Ryszard
Na Forum: Relacje w toku - 20 Galerie - 33
W Rupieciarni: Do poprawienia - 20
- 9
|
Powietrzny bój „Okrętu” - XVI
Ilja Muromiec to bohater ruskich pieśni epickich. Obdarzony nadprzyrodzoną siłą, szlachetny obrońca wdów i sierot, na dworze księcia Włodzimierza dokonywał niezwykłych, bohaterskich czynów w walkach z olbrzymami i Tatarami. W Rosji stał się symbolem obrony wiary i ojczyzny.
Ilja Muromiec na obrazie „Mocarze” z 1898 r.(mal. Wiktor Wasniecow)
Nazwane jego imieniem „Powietrzne Okręty” Sikorskiego były olbrzymami broniącymi „Matuszkę Rossiję”. W drugim roku Wielkiej Wojny na wschodnim froncie, zaloga „Okrętu” Nr. XVI tak jak legendarny rycerz stoczyła bohaterską walkę, zapisując się złotymi zgłoskami w historii rosyjskiej awiacji.
W maju 1916 r. dowództwo EWK , bazującej w Pskowie, postanowiło sformować Oddział Bojowy Nr. 3 dla prowadzenia działań w rejonie Mińska. Dcą oddziału został doświadczony sztabskpt. Iosif Stanisławowicz Baszko, kawaler krzyża św.Jerzego. Z eskadry wydzielono cztery „Powietrzne Okręty” (pisane z dużej litery by podkreślić ich specjalne znaczenie), które przeleciały na lotnisko Stankowo położone 45 km na płd.-zach. od Mińska.
Stan techniczny bombowców i gotowość personelu latającego rzutowała na skład załóg. Stała była tylko załoga „Okrętu” dowódcy.
Opis Oddziału Nr. 3 znajdujemy we wspomnieniach st.mech. EWK – N.N.Nikolskiego:
„…oddział był dobrze rozlokowany. Obszerne i równe lotnisko doskonałe do treningu „ młodych” lotników a pomieszczenia mieszkalne pozwoliły na rozmieszczenie całego personelu oddziału z dużym komfortem. Oficerowie mieszkali w domu hrabiny Czapskiej, namioty-hangary z samolotami znajdowały się z tyłu, na polu za parkiem. Wszystko było zamaskowane przed niemieckim lotnictwem. Lotniska broniła bateria artylerii plot. Stałe dostawy paliwa lotniczego, amunicji, części zamiennych i narzędzi zapewniały sprawną działalność oddziału. Były warsztaty, stacja meteo i laboratorium fotograficzne. Samoloty wypełniały zadania na rzecz dowództwa 3 Armii Frontu Zachodniego, prowadząc rozpoznanie powietrzne ruchów wojsk wroga na głębokość 150 km. W takich przypadkach zabierały ze sobą 4-5 pudowych bomb [ 62-85 kg]i dodatkowo strzelca z kaemem a przy lotach bliższych 8-10 bomb [131-164 kg]. Zrzucały je na pozycje artylerii przeciwnika, wężły kolejowe i lotniska. Wysoką celność bombardowań uzyskiwano stosując specjalne celowniki bombardierskie. Powracając ostrzeliwano okopy przeciwnika z kaemów.”
Na wrzesień 1916 r. „Stawka” zaplanowała dużą operację – natarcie w celu przełamania frontu w sektorze zachodnim w rejonie Baranowicz. Na front kierowano dodatkowe dywizje, artylerię i zaopatrzenie wojenne.
By odwrócić uwagę wroga, na rozkaz „Stawki” płk Brant - szef rozpoznania Sztabu Generalnego został zobowiązany do opracowania planów operacji lotniczej na tyłowe pozycje przeciwnika. Celem nalotu miało być miasto Borun położone za linią frontu i i rejon Smorgony – Krewo w guberni grodzieńskiej.Wg informacji wywiadu rozlokowany był tam sztab niemieckiej 89 Infanterie-Division (Dywizji Piechoty). Atakować miano również węzeł kolejki wąskotorowej, lotnisko polowe, składy amunicji i wojskowe magazyny.
