Krzys
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 4 Galerie - 2
- 2
|
Chochlik
Modelem firmy GPM nr 183 chciałem rozpocząć tworzenie kolekcji samolotów polskich i przez Polaków eksploatowanych. Decyzje o stworzeniu takiego zbioru podjąłem dzięki rynkowi modelarskiemu, który nadal zaspokaja oczekiwania „starszego” pokolenia modelarzy wyposzczonego przez lata cenzury kupującego prawie w ciemno maszyny Luftwaffe czy lotnictwa Cesarskiej Japonii. Na szczęście zaczynają się pewne zmiany np. ukazanie się całej serii polskich niszczycieli czy „Wyżła”. Swój kamyczek dorzuciła, także pewna niemiecka para, która wpadała w zachwyt na widok dioram ze wszystkich frontów tysiącletniej Rzeszy, a ja nie mogłem dopatrzyć się na wystawie biało czerwonej szachownicy, a żeby było śmieszniej cała sytuacja rozegrała się w sklepie znajdującym się w hotelu „Bazar”.
Wycinankę tą otrzymałem od Asi (To dzięki niej powstał model Kogi Elbląskiej), któregoś dnia poprosiłem ją aby sprawdziła czy w „Panterze” mają w swojej ofercie ten samolocik. Zgodziła się bo strasznie lubi oglądać zdziwione miny sprzedawców gdy wchodzi do sklepu i pyta o modele. Ku mojej wielkiej radości, na kolejnym naszym spotkaniu, otrzymałem w prezencie zielony zeszyt GPM-u z „Biesem” w roli głównej
Przygotowania
Dość poważnym mankamentem tego opracowania jest brak przejrzystej instrukcji. Opis słowny nie jest nawet spisem części a rysunki są często niejasne i niekompletnie oznaczone co sprawia, że model jest trudniejszy niż wynika to ze stopnia jego skomplikowania i wymaga poświęcenia dużej ilości czasu na „rozgryzienie” jak co skleić.
Niestety już przy naklejaniu wręg, żeber itp. na tekturę 1mm napotykamy na pewne problemy. W celu zaoszczędzenia miejsca elementy te porozrzucano na wszystkich arkuszach, często w miejscach bardzo utrudniających ich wycięcie.
Kadłub
Budowę rozpoczynamy od osłony silnika, które skleja się bardzo dobrze, jest świetnie spasowana i łączenie na styk nie sprawia kłopotu. Nie wolno zapomnieć o umieszczeniu obciążenia bo w innym wypadku nasza miniaturka będzie zadzierała nosa. Żaluzje silnika zaprojektowane są jako zamknięte i podczas ich przyklejania do wręgi należy pamiętać aby jedną z nich zamocować tak aby umożliwiała wsunięcie ostatniej pod nią.
Pierwszym poważnym niedociągnięciem opracowania jest element nr 5, który jest zbyt szeroki i należy go zmniejszyć o ok. 1mm aby bez problemowo połączyć osłonę silnika z częścią nr 9. W poszyciu kabiny pilotów należy zwrócić uwagę na poprawnie wykonanie „prowadnic” owiewki i dobrze zastanowić się nad wklejeniem podłogi bo może się okazać że na późniejszym etapie będzie to niemożliwe. Element 11 i wręga „g” nie jest dobrze spasowany, aby to poprawić wybrałem wariant skrócenia poszycia ale obecnie polecał bym oklejenie wręgi dodatkową oklejką – unikniemy w ten sposób nie zgrania linii podziału blach i nitów. Od tego momentu zaczynają się przysłowiowe schody. Wręgi są za małe, poszycia za duże i bezwzględnie należy stosować zasadę: „Trzy razy przymierz raz przyklej”.
Problematyczny jest również segment 12 na zdjęciach gotowego modelu widać przeszklenie a w nim jakąś antenę. W wycinance jednak niema żadnych elementów ani rysunków montażowych jak ją wykonać. Aby jeszcze bardziej zagmatwać poszycie wydrukowane jest dwustronnie. Rozwiązanie nadeszło nieoczekiwanie z forum www.konradus.com, a mianowicie dowiedziałem się, że ten przezroczysty element w czasie remontów i przeglądów wymieniano na mleczną pleksi.
