Każdorazowe zakończenie budowy modelu, rodzi słynne pytanie "co następne?":-) W poprzedniej relacji napomknąłem, że będzie to coś - delikatnie mówiąc - odbiegającego od powszechnie obowiązujących kanonów piękna. Ale osobiście uważam (i nie jestem w tym odosobniony), że jeżdżące brzydactwa mają swój urok (no, może poza Fiatem Multipla z instalacją gazową:)). Mający odmienne zdanie, nie znajdą zapewne wiele interesujących treści w relacji, którą teraz zaczynam. Ale chciałbym się mylić:-)
Castingi na kolejny model do sklejenia są zawsze trudne, ale są wycinanki, które przyciągają jak magnes i chcąc nie chcąc wszystkie inne przy nich na końcu bledną:-)
W moim przypadku takim modelem był/jest uzbrojony traktor opancerzony ChTZ-16 wydawnictwa ORIEL autorstwa Dmitrija Popowa.
Zaczynamy od prezentacji okładki i wyglądu rzeczywistego obiektu:
Prawda, że piękny w swej brzydocie?;-)
Po zaimpregnowaniu arkuszy rozrzedzonym błyszczącym lakierem bezbarwnym firmy Revell, zabrałem się za budowę szkieletu.
Zgodnie z instrukcją, elementy szkieletu należy podkleić kartonem 0,5mm, co początkowo wydawało mi się niezbyt dobrym pomysłem, jeśli popatrzymy na wolne przestrzenie między poszczególnymi częściami. Lubię mieć pewność, że wszystko będzie stabilne i trwałe, więc wykorzystując tekturę piwną, uzupełniłem wolne przestrzenie.
Na początek poszedł dół, do którego zamontowany będzie układ jezdny. Dodałem kawałki tektury z przodu, z tyłu i wzmocniłem środek.
Góra to już mozolne wypełnianie szkieletu dopasowanymi elementami. W niektórych z nich musiałem wyciąć otwory w miejscach występowania szczelin obserwacyjnych.
Powstało swego rodzaju podposzycie, które jeszcze poprawiałem gdzieniegdzie wstawkami papieru, aby wyrównać powierzchnię.
Punkty styku ścianek zalałem klejem cyjanoakrylowym w celu wzmocnienia łączeń. Aktualnie trwa szlifowanie.
Obie części nie są jeszcze ze sobą połączone. Między nie trafi kolorowy element poszycia.
... które rozdzieliłem tradycyjnie na poszczególne ścianki. Teraz wystarczy to teraz dobrze przypasować i przykleić.
Ale zanim to nastąpi, muszę jeszcze popracować nad farbą do retuszu. Tym razem nie ma tak dobrze - trzeba mieszać - ale to, co na razie uzyskałem, jest już bliżej niż dalej finału:-)
:) Hit ...miałem go kupić tydzień temu z zamiarem klejenia, ale ostatecznie wygrało coś innego...spełniłeś oczekiwania na mega brzydala ;-)
Będę z zaciekawieniem oglądał, układ jezdny idealny dla Ciebie ;-) ;-)
Noo ciekawy temat Panie! Popodglądam sobie w oczekiwaniu na zawieszenie ;)
Jak ono w wycinance się prezentuje? Na wypasie czy raczej uproszczone?
Pozdr!
No proszę:-) Taki mało medialny model, a tylu zainteresowanych.
Jaroslav - Układ jezdny nie jest idealnie odwzorowany, ale generalnie nic specjalnie mu nie brakuje. Wątpliwości mam tylko odnośnie tylnej części i widoczności niektórych elementów, ale nie mam zdjęć z epoki (bo ChTZ-16 z muzeum to jednak wersja "z odtworzenia":>), które to jednoznacznie wyjaśniają. Zostawię pudło w dolnej części tak, jak jest:-)
Hastur - relację na podanym forum widziałem, aczkolwiek kolorystyka na tamtym modelu jest jakaś dziwna. Podejrzewam, że autor relacji nie specjalnie przejmował się oddaniu prawidłowych barw modelu. A jest to dosyć skomplikowane. Dość wspomnieć, że zdjęcia do tego wejścia antenowego wykonywałem trzy razy, a do końca i tak nie oddają w pełni rzeczywistości:-)
Inna sprawa, że w wycinance występują różnice odcieni na poszczególnych arkuszach.
Rozcięte elementy poszycia musiałem w kilku miejscach docinać o dziesiąte części milimetra, ale generalnie nie było problemów.
Wszystkie włazy wzbogaciłem drobne elementy wykonane z cienkiego drutu i maleńkiego krążka tektury, by choć z daleka przypominało część zaznaczoną na zdjęciu poniżej:
Osłony szczelin obserwacyjnych na bokach z i tyłu kadłuba dość mocno pogrubiłem, a wspomniane włazy oraz inne elementy podkleiłem dodatkowo cienkim papierem.
Śruby na przodzie są sześciokątne i dodatkowo stożkowe. Tym razem poszedł w ruch dobijak do gwoździ 1,6 mm. Otrzymane elementy próbowałem w miarę możliwości "zaostrzyć" od strony wewnętrznej. Niestety kilka z nich mi się w ferworze walki delikatnie spłaszczyło.
Na osłonach wlotów powietrza zrobił mi się lekki schodek na styku z kadłubem (zapomniałem sfazować końcówki), więc musiałem dokleić cienkie paski dopasowanych prostokątów na wierzchu. Teraz nawet jest lepiej, bo elementy te wydawały mi się trochę za małe.
"Taki mało medialny model, a tylu zainteresowanych."
To chyba nie traktor tu ludzi ściągnął a wykonawca i możliwość podejrzenia tego i owego w znakomitej jak zwykle relacji.
Bo sztuką jest niewątpliwą prezentacja takiego paskudztwa w tak smaczny i atrakcyjny sposób ;)
Stary, masz 100 % rację. Jak mam czas to wolę relację może i prostego a także "niemedialnego" modelu ale w mistrzowskim wykonie a przy tym prowadzonej ciekawie i bez skąpstwa w opisie i zdjęciach niż samą galerię choćby najlepiej zrobionego modelu.
Maszkaron przeokrutny, wykonanie będzie jak zwykle. Mam tylko jedno pytanie. Na ostatnim zdjęciu, to coś co jest w środku... Czy to spalony członek załogi???
Przecież on go zaraz skończy ;) A model brzydki, jakich mało. Ciekawe Grześ, dlaczego dobierasz takie koszmarki :D U mnie też czeka na półce, więc cieszę się, że przecierasz szlak.
Dobry modelarz sklei model każdego, nawet najgorszego projektanta. Dobry projektant zaprojektuje model który sklei każdy, nawet najgorszy modelarz. Kat
_____________________
Warsztat: kraciaste cos ;)
Mucha: wyglàda na to, że tak...
Widziałem kiedyś w necie zdjęcia z niemieckich albumów- było tego więcej i bardziej makabrycznie...
StuGu- budę już masz, ale wrażenie na nas zrobi dopiero układ jezdny ; wiem to na pewno!
Kruszyna - a tak, byliśmy z chłopakami jak zwykle pooglądać, nawet co nieco zakupiliśmy:-)
Niestety w sobotę nie byłem w stanie dotrzeć do Jaworzna, dlatego nie wystawiałem modeli. Właściwie wystawiam tylko w Przeciszowie (którego w tym roku, jak wiadomo, nie było), bo wtedy jadę z modelami w piątek i wracam w niedzielę. W Jaworznie nie mogłem być nawet na zakończeniu.
Następnym razem spotkamy się i pogadamy o starych Polakach:-)
Tymczasem budowa górnej części opancerzonego traktora dobiegła końca:-) Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie nie zakończyłem tego etapu. Trzeba wiedzieć, co wybierać na matę do pocięcia:-)
Ostatnimi elementami do zrobienia były: zawiasy (brrrr:-)), działo 45 mm wraz osłoną, uchwyty na stropie przedziału bojowego i śruby stożkowe w kilku miejscach.