Rajd przeprowadzić miała eskadra czterech „Okrętów” w eskorcie 13 „lekkich aparatów”- Voisin i Morane-Saulnier. Wszystkie samoloty powinny wykonać zadanie bojowe jedną grupą uderzeniową. Miała to być to być pierwsza taka połączona operacja - ciężkich i lekkich samolotów.
Detaszowane „Muromce” w dniu 24 września przeleciały ze Stankowo na nowe lotnisko - Mjasota niedaleko Mołodeczna. Na trzech sąsiednich w pobliżu Mińska, lądowało 16 „lekkich” – Voisiny i Morane-Saulnier „Parasol” z 4, 10 i 11 KAO (Korpusnyj Awiacionnyj Otriad - Korpuśny Oddział Lotniczy).
Voisin LAS („Wuapołt”)
Morane- Saulnier „Parasol” - myśliwiec i rozpoznawczy
Pierwsze wystartować miały „Muromce” i Voisiny za nimi Morane-Saulniery. Szyk bojowy – kolumnę eskadra miała sformować przy dolocie do linii frontu, w uzgodnionym punkcie nad Krewo, by później obrać kurs bojowy na Boruny.
Eskorta osłaniających myśliwców (głównie Morany , samoloty Voisin niosły także bomby) była powodem, że „Okręty” zabrały dodatkowy ładunek bomb w miejsce zmniejszonego uzbrojenia defensywnego .
Dowodzenie zgrupowaniem powierzono sztabskpt. I.Baszko – dcy IM -„Kijewskiego” . Prócz niego w rajdzie miały uczestniczyć: IM – XII, IM- XVII oraz IM – XVI .
Poznajmy bliżej załogę tego ostaniego, gdyż „Powietrzny Okręt” – XVI będzie głównym bohaterem rajdu na tyły wroga.
IM-XVI Typ G (Nr.188) i jego załoga. Siedzą od lewej: por. F.Gaibow, por. M. Rachman, dca - por. D.Makszejew i kornet O.Karpow. Stankowo – sierpień. 1916 r.
„Komandirem” był „lotnik wojenny” por. Dimitr Dimitriejewicz Makszejew – Rosjanin,moskwianin, szlachcic, znana w EWK postać. Odważny, doświadczony, na każdy lot zabierał dodatkowe uzbrojenie na ewentualność napotkania niemieckich myśliwców. Ochotniczo wstąpił do wojska, a w eskadrze służył od 1915 r. Za okazane męstwo i efektywność działań awansował na porucznika. Kawaler orderów św. Anny III klasy z mieczami i wstęgą, św. Stanisława III klasy z mieczami i wstęgą i św. Włodzimierza IV klasy.
Por. Dimitr D. Makszejew
W skład jego załogi wchodzili:
por. Mitrofan Aleksejewicz Rachmin - „Lotnik wojenny”. Rosjanin,szlachcic – pom.dcy II pilot. W EWK od lutego 1916 r. Kawaler orderów św. Stanisława III klasy i II klasy z mieczami i wstęgą oraz św. Anny III klasy.
por. F.Gaibow
por. Farruh Aga - Mamed Kerim Aga-oglu Gaibow– Azerbejdżanin. Ofic.art., bombardier, strzelec górnego kaemu. Był doskonałym strzelcem nagrodzonym we wszechrosyjskich zawodach strzeleckich złotym zegarkiem szwajcarskiej firmy Paul Bure (Poł Bure – „postawszczik dwora Ewo Imperatorskowo Wieliczestwa”- dostawca Dworu Cesarskiego). W EWK służył od lutego 1916 r. Kawaler 4 orderów. Jego umiejętności strzeleckie w pełni potwierdzą się w tej walce.
por. Oleg Sergiejewicz Karpow - Rosjanin, mechanik- obs. i strzelec . Pochodził zrodziny o tradycjach wojskowych. W EWK od czerwca 1916 r. Za męstwo wykazane w lotach rozpoznawczych kornet Karpow niedawno awansował na pełny stopień porucznika. Odznaczony był 3 orderami.
