TomTom
Na Forum: Relacje w toku - 1
- 1
|
Witajcie! Miło się znaleźć pośród Modelarskiej Braci a ponieważ to mój pierwszy raz, pozwolę sobie na parę słów o sobie. Moje raczkowanie z modelarstwem (choć wtedy nazywało się to po prostu sklejaniem) sięgają początku lat osiemdziesiątych zeszłego wieku. Wtedy wyglądało to troszeczkę inaczej - papier, butapren i próba zrobienia czegoś z niczego. Ale przy tym pasja i superzabawa. Wtedy powstały m.in. Wodnik, Błyskawica, Garland czy Belleau Wood (jedyny, po którym zachowały się do dzisiaj trzy zdjęcia.
Niestety później, na długie lata, nastąpił rozbrat. I pewnie trwałoby to dłużej, gdyby nie tegoroczna chęć pokazania młodej latorośli, co można zrobić z papieru. Wspólne wycinanie i klejenie obudziło we mnie pragnienie zrobienia jeszcze czegoś, tym razem dla siebie. Bez zbytniego spinania, po amatorsku, dla dobrej zabawy. Wybór mógł być tylko jeden. Okręt, do którego zawsze miałem słabość i z którym mam osobiste porachunki - Vittorio Veneto.
A teraz troszkę stoczniowych założeń. Bazą do budowy będzie stary, poczciwy Mały Modelarz z 1983 roku. Postanowiłem wykonać go jednak w skali 1/200. Wynika to z pragmatyki. Ręce już nie te, a i ze wzrokiem bywało lepiej. Ponieważ po przeskalowaniu części pasują średnio, postanowiłem je narysować w programie wektorowym. Dodatkowo zaopatrzyłem się w sporo zdjęć oraz parę broszur, min: Okręty Świata - „Włoskie pancerniki typu Vittorio Veneto” Jarosława Malinowskiego czy Profile morskie - „Włoski pancernik Vittorio Veneto” Sławomira Brzezińskiego. Podczas budowy nie będę korzystał z jakichkolwiek gotowych elementów, lecz wszystko postaram się wykonać sam. Model mam zamiar pomalować farbami. Mając do wyboru różne kamuflaże, mój wybór padł na rok 1943. Jeśli chodzi o klej to zdecydowanie wikol, z którym przeżyliśmy nie jedną przygodę. Już wiem, że niektóre części wymagać będą superglue, więc także ale okazjonalnie. Dodatkowo chcę pokusić się o waloryzację, na ile będzie to możliwe i o ile oczywiście umiejętności pozwolą. Dodam, że nigdy tego nie robiłem, wiec porywam się z motyką na słońce. Jak widać, przy takich założeniach budowa może troszkę potrwać. Liczę także na Waszą pomoc w różnych kwestiach, za którą z góry dziękuję.
Tyle tytułem przydługiego wstępu a teraz do roboty. Początek będzie mało interesujący, ale trzeba go przejść. Wręgi nakleiłem na 3 milimetrową tekturę. Przy wycinaniu trochę plułem sobie w brodę, że nie wybrałem cieńszej. W ogólnym rozrachunku warto było się pomęczyć, ponieważ okręt do małych należeć nie będzie, więc takie usztywnienie mu się przyda. Jak widać na zdjęciach, do obciążenia poszło w ruch wszystko, co ciężkie :).
Tak powstała najpierw część dolna, do której została doklejona część górna. Wszystko wzmocnione na końcu pokładem.
Po przygotowanym szkielecie przyszedł czas na wypełnienie. Wybrałem metodę wklejenia gąbki florystycznej. Jest niedroga i bardzo łatwa w obróbce. Niestety zasadniczą jej wadą jest fakt, że strasznie się kruszy. Dlatego musiałem się streszczać ze sprzątaniem, żeby żona nie zobaczyła bajzlu. Na tym etapie podjąłem także decyzję co do podstawki. Podobał mi się sposób postawienia modelu na drewnianych belkach, jednak zdecydowałem się na „zaparkowanie” okrętu na dwóch nogach. Dlatego wkleiłem do środka dwie nakrętki. Fakt posiadania dwóch dziur więcej, niż to projektant zamierzył nie wyklucza, że może do pomysłu z belkami powrócę.
Tak zagąbkowany kadłub pokryłem warstwą szpachlówki Acryl-Putz. Najpierw dolną część, dla sprawdzenia, jak będzie się wszystko zachowywało. I taki pakiecik poszedł odpoczywać na półkę.
Korzystając z okazji zabrałem się za wykonywanie innych elementów. Pierwsza na warsztacie wylądowała barbeta działa A. Postanowiłem wykonać coś więcej niż zwykły cylinder zaproponowany w MM, dlatego dorysowałem parę elementów. Niestety przegiąłem z otworami wentylacyjnymi (jeśli dobrze interpretuję zastosowanie). Zostaną one naturalnie poprawione przed malowaniem.
Po barbecie przyszedł czas na działo. I tu także postanowiłem dodać coś od siebie. Po pierwsze działo, jak i lufy mają być ruchome. Tak powstał „misterny mechanizm” zbudowany z tektury, patyczka od szaszłyków i słomki. Ponieważ nie byłem zadowolony z luf papierowych, postanowiłem wykonać je z patyczków po lodach. Tym samym uszczupliłem budżet budowy okrętu o 9 lodów kupionych córce :).
Dodałem także troszkę nitów i wyposażenie skrzydeł dalmierzy.
Pokrowce dział wykonałem z rozwarstwionej chusteczki higienicznej, zresztą tak jak imitację brezentu na pontonach. Same pontony powstały z przewodu i drutu 0,3mm.
W międzyczasie powróciłem do już suchego kadłuba. Po wstępnym szlifie zagąbkowałem burty i nałożyłem kolejną warstwę szpachlówki.
W czasie, gdy szpachlówka schła, wykończyłem działo A.
Pozdrawiam TomTom
--
Post zmieniony (03-11-20 03:01)
|