej pomieszczenie do odpoczynku nazwane „kapitańską kajutą” z sofą do spania i szafą na ubrania. Kolejne pomieszczenie - magazynek, nazwano „komorą”. Pomieszczenia były ogrzewane i miały oświetlenie elektryczne.



Na tym samolocie Sikorski (pilotował osobiście wszystkie konstrukcje) w dniu 2 sierpnia 1913 r. ustanowił światowy rekord długotrwałości lotu z pasażerami (7 os.) – 1 godz. 54 min. na wysokości 830 m.

Samolot uległ zniszczeniu 11 września 1913 r. Podczas III Konkursu Samolotów Wojskowych w Petersburgu. Z przelatującego samolotu „Meller – II” pilotowanego przez Polaka A. Haber-Włyńskiego (pilot doświadczalny zakładów DUX w Moskwie) urwał się silnik Gnome i spadł na „Witiazia” poważnie go uszkadzając.


DUX „Meller”-II i A. Haber-Włyński



Samolotu nie odbudowano. Wykorzystując jego elementy zbudowany następny. Wszystkie elementy konstrukcyjne badano w tunelu aerodynamicznym. By poprawić własności lotne zamontowano w środku kadłuba dodatkowe skrzydła (o rozpiętości 16 m) i płozy podwozia. Usunięto przedni balkon a między stelażem podwozia dodano platformę na ustawienie działka.
tak narodził się:

„ILJA MUROMIEC”

Pełna nazwa: RBWZ S-22 (nr. konstrukcji Sikorskiego) typ A nr. 107 (nr. kolejnej prod. fab.) „Ilja Muromiec”



10 grudnia 1913 r. w pierwszym locie (na wysokości ok. 50 m) samolot zadarł nos do góry, utracił prędkość, wykonał ślizg na skrzydło i spadł na ziemię. Powodem był przesunięty środek ciężkości.
Samolot wyremontowano, usunięto dodatkowe skrzydła, powiększono powierzchnię statecznika poziomego i pionowych, pozostawiając jednak dodatkowe płozy podwozia.
W kolejnym locie podczas lądowaniu samolot został uszkodzony. Na początku stycznia 1914 r. po demontażu dodatkowych płóz samolot pomyślnie wykonywał loty.



„Muromiec” w zamierzeniach konstruktora nie miał być „gołębiem pokoju”.
Od samego początku Sikorski zakładał przydatność samolotu do celów wojskowych. Jeszcze w grudniu 1913 r. pobito na nim rekord świata – lot z ładunkiem 110 kg. W lutym 1914 r. Sikorski wykonał dwa spektakularne loty – z 16 pasażerami i psem, w sumie ładunkiem 1290 kg osiągając wysokość 350 m a w następnym - był powietrzu 2 godz. mając na pokładzie 8 ludzi.



Osiągnięcia miały zwrócić uwagę władz wojskowych na przydatność maszyny do celów wojskowych mimo, że nie było jeszcze opracowanej koncepcji użycia takich samolotów w wojsku.
I zwróciły.
Z końcem marca 1914 r. rada Wojskowa Armii Carskiej na propozycje Głównego Zarządu Technicznego zatwierdziła zamówienie pierwszych 10 „Muromców” w RBWZ
Konstruktor osiągnął swój cel.

„HYDRO”

Niezwykły samolot zainteresował również dowództwo Floty Bałtyckiej. Zamówiono jeden z zamiarem zastosowania go do dalekich lotów rozpoznawczych, bombardowania okrętów nawodnych i podwodnych oraz niszczenia sterowców. Planowano również wyposażenie go w torpedę lub miny. Nie zbudowano nowego lecz Sikorski przekonstruował IM Nr. 107 – zmienił podwozie na pływakowe. Dwa wewnętrzne silniki Salmson (200 KM) zamontowane były na krawędziach natarcia skrzydeł a dwa zewnętrzne Argus (115 KM) pośrodku komory płatów by uniknąć strug wody od śmigieł silników wewnętrznych.



Swój pierwszy lot „Hydro” odbył 12 maja 1914 r. z bazy w Lipawie.
Samolot miał zasięg lotu 2,5 godz., udźwig 1,5 tony i mógł przepłynąć na wodzie 10 km. Osiągnięcie pułapu 2000 m trwało aż 1 godz. Powodem był opór stawiany przez pływaki i słaba moc Argusów.
Żywot IM – „Hydro” był krótki.
Po ogłoszeniu mobilizacji 17 lipca 1914 r. lejtnant G. Ławrow miał przelecieć do nowej bazy położonej na półwyspie Kilkond. W trakcie lotu z powodu usterek technicznych i (lub) złej pogody wodował przymusowo na jez. Osel (Ozylia) 105 km od celu. Wysłano do niego oddział remontowy lecz nim dotarł on na miejsce, Ławrow powiadomiony przez brzegowe posterunki o pojawieniu się eskadry okrętów, które uznał za niemieckie, po nieudanych próbach odpłynięcia 21 lipca spalił wodnosamolot by nie dostał się w ręce wroga.

„KIJEWSKIJ”

Kolejnym był „Ilja Muromiec” S-23 typ. B nr. 128 zbudowany wiosną 1914 r.
Miał mniejsze wymiary i prócz drobnych zmian konstrukcyjnych Sikorski zamontował na nim mocniejsze silniki – wewnętrzne: 2 x Argus IV (140 KM) i zewnętrzne: 2 x Argus III ( 125 KM).
Mocniejsze silniki i krótsza droga startu umożliwiła ustanowienie kilku światowych rekordów wysokości lotu z ładunkiem. Samolot bez problemu zabierał do 15 pasażerów, miał stosunkowo dużą prędkość wznoszenia i dobrą manewrowość.
1 czerwca 1914 r. na Komendanckim lotnisku w Petersburgu uroczyście obchodził swoje święto Wszechrosyjski Imperatorski Aeroklub. Impreza w całości poświęcona była samolotom konstrukcji Sikorskiego. Najpierw akrobacje na S-10 i S-12 wykonywali piloci – J. Alechnowicz i J. Jankowski, po nich „Muromiec” pilotowany przez samego konstruktora majestatycznie przeleciał nad głowami widzów.


S-10A i S-11 (na dole) i S-12 w "czerwonym lotnictwie"

4 czerwca 1914 r. Sikorski wzniósł się na wysokość 2000 m z 10 osobami. Lot trwał
półtorej godziny. Wśród pasażerów było pięciu członków Dumy Państwowej. Lot ten przekonał najzagorzalszych nawet sceptyków w Dumie, która mimo zainteresowania departamentu wojskowego nie wyrażała zgody na wyposażenie armii w „Muromce”. Wcześniej przeciwnicy argumentowali, że samolot w lotach pokazowych i testowych nie osiągnął pułapu 1000 m i to dyskwalifikuje go do celów wojskowych. Sikorski doszedł do wniosku, że tylko długi lot z dużym ładunkiem unaoczni wszystkim jakie możliwości i zalety posiada samolot.
Powiedział: „Bolszoju korabliu – dalnieje pławanie”( „Dla wielkiego „okrętu” – długi rejs”).
Zaplanowano więc lot na trasie: Petersburg – Orsza – Kijew – Odessa.
Biorąc pod uwagę wczesny start podczas „białych nocy” i licząc na sprzyjające warunki pogodowe zakładano, że trasę przeleci się w ciągu jednego dnia. Nie bez znaczenia był fakt ustanowienia nagrody pieniężnej przez przemysłowca i magnata - księcia Abamelika – Łazariewa właśnie dla tego, kto pokona trasę Petersburg – Odessa w takim czasie.
Wcześniej jednak, 5 czerwca, krótko przed drugą w nocy z Korpuśnego lotniska wystartował „Muromiec” z pięcioma ludźmi na pokładzie. W ciągu 6 godz. i 33 min. przeleciał po okręgu trasę : Carskie Sioło – Pułkowo - Ochta - lotnisko Komendanckie w Petersburgu - Krasne Sioło - Carskie Sioło. Przeleciał 694 km i ustanowił światowy rekord długotrwałości lotu z pasażerami.
W kolejnym locie pokazowym nad Petersburgiem z ośmioma pasażerami wzbił się na 1000 m.
Na 17 czerwca wyznaczono lot do Odessy. Wypoczęty przed startem Sikorski przybył tuż po północy na lotnisko. Załoga już czekała : II pilot - sztabskapitan Christofor Prussis, nawigator i również pilot -lejtnant Georgij Ławrow, który jako obserwator lotu z ramienia wojska miał sporządzić raport i mechanik - Władimir Panasiuk.


Od lewej : W. Panasiuk, G. Ławrow, I. Sikorski, Ch. Prussis

Zabrano: 940 kg benzyny, 260 kg oleju, 150 kg części zapasowych i innych materiałów. Całkowita masa ładunku (wliczając załogę) wyniosła - 1610 kg a masa startowa - 4650 kg.

Około pierwszej w nocy zaczęło się rozjaśniać. Załoga zajęła swoje miejsca. Sikorski wydał rozkaz : „Gospada start !” („Panowie starujemy”).
Prychnęły silniki, samolot toczy się do przodu nabiera prędkości i po trwających prawie wieczność minutach wreszcie odrywa się od ziemi. Zegar pokładowy pokazuje 01.30 . Wolno, bardzo wolno wznosi się do góry. Obciążony, w ciągu pierwszych 15 min osiąga wysokość 150 m. Zaczyna świtać, jest godzina druga. Prędkość wznoszenia wzrasta i po pół godzinie „Muromiec” jest na 600 m. Pogoda wspaniała. Poranne słońce oświetla ziemię. Nawigacja nie przedstawia trudności. Ławrow ma dokładne mapy - „czerechsetki”.

W dole doskonale widać linię kolejową Petersburg - Witebsk. Piloci zmieniają się co pół godziny. Sikorski dwukrotnie wychodzi na skrzydła. Patrzy z boku na „powietrzny okręt” i przesuwającą się pod nim ziemię - przekonuje się, że możliwa jest kontrola pracy czy też ewentualny remont silników w powietrzu.

Mijają kolejne dwie godziny. Samolot leci na wysokości 1500 m. Załoga przelewa paliwo z kanistrów złożonych w salonce do głównych zbiorników. O szóstej rano, gdy pomieszczenie jest już puste, Sikorski, Ławrow i Panasiuk zasiadają do śniadania przy stole nakrytym białym obrusem. Sztabskapitan Prussis pilotuje.
Około ósmej, pod obłokami, na wysokości 1200 m przelatują nad Witebskiem. Widoczność doskonała i miasto widać „jak na dłoni”.
Dowódca zrzuca na ziemię pojemnik z telegramami - do domu w Kijowie i do fabryki RBWZ.
Gdy widoczna jest już Orsza, zasiada za sterownicą.
Lądują na wcześniej ustalonym lotnisku polowym. Samolot kołuje do skraju pola w miejsce gdzie piętrzy się piramida złożonych beczek z paliwem. Jest też i mechanik.
Pierwszy etap lotu zakończony – w powietrzu byli ponad 7 godzin.

Rozentuzjazmowany tłum otacza samolot. Sikorski opuszcza kabinę - idzie rozejrzeć się po lądowisku. Stwierdza, że zostało ono niezbyt dobrze wybrane. Na jednym końcu zagajnik a na drugim urwisko - za nim w promieniach słońca lśni Dniepr. Lekki wiatr wieje od rzeki. Wszystko wskazuje, że startować trzeba będzie w stronę urwiska i trzeba się spieszyć.
Trzeba się spieszyć z odlotem bo dzień jest upalny, słońce mocno grzeje i silniki mogą nie dać pożądanej mocy.

Mimo działań ze strony mechaników i ich licznych pomocników napełnianie tanków idzie bardzo wolno. Węże są za cienkie a wypożyczone pompy mają małą wydajność.
Tankowanie zakończyło się dopiero o drugiej po południu. Sikorski z Ławrowem spoglądają na mapę i z żalem dochodzą do wniosku, że do Odessy tego samego dnia nie da się dolecieć. Lot do Kijewa tez stoi pod znakiem zapytania.

Z pomocą licznych ochotników samolot przepchnięto w róg pola. Dowódca zasiada w fotelu pilota, ryczą silniki i „Muromiec” niechętnie rusza, stopniowo nabierając prędkości.
Przed samym urwiskiem Sikorski pociąga sterownicę do siebie – i już są nad rzeką.
„Muromiec” przeleciał Dniepr na wysokości pola wzlotu a gdy znaleźli się nad Orszą obrano kurs na południe. Samolot z trudem nabierał wysokości - od gorąca silniki nie pracowały pełną mocą.

Gdy byli na 70 m samolotem zaczęło miotać. „Okręt” opadł prawie do samej ziemi. Na rozkaz Sikorskiego wyrzucono puste kanistry i części zapasowe. Silniki pracowały pełną mocą lecz samolot ledwo nabierał wysokości a Sikorski rozpaczliwie zmagał się ze sterownicą i pedałami kontrolując lot.

Nagle, z przerażeniem ujrzeli płomienie na skrzydle.
Od wstrząsów spowodowanych silną turbulencją pękł przewód gaźnika. Zapaliło się paliwo tryskające niczym bicze wodne na gorące rury pracującego na pełnych obrotach silnika. Sikorski natychmiast go wyłączył lecz płomienie lizały już skrzydła i drewniany słupek. Panasiuk chwycił za gaśnicę, wyszedł na zewnątrz, za nim Ławrow. Starał się zatkać palcem pęknięcie lecz jego kurtka oblana benzyną zapaliła się. Ławrow gaśnicą ugasił na nim płomienie później dotarł do górnych zaworów zbiornika i zamknął dopływ paliwa. Ogień stłumili kurtkami.

Śmigło niepracującego silnika było niczym wiatrak i stwarzało dodatkowy opór. Samolot tracił prędkość i zaczął opadać. Na większej wysokości powietrze schłodziłoby silnik umożliwiając tym samym naprawę pękniętego przewodu.

Była już trzecia po południu, temperatura powietrza + 28 stopni, samolotem silnie targało utrudniając pilotaż na małej wysokości nie mówiąc już o jakiejkolwiek naprawie.
Sikorski postanowił lądować. Pomyślnie przyziemił „Muromca” na polu żyta. Obejrzeli miejsce pożaru – słupki i skrzydło było nadpalone. Byli szczęśliwi, że tak wszystko to się skończyło mogło być znacznie gorzej.
Potwierdził się zamysł konstruktora, który przewidział i zaprojektował tak samolot by można było w locie wychodzić na skrzydło.

Panasiuk awarię usunął w niecałą godzinę lecz na start było już za późno. Za dnia nie dotarliby do Kijowa. Z pomocą okolicznych mieszkańców przesunięto samolot na koniec pola i ustawiono w kierunku startu. Załoga udała się na spoczynek do saloniku.
Nocą rozpadało się lecz Sikorski postanowił nie odkładać startu. O czwartej nad ranem uruchomiono silniki. Niski pułap chmur zakrywał całe niebo. Wystartowano ze spadku terenu i z wiatrem. Sikorski jednak bezpiecznie poderwał samolot w powietrze.

Powoli, bardzo wolno nabierali wysokości. Nad Szkłowem gdy byli już na 450 m otuliła ich szara mgła. Poranne powietrze było spokojne i pierwsza godzina lotu nie sprawiła kłopotów. Stopniowo jednak pogoda zaczęła się pogarszać. Deszcz zmienił się w ulewę. Mechanik martwił się o silniki – strugi deszczu mogły zalać świece zapłonowe. Powietrze zaczęło być niespokojne i samolotem znów rzucało. Ławrow wyznaczał kurs i przez dwie godziny Sikorski leciał „na ślepo”.
Raptem silny poryw wiatru rzucił samolot w lewo i opadł on na nos. Pilot spojrzał na przyrządy – wysokościomierz wskazywał 900 m, w tak krótkim czasie spadli o 300 m, igła busoli kręciła się jak szalona. Sikorski próbował wyrównać lot lecz „okręt” nie reagował na wychylenia lotek i sterów.
Samolot spadał.

Wreszcie po wielu próbach udało się ustawić sterownicę w pozycji zerowej. Opór zelżał i dowódca delikatnie wyrównał lot. Utrata wysokości wyniosła 400 m.
Wciąż lecieli w deszczu bez widoczności ziemi i horyzontu. Kontynuowanie lotu było zbyt dużym ryzykiem i po krótkiej rozmowie z Ławrowem Sikorski postanowił się zniżyć. Był to niełatwy manewr - nie znał wysokości dolnej podstawy chmur, jaka jest prawdziwa wysokość i gdzie się znajdują.

Kiedy wysokościomierz pokazał 200 m w strugach deszczu ujrzał pole i skraj lasu. Ławrow próbował ustalić położenie i zaproponował by obrać kurs na południowy - zachód. Chociaż deszcz był jeszcze silny wciąż rzucało samolotem to ziemię było widać i pilotowanie ciężkiej maszyny stało się nieco lżejsze. Po chwili pokazał się Dniepr. Teraz nawigator obliczył, że są w połowie drogi między Orszą a Kijowem. Sikorski starał się lecieć pod samą krawędzią chmur nie tracąc ziemi z oczu.

Lot trwa już ponad trzy godziny. Samolot jest lżejszy i dowódca postanowił spróbować ujść przed deszczem w górę. W szarej mgle zniknęła ziemia. Stopniowo nabierał wysokości – wokoło gęste, ciemne chmury i żadnych luk przez które spodziewał się dojrzeć błękit nieba. Na wysokości 1100 m zalśniło słońce - wreszcie są nad chmurami. Rzucanie ustało. Po wielu godzinach tak trudnego pilotowania mógł odpocząć. W fotelu pilota zasiada Prussis; Ławrow w saloniku pracuje nad mapami. Teraz „okręt” można było prowadzić tylko na podstawie zliczenia drogi .

Dwie godziny lotu nad chmurami minęły szybko i spokojnie. Ławrow informuje, że do Kijowa tym kursem jest 8 km. Sikorski ponownie przejął stery. Płynnie wykonał manewr zniżania i znów są w chmurach. Deszczu nie ma i rzucania także. Otacza ich gęsta mgła. Wysokościomierz wskazuje: 500 m…400 m. Chwila napięcia i… wylatują z chmur. Przed nimi rozciąga się panorama Kijowa, z przodu złocą się kopuły Peczerskiej Ławry , z lewej strony widzą łańcuchowy most na Dnieprze.



Sikorski zawraca i kładzie „Muromca” na kurs - Kurieniewskie lotnisko, gdzie przed kilku laty zaczynał swoje loty. Przelatuje nad rodzinnym domem i lekko macha skrzydłami śląc pozdrowienia. Lądują i odbierają gratulacje od kilku oczekujących na nich członków Zarządu Kijewskiego Żeglugi Powietrznej. Ktoś mówi, że w Sarajewie zabito austriackiego arcyksięcia Franciszka Ferdynanda.

Wieczorem w budynku Zarządu Sikorskiemu wręczono złoty medal z napisem : „ Sławnomu witaziu russkowo wozdusznowo okieana Igoriu Sikorskomu”(„Sławnemu rycerzowi rosyjskiego oceanu powietrznego Igorowi Sikorskiemu”).

Przez kilka dni tłumy oblegały lotnisko i oglądano samolot. Sikorski wykonał 10 lotów pokazowych przewożąc oficjałów, przyjaciół i krewnych. Ojciec Sikorskiego był chory lecz przywieziono go na lotnisko w zakrytej dorożce by mógł zobaczyć na własne oczy swojego „wnuka”- „Muromca”- „dziecko” własnego syna.

Z okazji lotu ojcowie miasta przygotowali uroczyste przyjęcie dla załogi. W siedzibie Stowarzyszenia Kupców Kijowa położonego w jednym z najpiękniejszych zakątków miasta Sikorski poznał sztabskapitana. P. Niesterowa – pierwszego w świecie lotnika, który wykonał „martwą pętlę.

29 czerwca „Ilja Muromiec” wystartował w drogę powrotną. Zamiar lotu do Odessy odpadł. W załodze były tylko trzy osoby. W przeddzień wylotu Prussis odjechał pociągiem wezwany w sprawach osobistych.

Pogoda sprzyjała i po 7 godzinach Sikorski bezpiecznie wylądował w Nowych Sokolnikach pod Moskwą.
„Muromiec” przebył więcej niż połowę drogi. Biorąc pod uwagę gorzkie doświadczenia z Orszy kiedy na tankowanie zeszło ponad cztery godziny teraz mechanik fabryczny wpadł na prosty i skuteczny pomysł - użył sprężonego powietrza. Wszystkie zbiorniki napełniono w 45 minut.

Wkrótce po południu wystartowali. Znów jest gorąco i rzuca samolotem. Przeciążony ma problemy z osiągnięciem odpowiedniej wysokości by dostać się w ratujące chłodne powietrze. Sikorski zmaga się z turbulencjami cały czas kontrując sterownicą. Co chwilę piloci się zmieniają. Kiedy byli na 1100 m zaczęło tak silnie rzucać, że „okręt” w ciągu minuty stracił więcej niż 400 m i jakby tego było mało -wlecieli w strefę pożarów lasu. Pogorszyła się widoczność i ciężko było oddychać. Przy nalocie nad jezioro Białe „Muromcem” rzuciło w dół pod kątem 45 stopni.

Stopniowo wraz z zużyciem paliwa samolot nabrał wysokości i gdy byli na 1500 m Sikorski zauważył, że z lewego skrajnego silnika wycieka benzyna. Oddał stery Ławrowowi i sam trzymając się za druciane poręcze pospieszył na miejsce awarii. Stwierdził, że przez rzucanie samolotem wszystkie cztery śruby górnej pokrywy gaźnika się odkręciły.

Około piątej pod wieczór na horyzoncie pokazała się ciemna plama – Petersburg. Wkrótce „Ilja Muromiec” przepłynął nad miastem i skierował się do lądowania na Korpuśnym lotnisku.

Za nimi było blisko 2500 km podniebnej żeglugi i lot ten przekonywująco udowodnił jakie są możliwości czteromotorowych samolotów.

Lot składał się z dwóch etapów:
Petersburg – Kijów : 1280 km, czas lotny 12 godz. 50 min, średnia prędkość wyniosła 98,5 km/godz.
Kijów – Petersburg: 1200 km, czas lotny 13 godz. 5 min, średnia prędkość lotu 93 km/godz.

W przelocie ustanowiono kilka światowych rekordów, pokazano zalety użytkowania wielosilnikowych samolotów w długich lotach, wytyczono drogę rozwoju lotnictwa transportowego i zdobyto doświadczenia lotu na przyrządach.

W Ministerstwie Transportu zakiełkowała idea organizowania lotnictwa pasażerskiego na trasie: Petersburg – Moskwa a także by używać „Muromca” dla bardziej odległych przelotów - do Władywostoku, w obszary koła podbiegunowego i do Ameryki Płn. Wybuch wojny światowej przeszkodził w realizacji tych planów.

Igora Sikorskiego odznaczono orderem św. Włodzimierza IV klasy a wszystkie samoloty „Ilja Muromiec” typu B dla upamiętnienia tego lotu otrzymały oficjalną nazwę „Kijowski” („Korabl Kijewskij”).



Post zmieniony (06-12-14 18:02)

 
08-12-14 22:15  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Chyba pobiłeś rekord długości postu na tym forum :) Ale na poważnie, to czytałem z wielką przyjemnością. Oby więcej takich artykułów.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
09-12-14 10:10  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Rekord zapewne byłby, gdybym zamieścił 20 stron części 1 opracowanych pamiętników, których fragment uwzględniłem w "Pamiętnym locie". Ale to niezwiązane z tematem.
A wracając do "Muromców", to planuję jeszcze dwa - w tym o Polakach na "okrętach".
Mam jeszcze informacje o działaniach IM w lotnictwie ukraińskim i "czerwonym" ale nie wiem czy ten temat zaciekawi kogoś - to już wtedy byłbym Rusofilem przez duże "R". -;))

 
09-12-14 15:04  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Hastur 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 6
Galerie - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 5


 - 3

Mnie zaciekawi! Czy to Ci Ryszardzie wystarczy? ;)

Czytam to wszystko z zaciekawieniem, bo interesują mnie takie historie, zwłaszcza że i maszyna wyjątkowa.


PS
Jak nie chcesz wyjść na Rusofila, to przy czerwonym lotnictwie nie pisz Rosjanie, tylko bolszewicy. To pomaga, hi, hi ;)

--
Pozdrawiam,
Hastur

"Mądry się czasem wygłupia, za to głupi się wiecznie wymądrza."

Na macie: Dardo,
W porcie: s/y Spray, kuter D-3, Holk, Koga

Architektura: Ustka, Sv. Katerina, Okusa, Chasuyama

 
09-12-14 16:49  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Pewnie, że zaciekawi. Pisz, pisz.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
09-12-14 18:24  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

OK, dzięki. To i pojedziemy z "kranowojenletami", Wranglem i Denikinem.

 
11-12-14 09:18  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

CZYM WALCZYŁ „POWIETRZNY OKRĘT”

„Muromców” wyprodukowano 80 (85?) egz. różnych typów i wersji. Do końca listopada 1917 r. do jednostek frontowych dostarczono 60 szt.
W czasie I Wojny Światowej wykonano na nich prawie 400 lotów bojowych, zrzucono 65 ton bomb i zniszczyły, bądź uszkodziły zmuszając do lądowania 12 samolotów nieprzyjacielskich.
Celność bombardowania wynosiła 60-90 %.

Liczby te nie „porażają” ale trzeba wziąć pod uwagę - konstrukcję (ładowność), awaryjność silników, chroniczny brak części zamiennych itd.

Utracono 23 „okręty” - 1 zniszczony w powietrzu przez samoloty, 2 przez art. plot. i 20 na skutek awarii lub na ziemi za sprawą złych warunków atmosferycznych.

ODDZIAŁ BOJOWY EWK

Każdy z Oddziałów Bojowych EWK działał na rzecz sztabu armii danego odcinka frontu i składał się z oddziału „latającego” i „lądowego”.

„Latający” miał w składzie:

- jednego „Muromca” i 2-3 „lekkie” samoloty wraz z pilotami, wykorzystywane w celach treningowych i do łączności
- hangary – namioty : dla „okrętu” i oddzielnych dla samolotów „lekkich”


Hangar polowy IM i "lekkiego" samolotu S – 10, Jabłonna 1915 r.


Wlk. ks. Michaił Aleksandrowicz ogląda stanowisko górnego strzelca

„Lądowy” składał się z :

pododdziału obsługi naziemnej a w nim :
- kompania lotniskowa
- warsztat remontowy
- laboratorium fotograficzne
- stacja meteorologiczna
- sekcja kartograficzna
- punkt sanitarny
- pluton samochodowy - 1 samochód osobowy, 2 półciężarówki, 1 motocykl ( osobowych zwykle było więcej za sprawą tzw. „zorganizowania”)
- magazyny: mat. pędnych i smarów, części zapasowych, amunicyjny, prowiantowy

Stała załoga „Okrętu” składała się z 4 lotników: dwóch „lotników wojennych”- d-cy I pilota i pom.d-cy – II pilota/nawigatora oraz ofic. art. – bombardiera/fotografa i mechanika-mot./strzelca.

Po zamontowaniu tylnego stanowiska strzeleckiego w loty dodatkowo zabierano zgłaszających się ochotniczo 1 - 2 strzelców (mech.-motorzyści po przeszkoleniu strzeleckim).

Silniki samolotu obsługiwało 4 mechaników - każdy miał pod swoją opieką jeden silnik (silniki opancerzone były 5 mm blachą).

Personel oddziału liczył ok. 50 osób różnych specjalności - mechanicy, zbrojmistrze, łącznościowcy, kartograf, felczer, kierowcy, kucharze itd. (był nawet szewc).
Dowódcą całości był d-ca „Muromca”.



Wyposażenie w przyrządy pokładowe było więcej niż skromne.



Pilot miał do dyspozycji - barometr (aneroid), busolę, prędkościomierz, zegar z sekundnikiem i rurkowe wskaźniki poziomu paliwa i oleju. Wszystkie instrumenty były zdublowane i zawieszone na sznurach gumowych.

UZBROJENIE ARTYLERYJSKIE

W przedniej części kadłuba znajdowała się przestronna kabina: dł.– 8,5 m, szer. – 1,6 m i wys. – 1,85 m. Z przodu kabiny - przedział pilota z fotelem dla jednej osoby. Sikorski odstąpił od podwójnego sterowania, uważając, że w tak obszernej kabinie w razie potrzeby bez problemu piloci mogą się zmieniać w locie.

Z tyłu z lewej, za fotelem pilota był luk w podłodze, przez który można było zejść na platformę artyleryjską o wymiarach 1,5m x 1,5 m. Platforma ogrodzona była metalowymi rurkami i umiejscowiona pomiędzy środkowymi wspornikami podwozia.



Jako uzbrojenie dla pierwszych IM przewidziano szybkostrzelne działko okrętowe kalibru 37 mm Hotchiss dla zwalczania niemieckich sterowców, jak również do niszczenia umocnień naziemnych.
Załogę stanowili dwaj artylerzyści: celowniczy i amunicyjny.
Platformy artyleryjskie zamontowano na sześciu „Muromcach” - Nr. 107 - typu A i na Nr. 128, 135, 136, 138 i 143 – typu B.
Działko zamontowano tylko na dwóch - Nr. 128 i 135.



Była to 37-mm armata Hotchkiss będąca na wyposażeniu flot Francji, Rosji i innych krajów. Nie miała automatyzacji.
Waga – 33 kg (z obrotową podstawą ok. 90 kg)
Pocisk o prędkości pocz. - 442 m/s ważył 0,5 kg, zapalnik z 8 sek. opóźnieniem. Część ładunku wypełniona była ładunkiem dymnym.
Szybkostrzelność – 10 strz./min., zapas pocisków – 15 szt.
Miała hydrauliczny hamulec odrzutu i sprężynowy powrotnik.



Podczas próbnych strzelań samolot się nie rozleciał w powietrzu, jak twierdzili niektórzy. Rozrzut był duży – 200-250 m. Pomimo możliwości obrotu, dokładne celowanie było utrudnione i należało na cel naprowadzać cały samolot.

Dodatkowym wyposażeniem były pancerze ochronne dla obsady działka. Wykonane w Putiłowskich zakładach zbrojeniowych z hartowanej stalowej blachy o grubości 2 mm miały zabezpieczać przed odłamkami. Ubrany w taką zbroję człowiek ledwo się poruszał i wręcz uniemożliwiała ona wyjście z kabiny przez właz na platformę.

Sporadyczne użycie przez wojska niemieckie sterowców na froncie wschodnim, zwiększenie masy samolotu przez działko z podstawą, amunicją itd. kosztem ładunku bomb, jego niecelność – wszystko to spowodowało, że wkrótce je zdemontowano.

Działko Hotchiss po raz pierwszy użyto bojowo w 1915 r. we Francji. Zamontowane na pchaczu -dwupłacie Voisin miało tylko pionowe naprowadzanie a w poziomie przez manewr samolotu.

W Rosji w lotnictwie Floty Bałtyckiej podobne 37 mm działko (konstrukcji Obuchowskiego) znalazło zastosowanie na kilku latających łodziach Grigorowicz M-9.



Z Głównego Zarządu Uzbrojenia Armii (GAU) przysłano także w celu przeprowadzenia badań i prób działo bezodrzutowe skonstruowane przez oficerów artylerii - płk Gelwinga i kpt. Oranowskiego.