OkreślanI mianem „podniebnych rycerzy” posiadali w eskadrze największą ilość odznaczeń i nagród . Młodzi, odważni, podziwiani przez wszystkich, pełni bojowego zapału rwali się do walki.
Przez całą noc z 24 na 25 września (wg nowego stylu) trwała wytężona praca mechaników i obsługi naziemnej. Sprawdzano silniki, tankowano i ładowano bomby, zbrojmistrze taśmowali amunicję . Nie było czasu na przerwy. Wczesnym rankiem, po zameldowaniu dowódcy o gotowości do startu, piloci udali się na pokłady „Okrętów”.Poranną ciszę brutalnie przerwał huk szesnastu rozgrzewanych silników powietrznych gigantów. Zwolna kołowały na start żegnane okrzykami - „Uraaa!”
Pierwszy o 5.30 wystartował „Kijewski” . W samolocie prócz załogi był obserwator z ramienia „Stawki” płk Brant, organizator rajdu.
Następny wzbił się w powietrze IM-XVI por. Makszejewa ,chwilę później IM – XII .
IM- XVII nie wystartował. Powodem był trzykrotny pożar silnikow przy rozruchu.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Zawiodła organizacja. Z opóźnieniem z pozostałych lotnisk wystartowało 13 „lekkich” samolotów. Ostatni Voisin dopiero o 7 rano kiedy bombowce były już nad miejscem koncentracji a ostatni z „Parasoli” - gdy „Kijewski” wracał z bojowego zadania.
Tymczasem trzy „Okręty” uformowały kolumnę na wysokości 2500 m i wzięły kurs na Boruny. Do celu było 70 km. Mniej więcej w połowie trasy IM- XVI por. Makszejewa opuścił szyk . Prawy skrajny silnik stanął. Bombowiec zawrócił.
Gdy „Okręty”nadlatywały nad cel zaporowy ogień otworzyła artyleria. „Kijewski” uniknął ognia lecz mniej szczęścia miał IM-XII. Uszkodzony bliskim wybuchem zawrócił (inne źródła podają, że powodem były niewystarczające [?] kwalifikacje pom.dcy. Może został ranny ? Należy zaznaczyć, że tylko dca i jego pomocnik mieli przeszkolenie w pilotażu).
Baszko zauważył jak w powietrze wzleciały niemieckie myśliwce, jednak nie zaatakowały lecz odleciały na bok.
„Kijewski” dwukrotnie nadlatywał nad cel. Wszystkie bomby upadły w położenie sztabu dywizji i składów.Potężne eksplozje świadczyły, że trafili w magazyny amunicji. Dym z licznych pożarów wysoko wzbił się w powietrze. Bombami obrzuciły również wybrane cele, w tym bazę samochodową w rejonie Antonowa, kilka Voisinów i „Parasoli”, którym udało się przedrzeć przez ogień artylerii.
Gdy wszystkie samoloty obrały kurs powrotny pojawiły się niemieckie myśliwce. W tym momencie zauważono nadlatujący „Okręt” por. Makszejewa. Towarzyszyły mu w osłonie dwa „Parasole”
.
Mechanikowi „szesnastki” udało się uruchomić niesprawny silnik. Makszejew kierując się honorem i świadomy, że jego bomby są potrzebne do pełnego wykonania zadania postanowił powrócić , mimo wielkiego ryzyka jakim był nalot w pojedynkę. Lecące w kolumnie „Muromce” nie dawały możliwości atatku od tyłu niemieckim samolotom. W wypadku pojedynczego „Okrętu” sytuacja była odmienna – z kilku atakujących go myśliwców przynajmniej jeden miał sznaszę celnego ostrzału.