Osłonę jarzma armaty nieco zmodyfikowałem. Dodałem jedną warstwę kartonu między obie części kolorowe, wykonałem drugi otwór po lewej stronie (wkleję tam chyba jeszcze imitację końcówki karabinu maszynowego) oraz naniosłem drobne zmiany na samej lufie. Przede wszystkim z cienkiej tulejki zrobiłem kaliber 45 milimetrów (w skali 1:25) wklejając do środka zwinięty rulon cienkiego papieru.
To nie jest pierwszy model, w którym spotykam się z takim zaniedbaniem odnośnie wyglądu lufy działa. Wygląda to nieco karykaturalnie po sklejeniu, na szczęście jest łatwe do poprawy.
Na zbliżeniach dobrze widoczne są śruby stożkowe. W tym wypadku dobijak do gwoździ 0,8 mm sprawdził się lepiej niż przy większych śrubach.
Kilka zdjęć widoku ogólnego, który w górnej części modelu niewiele się zmieni do końca budowy:-)
W temacie działa dodam tylko, że nie powinno być umieszczone w osi pojazdu, a przesunięte nieco w lewo, razem z jarzmem rzecz jasna. Nie korygowałem tego, może nikt nie zwróci uwagi:-)
Uchwyty na stropie wykonane z drutu cynowego o średnicy 1 mm. Kolor retuszu staram się ciągle delikatnie modyfikować i wygląda na to, że jest całkiem nieźle.
Zawiasy to osobna historia. Bawiłem się z nimi 3 wieczory, bo autor wycinanki zaprojektował je jako płaskie, uproszczone elementy. Z pozyskanego zapasu koloru zrobiłem je od nowa, zbliżając ich wygląd do oryginału:-)
Czas zatem na układ jezdny, na który wszyscy fani pancernego paskudztwa czekają najbardziej:-)
No to teraz już nie masz argumentów, by zwlekać z budową "creme de la creme" modelu, czyli układu jezdnego...
Bądź zatem pozdrowiony i czyń swoją powinność ;-)
Czekam z utęsknieniem na kolejny odcinek fotostory!
Dłuższa przerwa w relacji po raz kolejny została spowodowana natłokiem zajęć w pracy zawodowej.
Tym niemniej od czasu do czasu znajdowałem trochę czasu, żeby podłubać przy modelu.
Układ jezdny czas więc zacząć:-)
Zacząłem zgodnie z instrukcją od elementów zawieszenia wózków jezdnych. Dość dużo tulejek, nieco zbyt masywnych jak na moje oko, ale początkowo nie zwracałem na to uwagi. Postanowiłem nie ingerować zbytnio w projekt.
Niestety, widok, który ukazał mi się po przyklejeniu elementów do wanny kadłuba, nie pozwoliło mi przejść nad tym obojętnie:-)
Na tym zdjęciu tego dobrze nie widać, ale w skrócie - tuleje górne i dolne nie były w jednej linii. Inaczej mówiąc - oś wsporników i kół podtrzymujących powinna być w jednej linii z osią obrotu wózków. Tymczasem autor popełnił (nie pierwszy i nie ostatni) błąd.
Na zdjęciu z epoki, moje gryzmoły a'la Jacek Gmoch mogą wyjaśnić to nieco lepiej:-) Autor po prostu oś obrotu wózków umieścił w złym miejscu.
Zastanawiając się, czy gra jest warta świeczki - w końcu to trochę zabawkowy model - postanowiłem jednak zmienić nieco projekt.
Poprawiłem rzeczony błąd, kasując przy okazji wszystkie - zbyt masywne tulejki. Zresztą po dogłębnej analizie zdjęć doszedłem do wniosku, że o ile góra od biedy jeszcze ujdzie, to dół jest skopany całkowicie.
Dolna część pojazdu - wanna - jest według mnie o wiele za wąska, przez co szerokość gąsienic w modelu jest również nienaturalna i nie odpowiada proporcjom ogniw rzeczywistych. Ale o tym za chwilę...
Trochę czasu trwała budowa wózków i tutaj tez nie obyło się bez modyfikacji. Ich kształt nie jest idealnie odwzorowany, a od siebie dodałem kilka elementów - m.in. uplastyczniłem te małe klapy (osłony osi wózków), a sprężyny wykonałem z dwa razy grubszego drutu (1mm) w porównaniu do propozycji projektanta.
Koła jezdne poza znacznym zmniejszeniem śrub, zrobiłem zgodnie z instrukcją. Odwzorowanie jest ok, ale wymagają jeszcze dopieszczenia tu i ówdzie:-)
Koła napędowe wykonałem wcześniej, znacznie je poszerzając. Były mi potrzebne głównie do testów z zaprojektowanymi od nowa gąsienicami, któe jak wspomniałem, nie trzymały wymiarów.
A propos wymiarów ogniw, działałem trochę na czuja, posiłkując się zdjęciami.
Znalazłem kilka dobrej jakości zdjęć pojedynczego, zardzewiałego nieco ogniwa gąsienicy. Przekonały mnie o tym, że gąsienica była węższa, a kadłub w dolnej części jest zbyt wąski. Kadłuba już ruszać nie będę, ale pogrzebałem trochę przy projekcie gąsek.
Gdy już doszedłem do jako takiego ładu z wymiarami (nie znalazłem wiarygodnej informacji, jaka byłą szerokość gąsienicy, bo to co podają w necie jest absurdalne:)) - szerokość zmniejszyłem z 18 do 16 mm - skleiłem pierwszą partię 19 ogniw, by przekonać się, czy dobrze pasują do zębów kół napędowych.
Nie za pierwszym razem, ale po kilku korektach okazało się, że próbna wersja bardzo dobrze zgrywa się z kołami. Można było więc zacząć masową produkcję:-)
A to efekt. "Wiadro" o średnicy 3,5 cm zawiera w tym momencie 120 ogniw - a właściwie baz do ich budowy. Dojdzie jeszcze kilka poprzeczek i drobny elementów, od wewnętrznej strony podwójne zęby i będzie można malować:-) Ale wcześniej musze sprawdzić, ile ogniw przypada na jedną gąsienicę. W tym celu najpierw musze poskładać zawieszenie do kupy:-)
Patrzę na te tysiące wyciętych ogniw i zaczynam rozumieć te trzęsienie rąk...
A tak na serio to jak zwykle, super to wszystko wygląda. Podziwiam jak niesamowicie czyste są Twoje modele. Żadnych mankamentów nie widać na zdjęciach a zazwyczaj to czego oko nie zobaczy to zdjęcia obnażają. Tutaj jednak nic, mucha nie siada :)
-- >> El Comandante - dla znajomych Renia << GEKOn
Długie zimowe wieczory sprzyjają temu, aby ugrzęznąć na pracach związanych z budową gąsienic z pojedynczych ogniw:-)
W tym modelu nie są one aż tak skomplikowane jak w T-50, gdyż będą się składać z "zaledwie" 16 elementów :-)
Pierwszy raz zastosowałem jednak inną metodą produkcji poprzeczek i innych elementów "3D", które są istotą każdej gąsienicy i wpływają na jej ostateczny wygląd.
Wydrukowałem na brystolu elementy i podkleiłem drugą warstwą tego samego kartonu.
Następnie wyciąłem główny kształt i zabrałem się na wycinanie poszczególnych elementów - najpierw wykonałem wcięcia z obu stron, zaimpregnowałem newralgiczne punkty klejem CA, a potem wyciąłem boczne poprzeczki i część środkową, w której finalnie usunięta zostanie część oznaczona literą "W" .
Zapraszam więc na premierowe kino z gatunku czarnej komedii pt: "Sejsmiczne ręce Stuga":-)
Na swoją obronę dodam, ze przy takim powiększeniu (chyba 5x) ciężko trafić w linię nożykiem, który wielkością dorównuje młotowi do mostowych pali:-)
Oczywiście musiałem wcześniej sprawdzić, jak te moje wycinanki będą prezentowały się na ogniwie.
Pomijając pewne niedoskonałości, które wyolbrzymia jeszcze makro w aparacie, jestem zadowolony z efektu.