Miało kaliber 75 mm i ważyło ok. 100 kg. Posiadało dwie lufy – w jednej był pocisk a w drugiej pakuły. Odpalenie powodowało jednoczesny wylot pocisku a z drugiej lufy do tyłu pakuł co hamowało odrzut.

Działo zamontowano pośrodku górnego płata na jednym IM na początku 1915 r.
Celował samolotem pilot i on odpalał działo a po wystrzale ładowniczy przygotowywał je do ponownego strzału. Do celów naziemnych miały być używane pociski burzące, a do niszczenia samolotów nawet z odległości 1,5 km – kartacze.

Dla obserwatorów na ziemi strzały były bardzo widowiskowe, jednak waga i rozmiary działa oraz duże prawdopodobieństwo uszkodzenia i zapalenia od pakuł poszycia były powodami, że szybko zrezygnowano z jego zastosowania.
Pomimo odrzucenia tych projektów nie umknęło to uwadze niemieckiego wywiadu i sterowce nie wykonywały lotów za dnia, lecz nocą.

BOMBY

Głównie stosowano bomby konstrukcji Oranowskiego jak również Gronowa : burzące, odłamkowe i zapalające o różnych wagomiarach:

Burzące: 5 (2,25 kg), 10 (4,5 kg) i 25 (11 kg) funtowe oraz – 1 (16 kg), 2 (32 kg), 3 (54 kg), 5 (80 kg), 10 (160 kg), 15 (230 kg) pudowe

Odłamkowe: 10 (4,5 kg), 20 (9 kg), 25 (11 kg) funtowe i 1 (16 kg), 2 (32 kg), i 3 (48 kg) pudowe

Zapalające: 20 (9 kg) funtowe


Załadunek bomb


Szkoła lotnicza w Gatczynie i bomba burząca 5 pudowa (80 kg)

Na IM nr. 167 na jesieni 1915 r. zamontowano eksperymentalnie bombę 25 pudową (400 kg).


Bomba 25 pudowa

Skonstruowano również bombę o wadze 41 pudów (656 kg ) – nie wyszła jednak ona poza stadium prób i nie została użyta.

Korpus bomb był z klepanej blachy żelaznej (rzadziej z aluminiowej) co pozwalało na ich produkcję w licznych, małych warsztatach.

Bomby posiadały trzy specjalne zapalniki o konstrukcji uniemożliwiającej przypadkowy ich wybuch np. przy awaryjnym lądowaniu.

Bomby odłamkowe miały wystający pręt o dł. 30 i 50 cm- przy uderzeniu o ziemię zapalnik rozrywał ładunek nad gruntem rozrzucając odłamki.

Bomby zapalające wykonane były w całości z termitu. Przy temp. ok. 3000 stopni C wytworzone gazy rozrywały skorupę i rozrzucały płonący termit.

Bomby podwieszano w specjalnych kasetach mieszczących 5 bomb o wagomiarze od
10 funtów (4,5 kg) do 2 pudów (32 kg). Po prawej stronie kabiny były szyny po których przesuwano kasety nad luk bombowy.

Nad lukiem był zawór otwierający zamki w kasetach. Zamek był zwalniany mechanizmem linkowym a pod koniec 1917 r. zastosowano zwalniacze elektryczne.
Specjalny bezpiecznik uniemożliwiał zwolnienie bomb z kasety przy zamkniętym luku - blokował jej przesuwanie.

Każda bomba w kasecie miała oddzielny zwalniacz co umożliwiało zrzut pojedynczy lub serii. Gdy zabierano więcej bomb niż w dwóch kasetach, kładziono je na podłodze i wyrzucano przez drzwi w burcie. Przez drzwi wyrzucano także bomby odłamkowe – ze względu na pręt nie mieściły się w kasetach. Cięższe bomby zawieszano pod kadłubem.

Łącznie ładunek bomb, które mógł zabierać „Muromiec” wynosił ok. 500 kg.

Celownik był prosty – nad wizjerem obok luku bombowego na wspornikach była rama z dwoma skrzyżowanymi prętami. W miejscu gdzie się przecinały - pierścień.
Na ”nosie” samolotu zamontowana była prętowa, ażurowa konstrukcja – wizjer nawigacyjny.



Umożliwiał pilotowi ocenę znosu i położenie względem linii horyzontu co miało dużą wagę dla wyliczenia czasu zrzutu bomb.

Tak opisał zrzut bomb ofic. art. Nikolski z załogi IM por. A.W. Pankratiewa.

„… celownik już zamontowany nad wizjerem przy nim ja na kolanach. Tuż obok, nad lukiem wisi kaseta, trzymam dźwignię i zrzucam pierwszą.
Krzyczę -„Poszła”- i bomby niczym grad zwalają się, lecą ku swojemu przeznaczeniu. Potem przesuwam kasetę. Na szyi mam zawieszoną trąbkę sygnałową.
Jeden sygnał dla pilota - UWAGA!
Obserwuję strzałki celownika. Pilot ma wytyczony kurs po którym nadlatuje na cel. Kurs, na którym mamy podchodzić, ustaliliśmy wcześniej wg danych meteorologicznych. Teraz jeśli trzeba zboczyć nieco na prawo lub lewo, poruszam lewarkiem przekaźnikowym i przed pilotem drga strzałka pokazująca - w prawo, w prawo - na lewo, lewo.
Trąbię –TAK TRZYMAĆ!
Sprawdzam wysokość na celowniku. Cel podchodzi, krzyczę - PAL !
Leci ładunek i dwa sygnały – zrzucono.
Pilot jest wolny, może manewrować. Zawraca, robi krąg i ponownie nachodzi na cel. Znów jeden sygnał – UWAGA !.
Leci seria, dwa sygnały i jest wolny. Jeszcze krąg i koniec. Wszystkie bomby poszły - idziemy do domu.”

Z GAU (Głównego Dowództwa Artylerii) dostarczono do EWK specjalną tabelę kątów celowania, lecz zawierała dużo błędów i praktycznie nie była używana. Prowadzono także próby z innymi celownikami różnych konstruktorów. Ostatecznie zastosowanie znalazł celownik systemu sztabskapitanów Iwanowa i Naumowa.

Zamontowany wiatromierz pozwalał przy celowaniu uwzględniać kierunek i siłę wiatru. Z końcem 1916 r. EWK otrzymała tablice prof. Botezata dla bombardowania z uwzględnieniem wysokości i prędkości lotu oraz wagomiaru bomb.


Oficer art. – sztabskpt. A. Żurawczenko

STRZAŁKI

Prócz bomb do rażenia siły żywej - obozów wojskowych, konnicy, stanowiska art. itp. używano także metalowych strzałek.



Pierwsze strzałki w ilości 100 tys. szt. otrzymano z Anglii. Następne były już rosyjskie, wzorowanej na francuskich. Produkowano je w dziewięciu odmianach ciągle ulepszając konstrukcję.

Ważyły od 15 do 30 g i miały długość 10 - 15 cm, średnicę 0,8 cm. Spadały z prędkością 100-130 m/s i przebijały na wylot jeźdźca i konia wbijając się 1,5 m w ziemię. „Żelazny deszcz” 500 szt. zrzucony z wysokości 1 km miał pole rażenia 100 x 200 m.
Niektóre były wyposażone w drewniane stabilizatory, które łamały się przy uderzeniu i grot głębiej wnikał w cel.

W listopadzie 1914 r. zamówiono 100 tys. strzałek, latem następnego roku 400 tys. szt., a w 1917 r. kolejne 400 tys. Zbierano też zrzucone przez nieprzyjacielskie samoloty.

Strzałki pakowano do skrzynek po 500 sztuk. Zwykle zabierano na lot dwie skrzynki. Na początku skrzynie odwracano i strzałki wylatywały przez drzwi w burcie. Później skonstruowano skrzynie z wyrzutnikami- wypychaczami, połączone z celownikiem bombowym. Zrzut następował przez luk bombowy. Przy bocznym wietrze znacznie zwiększała się powierzchnia rażenia.

UZBROJENIE STRZELECKIE

Stosowano kaemy:

- Maxim 7,62 mm z magazynkiem 250 szt. (po prawej stronie, po lewej był pojemnik na taśmę). Do chłodnicy wlewano płyn przeciw zamarzaniu. Zwykle montowany na kadłubie

- Vickers 7,7 mm (250 szt.)

- Madsen 7,62 mm (25 szt.)

- Lewis 7,7 mm (47 szt.) – przeważnie montowany wraz z Madsenem na górnym płacie
oraz w małych ilościach - Colt 7,62 mm

Na wyposażeniu był też karabinek kawaleryjski (tzw. „kozacki”) Mosin 7,62 (5 szt.)
Bronią osobistą załogi były pistolety Mauser i Parabellum.
Prócz stanowisk strzeleckich w burtach kabiny były otwory umożliwiające ostrzał.


Lewis i Madsen


Wlk.ks. Kirył Włodzimirowicz ogląda Maxima na IM i Maxim na MS - "Parasol"

Przeważnie zabierano 3-4 kaemy a maksymalnie 7-8 .

APARAT FOTOGRAFICZNY

Każdy meldunek z lotu rozpoznawczego, bombowego miał załącznik w postaci zdjęć.
Głównie używano kamer typu Potte-Ulianina z obiektywem Zeissa i wymiennymi kasetami na 12 zdjęć 13x18 cm.
Kamera umieszczana była z prawej strony w specjalnym wizjerze obok luku bombowego.
Fragment zdjęcia nie był naświetlony i tam zapisywano czas i wysokość lotu. Po wywoływaniu dopisywano nr. samolotu i datę. W każdej załodze ofic. artyleryjski był przeszkolony w obsłudze aparatu fotograficznego.
Po wywołaniu w laboratorium numerował on i datował zdjęcie, które wraz z meldunkiem przesyłał do sztabu EWK. Zamieszczano je w „Dzienniku działań Bojowych EWK”. Wysyłano je również do sztabu armii a w specjalnych wypadkach do dyżurnego generała „Stawki”.
Za pomyślne rozpoznanie dalekiego zaplecza nieprzyjaciela, mające duże znaczenie dla sztabu armii, załogi wynagradzano złotymi zegarkami lub papierośnicami. (np. lot Gorszkowa w głąb Prus Wschodnich na odległość 600 km jesienią 1915 r.)



Prócz samolotów „lekkich”, pierwszych projektów helikopterów i „Muromca” Igor Sikorski konstruował również aerosanie - pierwsze w 1909 r.


Helikopter Nr. 2 - silnik Anzani 25 KM, Kijów 1912 r.


Druga konstrukcja z 1910 r. Silnik Anzani 20 KM, v – 65 km/h i trzecia z 1912 r.

Post zmieniony (13-12-14 21:03)

 
15-12-14 15:59  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

1920

W nawiązaniu do zamieszczonego wpisu pt. „Czerwone Okręty” na Zachodnim Froncie – 1920” przytaczam, jako uzupełnienie, dowolne tłumaczenie fragmentów książki Aleksieja K. Tumańskiego - „Polet’ skwoz gody” („Loty w moim życiu”) wyd. w 1962 r.


A.K. Tumański i plakat propagandowy by zwiększyć produkcję zbrojeniową: „Na polski front; Krzepnie komuna pod nawałą kul, Towarzysze z bronią potroimy nasze siły !”

Wspomnienia „czerwonego lotnika” Dywizjonu Powietrznych Okrętów” (DWK) nie są wolne od języka propagandy a tak autor opisuje wydarzenia 1920 roku:

„Wiosną [w maju] 1920 r. nasz oddział skierowano na Front Zachodni do Nowozybkowa. Pierwsze odjechały pociągami „okręty” wraz z obsługą i wyposażeniem technicznym.
Po tygodniu, my - lotnicy. Zabraliśmy ze sobą - ziemniaki, jaja, olej roślinny i mąkę – wiadomo, że w podróży jeść się chce a kupić prowiant ciężko. I nie pomyliliśmy się. Dworcowe bufety były puste a na perony nikt niczego nie wnosił.

Pod Moskwą, w bufecie stacji w Aleksandrowsku z trudem udało się kupić kotlety z koniny -kosztowały 60 tyś. kierieńskich rubli za sztukę a z psiego mięsa – 80 tys. rubli. Zjedliśmy je z apetytem! Podróżowaliśmy w wagonie towarowym po drodze zabierając głodne, „bezprizorne” dzieci i karmiąc je.

W Nowozybkowie w swoim pierwszym locie na „Muromcu” tak się skompromitowałem, że nawet teraz, po latach, nie chcę o tym wspominać.

Dwa dni przed tym niefortunnym lotem dowódca oddziału Spieranski wyjechał do Mohylewa dokąd i my mieliśmy przelecieć. Poinformował, że w pobliżu lotniska w Mohylewie zapalone zostaną trzy ogniska.
Do wylotu „okręty” przygotowaliśmy dopiero pod wieczór, lecz mimo późnej pory postanowiliśmy lecieć. Startować miałem ostatni.
Mechanikiem był u mnie Leonid Fridrikow, pomocnikiem – Kuźmin a obserwatorem Duk Lilienfeld.

Silniki już pracowały jak przybiegli spóźnieni Kuźmin i Lilienfeld. Nie tracąc chwili wystartowałem, i po dwóch kręgach położyłem się na kurs wcześniej wytyczony przez mojego szturmana. Busola na „Muromcu” zamocowana była za fotelem pilota.

Od czasu do czasu trącałem stojącego z prawej strony Kuźmina by przypominał Dukowi o kontrolowaniu kursu. Kuźmin machał ręką – w porządku, leć na wprost !
Minęła godzina lotu, druga, zaczęło się ściemniać, wyszedł księżyc. Lecimy wzdłuż torów kolejowych. Spoglądam na mapę – wszystko w porządku, niedługo powinien być Mohylew.
Wreszcie ujrzałem światła miasta a przed nim pole i trzy palące się ogniska. Nooo, dzięki Bogu dolecieliśmy !

Schodzę do lądowania i w ciemnościach toczymy się po polu pełnym dziur. Serce mi zamarło, już, już czekam na charakterystyczny trzask a tu cisza ! „Okręt” stanął.
Wyłażę z samolotu i klnę na czym świat stoi, obwiniając Spieranskiego, że wybrał takie a nie inne lotnisko.
Ale jesteśmy w dobrym nastroju – wszystko dobrze się skończyło !
Zaskoczony jestem, że nie widać innych „Muromców” i że nikt nas nie wita.

Pierwsza jak zwykle to bywa, zjawiła się dzieciarnia
- Wujaszki! A wy skąd ?
- To Mohylew ? – spytałem będąc nie bardzo pewny.
Wytrzeszczają oczy, patrzą na siebie.
- Powiedzcie dzieciaki co to za miasto ?
Odpowiadają chórem :
- Briańsk, wujku !
- Co, żarty was się trzymają ? Przecież to miasto - to Mohylew !
- Nie wujku, to Briańsk, nie Mohylew…!

Nagle Kuźmin rzuca się do Duka:
- Ach ty, łajdaku, pijaku jeden! Dokąd nas zawiozłeś ?!
Zobaczyłem, że szturman ledwo trzyma się na nogach a i Kuźmin też „ma wypite” !
Okazało się, że obaj sporo wypili przed lotem. Duk spał przez prawie cały lot. Gdy pytałem Kuźmina czy prawidłowo lecimy ten targał Duka, on trzeźwiał na moment i nie patrząc na busolę przytakiwał głową, machał ręką krzycząc – Naprzód ! Na wprost !

„Bojcy” poligonu artyleryjskiego na którym lądowaliśmy serdecznie nas powitali i rankiem następnego dnia pomogli ustawić samolot na najlepsze miejsce do startu. Nawiasem mówiąc, kiedy przeszedłem po śladach lądowania, stwierdziłem, że tylko cud uchronił nas od rozbicia „okrętu” – to ręka opatrzności kierowała nami omijając leje po pociskach !!

W magazynach poligonu ku mojej wielkiej radości były dwie beczki czystej benzyny i sam dowódca nam je ofiarował.

Wykreśliłem kurs na Mohylew i szczęśliwie wystartowaliśmy. Wykonałem duży krąg, by za radą Fridrikowa sprawdzić prawy skrajny silnik, który w trakcie lotu do Briańska pracował nieprawidłowo.
Minęło 10, może 12 minut lotu gdy w silniku coś zastukało, zadymił i musiałem go wyłączyć. Usiedliśmy na równym polu blisko wsi Siniezierka – 15 km od Briańska.
Fridrikow obejrzał silnik i usłyszałem - „tłoki i zawory diabli wzięli, trzeba je wymienić”.
Nadałem telegram do Mohylewa i wysłałem Duka z meldunkiem do Spieranskiego.

Zakwaterowaliśmy w domu byłego sklepikarza, człowieka nietowarzyskiego, o którym nic dobrego nie można było powiedzieć. Ale jego dwie córki były tak podekscytowane naszą wizytą i tak życzliwie się do nas odnosiły, że tylko dzięki nim nie umarliśmy z głodu !
Miłe te dziewuszki w tajemnicy przed ojcem podkarmiały nas i gdyby nie one to z braku sił do Mohylewa nie dolecielibyśmy nawet w 10 dni !

Z Mohylewa przerzucono nas do Biełynicza. Z jedzeniem było bardzo źle. Zupy gotowaliśmy z lebiody - były jeszcze tylko suszone śledzie. Trzeba było zaciskać pasa!

Razu pewnego Duk, „nasz” kwatermistrz przybiegł z radosną nowiną, że od wiejskich dzieciaków dowiedział się, że w rzece są duże ryby – nawet sumy! Pytani o ryby chłopi milczeli, tak jak byśmy mogli wyłowić z rzeki wszystko co tam żyje !
- Bracia moi ! – krzyczał Duk – A jaką znalazłem zatokę ! Straszna głębina, brzeg stromy i wszędzie muł… w sam raz dla sumów ! No, teraz to pojemy… !
- A jak te twoje sumy złowić, a… ? Gołymi rękami chwytać ?
- A bomby ?! – tryumfująco oznajmił Diuk i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- A co, a od czego mamy bomby ?! – powtórzył.

Tak… to kusiło. W miejsce zapalnika wkręci się świecę zapłonową do niej kabel w bezpiecznym miejscu na brzegu magneto i…

Gdy wszystko było już gotowe nasz dzielny kwatermistrz poprowadził nas nad zatokę. Magneto ukryte zostało za dużymi głazami rozrzuconymi wzdłuż brzegu - pozostał tam tylko motorzysta Andros. Po sygnale Duka miał zakręcić…

Duk ostrożnie załadował bombę na łódkę i odpłynął na środek zatoki. Powoli, bardzo wolno opuścił bombę na dno trzymając zasilający kabel. Gdy skończył – szybko powiosłował do brzegu. Ukryliśmy się za głazami i wydawało się, że wszystko będzie dobrze… a tu raptem, pośrodku zatoki, z głuchym hukiem wyrósł ogromny słup wody. Opadając lśnił wszystkimi kolorami tęczy…

Nasz dryblas, niezgrabny Duk wyleciał razem z łódką w powietrze, a potem wypadł z niej i z wysokości 5 – 6 m runął w dół, zniknął pod wodą ale ku naszej radości wnet wynurzył się i kraulem podpłynął do brzegu.
Prawie nie udusiliśmy naszego gieroja w objęciach. Okazało się, że Andros siedzący za głazami nie widział co dzieje się na wodzie i za wcześnie zakręcił magnetem.
Cała powierzchnia wody pokryta była srebrnym płaszczem mieniących się w słońcu ogłuszonych ryb.

I tak żyliśmy do czasu kiedy Rada Pracy i Obrony RFSRR nie podjęła uchwały, która dotarła do nas:
„Personel dywizjonu powietrznych okrętów „Ilja Muromiec” który faktycznie wykonuje loty i powietrzne zadania, powinien być żywiony zgodnie z normami i procedurami określonymi w rozporządzeniu RWSR z 1920 r. Nr. 1765 a pozostali członkowie tego dywizjonu na froncie – wg norm frontowych a na tyłach – wg tyłowych.
Przewodniczący Rady Pracy i Obrony, W. Uljanow (Lenin). "

Po tym, nasza sytuacja żywnościowa się poprawiła.

Na rozkaz dowódcy dywizjonu Lilienfelda wykluczono z latania i odesłano do Sarapola.
Kuźmina z wielkim trudem wybroniłem – był to odważny człowiek, wspaniały strzelec, jak nikt umiał „na oko” zrzucać bomby i dbał o nasz „okręt”.

Co mogę powiedzieć o sobie ?
Muszę przyznać, że mimo surowej lekcji jaką odebrałem w Briańsku, niestety nie wyciągnąłem z niej odpowiednich wniosków; w przyszłości zdarzyły mi się przypadki, za które musiałem odpokutować - za łatwowierność nie popartą rozwagą…

Działalność bojową rozpoczęliśmy w Biełyniczu. Szczególnie zapamiętany został pierwszy nalot na Bobrujsk.
Bobrujsk był ważnym punktem oporu i „białopolacy” ciężko walczyli ze wszystkich sił by go utrzymać.
Na bombardowanie wyznaczono dwa „okręty” – Szkudowa i mój. Według dostępnych danych wywiadu w pobliżu miasta była baza i lotnisko nieprzyjacielskich myśliwców – 12 samolotów. W związku z powyższym zaplanowano, że nalot przeprowadzimy w osłonie naszych samolotów. Cztery, zaraz po starcie, z powodu złej pogody zawróciły na lotnisko.


IM - „3 – trzeci” Nr. 283 „krasnowojenleta” F. G. Szkudowa, 1920 r.

Zostaliśmy sami.

W skład mojej załogi wchodzili: pom.[pil.] Kuźmin, mechanik Fridrikow, szturman [nawig.] Spieranski. Leciał z nami Naczelnik Wydziału Politycznego 15. Armii (nazwiska nie pamiętam)[A. Pikiel].
Podczas lotu do Bobrujska pogoda się poprawiła i udało mi się wznieść na 800 m.
Wyżej mój „okręt” obładowany bombami (zabraliśmy na burtę ok. 20 pudów [320 kg]) nie chciał wzlecieć.

Załoga Szkudowa nie doleciała do celu. Musieli lądować przymusowo z powodu awarii - wpierw jednego, potem drugiego silnika. Szkudow przyziemił swoją ciężką maszynę na przypadkowej leśnej polanie…

Atak tym samym miała wykonać tylko jedna załoga. Moja.

Na rogatkach miasta artyleria przeciwnika rozpoczęła intensywny ostrzał lecz wkrótce, nie wiedzieć czemu, przestała, nie czyniąc nam żadnych szkód.
Trzeba było widzieć z jakim zapałem załoga ”Muromca” zrzucała na wroga śmiercionośny ładunek !

Pracy nie zabrakło dla każdego, pomimo, że bomby były małego kalibru to i tak wszystkie powyrzucać sześcioma rękami, 20 pudów to nie tak łatwo… Nawet naczelnik „politoddieła” pełen emocji zakasał do łokci rękawy „gimnastiorki”…

Zrobiłem trzy kręgi. Nasze bomby eksplodowały na stacji kolejowej ze składami pociągów, trafiły w magazyny, skupiska oddziałów wojskowych i w składy na obrzeżach miasta.

Oczekiwaliśmy ataku nieprzyjacielskich myśliwców, lecz żadnego samolotu nie było – zarówno w powietrzu, jaki i na lotnisku. (Później, w 1920 r. dowiedziałem się od mieszkańców Bobrujska jaka szalona panika ogarnęła polskie wojska gdy pojawił się nasz „okręt”. Oficerowie biegali, krzycząc do żołnierzy by nie otwierali ognia, bo samolot jest opancerzony !)

W drodze powrotnej, 10 km od lotniska, skończyła się benzyna i silniki stanęły. Dookoła same lasy. Wypatrzyłem niewielką polankę ale jak tylko zniżyłem lot zorientowałem się, że to bagno porośnięte trawą.
Wybierać nie było co i „okręt” ugrzązł w bagnie po same powierzchnie skrzydeł ale był cały !

Później - część po części, z wielkim trudem został rozmontowany, wyciągnięty i przewieziony na lotnisko przez ochotników – chłopów z okolicznych wsi.
Po tej „przygodzie” otrzymałem kolejne zadanie – zbombardować stację w Osipowiczach. Objąłem dowództwo „okrętu” w zastępstwie pilota Jeremienki, który niedawno zachorował.


IM – „2 – gi” Nr. 280. W środku – A. K. Tumański, 1920 r.

Zadanie wykonano pomyślnie, tak jak poprzedni nalot na Bobrujsk, tylko, że na kursie powrotnym znów zabrakło paliwa i ponownie musieliśmy lądować awaryjnie, lecz tym razem wszystko odbyło się pomyślnie.

Może się wydawać dziwne i niepojęte, że w obu tych wypadkach zabrakło paliwa i ktoś spyta - „A jak załoga przygotowała do lotu „Muromca” ?
Po pierwsze - należy wziąć pod uwagę, że nasze „okręty” budowane były ze słabych technologicznie materiałów, i znacznie odbiegały od norm konstrukcyjnych, a po drugie – silniki RB (Russo - Bałt) nie dawały w locie pełnej mocy; i w końcu, na oba te cele – Bobrujsk i Osinowicze z powodu ich dużego znaczenia militarnego na rozkaz dowództwa zabrano maksymalną ilość bomb. Ładowaliśmy je kosztem paliwa. Zapas benzyny wyliczony był na minimum lotu i napotkanie przeciwnego wiatru skutkowało przymusowym lądowaniem.

Nasz oddział przeniesiono do Sławnoje. Tam spotkaliśmy się z naszymi AO [Awiationnyj Otriad]. „Muromce” otrzymały kolejne zadanie - nalot na Mińsk ze specjalnym uwzględnieniem węzła kolejowego.
Tuż przed startem dotarła do nas wiadomość, że Mińsk został oswobodzony przez nasze wojska. Nalot odwołano.

Dostałem więc rozkaz by zamiast bomb dostarczyć na lotnisko w Mińsku olej silnikowy dla myśliwców.
Po starcie wlecieliśmy w silną burzę i zmuszony byłem lądować w Żodynie. Przez cały dzień i noc padał deszcz.

Następnego dnia pogoda się poprawiła. Słońce świeciło i było ciepło.
Pole na którym wylądowałem było duże i równe. Na jego skraju droga z niewielkim pagórkiem a za nią znów płaski teren. Postanowiliśmy jak najszybciej wracać do Mińska.
Zapuściliśmy silniki i po sprawdzeniu jak pracują, zacząłem kołować na start. Grunt był twardą glebą nierozmiękłą od deszczu i bardzo się zdziwiłem dlaczego „okręt” tak wolno nabiera szybkości.

Na wyłączenie silników było już za późno. Postanowiłem poderwać go w powietrze przed samą drogą. Próba była nieudana.
„Okręt” uderzył kołami podwozia o nasyp drogi wysokości około pół metra i wzniósł się w powietrze a na ziemi zostało podwozie. Śmigło prawego środkowego silnika rozleciało się. Maszyną strasznie zatrzęsło, wyłączyłem silniki i … spadliśmy na ziemię.

Przeszklony nos rozleciał się od uderzenia. Ja i Fridrikow wylecieliśmy z kabiny do przodu jak korki od szampana. Załoga była cała, lecz bańki popękały i kadłub samolotu zamienił się w wannę wypełnioną olejem.
Wyglądaliśmy strasznie i żałośnie. Pociągiem dojechałem do Mińska i udałem się do dowódcy dywizjonu.

Nie mogłem nie uznać siebie winnym za ten wypadek. Powinienem wziąć pod uwagę to, że nasz „okręt” namókł od deszczu, stał się ciężki i nie wolno było mi nim lecieć.

Po tym wypadku dostałem nowy „okręt”[IM typ G-3 Nr. 280] – z kabiną tylnego strzelca. Samolot był szybszy od poprzednich – rozwijał prędkość do 130 km/godz. a „pulemiot” w ogonie miał sferyczny ostrzał.
W skład mojej załogi weszli: mech. Fridrikow, pomocnik Kuźmin, nawigator Rodziewicz – były szturman z floty oraz strzelec Michajłowski”.



„Naprzód – zorzy na spotkanie”

Post zmieniony (15-12-14 16:49)

 
15-12-14 17:03  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. I kolejna ciekawa opowieść przeczytana z wielką przyjemnością.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
18-12-14 13:16  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

„Muromce” w RKWWF
(Rabocze-Kriestianskom Wojenno-Wozdusznom Fłotie)

Front Południowy – 1919 r. W walce z wojskami Denikina.


Gen. lejtn. Anton I. Denikin – dca Armii Ochotniczej, wódz naczelny Sił Zbrojnych Południa Rosji

Po zajęciu przez wojska niemieckie terenów Ukrainy EWK bazująca do tego czasu w Winnicy przestała praktycznie istnieć.
Część personelu eskadry popierająca bolszewików bez powodzenia starała się ewakuować resztki eskadry.

Na początku 1918 r. oficerowie z EWK, którzy przeszli na stronę „czerwonych” dotarli do Piotrogrodu. Dzięki staraniom jednego z nich - Aleksieja W. Pankratiewa sprawa odtworzenia ciężkiego lotnictwa wojskowego znalazła pozytywny odzew w Głównym Zarządzie Lotnictwa i Aeronautyki Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.

22 marca 1918 r. Sownarkom (Sowiet Narodnych Komissarow po Wojennym i Morskom Diełam - Rada Komisarzy Ludowych ds. Armii Czerwonej i Marynarki Wojennej) wydała dekret o organizacji Siewiernoj Gruppy Wozdusznych Korabliej (SGWK) – Północnej Grupy Okrętów Powietrznych.

Grupa ta miała składać się z trzech oddziałów lotniczych. Dowódcą został wspomniany „czerwony lotnik wojenny” Pankratiew, a po nim, gdy skierowano go do nadzoru nad produkcją „Muromców”– I. S. Baszko.

W RBWZ produkcję „Muromców” wstrzymano. W oddziałach fabrycznych było tylko kilka niewykończonych „okrętów”. Pankratiew doprowadził do zakończenia ich montażu – w sumie pięciu samolotów.

W lipcu zmieniono nazwę Grupy z SGWK na GWK – Gruppa Wozdusznych Korablej (Grupa Powietrznych Okrętów).
Bazą GWK miał być Kazań, jednak gdy zajęli go „biali” oddział skierowano do Niżnego Nowogrodu.
Całe wyposażenie GWK wraz z rozmontowanymi „okrętami” dowieziono pociągami i przywrócono „starą” nazwę – „Eskadra Powietrznych Okrętów” (EWK).
Dowódcą EWK został Iosip S. Baszko.

W listopadzie 1918 r. EWK przebazowano do Lipecka i ponownie zmieniono nazwę z EWK na - Grupa Lotnicza. W składzie miała zaledwie trzy „bojkorablie” jak je teraz określano.
W dowództwie Grupy spierano się o koncepcję ich użycia, brak było kadry pilotów. Oficerom z EWK, którzy przeszli na stronę „czerwonych”, obawiając się ich lojalności na każdy lot przydzielano komisarzy politycznych. Brakowało części zamiennych i zapasów materiałowych. Panował ogólny bałagan i chaos.

Na Froncie Południowym trwały walki z wojskami „białych”. Sytuacja była niekorzystna dla bolszewików i zadecydowano by pomimo wszystkich trudności „okręty” jak najszybciej znalazły się na froncie.
Grupę Lotniczą skierowano więc do Sarapola. I znów nazwa uległa zmianie – powstał „Dywizjon Powietrznych Okrętów” (DWK).
Personel dywizjonu składał się z czołowych specjalistów RBWZ i byłych członków eskadry „Muromców”.

