rowin
Na Forum: Relacje w toku - 4 Relacje z galerią - 6 Galerie - 1
|
Po zakończeniu podstawowych elementów wyposażenia wnętrza kabiny, czyli centralnej części kadłuba przyszła pora na to co znajdowało się za pilotem.
Pierwszym etapem było wyznaczenie wszystkich wręg, które się tam znajdowały. Wycinanka oferuje model rozbudowany o jeden segment za fotelem pilota. Jest to wystarczające, kiedy chcemy otrzymać model bliższy myśli klejenia w standardzie lub z lekką waloryzacją. Mój plan jest troszkę bardziej rozbudowany, więc musiałem tych segmentów zrobić więcej. W tym momencie była to już duża ingerencja w model, a problem stanowił fakt, że łączenie poszczególnych segmentów zewnętrznego poszycia, wypadało w bezpośrednim sąsiedztwie luku inspekcyjnego na kadłubie, który docelowo ma być otwarty. W dodatku wewnętrzne poszycie, które w wycinance jest ścianą kabiny pilota, kończyło się w tym samym miejscu. Był to duży problem ponieważ otwarta klapka luku inspekcyjnego, uwidaczniałaby, wewnątrz kadłuba, ząbkowane oklejki, znajdujące się na przeciwległej ścianie kadłuba. Mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe. W związku z tym, że kleję modele, zasadą na podwójne poszycie, ściągniętą od Marcina Grygiela, postanowiłem, że felerne łączenie wewnętrznego poszycia, przesunę o jeden segment w stronę przodu samolotu, tak, aby je ukryć pod wręgą bezpośrednią za akumulatorem samolotu. Oczywiście, jednocześnie zrezygnowałem z ząbkowania oklejek, co skomplikowało pracę, ponieważ łączenie dwóch wewnętrznych segmentów musiało się ograniczyć do grubości wręgi. Poza tym przy wykonywaniu wyposażenia wewnątrz kadłuba musiałem mieć miejsce gdzie cały ekwipunek zostanie wklejony, w związku z tym wykonanie podwójnego poszycia było koniecznością.
Niestety to rodziło kolejny problem, ponieważ wykonując wewnętrzne poszycie przyklejone bezpośrednio do wręg i podłużnic, pozbawiałem poszycie zewnętrzne oklejek, które są odpowiedzialne za łączenie poszczególnych segmentów modelu. Jedynym sposobem na to było wykonanie dwóch poszyć wewnętrznych. Pierwszego wewnętrznego-wewnętrznego odpowiedzialnego, za budowanie bryły kadłuba na podstawie wręg i podłużnic, oraz drugiego wewnętrznego-zewnętrznego, które pełnić będzie rolę oklejki poszycia zewnętrznego. Grubość nowych poszyć wewnętrznych musiała być taka sama jak tego starego pojedynczego poszycia. W związku z tym, grubość papieru podzieliłem na pół (prosty tok myślenia, ale czy dobry to okaże się później). Niestety pojawił się kolejny problem. Zakończenia i początki obu wewnętrznych poszyć wypadały na tych samych wręgach. Tak być nie mogło, ponieważ łączenia wypadające na tej samej wrędze osłabiały konstrukcję kadłuba, szczególnie jak jeszcze łączenie pokrywało się z łączeniem poszycia zewnętrznego. Musiało to być zrobione na zakładkę. W związku z tym poszycie wewnętrzne-wewnętrzne było ułożone identycznie jak poszycie zewnętrzne, natomiast wewnętrzne-zewnętrzne było przesunięte względem obu pozostałych o jeden segment w stronę śmigła. Oczywiście ilość wręg i segmentów na tym kawałku kadłuba odpowiada stanowi rzeczywistemu samolotu Spitfire. Wszystkie poszycia opracowane zostały w programie Rhinoceros 3D po stworzeniu modelu 3D tego kadłuba.