Na nadlatującą „szestnastkę” Makszejewa atak przypuściły dwa Albatrosy i dwa Fokkery. „Kijewski” nie mógł mu towarzyszyć gdyż kończył mu się zapas paliwa.
Na niebie nad krewskim zamkiem, który prez sześć wieków widział tak wiele rozgorzał podniebny bój.
Jeden z „Parasoli” po krótkiej serii, gdy zaciął mu się kaem, odleciał. Drugi z 11 KAO, którego pilot riadawoj K.Janson zginął trafiony celną serią jednego z niemieckich myśliwców runął w dół.
Niemieckie samoloty przywitał celny ogień załogi Makszejewa. Trzy z nich skutecznie ostrzelane opuściły pole walki. Czwarty, a był nim Albatros por. Wolfa, zaatakował od tyłu z przewyższenia. Makszejew wspaniale manewrował „Okrętem”. „Wystawiał” Albatrosa pod ogień por. Gaibowa - górnego strzelca, lub w strugi powietrza swoich śmigieł uniemożliwiając obserwatorowi skuteczne strzelanie.
Po kolejnej serii jeden z silników „szestnastki” stanął., „Okręt” zaczął tracić wysokość. Bombowiec wciąż bronił się ogniem trzech kaemów gdy kolejna seria trafiła w jego kabinę. Pojawiły się płomienie, bombowiec zadrżał, zakołysał się w powietrzu, zatoczył łuk by po chwili wpaść w korkociąg. Kiedy obroty stały się pionowe oderwała się część skrzydła. Rozbił się uderzając w ziemię niedaleko jeziora Krewo.
Zwycięski Albatros nie wyszedł z tej walki bez szwanku. Por. Wolf lądował przymusowo na postrzelanym z nieczynnym silnikiem samolocie.
Albatros B.II
Spalone ciała członków załogi ze śladami po pociskach znaleziono wśród szczątków „Muromca”. Załoga zginęła więc w powietrzu. Bomby zrzucono na cel, inaczej ich eksplozje przy uderzeniu w ziemię nie zostawiłyby żadnych śladów po bombowcu.
Baszko nie był świadkiem walki. Po minięciu linii frontu „Kijewski” obrał kurs na Stankowo i o godzinie 10 wylądował. Wszyscy z niepokojem oczekiwali na Makszejewa. Zegarki wskazywały już 12-tą a jego nie było. Połączono się telegrafem z lotniskiem w Mjasota, lecz tam nie lądował. Baszko zarządził: „przygotować samolot do powtórnego lotu, załadować 10 pudów bomb [164 kg], zamontować 4 kaemy i zatankować bombowiec na 3,5 godz lotu”. Dodatkowo zabrał dwóch strzelców.
Gdy „Kijewski” był gotowy do startu, zatelegrafował do sztabu armii z meldunkiem: „ startuję na poszukiwanie Makszejewa”. Doleciał nad Boruny i przez kwadrans krążył nad miasteczkiem zrzucając bomby. Artyleria milczała, myśliwców nie było widać. W trakcie całego lotu IM -XVI nie napotkano.
Baszko bezpiecznie doleciał na lotnisko i po wylądowaniu zatelegrafował do dcy EWK i dyżurnego generała „Stawki” : „Muromiec Nr. XVI nie powrócił z lotu bojowego”.
Nastepnego dnia, 26 września sztab 3. Armii zawiadomił, że przechwycono niemiecki radiogram o treści:
„25.09. nasz oddział myśliwców w rejonie miasteczka Boruny po krótkiej walce zniszczył wielki rosyjski aparat Sikorskiego. Po celnej serii kaemów jednego z naszych, rosyjski aparat zapalił się i runął na ziemię. W aparacie znaleziono 4 spalone trupy oficerów-lotników. W walce utraciliśmy jeden myśliwiec.”