Zadaniem DWK było przygotowanie „okrętów” dla walki na froncie. Do czasu kiedy trwały prace montażowe, na lotnisku skompletowano trzy „lekkie” samoloty - dwa S – 16 i jeden S – 12. Prowadzono intensywne szkolenie.


Sikorski S – 16 i S - 12

Tak wspomina szkolenie „czerwony lotnik” dywizjonu A. Tumański:

„Dowódca dywizjonu polecił bym je oblatał. Wpierw wystartowałem na S-12. Samolot mi się nie podobał – może dla tego, że bardziej przywykłem do Nieuportów.
Miał mały zapas mocy silnika, trudno się go pilotowało i był mało stateczny.

Później zacząłem oblatywać samolot S-16. Od razu po starcie poczułem, że maszyna silnie ciągnie w lewo i przepada. Im większa szybkość, tym bardziej. Nie byłem w stanie utrzymać maszynę w płaszczyźnie poziomej i postanowiłem niezwłocznie lądować.

Na wysokości 200 m próbowałem skręcić w prawo ale moje wysiłki spełzły na niczym. Zacząłem więc skręcać w lewo. Samolot zaraz po zwrocie przechylił się na skrzydło i zwalił pod kątem prawie 90 stopni. Ziemia przybliżała się z zatrważającą prędkością.
Musiałem wyłączyć silnik, wziąć drążek do siebie i gdy nie miałem wątpliwości, że to już koniec, w głowie mi błysnęło: „Ech, blin już nie zjem!” – a miało to miejsce w karnawale…

Często jest tak, że gdy wszystkie niezbędne środki podjęte dla ratowania zawiodą, a śmierć bliska i nieunikniona, człowieka ogarnia poczucie obojętności. To właśnie w tym momencie w głowie pojawiło się wspomnienie o blinach…
Samolot wbił się w śnieg. Uderzyłem silnie piersią o drążek, ale byłem żywy. Przybiegli towarzysze…

Upadłem szczęśliwie – a to może zdarzyć się tylko raz w życiu.
Samolot wbił się silnikiem w głęboką zasypaną śniegiem jamę, z której wcześniej wybierano glinę. Skrzydła łamiąc się o brzeg wykopu zamortyzowały uderzenie.
Skończyło się na niewielkich obrażeniach.
Oczywiście była to moja wina.

Należało sprawdzić wyregulowanie całego samolotu - choćby dlatego, że S-16 był po raz pierwszy w naszym dywizjonie. Nie zrobiłem tego, wierząc, że nikt nie dopuści nieprzygotowanego samolotu do lotu bez uprzedniego sprawdzenia i regulacji silnika.
Ale jak mówią - „szczęście w nieszczęściu”.

Lekcja ta nie poszła na marne.

Kolejny lot na S-16 przebiegał normalnie, bez żadnych incydentów. Nawet spodobał mi się, ze względu na stabilność lotu, był czuły na stery i łatwy w pilotowaniu.”

Przed skierowaniem na front, loty szkoleniowe na „Muromcach” odbywali wyznaczeni dowódcy „okrętów” - A. K. Jeremienko, F. G. Szkudow i A. K. Tumański.

„Trenował nas stary doświadczony lotnik – Aleksiej Wasilewicz Pankratiew. „Muromiec” sprawiał doskonałe wrażenie. Przyjemnie było siedzieć w miękkim, wygodnym fotelu na przedzie oszklonej kabiny i mieć doskonałą widoczność. Kabina chroniła pilota od strug powietrza. Ponadto przed dowódcą był przyrząd wskazujący prędkość samolotu w powietrzu !

Dla naszych „braci frontowców” [pilotów „lekkich” samolotów] nie znających innych przyrządów z wyjątkiem obrotomierza i wskaźnika ciśnienia oleju, prędkościomierz był cudem, który pozwalał pilotować samolot w złą pogodę i przy złej widoczności ziemi, wlatywać na krótkie chwile w chmury, przelatywać je…

Uzbrojenie „okrętu” składało się z 5-6 „pulemiotów”. Ekscytujące było to, że po raz pierwszy spotkałem się z tym, że nie tylko od pilota ale również mechanika i od doświadczenia całej załogi, wspólnego działania zależy lot, start i i lądowanie.
Pilotowanie „okrętu” było pracą małego kolektywu 4 – 6 ludzi.

Aleksiej W. Pankratiew wykonał ze mną jeden zaznajamiający lot i dał dwa razy samemu pilotować. Gdy po raz pierwszy samodzielnie wystartowałem byłem dumny i szczęśliwy gdy przekonałem się jak posłuszny jest mojej ręki ten czteromotorowy gigant.

Od tej pory całym sercem pokochałem „ciężką” awiację.”

W DWK znajdowały się 3 „Muromce”, czwarty dostarczony w maju (zmontowany bez silników jeszcze w 1917 r. typu D-3) miał być zmontowany w Lipecku - nie został wykończony (kadłub spalił się w czerwcu 1921 r. w pożarze w magazynu w Sarapol).
W RBWZ zmontowano 13 sztuk - typu G-1 (4 silniki RBZ-6, trzy stery kierunku) i typu G-3 (2 silniki Renault i dwa RBZ-6 , dwa stery kierunku i tylne stanowisko strzeleckie).
Samoloty te sukcesywnie dostarczano do DWK od maja do grudnia 1919 r. gdzie w ciężkich warunkach polowych montowano je, borykając się z brakiem wykwalifikowanych mechaników, deficytem materiałów i narzędzi.

Chrzest bojowy „Muromce” przeszły na Południowym Froncie.

DWK otrzymał ze sztabu 36 dyw. strzeleckiej rozkaz zniszczenia pociągu pancernego „białych” i torów kolejowych w rejonie stacji Polianka.


Pociągi pancerne : „Jedinnaja Rossija”, "Oficer" i "Ioann Kalita"

8 sierpnia 1920 r. o 7.20 rano wystartował „1 – wszy”. Załadowano 20 bomb, 1 pud (16 kg) „literatury” (ulotki propagandowe) i 1 „pulemiot” z 10 magazynkami.

Z raportu „komandira” „1 –szego”: Aleksandra W. Nanosowa:

„… pociąg pancerny przeciwnika został zauważony jak jechał ze stacji Polianka do Poworina. Zawróciłem i poszedłem na spotkanie wzdłuż linii Poworino - Polianka i zacząłem bombardować tory. „Okręt” w tym czasie był ostrzeliwany z pociągu. Kilka razy trafiono w tory (nie mniej niż dwa razy). Po zrzuceniu bomb zawróciłem w prawo a obserwator Spieranski otworzył ogień z „pulemiotu” do pociągu. Dalej nasza trasa była taka: Polianka - chutor Mochowy - Nowochopersk i przymusowe lądowanie w rejonie między Makariewskimi osadami a Rogozinem z powodu braku paliwa. Jako ochrona „okrętu” leciał z nami lotnik Klim”.

Załoga czekała dwa dni na paliwo i słyszała odgłosy artylerii . Wieczorem 10 sierpnia „okrętowi” udało się przelecieć do Żerdewki. Dwie godziny po starcie, rejon ten zajęty został przez „białą” konnicę. Były to przednie oddziały 4 Dońskiego Korpusu Kawalerii kozackiej gen.-lejt. K. K. Mamontowa, który 10 sierpnia rozpoczął rajd na tyły „czerwonych” na Froncie Południowym.

Kawaleria „białych kozaków” w sile 6-7 tyś. szabel przerwała front w rejonie Nowochoperska na styku 8 i 9 armii bolszewickiej. W czasie 40 dni posuwania się zajęła: Tambow, Lebiedin, Jelec, Griazno, Woroneż, wszędzie wywołując panikę bolszewików.

DWK w Lipiecku zagrożona została zajęciem przez „białych”. Zarządzono ewakuację. 21 sierpnia dwa eszelony ze sprzętem wyjechały do Bielewa a potem, przez Moskwę przybyły do Sarapola, który od września stał się jego bazą aż do czasu rozformowania.

22 sierpnia 1919 r. ze składu DWK wydzielono dwa „okręty” („1-wszy” Nr. 276 i „11 –sty” Nr. 275), które po przelocie do Bolewa weszły w skład sformowanego oddziału - AGON (Awiacionnaja Gruppa Osobnowo Naznaczenia – Lotniczy Oddział Specjalnego Przeznaczenia).

Prócz „okrętów” w jej skład sukcesywnie włączano eskadry myśliwskie : 1 "Sowieckij" IAO, 3 IAO, 13 "Kazanowskij" IAO i rozpoznawcze: 41 RAO i 51 RAO. Personel i instruktorzy byli z Moskiewskiej Szkoły Lotniczej (M.A.SZ.).
Eskadry na wyposażeniu miały ok. 30 samolotów różnych typów – Nieuport 17, Vickers FB.19, Sopwith 1 ½ „Strutter”, Farman – 30 (zwany „Aliosza”), Voisin LAS („Wuapołt”).


Nieuporty 17C1, ostatnie dwa – R.A.F. BE2C


Vickers FB 19 i Sopwith 1 ½ „Strutter”


Farman F – 20 („Aliosza”, „Farsal”, "Fatri") i Voisin LAS („Wuapołt”)

AGON dowodzony przez Konstantina W. Akaszjewa miał zwalczać konnicę „białych” generałów: Mamontowa i A. G. Szkury - dcy 3 Kubańskiego Korpusu Kawalerii. Korpusy działały w ramach kontrrewolucyjnych armii generałów Krasnowa i Denikina.


"Biali" generałowie: gen. lejtn. Konstantin K. Mamontow i gen. por. Andriej G. Szkuro

„1-wszy” nie wypełnił żadnego zadania i 5 września przeleciał do Orła.

„ 11 –sty” kranowojenleta Władimmira A. Romanowa (byłego oficera EWK) na początku września wyleciał w celu rozpoznania i bombardowania rejonu miasta Jelec zajętego przez „białych”. Z powodu niesprawnej busoli nie odnaleziono celu i lądował w Radomce pod Orłem.

Kolejnym zadaniem było bombardowanie rejonu Osadczino i rozpoznanie obszarów na których działała kawaleria Mamontowa, niepohamowanie zbliżająca się już do Woroneża.
W działaniach bojowych uczestniczył tylko jeden „bojkorabl” - „11-sty”. Silna burza połamała skrzydło „1-wszego”.
We wrześniu „11-sty” wykonał kilka lotów bombardując i rozpoznając ruchy wojsk „białych”.

19 września 1919 r. w locie, w którym jako obserwator brał udział dca AGON –u bombardował tabory kawalerii.

Atakowano rozciągnięte na prawie 8 km oddziały gen. Mamontowa (2 tyś. szabel), które szły na spotkanie 3 Kubańskiego Korpusu gen. Szkura.
Na kawalerię zrzucono 18 bomb o wadze 9 pudów (144 kg) i 0,5 puda ( 8 kg) „literatury”, wystrzelono 7 magazynków z dwóch Lewisów. W trakcie lotu wykryto duże grupy wojsk i taborów korpusu gen. Szkuro idącego na pomoc Mamontowi.

„Wojenlet” A.K. Pietrenko szturman „11-tego” wspomina:

„… bomby, agitki zrzucone. Romanow skierował samolot na kurs powrotny lecz na ziemi nieoczekiwanie pokazały się kolumny kawalerii. Mieliśmy jeszcze niewykorzystane cztery bomby, i dla nich je przeznaczyliśmy.
A potem wydarzyło się coś, co spowodowało by poważnie się zastanowić nad taktyką bombardowania ruchomych oddziałów przeciwnika…
Lecimy w ślad za kolumną i już ją doganiamy, kiedy, ku mojemu zdziwieniu widzę, że kawaleria nie ma zamiaru się rozproszyć jak dotąd zawsze było podczas nalotów.
Kolumna zawraca i galopem pędzi na spotkanie nadlatującego samolotu. Nie zdążyliśmy zrzucić nawet jednej bomby jak przemknęła pod nami.

Romanow wykonał wielki krąg, wróciliśmy na poprzedni kurs i ponownie dolecieliśmy do kolumny. Białogwardziści powtórzyli manewr, ale dwie nasze bomby spadły na tyły kolumny.
I znów zawracając nadlecieliśmy na małej wysokości, prawie, że na poziomie ich głów ostrzeliwując kawalerzystów z „pulemiota.”

21 września „Muromiec” po raz trzeci wyleciał z zadaniem: „ wykryć przeciwnika, zbombardować i ostrzelać”.
Na oddziały, tabory i konne patrole zrzucono 18 bomb o wadze 10 pudów (160 kg), 0,5 puda „literatury” i wstrzelono 3 magazynki.

Z końcem września Ochotnicza Armia gen. Denikina ponownie przerwała Front Południowy, zajęła Kursk i zmierzała do Orła z zamiarem zajęcia Moskwy.

„11-ty” „wojenleta” Romanowa zrzucił na przeciwnika łącznie 29 pudów (464 kg) bomb, 1,5 puda (24 kg) „literatury” i wystrzelał 10 magazynków – a on sam został nagrodzony dodatkową kwota pieniężną w wysokości miesięcznego żołdu.

2 października 1919 r. „Muromce” wycofano z frontu w rejon Sarapolu.



Post zmieniony (18-12-14 13:41)

 
20-12-14 15:03  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Front Południowo – Zachodni 1920 r. W walce z Wranglem (cz.1)


Gen.por. Piotr N. Wrangel

W sierpniu 1920 r. „1 – oddział bojowy” DWK dowodzony przez „czerwonego obserwatora” A. N. Spieranskiego otrzymał rozkaz przebazowania na Front Południowy.

Z końcem miesiąca do stacji Sinielikowo (Ukraina) przybył eszelon z dwoma „okrętami” (nr. 280 i Nr. 283) w miejsce postoju sztabu 13. Armii. W działaniach operacyjnych został bezpośrednio włączony do dyspozycji dowódcy lotnictwa armii - W. I. Korowina.

Oddział wszedł w skład Centralnej Grupy Lotniczej (ACG) bazującej pod Aleksandrowskiem (Zaporoże). Grupa operowała w Północnej Tawrii (na północ od Krymu) - wzdłuż linii kolejowej Aleksandrowsk - Melitopol.
Dowodził - Iwan U. Pawłow.

Oddział bojowy posiadał dwa „okręty” – „1-szy” Fiodora G. Szkudowa i „2 –gi” Aleksandra K. Tumańskiego. Na początku września 1920 r. „okręty”przeleciały na lotnisko w okolice Woźniesieńska. Dokonywały bombardowań miejscowości rejonu gdzie znajdowały się oddziały wojsk gen. por. barona Piotra N. Wrangla - „drozdowcy” i „markowcy” (gen. Michaiła G. Drozdowskiego i gen. lejtn. Siergieja L. Markowa). Eskortę zapewniały „lekkie” samoloty z ACG Pawłowa.

"Biali" generałowie

Gen. M. G. Drozdowski, Gen. S. L. Markow, Gen. A.W. Turkuł

Wrzesień był bardzo „pracowity” dla „czerwonych okrętów”.

2 września 1920 r.

„1-szy bojkorabl" Szkudowa otrzymał zadanie zbombardowania miasta Priszyb i rozpoznania obszaru: Priszyb – Michajłówka – Fridrichsfeld – Muntal.
„Okręt” z pułapu 1200 m zrzucił bomby na Priszyb gdzie kwaterował sztab „białej” armii gen. M. G. Drozdowa.

Dca jednej z dywizji tej armii - gen. mjr. Anton W. Turkuł w swoich wspomnieniach tak opisał ten nalot:

„Zdarzyło się to pięknego letniego poranka na stacji Priszyb gdzie mieścił się sztab dywizji. Zjawił się ordynans i zameldował:
- Wasza wysokość! Aeroplan leci.
Wyszedłem na taras. „Palma” [pies] oczywiście ze mną. Wysoko nad nami huczała silnie maszyna. Poleciłem rozłożyć kod – znaki rozpoznawcze.

Raptem… grzmot straszny, zatrzęsła się ziemia ! Drugi… trzeci wybuch !

Aeroplan zrzucił na nas 6 pudowe [96 kg] bomby. Po raz pierwszy nad naszym frontem pojawił się sowiecki „Ilja Muromiec” przezwany później przez strzelców „Iljuszką”. Duży aeroplan rzucał cień na ziemię i po chwili odleciał. Blisko sztabu odłamki raniły dowódcę brygady artylerii gen. Polznikowa, pięciu oficerów i żołnierzy oraz „Palmę”. Rany były dla niej śmiertelne…”

W czasie nalotu szturman „okrętu” I. I. Gorszkow raniony został w głowę odłamkiem własnej bomby.
Zwykle „Murowce” bombardowały z pułapu 2000-2500 m.

8 września 1920 r.

Tego dnia wystartował „2-gi”. Rozkaz brzmiał: „wcześnie rano, lecieć na bombardowanie stacji Dianko, w drodze powrotnej zbombardować wrogie lotnisko we Fiedorowce”.

Tak wspomina ten lot „czerwony lotnik wojenny”, dowódca „Muromca” Tumański:

„Pawłow przyszedł na lotnisko, aby nas zobaczyć. Zauważyłem, że jest bardzo zaniepokojony.
- A może, odłożyć lot? - powiedział, spoglądając w niebo. Niskie chmury zapowiadały deszcz, mgła pełzała po ziemi.
- Poczekaj na pogodę.
- Nie, Iwanie Ulianowiczu nie można. Polecę, nic się nie stanie.

Było oczywiste, że myśliwce wydzielone do osłony naszego „Muromca” w takich warunkach pogodowych nie wystartują.

- Nie bratku! Samego nie puszczę ! Sam polecę a ciebie nie puszczę !

Pawłow już miał rozkazać by przygotowano dla niego samolot.

- Iwanie Ulianowiczu ! Proszę was, nie róbcie tego, nie trzeba. Nie chcę się o was martwić bardziej niż o siebie samego. Przecież dobrze wiecie, że przed lotem nie można się denerwować. Zobaczycie, wszystko będzie w porządku, czekajcie na nas !

- No, dobrze – powiedział po namyśle.
– Leć do cholery! Niech cię diabli wezmą ! „Ni pucha ni piera !” ( „bez piór i puchu”– odp. „połamania nóg”)

- Będę czekać.

Lecieliśmy nad samą ziemią na wysokości 30-50 m. Nad Dianko wykonaliśmy polecenie dowódcy. W drodze powrotnej skierowaliśmy się na lotnisko białych. Tak jak przypuszczałem, nikt się tam nas nie spodziewał. W dwóch szybkich nalotach zrzuciliśmy wszystkie przeznaczone dla lotniska ciężkie i lekkie bomby. Zniszczyliśmy 4 ze stojących w rzędzie 6-ciu „Havillandów.”

Jeśli przyjąć do wiadomości, że cała wranglowska awiacja miała z 20 szt. samolotów (poza maszynami różnych typów, których nie wliczam w skład, z powodu ich złego stanu), można powiedzieć, że ta strata okazała się dla „białych” bardzo dotkliwa.

Pawłow dotrzymał obietnicy. Czekał na lotnisku i pierwszy wszystkich mocno uściskał.
Do sztabu armii wysłano raport o naszym locie.
Później pogoda się poprawiła. Wysłane dwa samoloty rozpoznawcze sfotogarafowały wrogie lotnisko. Zdjęcia potwierdziły nasz meldunek”.
Na zdjęciach widoczne były zniszczone 4 samoloty „Havilland” z 4 i 5 AO.


De Havilland DH - 9

W raporcie Tumański pisał:

„…na lotnisko i stojące na starcie 6 aparatów zrzucono 4 pudowe [po 16 kg] i 2 zapalajace bomby. Na lotnisku 2 bomby pudowe spadły w odległości 15 sążni [32 m] od aparatów, a zapalajace upadły z tyłu, w odległości 30 sążni [64 m], zniszczone - 4 aparaty”.

Na lotnisku Fiedorowka bazował 2 AO im. „Dońskiego Atamana Kaledina”. Wcześniej, 29 sierpnia samolot „czerwonego” 9 RAO wykrył na lotnisku 7 samolotów.
3 września samoloty bolszewickie zbombardowały lotnisko, zrzucając 12 bomb o łącznej wadze 7 pudów (112 kg).
Wg informacji wywiadu nalot jednak nie wyrządził szkód - „biali” lotnicy nie zaprzestali działalności.
Fakt zniszczenia 4 samolotów przez „czerwony okręt” Tumańskiego w istotny sposób osłabił więc siłę bojową ich lotnictwa.

Tumański wspomina:

„Za dnia wezwano mnie do sztabu armii do dcy tow. Uborewicza. Kiedy meldowałem mu o wynikach nalotu, dał znak adiutantowi, który wyszedł do drugiego pokoju. Gdy wrócił, położył na stole Order Czerwonego Sztandaru. Tow. Uborewicz wstał i rozkazał wstać wszystkim. Odczytał rozkaz i z pomocą adiutanta przypiął na mojej „ gimniastorce” order, objął mnie… i ucałował.

To co zaszło było dla mnie zupełnie nieoczekiwane. Jak pijany wyszedłem ze sztabu i przez całą drogę od czasu do czasu obmacywałem swój order. Otrzymać taką nagrodę to było więcej niż miłe.”


Order Czerwonego Sztandaru (w latach 1918-1924 na dole był napis: RSFSR)

Tak o moim locie pisała „Izwiestia”:

„Bohaterskie Czyny Czerwonych Lotników”

8 września t.r. samolot czerwonej floty powietrznej typu „Ilia Muromiec” działający na Południowo-Zachodnim Froncie, przeprowadził błyskotliwy lot pod kierownictwem czerwonego wojennego lotnika tow. Tumańskiego z celem zniszczenia samolotów na lotnisku przeciwnika. Nie zwracając uwagi na silny deszcz utrudniający lot, Tumański spowodował duże zniszczenia u przeciwnika, rozbijając bombami lotnisko przeciwnika i zniszczył 4 samoloty z 6-ciu stojących, gotowych by wystartować.
Tow. Tumański za swój wspaniały lot o paraliżujących rezultatach został w tych dniach nagrodzony przez dowodzącego „N” armią Orderem Czerwonego Sztandaru”.

Dużą grupę naszych pilotów odznaczono za walkę Orderami Czerwonego Sztandaru. Z tej okazji w Aleksandrowsku miała odbyć się parada.
Aby wziąć udział w uroczystościach przyleciał do nas świetny pilot myśliwski - Gieorgij S. Sapożnikow [z 1 AO], który walczył z powodzeniem przeciw „białym” w jednej z najlepszych eskadr lotniczych grupy Pawłowa.


„Kraslet” G. S. Sapożnikow

Mało go znałem, ale słyszałem o nim wiele dobrego. Był miłym i sympatycznym człowiekiem. W potrzebie gotów oddać życie za swojego przyjaciela. W bitwach, zawsze okazywał wielką odwagę. Przyznaję, że z podziwem obserwowałem go, jak krążył nad lotniskiem - przywitał nas taką wiązanką niezwykle skomplikowanych i pięknych figur, jakich do tej pory nie widziałem.

Odznaczeni postanowili uczcić to wielkie wydarzenie swojego wojskowego życia.
Nie da się ukryć faktu, że u nas, we frontowych lotniczych oddziałach spirytus dla celów technicznych w wielu przypadkach nie zawsze był użytkowany zgodnie z przeznaczeniem. Tak zdarzyło się tej nocy.

W godzinach porannych, prawie cały personel grupy udał się do miasta na paradę. Sapożnikowa nie budzono – zdecydowano, że musi się wyspać. Obudził się półtorej godziny później a gdy zorientował się, że wszyscy już wyjechali, od razu pobiegł się na lotnisko do swojego samolotu.

Sapożnikow latał na pięknym, zdobycznym „Bekasie” [Spite – w jęz.ros. i pol. Bekas] z mocnym silnikiem 220 KM. Nazwał swój samolot „Nelly”.
Na kadłubie myśliwca wymalował czarnego asa pik a na ogonie – czarną strzałę, gwiazdy na skrzydłach również były czarne.


Sopwith „Spike”- „Nelly”

Rozkazał mechanikowi niezwłocznie uruchomić silnik.

- Polecę na paradę i pokażę chłopakom i „naczalstwu” jak się lata !

Mechanik widząć, że lotnik nie całkiem jest trzeźwy odłączył przewód od magneta, to jest wyłączył zapłon bez czego nie można uruchomić silnik, ale widać Sapożnikow wiedział w czym rzecz.
Wyszarpnął mausera i zagroził mu kulą. Silnik zapracował. Ledwo co oderwał się od ziemi i nie nabrawszy jeszcze prędkości - lotnik poderwał go świecą w górę.
Nawet mocny silnik „Spita” tego nie wytrzymał - samolot stracił prędkość, runął na ziemię i… było po wszystkim.

Gieorgija Sapożnikowa pochowaliśmy następnego dnia na cmentarzu miejskim. Zebrały się tłumy. Byli wojskowi i cała masa mieszkańców Aleksandrowska. Gdy trumnę z ciałem opuszczano do grobu orkiestra wojskowa cicho zaczęła grać stary walc - „Bieriozka”.

Wszyscy drgnęli, patrzyli z niedowierzaniem jeden na drugiego a potem… najwidoczniej zrozumieli. Usłyszałem to tu, to tam, wpierw cichy, potem narastający płacz kobiet przechodzący w głośny szloch. Wielu mężczyzn, ja też, sięgneliśmy chusteczki…

Walc "Bieriozka" zamówił wcześniej u swoich najbliższych przyjaciół on sam”.

Wg innych źródeł Sapożnikow wystartował rankiem 8 sierpnia po „gwałtownie spędzonej nocy” do lotu bojowego wbrew rozkazowi dcy i w trakcie wznoszenia samolot przepadł i runął na ziemię lub też 6 sierpnia podczas lotu pokazowego nad lotniskiem spowodowanym złym stanem technicznym silnika.

Post zmieniony (20-12-14 15:06)

 
21-12-14 19:40  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Front Południowo – Zachodni 1920 r. (cz.2)

„Maraże” w walce z Wranglem


„Maraża”- arba. Duży wóz ciągniony przez woły lub konie.

14 września 1920 r.

„Czerwona razwiedka” doniosła, że we Fridrichsfeldzie (rejon Symferopola – Krym) tego dnia miała tam odbyć się defilada z udziałem barona Wrangla.
Dla bolszewików - doskonała okazja by uderzyć w samo serce „białych”.
Atak miały przeprowadzić dwa „okręty” w eskorcie kilku „lekkich” samolotów.

Kilka dni wcześniej doszło do pewnego zdarzenia. Oddajmy głos Tumańskiemu :

„Pewnego razu szturman z grupy Pawłowa często odwiedzający nasze „okręty” pół żartem, pół serio zaczął mi przedkładać – wylecieć skoro świt, kiedy nas nie będą oczekiwać i wlecieć nad lotnisko przeciwnika w pobliżu Fiedorowki. Następnie, nie wyłączając silników lądować, podkołować do miejsca postoju samolotów wybiec z „Muromca”, obrzucić samoloty granatami a potem wystartować i bezkarnie odlecieć. Szturman mi się nie podobał - bezczelne oczy, bezwzględna twarz a on sam nieprzyjemny i sprawiał odpychające wrażenie. Jego szalony plan, i to jak mi o tym opowiadał -wskazywało, że chce mnie wybadać i brzmiało to niejednoznacznie.
Natychmiast udałem się do Iwana Pawłowa Ulianowicza i poufnie powiedziałem mu wszystkim, o swoich podejrzeniach. Gdy mnie wysłuchał, udał się do sztabu armii i dowódcy zameldował o naszej rozmowie”.

14 września, tuż przed 12-tą obładowane bombami „czerwone okręty” z trudem wzbiły się w powietrze.

Plastyczny opis nalotu znamy z relacji naocznego świadka - „białego” kapitana N. A. Rajewskiego, oficera jednego z oddziałów wojsk gen. Markowa.

„W przeddzień poinformowano nas, że generał Wrangel przybędzie do Friedrichsfeld. Bolszewicy też się dowiedzieli. „Maraże” [określenie „Muromca” w oddziałach „biaych”] napadły o drugiej, a przegląd wyznaczony był na piątą.

Wybiegam na ulicę. „Nieuporty”- jeden, dwa, trzy. Wysoko. Kryją się w obłokach chmur na niebie. Cwane ważki !

- „Maraża”! Niech pan patrzy panie kapitanie - „Maraża” !
Aaaa… w tym rzecz ! Myśliwce nie są same. Z tyłu, powoli pełznie po niebie jasnożółty ptak. Jest jeszcze daleko.

Patrzę przez lornetkę. Sam. Cztery motory w rzędzie. Czy to ten „Ilja Muromiec” co każdego dnia nadlatuje nad Priszyb, kolonie [folwarki niemieckich osadników], na nasze tyły. Bomby ma duże. Zrzucać potrafią.

Biegnę do naszej armaty (polowa, wz. 1902) i widzę, jak z dachów, balkonów strzelcy „pulemiotów” gorliwie ostrzeliwują.

Gruchot i świst ! Niemki z dziećmi biegną do piwnic.


Rosyjska armata polowa 76,2 mm wz. 1902

Dowódca „markowskiej” brygady artylerii ranny w nogi !
Patrzę, a tu… - wynalazek jakiś ! Ścięto wierzchołek akacji, na pniu na górze osadzony „Maxim”!
Obstrzał ze wszystkich stron.
- Dajcie mu po motorach ! - krzyczy junkier Lubimow.
Salwy z pobliskich zabudowań dworku.
Ogłuchłem!
Piechociarze strzelają do „Nieuportów”. Biegnę przed siebie.

„Maksirowka” [działo] na stanowisku. Wszystko gotowe… Garkin nie odrywa wzroku od lornetki, w ręku sznur spustowy, furażerkę zsunął do tyłu. Klęczy.
- Nastawa – numer 5, numer 6…
Pokrywa skrzyni otwarta - szrapnele, zapalniki przygotowane.
Teraz tylko pokrętłem…
Czujność – najważniejsza jest czujność! Czujnośc!
Cel leci wprost na nas ! Prędkość powyżej 100 wiorst… [ponad 110 km/godz.]
- Ognia !
Wylatuje pomarańczowy jęzor. Uderzenie w uszy. Pocisk leci w niebo, głośny szum. Dymiąca, pusta łuska dźwięczy uderzając o lawetę.
Garkin przylgnął do celownika, łowi „Muromca” w jego kreski. Patrzy w niebo – biały obłok z tyłu „ptaka”. Przeleciał.
- Nastawa, góra - dwanaście! Pokrętło na sto ! Na sto !!! – wrzeszczy.
- Ognia !
Gawriłow chwyta kolejny szrapnel. Szczęka zamek.
Wystrzał !
Poprzez gdakanie „pulemiotów” słyszę jak grzmią motory. Prawe skrzydło skryło się w chmurze wybuchu. Brawo ! Nie doleci ! Aeroplan nie zmienia kursu, leci prosto na Fridrichsfeld.
Jeszcze jeden wystrzał !... i jeszcze jeden… i kolejny!
Biała wata wybuchów, „pulemioty” kołatają - z kolonii strzelają seriami.
Pułkownik Tarasow spogląda w tabelę. Głosem pełnym tryumfu komenderuje:
- Siedem i pół… nastawa siedem i pół….!
- Panie pułkowniku… !
- Czego ?
Garkin macha ręką. Nie ma co więcej strzelać. „Muromiec” poza zasięgiem ognia. Pozostaje tylko patrzeć co dalej będzie robił.
Ech… gdyby tak mieć prawdziwe zenitówki ! Nie ma żadnej w całej armii.
Odbój !

