FORUM MODELARZY KARTONOWYCH   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

FORUM GŁÓWNE
Modele kartonowe, ich budowa, technika, problemy, recenzje, nowości oraz wszystkie tematy związane z Naszym Hobby :-)


Projekt Grupowy:  50 lat Małego Modelarza  
Na tapecie:  Akcja sprzątania forum. W czynie społecznym, bez nagród i medali :>  
Na tapecie:  Projekt 50 lat Małego Modelarza - apel o uzupełnienie brakujących zdjęć.  


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 2Strony:  1  2  -> 
20-02-21 21:36  [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Dornier powoli ma się ku końcowi, zaczynam kolejny projekt. Kto zgadnie co to jest, temu chwała!

Wszyscy wyczekiwali w napięciu. Straty są nieuniknione, ale mniej bolą, jeżeli są mniej liczne. Inaczej wygląda kiedy ginie jedynie pilot, inaczej jak cała załoga. Przez okulary lornetek wielu oficerów z wieży kontrolnej wypatrywało samolotów. Nagle na horyzoncie zamajaczył jakiś niewyraźny kształt. Zbliżał się i po chwili można już było rozróżnić skrzydła, silniki i stateczniki. Noc była pogodna, więc i widoczność dobra. Po chwili dało się słyszeć miarowy równomierny pomruk, który zwiastował długą noc w hangarach dla mechaników. Ludzie Ci wykonywali tytaniczną pracę, naprawiając postrzelane maszyny, które nierzadko wracały niemal siła woli swoich załóg.

- Wracają!!! - ktoś krzyknął. Na lotnisku zawrzało. Ludzie biegli na swoje stanowiska.

Huk silników był ogromny, kiedy maszyny jedna po drugiej przelatywały nad lotniskiem zniżając lot i podchodząc do lądowania.

- 8, 9, 10!
- Tam są jeszcze dwa!

Kolejna maszyna przeleciała nad nimi. Z następnej, która zbliżała się do lotniska, wystrzelono czerwoną rakietę. Po chwili drugą. Czerwona raca kreśliła w powietrzu łuk i powoli opadała, oznajmiając o stratach w załodze. Natychmiast ruszyły z wyciem syren karetki.Pędziły aby jak najszybciej znaleźć się w pobliżu postrzelanej maszyny, aby jak najszybciej podjąć rannych lotników.

Na wieży kontrolnej zadzwonił telefon. Odebrał dyżurny i zanim zdążył wyklepać swoją formułkę, poprosił stojącego obok dowódcę bazy.

- XXXX słucham...
Chwila ciszy, słuchał pytania po czym odpowiedział.

- Nie wiem, jeszcze wracają. Nie wiem czy wszyscy wrócą, to był ciężki nalot.

Prawie natychmiast zaprotestował słysząc słowa swojego rozmówcy.

- Jak mam to zrobić??? Nad ten cel latało już chyba wszystko i straty sięgały zenitu! A Pan żąda aby polecieć tam jeszcze nocą?

Kolejne słowa nieco go powstrzymały. Zrozumiał kto był inicjatorem tego pomysłu.

- Panie YYYY, ja rozumiem, że nie możemy odpuszczać... - nad wieżą z hukiem przeleciała kolejna maszyna - ale krążą już legendy, że prędzej piekło zamarznie niż on zostanie zniszczony. Nalot z 1940 roku zakończył się tragicznie, ten ze stycznia też nie jest powodem do dumy. Że o reszcie nie wspomnę...

Głos w słuchawce nie dawał cienia złudzeń czyim pomysłem była nadchodząca misja. Tylko, że tym razem padło na nich. Rolę jego dywizjonu przejmą Mosquito. Nie ma wyjścia, rozkaz jest rozkaz.

- 12! Tam są jeszcze dwa! - ludzie dookoła wypatrywali wracających maszyn.

- Tak jest. Wykonamy rozkaz. Maszyny będą sprawne, wybiorę najlepsze załogi. Kiedy mam się spodziewać dokładnych wytycznych i tej nowej broni?

W kokpicie panowała napięta atmosfera. Załoga już wiedziała, że nie będzie lekko. Wewnętrzny silnik przerywał i dławił się a to wróżyło spore problemy. Maszyna była uszkodzona od ognia plot. Lotnisko zbliżało się. Pilot wypuścił podwozie. Oba potężne koła wypadły. Pochylił nos do przodu i zmniejszył ciąg. Nagle uszkodzony silnik zdławił się i strzelił parę razy po czym stanął. Prawdopodobnie się zatarł. Maszyna zaczęła ściągać na prawo.