A to przecież dopiero połowa roboty:-)
No patrzcie jakie to proste :D! Aż mi się mem przypomniał:
Zapału zazdroszczę, a co do trzęsących się rąk to nie jest źle. U mnie byłaby sytuacja patowa, żeby ustabilizować paluchy przy aż takiej drobnicy musiałbym wypić tyle %, że z kolei zacząłbym widzieć potrójnie :(
Jedno jest pewne, gąski w tym modelu zrobią robotę. Pudło wygląda faktycznie mało poważnie (broń Boże nie mówię o wykonaniu), jednak układ jezdny przypomina, że "tu nie ma żartów". Podoba się!
Stugu... oddziaływania sejsmiczne na budynki, a więc i biurka w nich stojące zależą od gruntu... pytanie czy Twój grunt jak zasiadasz do modeli jest stabilny, grząski czy... w sumie nieważne ;P. Liczy się że efekt końcowy powala z nóg :D. Od niedawna widzę nowe tendencje w prowadzeniu relacji (video) co jest wartością dodaną względem standardowych fotek.
--
Model udany, to model który sprawił nam przyjemność i nauczył nas czegoś nowego
Grzesiu teraz to już wiem na czym polega ten Twój knif z telepiącymi się rękami . Skalpel telepie się nad całym polem operacyjnym a następnie wystarczy przyłożyć go w miejscu w którym należy go przeciąć i efekt widzieliśmy na filmiku . Chyba to wypróbuję ale muszę najpierw zaopatrzyć się w odpowiednią ilość alkoholu .
Prace powoli, ale systematycznie, posuwają się do przodu.
W kwestii gąsienic zaczęło migotać w oddali blade światełko w tunelu. Ale po kolei:-)
Po wykonaniu 'efektów 3D" na ogniwach, zabrałem się za "pazury" (swoją drogą nie pamiętam poprawnej nazwy tych wrzynających się w podłoże wypustek - jeśli taka nawa w ogóle istnieje:-))
Cztery krótki filmy dokładnie wyjaśniają cały proces.
Aby nie bawić się w naklejanie pojedynczych cieniutkich prostokątów, co zapewne powodowałoby ich nieliniowość, wyciąłem odpowiedniej szerokości przerwy i podkleiłem cienkim papierem - akurat miałem dostępny tylko kolorowy
Próbowałem używać rozwodnionego wikolu, ale ostatecznie przyklejałem paseczki klejem BCG - dawał lepszą kontrolę, cieńszą spoinę, a po lekkim odparowaniu zawartej w nim wody i zgęstnieniu, łapał dość szybko.
Następnie odciąłem niepotrzebne fragmenty i miałem przygotowana bazę do spinania ogniw w taśmy.
Użyłem do tego celu cienkiego drutu ok. 03-0,35 mm. Najpierw dokleiłem po jednej stronie imitacje końcówek sworzni średnicy 0,7 mm, a potem wsuwałem na sucho trzpień z drucika i zamykałem takim samym krążkiem z drugiej strony.
Na koniec najbardziej wrażliwe miejsca skropiłem klejem cyjanoakrylowym.
Póki co każda taśma składa się z 76 ogniw, ale coś mi się wydaje, że będę musiał jeszcze dorobić kilkanaście sztuk, jak już przymierzę je do gotowego układu jezdnego.
No właśnie, układ jezdny.
Zmniejszenie szerokości gąsienic i poprawienie ich proporcji jeszcze bardziej uwidoczniło problem z dolną częścią kadłuba i całym układem jezdnym.
Widać wyraźnie, że koła i wózki są mocno przeskalowane względem reszty modelu i "rozsadzają" bryłę, co powoduje jej karykaturalny wygląd.
Zdjęcie przodu kadłuba uwidacznia gruby błąd projektanta związany ze zbyt wąską dolną częścią kadłuba i to aż o ok. 9 mm.
Fotki wykonanego modelu w standardzie pozwoliłem zaczerpnąć z galerii kolegi Dmitrija - http://bumars-info.ru/forum/viewtopic.php?f=38&t=171&p=1699#p1699, który nie bawił się w żadne subtelności, tylko skleił model "prostu z pudła":-) I chwała mu za to:-)
Poszerzyłem cały dół, zrywając wszystkie elementy zawieszenia, które wcześniej raz już poprawiałem-)
Wykorzystałem tekturę piwną grubości 1,5 mm oraz 1 mm, natomiast z przodu odciąłem zbyt wąskie, jak się okazało, żaluzje wlotów powietrza oraz klapę na wajchę rozruchową.
Operacja oklejania poprawionej wanny była stosunkowo prosta, szczególnie, że znalazłem w szafie kupione kiedyś arkusze kartonu barwionego w masie (120g i 300g), które okazały się być kolorystycznie prawie identyczne z elementami z wycinanki.
To zdjęcie chyba najlepiej pokazuje, że - jak to powiedział Jańcio - "głupi ma zawsze szczęście":-)
Dzięki temu zyskałem nieograniczone pokłady materiału budowlanego, który nie wymaga w dodatku retuszu:-) Hosanna:-)
Te wiekopomne acz przypadkowe odkrycie oraz skopany układ jezdny ułatwił mi decyzję o zmianie tego ostatniego, by wygląd modelu model zbliżyć nieco bardziej do oryginału.
Zacząłem od rozwałki wózków.
W ruch poszła żyletka, którą odciąłem od korpusów wszystkie elementy, które będę mógł wykorzystać w poprawionych elementach.
Same korpusy przeciąłem na dwie części, co również jest bardziej zgodne z oryginałem. Zmniejszyłem także ich sumaryczną szerokość o ok. 2,5 mm.
Ponieważ przeszlifowałem boki tak przygotowanych elementów, nakleiłem na nie potem kawałki barwionki, kształtując je znanymi kulkami do dekorowania ciast, a resztki odciąłem.
Masz rację, głupi ma zawsze szczęście:)) A ja to tylko wyjątek potwierdzający regułę;)) Nie no teraz jak barwionka ma kolor wycinanki to masz pełne pole do popisu, choć jak widać popisy dajesz za każdym razem, prawie takie same jak nowe rozporządzenia pandemiczne:D
Już miałem iść spać ale mnie licho podkusiło i tu zajrzałem.
Po tym co zobaczyłem już nie zasnę a jeżeli nawet to pewnie będę się budził z krzykiem zlany zimnym potem ;-)
Te gąsienice to w ogóle ciężko skomentować, ale nie sposób się nie zachwycić.
Kadłub też jest super - niby taki "prosty" i niezbyt urodziwy, a chce się oglądać. To już ręka dobrego modelarza zrobiła z g... coś.
Ale te gąsienice ... brak słów. Super to wygląda.
No proszę, nawet z czegoś "takiego" pokracznego, da się wycisnąć studium przypadku.
Gąski wgniatają, a z barwionką nie wierze, hehehehe, że można mieć aż taki fart : ]
Gąsienice - godna podziwu powtarzalność ogniw. Wszystkie wyglądają tak samo, jak z automatu.
Podwozie - podziwiam samozaparcie. Trzeba mieć charakter aby w imię historycznej prawdy odciąć to co już było przyklejone i wyglądało wcale nieźle.
Karton barwiony w masie - nawet nie skomentuję. Co ja się nachodziłem, cały internet przeczytałem (dwa razy), a tu łup! Po porostu wystarczyło otworzyć szafę.
Gąsienice poezja!
Co do kartonu barwionego w masie, ukrytego w szafie... Jak będę czegoś potrzebował to się odezwę :P a nóż coś znajdziesz w tej Narni ;)
Jak planujesz je malować? Jako cały zespół, czy jako pojedyncze ogniwa?
Kilka miesięcy upłynęło jak z bicza strzelił. Praca nad ChTZ nie zamarła, acz z różnych powodów zwolniła i posuwała się do przodu nieregularnie i skokowo:-) Można jednak stwierdzić, że najgorsze już chyba za mną i wróciłem z budową na tory prowadzące powoli do jej zakońćzenia:-)
Zacznę od poinformowania Szanownych Oglądaczy, że prawie wszystkie dotąd pokazywane elementy układu jednego zostały wyrzucone do śmietnika. Rzezi oparły się tylko tarcze kół napędowych oraz sprężyny wózków.
Na pierwszy ogień poszły żaluzje wlotów powietrza.
Poprzednie jak wiadomo miały nieprawidłowe wymiary z powodu zbyt wąskiej wanny kadłuba.