Wszyscy spoglądają w górę nie odrywają wzroku od „Maraży”. Lśnią tafle śmigieł, na skrzydłach czerwone gwiazdy, słychać pomruk. Leci w kierunku kolonii.

Nagle… szum, świst, furkot jakiś ! Prawie nad głowami !

Wybuch !

Nad Fridrichsfeldem czarna kurtyna dymu. Z wolna opada, okrywa akacje i dachy.

Świst… znów świst, wizg…i jeszcze jeden !

Wybuch ! Wybuch! Wybuch !

Połowa kolonii w dymach! Czerwone słupy ognia wzlatują niczym ptaki!
- Pobili piechotę, swołocze !
- Diabelska „Maraża” ! … mać… nogi … powyrywać !

Dzisiaj wszyscy się pomylili.
Normalnie samoloty zjawiały się pojedynczo – a tu wszystkie i myśliwce.
W artylerii strat nie ma. W piechocie bombami zabito i raniono 27 ludzi.
Dywizja rozlokowana wzdłuż drogi na Priszyb. 2500 bagnetów, 500 „szaszek” [szabli], oddziały „pulemiotów” i 7 baterii. „Maraża” miała co atakować…”

„Okręt” Tumańskiego zrzucił w rejonie Fridrichsfeld 37 bomb o łącznej wadze 12 pudów (188 kg), 2 pudy (16 kg) strzałek i 1 pud (16 kg) „literatury” adresowanej zarówno do żołnierzy Wrangla jak i mieszkańców terenów zajętych przez wroga.
Jedna z nich zaczynała się tak:
„Ach, jak wielu na Kubaniu białych jest łajdaków, grasują dranie wszędzie, lgnąc do ludzi prostych i uczciwych …”

Wróćmy do wspomnień Tumańskiego:

„Dzień później wezwano mnie do tow. Pawłowa. Oznajmił, że nawigator, który proponował lot z lądowaniem na lotnisku wroga został aresztowany przez WCzK.
Okazał się szpiegiem i zeznał, że chciał mnie i mojego pomocnika Kuźmina podczas lądowania zabić, a tym samym podarować „białym” nasz „okręt”. Byłem bardzo zadowolony z faktu, że nie popełniłem błędu tak jak kiedyś na Froncie Wschodnim i umiałem rozpoznać nikczemnego wroga”.

16 września 1920 r.

Na rozkaz komandarma 13. Armii Uborewicza z zadaniem zbombardowania stacji Priszyb i zniszczenia stojącego tam pociągu pancernego „białych” wystartowały „okręty” – Szkudowa i Tumańskiego. Wraz z Tumańskim w charakterze obserwatora leciał dca DWK W. M. Remieziuk.

„Szkudow wystartował pierwszy, ja za nim.

Na burcie miałem „naczalnika”. Nasz cel – pociąg pancerny, zauważyłem już z daleka. Wróg miał się na baczności i pociąg natychmiast zaczął kursować tam i z powrotem.
Szkudow nadleciał z prawej a ja, po wykonaniu skrętu w lewo, nadleciałem od tyłu.
Nad celem przeszliśmy na przeciwbieżnych kursach i zasypaliśmy pociąg bombami. Trzeba oddać hołd przeciwnikowi - bronił się wspaniale.
Cały nalot prowadziliśmy z wysokości 800 m i oczywiście dla „białych” byliśmy niezłym celem.

Serce mi drgnęło z radości gdy zauważyłem, że tylna platforma pociągu z działem po trzech nawrotach przewróciła się na bok.

No, „gołubczik” [gołąbeczek] już sobie nie postrzelasz !

Działo z platformy uszkodziło ”okręt” Szkudowa. Mnie została jedna 3 pudowa [48 kg] i kilkanaście bomb 20 funtowych [9 kg]. Zacząłem się szybko zniżać, by przelecieć nad pociągiem jak najniżej i ostatni ładunek zrzucić dokładnie w cel.

Widziałem jak ludzie biegli do zwalonej platformy, spiesząc by ją odczepić i wtedy tuż przy mnie pojawił się szef. Chwycił za sterownicę wskazując na wielką dziurę od pocisku w lewym skrzydle, rozkazując bym natychmiast zawracał.
Przekrzykując grzmot silników zacząłem go przekonywać, że to nic, że już kończymy, ale on nie puszczał sterownicy i ciągle krzyczał – „Wracaj - do domu ! Do domu !”
Trzepnąć go po rękach nie ryzykowałem…

Na ziemi zobaczyłem, że Kuźmin [pom.dcy] jest lekko ranny odłamkami w biodro.
Na dwa, trzy dni nasze „Muromce” wypadły z gry.
Na „okręcie” Szkudowa należało wymienić silnik, u mnie wyremontować uszkodzony dźwigar skrzydła. Nie pamiętam ile przebić naliczyliśmy na „okręcie” Fiodora. Na naszym było ich 208.

Żal tylko, że nie rozliczyliśmy się z przeciwnikiem do końca…”



Post zmieniony (22-12-14 09:02)

 
22-12-14 17:28  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Potrzeba matką wynalazków. To działo ,,przeciwlotnicze" jest extra :) Ale najważniejsze, żeby było skuteczne.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
22-12-14 21:44  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Powoli zbliżamy się do końca opowieści o "okrętach". Pozostało jeszcze opisać dzieje "Muromców" w hetmanacie Skoropatskiego i "cywilną" ich działalność na linii pocztowo -pasażerskiej: Moskwa - Charków oraz postacie Polaków z nimi związanych.

Front Południowo – Zachodni 1920 r. (cz.3)


„Wrangel jeszcze żywy – dobij go bez litości”


„Trzy lata socjalistycznej rewolucji.
Kołczaka, Judenicza, Denikina, Petlurę – zniszczono.
Wytężcie wszystkie siły by odrabąć ostatnią głowę kontrrewolucji – Wrangla”

18 września 1920 r.

„Okręty” Tumańskiego i Szkudowa ponownie bombardowały stację kolejową w Priszyb i składy pociągów. W drodze powrotnej nad Aleksandrowskiem „okręt” Tumańskiego został zaatakowany przez cztery Havillandy „białych”.

Walkę tak opisał Tumański:

"... zauważyłem pięć nieprzyjacielskich samolotów, które szybko zbliżały się do nas i gdy nadleciały bliżej rozdzieliły się; jeden leciał za nami podlatując pod prawe skrzydło a cztery pozostały z tyłu. Strzelcy - ogonowy i z luku na kadłubie, wystrzelali do wszystkich pięciu aparatów 16 magazynków. Samolot znajdujący się z prawej strony „okrętu” podjął jeszcze jedną próbę ataku - od góry. Oddał do „okrętu” kilka serii ale przywitany ogniem z dwóch „pulemiotów” zadymił i zniżając lot zaczął się szybko oddalać za Dniepr. Pozostałe poleciały za nim. Ogniem z wrogiego samolotu przebity został zbiornik oleju skrajnego prawego silnika RBW3. Mechanik Fridrikow wyszedł na skrzydło, zatkał dziurę w baku i tylko dzięki temu mogłem lecieć dalej. Było 48 porzestrzelin.”

Po latach Tumański poznał interesujące szczegóły tej walki.

W Moskwie spotkał pilota Pawła Kaczana. Służył on w ”białym” 5 AO, potem przeszedł na stronę Armii Czerwonej. W trakcie rozmowy opowiadał o walce nad Aleksandrowskiem. W celu zahamowania działań „czerwonego lotnictwa” postanowiono zbombardować lotnisko grupy lotniczej 13. Armii. W nalocie więło udział 11 samolotów, lecz atak nie powiódł się – na lotnisku były tylko dwa uszkodzone Nieuporty. Po bombardowaniu grupa rozdzieliła się - sześć samolotów poleciało za Dniepr na własne lotnisko, a pięć krążyło nad miastem. Gdy dostrzeżono „Muromca” przystąpiły do ataku. Jeden z nich pilotował por. Kaczan. To właśnie celne serie Michajłowskiego - strzelca ogonowego „okrętu” przebiły osłonę cylindrów silnika i chłodnicę jego samolotu. Z trudem doleciał do swoich.

…i dalej pisze:

„Walka toczyła się na oczach całego oddziału i moich młodszych braci Siergieja i Lwa a także matki, którą za radą rodziny przywieźliśmy do siebie z Mińska; wszyscy mieszkali razem w pociągu.
Po wylądowaniu usłyszałem, że Aleksandrowsk nie zajęty, nie oddany „białym”. Zadrżało moje serce – czy naszemu eszelonowni udało się przebić ? Mogłem tylko czekać. Czas wolno płynął.”

W związku z szybkim postępem wojsk gen. Wrangla i groźbą zajęcia Aleksandrowska dowództwo grupy postanowiło rozdzielić „okręty” i „lekkie” samoloty na różne lotniska polowe. Jedno z wynaczonych było nieopodal Siliniekowa.

„Wiedzieliśmy, że nasz pociąg jest uzbrojony w karabiny maszynowe i granaty. Ale jeśli został odcięty - jak długo może się utrzymać? Szczególnie w otwartym polu. A jeśli zaczną bombardować samoloty wroga?
Gdy wskazówki zegarka pokazały czwartą nie mogłem opanować zdenerwowania….
Towarzysze widząc w jakim stanie się znajduję, pocieszali mnie jak mogli.
W końcu razem ze Szkudowem postanowiliśmy lecieć na poszukiwania i jeśli eszelon jest naprawdę odcięty, poinformujemy dowództwo by okazali naszym pomoc. Mój mechanik – Fridrikow, sugerował by poczekać jeszcze z godzinę a następnie, gdy pociąg nie przyjedzie, lecieć. I tak postanowiliśmy.
Minęło może 20-30 min. gdy nagle ktoś zakrzyczał:
- Idzie! Idzie! Nasi idą !
Z początku pomyślalem o samolotach i spojrzałem w niebo. Potem uświadomiłem sobie, że to nadjeżdża nasz pociąg. Przejechał obok nas - zobaczyłem w oknach swoich. Widziałem nawet Siergieja uśmiechającego się i krzyczącego, że wszystko w porządku, że wszyscy żywi i zdrowi.
Kiedy tylko nadlecieliśmy nad Aleksandrowsk i rozpoczął się bój z „białymi”, bracia chcieli siłą matkę wprowadzić do wagonu, lecz ona skamieniała i nie było siły by oderwać ją od poręczy. Drżała od płaczu bielsza niż śnieg.
- Aloszka, Aloszka syneczku mój drogi! – szeptały jej usta. – Dranie, niegodziwcy, podłe tchórze! Wszyscy na jednego… A kto mu pomoże?! – i zacisniętą pięścią groziła niebu, gdzie toczył się bój.
Gdy samolot zadymił i odleciał a za nim zaczęły odlatywać pozostałe, nagle usiadła i łzy połynęły z jej oczu. Bracia wzięli matkę na ręce i zanieśli do wagonu. Wtedy zaczęła histeryzować. Bracia zapewniali ją, że żyję, bo jeśli byłbym zabity lub ranny to mój samolot na pewno spadłby na Alekandrowsk. Uspokoiła się. Przybył felczer i dał jej dużą dawkę środków nasennych. Spała jak zabita i obudziła się dopiero kiedy pociąg zbliżał się do stacji Siliniekowo.”

Oba „okręty” „1 –go bojotriada” w końcu września 1920 r. przeleciały do Charkowa. Tam zostały rozmontowane i przez ponad miesiąc trwał ich transport na trasie: Charków – Apostołowo – Koristowka, gdzie skład dotarł na początku listopada.
Oddział „Muromców’ włączono w skład lotnictwa 2-giej Armii Konnej.

Rozkaz dla Floty Powietrznej Nr. 75 z dnia 24 października 1920 r.:
„Po zapoznaniu się z działalnością bojową Dywizjonu Powietrznych Okrętów „Ilja Muromiec” z satysfakcją stwierdzam, że Sztabwozduch [Sztab Dowództwa Sił Powietrznych] nie pomylił się w swoich wyliczeniach zadań powierzonych powietrznym „okrętom”. Dywizjon zorganizowano szybko i wyleciał na front wykonując w czasie od 1 do 18 września tego roku 16 lotów o łącznym czasie trwania 22 godziny i 15 minut.
W czasie lotów zrzucono 107 pudów 23 funty (230 szt.) bomb [1722 kg], 12 pudów [192 kg] strzał i 3 pudy [48 kg] literatury przy czym loty odbywały się niezależnie od pogody i pory dnia. I tak np. 8 września tego roku „Ilja Muromiec” wyleciał w deszcz dla zniszczenia nieprzyjacielskiego Fiedorowskiego lotniska i wspaniale wykonał zadanie. Cały dywzjon do ostatniego „krasnofłotca” przejawiał maksimum energii, co skutkowało na całą bojową pracę oddziałów „Ilja Muromiec” na froncie.

Naczelnik Polowego Dowództwa Lotnictwa i Powietrznej Żeglugi Armii i Floty RSFSR
Komisarz wojenny Siergiej Kuzniecow.”

Był to okres najbardziej aktywnego udziału „Muromców” w Armii Czerwonej.


Lotnicy „białego” lotnictwa Armii Dońskiej

21 listopada 1920 r.

„1-szy” dowodzony przez A. S. Jeremienkę otrzymał zadanie: „wyjaśnić położenie band w rejonie wsi Zybkow, Bogojawleńsk”. W locie trwającym ponad 1 godz. ostrzeliwano z 4 „Lewisów” okoliczne wsie w tym rejonie gdzie stacjonowały oddziały „band”.

Był to ostani lot bojowy „Muromców” w 1920 r.

Intensywna działalność „Muromców” pogorszyła stan techniczny samolotów. Brakowało części zamiennych i z końcem roku „okręty” niezdolne były do lotów. Rozkazem dowództwa DWK przetransportowane zostały do Sarapola.

1922 r.

Po zakończeniu Wojny Domowej, w lutym 1922 r. postanowiono jeszcze raz wykorzystać „okręty”. Oddział „Muromców” wysłano do Kisielewicz pod Bobrujskiem. Miały brać udział w walkach z „bandami”- oddziałami Sawinkowa.


Gen. Ławr Korniłow i Borys Sawinkow

Tumański pisze:

„….ja i komisarz jednym głosem udawadnialiśmy, że dużą pomyłką jest użycie ciężkich samolotów do takich celów, a ich stan techniczny jest bardzo zły. Były tak zużyte, że zmiejszylismy ilośc lotów do jednego na tydzień.
Nasze argumenty nie przekonały jednak sztabu. Oddział w składzie dwóch „okrętów” (mojego i F. Szkudowa) odjechał do Bobrujska eszelonem i rozmieścił się 6 km od miasta w chutorze Kisielewicz. My lotnicy, nie od razu tam dotarliśmy.
Nasz pociąg jechał do najdalszej bocznicy. Kancelarię, część gospodarczą i lotników zakwaterowano w dwóch niezamieszkałych domach na obrzeżach miasta, w pobliżu szosy Bobrujsk – Rogaczew.
Ledwo co po zakwaterowaniu jak zobaczyłem zbliżające się drogą w stronę Rogaczewa jednostki kawalerii.
Z przodu, na rasowych, zadbanych i dobrze odkarmionych koniach jechali jeźdcy w średnim i starszym wieku, wąsaci, z czubami i takimi bandyckimi fizjonomiami, że ogarnęło mnie zdziwienie - skąd tacy w szeregach Czerwonej Armii ? Uzbrojeni byli jak to się mówi po zęby. Dalej młodsi - już na gorszych koniach. Wielu z nich było pijanych i ledwo co trzymało się w siodłach. Mundury wszyscy mieli krasnoarmiejców. Na taczance z pulemiotem, okrytej dywanem, siedział ktoś ważny, widać dowódca tego oddziału. Człowiek lat 45-50, ubrany na czarno o nalanej, ponurej twarzy i zakręconych do góry siwych wąsach. Często oglądał się do tyłu i patrzył wokoło. Przy nim siedziała dorodna, piękna kobieta około 30-tki i śmiejąc się coś mu opowiadała. Po bokach i z tyłu taczanki na pięknych koniach podskakiwała najwyraźniej ochrona dowódcy.
Miałem przeczucie, że jednak to nie nasi. Powiedziałem o tym Makowskiemu i Kuźminowi. Makowski rzucił się do telefonu i zaczął dzwonić do komisarza politycznego oddziału dywizji armii tow. Rodinowa. Wrócił blady i zdenerwowany.
Nasze podejrzenia się sprawdziły. Od prawie 10 dni czerwonoarmiści poszukiwali bandy Sawinnikowa, która udając oddział karny naszej 8. Armii krążyła po okolicznych wsiach, zwoływała zebrania partyjne, aresztowała i zabijała komunistów.
- Teraz – powiedział Stanisław Antonowicz – za bandytami szybko wysłana będzie pogoń, a nas proszą o pomoc.
Czasu było mało.
Ruszyliśmy by uruchomić silnik naszego Wanderera, zabraliśmy trzy „Lewisy”, 12 magazynków i czekaliśmy na pojawienie się czerwonoarmistów.
Po około 30-40 minutach obok nas pełnym galopem przemknął oddział 200-250 naszych kawalerzystów. Pojechaliśmy za nimi. Po ok. 8 km stanęliśmy. Wg informacji chłopów z pobliskiej wsi, bandyci rozlokowali się kilometr z przodu, w niewielkiej wiosce obok drogi.
Plan dojrzał szybko. Wieś zajęta przez bandytów zamknieta była od drogi niewielkim laskiem. Oddział kawalerzystów podzielony na dwie części powinien lasem podejść skrycie do wsi i otoczyć ją z dwóch stron.
My samochodem podjedziemy powoli leśną drogą dobrze przygotowani by nie przepuścić wroga jak będzie uciekał do lasu. Mając trzy kaemy będzie łatwo – banda składała się z nie więcej niż 100 ludzi.
Plan się udał. Kiedy nasi jeźdźcy z krzykiem wpadli do wioski bandyci zaskoczeni gwałtownym szturmem poddali się bez jednego wystrzału. Dowódca został schwytany w kapieli, w wannie gdzie zabawiał się ze swoją „damą”. Wkrótce cała szajka stanęła przed Trybunałem Rewolucyjnym i ponieśli oni zasłużoną karę za okrucieństwa jakich się dopuszczali…
Tak jak można było się spodziewać, loty bojowe „Muromców” przeciw kilku, rozproszonym i mobilnym bandom Sawinkowa nie przyniosły efektów. Nasz wyjazd na Wandererze razem z kawalerzystami przeciw szajce był jedyną skuteczną działalnością operacją całego oddziału DWK.
Przez cały okres pobytu w Kisielewiczach tylko dwa razy była okazja by podnieść w powietrze nasze ciężkie maszyny, ale w obu przypadkach bandy wcześniej rozpraszały się zanim zjawiliśmy się nad tym obszarem. „Okręty” wracały z pełnym ładunkiem bomb na burcie…”

Loty te były ostatnimi lotami wojennymi „Muromców”.

Post zmieniony (22-12-14 21:46)

 
23-12-14 10:34  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

„MUROMCE” na trasie : MOSKWA – ORZEŁ - CHARKÓW

Pocztowo – pasażerska linia lotnicza 1921-1922 r.

17 stycznia 1921 r. rząd sowiecki wydał dekret „O ruchu lotniczym w przestrzeni powietrznej nad terytorium RFSRR i nad jej wodami terytorialnymi”.
Na podstawie tego aktu prawnego przystąpiono do organizowania pocztowo-pasażerskiej linii lotniczej na której zamierzano wykorzystać samoloty „Ilja Muromiec”.
Samoloty miały latać na trasie: Moskwa – Charków.

Z DWK wydzielono 6 „okrętów” i utworzono dwa oddziały lotnicze:

„I-szy” - pod dowództwem P. M. Stupina („okręty”: „1-szy”, „2- gi” i „3-ci”) oraz „II – gi” dowodzony przez A. K. Tumańskiego ( „4-ty”, „5-ty” i „6 – ty”).
Zaczęto określać je jako „pocztowe”: „1 – szy pocztowy” itd.



Samoloty były mocno wyeksploatowane w trakcie lotów bojowych, transportu kolejowego, wielokrotnych remontów. Tylko dwa (Nr. 282 i Nr. 285) zmontowane stosunkowo niedawno były w miarę nowe ale nawet i one nie mogły latać na całej trasie.
Podzielona ją więc na dwa etapy:

„II-gi Oddział” miał latać na trasie : Moskwa – Tuła – Orzeł a „I – szy Oddział” na odcinku : Orzeł – Kurs – Charków.

Na lotnisku w Orle samoloty tankowały, pasażerowie się przesiadali i przenoszono ładunek.
Sztab „I-go Oddziału” znajdował się w Moskwie a „II-go” w Orle.

1 maja 1921г. „Ilja Muromiec” wyleciał w pierwszy lot z pasażerami i pocztą do Orła.
Dzień ten przyjmuje się za narodziny rosyjskiego lotnictwa pasażerskiego.

Wspomina dca „1-go” - A.K.Tumanski:

„Robiliśmy po dwa-trzy loty w tygodniu przewożąc głównie pocztę rządową i ważnych pasażerów. Pasażerowie byli zachwyceni szybkością przelotu ale my lotnicy cieszyliśmy się mniej - okręty nasze były zużyte a większość silników dawno już pracowała poza resursem. Rzadko kiedy lot z tego powodu odbywał się bez incydentów”.


Przymusowe lądowanie „1-go pocztowego”, 1921 r.

W styczniu 1922 r. „II – gi Oddział” przebazowano do Bobrujska na byłe polskie lotnisko.
Jeden „okręt” tego oddziału a był nim „5-ty pocztowy” (Nr. 285) miał silniki Breadmore wymontowane z IM-„Kijewskiego”. Cztery lata wcześniej to właśnie z Bobrujska w swój ostatni lot ze znakami carskiego lotnictwa Rosji wystartował „Kijewski”.
„5-ty” z czerwonymi gwiazdami i tymi samymi silnikami był ostatnim latającym „okrętem” ze wszystkich wyprodukowanych „Muromców”.

W związku z pogorszeniem się stanu technicznego samolotów i przy całkowitym wstrzymaniu ich produkcji oraz kompletnym braku części zapasowych zapadła decyzja o zamknięciu linii i likwidacji obu oddziałów.

Na linii pasażersko-pocztowej wykonano ogółem 43 loty (wg innych źródeł 76). W czasie od 1 maja do 10 października 1921 r. przewieziono 60 pasażerów i ponad 2 tony ładunku.

Na początku 1922 r. „I-szy Oddział” rozebrał swoje okręty w Orle i to co z nich pozostało przekazano do utworzonej Szkoły Powietrznego Strzelania i Bombardowania w Sierpuchowie pod Moskwą. W skład szkoły wszedł również w niezbyt dobrym stanie „5-ty”z „II – go Oddziału”.

W 1922 r. pilot Sokrat Monastyriow dokonał jeszcze na nim przelotu z Moskwy do Baku.
Później, w latach 1922 – 1923 na tym zużytym „Muromcu” członek komisji likwidacyjnej - lotnik B. N. Kudrin wykonał jeszcze ok. 80 lotów szkoleniowych do chwili rozbicia samolotu przy awaryjnym lądowaniu spowodowanym awarią silników.

Było to ostatnie wykorzystanie samolotu konstrukcji Igora Sikorskiego – „Ilja Muromiec”.

 
26-12-14 16:34  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Znalazłem taką informację :

Niedziela, 28 grudnia 2014, godzina 12.00:
Sikorski Ilia Muromiec
Latający gigant Wielkiej Wojny
Muzeum Lotnictwa Polskiego zaprasza serdecznie
na kolejne spotkanie prowadzone przez
Jana Hoffmanna.

Wielka szkoda, że Kraków tak daleko od Wybrzeża. ;-)

 
05-01-15 18:38  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

"MUROMCE" W LOTNICTWIE UKRAIŃSKIM

Epizodem w prawie dziewięcioletniej historii „Powietrznych Okrętów” była ich służba w lotnictwie ukraińskim.

W latach Wielkiej Wojny i Wojny Domowej w Rosji na obszarach zamieszkałych przez Ukraińców istniały dwa niezależne państwa ukraińskie – Ukraińska Republika Ludowa (UNR) i Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa (ZUNR).

Każde z nich utworzyło własne siły zbrojne, w tym lotnictwo.

„Muromce” weszły w skład lotnictwa Ukraińskiej Republiki Ludowej, później po obaleniu rządu w utworzonym w jej miejsce Państwie Ukraińskim ( Hetmanat) a zakończyły służbę z końcem istnienia Dyrektoriatu – rządu ponownie restytuowanej Ukraińskiej Republiki Ludowej.

W okresie tym samoloty głównie wykorzystywano do celów szkoleniowych i łączności prócz kilku zaledwie lotów bojowych.

Odmienna sytuacja miała miejsce w lotnictwie wchodzącym w skład Ukraińskiej Armii Halickiej (Galicyjskiej) – siłach zbrojnych Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ludowej i po jej zjednoczeniu z Ukraińską Republiką Ludową. Uczestniczyło ono aktywnie w wojnie polsko – ukraińskiej w 1919 r. i w walkach z Rosją Sowiecką.

Z końcem XIX w. na obszarach europejskich wielonarodowościowych monarchii – Rosji i Austro – Węgier miało miejsce budzenie się świadomości narodowej. Ruch nacjonalistyczny cieszył się dużym poparciem i utworzonych zostało wiele organizacji politycznych.

Wybuch I WŚ spotkał się z pozytywnym nastawieniem Ukraińców z Galicji. Licząc, że zwycięstwo państw centralnych przyniesie zjednoczenie w ramach Austro – Węgier wszystkich ziem ukraińskich - Galicji i z obszaru Rosji, powołali we Lwowie 1 sierpnia 1914 r. Główną Radę Ukraińską. Miał to być pierwszy krok do uzyskania niepodległości.

W Galicji działały liczne ukraińskie organizacje polityczno-społeczne i kulturalne, do których wkrótce dołączyły podobne z terenów Rosji, uchodzące na skutek represji władz carskich.

Gdy 5 sierpnia 1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Rosji, wojska rosyjskie na przełomie 1914/15 r. zajęły wschodnie obszary Galicji. Powołano generał-gubernatora, rozpoczęto rusyfikację, nawracanie na prawosławie, dla szkół opracowano rosyjskie programy nauczania i popierano miejscowych rusofilów. Utworzona została prorosyjska Ukraińska Rada Narodowa. Z zajętych obszarów organizacje ukraińskie emigrowały na tereny Austro-Węgier.

Na terenach zarządzanych przez armię austro-węgierską represjonowano natomiast osoby podejrzewane o rusofilstwo, internując je w utworzonym obozie.

Późną wiosną 1915 r. armia austro-węgierska i niemiecka rozpoczęły natarcie i wyparła Rosjan prawie z całej Galicji.
W czerwcu 1916 r. nastąpiła rosyjska kontrofensywa gen. Brusiłowa. Zdobyto części Wołynia, Halicza, Stanisławowa, Kołomyi i Czerniowiec.

14 sierpnia 1916 r. ukraińscy emigranci z Rosji utworzyli we Lwowie nacjonalistyczny Związek Wyzwolenia Ukrainy.
Z połączenia Związku z Główną Radą Ukraińską powstała w Wiedniu – Naczelna Rada Ukraińska. Rada współpracując z rządem Austro-Węgier głosiła konieczność utworzenia demokratycznego, samodzielnego państwa ukraińskiego.
Rozpoczęto tworzenie przyszłych sił zbrojnych – Legionu Ukraińskich Strzelców Siczowych.

Powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej (Ukrajińska Narodni Respublika ) – UNR


Godło UNR

8 marca (23 luty) 1917 r. w Piotrogrodzie wybuchła rewolucja. Obalono carat i wprowadzono w Rosji rządy demokratyczne.
17 marca po abdykacji cara Mikołaja II w Kijowie powstała Ukraińska Centralna Rada - autonomiczna władza ustawodawcza na terenach ukraińskich znajdujących się na obszarze rosyjskim. Na jej czele stanął M. Hruszczewskij.

Rada ogłosiła cztery dekrety - uniwersały.
W pierwszym - powstanie autonomicznego rządu, w drugim 16 lipca - całkowitą autonomię w ramach ugody z rosyjskim Rządem Tymczasowym. Ukraina miała pozostać częścią demokratycznej republiki rosyjskiej.
Ogłoszenie autonomii było jednym z powodów wybuchu pierwszej wojny ukraińsko – bolszewickiej.

W Piotrogrodzie 7 listopada 1917 r. bolszewicy dokonali zbrojnego zamachu zamierzając także przejąć władzę w Kijowie. Nie dopuściły do tego lojalne wobec Rady oddziały ukraińskie.

Listopadowa rewolucja bolszewicka skutkowała ogłoszeniem przez Radę 20 listopada 1917 r. trzeciego uniwersału –zadeklarowano w nim pozostanie autonomicznej Ukrainy w składzie federacyjnym Rosji Sowieckiej.

Gdy 19 stycznia 1918 r. bolszewicy z pomocą Czerwonej Gwardii bezprawnie rozwiązali Konstytuantę i obalili demokratyczny Rząd Tymczasowy, w odpowiedzi Rada, w czwartym uniwersale 25 stycznia -ogłosiła pełną niepodległość i powstanie Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Ogłoszenie w listopadzie powstania UNR skutkowało utworzeniem przez bolszewików w dniach 24-25 grudnia 1917 r. Ukraińskiej Ludowej Republiki Rad. Oddziały wojsk bolszewickich zaatakowały wojska ukraińskie i okupowały do lutego 1918 r. część terytorium UNR.

8 lutego 1918 r. wyniku ofensywy Armii Czerwonej bolszewicy zajęli Kijów. Gdy 1 marca odzyskano miasto, rząd Ukrainy zwrócił się do Państw Centralnych o pomoc.

3 marca 1918 r. w Brześciu Litewskim zawarto separatystyczny traktat pokojowy między Niemcami, Austro-Węgrami, Turcją, Bułgarią a Rosją Sowiecką (RFSRR) i Ukraińską Republiką Ludową.
Ukraińska Republika Ludowa zrzekła się roszczeń terytorialnych do części Galicji, a Rosja Sowiecka zawarła zawieszenie broni z Państwami Centralnymi i uznała oficjalnie niepodległość Republiki.

Po zawarciu traktatu wojska niemieckie i ukraińskie usunęły Armię Czerwoną z terytorium Ukrainy, w tym z terytoriów zajmowanych przez Ukraińską Ludową Republikę Rad.
W ich miejsce wkroczyły okupacyjne wojska niemieckie i austro-węgierskie.

LOTNICTWO UKRAIŃSKIE

Z końcem 1917 r. wszystkie AO (oddziały lotnicze) carskiego lotnictwa wraz z wyposażeniem znajdujące się na terytorium Ukrainy weszły w skład tworzonego w okresie od marca do kwietnia 1918 r. lotnictwa Ukraińskiej Republiki Ludowej .

Na terenach ukraińskich znajdowało się ok. 330 samolotów rosyjskiego lotnictwa.
Cechą rosyjskiego lotnictwa był bardzo krótki czas eksploatacji samolotów. Wynosił on nie więcej niż 9 miesięcy, a co 2-3 miesiące musiał być przeprowadzany kapitalny remont. Powodem była niska jakością produkcji i obsługi, a także intensywna eksploatacja samolotów. Większość z nich posiadała rotacyjne silniki francuskiego typu - proste w użyciu, ale bardzo zawodne, zużywające duże ilości deficytowego oleju rycynowego. Resurs nie przekraczał 500 godz., a remont należało przeprowadzać już po 50 godz. pracy. Tylko ostatnie wersje samolotów takie jak: "Farman", "Voisin", „Anasal” posiadały silniki Salmson.