Cholera, nie przy samym podejściu! - rzucił przez intercom do załogi, że lądowanie będzie twarde.

Zwiększył ciąg prawego silnika i odjął ciąg lewych. Prędkość niebezpiecznie malała, więc dodał gazu zachowując odpowiednie ustawienia ale minął się z pasem startowym. Maszyna uderzyła kołami o ziemię i jedna z goleni pękła. Załoga została rzucona jak szmaciane lalki w kąt szafy. Ogromna siła zaczęła działać na kadłub i maszyna zaczęła się powoli rozpadać, sunąc naprzód. Pękate cielsko samolotu ryło murawę a dookoła latały drobne fragmenty rozpadającej się maszyny. Ludzie na wieży kontrolnej i obsługa lotniska zamarli w napięciu. Samolot orał ziemię ustawiając się bokiem do kierunku ślizgu i gubiąc coraz większe fragmenty poszycia i stateczników. Wszystko co stanowiło przeszkodę na jego drodze nie miało szans na przetrwanie. Masy ziemi i kurzu wzbiły się w powietrze. Obsługa modliła się w duchu aby za chwilę nie okazało się, że na pokładzie znajdzie się jakaś nie zwolniona bomba albo że za chwilę zajmą się zbiorniki z benzyną, której jeszcze trochę z całą pewnością się tam znajdowało. Dźwięk darcia metalu kiedy kadłub się rozpadał był okropny. Huk malał bo prędkość spadała i w końcu ociężałe cielsko a raczej to co z niego zostało, zatrzymało się gdzieś na peryferiach lotniska.

Samolot przedstawiał sobą żałosny obraz czegoś co definitywnie nie wzbije się więcej do lotu.

- Kolejny do skreślenia ze stanu dywizjonu... - pomyślał dowódca bazy odsuwając szkła lornetki od oczu.

Westchnął ciężko, odprowadził jeszcze wzrokiem karetki jadące w miejsce katastrofy. Oby wszyscy byli w jednym kawałku, życzył im w duchu. Są w końcu tacy młodzi...

Pędzące ku wrakowi karetki i załogi wozów strażackich wyciągnęły całą załogę. Byli ranni, ale przeżyli...

No i standardowo - jak zgadniecie, jutro wstawię zdjęcia i zmienimy to w relację :)

--

Post zmieniony (21-02-21 19:34)

 
20-02-21 21:46  Odp: [Zagadka] Zgaduj zgaducha co klei Mucha...
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Oba Wojtki spudłowały...Ceva - Cant w następnym tygodniu.

Powiem tak, jak nalazłem materiał źródłowy - nie mogłem się od tego oderwać i to popchnęło mnie do tego modelu.

--

Post zmieniony (20-02-21 21:48)

 
20-02-21 22:04  Odp: [Zagadka] Zgaduj zgaducha co klei Mucha...
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Jhradca - chwała Ci!

Tak to będzie albo nie będzie owiany ponurą sławą Halifax z Małego Modelarza. Został pocięty i właśnie się z nim zmagam. Fotki - jutro.

--

Post zmieniony (20-02-21 22:05)

 
21-02-21 19:28  Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

A zatem zaczynamy. Tym razem przede mną kolejne wyzwanie, tym razem wagi ciężkiej!

Uzasadnienie.

Dlaczego ten model? Tak objechany na wszystkich forach, tak znienawidzony i obrzucony błotem. Uznany za niesklejalny, źle zaprojektowany... No cóż, kupiłem go pod wpływem obejrzenia filmu dokumentalnego o tej konstrukcji, a później poczytałem o samym modelu. Lekko mnie zmroziło i... Kupiłem drugi egzemplarz....

Uzbrojony w dwa modele, postanowiłem (po przeczytaniu chyba wszystkich wpisów pod tytułem tego modelu), że zaczynam budowę. Jak wyjdzie - chwała. Jak nie to polegnę. mam jednak mocne postanowienie być pierwszym, który budowę dociągnie do końca i robi to na naszym forum. Ot, takie wyzwanie (w tle powinien gdzieś echem się odbić demoniczny głos "Challenge accepted")

Okładka:



Historia

Tu będzie coś niecodziennego. Były co najmniej DWA samoloty TL-L w 35 Dywizjonie Bombowym. Ja opowiem historię wcześniejszego Halifaxa. Zakończę ją oczywiście też informacją jaki los spotkał klejony przeze mnie egzemplarz, ale to w następnej odsłonie historii. Opisywana przeze mnie historia z pierwszego wpisu jest idealna na dobry film wojenny, i to właśnie ją Wam przybliżę.

