stachooo
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 23 Galerie - 22
W Rupieciarni: Do poprawienia - 16
- 4
|
Jak wiecie, pierwsze podejście do sklejenia skrzydeł zakończyło się niepowodzeniem. Poszycie lewego płata kompletnie mi się nie udało, musiałem zamówić nową wycinankę żeby mieć części na wymianę. Taka porażka zawsze deprymuje i zniechęca do dalszego klejenia, ale tym razem dobrze sobie z tym poradziłem. Odłożyłem skrzydła na bok i skleiłem wszystko, co poza nimi zostało do końca budowy. Wrażenia z klejenia tych elementów były świetne i moje morale się podbudowało. Pełen zapału przystąpiłem do drugiego podejścia do skrzydeł.
Wypadałoby zacząć od tego, że skrzydła w tym projekcie są bardzo skomplikowaną konstrukcją. Szkielet jest mocno rozbudowany i składa się z wielu różnorodnych elementów. Przygotowanie wszystkich żeberek jest bardzo pracochłonne, a precyzja ich wykonania może mieć decydujący wpływ na efekt końcowym. Razem jest ich 20 sztuk, połowa z nich to części składające się z kilku warstw, których kształt delikatnie się od siebie różni, uwzględniając zagłębienia na paski łączące, wpusty na dźwigary itd. Szczególnie trzeba uważać na to, żeby nadruki po obu stronach nie rozjechały się względem siebie, dlatego zamiast zginać te elementy na pół i sklejać, wycinałem wszystkie osobno i dopiero wtedy sklejałem.
Ten projekt nie pozostawia dużej granicy błędu o czym przekonałem się boleśnie przy lewym skrzydle. Jego klejenie skończyło się porażką, bo gdzieś pozwoliłem sobie na zbyt dużo niedokładności. Nie jestem do końca pewien gdzie popełniłem błąd - najprawdopodobniej nieprecyzyjnie umieściłem paski łączące, które klejone do szkieletu wyznaczają położenie cz. 56 i 57 będących poszyciem skrzydła. Możliwe, że niedokładnie oszlifowałem żeberka, co spowodowało powstanie nierówności. Inną prawdopodobną przyczyną było przedwczesne odcięcie powierzchni klapy na cz.57 co mogło spowodować niepoprawne uformowanie tej części. Przymiarki na sucho zapowiadały pomyślny przebieg klejenia, ale niestety z klejem wyszło już inaczej. Krawędzie poszyć cz.56 i 57 nie zgrały się na górnej powierzchni płata, nieco rozjechały mi się litery na spodzie. Rozpoczęły się dramatyczne próby odklejania cz. 56, które szybko zakończyły się uszkodzeniem poszycia. Wtedy nie było już co ratować. Drugie podejście do budowy skrzydeł zacząłem od przeanalizowania błędów i wyciągnięcia wniosków. Postanowiłem spróbować sił na prawym skrzydle, do którego miałem wcześniej przygotowany szkielet i poszycie. Bez obaw o efekt, bo miałem przecież jeszcze jeden komplet z nowego zeszytu. Jeżeli by się udało, musiałbym zrobić wszystko od nowa tylko po lewej stronie.
Z największą precyzją jaką umiem wyszlifowałem szkielet, przymierzyłem paski łączące, uformowałem poszycia. Przymiarek nie było końca, złożyłem wszystko z taśmą maskującą na sucho. Wziąłem pod uwagę wszystkie możliwe punkty odniesienia poza paskami łączącymi, np. otwór pod zastrzał. Będąc już pewnym, że poszycia mają odpowiedni kształt, odciąłem powierzchnię klapy od cz.57. W ten sposób uzyskałem jeszcze jeden punkt odniesienia na dolnej powierzchni - dolną krawędź skrzydła opierającą się na dźwigarze W60. Wcześniej zastanawiałem się nad wycięciem powierzchni klapy po sklejeniu jako tzw. WPS, ale po konsultacji z Wojtkiem zrezygnowałem z tego pomysłu.
Nadszedł moment próby z ostrą amunicją, tym razem zamiast żółtej taśmy klej, butapren i BCG. Udało się. W stosunku do lewej strony udało mi się poprawić wszystkie błędy. Może jedynie krawędź łączenia pociemniała nieco od kleju (jasne fragmenty nie były retuszowane), ale za to jest gładka i równa na całej długości. Wszystkie punkty odniesienia na szkielecie i paskach łączących zgrały się z tymi na poszyciu skrzydła, litery kodowe są w jednej linii.
Krawędź natarcia skrzydła Kani posiada na odcinku odpowiadającym rozpiętości lotek stałe skrzela. Nie są to ruchome sloty, choć można odnieść takie wrażenie. Podszedłem do nich z lekkim strachem, ale ich konstrukcja okazała się całkiem łatwa. Obawiałem się, że napotkam trudności przy ich montażu, ale kompletnie niepotrzebnie.