W skład tworzonego lotnictwa weszła była EWK, której główna baza jesienią 1916 r. znajdowała się w Winnicy.
EWK była pod względem ilościowym silnym oddziałem strategicznego bombardowania podlegającym Naczelnemu Dowództwu.

Wg stanu na 25 października 1917 r. eskadra liczyła ponad 1500 ludzi, z których ok. 1000 znajdowało się w głównej bazie, a pozostali wchodzili w skład Polowych Oddziałów Bojowych na froncie.
„1-szy” z dwoma „okrętami” przydzielony był do Frontu Rumuńskiego, „2-gi” bazował w Strychowcu na Froncie Płd.-Zach. i miał 4 „okręty” a „3 – ci” był w składzie Frontu Zachodniego i znajdował się poza granicami Ukrainy.
W Winnicy był „4-ty” zapasowy, w którym było 10 bombowców. Dwa z nich wykorzystywano do szkolenia, sześć znajdowało się w remoncie, a kolejne dwa, dopiero dostarczone z fabryki były w końcowej fazie montażu i regulacji.


Lotnisko w Winnicy 1917 r. – baza EWK

„5-ty” oddział został niedawno sformowany i nie otrzymał jeszcze samolotów. Prócz oddziałów w EWK była stacja meteo, foto-laboratorium, dobrze wyposażone warsztaty rozlokowane na terenach byłej fabryki na obrzeżu Winnicy, bateria plot. i szkoła lotnicza.
16 „okrętów” znajdowało się na terenach ukraińskich. Prócz tego eskadra posiadała ponad 30 „lekkich” samolotów. Stan techniczny bombowców był zły – do działań bojowych przydatnych było 6 „Muromców”.

Po utworzeniu Ukraińskiej Republiki Ludowej jednym z priorytetów było stworzenie własnych sił zbrojnych zdolnych do obrony przed agresją Rosji Sowieckiej.
W strukturach sił zbrojnych zaplanowano utworzenie lotnictwa jednak brak kadr, jasno wypracowanej koncepcji rozwoju lotnictwa a przede wszystkim zły stan pozyskanego sprzętu i wyposażenia oraz toczące się starcia zbrojne z bolszewikami w poważnym stopniu utrudniały tworzenie struktur lotnictwa.

Naczelny Komitet Wojskowy, który w rządzie zajmował się tworzeniem sił zbrojnych na podstawie decyzji Centralnej Rady UNR z dnia 7 listopada 1917 r. stał się instytucją państwową i jako Naczelny Sekretariat Spraw Wojskowych (nominalnie istniał od 17 czerwca) przystąpił do prac organizacyjnych.

Sprawami lotnictwa w Sekretariacie Wojennym zajmował się Dział Techniczny – kierowany przez pracownika cywilnego inż. Szumickaja.
W celu poprawy zarządzania jednostkami lotnictwa pod koniec listopada 1917r. w dziale tym sformowano Zarząd Floty Powietrznej.

W oparciu o doświadczenia z I WŚ, a zwłaszcza dotyczące szkolenia, wyposażenia i wykorzystywania bojowego jednostek lotniczych, stworzono dwa wydziały - jeden zarządzał oddziałami lotniczymi , a drugi aeronautycznymi.
Pierwszym dowódcą Floty Powietrznej Ukrainy został ppłk z armii rosyjskiej, były dowódca 7 Dywizjonu Lotniczego - Wiaczesław J. Baranow, a jego współpracownikami - lotnik wojenny chor. 2 Gwardyjskiego AO A. A. Szewczenko i ppor. obs. 9 AO Armii - D.P. Aewickij.

Na dowódcą oddziałów lotniczych w listopadzie 1917 r. mianowano płk Ginejka.
Głównodowodzącym całym lotnictwem zarządzeniem Naczelnego Sekretariatu Spraw Wojskowych został 13 grudnia 1917 r. - ppłk pil. Wiktora Pawlenko.



Podlegali mu inspektorzy (dcy) działów - lotnictwa i aeronautyki.
Ważnym zadaniem Zarządu Floty Powietrznej stało się ustalenie stanu posiadania jaki znajduje się na terytorium Ukrainy – samolotów, silników lotniczych, części zamiennych, zaopatrzenia, paliwa, olejów, amunicji, uzbrojenia itp.

Na początku 1918 r. lotnictwo posiadało 188 samolotów 26 typów. Najwięcej wśród nich było myśliwców Nieuport różnych wersji, były także rozpoznawcze Anatra Anade, Voisin i Farman - 30.


Nieuport - 4 i Nieuport - 21


Nieuport – 23 i Anatra Anade

W tym okresie głównym zadaniem stało się przeniesienie na teren państwa jednostek lotniczych z linii frontu, gdzie były duże wpływy bolszewików.

Tworzenie lotnictwa na przełomie 1917/18 r. przebiegało dwutorowo – formowano nowe jednostki z ukraińskim personelem i ukrainizowano rosyjskie AO.

4 grudnia, w oparciu o lotniczy oddział artyleryjski przy polowej szkole oficerskiej rozpoczęto organizowanie 1 Ukraińskiego Artyleryjskiego AO.
W Kijowie na bazie 5-go parku lotniczego rozpoczęto tworzenie 1-go AO. Rozkazem szefa lotnictwa ppłk Baranowa, od 16 grudnia 1917 r. jego dcą został lotnik wojenny – chor. Nakonieczny.
Z końcem roku oddział prócz naziemnego personelu miał w swoim składzie 5 pilotów i 4 obserwatorów.
W styczniu 1918 r. tworzono 1 Ukraiński Dywizjon Lotniczy w składzie kilku AO.

Prowadzona ukrainizacja znacznie osłabiła kadry lotnictwa. Niejednokrotnie dowódcy jednostek czynili wiele wysiłków nie respektując zarządzeń, by zachować w miarę pełny stan osobowy oddziałów. Miało to też swoją złą stronę – wśród tych, którzy pozostali znajdowało się wielu nastawionych probolszewicko.

W 6 Dywizjonie Lotniczym bazującym po wycofaniu z Frontu Rumuńskiego na lotnisku Post-Wołyńsk z czterech oddziałów – 10 IAO, 6, 20 i 36 korpuśniego AO udało się zatrzymać większość kadry, w tym ok. 70 lotników, nie licząc personelu pomocniczego.
Na froncie, ukrainizowaniu poddano 9 korpuśny AO. Nieco później ukrainizację przeprowadzono w 6 IAO (przemianowanym na 1 ukraiński IAO), a także w 8 i 13 AO Armii.
W pierwszej połowie grudnia 1917 r. ukrainizowano oddziały w Odessie a w styczniu 1918 r. - 12 korpuśny AO 7 Armii i 7 AO 2-giej lotniczej grupy bojowej oraz 10 korpuśny oddział „Muromców” na Rumuńskim Froncie.

Jednym z oddziałów lotnictwa była EWK. Poważne szkody eskadrze przyniosła silna burza w listopadzie 1917 r., która zniszczyła 8 „Muromców”.
Po ukrainizacji i demobilizacji w eskadrze pozostało 16 oficerów i 17 żołnierzy.
Nazwę eskadry zmieniono na – „Eskadra Prowitrowich Korabliw” (EPK).

Szczupły personel EPK i przydzielony komisarz nie byli w stanie uchronić magazynów bazy od kradzieży.
Kradli szczególnie żołnierze ukraińskiego 7 hajdamackiego pułku im. Hetm. Pietra Doroszczenko, który po walkach z bolszewikami zajął lotnisko w Winnicy. Przy przyzwoleniu oficerów rozkradziono specjalnie przygotowane drewno lotnicze oraz część wyposażenia warsztatów naprawczych.

20 października 1917 r. wnioskowano o ukrainizację 3 Parku Lotniczego. Zamierzano wymienić zdemobilizowany personel na 130 Ukraińców ze szkoły lotniczej w Gatczynie i 40 – tu z 7 Parku Lotniczego w Twerze. Nie udało się jednak tego zrealizować i w 3 Parku Lotniczym pozostała znacząca ilość probolszewicko nastawionych Rosjan.

Nocą z 29 na 30 listopada 1917 r. na teren parku wkroczyły ukraińskie wojska, Wyznaczono nowego dcę – ppor. Mefedowskiego i park włączono w skład Floty Powietrznej UNR.
Ciągłym, poważnym problem był brak wykwalifikowanej kadry lotniczej.
22 listopada 1917 r. wydano rozkaz o ukrainizacji szkoły lotniczej w Odessie. Na bazie szkoły miały być formowane dwa bojowe AO, lecz nie zdołano tego przeprowadzić.

W grudniu planowano utworzenie na lotnisku Post – Wołyńsk pod Kijowem szkoły lotniczej wykorzystując sprzęt 3 Parku Lotniczego. Szkoła nie została jednak utworzona.
Ofensywa wojsk bolszewickich w styczniu-lutym 1918 r. wykazała słabość armii UNR.
Tylko niektóre pułki stawiły opór najeźdźcom. Pozostałe uległy agitacji bolszewickiej, bądź zdezorientowane nieprzemyślaną polityką wojenną rządu pozostały neutralne lub wspierały bolszewików.

Lotnictwo ukraińskie faktycznie nie wyszło jeszcze poza studium formowania i większość jego oddziałów nie osiągnęła gotowości operacyjnej.

Aktywny był tylko AO płk Nieczytajła składający się z 12 samolotów i ok. 120 ludzi personelu bazujący na lotnisku Post – Wołyńsk.
Samoloty latały na rozpoznanie pozycji wroga a podczas walk o Kijów bombardowano artylerię bolszewicką i z lewego brzegu Dniepru ostrzeliwano pociągi pancerne na stacji Darnica.
Po zajęciu przez bolszewicki pułk Primakowa lotniska, dowódca i lotnicy dostali się do niewoli a samoloty zostały zniszczone – porąbano „szaszkami” śmigła a silniki porozbijano młotkami. Za ten „wyczyn” czerwoni Kozacy dostali podziękowanie w rozkazie armijnym.

Lotnisko - baza „Powietrznych Okrętów” w Winnicy 17 stycznia 1918 r. ponownie zostało zdobyte przez bolszewicki 2 Korpus Gwardii dowodzony przez Jewheniję Bosz („Madame Bosz”).
Z dniem 25 stycznia 1918 r. nastąpił koniec działalności lotnictwa Ukraińskiej Republiki Ludowej.



W następnym odcinku - Służba "Powitriwich Korabljiw" w Hetmanacie i za Dyrektoriatu UNR.

 
07-01-15 19:48  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

PAŃSTWO UKRAIŃSKIE (Ukraijńska Dierżawa) – HETMANAT

Niecałe dwa miesiące po zawarciu traktatu pokojowego w Brześciu Litewskim (3 marca) - 29 kwietnia 1918 r. Ukraińska Centralna Rada uchwaliła konstytucję i na prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej wybrano M. Hruszewskiego – dotychczasowego Przewodniczącego Rady.

Tego samego dnia, wykorzystując polityczne spory w rządzie, jak również fakt, że okupacyjne władze niemieckie uważały członków rządu za bolszewików (chociaż w większości byli socjaldemokratami), były adiutant cara Mikołaja II – gen. lejtn. Pawło Skoropadski przy poparciu armii niemieckiej dokonał zamachu stanu i przejął władzę.



Ogłosił zlikwidowanie UNR a w jej miejsce utworzył Państwo Ukraińskie mianując się hetmanem.
Tak narodził się Hetmanat.

Oficjalnie Hetmanat był pod protektoratem wojsk niemieckich i austro-węgierskich (800 tyś. żołnierzy), które zapewniały obronę przed agresją ze strony Rosji Sowieckiej. Władza jednak faktycznie należała do Niemców.
Dopiero 14 czerwca 1918 r. RFSRR zawarła z Hetmanatem zawieszenie broni.

Po klęsce Państw Centralnych i zawieszeniu broni na Froncie Zachodnim (11 listopada 1918 r. w Compiegne) realizując warunki zawieszenia broni (m.in. anulowano postanowienia traktatu brzeskiego) i niemieckie wojska tzw. Ober-Ostu zaczęły się wycofywać z okupowanych terenów na Wschodzie.
Pozbawiony poparcia i pomocy militarnej Skoropadski pomimo konserwatywnego nastawienia natychmiast opowiedział się za zjednoczeniem Państwa Ukraińskiego z Rosją Sowiecką.

Decyzja ta, jak również przywrócenie majątków ziemskich dawnym właścicielom - co skutkowało wybuchem powstania chłopskiego, skłoniły opozycjonistów na czele z Wołodymyrem Wynnyczenko i Symonem Petlurą do utworzenia Ukraińskiego Związku Narodowego. Rozpoczęto przygotowanie do powstania antyhetmańskiego. Główną siłą wojskową powstania był Korpus Strzelców Siczowych.



W połowie listopada 1918 r. rozpoczął się atak na Kijów i wojska wierne hetmanowi zostały rozbite.
Dowództwo niemieckie ogłosiło neutralność. 14 grudnia 1918 r. hetman Skoropadski zrzekł się władzy i wraz z wojskami niemieckimi opuścił Kijów.

LOTNICTWO HETMANATU

17 lutego 1918 r. Winnicę zajął 133 Saksoński Pułk Piechoty armii niemieckiej.
Po powołaniu Państwa Ukraińskiego nowe władze przejęły wszystkie dotychczasowe struktury sił zbrojnych Ukraińskiej Republiki Ludowej dokonując zmian w obsadach głównych stanowisk dowódczych armii, w tym lotnictwa.
Głównodowodzącym „Powitrowoj Fłoti Ukrajińskoj Dierżawji” mianowany został były dca EWK płk G. G. Gorszkow.

Sztab Powietrznej Floty wprowadził ścisłą kolejność numeracji jednostek lotnictwa. Dywizjony lotnicze otrzymywały numerację tych korpusów do których zostały przydzielone.
Oddziały lotnicze (AO) zostały ponumerowane - parzyste numery otrzymały AO tzw. „armatnie”(bombowe), nieparzyste nie dzielące się przez trzy – RAO (rozpoznawcze), a nieparzyste dzielące się przez trzy – IAO (myśliwskie).
Każdy dywizjon lotniczy miał w swoim składzie posiadać 6 AO – 3 „armatnie”, 2 RAO i 1 IAO.
1 Wołyński korpuśny dywizjon lotniczy - 1 RAO, 2 i 4 „armatni” i 3 IAO
2 Podolski - 7 RAO, 8 i 10 „armatni” i 9 IAO.

W dalszym ciągu wydawano rozporządzenie dotyczące formowania jednostek lotniczych.
Zarządzeniem Inspektora Lotnictwa na początku sierpnia 1918 r. zatwierdzono pełną listę oddziałów lotniczych, które miały zostać utworzone i określono ich rozmieszczenie w poszczególnych bazach.

Organizowanie i formowanie nie wszędzie przebiegło bezproblemowo.
W niektórych przypadkach, dowództwo jednostek naziemnych nie spieszyło się lub wręcz odmawiało przeniesienia do Dowództwa Powietrznej Floty tych jednostek lotniczych, którymi dowodziło.

Szereg dokumentów określało szczegółowo oddziały lotnicze i ich stan personalny.
W czerwcu 1918 r. przyjęto rozporządzenie by w każdym AO dywizjonu lotniczego były dodatkowe 2 samoloty – przeznaczone dla szkolenia i do utrzymania łączności z innymi oddziałami.

Dywizjon lotniczy korpusu winien posiadać 42 samoloty a wszystkie 8 dywizjonów (bez EPK i oddziałów szkolnych) - 336 samolotów.
Tak było tylko w teorii bo latem 1918 r. lotnictwo Hetmanatu miało na stanie 193 samoloty, w tym 189 „lekkich” i 4 „ciężkie” – „Ilja Muromiec”.

Pewną ilość „lekkich” samolotów otrzymano od armii niemieckiej. Sprawnych, zdatnych do lotów było tylko 60 % a w personelu całego lotnictwa tylko ok. 150 starszin (oficerów).
Latem 1918 r. prowadzono prace remontowe , organizowano warsztaty, kompletowano sprzęt na wyposażenie oddziałów i określano przydatność samolotów do dalszej służby.
Możliwości polepszenia stanu technicznego wyposażenia lotniczego nie było niewiele.

Duża ukraińska fabryka lotnicza „Anatra” w Odessie była pod kontrolą okupacyjnych wojsk austro-węgierskich. Trwała tam produkcja 200 samolotów Anasal, które jesienią 1918 r. otrzymało lotnictwo Austro-Węgier.
Dostawa samolotów od Ententy została wstrzymana, gdyż rząd Hetmanu był sojusznikiem Niemiec.

16 października 1918 r. Główny Urząd Techniczny powołał komisję w celu przejęcia pod wojskowy zarząd fabryki samolotów w Briansku – „Mathias”. Znajdowały się tam zespoły i części do wielu jeszcze zamówionych przez Rosję carską samolotów typu Farman - 30 – przestarzałych, lecz mogących zasilić lotnictwo Hetmanatu.
Upadek rządu hetmana uniemożliwił jednak utworzenie tej spółki.

Brak było wykwalifikowanych kadr lotniczych i technicznych co w praktyce uniemożliwiało tworzenie jednostek lotniczych. Większość z nich figurowała tylko ”na papierze”. Starano się zatrudniać w parkach lotniczych pracowników cywilnych .
Problem odpowiednich kadr dla lotnictwa utrzymywał się przez cały okres trwania Państwa Ukraińskiego.

Zgodnie z zarządzeniem naczelnych władz wojskowych EPK miała pozostać w rezerwie Sztabu Generalnego. W skład eskadry włączono także pociągi warsztatowe.
Na dowódcę eskadry wyznaczono ppłk. R. L. Niżewskiego.
30 maja 1918 r. w niewyjaśnionych okolicznościach w magazynach lotniczych w Winnicy wybuchł wielki pożar, zniszczeniu uległo 11 samolotów. Sprawcami najprawdopodobniej byli bolszewicy sabotażyści.

„Muromce” właściwie widniały tylko w spisie - „przydatne jako części zapasowe lub poważnie uszkodzone i nie nadające się do naprawy”.
Z powodu niezdolności bojowej 8 czerwca 1918 r. został wydany rozkaz o rozwiązaniu EPK.

We wrześniu 1918 r. utworzono ciężki dywizjon lotniczy, który miał podlegać dowódcy lotniska szkolno-treningowego. Dywizjon włączono do szkoły lotniczej a w jego składzie znalazła się ponownie sformowana EPK - 4 „Muromce” i 8 „lekkich” samolotów.

Z końcem miesiąca wprowadzono nowe oznakowania samolotów. Na nie mających oznak przynależności państwowej, malowano czarny trójząb, a na starszych samolotach pozostawiono tymczasowo trójkolorowe kokardy lotnictwa carskiego – później malowano kokardy niebiesko-żółte.

14 października 1918 r. EPK weszła w skład utworzonej Grupy Lotniczej (AG). W grupie był sztab, ciężki dywizjon lotniczy , warsztaty remontowe i magazyny. Na jej wyposażenie weszły 4 „okręty powietrzne” i 8 „lekkich” samolotów.
Zorganizowanie i formowanie składu EPK powierzono byłemu ofic. art. EWK – sotnikowi (kpt.) Neumarkowi. W grudniu 1918 r. liczyła ona: 10 sztarszin (ofic.), 12 uriadowcow (urzędników), 65 wykwalifikowanych robotników i 50 kozakiw (żołnierzy) kompanii wartowniczej.
EPK zamierzano wykorzystać jako rezerwę Sztabu Generalnego w celu prowadzenia bombardowań i rozpoznania strategicznego, jednak z powodu niesprawności samolotów lotów nie odbywano.

Każdy z AO wchodzących w skład pozostałych Grup miał posiadać 10 samolotów - 5 w pierwszej linii i tyle samo w drugiej.
W pierwszej linii miały to być samoloty nowe i takie, które nie wymagają dużego remontu, a w drugiej – po remontach kapitalnych lub wymagające niewielkich napraw, które można było przeprowadzić siłami samego oddziału.

Wydano instrukcję ich wykorzystania – „samoloty pierwszej linii przeznaczyć tylko do wykonywania poleceń dowództwa - przeloty z pocztą i ładunkiem, przewóz ważnych osób wykonujących zadania dowództwa itp., a samoloty drugiej linii do lotów treningowych”.
Prócz samolotów w każdym Oddziale Lotniczym były 1-2 samochody osobowe i 2-3 ciężarówki.
Gdy złożono zamówienia na uzbrojenie nie można było ich zrealizować. Np.: w połowie listopada skład lotniczy w Połtawie otrzymał zapotrzebowanie od Oddziałów Lotniczych z Połtawy i Charkowa łącznie na 1262 szt. bomb a miał nich na składzie zaledwie – 267 szt.

Lotnicy czynili wiele wysiłków, by cały sprzęt jaki posiadali był w miarę w dobrym stanie technicznym, prowadzono remonty samolotów i silników. Ciągle poszukiwano części i materiałów jeżdżąc po wszystkich miastach Ukrainy. Nieraz po prostu kradziono potrzebne części i narzędzia z warsztatów innych jednostek wojskowych.

Lotnictwo nie uczestniczyło w działaniach wojskowych - wykorzystywane było głównie do lotów treningowych i w celach łącznościowych.

Rząd Hetmanatu czynił próby nawiązania kontaktu z centrami dowodzenia wojsk „białych” na płd. Rosji celem wypracowania wspólnych działań przeciw bolszewikom. Połącznie Kijowa z Nowoczerkaskiem ( z międzylądowaniem w Lubny i Połtawie) miało zapewnić lotnictwo.
18 października 1918 r. połtawski dywizjon lotniczy otrzymał rozkaz - „pospiesznie przygotować do pracy sześć dwumiejscowych samolotów z sześcioma lotnikami i dwoma obserwatorami”.
Wykonano zaledwie kilka lotów przewożąc oficerów sztabu wraz z pocztą.
Do współpracy z wojskami gen. Denikina nie doszło gdyż był on przeciwnikiem niepodległej Ukrainy i w jego planach mogła ona istnieć tylko w ramach jednej, niepodzielnej Rosji.

Gdy po zawieszeniu broni i klęsce państw centralnych w I WŚ Hetmanat stracił poparcie wojsk niemieckich, rozpoczęto pospiesznie doprowadzać do gotowości bojowej wszystkie oddziały wojskowe, w tym lotnictwo.
Sytuację pogarszał niedobór pilotów. Wielu z nich zasiliło szeregi Armii Ochotniczej gen. Denikina, nie chciało uczestniczyć w walkach lub zdezerterowało.

W okresie listopad – grudzień 1918 r. EPK podlegała utworzonemu Dyrektoriatowi Ukraińskiej Republiki Ludowej – reaktywowanej po powstaniu listopadowym, zakończonym obaleniem władzy hetmana Skoropadskiego.

W styczniu 1919 r. bolszewickie wojska zajęły część obszaru Ukrainy a w tym i Winnicę.
Pozostałości EPK wywieziono do Rosji, do bazy Dywizjonu Powietrznych Okrętów w Lipiecku.

W okresie istnienia Hetmanatu lotnictwo nie brało udziału w lotach bojowych z wyjątkiem jednego AO z Odessy.
Po wybuchu 1 listopada 1918 r. walk we Lwowie i na terenie Galicji i wobec przewagi wojsk polskich posiadających samochody pancerne i samoloty, dowództwo wojsk ukraińskich wysłało do Hetmana 10 listopada, trzy dni przed utworzeniem Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej kuriera z prośbą udzielenia pomocy, w tym chociażby jednego oddziału lotniczego. Pod Lwów detaszowano dwa pułki piechoty , dwie baterie artyleryjskie i odeski oddział lotniczy.
Pułki piechoty - Sieczewski i Czarnomorski załadowano na eszelony i pojechały nie do Lwowa a w kierunku Kijowa. W Kijowie wspólnie z oddziałami Symona Petlury wzięły udział w antyhetmańskim powstaniu, które doprowadziło do upadku rząd Skoropadskiego. Tylko oddział lotniczy wypełnił rozkaz i brał udział w walkach na froncie wojny polsko – ukraińskiej.

ZACHODNIO - UKRAIŃSKA REPUBLIKA LUDOWA (Zachidno Ukrajińska Narodna Respublika – ZUNR)

Wraz ze zbliżającym się końcem I WŚ i przewidywanym upadkiem Austro-Węgier Ukraińcy w Galicji zaczęli szykować się do przejęcia władzy.

Na początku 1918 r. parlamentarna reprezentacja ukraińska w Wiedniu zwołała do Lwowa swoich przedstawicieli z terenów ukraińskich wchodzących w skład monarchii (Galicja Wschodnia, Bukowina, Ruś Zakarpacka).

Z końcem września 1918 r. we Lwowie utworzono Komitet Wojskowy a 18 października 1918 r. odbyło się tam zgromadzenie Ukraińców — uczestników różnych organizacji przedstawicielskich Galicji i Bukowiny.
Zgromadzenie ogłosiło powstanie Ukraińskiej Rady Narodowej. Członkami rady byli deputaci austriackiego parlamentu ale do terenów Wschodniej Galicji pretendowali także Polacy.
28.10.1918 r. powołano w Krakowie Polską Komisję Likwidacyjną, która wraz z istniejącym od 1914 r. Naczelnym Komitetem Narodowym rozpoczęła przygotowania do przejęcia władzy by później przenieść się do stolicy Galicji – Lwowa.

Ukraińska Rada Narodowa jako przedstawicielka narodu ukraińskiego w Austro-Węgrzech zadeklarowała utworzenie państwa ukraińskiego – mającego wchodzić w skład federacyjnej monarchii austriackiej.
Przewodniczącym Rady obrano Jewhena Petruszewycza. Na żądanie przekazania władzy skierowane do rządu Austro-Węgier namiestnik rządu w Galicji odpowiedział odmownie.

Było to bezpośrednią przyczyną podjęcia akcji zbrojnych. Oddziały Legionu Strzelców Siczowych (ok. 1200 bojców) i ukraińscy żołnierze z armii austro – węgierskiej pod dowództwem sotnika (kpt.) Dymitra Witowskiego rozpoczęło 1 listopada 1918 r. zajmowanie ważnych instytucji rządowych we Lwowie, rozbrajało żołnierzy austriackich. Wywiązały się walki z lokalnymi polskimi siłami samoobrony. Po nocnych walkach w ich rękach wojsk ukraińskich znalazło się prawie całe miasto.

Podobne akcje przeprowadzono w innych miastach. Oddziały austro-węgierskie i niemieckie zaczęły opuszczać Galicję. Ukraińcy przejęli władzę nad większością powiatów Wschodniej Galicji.

13 listopada 1918 r. proklamowano powstanie Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ludowej.



Godło ZUNR

Na czele rządu — Sekretariatu Państwowego, stanął Kost Łewycki.
ZUNR miała obejmować tereny - Galicji Wschodniej, Północnej Bukowiny i Zakarpacia.
Ponieważ obszar Galicji Wschodniej był sporny między Polakami a Ukraińcami, od razu rozpoczęły się walki z ochotniczymi oddziałami polskimi. Zostały one wsparte przez regularne Wojsko Polskie. W wyniku walk, Polacy 21 listopada 1918 r. zdobyli Lwów.

Rząd ZUNR przeniósł się do Tarnopola, a z końcem grudnia do Stanisławowa.
Dążąc do zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich doprowadził do ogłoszenia w Kijowie 22 stycznia 1919 r. aktu zjednoczenia ZUNR z Ukraińską Republiką Ludową.

Nazwę Zachodnio-Ukraińska Republika Ludowa zmieniono na Zachodni Okręg Ukraińskiej Republiki Ludowej (Zachidnia Obłast Ukrajinśkoji Narodnoji Respubliky— ZO UNR).

Walki z Wojskiem Polskim toczyły się ze zmiennym powodzeniem. Od marca 1919 r. przeważające siły polskie i rumuńskie zajęły prawie całą Galicję, lecz już latem w wyniku ofensywy Ukraińskiej Armii Halickiej (Galicyjskiej ) znaczne części Galicji Wschodniej zostały odbite z rąk polskich.

Konsolidacja i wzmacnianie wojsk polskich, jak również naciski międzynarodowe oraz ofensywa Wojska Polskiego spowodowały wycofywanie się wojsk ukraińskich, aż do przekroczenia w lipcu 1919 r. dawnej granicy rosyjsko – austriackiej. Cała Galicja znalazła się pod polską kontrolą.

Rząd ukraiński przeniósł się do Kamieńca Podolskiego. Szef rządu - J. Petruszewycz, starał się doprowadzić do umowy z gen. Denikinem, niejako za plecami Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej w celu wspólnej walki z Polakami i Armią Czerwoną.
Rozmowy nie przyniosły skutku i rząd wyemigrował do Wiednia a Armia Halicka weszła w skład Armii Czerwonej jako „Czerwona Ukraińska Armia Halicka”.

W czasie swojego istnienia rząd ZUNR nie starał się prowadzić rozmów z Rządem Polski i bagatelizował zagrożenia ze strony Rosji Sowieckiej.
Na podstawie umowy warszawskiej (22 kwietnia 1920 r.) i traktatu ryskiego (18 marzec 1921 r.) Galicja włączona została w skład Polski.

Post zmieniony (09-01-15 17:46)

 
08-01-15 15:55  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

Ryszardzie, bardzo interesujące wprowadzenie jeśli chodzi o polityczne tło tak zwanej "sprawy ukraińskiej". Należy też wspomnieć, że dużą rolę w budzeniu się tak zwanego "ukraińskiego" (do tej pory tą część mieszkańców Galicji nazywano Rusinami) nacjonalizmu pod koniec XIX wieku miały władze austro-węgierskie. Otóż chodziło o ograniczenie rosnących wpływów i znaczenia polskiej frakcji z Galicji w parlamencie austro-wegierskim. Jeżeli by część posłów galicyjskich przyjęła t.zw. opcję ukraińską (czyli antypolską) to polska frakcja uległaby osłabieniu. Dlatego Ukraińcy cieszyli sie poparciem władz austro-węgierskich; wystarczy poczytać prasę z okresu I.WŚ gdzie i o Legionie Ukraińskim i Strzelcach Siczowych pisano w bardzo przychylnym tonie . Istniała też opcja proklamowania Ukrainy ściśle związanej z Austro-Węgrami jako monarchii z arcyksięciem Wilhelmem von Habsburg z Żywca (jego ojciec i bracia uznawali się za Polaków) zwanym popularnie Wasylem Wyszywanym na tronie. Ta przychylność władz zaprocentowała w listopadzie 1918 roku, kiedy to władze wojskowe upadającej monarchii były bardziej skłonne na przekazywanie sprzętu i uzbrojenia Ukraińcom niż Polakom.
Tak samo tak zwany "rząd ukraiński", który w Brześciu Litewskim podpisał porozumienie z Niemcami i Austro-Wegrami został przez nich utworzony i praktycznie nikogo nie reprezentował. Nie chodziło przecież o żadne porozumienie państw w regionie, chodziło o pewne podstawy prawne okupacji tych terytoriów przez wojska niemieckie i austro-węgierskie i możliwość ich grabienia. Bo np. polska delegacja wysłana przez Radę Regencyjną do Brześcia w ogóle nie została dopuszczona do jakichkolwiek rozmów i odesłana z powrotem do Warszawy.