35 Dywizjon swoimi tradycjami sięga czasów Pierwszej Wojny Światowej. Powstał w 1916 roku i kilka razy reorganizowany. Jego historia na dzień dzisiejszy kończy się na roku 1982. Na razie tyle. Historii nie zabraknie, jeszcze tu wrócimy

Kuchnia

Oczytany i raczej sceptycznie nastawiony do modelu podchodzę do tematu. Na pierwszy ogień idzie wycięcie wszystkich elementów poszycia i przymiarka ich metodą obtaczania. Wynik jest pozytywny. Żaden z elementów nie odstaje od reszty, co oznacza, że poszycie jest zaprojektowane poprawnie (tzn jedno poszycie pasuje do następnego itd... Następnie biorę taśmę malarską i od wewnętrznej strony sklejam wszystkie segmenty od nosa samolotu do kabiny. Jest pozytywnie, nie zauważam wielkich kilkumilimetrowych dziur do wypełnienia



A zatem problem dotyczy wręg - teoretycznie. Zaczynam od nosa, czyli od początku kadłuba do kabiny pilotów. Na pierwszy ogień wręga za kabiną Po przymiarce wyłazi smutna rzeczywistość. Szpara 2,5 mm. Po szybkich przeliczeniach wychodzi mi, że trzeba ściągnąć 0,3 mm z obwodu wręgi. Papier ścierny w ruch i pierwsze małe zwycięstwo.



Idziemy w kierunku nosa, kolejny element i wręga numer 5. Ta sama historia - szpara 2 mm. Ponawiam zabieg i efekt jak na zdjęciach. Ok - jestem nastawiony pozytywnie.





Na dzisiaj koniec. W następnym kroku polecę od początku, bo przy wrędze nr 4 wychodzi mi jakaś dziwna przygoda, ale opiszę to dokładniej jak zbadam temat do końca, czyli w następnej aktualizacji

Ciąg dalszy nastąpi!

--

Post zmieniony (21-02-21 19:31)

 
23-02-21 21:37  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

To nasz kolega el_paw. Pomniejszył o 1%. Ja buduję inną metodą. Dzięki za gorący doping, aktualizacja niebawem.

--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy

 
27-02-21 01:00  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Witam ponownie

Maleńka aktualizacja, aby podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami.

Przez ostatnie dni wycinałem i pasowałem poszycie i wręgi. Do bólu, setki razy. W tą i w tamtą.Co mi się udało? Doszedłem do kilku wniosków.

1 - poszycie w części nosowej samolotu jest spasowane poprawnie
2 - tylko kilka wręg trzeba delikatnie przetrzeć papierem ściernym (zakres szlifu nie przekroczył w żadnym przypadku 1 mm z obwodu)
3 - wręgi trzeba ukosować, bo poszycie nie zejdzie się w sposób idealny

A więc po niemal tygodniu przymiarek, zdecydowałem się na sklejenie pierwszego segmentu. Otwory na oszklenie wycięte wycinakiem biopsyjnym, oszklone folią z zabezpieczenia telefonu (super cienka i sztywna). Wycięte i wklejone podposzycie, pierwsza wręga przyłożona na sucho. Uwaga! Pierwsza wręga po wycięciu jest za mała!







Jak widzicie, delikatnie uciekło mi podposzycie po prawej stronie. Pocieszam się myślą, że nie będzie ono w ogóle widoczne. Na drugi raz będę bardziej uważał. Odklejał nie będę, bo zniszczę element. Teraz przymiarka kolejnego elementu i jeżeli będzie ok - wycinam w pierwszym szybę w olnej części pierwszego elementu.

Problemem jest natomiast wręga nr 4. Napisałem do autora maila, aby naprowadził mnie, jak ma być wklejona, bo mam obiekcje. W ogóle to klejąc go czuję się jakbym minę rozbrajał :)

Ciąg dalszy nastąpi!

--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy

 
07-12-22 11:29  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Cześć Wszystkim

Słuchajcie to jest obłęd... Nie wyszedłem jeszcze z kadłuba, ale myślę, że mogę zacząć pisać na podstawie tego co
do tej pory zrobiłem - pracę magisterską. Dochodzę do paradoksalnych i sprzecznych wniosków dotyczących odpowiedzi
na zadawane przez chyba wszystkich pytanie - czy ten model jest sklejalny? Polecę klasykiem z przełomu lat 80 i 90...

