JSJ
|
Piter> moglibyśmy podpisać protokół rozbieżnosci w sprawie modelu, nim kończąc te dywagacje. Mnie tam na ostatnim słowie nie zależy, bo projekt albo sam się obroni, albo pognębi, a skoro się trochę poudzielałem, to z chęci, aby był dobry.
Czy mu na dobre wyjdzie podparcie się niektórymi rozwiązaniami z innych modeli - w przypadku owego "jarzma" wątpie, ale co wiecej mogę zrobić...
A w kwestii nomenklatury - uznałem za potrzebne napisać, że nie w podobaniu się jest problem z daną nazwą. Absolutnie nie. Primo, dziś trudno by było znaleźć w fachowych opracowaniach nazwę "jarzmo" armaty w odniesieniu do czołgów. Odpowiada mu nazwa "kołyska" obrazowo przedstawiająca zasadę zamocowania działa. W rozszerzonym rozumieniu coś, co w sumie stanowi "jarzmo", to może być owa kołyska wraz z elementami wieży mocującymi jej czopy obrotowo w poziomej osi. Secundo, nawet stosując dawną nazwę trzeba być w zgodzie z oczywizmem - jarzmo nie jest osłoną. Jarzmo mocuje działo, osłona chroni zarówno jarzmo, jak i elementy z nim związane. Bez osłony działo w wieży jest w pełni użyteczne, bez jarzma to jakby go w ogóle nie było, jest sobie luźnym złomem niepołączonym z wieżą. To, co ja dobrze nazywam osłoną (może być jednolita lub kombinowana), przecież również inni tak nazywają - w nomenklaturze niemieckiej w określeniach osłon jest "...blende", w angielskiej "...mantel", "mantlet". Proszę Cię, nie chciej być jednym z utrwalaczy nietechnicznej i nielogicznej nowomowy. Masz nawet własne pancerne forum, więc spodziewałbym się, że będziesz promował coś lepszego, ku ogólnemu lepszemu rozumieniu rzeczy.
Agand> Co prawda to prawda, a jednak chyba przez niejakie lenistwo sporo ludzi uznaje szukannie "jądra" za szaleństwo teoretyka, bo przecież każdy ruski pojazd był inny itd. W czasie wojny to zjawisko się oczywiście powiększało w odniesieniu do sprzętu przechodzonego i osiągalo megarozmiary, odpowiednie do produkcji. Ale jednocześnie na front dochodzily falami dostawy sprzętu znów jako tako jednolitego, potem znów obrastającego w przeróbki i tak "krugom". Nie szukając dziury w całym, warto może czasem zastanawiać się nad ówczesnymi fabrycznymi "nówkami". Między innymi dlatego, że może to rzucać nieco światła na ten "koszmar" pomieszania wszystkiego, co było dostępne.
Powojenny okres trzeba rozpatrywać nieco odrębnie od czasu "wojny ojczyźnianej". Padł przykład ISU, a ja, pozostając przy T-34, zauważę również, ze zimnowojenne wyczyny temtejszego przemysłu w zakresie kompilowania elementów tego czołgu wykroczyły dalece poza rozmiary jakiegoś marginesu - to było bodaj normą. W efekcie powstawało wiele takich, czasem zupełnie niepojętych mieszańców, jakich za 2. Wojny nawet nie próbowano. Jest więc kwestią czasu i okoliczności, o jakim zakresie i charakterze przemieszania można mówic. Ani ja osobiście nie znam się na tym sowieckim powojniu, ani temat wątku o niego nie zahaczał, toteż może i dobrze, że domyślnie został przy sprawach z lat 41 - 45., wystarczająco skomplikowanych, jak na razie.
Post zmieniony (08-04-13 23:58)
|
|