 
08-01-15 17:38  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Dziękuję za cenne uwagi i spostrzeżenia.
Jak to mówią - "im głębiej w las tym więcej drzew".
Wątek miał głównie dotyczyć historii konstrukcji - "Ilja Muromiec".
Ich dzieje w lotnictwie ukraińskim to mała literka "a" lecz jak się powiedziało "a" to wypada dojść do końca alfabetu.
W zamiarze opisania lotnictwa ukraińskiego i jego działań w wojnie polsko-ukraińskiej i z Rosją Sowiecką nie sposób więc pominąć sytuacji politycznej na tych terenach gdzie te działania miały miejsce.
To bardzo szeroki temat i jest wiele doskonałych opracowań w jęz. polskim.
Staram się te polityczne zagadnienia przedstawić skrótowo, a mając dostęp do kilku publikacji w jęz. ros. i art. ukraińskich traktujących z pozycji przeciwników postaram się na tyle na ile mi się to uda, właśnie skoncentrować na działaniach lotnictwa ale bez "wprowadzenia" wydaje się to niemożliwe.
Działalność lotnictwa polskiego jest opisana szczegółowo - znamy nazwiska, eskadry, godziny startu, mamy raporty etc.
Ciekawa jest relacja właśnie drugiej strony konfliktu - w wielu miejscach rozbieżna, chociażby zawyżanie zwycięstw, wychwalanie własnych, szukanie usprawiedliwienia porażek itp. (każdy zresztą tak postępuje).
Oczywiście na koniec podam źródła.
Pozdrawiam

 
08-01-15 19:53  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

No właśnie, relacje drugiej strony konfliktu - jak się czyta ichniejsze opracowania o własnym lotnictwie to można się uśmiać do wypęku; 90% to pobożne życzenia, 8% to naginanie i nadinterpretacja faktów, 2% prawda.
Czytając te opracowania o "sile" ukraińskiego lotnictwa dziwić się można niepomiernie, że nie mogło dać sobie rady z tymi marnymi dwoma-trzema polskimi "lwowskimi" eskadrami i nie zmasakrowały z powietrza obrońców Lwowa i polskości Galicji.
A prawda jest taka, że choć Ukraińcy przejęli w Galicji dużo sprzętu poaustriackiego to nie mieli lotników. Z lotnictwa austro-węgierskiego byli w szeregach lotnictwa ukraińskiego jedynie Piotr Franko (ukończył co prawda a-w szkołę lotniczą ale nie latał bojowo), Antoni Chruszcz i Jan Żarski (ten zresztą szybko zdezerterował do Czech a potem pojechał do Wiednia). Ciekawe, że sporo byłych lotników a-w narodowości ukraińskiej wstąpiło do lotnictwa polskiego jak np. Michał Sawczuk czy Tadeusz Wereszczyński. Próby zwerbowanie lotników w Austrii dały bardzo marne rezultaty; na Ukrainę przyjechał chyba tylko jeden mechanik i as Franz Rudorfer (też szybko zdezerterował do Czech). Zresztą Stefan Stec przebywając w styczniu 1919 roku w Wiedniu ostrzegł publicznie ewentualnych chętnych do służby w ukraińskim lotnictwie, że mimo iż są kolegami i byłymi towarzyszami broni to dostaną takie manto, że się nie pozbierają.
Główną siłę stanowiła więc grupa byłych lotników rosyjskich pod dowództwem pułkownika pilota Borysa Gubera (Hubera). Marne miała ona doświadczenie, gdyż jak większość lotników armii rosyjskiej od połowy 1917 roku nie latała. Jak płk Guber próbował kolegom wytłumaczyć zasadę działania austriackiej bomby lotniczej to ta wybuchła w jego rękach załatwiając przy okazji "kwiat" ukraińskiego lotnictwa. I takie są fakty.
Ciekawe, że na listach personelu lotnictwa ukraińskiego znaleźli się np. Piotr Niżewski (który z Ukrainą nie miał nic wspólnego i wyjechał do Paryża) czy Florian Wołoszanowski (potem w polskim lotnictwie).
To przypomina mi jako żywo sytuację mego ojca, który w 1918 roku uciekał na zachód, do Polski z Kijowa. Po drodze złapali go Ukraińcy dając wybór; służba w ich wojsku lob pod mur. Ojciec wybrał oczywiscie to pierwsze i przez kilkanaście dni paradowal w szarawarach jako oficer w armii hetmana Skoropadskiego. Udało mu się rychło ponownie uciec ale może jego nazwisko figuruje w jakichś, teraz archiwalnych dokumentach robiąc frekwencję kadry oficerskiej armii hetmana.

 
08-01-15 21:52  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Fakt - por. Petro Franko (absolwent Szkoły Lotniczej w Sarajewie był obs.) a piszą o nim, że był asem I WŚ i latał bojowo na frocie włoskim. Ale to mało istotne bo to on był dzięki swoim zdolnościom organizacyjnym właśnie "mózgiem" gdy w UHA tworzono lotnictwo.
Ci którzy przybyli z dywizjonu odeskiego z B.Huberem (odzn. św. Jerzym w I WŚ) to jednak nie byli takimi "pisklakami".
Pisze się też, że asem był Estończyk Ewski (?), który zniszczył 9 polskich samolotów. !
Będzie o nich wszystkich i o innych, różnych nacji - Rosjanie, Estończyk, Osetyńcy, Niemcy austriaccy,
Ciekawe są te też różne "układy" w zależności od zmieniającej się sytuacji militarnej i politycznej - raz przeciw tym a razem z tymi, potem walczymy ze wszystkimi by znów tworzyć wspólny front przeciw niedawnym sojusznikom aż lądowanie wypadło w objęciach Armii Czerwonej..
Nie można jednak odmówić prawa stronie ukraińskiej do własnej oceny i interpretacji tych zdarzeń chociaż jak to zwykle bywa uwypukla się własne dokonania bagatelizując lub wręcz pomijając niektóre strony przeciwnej. Jak to zwykle bywa prawda leży gdzieś po środku.

 
10-01-15 09:50  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Borowy 



Na Forum:
Relacje z galerią - 13
Galerie - 3


 - 2

Witam. Przyjemnie się jadło śniadanko przy takiej lekturze.

--


Wykonane:
ORP Błyskawica , ORP Piorun , Torpedowce Kit i Bezszumnyj , Torpedowiec A-56 , Torpedowiec ORP Kujawiak , ORP Burza - stan na 1943 r , Pz.Kpfw. III Ausf J , T-34 , IS-2, Komuna Paryska , Sherman M4A3 , Star 25 - samochód pożarniczy , Zlin 50L/LS , Gaz AA , PzKpfw. VI Tiger I Ausf. H1, Krupp Protze OSP,

W budowie:


Pozdrowienia z krainy podziemnej pomarańczy !

 
10-01-15 12:45  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Przytaczam w dowolnym tłumaczeniu taki o to "kwiatek':

„Na froncie polskim lotnictwo ukraińskie miało decydującą przewagę w powietrzu nad lotnictwem polskim. Polskie samoloty gdy tylko pojawiły się ukraińskie znikały [исчезала]. Przyczyną była nie większa ilość polskich lotników - bo od kwietnia Polacy mieli dopiero przewagę nad lotnictwem ukraińskim - ale wyższa umiejętność lotnikow ukraińskich, którzy na gorszych samolotach przeganiali Polaków”.

Ha, ha, ha ... Większość polskich pilotów była absolwentami szkół lotniczych i służyła w lotnictwie C.k i Niemiec i jak to się mówi - "sroce spod ogona nie wypadła" !

 
11-01-15 01:04  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

No więc taką właśnie "wartość" mają opracowania ukraińskie - praktycznie można je od razu wywalić do kosza. Nie będę pisał o przyczynach takiego stawiania sprawy.
Chyba autor tego "kwiatka", który cytuje Ryszard nie czytał co inny jego rodak pisał, cytat dosłowny: "4 січня 1919 року, проводячи повітряну розвідку на північ від Львова на 2-місному «Альбатросі», Петро Франко був збитий ворожим літаком. Він та його другий пілот — старший десятник Роман Кавута (Клатва) — залишилися живими, але потрапили у полон до поляків, були інтерновані" .
No i kto tutaj kogo przegonił!!!!!!!!!!!

 
11-01-15 09:33  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Może pozwolę sobie przetłumaczyć;

"4 stycznia 1919 r. podczas lotu rozpoznawczego na północ od Lwowa na dwumiejscowym "Albatrosie" Petro Franko został zestrzelony przez nieprzyjacielski myśliwiec. On i pilot - st.desatnik [st.sierż] Roman Kawuta - ocaleli lecz wpadli w ręce Polaków i zostali internowani".

To i tak dobrze, bo znalazłem znacznie różniący się opis tego wydarzenia :

"Jedynym [!] groźnym przeciwnikiem [dla samolotów ukraińskich - co pomniejsza rolę polskiego lotnictwa - przyp. ] była artyleria plot. Doświadczył tego sotnik [kpt] P. Franko, który niezależnie od dowodzenia latał w charakterze obserwatora na Albatrosie ze swoim stałym pilotem st.desatnikiem [st.sierż.] Kawutem.
4 stycznia 1919 r. w wyniku ostrzału artyleryjskiego ich samolot został uszkodzony i pilot lądował na zajętym przez Polaków terenie w Dubnowie pod Włodzimierzem Wołyńskim. Obaj dostali się do niewoli. Franko na drugi dzień uciekł z pociągu wiozącego jeńców do obozu i po długiej drodze przez Pragę, Wiedeń i Budapeszt wrócił 21 stycznia do Krasne. Kawuta przebywał kilka miesięcy w niewoli i udało mu się zbiec dopiero za czwartym razem."

Tekst pochodzi z opracowania :

"Крила України: Військово-повітряні сили України" ("Skrzydła Ukrainy: Wojskowe Siły Powietrzne")

Auror: Andrij Charuk (Kandydat Nauk Historycznych [jeszcze nie dr ale po przewodzie i obronie] docent katedry historii, teorii i praktyki kultury Narodowego Uniwersytetu "Politechnika Lwowska".

A tak w temacie to sądzę, że źródłem tych wszystkich rozbieżności (chociaż strona ukraińska/rosyjska ma przecież dostęp do różnych archiwalii) i takiego a nie innego podejścia jest nadal pogląd i uznawanie, że w tamtych czasach Ukraińcy byli jedynymi właścicielami obszarów Galicji - stąd mamy takie określenia jak - "agresja wojsk polskich" czy też "powstanie polskie" (walki o Lwów) etc.

Zainteresowanym polecam :
"Wojna polsko - ukraińska. Lwów i Galicja Wschodnia 1918-1919 - Pierwszy konflikt zbrojny odrodzonej Polski" - M.Klimecki (Bellona 2014)

"Wojna o polskie kresy 1918 - 1921. Walki z Czerwona Rosją, Ukraińcami i Litwinami" - L.Wyszczelski (Bellona 2013).

Post zmieniony (11-01-15 09:36)

 
11-01-15 19:28  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

Andrij Charuk to jeszcze w miarę wyważony "piewca" ukraińskiego lotnictwa. Takim całkowicie bezkrytycznym zapaleńcem, który pisał między innymi o amerykańskich ochotnikach nad Lwowem na wiosnę (!) 1919 roku i tym podobnych dyrdymałach jest Jarosław Tinczenko.
Choć zdarzają się, w marginalnej niestety liczbie, rozsądniejsi i bardziej wiarygodni pasjonaci ukraińskiego lotnictwa. Trafiłem na jednym z forów na takie stanowisko, właśnie z Ukrainy:
"А насчет сбития самолетов - то я глубоко сомневаюсь, что УГА сбила в воздушных боях хоть один польский самолет."
co tłumacząc na polski oznacza:
"A co sie tyczy zestrzelenia samolotów - to ja mam wielkie wątpliwości czy UGA zestrzeliła w powietrznych bojach chociaż jeden polski samolot."
Dobrze, ze ktoś te wątpliwości wyraził publicznie

 
11-01-15 23:15  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

P.S. na tymże forum któryś z uczestników tak napisał o Ewskim ( podobno Estończyku, podobno 9-cio krotnym zwycięzcy nad polskimi samolotami) o którym się pisze ale o którym nie wspominają żadne dokumenty, również rosyjskie:
"Фиргурирует он в мемуарах как "Василь Євський". Вот у меня и закралось сомнение - а может, это Василевский?"
co tłumacząc na polski oznacza:
"figuruje on w pamiętnikach jako Wasili Ewski. No i zakradła się u mnie wątpliwość -
- a może to Wasilewski?"

 
13-01-15 21:33  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Koloman   

P.S. I.
Ten temat dotyczy powietrznych bojów "Muromców" a dyskusja o kondycji ukraińskiego lotnictwa i rzetelności ukraińskich historyków lotniczych odciąga nas od tego zasadniczego tematu.
Założę więc rychło nowy temat, w ramach którego będziemy mogli podyskutować o tych niezmiernie interesujących sprawach a teraz oddajmy pole Ryszardowi dla kontynuowania arcyciekawej historii "Muromców".

 
14-01-15 14:45  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Historię "Muromców" właściwie można uznać za zakończoną.
Po zajęciu w styczniu 1919 r. przez wojska bolszewickie Winnicy pozostałości EPK wywieziono do Rosji, do bazy Dywizjonu Powietrznych Okrętów w Lipiecku.
Działalność IM w Czerwonym Lotnictwie i "cywilna" została uwzględniona.
Po wejściu w temat "ukraiński", pozostało jeszcze opisanie działalności lotnictwa Ukraińskiej Armii Galicyjskiej co właśnie kończę.
Pozdrawiam

 
15-01-15 17:06  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

UKRAIŃSKIE LOTNICTWO GALICYJSKIE (1)

22 listopada 1918 r. polskie oddziały zdobyły Lwów i „wrota do Galicji” – węzeł kolejowy w Przemyślu oraz linię kolejowej łączącą oba miasta – co umożliwiało transport wojsk z Polski. Pozostałe obszary Galicji pozostawały w rękach Ukraińców.

Po proklamowaniu 13 listopada 1918 r. Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ludowej przystąpiono do organizowania regularnych sił zbrojnych – Ukraińskiej Armii Halickiej (Galicyjskiej ) – UHA.
Z różnych jednostek istniejących na początku wojny polsko - ukraińskiej sformowano w styczniu 1919 r. 3 korpusy, każdy w składzie 4 brygad piechoty.
Wkrótce UHA liczyła ponad 30 tyś. żołnierzy (w czasie całej wojny przewinęło się przez jej szeregi ok. 150 tyś.). Dowodził nią płk Hnat Stefaniw (później rosyjski gen. Michaiło Omelianowicz- Pawlenko gdy płk Stefaniw odwołany został po utracie Lwowa, Rawy Ruskiej i Chyrowa).

Z braku kadry przyjmowano oficerów i podoficerów z armii rosyjskiej, niemieckiej i austriackiej. Oficerowie niemieccy mieli znaczący wpływ na organizowanie sztabów i tworzenie struktur wojskowych.
Armia dysponowała głównie piechotą, artylerią – brak było kawalerii.

Wraz z tworzeniem wojsk rozpoczęto organizowanie lotnictwa.
1 grudnia 1918 r. w Stanisławowie, na podstawie rozporządzenia Państwowego Komitetu Spraw Wojskowych (GSWD – Ministerstwa Wojskowego) rozpoczęło się formowanie pierwszej jednostki – Lotniczej Brygady UHA.
Dowódcą mianowano dotychczasowego dcę Ukraińskich Strzelców Siczowych por. Petro Franko – absolwenta Szkoły Lotniczej w Sarajewie, byłego obserwatora z lotnictwa austro – węgierskiego.


Por. P. Franko

Przy GSWD powołano Wydział Lotnictwa, który zajmował się całością spraw lotniczych - jego strukturami, administrowaniem oraz planowaniem operacji.
Wydziałem, niezależnie od funkcji dcy Brygady Lotniczej zarządzał P.Franko. (do kwietnia 1919 r. kiedy wysłany został do Belgradu z misją Czerwonego Krzyża w sprawach dotyczących jeńców wojennych).
Posiadał szerokie uprawnienia w celu pozyskiwania sprzętu i personelu, zgodnie z rozporządzeniem o kompletowaniu sprzętu, wyposażenia i kierowaniu personelu lotniczego oraz specjalistów do wyznaczonych stacji zbornych.

Bazą dla formowania lotnictwa były Cesarsko – Królewskie Siły Powietrzne Austro – Węgier (K.u.K. Luftfahrtruppen) będące samodzielnym rodzajem wojsk w monarchii.
W momencie rozpadu Austro – Wegier, w październiku 1918 r. Galicja była jej zapleczem – pasem tyłowym frontu. Tylko jeden oddział lotniczy był pierwszej linii. Austriackie bazy - Hureczko (Przemyśl), Lewandówka (Lwów) wraz z zapasami i samolotami znalazły się w polskich rękach.

W pozostałych Ukraińcy przejęli sporo przestarzałych samolotów w większości niesprawnych .
Głównie były to rozpoznawcze Hansa – Brandenburg C.I, nie dość, że w bardzo złym stanie to pochodziły z wcześniejszej produkcji (seria nr.27 z fabryki Phoenix oraz seria nr. 64 z Oeffag) i miały słabsze silniki Austro Daimler o mocy 160 KM (ostatnie serie wyposażano w silniki 200 – 300 KM). Było też kilka rozpoznawczych - Lloyd C.II i C.III i myśliwskich Hansa – Brandenburg D.I, Fokker D.VII i Albatros D.III.

Samoloty rozpoznawcze


Hansa – Brandenburg C.I i Lloyd C.III

Myśliwskie


Hansa – Brandenburg D.I - Fokker D.VII - Albatros D.III

Na bazy zaplanowano lotniska w Rogatyniu, Stryju, Tarnopolu, Stanisławowie i Krasnem gdzie formowano austriackie Flik-i (Fliegerkompanie) - polowe jednostki lotnicze, walczące w tym czasie na froncie włoskim. W bazach pozostało tylko ich wyposażenie.
Po podpisaniu traktatu w Brześciu (3 marca 1918 r.) wojska austriackie wysłały z frontu włoskiego do lotniczej fabryki Anatra w Odessie 4 Flip (Fliegerpark ) – park lotniczy, w tym spore ilości uzbrojenia.

Ostatecznie wybór padł na bazę w Krasnem położoną 45 km na wschód od miasta. Miała dobrą lokalizację – niedaleko Lwowa wokół którego toczyły się główne walki, było tam pole wzlotów o pow. około 1 km kw., baraki mieszkalne i wyposażone warsztaty. Rozpoczęto dowożenie samolotów z rozbrajanych austro – węgierskich jednostek lotniczych.

Punkt zborny personelu lotniczego wyznaczono w Złoczówie. Wyposażenie lotnicze z całej Galicji gromadzono w Brodach i Podwołoczyskach a następnie transportowano do Tarnopola. Specjalnie sformowana sotnia techniczna (kompania naprawcza) por. W.Tomienki w pomieszczeniach szkoły przemysłowej dokonywała przeglądu i sortowała wyposażenie.

W pierwszych miesiącach problemem był brak personelu latającego, pomocniczego i zapewnienie odpowiedniego stanu technicznego samolotów.
Ukraińscy lotnicy z lotnictwa austro -węgierskiego nie zdołali powrócić jeszcze z frontu włoskiego.

Szukając wyjścia z tej sytuacji, w połowie listopada 1918 r. Komitet Spraw Wojskowych ZUNR zwrócił się do Hetmanatu Skoropadskiego o pomoc, licząc na uzupełnienia z Okręgu Powierznego Odessy.
Na rozmowy wysłany został por. D.Krenżałowski.

W tym czasie w Ukraińskim Państwie panował chaos – antyhetmańskie powstanie nasilało się i wszystko wskazywało, że są to ostatnie już dni Hetmanatu. Pośrednikiem w rozmowach z inspektorem Okręgu ppłk Samojłowem, była znana w Odessie osoba publiczna - dr. I.Lewicki. Po negocjacjach skierowano do Galicji część 3 Dywizjonu Lotniczego.

Prócz AO w skład wysłanych oddziałów weszły dwa pułki piechoty i dwie baterie artyleryjskie. Oddziały lądowe ( pułki piechoty Sieczewski i Czarnomorski ) pojechały w kierunku Kijowa i tam wspólnie z wojskami Symona Petlury wzięły udział w powstaniu zakończonym obaleniem Hetmanatu, co doprowadziło do reaktywowania 14 grudnia 1918 r. Ukraińskiej Republiki Ludowej.

Do Krasnego 16 grudnia 1918 r. przybył AO w składzie 6 samolotów myśliwskich (Nieuport 21 i 27 C1) wraz z grupą 21 osób personelu - 6 pilotów :
ppłk Borys Huber - dca oddziału ( kawaler krzyża św. Jerzego), płk Dżambułat Kanukow, sotnik (kpt) Nykader Założny, por. Fiodor Aleljuchin i por.Nikołaj Serikow
i 2 obserwatorów : sotnik Szestakow – szef fotolaboratorium i chor. Iwanow – szef składów amunicyjnych - części zapasowych oraz 6 podoficerów i 9 strielciw (szer.) – motorzystów.


Nieuport 21 i 23


Nieuport 17 – 1 pułk lotniczy UHA

Wkrótce dołączyli do nich - sotnik Wasilij Ewski, por. Wasilij Bułatow, por. Arkadij Szeremienicki i chor. Chazbułat Kanukow (brat płk). Grupa ta przybyła z Odessy niejako „prywatnie”.
Do Galicji Wschodniej dotarło również 15 żołnierzy personelu pomocniczego (w tym 6 wyszkolonych mechaników).
Wszyscy oni mieli za sobą służbę w lotnictwie carskiej Rosji.

Nowi oficerowie, bardziej doświadczeni od pilotów galicyjskich, objęli stanowiska dowódcze.

Dzięki przybyłym z Odessy uzupełnieniom w grudniu 1918 r. w Krasnem został sformowany pułk lotniczy. Liczył on 14 ofic. i 140 podoficerów i szeregowych.
Pułk miał składać się z 4 -5 sotni, tak by każdy korpus UHA mógł dysponować własną jednostką lotniczą.

Oddział miał 7 gotowych do walki samolotów - 4 rozpoznawcze (Albatros D.III i Hansa - Brandenburg C.I) oraz 3 myśliwce (Nieuport 21 i 27C1).

Początkowo (do kwietnia 1919 r.) dowodził nim por.P. Franko (awansowany 1 stycznia 1919 r. na sotnika) pomimo, że był niższy stopniem od przybyłych oficerów.
Ostatecznie na dowódcę wyznaczono ppłk Borysa Hubera. Stronił on jednak od nałożonych obowiązków i wkrótce zastapił go płk D.Kanukow.

Brakowało sprawnych technicznie samolotów i doświadczonej kadry. Chętni do służby byli, lecz bez wyszkolenia lotniczego. Gdy już w Krasnem było ich tak wielu, w styczniu 1919 r. wydano rozkaz zabraniający dowódcom okręgów wojskowych kierować do lotnictwa nieprzydatne osoby.
Postanowiono zorganizować kursy pilotażu, obserwatorów i motorzystów.
Zajęcia trwały do lutego 1919 r. kiedy z Wiednia przybyła kontraktowa grupa pilotów, obserwatorów i mechaników zwerbowanych przez utworzone tam biuro.
Do lotnictwa zgłaszali się także lotnicy z byłej armii carskiej.
W styczniu zaczęły docierać do Krasnego pierwsze samoloty niemieckie.

Sformowano Szkołę Lotniczą i od 20 marca 1919 r. rozpoczęto nabór. Kandydaci w wieku 18 – 24 lat musieli wykazać się co najmniej jednoroczną służbą wojskową, mieć doskonały wzrok i stan zdrowia.


Nieuport IV – Szkoła Lotnicza w Krasnem

Dla personelu latającego zostały ustanowione dopłaty pieniężne: dla pil. i obs. – 120 -190 koron, dla mech. - 55 koron. Prócz tego lotnicy mieli otrzymywać szereg dodatków : za 1 km lotu – 0,5 korony, za oblot samolotu po remoncie – 10 koron, a za zwycięstwo powietrzne – premię w wysokości 1000 koron.
Dla zagranicznych najemników przewidziano oddzielne stawki dodatków i żołdu.

Stanowili oni znaczącą część personelu latającego do czasu kiedy z końcem 1919 r. porzucali służbę, co skutkowało obniżeniem wartości bojowej lotnictwa UHA i w konsekwencji Ukraińcy nie zdołali wykorzystać przewagi ilościowej w samolotach.

W Rozkazie Nr. 22 z 6 grudnia 1918 r. określono znaki przynależności. Na dolnych powierzchniach skrzydeł były to kwadraty - niebieski na prawym, a czerwony na lewym skrzydle.
Później wprowadzono nowe oznaczenia - kokardy żółto – niebieskie (tylko na górnych i dolnych powierzchniach skrzydeł ).
Stosowano również oznakowanie - żółty trójząb na niebieskim kwadracie. Niektóre z myśliwskich Nieuportów zachowały przez dłuższy czas znaki rosyjskiego lotnictwa i oznaczenie byłego carskiego 1 AO – czarne czaszki z piszczelami.

22 kwietniu 1919 r. wprowadzono oznaczenie dla pesonalu lotniczego, naszyte na lewym rękawie munduru litery – „Лт” (Lt).

W czerwcu 1919 r. dokonano kolejnej zmiany oznakowania – czarny trójząb na kadłubie i żółto- niebieskie pasy na skrzydłach i sterze kierunku.
Malowano także niebiesko – żółte szachownice (pole niebieskie w prawym górnym rogu) na skrzydłach, kadłubie i sterze kierunku.


Winiszcziwacz Nieuport 23 – 1 sotnia, Duliby k. Stryja, kwiecień 1919 r.


Winiszcziwacz Fokker D.VII – 2 sotnia, Kamieniec Podolski, czerwiec 1919 r.


Razwidnik DFW C.V, Krasne - styczeń 1919 r. „За Волю України!” (Za Wolność Ukrainy)


Razwidnik Hansa – Brandenburg C.I, Krasne – marzec 1919 r.


Razwidnik LWG C.V, Szatawa – lato 1919 r.

24 kwietnia 1919 r.utworzona została Flota Powietrzna Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej związana umową z lotnictwem Ukraińskiej Republiki Ludowej (po zwarciu 22 stycznia 1919 r. unii ZURL z Ukraińską Republiką Ludową) .

W trakcie dalszej organizacji utworzono 2 sotnie lotnicze, 1 sotnię gospodarczą (administracyjną) a sotnia techniczna przebazowała z Tarnopola do Krasnego.
Obie sotnie wraz z techniczną weszły w skład sformowanej grupy lotniczej nazywanej - „ oddziałem latającym”( „ latającym kureniem” lub „1 – szym latającym pułkiem UHA”). Oficjalnie w rozkazach grupa określana była jako „ Samoloty – Krasnego”.

W skład Floty Powietrznej ZURL - Grupy Lotniczej, którą dowodził, zachowując jednocześnie przez pewien czas dowodzenie 2 sotnią - płk Kanukow, wchodziły:
1 sotnia rozpoznawcza („polowa” wg terminologii UHA) - dca por. Anton Chruszcz : 4 sprawne samoloty (3 Hansa - Brandenburg i 1 Lloyd) i 3 w remoncie. Personel - 117 osób (6 pil., 10 obs., 26 mot. - pozostali personel naziemny). Baza - Duliby koło Stryja.

2 sotnia myśliwska („bojowa”) – dca płk Dżanbułat Kanukow (później po śmierci Kanukowa w katastrofie lotniczej w maju 1919 r.- por. Slezak): 4 sprawne samoloty Nieuport. Personel - 72 ludzi (5 pil., 1 obs., 18 mot.- pozostali personel naziemny). Baza –w Krasnem.


DFW C.V

Sotnia techniczna (warsztatowa) - 205 osób.
Sotnia gospodarcza (administracyjna).
Sotnia zapasowa (tzw. „kosz”). Baza – w Krasnem.
Główne warsztaty lotnicze znajdowały się w Stanisławowie i Krasnem.

Ogółem w lotnictwie służyło ponad 400 ludzi ale było tylko 8 sprawnych samolotów. Większość personelu naziemnego nie była wojskowymi lecz najemnymi, cywilnymi specjalistami.

Na początku maja 1919 r. w Tarnopolu sformowano 3 sotnię (dca por. Nykader Założny) w składzie 5 samolotów, głównie w celu rozpoznania kierunku wschodniego - ofensywy bolszewikow na Kijów.
Sotnia zapewniała także łączność kurierską pomiędzy rządem ZUNR i sztabem UHA a Wiedniem. Istniała do końca czerwca 1919 r.

W skład Floty Powietrznej weszła jeszcze sotnia aeronautyczna. Sformowana z aeronautycznego dywizjonu Armii Czynnej Dyrektoriatu UNR, ewakuowanego 22 lutego 1919 r. z Prydnieprowa do Krasnego.
Dowodził nią płk Szabski i posiadała - 4 balony, 3 wyciągarki oraz urządzenia do napełniania gazem. Personel – 57 osób (11 ofic., 6 podofic., 40 szer.).

Przygotowanie lotnictwa do działań bojowych napotykało duże trudności – stan samolotów był skrajnie zły, np. z czterech dostarczonych do Krasnego z trudem udało się wystawić jeden. Wkładano wiele wysiłku i pomysłów by były zdolne do lotów, z braku opon wykonywano oploty - warkocze ze słomy.

W czasie całej wojny lotnictwo ukraińskie działało w warunkach dużej aktywności lotnictwa polskiego i przy ciągłym braku paliwa po tym, jak roponośne rejony Drohobycza i Borysława zostały zajęte przez Wojsko Polskie.
Nieliczne zapasy materiałów pędnych podlegały w UHA wydziałowi samochodowemu i wpierw zaopatrywano własne jednostki.
By w jakiś sposób zniżyć ten problem w oddziałach lotniczych mieszano benzynę z surową naftą co skutkowało obniżeniem mocy silników i szybszemu ich zużyciu.

Z końcem listopada 1918 r. rozpoczęto obloty wyremontowanych samolotów i loty szkolno – treningowe.

W tym okresie drugie państwo ukraińskie – Ukraińska Republika Ludowa (UNR) zostało zaatakowane przez wojska Armii Czerwonej i 16 stycznia 1919 r. oficjalnie wypowiedziało wojnę Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republice Radzieckiej (RFSRR).
Jednocześnie prowadzone były działania wojenne na polskim froncie.

W tej sytuacji, kilka dni później - 22 stycznia 1919 r. ogłoszono akt zjednoczenia obu państw - Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) z Zachodnio - Ukraińską Republiką Ludową (ZUNR).

Unia miała czysto formalny charakter - faktycznie oba państwa zachowały oddzielne organy władzy i siły wojskowe. Głównym jej celem była konsolidacja ukraińskich sił zbrojnych - Czynnej Armii Dyrektoriatu UNR (S.Petlury) i Ukraińskiej Armii Halickiej.


Fokker D.VII i porucznik lotnictwa UHA

 
16-01-15 15:05  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

UKRAIŃSKIE LOTNICTWO GALICYJSKIE (2)

Sytuacja na froncie wymagała szybkiego wprowadzenia do walki lotnictwa . Samoloty polskie już od pierwszych dni brały udział w walkach o Lwów.

W październiku 1918 r. gdy tylko dało się zauważyć spadek dyscypliny oddziałów wojsk Austro-Węgier, grupy polskich lotników z armii C.k. rozpoczęły przejmowanie szeregu lotnisk galicyjskich.
31 października zajęto Rakowice (Kraków) i Lewandówka ( Lwów) a 2 listopada Hureczko ( Przemyśl). Zdobyto warsztaty i składy oraz ok. 70-80 samolotów, lecz tylko kilkanaście z nich było zdatnych do lotów.