"I tak, i nie".

Uwaga nr 1

Jeżeli ktokolwiek podejdzie do tego tematu w ten sposób, że wytnie wręgi, naklei je na dobry karton, wytnie po wew
stronie linii obrysowej, ukształtuje i zacznie sklejać od początku do końca jak instrukcja podpowiada, to juz po
osiągnięciu fotela pilota wyrzuci model do kosza, albo dociągnie do środka kadłuba i utwierdzi się w przekonaniu,
lub zobaczy jak to wygląda przy części ogonowej i spali model zanim dojdzie do kosza na śmieci.

Koniec uwagi nr 1

Na podstawie powyższej opisówki, mogę powiedzieć, że model sklejalny nie jest. A przynajmniej nie w tym sposobie
o jakim mówi instrukcja. Dlaczego? Bo instrukcja na dzień dobry i od samego początku wrzuca nas na minę wpostaci
błędu projektowego jakim jest błędnie rozrysowana podłoga kabiny w części nosowej, co skutkuje niewłaściwym
ustawieniem wręg, co skutkuje brakiem mozliwości spasowania poszycia, co dodatkowo przy uwzględnieniu zbyt dużego
ich obwodu skutkuje obiegową opinią dotyczącą niesklejalności Halifaxa. Ponad to mam podejrzenie graniczące z pewnością,
że projekt nie uwzględnia grubości podposzycia/wew strony kabiny, jak zwał tak zwał.

I tu dochodzimy do istoty problemu. Stwierdziłem, że na łamach tej relacji zaproponuję kompedium, aby nastepna
osoba, która się na niego porwie, mogła skleić go w miarę bezproblemowo, podążając moją ścieżką.

No właśnie - skleiła go, czyli tu część z Was zada pytanie - to sklejalny czy nie do jasnej Anielki? OK - po kolei,
to sami wyrobicie sobie o nim zdanie. A na początek coś miłego, lekkiego i przyjemnego czyli... Historia :)

Historia

Tirpitz - władca północy. Okręt na którego punkcie Winston Churchill miał obsesję. Nawet w roku 1944, kiedy okręt i tak
był skazany na zagładę. Celem jego zatopienia przeprowadzono około 40 operacji i dopiero dwie ostatnie wypełniły
jego przeznaczenie. Okręt był spadkobiercą tego co dokonał jego bliźniak Bismarck. Ofiara z HMS Hood do dzisiaj
jest przedmiotem analiz i spekulacji. Ale czy było to dokonanie tak niesamowite a diabeł tak czarny jak go malowali
alianci? Nie. Ten pojedynek gdyby rozegrać go ponownie, prawdopodobnie skończyłby się takim samym wynikiem. Dlaczego?

Artylerzyści Bismarcka byli od samego początku szkoleni do pojedynku z HMS Hood. W czasie ćwiczeń wielokrotnie
symulowano pojedynek z tym okrętem. A w zestawieniu tych dwóch jednostek Hood również nie prezentuje sie dobrze.
Konstrukcja rodem z I wojny, z mizernym pancerzem pokładów, w czasie międzywojennym reanimowana lekiimi poprawkami
na dalekim dystansie odziedziczyła swoją podstawową wadę, przez którą inne jednostki tego typu posłane zostały w
równie spektakularny sposób na dno. Może gdyby nie fakt, że uratowano jedynie trzech marynarzy, historia potoczyłaby się
inaczej.

O ile Bismarck został wysłany na Atlantyk, tak po jego stracie Tirpitza skutecznie ukryto w jednym z fiordów na dalekiej
północy, gdzie sama jego obecność budziła niepokój. Niepokój to eufemizm, bo pamietajmy, że sama informacja,
że Tirpitz opuścił fiordy i wyszedł w morze, wystarczyła aby wycofano eskortę i wydano rozkaz rozproszenia jednego
z konwojów arktycznych, który szedł do Murmańska. Losy PQ 17 zostawmy sobie na inną relację :)

Jak próbowano go ubić? I dlaczego alianci mieli z tym taki problem? Po pierwsze - chyba wszystkimi sposobami poza pojedynkiem
artyleryjskim, po drugie tylko brytyjczycy się nim przejmowali a dokładniej tylko jeden z nich, wspomniany wcześniej
Winston.