Następnie zabrałem się za lewe skrzydło.Tutaj musiałem wszystko zrobić od nowa, a więc podkleić elementy na karton, zacaponować arkusz z poszyciem, wyciąć wręgi itd. Dołożyłem wszelkich starań, aby szkielet był sklejony perfekcyjnie i twierdzę, że tak mi wyszedł. Korzystając z doświadczeń wyniesionych z budowy prawego płata i nieudanego pierwszego podejścia do lewego, oszlifowałem szkielet i umieściłem paski łączące. Ich poprawne umieszczenie jest kluczowe dla efektu. Następnym krokiem było uformowanie poszyć cz. 56 i 57. Tym razem, podobnie jak po prawej stronie, powierzchnię klapy z cz. 57 odcinałem dopiero po uformowaniu kształtu poszycia. To jest także kluczowe dla końcowego sukcesu. Potwierdzeniem, że szkielet jest sklejony poprawnie, a poszycia uformowane jak należy był moment połączenia tych elementów ze sobą - wyszło od razu, bez najmniejszych oporów i konieczności poprawek. Z tego wszystkiego płynie jeden prosty wniosek - te skrzydła można skleić jedynie stosując się bezwzględnie do opisu budowy i zachowując najwyższe standardy precyzji . W przeciwnym razie trzeba przejść taką drogę jaką opisałem powyżej.
W międzyczasie przygotowałem sobie zastrzały, klapy i lotki. Tutaj nie ma co się za dużo rozpisywać, to były stosunkowo proste elementy. Na jednym ze zdjęć pokazałem sposób formowania zastrzałów na metalowej linijce - mocno zwilżone elementy zagiąłem na jej krawędzi i przymocowałem taśmą. Dzięki temu są proste jak strzała.
W końcu nadszedł długo oczekiwany moment montażu skrzydeł. Co ciekawe i warte wspomnienia - skrzydła nasunięte na druty wystające z piramidki trzymają się same, bez konieczności podpierania zastrzałami. Zrobiło to na mnie spore wrażenie. Dzięki temu montaż całości był stosunkowo prosty. Napotkałem tylko jeden problem, wynikający zapewne z popełnionego gdzieś wcześniej błędu - po wstępnym zamocowaniu zastrzałów lewe skrzydło miało większy wznios niż prawe, musiałem nieco skorygować jeden z zastrzałów tak, aby zachować właściwą geometrię. Koniec końców, montaż skrzydeł zakończył się sukcesem.
Do finału budowy zostało już tylko zamontowanie przygotowanych wcześniej lotek i klap - te zdecydowałem się umieścić w pozycji do startu (12 stopni). Drugą opcją było ustawienie ich pod kątem 60 stopni do lądowania, ale to za bardzo zaburzało mi sylwetkę modelu. Po wklejeniu klap i lotek zabrałem się za uzupełnienie kilku pozostałych drobiazgów - świateł pozycyjnych (wykonane jak zwykle z kleju introligatorskiego), lusterka wstecznego (imitację szkła wykonałem z folii aluminiowej), dyszy Venturi'ego, rurki Pitot'a oraz kilku drobnych elementów, które z racji swoich rozmiarów rozmyślnie zostawiłem na koniec. Na tym etapie przygotowałem też wiatrochrony. Tutaj odkryłem jeszcze błąd w instrukcji, na rysunku montażowym nr 24 źle oznaczone są imitacje szyb wiatrochronów, jest po prostu na odwrót. Tam gdzie SZ2 powinno być SZ3, ponadto zamiast 50-a powinno być 52-a.
Korzystając z pięknej i słonecznej pogody polakierowałem model według sprawdzonej metody - warstwy lakieru błyszczącego w sprayu Tamiya TS-13 oraz później matowego Tamiya TS-80. Po wyschnięciu lakierów dokleiłem przygotowane wcześniej szyby wiatrochronów i tym sposobem po nieco ponad trzech miesiącach od wbicia skalpela w karton model Kani został ukończony.
Na zakończenie tej relacji chciałbym podziękować Wojtkowi za to, że zachęcił mnie do sklejenia tego modelu. Choć momentami był piekielnie trudny i dał nieco w kość, jego budowa sprawiła mi wiele radości i satysfakcja z jego ukończenia jest ogromna. Poza tym, klejenie tego modelu poszerzyło znacznie moje modelarskie horyzonty i wywołało małą rewolucję na moim warsztacie. W końcu to pierwszy cywilny samolot, którego model zbudowałem. Gdyby nie budowa "Kani" nie skleiłbym też swojego pierwszego szybowca, czyli Bociana, którego zaprezentowałem wam niedawno. Oba modele spotkają się wkrótce na wspólnej podstawce, tak jak sobie to zaplanowałem. W pierwszej kolejności pojawi się jednak galeria zdjęć samej Kani. Do zobaczenia!
--
Pozdrawiam, Stachu
Samoloty z kartonu - mój blog modelarski
Samoloty z kartonu - Facebook
Caponowanie to jest dodawanie elementu baśniowego do modelarstwa.
|