Poprzeczki poszerzyłem i zmieniłem nieco ich rozkład, a po bokach wstawiłem paski wzmacniające o szerokości ok. 0,5mm.
Belki wózków kół jezdnych wykonałem od podstaw, zbliżając je bardziej do oryginalnych konstrukcji.
Papier barwiony w masie dał mi możliwość oklejenia brył powstałych z białego kartonu i grubej tektury. W widoczne w śrokowej części zagłębienie wprasowałem zwilżony papier, przyklejając go przy pomocy kleju BCG.
"Traktorek", jak go pieszczotliwie nazywa Ziga, zyskał tymczsowe podparcie:-)
Z poprzednich wózków zostały jedynie sprężyny z uchwytami, więc zabrałem się za kreślenie i budowę nowych elementów.
"Bazowy" element rozdzieliłem na dwie części i podkleiłem do odpowiedniej grubości. Po ich wycięciu, powstałe otwory przydały mi się do pozycjonowania częśći składowych podczas spinania wszystkiego do kupy. Dorobiłem też trochę drobiazgów, które wypatrzyłem na zdjęciach, aż w końcu na horyzoncze zamajaczyły wózki właściwe:-)
Sprężyny zostały trochę skrócone i ściśnięte, by weszły na swoje miejsce między uchwyty.
Idealnie nie udało się oddać ich proporcji, ale też cały model jest mocno przekoszony w tym aspekcie, więc nie walczyłem do upadłego:-)
Moim celem było zniwelowanie błędów proporcji w odniesieniu do całości bryły modelu.
W większym stopniu zaburzały je rozmiary kół jezdnych, które wykonałem jako następne.
Zawsze ciężko wyrzuca się do kosza wykonane podzespoły, szczególnie w większej ilości, ale w tym wypadku słowo się rzekło i trzeba było zmierzyć się z tematem jeszcze raz.
Początkowo próbowałem wykonać tarcze z pojedynczego elementu z zamiarem wyoblenia środkowej części na mokro. Niestety, karton rozrywał się zawsze na jednym lub dwóch ramionach i zmieniał położenie środka. Wyglądało to nieestetycznie, więc musiałęm powrócić do koncepcji wklejania w środek obręczy wcześniej wyoblonych elementów.
Wykonane tarcze owinąłem dwoma wartswami pasków brystolu, acz muszę jeszcze na niektórych kołach zalać wikolem szpary powstałe przy niedopasowaniu tychże:-)
Jedno koło ze starego "miotu" zachowałem, by pokazać różnicę w wielkości obu wersji.
Autor opracowania poleca wkleić tarcze kół w środek obręczy, natomiast prawidłowo powinny być mocowane do jej wewnętrznego skraju, co dodatkowo wymusiło zmniejszenie szerokości kół.
Koła napinające również okazały się za duże.
Różnica względna była o wiele mniejsza niż w przypadku kół jezdnych, ale dość wyraźnie wpływa na ostateczny wygląd i rozkład układu jezdnego.
Tutaj również tarcza znajduje się na styku wewnętrznej krawędzi obręczy - na zdjęciu porównawczym jest ona tylko włożona i przymierzona do krawędzi zewnętrznej.
Druga fotka ukazuje kompletne koła, w których poprawiłem wygląd osłony piasty, a śrubki dodały nieco trójwymiarowości.
Z pierwotnych kół napędowych pozostały tylko tarcze, które podklejone i wycięte, były już dopasowane do wykonanych gąsienic (albo na odwrót:-))
Z osłony mechanizmu kół pozostały bodajże dwa elementy - pozostałe wykonałem na podstawie zdjęć, acz także je w pewnym stopniu uprościłem. Zmieniłem kształt i proporcje poszczególnych sekcji, dodałem śrubki - wygląda przyzwoicie:-)
Miałem pewne kłopoty z wyznaczeniem dokładnego umiejscowienia całości na wannie - po oklejeniu jej zielonym papierem straciłem punkty odniesienia. Jak zwykle w moim przypadku - przykleiłem wszystko na "jedno sprawne oko":-)
Przedostatnimi elementami podwozia były rolki podtrzymujące oraz ich podstawy.
Koła wykonałem samodzielnie, ale nie odbiegają one znacząco od tych z wycinanki. Nieco zwiększyłem rozstaw i zmniejszyłem średnicę łączącej je tulei, by zęby gąsienicy o nie nie zahaczały.
Podstawy wykonałem już od zera na bazie tego, co udało się dostrzec na zdjęciach.
Co prawda w muzealnym eksponacie ich kształty są zbliżone do prostokąta, ale podchodzę do tych zdjęć z bardzo daleko posuniętą ostrożnością - wydaje mi się, że wiele elementów jest tam po prostu dosztukowanych lub też wozy ChTZ, jako produkowane na szybko "ersatze" czołgów, różniły się szczegółami. W tym wypadku posiłkowałem się jednak zdjęciami wyrzutni katiusz na bazie ciągnika STZ-5.
Pozostało wszystkie gotowe elementy przytwierdzić do wanny kadłuba.
Trochę cyrków było z ustawieniem wszystkich kół w jednej osi, ale jako tako udało się tego dokonać.
Napisałem, że koła podtrzymujące z podstawami były przeostatnimi elementami, gdyż brakuje po obu stronach mechanizmów napinanających przy przednich kołach. Pójdą pod nóż jako następne:-)
Przymierzyłem też jedną z gąsienic - wyszły nieco za krótkie i czeka mnie dosztukowanie jeszcze 11-12 ogniw na stronę. Ale teraz praca będzie chyba przyjemniejsza:-)
Na koniec tego przydługiego wywodu kilka zdjęć obecnego stanu modelu:
Poziom jak zwykle niebotyczny a temat przez swą unikatowość niezwykle ciekawy.
Czy karton Cię kiedykolwiek czymś zaskoczył? Pewnie nie bo choć to materiał nie najłatwiejszy w standardzie to Twoje panowanie nad jego "wadami" jest imponujące.
Przeczytałem, ale relacja wydaje się jakaś niepełna. Choć dużo tu tekstu, to jakoś brakuje mi w nim kluczowych słów, które niewątpliwie padały przy wykonywaniu tych - skądinąd znamienitych - elementów.
Z wycinanki niewiele w sumie zostaje, ale jako, że armata mała i do tego traktor to w oczach ewentualnych sędziów i tak uznania nie znajdziesz:).
Natomiast dla nas - oglądaczy - modelarska uczta. Taki niedzielny modelarski obiad:)
Mariaszek - nie podzielam Twojego poglądu o braku zainteresowania i uznania sędziów wobec modelu StuG’a.
Zresztą mam nadzieję się o tym przekonać w Przeciszowie...
Ano wygrała, ale jak to niektórzy mawiali "tylko dlatego, że StuG jest znany na forum":-)
Nie wchodząc w niepotrzebną i zabawną polemikę, warto prowadzić relację na tym czy innym forum by wiedzieć, czemu należy się z wiekszą uwagą przyglądać i ile roboty kosztowało wykonanie smakowitych detali:-) Sam lubię oglądać prace innych modelarzy i porównywać rzeczywistość z tym, co widziałem na zdjęciach. I zazwyczaj cmokam z niedowierzaniem, że to wszystko wygląda jeszcze lepiej na żywo :-)
Nie wiem Stary o której pchle mowa, bo było ich kilka:-) L6/40, T-38 czy Ha-Go, był też i brąz z T-37, tuż za pewnym Komminternem:-)
Tak naprawdę kompletnie nie mam parcia na medale i puchary, ale zawsze miło jest się przekonać, że ktoś docenił Twoja pracę:-)
Jeśli przywiozę tego traktorka do Przeciszowa, to raczej w formie ciekawostki modelarskiej, gdyż zabiorę pewnie jeszcze - z gąsienicowych - T-50, a to jednak inny ciężar gatunkowy, chociaż akurat co do gąsek, to w ChTZ nie mam się czego wstydzić:-)
A może sędziom spodoba bardziej ten brzydal? A może żaden z nich nie znajdzie uznania w oczach jurorów? Jak mówiłem - wsio rowno:-) Pewnie i tak nie skończę go do września, więc zero problemu:-)
Mnie to daje frajdę - tym wartościowszą, gdy podoba się to jeszcze komuś:-)
A tymczasem doposażam gąsienice w brakujące ogniwa:-) Jeszcze trzeba wyciąć i przykleić zęby, a potem to już z górki:-)
StuG dzięki, że jesteś i że możemy się uczyć i oglądać twoją pracę. Myślę, że forum jest bardziej surowe niż jury. Ogląda Ciebie cały świat. W makro nic się nie ukryje:) Fizycznie pucharu też od nas nie dostaniesz. Jesteś odważnym człowiekiem ;).