Wnętrze kabiny pilotów
Na tym etapie prace rozpoczołęm od wycięcia i pomalowania czarnym tuszem części 19a, służącej do zamocowania przedniej tablicy przyrządów, oraz na srebrno wręg, oklejek i białych pól na podłodze ( są one za duże). Należy zaopatrzyć się w dokumentacje zdjęciową ponieważ zamieszczone rysunki nie wszystko wyjaśniają! W pierwszej kolejności należy wkleić panele boczne i listwy nr 31 dzięki czemu unikniemy „ gimnastyki” gdy już cały kokpit będzie zabudowany. Spory problem sprawiły mi fotele ucznia i instruktora, które maja zupełnie różne konstrukcje, tak jakby projektowały go różne osoby. Przy ich budowie zrezygnowałem z elementów primowanych ponieważ zaprojektowane są przy założeniu 0 grubości papieru, a efekt uzyskany przez ich dopasowanie byłby praktycznie niewidoczny. Pasy pilotów przemalowałem na czarno ponieważ w takim kolorze były one na znalezionych w „sieci” zdjęciach, wynikało także z nich, że tablice przyrządów powinny być srebrne. Niestety w moim wypadku było już za późno na przemalowywanie. Bardzo dużo uwagi trzeba poświęcić zespołowi części 32-36, gdyż elementy 34, 35, 36 w moim przypadku okazały się trochę za duże i utrudniały zamocowanie paska 32, w którym nawierciłem otwory w celu uplastycznienia go.
Stateczniki i stery
Statecznik pionowy to według mnie najlepiej, do tej pory, zaprojektowany element. Świetny pomysł w postaci kesonu na którym oklejamy poszycie sprawia, że niema żadnych problemów z symetrią. Żałować natomiast należy tego, że autor nie poszedł za ciosem i w podobny sposób nie wykonał sterów kierunku, wysokości i statecznika poziomego. Ten ostatni doprowadził mnie do desperacji tak daleko posuniętej że podzieliłem go na dwie części i dopiero wtedy udało się go poprawnie zamocować. Podobnie było ze sterami, które okazały się dla mnie za trudne do wykonania w wersji ruchomej i użyłem barbarzyńskiej metody mocowania na stałe klejem.
Skrzydła
Jest to bardzo trudny element z powodu jego konstrukcji. Najpierw należy okleić jedno skrzydło następnie przecisnąć główny dźwigar przez kadłub i rozpocząć gimnastykę, i to taką prawdziwą, z drugim skrzydłem. Teraz gdy to pisze wydaje się to bardzo proste ale w tedy me gniewne usta miotały takie przekleństwa że na niejednej spelunie takich nie słyszeli. Jednak gdy przebrniemy przez ten etap naszym oczom ukaże się piękna, wręcz genialna sylwetka, Biesa. Ten charakterystyczny kształt skrzydeł lekko pękaty kadłub jest to balsam na skołatane nerwy. W czasie późniejszych walk z materią będzie on mobilizował do dalszej pracy. Bardzo niemiłym zaskoczeniem był dla mnie element 72 (od tego momenty mogą pojawić się pewne błędy w numeracji bo opieram się tylko na „instrukcji” i własnej pamięci a nie na notatkach) który nie za bardzo chciał pasować do wnęk podwozia.
Podwozie
Przy tych elementach trzeba mocno wysili swoją wyobraźnie przestrzenną, przypomnieć sobie podstawy rysunku technicznego i wygrzebać apteczki trochę relanium. Często będziemy się zastanawiać gdzie dany element przykleić, często też będziemy używać nożyków i papieru ściernego żeby zmniejszyć niektóre elementy. Należy trochę „poznęcać” się nad elementami 80, które imitują osłonę przedniego kółka, żeby nadać im odpowiedni lekko wypukły kształt. Przyda się do tego klej np. Ponal, zaokrąglona końcówka pędzla i dużo srebrnej farbki.
Kołpak i śmigła
Kołpak zrobiłem z oryginalnego elementu zalanego klejem (do środka) wielokrotnie szlifowanego i malowanego efekt uzyskałem zadawalający niestety nie rewelacyjny. Najdłużej męczyłem się ze śmigłami a raczej ze znalezieniem srebrnego papieru(Oryginalne łopaty są źle opracowane tzn. tak że jedna by się obracała w lewo a druga w prawo) do drukarki. Ostatecznie wydrukowane zostały one na papierze samo przylepnym:-)
Podsumowanie
Model ten na pierwszy rzut oka wydaje się rewelacyjny, niestety dopiero po wzięciu się do pracy pokazuje swoją rogatą dusze. Należy przy nim bezwzględnie wszystko sprawdzać 3 razy, „instrukcje” konfrontować z planami i zdjęciami oryginału. Roi się ona od błędów w numeracji i niezbyt czytelnych rysunków. Dzięki enigmatycznemu „Wypełnić przestrzeń niewielkim obciążeniem” mój model zadziera nosa. Ja polecam nie niewielki obciążenie a całkiem spore ok. 10 gramów jak nie więcej. Niektóre elementy są opracowane jako lustrzane odbicia gdy tak nie powinno być .Model ten wymaga dużej wprawy ale wszystkie jego błędy wynagradza wspaniała sylwetka srebrnego ptaka z biało czerwoną szachownicą.
|