Kiedy marynarka stwierdziła, że nie dokona tego czynu, obowiązek spadł na RAF. Mówiąc marynarka mam na myśli również
jej lotnictwo, w tym pokładowe. A poza tym próbowano go jeszcze storpedować, obłożyc minami, zbombardować, używać do
jego zatopienia broni eksperymentalnych itd...

Dlaczego to tyle trwało? Odpowiedź jest banalna. Bo jak można coś zniszczyć, kiedy tego nie widać? Niemcy zabezpieczyli
okręt ustawiając go w fiordzie, flankując go stromymi skałami. Stworzyli wiele urządzeń do zadymiania, które były w
stanie w przeciągu 10 minutcałkowicie zasłonić cały fiord! Poza tym w pobliżu było lotnisko, gdzie stacjonowały myśliwce
(szczerze mówiąc to był bardziej straszak, bo zawsze były spóźnione), no i oczywiście dookoła rozlokowano sały szereg
baterii przeciwlotniczych rozmaitych kalibrów w tym słynne 8.8 cm tzw słupy telegraficzne lub potocznie acht coma acht.

Po kolejnych dokonaniach Brytyjczyków, Niemcy wyciagali wnioski i obrona i sposoby zabezpieczeń zaczynały sie piętrzyć.
Dodano łodzie patrolowe, sieci przeciwtorpedowe, stacje radarowe itd... Było tam wszystko, poza zapleczem technicznym
porównywalnym z tym w kraju, gdzie naprawy mogłyby być przeprowadzane szybciej i, atrakcji dla marynarzy. Bo Ci byli skazani
na swoisty rodzaj więzienia, nie mogąc zejść z okrętu, bo dookoła nie było niczego.

Tirpitzem nie bedziemy sie już zajmowali, wiemy co to jest za okręt, gdzie stał, jaki miał cel. W następnej odsłonie
poznamy załogę TL-L

A teraz polecimy z grubej rury, czyli jak to wygląda przy zamianie z 2D na 3D.

Jak wspomniałem wcześniej, wyciąłem poszycie i powoli je kształtowałem na obwód. Jak siadały kolejne trzy segmenty
wycinałem wręgę i szlifowałem do momentu, kiedy ta będzie pasowała do obwodu oklejki. Co ciekawe ale i niepokojące,
autor nie zaproponował tutaj sklejek pomiędzy oklejkami. Wg projektu łaczenia powinny oprzeć się na wręgach, a te
powinny być osadzone na podłodze. I tu rozjechała sie teoria z praktyką, bo jak wspomniałem wcześniej w podłodze
źle są zaznaczone wycięcia na wręgi. Sam awers i rewers wręg też pozostawia wiele do zyczenia, zresztą spójrzcie sami.





Podłoga wygląda ładnie. I na tym się kończy. Trzeba co chwilę mierzyć i poszerzać wycięcia, bo zaproponowaną przeze
mnie metodą inaczej tego nie zrobicie. A jak się kończy postępowanie wg instrukcji - znajdziecie w kilku relacjach
na necie. Aby nie było tak pięknie, należy ją również docinać po bokach.



Pasowanie wewnętrznych oklejek kadłuba do zmienionego kształtu poszycia zewnętrznego (konieczność docinania i szlifu),
powoduje, że wewnętrzne oklejki nie siadają idealnie. Tu w czasie wklejania jednej z nich. Jednak naprawdę nie trzeba
się tym martwić, bo tego i tak nie będzie widać a ponad to, wszelkie przesunięcia zostaną przykryte przez wyposażenie
radioelektroniczne, blaty, ławki itd...



Co do samych sklejek, ja je zrobiłem z gazet reklamowych popularnych sklepów. Dobrałem kolor i doklejałem. Po
wyretuszowaniu krawędzi nic nie widać na łaczeniach. Zdjęcia mówią same za siebie.



Po tym jak spasowałem poszycie zewnętrzne i wręgi, podejmowałem próbę łączenia. Wychodziło bardzo dobrze. Po sklejeniu
dodatkowo kulkowałem spoinę i wygładzałem miejsce łaczenia. Następnym krokiem było wklejenie podposzycia. I tu po
raz kolejny były cyrki. Na lewej burcie okno wypada w miejscu gdzie go nie ma. na zdjęciu powyżej ołówkiem zaznaczone
miejsce gdzie powinno ono wypaść - błąd prosty do skorygowania ale denerwujący.Szczerze? Wnętrze prawie wogóle nie
będzie widoczne. Ale zrobiłem...