Mam nadzieję, że jest to zrozumiałe wszystko, ale starałem się jak najlepiej to objaśnić. Dużo czasu zajęło mi wygłówkowanie tego wszystkiego, myślę, że to jest najtrudniejszy etap w budowie tego modelu. Tu na zdjęciach widać wewnętrzne-wewnętrzne poszycie kadłuba wraz ze wszystkimi wręgami. Początkowo, zakładałem zrobić cały kadłub, aż do kółka ogonowego i tak go opracowałem w CorelDraw, ale z biegiem klejenia stwierdziłem, że jest duże prawdopodobieństwo klęski, więc postanowiłem nie ryzykować.
Według dokumentacji i standardów RAF z tamtego okresu kabina malowana była kolorem RAF Interior Green, natomiast pozostałe powierzchnie wnętrza kadłuba były koloru aluminium, czyli srebrne. Zieloną farbę już dawno wybrałem. Używałem jej wcześniej w Hawker Hurricane i byłem z niej bardzo zadowolony, zarówno z odcienia koloru, jak i właściwości samej farby. Jest nią akrylowa Pactra A117 RAF Interior Green. Wątpliwości miałem jedynie co do koloru aluminium. Na rynku modelarskim jest wielu producentów, którzy mają w swojej ofercie tę farbę. Jednak szukałem takiej, której srebrny pigment nie będzie bardzo widoczny po pomalowaniu. Oglądając wiele zdjęć samolotów, egzemplarzy muzealnych oraz różnych urządzeń wykonanych z aluminium można zauważyć, że jest to kolor wpadający w odcienie jasnego szarego. Takiej farby szukałem. Spośród wszystkich oznaczonych na etykiecie napisem Aluminium wybór padł na farbę Vallejo serii Model Air. Może jest jakaś lepsza od niej, ale z dostępnych na lubelskim rynku ta najlepiej spełniała moje oczekiwania. Jest ona przeznaczona do aerografów, więc można ją wlewać bezpośrednio do zbiorniczka i malować bez rozcieńczania.
Ze względu na skomplikowane kształty duży problem miałem z zamaskowaniem powierzchni wewnętrznych podczas malowania różnymi kolorami. Granica obu kolorów wypadała na wrędze, gdzie był mechanizm sterowania sterem wysokości. Postanowiłem najpierw pomalować kabinę kolorem RAF. Po wyschnięciu spędziłem kilkadziesiąt minut na zabawie z malutkimi kwadracikami wyciętymi z taśmy malarskiej w celu zamaskowania pomalowanych elementów. Po tym mogłem nanieść kolejny kolor. Na koniec, już za pomocą pędzelka, pomalowałem niektóre instrumenty pokładowe, zaś farbą o kolorze czarnym matowym - miejsce, gdzie stał akumulator.
W czasie, gdy farba w kadłubie wysychała wykonałem chyba najważniejszy element w kabinie pilota, którym jest tablica przyrządów. Niestety, ta proponowana w wycinance odbiegała według mnie od tych, które są w dokumentacji i na zdjęciach archiwalnych - nie zgadzało się położenie wskaźników i ich wielkości. Dlatego postanowiłem wykonać wszystko samemu. Po zeskanowaniu tablicy z wycinanki przerysowałem ją w CorelDraw i naniosłem poprawki. Problemem pozostawało tylko zrobienie cyferblatów i wskazówek. Z nieocenioną pomocą przyszedł Wojtek Fajga, który zaoferował naświetlenie kliszy wraz z zegarami dokładnie pod tę tablicę. Mimo, że nie praktykowałem tego wcześniej, zgodziłem się, gdyż byłem bardzo ciekaw efektu. I on przerósł moje oczekiwania. Wszystkie, nawet najmniejsze cyfry były czytelne, podziałka - również. Także treść tabliczki z napisami eksploatacyjnymi można łatwo odczytać przy użyciu lupy. Jestem za to bardzo wdzięczny Wojtkowi i mam nadzieję, że przy kolejnych projektach również zaoferuje swoją pomoc. Ramki do zegarów zrobiłem z miedzianego drutu 0,1mm, natomiast nity, jak wcześniej, z kulek do lutowania BGA o średnicy 0,25mm. Jest to na pewno najlepsza tablica przyrządów, jaką do tej pory udało mi się zrobić.
|