Bartko28
Na Forum: Relacje z galerią - 7
- 6
|
Witam potencjalnych Oglądających. :-)
Po przydługiej, spowodowanej tzw. losowo-życiowymi okolicznościami, przerwie od kleju i nożyczek nareszcie znalazłem czas, żeby wrócić do hobby. W założeniu miałem skończyć zwodowane już 1,5 roku temu pływadło (relacja leży w w odmętach tego forum), ale "las" nawiewników na jego pokładzie skutecznie ostudził moje zapały. Paluchy jak kołki, nie będzie z tego nic dobrego. Dla rozruszania postanowiłem skleić coś, co ma większe (czyt. prostsze w "obsłudze") części. Po szybkim zlustrowaniu skromnych zasobów wycinanek w 2D wybór padł na tytułową Kasię. Ponieważ mam bardzo pozytywne odczucia do jakości projektów pana P. Mistewicza (50% moich sklejonych modeli, czyli słownie trzy, są właśnie jego autorstwa) postanowiłem, że dla "przypomnienia sobie" wymęczę właśnie ten model.
To tyle tytułem wstępu.
W ciągu ostatniego miesiąca powstał w zasadzie cały kadłub i zaczynają powstawać płaty.
Kilka obrazkowych wizualizacji dotychczasowych postępów poniżej.
Budowę rozpocząłem zgodnie z instrukcją, czyli od wykonania wnętrz kabin załogi:
Jak dotąd w miarę moich skromnych umiejętności szło OK (nie licząc m.in. zmasakrowanych butli tlenowych). Pierwsze schody pojawiły się przy próbie wklejenia kabin w stosowne kawałki poszycia. Okazało się, że moja tekturka odbiegała grubością "conieco" od zaplanowanej i dzięki temu "wnętrza" kabin okazały się za długie o ok. 0,5mm. W ruch poszły narzędzia tnąco-szlifujące i jakoś udało mi się "upchać" bebechy w stosowne segmenty.
Równolegle ze zmaganiami "kabinowymi", po namyśle (w co?) postanowiłem przystąpić do uzbrajania mojej Kasi w 99-Shiki 80-Ban 5-Go Tekko Bakudan (Bomba Przeciwpancerna Typ 99 Numer 80 Wzór 5) - czyli "prezent" jaki w rzeczywistości dostarczył marynarzom Wuja Sama oryginalny B5N2 w grudniu 1941 roku.
Oryginał wyglądał mniej więcej tak:
To co przewiduje wycinanka, przy moim nieudolnym wykonaniu (sklejanie stożków na styk z jednoczesnym formowaniem miejsc łączeń to jak widać u mnie jest w powijakach) wyglądać zaczęło tak:
Ponieważ "wyglądać" to stwierdzenie w tym przypadku na wyrost postanowiłem poratować się glutem i papierem ściernym:
Jak widać gładkie toto nie jest, ale rzuca się w oczy tylko w Makro. Gołym okiem laika-oglądacza jest w miarę OK. Więc pozostawię już ją w tej postaci.
Przyszła pora na poskładanie kadłuba w całość.
Tak więc pozostałe segmenty kadłuba:
Oraz kadłub w całości:
Z boku ujdzie w dużym tłoku, natomiast po bliższym przyjrzeniu się od spodu widać "skoliozę" na szwie kolejnych segmentów - to efekt niedokładnego wklejenia wręg :-(:
A tutaj rzut oka(obiektywu) na różne odcienie czarnego (o "schodach" na łączeniu segmentów przezornie nie wspomnę):
Kadłub zmęczony - pora na układ kierowniczy wehikułu:
O ile w pierwszej fazie byłem zadowolony z wykonania usterzenia pionowego tak w miarę jak postępowały prace przy poziomym układzie kierowania wehikułem radość ta ustępowała miejsca złości. Okazało się, że źle uformowałem końcówkę kadłuba (pod statecznikiem pionowym) była zbyt smukła. To spowodowało, że usterzenie poziome nie przylegało do kadłuba. W związku z tym przeniosłem żeberka profilujące krawędź spływu z kadłuba do wnętrza stateczników i tak zamkniętą całość dokleiłem na miejsce przewidziane w instrukcji. :-) Powstały mi takie ładne, widoczne na zdjęciu szpary, które zamaskowałem kawałkamiskanu wycinanki oddrukowanej na zwykłej kartce. Na kolana nie rzuca ale zawsze coś...
Teraz przyszła pora na wykonanie centropłata. Trochę nie miałem pomysłu jak się za to zabrać, więc zabrałem się za... koła:
I inne drobiazgi, jak hak do lądowania (z cyny fi 1,5mm)
Ponieważ montaż centropłata wymaga uprzedniego montażu wnęk podwozia, wykonałem wspomniane... A że dalej nie miałem koncepcji i odwagi na oklejenie centropłata to dla zwłoki zabrałem się za przygotowanie goleni podwozia. O ile zwinięcie samych goleni poszło względnie to wykonanie elementu mocującego koło poszło, mówiąc lekko, bardzo źle. Znów tektura, którą podklejałem okazała się za gruba (muszę wreszcie zainwestować w suwmiarkę!) przez co oklejki tej części okazały się za wąskie. Jedyny ratunek: farbka. Wyszło tak sobie, po japońsku, "jakotako":
I w tym miejscu docieram do "teraźniejszości" czyli jestem na etapie oklejania poszyciem centropłata. Efekty postaram się niebawem upublicznić.
A teraz kulę uszy i... czekam na słowa "uznania inaczej" i ewentualne (mile widziane przez żółtodzioba) rady i wskazówki.
--
Post zmieniony (13-03-13 06:50)
|