Powodzenia w dalszej budowie.
W zasadzie zgadzam się z Adamem, z tym że nie widzę przeszkód aby ufundować StuGowi puchar fizycznie, mimo że teraz niektórzy wolą lajki czy kudosy niż puchary itp. symbole. Być może zamiast pucharu Mistrz Niespokojnych lecz Utalentowanych Rąk wolałby np. Kufelek/i złocistego postawione przez szanujących talent i dokonania forumowiczów. Żeby tylko covid nie przekreślił konkursu w Przeciszowie.
Dajcie spokój z pucharami, wszak model jeszcze nie skończony i można wszystko doszczętnie schrzanić:-) Poza tym nie o nagrody tutaj chodzi.
Spotkajmy się w Przeciszowie i piwko, góra 8 piw i pogadajmy o starych Polakach:-) To jest to, na czym mi zależy najbardziej na konkursach:-)
A modele? Przy okazji, jako fantastyczne tło do spotkań:-)
Po ośmiu piwkach, to zamiast pucharu raczej nocnik będzie przydatniejszy. A nocnik też fajny sprzęt i na półce postawić można. Zresztą puchary to ma każdy, a nocnik ...
Stugu drogi, przeczytałem całą relację ChTZ i zbieram właśnie szczękę z podłogi. Nie jestem aż tak biegły w słowach by w pełni móc wyrazić mój zachwyt nad Twym modelarskim kunsztem. Świetnie napisane i świetnie pokazane, a to co pokazane jest wręcz niewiarygodne, że tak się da, że tak można. Uczta dla oczu:)
Sam też próbuję coś modelować w pancerce, po wielu latach przerwy, i chciałbym Cię podpytać o jeden modelarski trik który wychodzi Ci tak perfekcyjnie, a na którym ja w próbach poległem. Chodzi mi o stożkowe śruby. Nijak nie potrafię wyobrazić sobie jak je zrobić za pomocą dobijaka do gwoździ i w tak małych rozmiarach. Czy mógłbyś w wolnej chwili zrobić kilka zdjęć z opisem jak dokładnie to wykonać? Byłbym ogromnie wdzięczny i pewnie nie tylko ja:)
Rozpędziliście się chłopaki, miód kapie z każdego otworu, więc aby nas nie zemdliło, powoli będziemy kończyć:-)
Zacznę od odpowiedzi na pytanie Piotra.
Dawno dawno temu, w odległej galktyce, gdy siwy włos na mej skroni jeszcze nie gościł, kupiłem "dziadowskie" dobijaki do gwoździ firmy TOPEX, która z TOPem ma mało wspólnego:-)
Ale jak się okazało, narzędzia te są bardzo przydatne i całkiem solidne.
Paczka zawierała 4 dobijaki o wymiarach 0,8 / 1,6 / 2,4 / 3,2 mm, ale zajmiemy się tylko dwoma pierszywmi, które prezentuje powyższe zdjęcie.
Na początku wycinamy stożek.
Można nieco zaostrzyć krawzie zewnętrzne, aby proces wycinania był łagtwiejszy, ale mocny docisk i pokręcenie dobijakiem w obie strony wystarczają nawet bez ostrzenia.
To, co zostało wycięte, często zostaje w zagłębieniu dobijaka. Można to docisnąć ostrą końcówką jakiegoś narzędzia i potem delikatnie wydłubać.
Otrzymujemy wypukłe krążki, chociaż tylko ten mniejszy przypomina stożek. Wresja 1,6 mm to bardziej kopułka, ale można dobrze ją docisnąć, by uzyskać lepszy efekt. Zależy to też pewnie od wykonania dobijaka.
Teraz dochodzimy do sedna tarczy:-) Naklejamy taki stożek na wydrukowane śrubki i wycinamy sześciokąt. Retuszujemy / malujemy i to chyba wszystko.
Oczywiście metoda ma swoje wady, gdyż ogranicza wykonywanie takich śrub do dwóch rozmiarów, ale prawdę powiedziawszy w czołgu T-50 śruby wykonałem nieco większe (ok. 1 mm) a potem nakleiłem stożki 0,8, co gołym okiem jest parktycznie niezauważalne. Ewentualne niedopasowania można zniwelować, zalewając stożek rzadkim wikolem.
Przejdźmy do gąsienic.
Żeby było dowcipniej nie dość, że koła w traktorku są podwójne, to grzebienie również.
Wymiary pojedynczego elementu to ok. 2,5 x 3 mm, akuratne do moich trzęsących się łap:-)
Wizja wycinania i kształtowania ok. 400 takich drobin powodowała u mnie nerowe tiki, ale od czego jest SNE:-) Dzięki tym spotkaniom każda, nawet najgorsza robota, jakoś toczy się naprzód:-)
Po przelaniu na papier kształtu zębów, zabrałem się za wycinanie.
Dwa wieczory i miałem przygotowane wszystkie.
Widoczne trójkątne podstawy musiały być zagięte do wewnątrz.
Testowo zaginałem je "z ręki" przy pomocy pęsety, ale było to bardzo czasochłonne i niezbyt powatarzalne. Obawiałem się, że przyklejone zęby będą się rozłaziły na wszystkie strony po przyklejeniu do ogniw.
Krótki film uzmysłowi najlepiej, jak sobie poradziłem z tym problemem:-)
Znane sejsmiczne ręce kolejny raz dały radę mimo naprawdę niewielkich rozmiarów elementów:-)
"Wygniatarkę" do zębów zrobiłem z podklejonego tekturą brystolu, zalewając obie strony klejem cyjanoakrylowym.
Znacznie przyspieszyło to prace, chociaż podczas przyklejania zębów do gąsienic, musiałem często doginać podstawy, by się nie rozjeżdżały na boki.
Gotowe zęby grzebienia lądowały w pudełeczku.
Przyklejanie zębów było nawet przyjemne, chociaz jak zwykle zabrało trochę czasu:-)
Aby zachować jako taką liniowość elementów, zrobiłem sobie szablon z kawałków tektury.
Do przyklejenia użyłem rozcieńczonego wikolu, a po jego wyschnięciu wzmocniłem zęby klejem cyjanoakrylowym.
Wyszło całkiem nieźle, chociaż makro jak zwykle pokazuje co innego:-)
Zgodnie z radą kolegów, pomalowałem wstępnie gąsienice aerografem, mając ogniwa już spięte. Dla człowieka, który malował całe życie pędzlem, początkowo niepojęte było, że to wszystko się nie poskleja:-)
Do malowania użyłem czarnego podkładu (albo szpachlówki w płynie) Mr.Hobby Surfacer 1500, rozcieńczonego Mr. Levelling Thinnerem. Cała operacja zajęła mi ok. 2,5h, głównie za sprawą upierdliwych zakamarków, które trzeba było oglądać z każdej strony, czy aby nie prześwitują bielą kartonu:-) Przy okazji przetestowałem tez maske lakierniczą, zakupioną z myslą o takich chwilach. Naprawdę dała radę:-)
Kolejne wartwy różnych specyfików dołożę przy finalnym brudzeniu modelu - w jakiej intensywności - tego jeszcze nie wiem:-)
Aby zabiezpieczyc model i przygotować go do wykonania śladów ekslopatacji, naniosłem pędzlem na model rozcieńczony w proporcji 1:1 błyszczący lakier bezbarwny firmy Revell - oczywiście olejny. I tutaj spotkała mnie niespodzianka, raczej niemiła:-)
Okazało się, że karton barwiony w masie chłonie lakier, ale przy okazji mocno ciemnieje. Niestety po wyschnięciu lakieru, kolor nie powraca już do swojej pierwotnej postaci. Co gorsza, ujawniły się różnice kolorystyczne, gdyż drobne malowane elementy pozostawały jaśniejsze, a model był nieco ciapkowaty. Mówimy tutaj o układzie jezdnym, podczas gdy cała góra była wykonana z elementów wycinanki, a więc pozostawała bez zmian jeśli chodzi o kolor:-)
To co widać na zdjęciu, to już próby po fakcie - bez względu na rodzaj lakieru, barwionka nieodwracalnie ciemnieje - po prostu tak działa na nią jakakolwiek wilgoć.