Ponieważ najpierw pasowałem poszycie, po przyłożeniu podłogi oniemiałem. Gdybym leciał jak instrukcja głosi,
model poleciałby do kosza. Wobec tego zacząłem poszerzać wycięcia w podłodze, aby osadzić ją z lekkim luzem.
Dlatego uważam, i jest to przypuszczenie graniczące z pewnością, że to jeden z głównych błędów tego projektu,
który uniemożliwia jego poprawne sklejenie.

A teraz rebus i dowcip w jednym. Skupcie się...



No cóż, powiem szczerze, kilka razy go odłożyłem na półkę i widok tego modelu skutecznie obrzydzał mi modelarstwo.
Ale po lekcji z Dornierem, kurczowo trzymałem się zasady - nie klej w emocjach. Wyluzuj, uśmiechnij się, zrób drinka,
idź do żony, sklej coś innego, prześpij się z tym / z nią...

Upór jednak popychał mnie w kierunku celu jakim było dojście do kabiny radiooperatora. Prawdziwy cyrk był w momencie
kiedy do niej doszedłem. Bo tam robi sie piętro dla pilota, pod spodem miejsce radiooperatora,pełno urządzeń, schody itd.
I teraz przestroga. Jak zrobicie piękną tablicę przyrządów, to nie myślcie że tak pięknie wejdzie na swoje miejsce.
Bo nie wejdzie. Jak oszlifujecie wręgi, dokleicie podłogę pilota, to tablicę będziecie pomniejszać po bokach i skracać
na wysokość.







Tu ważna uwaga

Zmodyfikowałem szkielet wzdłużnicy, odcinając go w części pierwszych segmentów, dodałem dodatkowe usztywnienia pod
podłogą i zrobiłem coś na wzór połaczenia bagnetowego. W ten sposób dokonałem podziału modelu na część nosową i resztę.



Spowodowało to pierwszy i jak sie okazuje nie jedyny podział na sekcję przednią i nazwijmy tylną. Zamysł był taki,
aby skleić w całości sekcję przednią i tylną osobno, po czym nasunąć jedno na drugie i połaczyć na końcu. Pomysł
miałby pomóc w manewrowaniu tak długim kadłubem.

Kolejną rzeczą jaką zmodyfikowałem, było osadzenie skrzydeł i wzmocnienie poszycia w tej części oraz wzmocnienie
części kadłuba, zaraz za kabiną pilota. Użyłem do tego tektury 2mm i dałem kilka razy więcej żeber niż projekt





Projekt przewiduje zrobić go w wersji rozbudowanej, czyli odciąłem drzwi komory bombowej, zyskując jednocześnie
zapas koloru. W tym momencie odpadł mi problem utrzymywania obwodu w dwóch środkowych segmentach, bo od spodu nie
ma segmentu zamkniętego.



Co ciekawe, z tym elementem podobno też jest problem, bo linie wytyczone dla wsporników są wytyczone błednie. Ale do
tego jeszcze daleka droga...

Dochodząc do końca komory bombowej, pasowałem jej ostatni segment i szlifowałem ostatnia wręgę i kiedy już mi sie wydawało,
że jest idealnie i po wielu przymiarkach będzie super - wyszła szpara. Model przeleżał swoje a ja stwierdziłem, że wyjdę
z tego dopasowując następna wręgę a w szczelinę wkleje klin. Poza tym, w miejscu gdzie miał być klin, nachodzi chyba
obudowa radaru - sam nie wiem dokładnie co to jest.



Im bliżej ogona szedłem, tym większe problemy ze spasowaniem zauważałem. Zdecydowałem się na jeszcze jeden podział i po
chwili kadłub leżał podzielony na trzy sekcje. Przednią, środkową i tylną. Stwierdziłem, że powtórzę manewr który
sprawdził się w Do 17, czyli sekcja ogonowa sklejona zostanie w powietrzu, do środka wsunę korek z wręg i następnie
połaczę obie sekcje (środkową i tylną).









I tu się zatrzymamy celem omówienia kolejnych niespodzianek... Model jest zaprojektowany na wrędze wzdłużnej, która
ciągnie się od nosa po ogon. Wbrew pozorom nie jest to głupie, bo prosta wzdłużnica bardzo pomaga trzymać symetrię
kadłuba, a przy tej wielkości modelu ma to znaczenie. Dlatego nie rezygnowałem z niej, ale... Ma niewłaściwe wymiary!
Bo jak wiecie wręgi są za duże, więc jak je pomniejszymy, to należy zeszlifować również wzdłużnicę z góry i dołu. Ja
ją wykorzystywałem tylko i wyłącznie jako wskaźnik symetrii i właściwego utrzymania wręg względem siebie w części ogonowej.

