stachooo
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 23 Galerie - 22
W Rupieciarni: Do poprawienia - 16
- 4
|
To, że udało mi się stworzyć zewnętrzną skorupę jest tylko połową sukcesu. Ten obiecująco wyglądający kadłub musiał jeszcze zostać wyposażony w kabinę pilotów. Nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem to, że wiele rzeczy należało przerobić i odpowiednio dopasować. Ponadto, do zrealizowania mojej wizji, oprócz wyposażenia kabiny musiała do niej trafić figurka pilota. To wiązało się oczywiście z dalszymi przeróbkami.
W pierwszej kolejności musiałem wprowadzić szereg modyfikacji w konstrukcji "szkieletu". Zacząłem od rozprucia sklejonego wcześniej pudełka p12a. Górną i dolną powierzchnię bryły podkleiłem kartonem grubości 1 mm. Górna część posłuży później jako podłoga kabiny, zgodnie z projektem. W dolnej części wyciąłem wpusty, w które później trafią druty umieszczone wewnątrz zastrzałów i podpór pływaków. Wycięte wpusty zamknąłem od góry i od dołu kawałkami kartonu. Takie rozwiązanie zapewni sztywność i stabilność konstrukcji. Według projektu wszystkie druty na których będą opierać się pływaki i skrzydła po wejściu w otwory w kadłubie trafiają w pustą przestrzeń. Nie wiem jakim cudem miałoby to być stabilne, kompletnie nieprzemyślane rozwiązanie.
Teraz przyszedł czas na wyposażenie kabiny. Powiedzieć o nim, że jest ubogie byłoby daleko idącym eufemizmem. Tak jak wspomniałem w opisie wycinanki w poprzednim poście, prawie nic tam nie ma. Niestety, nie znalazłem żadnych zdjęć ukazujących jak to wnętrze wyglądało. Na jednym z plastikowych forów widziałem relację, w której modelarz zastosował dodatki z RWD-8. Również poszedłem tą drogą i dodałem kratownicę na wzór tej z RWD-8 właśnie. Tak w ogóle to zdaje się, że z dostępnych w wycinance elementów można zbudować tylko jeden orczyk. Obicia otworów kabinowych wykonałem po swojemu, czyli poprzez nałożenie na krawędzie kilku warstw kleju introligatorskiego i pomalowanie.
Jako, że model będzie częścią dioramy przedstawiającej lądowanie samolotu na powierzchni wody w kabinie musi siedzieć pilot. Przekopałem Internet w poszukiwaniu właściwego kandydata/ów (początkowo brałem pod uwagę pełną, dwuosobową załogę) i ostatecznie zdecydowałem się na zakup jednej figurki belgijskiej marki PJ Production. Przedstawia ona niemieckiego pilota (!) z okresu I wojny światowej. Figurka jest oczywiście w pozycji siedzącej, do wyboru jest głowa z nasuniętymi goglami lub bez. Moje doświadczenie w kwestii figurek powoli rośnie i zaczynam umieć odróżnić produkty dobrej jakości od tych gorszych. Ten zdecydowanie zalicza się do tych pierwszych.
Oczywiście nie mogę pozostawić bez komentarza faktu, że jest to niemiecki pilot. Wszakże posadzę go za sterami polskiego samolotu i to używanego w przeddzień wybuchu II wojny światowej! Mam jednak kilka argumentów na swoją obronę. Po pierwsze nie ma on żadnych oznaczeń przynależności państwowej na kombinezonie. Po drugie, kombinezon, choć teoretycznie z okresu I wojny światowej, odpowiada również realiom epoki dwudziestolecia międzywojennego. Moim zdaniem, pasuje więc dobrze. Po trzecie, choć z wielkim przymrużeniem oka, mógł się przecież w Aeroklubie Gdańskim (stacjonującym w tym czasie w Rumi) zapodziać jakiś Niemiec z Wolnego Miasta Gdańska. I wreszcie po czwarte, każdy, kto zna twórczość Stanisława Barei i film p.t. "Miś" wie doskonale, że pruski mundur można przyozdobić biało-czerwoną szarfą (w tym przypadku biało-czerwonym samolotem) i wszystko będzie się zgadzało. Dlatego też pilot samolotu jest nazywany przeze mnie roboczo Wawrzyńcem Pruskim. Szkła okularów wykonałem nanosząc kropelki kleju introligatorskiego.
Żeby osadzić pilota w kabinie należało wzajemnie dopasować do siebie figurkę i kokpit. Musiałem delikatnie zmniejszyć figurkę (ściąłem trochę z pleców, skróciłem lekko kończyny), zmieniłem także ugięcie nóg. Konieczne okazało się wprowadzenie też paru zmian w budowie kabiny. Przesunąłem do przodu orczyki, do tyłu drążki sterownicze, dodałem dźwignię przepustnicy (figurka jedną ręką trzyma drążek, drugą przepustnicę). Pasy wykonałem od podstaw samodzielnie. Do wykonania zapięć posłużyły mi metalowe klamry, które kiedyś kupiłem do jakiegoś modelu oraz drut cynowy 0,2 mm. Wszystko to było niezbędne do tego, żeby pilot wraz z RWD-17W stworzyli spójną, sensowną całość.
Po tym jak udało się zamknąć kabinę wziąłem się za ogon. Biorąc pod uwagę to jak kiepsko spasowane w tym modelu są elementy usterzenia jestem pod ogromnym wrażeniem, że udało mi się w ogóle zamknąć sekcję kabinową i zrobić kadłub. Tył to istna katastrofa. Zacznijmy od tego, że szkielet tej konstrukcji nie istnieje. Statecznik pionowy naklejamy na statecznik poziomy przymocowany uprzednio do kadłuba. W tylnej części za krawędzią statecznika poziomego powstaje szpara na około 2,5 mm, przymierzałem to wiele razy, tak wychodzi.
Oprofilowanie stateczników na łączeniu z kadłubem, nie pasuje, poza tym, jest za krótkie. Trzeba było przycinać i dosztukować z "zapasu koloru" (białego jest ci tutaj dostatek) paski zakrywające szparę. Niestety od wielokrotnego przymierzania zabrudziłem nieco statecznik pionowy. Musiałem przerobić powierzchnie sterowe, wspominałem już wcześniej, że linia zagięcia na krawędzi spływu to kompletny nonsens. Rozciąłem te elementy na linii zagięcia i sfazowałem od wewnątrz.
Na zdjęciu pokazującym widok z góry widać wyraźnie jak rozjechały się czerwone pasy na statecznikach poziomych i sterach wysokości. Zastrzały stateczników poziomych były za długie o około 1,5-2 mm. Płetwa w dolnej części kadłuba chyba jako jedyna pasowała do reszty. Pikanterii do całości dodaje kompletny brak przejrzystości i chaos w oznaczeniach elementów. Mimo dobrych rysunków, ciężko się nad tym pracuje. Zespół usterzenia nie jest jeszcze wyposażony w cięgna poruszające powierzchniami sterowymi, to zostawiam na finał. Na tym etapie miałem ochotę cisnąć ten model do kontenera na makulaturę, ale nie zrobiłem tego ze względu na Wawrzyńca. Po pierwsze lubię gościa, a po drugie wykonany jest z tworzywa sztucznego i nijak mu do makulatury.
Następnym zespołem za który się zabrałem są pływaki. Już wiem, że nie będzie to droga z górki, ale o tym w następnym odcinku.
--
Pozdrawiam, Stachu
Samoloty z kartonu - mój blog modelarski
Samoloty z kartonu - Facebook
Caponowanie to jest dodawanie elementu baśniowego do modelarstwa.
|