Po zwołaniu konsylium GEKOnów, Ziga zaproponował posmyranie ciemnych przestrzeni nierozcieńczoną, na wpół suchą farbą, którą używam do retuszu. Początkowo wahałem się, czy tego nie zostawić i przybrudzić - a nuż zniknie pod warstwą kurzu czy innego paskudztwa?:-)
Koniec konców skorzystałem jednak z rady i to był chyba dobry ruch:-)
Wcieranie farby - niezbyt dokładne - spowodowało ciekawy efekt - jakby otarć, zacieków czy brudu w zakamarkach, jak to ma miejsce przy washu:-) Pod spodem jest już lakier olejny, więc można spokojnie lakierować kolejne warstwy akrylem:-)
Właściwie wszystkie elementy modelu juz wykonałem, ale mam jeszcze chrapkę na reflektor, łopatę i łom, które gdzieś tam się przewinęły na zdjęciach z epoki. Na pewno urozmaici to trochę ten prostacki i nudny model:-)
Dzięki Stug za wyjaśnienie tej zagadki. Okazuje się, że dobijak dobijakowi nierówny i te z którymi próbowałem coś zrobić miały ostre, szpiczaste czubki. Te Twoje widzę że są inne i rozumiem, że czubki mają kształtem zbliżone do igły do wycinania nitów, z tym że w środku są pełne i wytoczone w stożek. Popraw mnie jeśli się mylę. W każdym bądź razie poszukam takich.
No a co do modelu, to co tu dużo mówić... Jest poezja. Patent na formowanie zębów wymiata. Z problemu przebarwień też wybrnąłeś rewelacyjnie i gdybyś o tym nie napisał to pomyślałbym, że tak właśnie miało być:)
To jest magia jakaś. Niby tylko traktor, a roboty z nim więcej niż z pancernikiem. Już za samo zrobienie gąsek należy się Nobel. Piękna i w każdym milimetrze fachowa robota.
Traktor pancerny to prawie jak pancernik, więc skojarzenia jak najbardziej słuszne:-)
Aby nie był on taki totalnie pozbawiony szczegółów w górnych partiach kadłuba, dododałem co nieco od siebie, posiłkując się zdjęciami z epoki:-)
Na ogromnej wiekszości zdjęć ChTZ-ty nie miały reflektorów, ale zdaje się, że niektóre wozyt mogły być w nie wyposażone - nie wiadomo, czy fabrycznie, czy dodane chałupniczą metodą przez załogantów:-)
Reflektory musiały być jednak jakoś przymocowane. Tutaj z pomocą przyszły dwa poniższe zdjęcia:
Na tym widać dość dobrze podstawę uchwytu.
A na tym - jedynym - sam uchwyt.
Reszta to moja inwencja i wyobraźnia:-)
Podstawy są niewielkie i składają się z 4 części każda:
Tulejki są puste w środku, by można było włozyć tam uchwyty w kształcie litery C.
Wystarczyło pomalować i przykleić do kadłuba.
Na zdjęciach widoczne są zaczepy holownicze wykonane z cyny o średnicy 1,5mm - dwa kolejne znajdują się z tyłu kadłuba.
Powstał tylko jeden reflektor - uznałem, że tak będzie ciekawiej. Jednooki bandyta wzbudza zazwyczaj więcej emocji:-)
Uchywty z cienkiego drutu dały mi trochę w kość przy formowaniu, a przede wszystkim przy sklejaniu kawałków klejem cyjanoakrylowym.
Dorobiłem jeszcze imitacje przewodów - ten z prawej strony zawinąłem na uchwycie.
Odłyśnik wykonałem z twardej folii do wypiekania ciastek - dobrze poddaje się formowaniu kulkami na patyku:-) Żarówka to kulka z pochłaniacza wilgoci, natomiast szybka wycięta z opakowaniu po tabletkach.
Na tylnej płycie pancerza dorobiłem łopatę i łom, posiłkując się innym zdjęciem:
Ta fotografia jest dla mnie trochę podejrzana i być może nie przedstawia pojazdu z okresu wojennego użytkowania ale uznałem, że narzędzia uatrakcyjnią nieco łysą bryłę kadłuba.
A tak to wygląda po mojemu:
Tym razem nakrętki motylkowe to żywiczne wyroby firmy MODEL-KOM, które zakupiłem w Przeciszowie. Bardzo fajnie wykonane - polecam:-)
Łom zrobiony z cyny - łatwiej było spłaszczyć końcówki. Łopata natomiast, to standardowo papier, wykałaczka i trochę farby:-)
Praktycznie nie ma już czego dorabiać i sklejać, więc zabrałem się za lakierowanie.
Obecnie model jest pokryty dwoma warstwami lakieru olejnego i dwoma lakieru akrylowego - oba błyszczące. Akryl nanosiłem aerografem i jak zwykle nie jestem usatysfakcjonowany rezultatem. Moja nauka w tym temacie dopiero się zaczyna:-)
Pozostał finisz w postaci naniesienia pewnych elementów weatheringu i ostatecznego lakierowania matem:-)
Następne wejście antenowe zapewne zakończy relację:-)
Wprawdzie takie gąsiennicowe to nie mój romans ale... podziwiam precyzję wykonania, dociekliwość.
Szczegóły konstrukcyjne rewelacyjnie wykonane !
Małe ale... nie pasuje mi ta łopata i łom - są mocno wyeksploatowane a tu pancerz czyściutki jak łza :-)
Pozdrawiam
Łopata na fotce jest wklęsłym do pancerza a u Ciebie odwrotnie ;)
Na zdjęciu też chyba dostrzegłem takie stopki na których opiera się dolna część łomu i łopaty.
O jakości pracy się nie wypowiadam bo bym musiał słodzić a cukier podrożał :)
Viz - dzięki - Takie wpisy utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, że metoda relacjonowania budowy, jaką przyjąłem, jest mniej więcej słuszna:-)
Ryszard - model jeszcze nie jest skończony - zabiegi mające na celu naniesienie śladów eksploatacji zapewne zniwelują kontrast między narzędziami i kadłubem:-) Nie mogłem ich przykleić czystych, by dopiero na kadłubie wykonywać ślady zużycia - nie z moimi rękami:-)
stary - z ta łopatą nie jestem do końca przekonany - według mnie jest właśnie tak, jak zrobiłem:-) Aczkolwiek zdjęcie jest nieco niewyraźne i 100% pewności nie mam. Poza tym po tej stronie łopata jest ciekawsza:-) Co do stopki, to od biedy przy łopacie ja widzę, ale przy łomie to raczej jak cień lub zaciek:-) W ogóle dziwnie wygląda ta płyta - jakby pomazana brudną szmatą. Sam obiekt jest tez wycięty z reszty zdjęcia, dlatego też te zdjęcie określiłem mianem "podejrzanego":-)
Cieszę się, że czuwacie i nie pozwalacie osiąść na laurach:-)
Grzesiu czy mógłbyś ponaparzać łomem i łopatką ten pancerz z tyłu oraz opieprzyć tego traktorzystę który nieprawidłowo umieścił łopatę w uchwycie ? ;-))
Myślę że zadowoli to Ryszarda I Starego . ;-)))
Dobry modelarz sklei model każdego, nawet najgorszego projektanta. Dobry projektant zaprojektuje model który sklei każdy, nawet najgorszy modelarz. Kat
_____________________
Warsztat: kraciaste cos ;)
Aaa tam, nic nie ruszaj, zostaw jak jest. Nie popadajmy w obłęd :), po pierwsze, możliwe, że w oryginale łopatę można było przymocować dowolną stroną, po drugie, rzeczywiste (tj. wdając się w szczegóły) sugerowanie się tym zdjęciem musiałoby poskutkować budową tylnej płyty od nowa. Ale jako inspiracja do dodania czegoś -jak najbardziej. Poza tym to była broń z gatunku improwizowanych, więc w jednym egzemplarzu mogli coś dospawać tak, w innym inaczej, a w jeszcze innym wcale :) To nie prom kosmiczny NASA.