A teraz lepsza mina.

W końcowej części jest wycięcie na statecznik poziomy. Jak zrobicie to wycięcie to nie zakładajcie, że statecznik Wam
spasuje. Bo wycięcie pasuje pod szkielet. A szkielet statecznika jest oklejony poszyciem, więc wycięcie na tym
etapie należy powiększyć a dodatkowo mina kolejnasię szykuje bo...

Statecznik będzie opierał się na wzdłużnicy i poszyciu, ale jak minimalnie przekosicie poszycie, krzywo wkleicie
ostatnią wręgę, popełnicie innego rodzaju błąd w części ogonowej, to statecznik przekosicie. Można się ratować i
wycinać poszycie, bo jest tam zapas a dodatkowo dochodzi oklejka z lewej i prawej strony (przejście statecznik w
kadłub). Lepiej jest jednak dokleić do wzdłużnicy przed oklejeniem jej poszyciem, podstawy atatecznika z lewej i
prawej strony, takiej półki na której on siądzie i nie będzie krzywo. Ja się zorientowałem za późno i wklejałem
to po oklejeniu poszyciem.







Ma to znaczenie o tyle kluczowe, ponieważ statecznik poziomy ma niemal wielkość modelu Bf 109 w tej samej skali.



Jeżeli wydaje się Wam, że to koniec kwiatków, to jesteście w błędzie. Oszklenie kabiny. Naprawdę trzeba się
nagimnastykować aby to spasować i wykazać się po tym co wcześniej opisałem, kolejną dawką anielskiej cierpliwości.
Wyszło wg mnie tak sobie, szklił będę później, tak jak w Dornierze i dokładnie tak samo dam ramkę od środka, bo to
fantastycznie usztywnia ramkę kabiny. A poza tym baaardzo przydałoby się gdyby ktoś zrobił oszklenie tłoczone do
tego modelu.





Koniec przygód? Chyba żartujecie... Osłona radaru. Kleimy ją w powietrzu i doklejamy pod spód kadłuba. Plus jest
taki, że jeżeli powstanie Wam w tamtym miejscu szpara - nie musicie się specjalnie martwić, bo oslona dużą część
niedociągnięcia zakryje - tak jak u mnie. Ale... Sama osłona ma skopany kształt, albo wyrysowane linie na poszyciu
nijak maja się do jej kształtu. Pasuje mniej więcej jak świni siodło. U mnie był to kompromis pomiędzy tym co autor
miał na myśli a tym jak to chciało leżeć. A w zasadzie jak nie chciało. Efekt walki poniżej.

Moja dobra rada. Odrysujcie kształt z oklejki kadłuba i próbujcie wyciąć z tektury zadany kształt i go dopasowywać,
tworząc do tej osłony wręgę (podstawę) i dopiero tak ładnie ukształtowany element dokleić do kadłuba. Tył schodzi
się ładnie, przód nie.





Po użyciu piękna męskiej siły i dociśnięciu stopniowo gdzie trzeba - siadło. Ja też.

Życzę powodzenia w spasowaniu wnęki koła ogonowego. Ja to już olałem, bo i tak nikt nie będzie mi tam zaglądał, ale ostrzegam...





Obecnie odłożyłem go na dłużej jak zobaczyłem jak wyglądają oklejki pod tylną wieżyczką. A idź Pan na...

Ten fragment jest dla ludzi o mocnych nerwach, nie czytać jak cierpicie na nadciśnienie.

Ten model powinien być sprzedawany za 25 zł max. Tu nic nie idzie wg planu, wymiary rozjechane, szkielet do poprawek,
brak uwzględnienia grubości poszycia, brak sklejek łączących, brak usztywnień, instrukcja jak do tej pory bardziej
utrudnia niż ułatwia, rysunki powiedzmy że nawet pomocne ale rebusy i tak będziecie z nimi mieli. Zastanawiam się,
jakim trzeba być naiwnym, aby dać za niego powyżej 60 zł. Nie wierzysz - potnij go nie czytając żadnego opisu budowy wcześniej.
Młodzi - 100% nie przejdzie przez kadłub. Zaawansowani - może dojdą do końca ze średnim rezultatem (obstawiam 40%),
bardzo zaawansowani - skleją, tracąc nerwy bo przyjemności ten model nie gwarantuje. Bo jaka jest przyjemność z walki kiedy
do stołu zasiadasz z myślą co jest jeszcze skopane w tym modelu a kończysz w nerwach, bo nie chcesz go zbyt szybko wywalić
do kosza. Zresztą przywołam tutaj Beatę, jak klei wszyscy wiemy, ma poziom top i w standardzie i w malowaniu. Nie wyszła
poza kabinę. I się nie dziwię. Ludzie - nie kupujcie, chyba że cena naprawdę będzie w okolicach 50 zł z uwzględnieniem ile
nerwów będzie to Was kosztowało.

