ZzB
|
Witam.
Co prawda nie jestem kartonowy, i mam za sobą dopiero 1 1/2 okrętu ale podobnie jak przy innych modelach - u mnie jest to klasyczna produkcja modułowa.
- najpierw kadlub (a na nim "duperelki" i relingi)
- potem sukcesywnie kolejne KOMPLETNE moduły, żeby nie wyciągac z gabloty całego modelu i mieć wygodny dostęp z każdej strony. Moduł wykonuję razem z olinowaniem, o ile nie wychodzi poza moduł. W tym drugim wypadku przyklejam jednostronie odpowiednio długie kawałki zyłki obciążone na końcach kulkami plasteliny albo montuję oczka z drutu, przez ktore potem przewlokę żyłkę. Oczywiście moduł ma już relingi i jest kompletnie pomalowany
- po przyklejeniu modułu domontowuję drobiazgi na miejscu styku - jakies kable zasilające czy inne drobiazgi, które podczas manipulowaniem modulem mogły ulec oberwaniu.
- i zabieram się za następny moduł.
- czasami w obrębie modułu wyodrębniam podmoduły - np komin.
- pnie masztów wykonuję razem z zasadniczą częścią modułu, natomiast rejki na samym końcu - tuż przed odstawieniem modułu do gabloty (już kilka razy udało mi się je pourywać :)
- W miejscu, gdzie będą części ruchome (wieze artylerii, dalmierze, reflektory...) wklejam tylko osie obrotu
- moduł montuję na miejscu dopiero wtedy, kiedy szansa jego uszkodzenia w trakcie dalszego montażu jest minimalna (w efekcie anteny radarów czekają sobie w bezpiecznym miejscu na swoją kolej) ale jest on KOMPLETNY, żeby potem nie zastanawiać się, czego zapomniałem.
- podzial na modułu jest czysto technologiczny - jest to maksymalnie wielki kawałek nadbudówki, który z jednej strony da się bezboleśnie przykleić do bazy (pokładu) a z drugiej strony jest łatwy w manipulacji i nie niesie za sobą ryzyka oberwania elementów z jednego końca przy montowaniu drugiego końca.
Efektem takiego podziału robót jest to, że większość modelu kurzy się grzecznie w gablocie, a ja bawię się kawalkami spokojnie mieszczącymi się w dloni.
Amen
Pozdrowionka
ZzB
|
|