Z pozyskanego sprzętu samorzutnie sformowano trzy oddziały lotnicze.
2 listopada 1918 r. we Lwowie:
- Lwowską Grupę Lotniczą (II Eskadra Bojowa – później 6 EW)
7 listopada 1918 r. w Krakowie:
- I Eskadrę Bojową Lotniczą (5 EW)
- III Eskadrę Bojową Lotniczą (7 Eskadra Lotnicza )
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z 7 Eskadrą Lotniczą związane są nieprawdziwe informacje powtarzane w ukraińskich publikacjach. Pisze się, że lotnicy eskadry (nazywanej 7 EM im. T. Kościuszki) - najemnicy amerykańscy, weterani I WŚ już od pierwszych dni wojny aktywnie brali udział w walkach, bombardując Ukrainę.
Pomijając błędne określenie nazwy eskadry, z czym jeszcze można się zgodzić, są to informacje nieprawdziwe.

III Eskadra Bojowa Lotnicza, a po zmianie nazwy 21 grudnia 1918 r. na 7 EL, walczyła na froncie do 20 września 1919 r. i w skład eskadry wchodzili Polacy.
Później przeniesiona została do Rezerwy Naczelnego Dowództwa WP a ochotnicy z USA pojawili się w eskadrze dopiero od października 1919 r., a więc już po zakończeniu walk.

Po podpisaniu podczas paryskiej konferencji pokojowej Traktatu Wersalskiego (28 czerwca 1919 r.) rozpoczęła się polska ofensywa i 17 lipca 1919 r. wojska UHA zostały wyparte za rzekę Zbrucz na tereny do niedawna Ukraińskiej Republiki Ludowej (Ukrainy Naddnieprzańskiej) i był to koniec wojny polsko – ukraińskiej. UNR upadła 25 czerwca 1919 r. wskutek naporu Armii Czerwonej.

7 EL z amerykańskim personelem (pierwszym nie polskim dcą eskadry od listopada 1919 r. był mjr. pil. Cedric Fauntleroy) brała udział w wojnie polsko – bolszewickiej i dopiero 21 grudnia 1919 r. otrzymała w ramach reorganizacji nazwę - 7 Eskadra Myśliwska im. T. Kościuszki).
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
5 listopada 1918 r. lotnicy Eskadry Lwowskiej - por.pil. Stefan Bastyr i por.obs. Janusz de Beaurain na samolocie Hansa -Brandeburg C. I dwukrotnie bombardowali dworzec kolejowy w Persenkówce gdzie stacjonowały oddziały Strzelców Siczowych. Trzeci lot rozpoznawczy rejonu Lwowa i Wysokiego Zamku wykonał por.pil.St. Bastyr i ppor.obs. Władysław Toruń.

Były to pierwsze loty bojowe w historii polskiego lotnictwa.

Eskadry włączono w powstałe Grupy Lotnicze, które liczyły 150 -180 osób (w tym 15 pilotów).
W okresie od 5 do 22 listopada 1918 r. samoloty polskich eskadr wykonały 69 lotów bojowych zrzucając na Lwów i okolice 250 bomb o wadze od 4 do 15 kg.

Zagrożenie atakami było poważne i dowództwo UHA wydało rozkaz zorganizowania obrony przeciwlotniczej.
Z wyposażenia wojsk lądowych wydzielono część broni maszynowej. Jednak ostrzał atakujących samolotów powodował bardzo duże zużycie amunicji . W raportach podawano więc wysoką liczbę zniszczonych samolotów by uzasadnić przydatność obrony.

Do połowy listopada lotnictwo polskie straciło dwa samoloty zestrzelone przez artylerię nad Lwowem i jeden w rejonie Przemyśla.
Były to samoloty, z grupy 12 zdobytych po opanowaniu lotniska Hureczko. Wobec zagrożenia atakiem wojsk ukraińskich wyleciały 3 listopada 1918 r. do Krakowa. Dodatkowo dwa uległy rozbiciu a jeden uszkodzony ostrzałem lądował awaryjnie pod Łańcutem. Do Krakowa doleciało 6 maszyn.

Pierwsze loty bojowe ukraińscy piloci wykonali w grudniu 1918 r.
Na tym etapie wojny działania miały manewrowy charakter. W związku z tym, podstawowym zadaniem lotnictwa było rozpoznanie będące jedynym źródłem informacji o przemieszczaniu się wojsk. Loty trwały do 5 -6 godz. o zasięgu 650-750 km.

Spotkania z polskimi samolotami w powietrzu były sporadyczne i nie dochodziło do walk .
Do pierwszego udokumentowanego spotkania wrogich stron w powietrzu doszło 24 grudnia 1918 r.

Polski samolot rozpoznawczy w locie na Tarnopol nieoczekiwanie pojawił się nad lotniskiem w Krasne. Poderwane w powietrze dwa ukraińskie myśliwce wymusiły jego odwrót.

Groźnym przeciwnikiem lotnictwa UHA była artyleria plot. WP.
4 stycznia 1919 r. sotnik P. Franko (niezależnie od dowodzenia latał jako obserwator) z pilotem st.desatnikiem (st.sierż.) Romanem Kawuta lecąc na rozpoznawczym Albatrosie w wyniku ostrzału artyleryjskiego lądował na uszkodzonej maszynie na terenie zajętym przez Polaków w Dubnie pod Włodzimierzem Wołyńskim. Obaj lotnicy dostali się do niewoli.
Franko na drugi dzień uciekł z pociągu wiozącego jeńców do obozu i przez Pragę, Wiedeń i Budapeszt wrócił 21 stycznia do Krasnego. Kawuta przebywał kilka miesięcy w niewoli i udało mu się zbiec dopiero za czwartym razem.

Loty na rozpoznanie wykonywały dwa samoloty – rozpoznawczy i myśliwski w osłonie, uwiarygodniało to również rezultat rozpoznania. Dodatkowo samoloty rozpoznawcze zabierały ładunek bomb.

W locie 6 kwietnia 1919 r. por.Franz Rudorfer wraz z obs. Kostywem na Brandenburgu wykonywali rozpoznanie rejonu Lwów – Gródek Jagieloński. Ochronę stanowił Nieuport 20. Wykryto ruch na torach i głównych drogach a na stacji Lwów - Podzamcze 300 wagonów.

Zadaniem kolejnego lotu w końcu kwietnia 1919 r. było rozpoznanie ruchu na linii kolejowej Lwów – Przemyśl i zbombardowanie stacji kolejowej w Przemyślu. W wyprawie wzięły udział dwa Brandenburgi.
Jeden - Rudolfa Zemika miał wykonać bombardowanie, a drugi pilotowany przez czotara (mł. ofic.) Szeparowicza z obs. por. Kliszczem – rozpoznanie. W eskorcie leciał Nieuport 17 por. Rudorfera. Łącznie zabrano 100 kg bomb. Zadanie wykonane zostało częściowo, do bombardowania nie dopuściły polskie samoloty zmuszając ukraińskich lotników do odlotu.

Pierwsze straty lotnictwo UHA poniosło w lutym 1919 r.
24 lutego 1919 r. w walce powietrznej polskiego Albatrosa C.CXII (sierż.pil. Józef Cagasek i obs. por. Stanisław Pietruski) zestrzeliła nad Chyrowem atakującego ich Nieuporta 17.
W trakcie walk nad Stawczanami i Lwewem, 29 kwietnia 1919 r. dwa ukraińskie samoloty rozpoznawcze Brandenburg C.I w osłonie Nieuporta 17C1 wykonywały rozpoznanie linii kolejowej Krasne – Lwów – Przemyśl.
Nad Lwowem zaatakowane zostały przez lecącego na Fokkerze D.VIII (E.V.) por.pil. Stefana Steca. Nieuport por. F. Rudorfera (as z I WŚ) wdał się w walkę umożliwiając odlot Brandenburgom. Został skutecznie ostrzelany i spadł za linią frontu.
Była to pierwsza walka powietrzna polskiego lotnictwa w wojnie polsko-ukraińskiej.


Fokker E.V.

Dane o ilościach zniszczonych samolotów obu stron znacznie się różnią.
Wg P. Franko najlepszym asem lotnictwa UHA był por. Sawczuk. Inni lotnicy ukraińscy w swoich wspomnieniach twierdzą, że był nim W.Ewski, który miał zniszczyć 6 lub 9 polskich samolotów.

Łącznie wg źródeł ukraińskich w walkach powietrznych zniszczono 18 samolotów polskich :
9 – por.W. Ewski , 3 – por. A. Szeremienicki (popełnił samobójstwo 21 kwietnia 1919 r. w następstwie załamania nerwowego na wiadomość o klęskach armii UHA ) po 2 – sotnik F. Aleljuchin i czotar M. Sierikow, po 1 - płk B.Huber i por. F. Rudorfer.
O jednym z asów - por. Ewskim pisze się jeszcze tak: :”Ewski gdy jego Nieuport był w ogniu art. plot. [polskiej] wykonywał wokół każdego wybuchu martwą pętlę irytując tym Polaków”.

Polskie źródła określają liczbę wszystkich utraconych samolotów łącznie na 17, w tym - zestrzelone w powietrznych walkach, zniszczone ogniem artylerii plot. i utracone z przyczyn technicznych lub błędów pilotów.

Straty polskiego lotnictwa z przyczyn technicznych były wysokie, przykładem może być 8 EW przybyła na front w kwietniu 1919 r. mająca cztery samoloty, które do końca m-ca utraciła z powyższych powodów.

Aktywną działalność na froncie prowadziła również sotnia aeronautyczna. Została podzielona na dwa oddziały. Jeden przydzielony do 2. Korpusu blokującego Lwów stacjonował w Bóbrce, drugi przeniesiono do Stryja i podporządkowano 3. Korpusowi operującemu na południu.
Balony wznoszone na wysokość 500 m używane były do obserwacji ognia artylerii wroga i korygowania ostrzału własnej artylerii.
Wielokrotnie użytkowane były już w tak złym stanie, że w drugiej połowie kwietnia 1919 r. wycofano je z frontu. Po niezbędnych remontach i przywróceniu zdolności wzlotów wróciły na front.

Stały się one celem ataków polskich samolotów. Balony mimo, że nie bronione w powietrzu były trudne do zniszczenia.
8 maja 1919 r. podczas ataku na balon w rejonie Rajtarowice (obwód samborski) został zestrzelony ogniem z ziemi Albatros D. III z 1. Wielkopolskiej Eskadry Lotniczej pilotowany przez por. Franciszka Jacha. Pilot trafił do niewoli z której uciekł po kilku dniach.
10 maja 1919 r. por. St.Stec zniszczył jeden, lecz kolejny atak 12 maja dokonany na dwa balony przez 8 polskich samolotów koło Starego Sioła (w tym samym rejonie) był nieudany.



W okolicach Sambora na wschód od Przemyśla ataki na balony przeprowadzały samoloty 5 EW.

W połowie czerwca 1919 r. sotnia balonowa bazowała w Ozieranach koło Tarnopola, lecz w związku ze zmianą charakteru walk - przejściem do walk manewrowych, balony straciły swoją przydatność i przestały być używane. Podczas odwrotu wojsk UHA sotnia została rozformowana.

Po upadku Hetmanatu Skoropadskiego kontynuowana była współpraca z lotnictwem Dyrektoriatu reaktywowanej Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Na przełomie 1918/1919 r. P. Franko dwukrotnie latał do Płoskirowa na rozmowy z przedstawicielami Dyrektoriatu. W następstwie tego lotnictwo UHA otrzymała dwa samoloty Lloyd i wagon bomb lotniczych.
Dodatkowym uzupełnienim były 3 „lekkie” samoloty, sprzęt i zapasy materiałowe przejęte z dywizjonu lotniczego Armii Czynnej URL po ewakuacji wojsk Dyrektoriatu z Kijowa, w końcu kwietnia 1919 r.

Uzupełnienia lotnictwo ukraińskie uzyskało z byłego parku lotniczego niemieckich i austro – węgierskich wojsk okupacyjnych w Płoskirowie.
Na początku 1919 r. ześrodkowano tam ok. 100 samolotów i stały one na otwartym polu szybko niszczejąc. Park przejęły oddziały Armii Czynnej UNR. Z powodu zagrożenia w wyniku postępu wojsk bolszewickich dowództwo UHA natychmiast wysłało do Płoskirowa specjalny oddział w składzie 2 ofic. i 15 szer.
Do Galicji przetransportowano łącznie ok. 60 samolotów - częściowo sprawnych i z przeznaczeniem na części zapasowe.

Wiosną 1919 r. lotnictwo UHA liczyło 40 samolotów - 16 rozpoznawczych Hansa – Barndenburg C.I i LVG oraz 12 myśliwskich Nieuport (różnych wersji) i kilka Fokker D.VII.
Jednak niewiele z nich było zdatnych do użytku.
Różnica między sprawnymi, a ogólną liczbą samolotów spowodowana była napływem dużej ilości sprzętu niemieckiego i austriackiego – jednak większość samolotów była w bardzo złym stanie technicznym.
W połowie kwietnia 1919 r. w Grupie Lotniczej UHA służyło 34 oficerów, 277 podoficerów i żołnierzy.

Lotnictwo UHA ponosiło również znaczne straty w nieszczęśliwych wypadkach.
5 lutego 1919 r. płk B.Huber prowadził zajęcia z obserwatorami lotniczymi i zaznajamiał ich z budową niemieckich bomb lotniczych dostarczonych przez Dyrektoriat.
Rozebrał bombę lecz przy jej montażu nastąpił wybuch.
Na miejscu zginęli – płk Huber i kursanci : por. Orest Gumiecki, chor. Chazbułat Kanukow,chor. Michaił Nestor i chor. Osip Szwec.
W szpitalu zmarli - por. Aleksiej Wasan, por.Wasilij Tomenko, por. Iwan Lupuł. Z ran wyzdrowiał tylko sotnik Iwan Fostakowski.

W trakcie lotu 3 marca 1919 r. z Płoskirowa do Galicji rozpoznawczy LVG na skutek awarii silnika uległ rozbiciu u Czarnego Ostrowa. Zginął pilot st.desatnik R. Kawuta dopiero co przybyły po ucieczce z polskiej niewoli i lecący z nim mechanik.
Śledztwo wykazało, że przyczyną był sabotaż - dosypany do paliwa cukier przez jak to określono „agenta moskiewskiego”.

W drugiej katastrofie, 15 maja 1919 r. śmierć poniósł płk Dżambułat Kanukow i obserwator skutkiem awarii silnika uszkodzonego przed lotem przez innego pilota – Austriaka Kubischa, którego podejrzewano o sympatyzowanie z bolszewikami. Samolot runął z wysokości 500 m nad Ozieranami.
Sprawca zamierzał uciec samolotem, lecz został zestrzelony nad Trembowlą przez sotnika Ewskiego na Nieuporcie (wg innych źródeł - 21 maja w wyniku dywersji mechanika z Wiednia, który wsypał do silnika wiórki metalowe a potem uciekł do bolszewików).

Wszyscy polegli w pierwszej połowie 1919 r. lotnicy zostali pochowani na cmentarzu w posiadłościach hrabiny Rosockiej w Krasnem – na mogiłach postawiono krzyże ze śmigieł.

Szczyt aktywności lotnictwa przypadł na okres największego natężenia walk na polsko – ukraińskim froncie.
Zadania dla lotnictwa wyznaczał Naczelny Sztab UHA stopniowo rozszerzając zakres działalności.
26 grudnia 1918 r. wydano rozkaz Nr. 5 wyznaczający zadania na 27 grudnia – pierwszy dzień ukraińskiego ataku na Lwów.

Rozkaz określał zakres operacji lotniczych nad Lwowem i pobliskimi terenami. Od godz. 9 rano należało stale utrzymywać samoloty w powietrzu nad miastem by nie dopuścić lotnictwa polskiego oraz przeprowadzić bombardowania - Dworca, Cytadeli, Góry Zamkowej i pozycji artylerii.

7 stycznia 1919 r. w rozkazie Nr. 7 do 11 stycznia lotnicy powinni prowadzić rozpoznanie rejonów: Sokal, Rawa Ruska, Leszewo a także linii kolejowej na trasie : Przemyśl - Gródek Jagielloński – Lwów oraz Lwów – Janów i Lwów - Rawa Ruska.

Rozkaz Nr. 11 z 4 lutego 1919 r. wyznaczał cele dla lotnictwa bombowego – hangary lotniska Lewandówka, składy artyleryjskie i stacje kolejowe w Gródku Jagiellońskim, Przemyślu oraz most na Sanie.

Możliwości współpracy lotnictwa z wojskami lądowymi były ograniczone z powodu braku bomb. Pod koniec 1919 r. na składzie w Krasne znajdowało się nieco ponad 100 bomb burzących (głównie rosyjskich 5 funtowych), 70 zapalających i ok. 120 rakiet Le Prieur. Zapasy szybko się wyczerpały i w tej sytuacji zaczęto przerabiać miny lądowe ze składów w Kołomyji na 100 funtowe (45 kg) bomby lotnicze.
Dzięki temu lotnictwo mogło dokonać kilkudziesięciu nalotów, jednak niezawodność produkowanych rzemieślniczym sposobem bomb pozostawiała wiele do życzenia - częste były niewybuchy.
W hangarach zawisły plakaty z napisem: „ Należy podjąć wszelkie środki, by zrzucone bomby wybuchały”.

Realizując zadania określone wcześniej wydanymi rozkazami, na przełomie 1919/1920 r. samoloty 1 i 2 sotni startujące z lotnisk w Żółkwi i Krasnem bombardowały Lwów i Przemyśl.

Na Lwów dokonano 15 nalotów a celami były - elektrownia, dworzec kolejowy, siedziba dowództwa w Szkole Kadetów, baterie artyleryjskie na Wysokim Zamku oraz lotnisko w Lewandówce -ostrzeliwane je również z broni maszynowej.
Podczas drugiego nalotu, bomby zrzucone z samolotu pilotowanego przez płk B. Hubera uszkodziły elektrownię wyłączając ją na dłuższy okres z eksploatacji.
10 razy atakowano Przemyśl - dworzec kolejowy, lotnisko Hureczko i stacje kolejowe na trasie Przemyśl – Lwów.

Największym sukcesem było zbombardowanie przez załogę w składzie: por. A. Chruszcz i por. S. Sawczuk mostu kolejowego na Sanie, w wyniku czego został on na pewien czas wyłączony z użytku.
19 stycznia 1919 r. ponownie bombardowano Wysoki Zamek.

Wielokrotnie wykonywano naloty szturmowe na nie przystosowanych do tego celu samolotach rozpoznawczych i myśliwskich, ostrzeliwując z wysokości 50 – 100 m tabory i jednostki frontowe. 25 grudnia 1918 r. ogniem kaemów ostrzelana została kolumna WP w rejonie Dowgobinewo na Chełmszczyźnie.
Skuteczność tych ataków nie przekładała się bezpośrednio na wsparcie wojsk lądowych ze względu na brak odpowiedniego systemu łączności między jednostkami a sotniami.
Wnioski o wsparcie z powietrza szły przez sztab brygady i korpusu i docierały do „latających oddziałów” nie raz dzień później.

Duża aktywność lotnictwa przypadła w okresie ofensywy UHA (tzw. „ofensywa wowczuchowska”) rozpoczętej 17 lutego 1919 r. Jej celem było okrążenie i odcięcie wojsk polskich a finalnie zdobycie Lwowa.
Zadania dla „latającego oddziału” w tej operacji określał rozkaz Nr. 945 z 14 lutego 1919 r.
Lotnicy mieli prowadzić rozpoznanie w rejonie: Sokal - Bełz – Ugniew – Rawa Ruska a także bombardować stację kolejową we Lwowie i linię kolejową na trasie Przemyśl – Lwów.

W dzień otrzymania rozkazu wyleciały dwie załogi - Rudorfer – Chruszcz i Kynke – Franko. Następnego dnia rozpoznanie trasy Krasne – Gródek Jagielloński – Przemyśl – Chyrów – Krasne prowadziła załoga Sawczak i Chruszcz przekazując do sztabu UHA informacje o dyslokacji polskich wojsk.

18 lutego 1919 r.wojska ukraińskie przekroczyły pod Bartkowicami linię kolejową Przemyśl – Lwów i zablokowały grupę WP w okrążonym Lwowie. Rozpoczął się artyleryjski ostrzał miasta.
Ofensywa wojsk UHA była najbardziej krwawym epizodem wojny polsko-ukraińskiej.

Nadzieję na zahamowanie postępu UHA strona polska widziała w działalności Komisji Międzysojuszniczej dla Zbadania Sprawy Polskiej. Przewodniczący Podkomisji - francuski gen. Joseph Barthelemy doprowadził po negocjacjach z dowództwem UHA do podpisania nocą z 23 na 24 lutego 1919 r. zawieszenia broni obowiązującego od dnia 28 lutego.
Jeden z oddzielnych pkt. umowy zabraniał samolotom obu stron przybliżać się do linii frontu bliżej niż 10 km.

Na przełomie luty-marzec 1919 r. toczyły się we Lwowie rozmowy z delegacją rządu ZUNR dotyczące ustalenia przyszłych granic. Kolejne propozycje strona ukraińska odrzucała (w notach do rządów państw zachodnich zarzucając Komisji stronniczość ) i 1 marca 1919 r. wypowiedziała zawieszenie broni.

Następnego dnia oddziały ukraińskie wznowiły działania wojenne w rejonie Lwowa.
(wg źródeł ukraińskich to Polacy już 13 marca 1919 r. podstępnie naruszyli rozejm, przechodząc do ofensywy).

Epizodem, który finalnie przyniósł za sobą negatywne nastawienie Komisji do strony ukraińskiej było ostrzelanie pod Sądową Wisznią przez oddział UHA, pociągu przewożących jej członków. Rannych zostało dwóch oficerów jej składu.



Uzupełnienie

Por.pil. Franciszek Jach z 1.Wlkp.Eskadry Lot. otrzymał rozkaz zniszczenia ukraińskiego balonu pod Przemyślem korygujący ognień artylerii ostrzeliwującej tory kolejowe trasy Przemyśl – Lwów.
Atakował go już kilkakrotnie lecz bez rezultatu – w momencie gdy zauważono nadlatujący samolot obsługa ściągała balon na ziemię.
Taka sama sytuacja miała miejsce 8 maja 1919 r. lecz tym razem pilot ostrzelał balon leżący już na ziemi. W trakcie ataku jego Albatros D.III trafiony został ogniem z ziemi.

„Wtem padły gdzieś z lasu tak celne strzały, że mi silnik zepsuły, a samemu hełm, rękaw i kurtkę przedziurawiły. Trzymałem maszynę w górze do ostatka, gdy silnik zupełnie już osłabł, aparat uderzył najpierw o wierzchołek góry i potem całym swym rozpędem zjechał w dolinę, gdzie się w drutach zatrzymał”.

Lądował na pasie ziemi rozdzielającym pozycje wojsk – 300 m od polskich i 200 m od ukraińskich okopów.
W trakcie wymiany ognia pojmali go Ukraińcy, pobili i zaciągnęli do własnych pozycji. Od natychmiastowgo rozstrzelania uchroniła go interwencja dwóch oficeów.
Do dowództwa jednostki szedł boso pod eskortą bity i opluwany przez miejscowych chłopów. Udawał Niemca i dzięki temu uniknął zlinczowania. W dowództwie niemiecki oficer odesłał go na tyły.
Osadzony został w obozie jenieckim w Robatynie. Gdy dowiedział się o zamiarze przekazania go bolszewikom uciekł w nocy.
Ukrywał się dwa dni w kominie jednego z domostw, mając za cały pokarm bochenek chleba.

„A gdy z pragnienia wytrzymać już nie mogłem, wyszedłem z mojej kryjówki, przepłynąłem nocą Seret i posuwałem się lasami na północ, ponieważ słyszałem strzały spod Tarnopola. Za dnia siedząc w koronach drzew, wędrowałem nocą. Tak udało mi się szczęśliwie przedostać przez front do naszych”.

(źródło: Z. Grabowski - ''Franciszek Jach - Ikar rodem z Wapna'')

Post zmieniony (17-01-15 10:20)

 
20-01-15 15:31  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

W uzupełnieniu do poprzednich odcinków zamieszczam zdjęcia otrzymane od Kolomana.


płk Borys Huber - zginął od wybuchu bomby lotniczej podczas zajęć w szkole lotniczej 5 lutego 1919 r.


Płk Dżambułat Kanukow (Osetyniec) - zginął w wypadku lotniczym na skutek sabotażu 15 maja 1919 r.
Zdjęcie z okresu służby w armii carskiej z 1917 r.

 
24-01-15 19:45  Odp: Powietrzne boje
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

UKRAIŃSKIE LOTNICTWO GALICYJSKIE (3)

Przełom 1918 – 1919 r. był bardzo niekorzystny dla obu państw ukraińskich.

Pod koniec listopada 1918 r. powstał sowiecki rząd Ukrainy, który natychmiast zwrócił się do Moskwy o pomoc wojskową.
W grudniu 1918 r. po obaleniu Hetmanatu, Armia Czynna Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej toczyła na wschodzie walki z bolszewikami a na zachodzie wspierała natarcie Ukraińskiej Armii Halickiej – wojsk Zachodnio - Ukraińskiej Republiki Ludowej przeciw wojskom polskim.

1 stycznia 1919 r. wojska bolszewickie wkroczyły do Charkowa, a po zajęciu w lutym Kijowa - powołano Ukraińską Sowiecką Republikę Socjalistyczną.
Wydarzenia te skutkowały ogłoszeniem 22 stycznia 1919 r. aktu zjednoczenia obu ukraińskich organizmów państwowych.
Wcześniej, 14 stycznia 1919 r., na Wołyniu doszło do pierwszych starć między oddziałami polskimi a wojskami Dyrektoriatu.

W okresie od listopada 1918 r. do pierwszych dni marca 1919 r. obie sotnie UHA prowadziły intensywną działalność, wykonując 2-3 loty dziennie.
1 sotnia posiadała samoloty rozpoznawcze, 2- ga myśliwskie, jednak ze względu na remonty sprawnych było tylko dziewięć (pięć rozpoznawczych i cztery myśliwskie).

Po złamaniu rozejmu i wypowiedzeniu przez stronę ukraińską 1 marca 1919 r. zawieszenia broni, wojska ukraińskie wznowiły działania wojenne w rejonie Lwowa. Po zajęciu linii kolejowych miasto zostało odcięte od dostaw i zaopatrzenia. Ukraińska artyleria rozpoczęła ostrzał Lwowa.

W okresie tym 1 sotnia sporadycznie prowadziła loty rozpoznawcze.
Eskadry polskiego lotnictwa (5 EW, 6 i 7 EL) w pierwszej fazie walk do marca 1919 r. wykonały 475 lotów z nalotem 660 godzin.

12 marca 1919 r. wojska polskie rozpoczęły operacje zaczepną w celu odblokowania Lwowa. Sformowano Grupę Operacyjną, którą dowodził gen. Wacław Iwaszkiewicz a w jej składzie znalazły się eskadry lotnicze .
19 marca 1919 r. odbito linię kolejową Przemyśl – Lwów i pod koniec miesiąca przerwano blokadę Lwowa.

Po ustabilizowaniu się frontu podjęte zostały próby pokojowego rozwiązania konfliktu w Galicji Wschodniej.
Do Przemyśla przybył z misją pośredniczenia amerykański gen. Francis J. Kernan z Komisji Międzysojuszniczej dla Zbadania Sprawy Polskiej. Rozmowy zakończyły się fiaskiem – powodem była rozbieżność poglądów na temat przebiegu linii demarkacyjnej.

Kolejną próbą była kwietniowa propozycja przewodniczącego Komisji, południowoafrykańskiego gen. Ludwika Bothy - tzw. „linia Bothy”.
Po stronie polskiej miał pozostać Lwów a po ukraińskiej - naftowe tereny Zagłębia Borysławskiego. Plan ten zaakceptowało dowództwo wojsk ukraińskich, lecz strona polska go odrzuciła.

W zaistniałej sytuacji Naczelne Dowództwo WP rozpoczęło przygotowania do ofensywy.
Celem było rozbicie wojsk ukraińskich w Galicji Wschodniej i na Wołyniu, odrzucenie ich za Zbrucz, odzyskanie terenów oraz uzyskanie bezpośredniego połączenia Polski z Rumunią.

Na froncie znalazły się dowiezione i dobrze wyposażone odziały „Błękitnej Armii” Hallera (ok. 35 tyś.). Całością wojsk polskich (ok. 50 tyś.) dowodził gen. Józef Haller.
Strona przeciwna dowodzona przez gen. Mychajła Omelianowicza – Pawlenkę liczyła ok. 44 tyś. żołnierzy.

W celu uzyskania lepszych pozycji wyjściowych dla generalnej ofensywy, 19 kwietnia 1919 r. rozpoczęto pomocnicze natarcie (tzw. operacja „Jazda”). Operacja wsparta polskim lotnictwem doprowadziła do odrzucenia Ukraińców z zajmowanych pozycji.

Na przełomie kwietnia – maja 1919 r., jeszcze przed polskim natarciem, wojska UHA przeprowadzały reorganizację i dyslokację oddziałów. W tym samym czasie wobec silnych wojsk polskich S. Petlura wypowiadał się przeciw wsparciu UHA wojskami Armii Czynnej UNR.

Zmiany objęły również jednostki lotnicze - 1 sotnia z rozpoznawczej stała się mieszaną. Posiadała teraz 3 samoloty wywiadowcze, 3 myśliwskie i 9 kwietnia 1919 r. została przewieziona do Stryja .
Głównym jej zadaniem miała była współpraca z 3. Korpusem UHA .
Na początku maja 1919 r. jej stan posiadania zwiększono do 12 maszyn (2 Nieuporty, 1 Fokker, 2 Brandenburgi, 4 LVG i 3 DFW). Na wyposażeniu był też pociąg warsztatowy przekazany przez Dyrektoriat UNR , środki transportowe i zapasy materiałowe.
Lotnictwo ukraińskie posiadało łącznie ok. 40 samolotów, jednak w bezpośrednich działaniach bojowych uczestniczyła tylko połowa z nich - pozostałe użytkowano w celach szkoleniowych i łącznikowo – transportowych.

W tym okresie znacznie poprawiło się wyposażenie ukraińskich wojsk - broń i sprzęt wojskowy sprowadzano z Węgier za sprzedaną naftę.

18 maja 1919 r. w trakcie natarcia WP, 3. Korpus został zmuszony do odwrotu a z nim i 1 sotnia lotnicza.
Przewieziono ją do Stanisławowa, gdzie ze składu wydzielono część sił dla wsparcia operacji wojsk UHA na Zakarpaciu.

W maju 1 sotnia utraciła trzy samoloty. Na polecenie referenta Państwowego Komitetu Spraw Wojskowych sotnika Jewgenija Puzi wyleciały one 25 maja do Czechosłowacji. Jednym z nich był Nieuport 23 pilotowany przez por. F. Rudorfera. Lotników internowano a samoloty skonfiskowano .
Należy przyjąć, że była to z góry zaplanowana dezercja, chociaż strona ukraińska pisze o „niewyjaśnionych okolicznościach”.

Ze Stanisławowa sotnię ewakuowano do Czortkowa a pozostałe samoloty z końcem maja wysłano do Hermanówki.
14 maja 1919 r. WP rozpoczęło zaplanowaną ofensywę w Galicji Wschodniej i na Wołyniu.
Oddziały UHA unikały walk.