PS. Ale faktycznie na zdjęciu łopata jest chyba odwrotnie wstawiona (hi hi)
Pikny model. To co robisz z tym modelem to jest uczta dla moich oczu. A co do łopaty to rzeczywiście nie da się zobaczyć na zdjęciu czy faktycznie jest w dobrą stronę obrócona. Bardzo ładny model pięknie i czysto jest klejony
Master Blaster "A co do łopaty to rzeczywiście nie da się zobaczyć na zdjęciu czy faktycznie jest w dobrą stronę obrócona"
Jak najbardziej da się zobaczyć, że łopata jest zamocowana gładką powierzchnią do pancerza. Widać wyraźnie wybrzuszenie (obejmę) metalowe z nitami obejmujące koniec drewnianego trzonka (z drugiej strony jest gładka powierzchnia)
Osadzenie łomu - powinien być występ na koniec łomu (na statkach na nadbudówkach tak są osadzone łomy i topory - chyba się nic nie zmieniło od tamtych lat).
Macie oczywiście rację - zobaczyłem sobie radziecką saperkę z czasów II wojny światowej i zrozumiałem swój błąd:-)
Aczkolwiek kto powiedział, że łopata nie mogła być zamontowana odwrotnie?:> Temat kompletnie nieistotny, szczególnie w takim modelu:-) Poza tym łopaty nie da się już ruszyć - za dużo już kleju i lakierów na nią poszło, więc prosze mnie tu pod włos nie brać:-)
Natomiast co do występów to już absolutna racja. Biorąc zamocowania narzędzi na 'chłopski rozum" można stwierdzić, że byłyby narażone na obsuwę w dół bez takich podstawek:-)
Dzięki Wam, wykonałem je nie bawiąc sie wszakże w żadne śledztwa - ot, dwa proste elementy:-)
Na tym zdjęciu z łopatą i łomem na tylnej ścianie kadłuba jest najprawdopodobniej prototyp. Można znaleźć jego inne zdjęcia z obu boków i przodu, które mają podobnie wymazane tło, a i sam pojazd jest podobnie czymś błyszczącym wymazany.
Wygląda na to, że w seryjnych wozach zrezygnowano z takiego umieszczenia narzędzi (może przewożono je wewnątrz).
ReVan -"Wielka mi afera!"
Nie afera, tylko jeżeli widać jak StuG dba o zachowanie wiarygodności modelu z oryginałem, studiuje zdjęcia archiwalne, wykonuje z niesamowitą precyzją przeróżne elementy konstrukcyjne to logiczne, że i z łopatą i łomem wszystko winno być OK.
Hahaha ale z czym nie jest wiarygodne, ten element czyli łopata może być założona jak się będzie podobało, a koniec końców może być wrzucona do środka. Gdyby były tam mocowania które umożliwiają zamocowanie tylko jedną stroną, to wtedy można się czepiać.
--
Im trudniejsza jest walka, tym większe będzie zwyciestwo!
"w życiu jest dobrze, gdy jest dobrze i nie dobrze, bo gdy jest tylko dobrze to niedobrze"
Racja Bizon.Sowiecka myśl techniczna jeżeli górny zaczep ,uchwyt łopaty byłby poniżej części metalowej to niepotrzebna by była podpora, podstawka dolna i można by różne długości łopat stosować.Nie widze po zdjęciu czy ma wygięcia na dociskanie nogą przy kopaniu czy służy tylko do ładowania a nie do kopania i wtedy ....a dobre jest nie będe się wtrącał z żartem za poważna relacja .Powodzenia w dalszej budowie Stug znakomity model.
Po aferze spod znaku łomu i szpadla, przyszedł czas na ostatni odcinek traktorowej epopei:-)
Przyszedł czas na nadanie modelowi ostatecznego wyglądu.
W ruch poszedł aerograf, lakiery bezbarwne, washe, pigmenty (kurzu na wielu zdjęciach niestety nie widać dokładnie - nie potrafiłem tego uchwycić w obiektywie) i inne paskudztwo, przeszczepione na kartonowy grunt z plastikowego podwórka:-) Pobawiłem sie nawet w prymitywny chipping przy pomocy kawałka gąbki umoczonej w farbie:-)
Nie ma chyba sensu tutaj pisać wypracowań, co, jak i kiedy (ale jeśli ktoś będzie miał pytania, to niech wali śmiało:-)), natomiast ostatecznie operacja zakończyła się sukcesem i budowa modelu ChTZ-16 została ZAKOŃCZONA
Nie obyło się oczywiście bez problemów. Oprócz tych czysto natury psychicznej, które zazwyczaj towarzyszą mi przed ogólnie przyjetym "weatheringiem", narobiłem sobie trochę szkód, dzięki czemu koledzy na SNE usłyszeli kilka nowych przekleństw i zobaczyli dorosłego chłopa rzucającego pensetami po pokoju:-) Na szczęście nikt nie zginął:-)
Niniejszym zapraszam do galerii końcowej i tradycyjnie paru słów podsumowania.
Zagadnięty na początku relacji powiedziałęm, że układ jezdny w modelu jest wyrysowany dobrze. Jak to czasem bywa - człowiek najpierw chlapnie, a potem musi odszczekiwać:-) Wiadomo, że nie było tak różowo, skoro z oryginalnej wycinanki zostały jedynie tarcze kół napędowych. Jednym słowem zrobiłem go od podstaw, po mojemu, ale było warto - mimo, że napsuł mi trochę krwi. Proporcje są teraz zupełnie inne i chyba do przyjęcia.
Ogólnie opracowanie jest trochę wariacją na temat ChTZ-16, bo proporcje górnej części kadłuba też się trochę nie zgadzają. Ale tam niczego w sumie nie ruszałem - nie miało to specjalnie sensu. Z dołu też można by jeszcze kilka rzeczy poprawić, ale odpuściłem z tych samych powodów:-)
Sama konstrukcja jest na tyle czaderska, a model tak oryginalny, że musiał zagościć w moim warsztacie i ostatecznie na półce z gotowymi modelami, nawet z pominięciem niektórych przeróbek:-)
Co jeszcze... kilka dodanych elementów, szczególnie reflektor, zmieniło oblicze modelu i to dosłownie. Drugiego nie zrobiłem z rozmysłem - lubię takie niesymetryczne rozwiązania:-) Nie wszystko wyszło idealnie, nie ze wszystkiego jestem dumny, ale końcowy efekt uważam za zadowalający i mogę teraz spokojnie oddać się kontemplacjom na ulubiony temat pt.: "co następne?";-)
Dziękuję za uwagę i do zobaczenia w następnej relacji:-) Wybór już się krystalizuje:-)
Każdy model, choćby nie wiem jak bardzo brzydki, w Twoim wykonaniu wygląda przekozacko. Gąsienice to wręcz miazga. Mega zdetalizowane i pięknie ułożone. Wyglądają jakby naprawdę ważyły z kilka kilo a nie gram. Układ jezdny wymiata. Po wpadce z barwionką nie ma najmniejszego śladu.
Piszę trochę nieskładnie bo ciągle jestem w szoku jak fantastycznie to wszystko wygląda i jeszcze do końca tego nie ogarniam.
Mistrzostwo!
Tak oglądam i oglądam i nie bardzo widzę co takiego nie wyszło idealnie i z czegoż to nie jesteś dumny. Nie bądź choć raz taki skromny i odważnie przyznaj, że zrobiłeś świetny model.
StuG, Model jest superextraklaśny. Pewnie jest coś, co z Twojego punktu widzenia nie wyszło jak założyłeś ale obiektywnie jest świetny. Ślady eksploatacji nieprzesadne ale ogromnie podnoszące efekt. Jedyny minus: nikt nie będzie miał odwagi pokazać swojego ChTZ-a 😄.