Tego samego dnia wieczorem nad lotnisko Oddziału Nr. 3 nadleciał niemiecki samolot i zrzucił wimpel z listem: „ Dzisiaj, 25 września, o 7 rano w ciężkiem boju został zniszczony przez niemiecki aeroplan na dużej wysokości nad miasteczkiem Boruny „Ilja Muromiec”, lotnicy zgineli. Bohaterowie wojenni będą jutro pochowani z honorami wojskowymi. Oberlejtnant (podpis nieczytelny)”.
Po kilku dniach do EWK dotarła niemiecka gazeta z przednich pozycji wojsk rosyjskich. Opublikowano w niej fotografię grobu rosyjskich lotników z prawosławnym krzyżem. W gazecie informowano, że: „25.09 w powietrznej walce z naszymi myśliwcami został zniszczony i spłonął w powietrzu wielki rosyjski aparat „Sikorski”. Zabitych bohaterskich lotników pochowano w zbiorowej mogile z honorami wojskowymi.”
28 września informację o śmierci lotników zamieściła gazeta „Pietrogradskie Nowosti”:
” Ze Sztabu Głównego Dowództwa donoszą, że na Froncie Zachodnim” nasz aeroplan w rejonie Boruny-Krewo wtargnął na tyły wrogich wojsk. Celnymi uderzeniami bomb zostały wysadzone wyznaczone punkty, wywołane liczne pożary magazynów wroga . Zbombarowano również środki transportowe, stację kolejową i samochody. W czasie lotu porucznik Farruh Aga Gaibow wraz z załogą rozpoczął walkę z siłami wroga i zniszczył cztery germańskie aeroplany. Później, po tym jak [ros.załoga] zapaliła dwa Albatrosy, spadli [oni] na terytorium nieprzyjaciela i zginęli. Zgodnie z przyjętą wśród lotników tradycją z niemieckiego aeroplanu zrzucono notatkę opisująca, że Niemcy pochowali załogę samolotu z honorami wojskowymi.”
5 października w majątku hrabiny Czapskiej gdzie kwaterował personel Polowego Oddziału Bojowego Nr. 3 w miejscowym kościele odprawiono mszę żałobną za dusze poległych lotników.
Relacje z walki możemy również poznać z opisów por. Wolfa i płk. Branta.
Raport leutnanta Wolfa z FFA (Feldflieger Abteilung - jednostka liniowa lotnictwa niemieckiego).
„ Słonecznego, jesiennego ranka o godzinie 7 w dniu 26 września 1916 r. w długim korytarzu domu , w którym kwaterowali oficerowie rozległ się krzyk - „Sikorski” leci! Już dwa razy te samoloty przelatywały nad naszym lotniskiem i zrzucały z dużej wysokości bomby na stację kolejową i koszary, jednak bombardowania te nie wyrządziły poważniejszych szkód.
Dwa nasze jednomiejscowe myśliwce [Fokker E.I] znajdowały się już w powietrzu w czasie gdy my, piloci dwupłatowców [Albatros B.II] w większej części jeszcze spaliśmy. Większość lotników pobiegła na lotnisko, niektórzy byli jeszcze nie ubrani, żeby popatrzeć na olbrzymi samolot. Ja jednak szybko się ubrałem i rozkazałem przygotować mój samolot do startu. Sądzę, że tym razem został pobity rekord w szybkości przygotowania zbiórki do wylotu. Był piękny poranek, powietrze niemalże w bezruchu i samolot szybko się wznosił. Po 20 min osiągnęliśmy pułap 2500 metrów i ujrzeliśmy nad linią frontu cienką, długą sylwetkę - to był „Sikorski”, który właśnie przelatywał nad naszymi okopami na wysokości około 3000 metrów. Wykonałem duży krąg nad naszym lotniskiem i zwiększając prędkość skierowałem się w stronę rosyjskiego samolotu wznosząc się w tym czasie na jego pułap.