W okresie kwietnia – maja, aktywny udział w toczących się bojach miało polskie lotnictwo. Eskadry wchodziły w skład dwóch grup :
- II Grupa Lotnicza (5 EW, 9 EW i 1. Wielkopolska Eskadra Polowa) działała z lotniska Hureczko pod Przemyślem (1. Wielkopolska Eskadra Polowa zastąpiona została później przez 3. Wielkp. Esk. Pol.)
- III Grupa Lotnicza (6 EL i 7 EL) z Lewandówki pod Lwowem.
Tworzyły one Zjednoczoną Grupą Lotniczą 1.

Grupa posiadała samoloty różnych typów – rozpoznawcze : Oeffag 51 i 52, Hansa - Brandenburg C.I, Albatros C.I, Albatros C.V, Albatros C.X, Albatros C.XII, Rumpler C.I, Rumpler C.IV, DFW C.V, AEG C.IV, LVG C.V oraz myśliwce Fokker E.V.
W działaniach bojowych brały także udział dwie eskadry przybyłe z Armią Hallera – BR 39 i BR 59 dysponujące rozpoznawczymi samolotami Breguet XIVA2. Eskadry te podporządkowano naczelnemu dowództwu WP.


Breguet XIV z 39 Eskadry (16 EW od marca 1920 r.) – Lwów, wiosna 1919 r.


Breguet XIV z 16 EW

Jednocześnie na tereny płd. – zach. wkroczyły 24 maja oddziały rumuńskie (10 tyś. żołnierzy) wraz z jedną polską dywizją zajmując obszar Pokucia z Kołomyją.
W dniu 27 maja oddziały polskie zajęły m.in. Stanisławów - tymczasową stolicą rządu ZUNR, a 1 czerwca 1919 r. – Tarnopol.
Z końcem maja opanowano obszary zajęte wcześniej przez Ukraińców.

Klęski ponoszone przez UHA zmusiły dowództwo ukraińskie do przesunięcia oddziałów na południowy wschód Galicji, ograniczony rzekami Zbrucz – Dniestr.
Dokonano zmian na naczelnych stanowiskach dowódczych. Gen. M. Omelianowicz – Pawlenko oskarżony o nieudolne dowodzenie został zdymisjonowany. Stanowisko to objął były generał armii rosyjskiej – Aleksandr Grekow.

Gdy osłabło tempo polskiego natarcia Sztab Naczelny Wojsk Ukraińskich postanowił zreorganizować wojska w związku z zaplanowaną kontrofensywą w celu zatrzymana pochodu wojsk polskich.

Natarcie rozpoczęto 7 czerwca 1919 r. (tzw. „ofensywa czortkowska”) .
Ukraińska ofensywa rozwijała się szybko nie napotykając poważniejszego oporu. 9 czerwca powołano Jewhena Petruszewicza na dyktatora ZUNR.

Kilka dni później, ruszając w ślad za wojskami ukraińskimi, lotnictwo przeniosło swą bazę operacyjną na zachód do Trembowli.
Podczas ofensywy sotnik W. Ewski na Nieuporcie osiągnął dwa zwycięstwa powietrzne - nad Złoczowem (zniszczył Fokkera) i nad Pomorzanami.

W trakcie ciężkich walk UHA odrzuciła WP i zajęła znaczne obszary Galicji podchodząc pod sam Lwów.
Pomyślny przebieg operacji rozbudził nadzieję na zwycięstwo i było to głównym powodem odrzucenia polskiej propozycji przymierza i wyznaczenia linii demarkacyjnej - tzw. Linii Delwiga.

W okresie walk 2 sotnia razem z parkiem lotniczym utworzonym na bazie sotni technicznej bazowała w Krasnem. Podobnie jak 1-sza, stała się mieszaną - posiadała samoloty myśliwskie i rozpoznawcze.
Od połowy kwietnia do 21 maja 1919 r. często zmieniała lokalizację – wpierw było to Krasne później Czortkowo i Ozierany, gdzie pozostawiano jeden samolot jako łącznikowy w dyspozycji sztabu 1. Korpusu UHA. Z Ozieran detaszowano ją do Berezowca pod Tarnopolem.
W Berezowcu została połączona z 3 sotnią, dotychczas tam bazującą i dodatkowo otrzymała dwa wyremontowane samoloty.

W okresie od 21 kwietnia do 31 maja 1919 r. 2 sotnia wykonywała loty realizując:
- dalekie rozpoznanie terenów wschodnich od rzeki Zbrucz (wobec zbliżających się jednostek Armii Czerwonej)
- rozpoznanie strategiczne rejonów - Lwów i Bełz oraz taktyczne nad liniami frontu
- ochronę przednich linii własnych wojsk przed lotnictwem polskim
- loty łącznikowe do Stryja i Stanisławowa.

Samoloty dokonały także kilku nalotów bombowych, w tym 13 maja 1919 r. trzy samoloty rozpoznawcze zrzuciły 8 bomb na Sanok.
Łącznie wykonano 23 loty (w czterech zadania nie wykonano z powodu zniszczenia samolotów).
2 sotnia posiadała 5 samolotów – 3 myśliwce Nieuport i 2 rozpoznawcze LVG C.V.

W celach wywiadowczych użytkowano również samoloty myśliwskie. Z braku odpowiedniego wyposażenia fotograficznego rozpoznanie było wyłącznie wzrokowe. Samoloty myśliwskie nie były wykorzystywane do nalotów bombowych i szturmowych – zadania te, jako dodatkowe, wykonywały samoloty rozpoznawcze.

Personel 2 „latającego oddziału” składał się z sześciu „lietunow”(pil.) – dca Założny, Masykiewicz, Serikow, Aleljuchin, Neugauzer i Kubisch oraz pięciu
„razwiedowcow”(obs.) - Misienki, Kuźmowicza, Ogara, Ziemnika i Szestakowa.
W okresie ponad jednego miesiąca najwięcej lotów – 10 wykonał Założny, pozostali od 2 do 5, a niektórzy tylko po jednym.
(P. Franko podawał, że wykonano 40 – 50 lotów bojowych a wg R. Ziemnika, że każdy samolot latał 5 – 6 razy dziennie).

Po prawie 20 dniach nieprzerwanych walk postęp wojsk ukraińskich osłabł. Brak zapasów i wyposażenia (głównie amunicji strzeleckiej) zmusił armię UHA do powrotu na pozycje wyjściowe nad Dniestrem i Zbruczem.
Walcząc jednocześnie z bolszewikami wojska Dyrektoriatu zostały wyparte na Podole.

W wyniku niepomyślnego przebiegu działań w wojnie z Polakami i bolszewikami przedstawiciele Dyrektoriatu S. Petlury podpisali 16 czerwca 1919 r. we Lwowie rozejm z Naczelnym Dowództwem WP.
Linią rozgraniczenia wojsk miał być Zbrucz- wschodnia granica dawnej Galicji. Zgodzono się na wymianę jeńców.
21 czerwca 1919 r. zaprzestano walk.

Sztab UHA nie uznał jednak rozejmu i nie przerwał działań ofensywnych.
W tej sytuacji Naczelne Dowództwo WP uznało, że Ukraińcy zerwali porozumienie i umowa nie wchodzi w życie. Wstrzymano jednak akcje zaczepne przeciwko armii Petlury.

28 czerwca 1919 r. wojska polskie dowodzone przez J. Piłsudskiego przeszły do kontrofensywy przełamując front.
Armia Galicyjska rozpoczęła odwrót z zajmowanych pozycji.
Porażki UHA spowodowały dymisję gen. A. Grekowa i w dniu 6 lipca 1919 r. dowodzenie objął gen.czetar (gen. dyw.) Myron Tarnawskyj.

W czerwcu Rada Ministrów Spraw Zagranicznych Ententy przyjęła rezolucję upoważniającą WP do zajęcia Galicji Wschodniej po Zbrucz.
Warunkiem było ustanowienie zarządu cywilnego mającego gwarantować autonomię terytorialną.

15 lipca 1919 r. zajęty został Tarnopol , oddziały polskie doszły do Strypy - lewego dopływu Dniestru, a dzień później osiągnęły linię rzeki Zbrucz.
Wojska ukraińskie wyparte zostały z Galicji.

W dniach 16 – 17 lipca 1919 r. cofające się wojska UHA (ok. 50 tyś. żołnierzy) przeszły za Zbrucz na ostatni skrawek terytorium Ukraińskiej Republiki Ludowej (Ukrainy Naddnieprzańskiej) administrowanego przez rząd UNR w Kamieńcu Podolskim.
Dwa dni później do Czortkowa przybyła delegacja UNR celem podjęcia rozmów rozejmowych.

Był to koniec prowadzonych na szeroką skalę walk w wojnie polsko – ukraińskiej.

Samoloty polskich eskadr w okresie od kwietnia do połowy czerwca 1919 r. wykonały ok. 300 bojowych lotów, przebywając w powietrzu ok. 600 godz.

Ostatnią bazą „latających oddziałów” UHA w Galicji był Husiatyń na prawym brzegu rzeki a zadaniem ochrona powietrzna przeprawy wojsk ukraińskich przez Zbrucz.
Samoloty stacjonowały tam od końca czerwca do połowy lipca 1919 r. Większość lotniczego wyposażenia odesłano do Szatawy pod Kamieńcem Podolskim jeszcze w połowie czerwca.

Po przekroczeniu rzeki przez wojska ukraińskie, lotnictwo UHA formalnie weszło w skład Floty Powietrznej Dyrektoriatu UNR, zachowując jednakże autonomię w zakresie operacyjnym, i tak jak wcześniej, własne dowództwo.

Po opuszczeniu Galicji przywództwo ZUNR podpisało umowę scalającą wojska UHA z siłami Dyrektoriatu i rozgorzała dyskusja co do dalszych planów.
Zamierzano kierować się na południe w rejon Odessy, lub w Karpaty i tam utworzyć bazę, przegrupować wojska i ponownie przystąpić do walki z Polakami.

Ostatecznie przyjęty został plan S. Petlury, który zaproponował ofensywę połączonych wojsk ukraińskich przeciw bolszewikom nacierającym z północy i wschodu.
Oddziały UHA miały wesprzeć wojska UNR .
Rozpatrywano dwa kierunki ataku:
- na Kijów (co miało mieć duże znaczenie propagandowe i polityczne)
- na Odessę (po zdobyciu miasta możliwy byłby zakup i dowóz broni, amunicji, wyposażenia jak również sprowadzenie z obozów jenieckich we Włoszech jeńców ukraińskich z armii austro-węgierskiej).

Głównodowodzącym połączonych wojsk został Naczelny Ataman Symon Petlura.

Wybrano uderzenie na Kijów, pozorując pomocniczy atak w kierunku Odessy.
Po reorganizacji wojska ukraińskie liczyły łącznie ok. 60 tyś. żołnierzy.
Ukraińska Armia Halicka - ok. 40 tyś. zaprawionych w bojach żołnierzy, Armia Czynna Dyrektoriatu - ok. 20 tyś. jednak w znacznie gorszym stanie, z powodu licznych dezercji i braku dyscypliny.

25 lipca 1919 r. skierowano na front przeciw bolszewikom pierwsze oddziały wojsk.
Zaplanowana ofensywa rozpoczęła się 2 sierpnia 1919 r.

Natarcie określono jako - „pochód armii ukraińskich na Kijów – Odessę”.
Wojska wyruszały do walk z hasłem - „ Przez Kijów – na Lwów!”.

W tym samym czasie z południa, wzdłuż Dniepru rozwijała się ofensywa „białych” wojsk Sił Zbrojnych Południa Rosji - gen. Fiodora Bredowa.
Zgodnie z wydanym przez Petlurę rozkazem nie podejmowano wrogich akcji zaczepnych przeciw oddziałom rosyjskim.

Pierwsze bojowe loty w walkach z bolszewikami sotnie przeprowadziły 7 sierpnia 1919 r. z Szatawy z lewego brzegu rzeki Zbrucz.
Prowadzono rozpoznanie rejonów Starokonstantynowa i Winnicy. W miarę postępu wojsk przemieszczały się za nimi także sotnie lotnicze.
Na początku sierpnia 1919 r. zostały przetransportowane do Nowej Uszycy ok. 50 km na płn.-wsch. od Kamieńca Podolskiego. Prócz lotów wywiadowczych, bombardowano rejony Żytomierza i węzeł kolejowy w Berdyczowie.

18 sierpnia 1919 r. zajęta została Winnica do której wkrótce przybyły odziały lotnicze.
W tym okresie działania lotnicze prowadzono w rejonie Winnicy, Kazatynia i Kijowa. Atakowano linie kolejowe i składy pociągów. W trakcie walk o Korosteń skutecznie zbombardowano stację kolejową i tory, w wyniku czego oddziały lądowe zdobyły dwa „czerwone” pociągi pancerne – „Boruniec” i „Komunist”.

Pod Winnicą ogniem maszynowym z ziemi uszkodzono zmuszając do lądowania bolszewicki samolot, który włączono w skład 1 sotni. Na początku września 1919 r. zdobyto jeszcze 2 samoloty.

Wg stanu na 16 sierpnia 1919 r. 1 sotnia lotnicza posiadała 7 samolotów i 80 osób personelu, 2 sotnia – 3 samoloty i 74 ludzi.
W skład lotnictwa Armii Czynnej Dyrektoriatu UNR wchodziły cztery oddziały - 1 Zaporoski AO, 3 ,4, i 5-ty AO. Łącznie - 12 samolotów i 232 osób personelu. Oddziały jednak nie przejawiały dużej aktywności bojowej.
Po krótkim postoju w Winnicy, sotnie przewieziono do Kazatynia.

Zgodnie z rozkazem Nr. 128 z 28 sierpnia 1919 r. 1 i 2 sotnię połączono w jeden Oddział Lotniczy pod dowództwem por. Zasławskiego.
Ze stanu spisano 3 wyeksploatowane samoloty rozpoznawcze.
W Kazatyniu Odział Lotniczy pozostawał do 17 września 1919 r.

Ofensywa była dużym zaskoczeniem dla wojsk bolszewickich , Armia Czerwona cofała się i 30 sierpnia 1919 r. oddziały ukraińskie weszły do Kijowa.

Wcześniej jeden samolot stale patrolował obszar powietrzny nad miastem składając na bieżąco meldunki o rozwoju sytuacji.

Dzień później - 31 sierpnia 1919 r. Kijów zajęły wojska gen. Bredowa.
Powodem tak szybkiego marszu „białych” wojsk był brak zabezpieczenia i obrony mostów.

Planowane wcześniej przeniesienie Oddziału Lotniczego do Kijowa nie zostało zrealizowane. Z Kazatynia powrócił on do Winnicy gdzie pozostawał do połowy grudnia 1919 r.
W Winnicy samoloty wykorzystywano w celach propagandowych. Na zlecenie Ministerstwa Prasy i Propagandy UNR zrzucano ulotki za linią frontu. W czasie obchodów „Tygodnia Ukraińskiego Kozaka” zorganizowano paradę lotniczą.

W sierpniu 1919 r. gen. Denikin odmówił uznania niepodległej Ukrainy i wojska Sił Zbrojnych Płd. Rosji wyparły oddziały ukraińskie na obszar bezpośrednio przyległy do Kamieńca Podolskiego, za którym przebiegał front polski.
Znalazły się one w „trójkącie śmierci” - między „białymi” „czerwonymi” i Polakami.

W tej sytuacji Petlura zdecydował się na „mniejsze zło” i rozpoczął rozmowy ze strona polską.
Rokowania doprowadziły do podpisania 1 września 1919 r. zawieszenie broni na froncie galicyjsko-wołyńskim - rzeka Zbrucz stała się linią rozgraniczenia wojsk.

Niezależnie od zawieszenia broni prowadzone były (zapoczątkowane już w styczniu 1919 r.) tajne rokowania Petlury z Piłsudskim.
W maju 1919 r. podpisano w Warszawie deklarację – Ukraińcy zrzekali się swoich praw do Galicji Wschodniej oraz Zachodniego Wołynia po Styr. Określono też zakres wzajemnej współpracy militarnej przeciw Armii Czerwonej. Polacy mieli udzielić wsparcia w walce z bolszewikami.

Dyktator ZUNR Jewhen Petruszewicz negatywnie ustosunkowany wobec polityki prowadzonej przez Petlurę odrzucił udział UHA w walkach przeciwko Armii Czerwonej.

W trakcie pochodu na zachód, rosyjskie wojska atakowały jednostki ukraińskie.
Wobec naporu Armii Ochotniczej dowództwo wojsk ukraińskich próbowało negocjować z jej sztabem zawieszenie broni lecz bez skutku i 24 września 1919 r. S. Petlura wypowiedział wojnę Siłom Zbrojnym Południa Rosji.

Przeciw zjednoczonym wojskom ukraińskim gen. A. Denikin skierował łącznie ok. 60 tyś. żołnierzy.
Siły ukraińskie dysponowały ok. 20 tyś. żołnierzy pełnych zapału, lecz źle uzbrojonych i osłabionych epidemią tyfusu.

Walki toczyły się ze zmiennymi efektami. Niektóre miasta przechodziły kilkakrotnie z rąk do rąk.

Udział lotnictwa w walkach z „białą” armią był nieznaczny. Przez cały październik 1919 r. panowały złe warunki atmosferyczne i samoloty sporadycznie wylatywały na rozpoznanie.

W tym samym czasie rozpoczął się bolszewicki kontratak i sytuacja Ukraińców stała się krytyczna.

Już wcześniej dochodziło pomiędzy wojskami ukraińskimi a Armią Czerwoną do sporadycznych starć o znaczeniu lokalnym - zagrożenie bolszewickie było jednak neutralizowane przez Armię Ochotniczą gen. Denikina, który od 3 lipca 1919 r. prowadził ofensywę na Moskwę.

Pod koniec października 1919 r. stan armii UHA katastrofalnie się obniżył.
Trwające przez cały 1919 r. walki z bolszewikami, potem z Siłami Zbrojnymi Armii Płd. Rosji, szalejąca epidemia tyfusu zbierająca śmiertelne żniwo, jak również przechodzenie jednostek UHA na stronę Denikina sprawiły, że z końcem października zdziesiątkowana Armia UNR straciła zdolność bojową.
Na początku listopada 1919 r. liczyła tylko ok. 5 tyś. żołnierzy.

Ogólny stan lotnictwa był więcej niż zły – brakowało paliwa, części, szeregi personelu przerzedziły choroby i w tej sytuacji z początkiem listopada 1919 r. lotnictwo zostało oficjalnie wyłączone z sił zbrojnych i skierowane na odpoczynek.

15 listopada 1919 r. upadł Dyrektoriat UNR – wszystkie uprawnienia przekazano Naczelnemu Atamanowi - Petlurze.

Pozostałości armii ukraińskiej wycofywały się i w połowie listopada 1919 r. i podjęto decyzję o ewakuacji do Kamieńca Podolskiego.

Armia praktycznie została bez przewodnictwa politycznego.
Rząd ZUNR z dyktatorem Petruszewyczem opuścił Kamieniec Podolski i przez Rumunię udał się do Wiednia, by w stolicach europejskich prowadzić akcję dyplomatyczną.

W tej sytuacji jedynym wyjściem było porozumienie z Polską, zawarcie sojuszu i kontynuowanie walki z Armią Czerwoną i Armią Ochotniczą .
Sztab Naczelnego Atamana zaprosił WP do zajęcia Kamieńca Podolskiego, pod warunkiem pozostawienia w terenie cywilnej administracji ukraińskiej. 16 listopada 1919 r. oddziały polskie wkroczyło do Kamieńca Podolskiego.

W końcu listopada 1919 r. na wniosek Pelury rząd UNR opowiedział się za przyjęciem sojuszu z Polską i dalszą walką z bolszewikami i Armią Ochotniczą.
Natomiast Sztab Naczelny UHA kierując się chęcią ocalenia resztek wojsk i nie mogąc pogodzić się z polityką ustępstw na rzecz Polski, co przekreślało dotychczasowy dorobek walk o niepodległość, rozpoczął separatystyczne rozmowy z gen. Denikinem.
Finałem było zawarcie umowy w Winnicy 19 listopada 1919 r. między UHA a Armią Ochotniczą Rosji.

UHA przechodziła w pełnym składzie pod jej dowództwo zachowując przy tym swoją organizację, sztab i całe wyposażenie.

Pierwsze walki galicyjskich oddziałów z Armią Czerwoną wykazały całkowitą jej niezdolność do działań. W tej sytuacji oddziały skierowano na odpoczynek i reorganizację.

Resztki wojsk UNR atamana Petlury – ok. 8 tyś. żołnierzy, przeszły na początku grudnia 1919 r. za Zbrucz, znalazły się po polskiej stronie i zostały internowane w obozach.
Część wojsk ( ok. 2 tyś.) dowodzona przez gen. M. Omelianowicza – Pawlenkę rozpoczęła marsz na wschód, w celu dalszej walki z wojskami bolszewickimi (tzw. „zimowy pochód”).

Oddział Lotniczy UHA już w składzie Armii Ochotniczej, 14 grudnia 1919 r. załadowano do wagonów i po tygodniu dotarł do Odessy. Miejsce postoju wyznaczono na fabrycznym lotnisku firmy Anatra.
Sotnie oddziału podporządkowano płk. Hartmanowi – dcy 3 Dywizjonu Lotniczego Armii Ochotniczej.
Obiecano dostarczyć angielskie samoloty i ewakuowane z Taganrogu wyposażenie techniczne, jednak obietnic tych nie dotrzymano, a wręcz przeciwnie – zabrano jeden w najlepszym stanie samolot.

Ostatecznie, dzięki kontaktom dowództwa lotniczego z ukraińskimi oficerami wojsk Denikina otrzymano nowe angielskie mundury. Lotników mieszkańcy Odessy zaczęli nazywać „Anglikami”.

W okresie ponad 1,5 miesięcznego pobytu nie wykonano żadnego lotu.

W mieście szerzyła się epidemia tyfusu i personel zmalał do połowy stanu.
Prowadzono prace oświatowe i propagandowe wśród ukraińskich robotników fabryk pozyskując ich sympatię, co w niedalekiej przyszłości miało okazać się bardzo korzystne.

Z początkiem lutego 1920 r. sotnie w składzie 3. Dywizjonu Lotniczego miały być ewakuowane drogą morską do Sewastopola.
Przyjazne nastawienie robotników , którzy twierdzili, że - „w żaden sposób nie można znaleźć lokomotywy” dla transportu do portu w Odessie, skutkowało pozostaniem jednostki w mieście.

Oddział wyłączony z głównych sił UHA pozostawał tam do 5 lutego 1920 r. kiedy to w mieście wybuchło probolszewickie powstanie. Wkrótce potem do Odessy wkroczyła Armia Czerwona.

Tajne rozmowy Petlury ze stroną polską prowadzone od początku 1919 r. prócz podpisanej w maju umowy o wspólnym sojuszu militarnym przeciw bolszewikom zaowocowały kolejną deklaracją z 2 grudnia 1919 r.
Ukraińcy zrzekli się praw do Galicji Wschodniej oraz części Wołynia a Polacy zobowiązywali się do podpisania z Ukrainą konwencji wojskowej i handlowej.
Deklaracja miała stać się podstawą przyszłego porozumienia polsko-ukraińskiego.

W jej wyniku rozpoczęto tworzenia ukraińskich jednostek wojskowych w Polsce z przebywających w obozach żołnierzy ukraińskich określanych przez stronę polską jako „ochotników wojskowych obcej przynależności państwowej”.
Deklaracja została zaaprobowana przez Petlurę przybyłego do Warszawy 7 grudnia 1919 r.


Nieuport 17C1

Ostatnią kartą w historii Ukraińskiej Armii Galicyjskiej był jej udział w szeregach Armii Czerwonej.

Relacje między wojskami galicyjskimi i bolszewikami miały swój początek od czasu ofensywy „czortkowskiej” (7 czerwca 1919 r.) kiedy to oddziały UHA zetknęły się z jednostkami Armii Czerwonej w rejonie Brodów.
Dowódcy 1. Korpusu UHA i 12. Armii prowadzili rozmowy o wspólnych działaniach przeciw WP, lecz inicjatywa ta nie otrzymała zgody dowództwa obu stron. Podnoszono też kilka razy kwestię przejścia UHA na stronę bolszewicką.

Gdy w styczniu 1920 r. roku Armia Czerwona prowadziła udane operacje przeciwko wojskom „białych” na terytorium Ukrainy, przedstawiciele UHA rozpoczęli rozmowy w sprawie zawieszenia broni.

Rozważano również ewakuację wojsk do Rumunii, jednak konsekwencją takiej decyzji musiało być rozbrojenie i internowanie wojsk, natomiast sojusz z bolszewikami dawał realną szansę wznowienia walki z wojskami polskimi w Galicji.

Dlatego też, gdy w UHA powstał Komitet Rewolucyjny i przejął władzę, otrzymał on niemal bezwarunkowe poparcie zarówno szeregowców jak i oficerów.

7 lutego 1920 r. ogłoszono o zerwaniu umowy z „białymi” i zawiązaniu sojuszu z bolszewikami.
Po podpisaniu umów Ukraińską Armię Halicką przemianowano na Czerwoną Ukraińską Armię Galicyjską (CzUAG).

W okresie luty - marzec 1920 r. CzUAG-a została zreorganizowana - korpusy stały się brygadami i weszły w skład bolszewickich dywizji (1 brygada do 44. Dywizji Strzeleckiej, 2 do 45 a 3 do 58.

Od drugiej połowy marca 1920 r. jednostki ukraińskie ponownie prowadziły zacięte walki z Polakami w toczącej się wojnie polsko – bolszewickiej.

Pod koniec kwietnia ostatnie jej oddziały zostały rozbite, a resztki wojsk dostały się do polskiej niewoli.

Personel lotniczy w momencie wejścia do Odessy Armii Czerwonej znajdował się w wagonach towarowych i z własnej inicjatywy sformował kompanię wartowniczą by nie dopuścić do grabieży zgromadzonego wyposażenia.
Władze bolszewickie na dowódcę oddziału wyznaczyły por. Chruszcza, rozkazując pełnienie służby ochronnej dworca kolejowego i przyległych terenów.

Po kilku dniach otrzymał on rozkaz rozbrojenia i rozformowania jednostki.
Zdołano jednak przekonać dowództwo 14. Armii, w czym wydatny udział mieli przedstawiciele fabryk odeskich, że rozkaz ten jest bezcelowy i wskazane byłoby włączenie oddziału do Armii Czerwonej.
Powołano komisarza oddziału – został nim były robotnik z Moskwy I. Gułog.

13 lutego 1920 r. lotnicy wzięli udział w uroczystym pogrzebie bolszewików rozstrzelanych przez kontrwywiad wojsk Denikina.

Z końcem miesiąca oddział lotniczy oficjalnie wszedł w skład wojsk bolszewickich.
Przeniesiony został do Kijowa na lotnisko Post Wołyński i w marcu 1920 r. sotnia otrzymała samoloty i niezbędne wyposażenie .
Około miesiąc trwało przywrócenie zdolności bojowej.

21 kwietnia 1920 r. sotnia przemianowana została na 1 Galicyjski AO (GAO) i wyruszyła na front.
1 GAO posiadał 5 samolotów ( Brandenburg i DFW) i 14 osób personelu (7 pilotów i 7 obserwatorów).

Oddział wydatnie wzmocnił siły lotnicze 12. Armii Frontu Południowo – Zachodniego.
Znajdowały się tam słabo wyposażone i w trakcie formowania cztery RAO (9, 21, 22 i 23).
21 RAO miał tylko jeden sprawny samolot, a w 23 RAO na sześć samolotów było tylko 2 pilotów.

Podczas odwrotu wojsk bolszewickich spod Kijowa 1 GAO znajdował się Mogilnie.
W następnych dniach piloci A. Chruszcz, I. Ogar i Maksymowicz wykonali kilka lotów rozpoznawczych, lecz już 23 kwietnia 1920 r. oddział został zmuszony do odwrotu do Kazatynia i Berdyczewa.
Po przybyciu do Berdyczewa podporządkowany został dcy 1 Brygady CzUAG działającej w składzie 44. Dywizji Strzeleckiej.

27 kwietnia 1920 r. jednostki ukraińskie zostały okrążone przez Wojsko Polskie i większa część Czerwonej Ukraińskiej Armii Galicyjskiej poddała się i trafiła do obozów jenieckich.
Pozostałe oddziały wycofały się do Zbrucza, później pod Czortków.
Po przekroczeniu rzeki Zbrucz znalazły się w Makowie pod Kamieńcem Potockim, później przeszły do Szatawy a finalnie do Winnicy.

Podobne były losy 1 GAO – na rozkaz dowódcy chor. A. Chruszcza oddział przeszedł na tereny zajęte przez WP.
On sam wraz z innym pilotem z 9 AO odleciał do Kijowa (A. Chruszcz w szeregach „czerwonego lotnictwa” brał udział w dalszych walkach).

Część personelu z 1 GAO weszła w skład armii S. Petlury i wspólnie z WP brała udział w wojnie polsko – bolszewickiej.
Sotnika W. Ewskiego i por. E. Berngubera wysłano do Włoch celem zakupu samolotów dla ukraińskiego lotnictwa.
We Włoszech Bernguber zginął tragicznie wykonując „martwą pętlę” w trakcie pokazów lotniczych. W. Ewski przyleciał na podarowanym mu samolocie w dowód jego mistrzowskich lotów.

Samoloty polskich eskadr lotniczych


Albatros C.XII - 6 EL i Albatros C.X


Brandenburg C.I - 6 EL, Lwów, styczeń 1919 r . i LVG C.V - 12 EW (1 Wlkp.Esk.Polna)


Oeffag C.II - 6 EW i Rumpler C.I

Post zmieniony (26-01-15 17:16)

 
26-02-15 21:57  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
MARIUSZ 
moderator




Na Forum:
Relacje w toku - 5
Relacje z galerią - 20
Galerie - 9


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 4


 - 10

Grupa: ŁSM

Jestem pełen podziwu i szacunku dla niesamowitego opracowania tematu.
Może coś przeoczyłem,ale cały wątek nadaje się moim zdaniem do publikacji.
Warto byłoby mieć w domu taką pasjonującą historię ( z obrazkami ;-) )!

--
Pozdrawiam wszystkich ! MARIUSZ

Mam profil na FB.

 
26-02-15 22:56  Odp: Powietrzne boje "Muromców"
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Dziękuję.
Będzie jeszcze kilka odcinków, tak by zakończyć całościowo tematykę lotnictwa ukraińskiego, ale nie sposób jak to się mówi "ciągnąć wielu srok za ogon".
W tej chwili opracowuję dla osoby prywatnej pamiętnik jej babci - ponad 200 zapisanych stron (przypisy, zdjęcia etc.), z którego pozwoliłem sobie zamieścić jedną historię w tym cyklu - "Pamiętny lot". Pamiętniki dotyczą okresu 1913 - 1960 a autorka wspomnień przeżyła rewolucję, dwie wojny, deportacje, powstanie warszawskie, zmiany władzy - wszystko jest tak pasjonujące, że wprost trudno się oderwać.
Pozdrawiam

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 1Strony:  1 

 Działy  |  Chcesz sie zalogowac? Zarejestruj się 
 Logowanie
Wpisz Login:
Wpisz Hasło:
Pamiętaj:
   
 Zapomniałeś swoje hasło?
Wpisz swój adres e-mail lub login, a nowe hasło zostanie wysłane na adres e-mail zapisany w Twoim profilu.


© konradus 2001-2024