Osobiście bardzo mi się podoba połączenie elementów malowanych i tych z zachowanym oryginalnym drukiem. Wszystko tak umiejętnie połączone że nie tylko dobrze razem wygląda, ale trudno się dopatrzeć które elementy są malowane a które nie.
Trzymałem w łapkach i oglądałem ze wszystkich stron... cóż można powiedzieć... obiekt nie z tej ziemi. Zdjęcia tego nie oddają, ale walorka jest delikatna i wygląda obłędnie.
--
Pozdrowienia
Kaz
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Panie Stug-u oczko mu się odlepiło , temu misiu .
Kolejny super sklejony pokrak w Twoim wykonaniu . Widać ze waloryzacja idzie Ci coraz lepiej , i że z modelu o ujemnym poziomie urody ,wychodzi ponad przyjęte kanony piękna .
Powiedziano już chyba wszystko. Jak zawsze jestem pod wrażeniem warsztatu, bezkompromisowego podejścia do tematu i zręcznego urozmaicenia tego, co wycinanka ma do zaoferowania. Lubię te Twoje "niestandardowe standardy", z resztą, chyba wszyscy lubią. Nie daj nam długo czekać na następną relację :)
A te zdjęcia to co Ci takie zielone wyszły? ;)
Grześ, model genialny w swojej formie i Twoim wykonaniu. Dlatego zastanawiam się, co jeszcze brzydszego znalazłeś, jako kolejny wybór ;)
Dobry modelarz sklei model każdego, nawet najgorszego projektanta. Dobry projektant zaprojektuje model który sklei każdy, nawet najgorszy modelarz. Kat
_____________________
Warsztat: kraciaste cos ;)
I ja pogratuluję!
Swoją drogą, to bardzo jestem ciekaw, jak wygląda model sklejony wprost z wycinanki...? Ale tak, jak przedmówcy uważam, że jeśli w ogóle ktoś go skleił, to nie będzie chciał przy Twoim pokazywać!
Czyżby Twój był jedynym modelem sklejonym z tej wycinanki ?
A wracając do sedna: model wykonany mistrzowsko, zmieniając tło na bardziej dioramowe, można by sądzić , że to oryginał!
Serdeczne gratulacje!
A na koniec typowe pytanie: co następne?
Już się nie mogę doczekać...
Długo zbierałem się w sobie żeby coś napisać, i w sumie dalej nie wiem co.. chyba jedynie to że jutro muszę odwiedzić protetyka, bo mi wszystkie koronki powypadali, a i lacie z nóg też spadli. Są modele w których nie da się nic więcej zrobić, a Ty zawsze pokazujesz że można, należysz do kategorii ludzi których nie da się dogonić w tej dziedzinie. Podziwiam dociekliwość i dbanie o najmniejsze szczegóły (oprócz łopaty ma się rozumieć) Tylko weź Ty człowieku zrób coś z normalną lufą!!!!!
Noo ładnie żeś Grzesiu tego traktora uleptał... Tak by powiedział każdy, kto go zobaczy na żywo ale ja zdaję sobie sprawę ile roboty i nerwów żeś w to paskudztwo włożył więc powiem po staremu... Za tą robotę, przy następnym spotkaniu- ja stawiam ;) Zasłużyłeś :D
A wracając do tej łopaty ;)
Szczegółów nie pamiętam ale kiedyś słyszałam taką opowieść o artyście który tworząc dzieła doskonałe specjalnie robił w nich małego babola żeby nie obrazić Najwyższego.
Bo wiadomo kto we wszechświecie tworzy dzieła doskonałe.
Tak mi się przypomniało choć nie do końca.
Dobrej nocy :)
Alleeee rewelacja, zbieram szczękę z podłogi :) Model wygląda prześwietnie i napatrzeć się nie mogę. Fajnie też wykonane zdjęcia, podoba mi się dobranie koloru tła do modelu, dobrze się komponują. Gratulacje i czekam na coś następnego :)
Dobra, najwyższa pora coś napisać. Pojazd jest paskudny i aż dziwię się, że go ktoś chciał opracować. Natomiast model to zupełnie inna kwestia. Tutaj jest majstersztyk i precyzja w każdym detalu. Tak na prawdę to nie wiem czy to jest jeszcze standard czy już scratch, bo jak sam wspomniałeś np. zawieszenie to całkowicie nowe opracowanie. Jest to taki standard "made by StuG" - jedyny i niepowtarzalny.
I tak po prawdzie to wiem, że jeszcze nie teraz, ale czekam na Twój model wyrzeźbiony całkowicie od podstaw, bez ograniczeń stawianych przez opracowania. Techniki brudzingu, washowania i innych sztuczek już opanowałeś i z każdym modelem je ulepszasz, z projektowaniem, poprawianiem, ulepszaniem (a to niejednokrotnie jest trudniejsze niż samo sklejenie) więc....only sky id the limit. Poza tym co może ograniczać "plastikowca"? ;)
--
-------------------------------------------------------------
VW´s don´t drop oil. They just mark their spot
VW nie kapią olejem. One znaczą swój teren.
Sam też zastanawiam się co napisać i nic nie przychodzi mi do głowy. Powiem tylko tyle jesteś z innej planety i to co pokazujesz w budowaniu modeli całe szczegóły, najmniejsze szczegóły i dbanie o oryginalność modelu to dla mnie jest kosmos. Długo nikt cię w tej dziedzinie nie dogoni. Szacun dla ciebie. Też mnie ciekawi co wziąłeś na wrsztat.
Dziękuję bardzo za docenienie mojej pracy, aczkolwiek niektórzy z Was mocno zawyżyli ocenę moich umiejętności:-)
Zdjęcia nieco poprawiłem, bo rzeczywiście była widoczna zielona poświata:-) Aczkolwiek co monitor/wyświetlacz, to inaczej te zdjęcia wyglądają:-)
W poprawionym przez Andreasa zdjęciu widać u mnie zbyt dużą intensywność barwy czerwonej. Można by tak w kółko, a i tak 100% zgodności zdjęć z wyglądem rzeczywistym nie dane mi było uzyskać:-) Jańcio, Ziga, And czy Kazik R coś o tym wiedzą:-)
Nie wiem, czy ktokolwiek będzie jeszcze sklejał ChTZ-ta i to nie z powodu "spalenia" tematu, jak to ujął stary:-). Takie modele są po prostu mało popularne i zazwyczaj przegrywają z konstrukcjami na wskroś znanymi i nieco juz opatrzonymi. A przecież oryginalności odmówić im nie sposób:-)
MARIUSZ - model wykonany w standardzie istnieje. Link do galerii był wstawiony przez Hatora w początkowej fazie relacji, ale u mnie przestał działać (mam jakąś blokadę dostępu), dlatego pozwolę sobie porównać zdjęcia tutaj - nie po to się chełpić, że zrobiłem lepiej, ale by mieć pogląd, co dały moje zabiegi.
Demon - brachu - na scratch być może przyjdzie czas, ale póki co jest jeszcze trochę wydanych modeli wartych sklejenia :-) Zazwyczaj po kolejnym modelu, gdzie wiele rzeczy zmieniałem/dorabiałem mówię sobie, że nastepny będzie taki, w którym nie trzeba będzie poprawiać wizji projektanta. Po prostu sama radość z klejenia. Rzadko to wychodzi, bo lubię brzydactwa, które zazwyczaj są traktowane po macoszemu podczas projektowania :-)
Na 99% już wiem, jaki model trafi na matę jako następny, więc wypatrujcie relacji już niebawem:-)
Konstrukcja tego obiektu to świetny temat dla tych, którzy tak jak Ty robią gąsienice. Odsłonięte można podziwiać w całej okazałości. Ale góra też ciekawa - choć głównie przez bardzo udane brudzenie (staranne wykonanie to już u Ciebie norma). Osamotniony reflektor to już wisienka na torcie, która dodaje temu modelu zęba i dopełnia jego charakter.
Tak patrzę na te zdjęcia i, podobnie jak Koledzy wcześniej, nie widzę, co by tu jeszcze można zrobić lepiej. Na pewno okoliczności towarzyszące powstawaniu modelu mogłyby być nieco bardziej urozmaicone językowo:). Ale na efekt by to raczej nie wpłynęło, więc się nie liczy.