Musiałem szybko zdecydować się jak atakować. „Sikorski” był budzącym strach przeciwnikiem; oznajmiono nam, że jest bardzo dobrze uzbrojony i podczas pierwszych walk powietrznych zostało poważnie uszkodzonych wiele naszych samolotów. Zauważyłem, że eskortują go monoplany typu „Parasol” [Morane-Saulnier] i trzy lub cztery typu Voisin. Pozwoliłem przeciwnikowi wlecieć na nasze terytorium 3 lub 4 kilometry w głąb i leciałem równoległym kursem około 100 metrów od niego by ustalić jaki cel [bombardowania] sobie wybrał .
Sądząc z kierunku jego lotu leciał do siedziby sztabu naszej dywizji [89 Infanterie-Division], który znajdował się dokładnie 10 km za linią frontu. Kilka dni przed nalotem sztab jednak został przeniesiony w inne miejsce.
Kiedy słońce pokazało się za moimi plecami zaatakowałem „Sikorskiego” przelatując na jego lewą stronę i celując w zakrytą kabinę pilotów, która była wrażliwym miejscem. Z odległości 300 metrów mój obserwator [por. Lode] otworzył ogień. Cel był duży i dobrze widoczny. Gigant leciał nadal swoim kursem tak jakby nas nie zauważył. Po chwili zaczął się wznosić gdy do niego otworzyła ogień bateria zenitówek. Po kilku minutach przybliżyłem się na odległość 150 metrów i z wielką satysfakcją zauważyłem, że podczas pierwszego ataku trafiliśmy w cel, ponieważ skrajny prawy silnik [Sunbeam] był uszkodzony. Śmigło traciło obroty i zatrzymało się nagle. Teraz tylko trzy silniki zapewniały lot. „Sikorski” zaczął tracić wysokość.
Nagle w środku górnego skrzydła otworzył się właz i pojawił strzelec, który otworzył do nas ogień. Tymczasem przybliżyłem się na odległość 100 metrów i obserwator zaczął strzelać do przodu. Umieściłem samolot w takiej płaszczyźnie by mógł prowadzić ogień do głównej kabiny pomiędzy skrzydłami. Moim samolotem rzucało na boki od silnych strug powietrza jego śmigieł i kilkakrotniw stabilizowałem lot i utrzymywałem prędkość tak, by go nie wyprzedzić i tym samym nie mógł mnie zaatakować od tyłu.
Leciałem z boku w odległości 50 metrów i widziałem dokładnie każdy ruch członków załogi. Strzelec zniknął z górnego skrzydła i nagle otworzył się kolejny właz w tylnej części kabiny z którego zaczęto do nas strzelac z dwóch lub trzech karabinów. Pociski z gruchotem biły w mój samolot tak jakby ktoś sypał grochem po blacie stołu. Dałem pełny gaz i szybko wznosząc, oddaliłem się od samolotu i większa część pocisków przeszła [pod] spodem mojej maszyny. Niezwłocznie zmniejszyłem prędkość, ponownie podleciałem bliżej wrogiego samolotu tak by obserwator mógł otworzyć ogień. Znajdowałem się trochę z boku i powyżej kabiny „Sikorskiego”. Powtórzyłem ten manewr dwa razy. Rosyjski samolot znajdował się teraz 6-10 km za naszymi liniami i powoli tracił wysokość. Miałem nadzieję, że zmuszę go do awaryjnego lądowania. W tym czasie zniżyliśmy do pułapu 2500 metrów. Nieoczekiwanie „Sikorski” zaczął skręcać w lewo ciągle prowadząc ogień do mnie. Prawdopodobnie zamierzał wylądować w bezpiecznej strefie za rosyjskimi okopami. Niezwłocznie zwiększyłem prędkość i atakowaliśmy ponownie strzelając w kabinę. Zauważyłem, że zaczął się kołysać z boku na bok a potem nagle wpadł w korkociąg. Kiedy tak obracał się w pionie, zewnętrzna część górnego skrzydła, na której był namalowany znak rosyjskiego lotnictwa wojskowego odłamała się i poleciała w dół. Na pewno uszkodziliśmy słupki skrzydła. Kiedy znaleźliśmy je na ziemi były w nich dziury po pociskach.