I na koniec polecę klasykiem.

Ciąg dalszy nastąpi!

--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy

 
11-12-22 00:42  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Panowie, wiem, że może trudno w to uwierzyć po tym co już pokazałem, ale aby skończyć kadłub, poszatkowałem go na CZTERY kawałki. Podstawa wieżyczki strzelca ogonowego to kompletny odjazd pomiędzy wręgami a poszyciem. W kolejnej aktualizacji pokażę.

Dzięki wszystkim za doping. Wierzcie mi, ja nie chcę go wywalić, bo uwielbiam konstrukcje wielosilnikowe II wojny i mało mam braków w swojej kolekcji. A dodatkowo konstrukcje brytyjskie są w ogóle bliskie memu sercu, więc naprawdę czuję presję :)

Jańcio, wiedziałem że z nim będą problemy. Oczytałem się dokładnie wszystkiego co było na necie. Wszystkie te niedokończone relacje (a kilka jest), analizowałem łączenia kadłuba, podpatrywałem jak to robili inni a i tak wybrałem swoją drogę. Jednak wszyscy Ci którzy o tym pisali, nie komentowali wszystkiego. Może gdybym to wiedział, zastanowiłbym się dokładniej, zanim nakleiłem wręgi. Teraz - będę walczył do końca. Jak skleję dobrze kadłub, model dostanie Merliny, tak jak Do dostał BMW 323 Fafnir. A tak, faktycznie, głupi nie wiedział a robi :)

Piotter, Broda - wierzcie mi, słuszna decyzja. Ja dziś mając tą wiedzę, również bym sobie odpuścił. Tak jak właśnie odpuściłem sobie Avro Anson.

Wojtek - jeden i drugi - obiło mi się o uszy, ale to tylko opowieść gminna, że tester zawalił sprawę a dodatkowo nie wszystkie elementy zostały sprawdzone. Cholerna szkoda, bo maszyn wielosilnikowych w dobrym wydaniu nie jest dużo wbrew pozorom. A ten Halifax miałby prawo po poprawkach być obłędnym modelem, który w moim odczuciu deklasowałby resztę. Bo idzie go wykonać w dobrym wydaniu. Tylko jakim kosztem...

Jhradca, Mariusz, Yak, Lukson - do krwi ostatniej kropli z żył, bezapelacyjnie i do samego końca, albowiem Rubikonów w tym modelu przekroczyłem już chyba z siedemnaście - nie poddam się.

Do następnej aktualizacji! Hej!

--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy

 
11-12-22 11:57  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Mam go, i też dostał wyrok. Jest w top 5 do pocięcia.

--
Co zostało zobaczone, tego się nie odzobaczy

 
13-12-22 16:43  Odp: [R] Zatopić Władcę północy!!! HP Halifax Mały Modelarz 4-5-6 2010 r.
Mucha 

Na Forum:
Relacje w toku - 3
Relacje z galerią - 2


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

W Ansonie wg mnie będzie duży problem ze spasowaniem kadłuba. Jest on podzielony w części oszklonej, nie posiada oklejek na obwodzie tylko jest zaprojektowany tak bardziej okrętowo. Na wiatrochronie jest łączenie poszyć bocznych, gornego i części nosowej. Nie przemawia do mnie. Zastanawiałam się ale zrezygnowałem.

Cant leży spokojnie w pudełku. Skończę Halifaxa, przyjdzie czas na Canta. Mam obecnie 11 rozgrzebanych modeli i solenny zamiar skończyć wszystkie po kolei.

--

Post zmieniony (13-12-22 17:10)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 1 z 2Strony:  1  2  -> 

 Działy  |  Chcesz sie zalogowac? Zarejestruj się 
 Logowanie
Wpisz Login:
Wpisz Hasło:
Pamiętaj:
   
 Zapomniałeś swoje hasło?
Wpisz swój adres e-mail lub login, a nowe hasło zostanie wysłane na adres e-mail zapisany w Twoim profilu.


© konradus 2001-2024