Rozpocząłem nurkowanie sledząc wrogi bombowiec. Nagle zatrzymał się silnik mojego samolotu i ponawiane próby by go uruchomić nie powiodły się. Sądząc po wyrazie twarzy mojego obserwatora nie oczekiwał on tak szybkiego lądowania. Zniżyłem się nad lotnisko, które wykorzystywały nasze samoloty koordynujące ogień artylerii i wylądowałem bez problemu. Podczas zniżania się z wysokości 2400 metrów miałem możliwość przyjrzeć się mojemu samolotowi. W tym czasie nasze jednomiejscowe myśliwce odparły rosyjską eskortę.
Z obu stron skrzydła [mojego] samolotu podziurawiły pociski, łopata śmigła była przebita dwukrotnie, benzyna i olej wyciekał na dno kadłuba. Po wylądowaniu naliczyłem siedemdziesiąt dziur po pociskach ale żaden nawet nas nie drasnął. Pomyslałem, że na jednym pocisku wypisane było chyba moje imię – ten był przeznaczony dla mnie i gdyby nie to, że utkwił w starterze silnika, raniłby mnie w brzuch.
Gdy wylądowaliśmy powitał nas wiwatujący oddział żołnierzy. Obserwowali oni powietrzną walkę trwającą 10 mint. Niezwłocznie udaliśmy się by obejrzeć szczątki gigantycznego samolotu, który spadł dwa kilometry od lotniska.
Kiedy zaczęła się walka rosyjska załoga nie zdążyła zrzucić bomb i niektóre z nich eksplodowały w momencie gdy „Sikorski” uderzył w ziemię, rozrywając samolot na części.
Główne elementy konstrukcji samolotu można było rozpoznać, ale większa część małych detali została zniszczona przy upadku. Sekcja ogonowa leżała 30 metrów od mało zniszczonego skrzydła mającego długość 21 kroków tak, że całkowity rozmiar skrzydła wynosił 44 – 48 kroków.
Kadłub był długi i cienki pokryty sklejką i płótnem. Dolna część kabiny również zrobiona była ze sklejki, górna była oszkolona. W górnym skrzydle był luk, który pozwalał prowadzić ogień z tej pozycji, w kabinie także były luki dla kaemów. Pokładowe uzbrojenie składało się z jednego kaemu z wodną chłodnicą i dwóch chłodzonych powietrzem. Silniki po dwa z każdej strony umocowane do dolnych skrzydeł były prawdopodobnie angielskiej produkcji i miały moc 220 KM każdy.
Wszyscy czterej członkowie załogi byli martwi. Załoga składała się z dowódcy kapitana, porucznika artylerii i pierwszego porucznika z kawalerii. Czwarte ciało uległo spaleniu w takim stopniu, że nie można było rozpoznać kim jest. Załoga została zabita jeszcze w powietrzu, ponieważ trzej oficerowie mieli kilka ran w głowach i klatce piersiowej. Kabina została cała podziurawiona pociskami. Wg dokumentów znalezionych we wraku, gigantyczny samolot nazywał się „Ilja Muromiec” i dwa takie samoloty oraz myśliwce w eskorcie tworzyły grupę bombardującą.
26 września załoga została pochowana z ceremoniałem wojskowym na cmentarzu miejskim w Borunach.
Miejsce upadku – Bogdanowo na wschód od Lidy.”
Wspomniany wcześniej płk Brant ze sztabu Generalnego tak opisał powietrzną walkę:
„Na przedzie leciał „Okręt” Nr. XVI z dwoma Morane- Parasolami i jeden Voisin, potem IM – „Kijewski” razem z szóstką małych aparatów. Pięć aparatów przeleciało na pozycje przeciwnika na szerokości frontu od 10 do 15 wiorst [10,6 – 16 km] na północ i południe od Krewo. „Okręt” Nr. XVI dowodzony przez por. Makszejewa, [z] pom.dcy – por. Rachlin [em], art. ofic. por. Gaibow [em] i obserwator [em] por. Karpow [em] lecący w awangardzie eskadry napotkał nad Krewo silny artyleryjski ogień przeciwnika i wstąpił w zawzięty i nierówny bój z przeważającymi siłami, składających się z czterech dobrze uzbrojonych i szybszych aparatów.
Farruh Gaibow został sam przeciw czterem przeciwnikom i odpierał ataki. „Okręt” kontynuował lot na Boruny. Po kilku minutach nierównej walki pod silnym ogniem artyleryjskim XVI „Okrętowi” udało się odeprzeć ataki trzech wrogich samolotow, które spadły wyłączone z walki.
Czwraty niemiecki samolot znajdował się nad XVI „Okrętem” będąc w martwym polu ostrzału i ostrzeliwał go z kaemu. Kiedy „Okręt” pod ostrzałem przeciwnika osiągnął Boruny został ostrzelany artyleryjskim ogniem a być może część załogi wyeliminowana ogniem broni przeciwnika i aparat spadł, rozbił się przy uderzeniu w ziemię, przy czym wszyscy lotnicy zginęli.
Za spadającym „Okrętem” nurkował czwarty germański samolot.
Męstwo i zdecydowanie załogi XVI „Okrętu” dały możliwość głównym siłom eskadry w składzie „Okrętu”- „Kijewski” i dziesięciu małych aparatów, przerwać się na pozycje przeciwnika do Borun bez oporu ze strony [ich] awiacji, gdyż cztery [ich] aparaty zostały wyłączone z formacji.
Tak więc XVI „Okręt” w decydującym momencie bitwy w sposób zdecydowany przeszkodził nieprzyjacielskiej awiacji co wpłynęło na sukces całej operacji".
Relacje odmiennie opisują przebieg walki. Czy „Okręt” Makszejewa zdołał zrzucić bomby, czy też jak pisał por. Wolf wybuchły one dopiero przy upadku bombowca, czy sztab 89 dywizji faktycznie zniszczono i ile samolotów - zapewne nie dowiemy się nigdy
„Ilja Muromiec” – XVI był jedynym utraconym w walce powietrznej bombowcem EWK w czasie trwania całej I Wojny Światowej.
Por. D.Makszejewa odznaczono pośmiertnie krzyżem św. Jerzego IV klasy, św. Stanisława II klasy z mieczami i św. Anny II klasy z mieczami, por. F.Gaibowa – św.Jerzego IV klasy i św. Anny II i III klasy, por. O.Karpowa i M.Rachmina - św. Jerzego IV klasy.
Sztabskapitan I.Baszko za zniszczenie składów i sztabu niemieckiej dywizji awansowany został na kapitana i odznaczony orderem św. Anny IV klasy z nadaniem „za męstwo”.
Poległych lotników pochowano w zbiorowym grobie na cmentarzu w Borunach. Na drewnianym prawosławnym krzyżu napis w języku niemieckim głosił: „Tutaj spoczywają czterej rosyjscy lotnicy, którzy zgineli bohaterską smiercią w powietrznej walce 25 września 1916 r.” Przy moigile umieszczono zachowane szczatki samolotu – koło i chłodnicę silnika.
Po latach w miejscu drewnianego pojawił się kamienny.
Po II WŚ na Białorusi zindentyfikowano, że krzyż z polskim napisem to grób załogi IM – XVI. Krzyż postawiono w 1930 r. gdy po wojnie polsko-bolszewickiej tereny te wróciły w granice II RP. Zachował się on do dziś.
W kwietniu 2009 r. w centrum miasteczka Boruny odsłonięto pamiątkową tablicę ku czci poległych lotników.
Post zmieniony (18-11-14 22:46)
|