KayFranz
Na Forum: Relacje w toku - 1 Relacje z galerią - 1 Galerie - 2
|
Wyrwany ze snu (jak to zwykle - błogiego) zostałem brutalnie. Dłuższą chwilę wpatrywałem się w licznik, który uparcie składał się przy parametrze "dni" z jednocyfrowej liczby. Nie wiem jak to zrobiłem, ale żyłem w przeświadczeniu, że do imprezy we Wrocławiu to jeszcze ho,ho i Miszczostfa w piłę spokojnie sobie zobaczę, a potem - się sklei.
Model miałem w zasadzie wybrany, ale jak zwykle byłem na etapie, aby wciąż dopakować coś do dokumentacji - bo tak LUBIEM. Czyli żeby wszystko było jasne i klarowne, najlepiej na fotografiach.
Tylko ta "szósteczka" mnie poraziła.
Zrób model w niecały tydzień - no to se patyk zawiesiłem...
Na moją korzyść grały dwa fakty: po pierwsze - model nie miał silnika oraz odpadało wnętrze kabiny, po drugie - w ramach porządków "zakorbiłem" córce zeszyt szkolny gładki 16-kartkowy, którego to pozbyła się bez oporu, bo miał czyściutką okładkę, bez żadnych księżniczek, wróżek czy kucyków. Zeszyt posłużył mi do graficznego przedstawienia sobie w formie prezentacji multimedialnej harmonogramu budowy. Wyszło, że jak nie będzie burzy i innych katastrof w nocy z czwartku na piątek - ostatni lakier. Czyli zdążę wysłać zgłoszenie, coby Rajmund miał je w kompie, a nie w długopisie.
Odstawiłem też do kartonu plastikowy model rocznicowy, aby nie kusił.
Tak więc na celowniku pojawiła się Wrona...
Bis, rzecz jasna. Model autorstwa pana Tomka (dziękujemy...), prapremierę miał za sprawą Ostoi.
Nie byłbym jednak sobą, żebym czegoś nie podmienił (z dobrego na lepsze, rzecz jasna). Arkusz wyglądał - mniej więcej - tak
Wyglądał, bo wciąż coś tam zmieniam i dodrukowuję w miarę napływu weny oraz psucia elementów.
Malowanie ze szkoły szybowcowej na Jodłowcu k. Tęgoborza - ok. 1938.
Zacząłem w niedzielę po wizytach krewnych i znajomych.
Zrobiłem kratownicę.
Którą potem pociąłem na części - trzeba było zrobić otwory do linek sterowania.
Potem posklejałem ją znowu i pomalowałem. Oraz napisałem sobie harmonogram - w końcu muszę zdążyć do piątku.
Dzisiaj (znaczy to już wczoraj) - tzw. kinematyka:
drążek sterowy wraz z obsadą (igła + blaszka alu)
dźwignia linek napędu lotek - w produkcji (z blaszki aluminiowej)
montujemy (jak na dziś - model w 100% metalowy...)
zrobione
i całość doqupy
oraz wklejona w kratownicę
Tak naprawdę jestem już dalej, bo jeszcze dorobiłem mechanizm różnicowy sterowania linkami od steru wysokości, siodełko oraz jego mocowanie, ale jakość fotek robiona tym starym Sony mnie wnerwia, więc poczekam do jutra - na Nikona.
Tak to wyglądało na dobranoc (wtorek, 03:00):
P.S. Fajnie jest wysłać córkę na "zieloną szkołę" - masa wolnego czasu i cicho w domie. Nawet trzymam się harmonogramu. Dziwne...
Jutro (tzn. dziś po robocie) - płaty i stery.
P.S. nr 2. Oczywiście skala to moja ulubiona (chociaż nie przez oczy, coraz starsze) 1:72. Muszę takie modele robić, bo mi się juz nigdzie nie mieszczą - dotychczasowe lotnisko czyli półeczka (wąska) została opanowana przez hordy kucyków Pony oraz lalki-koszmarki z serii Monster High.
Właśnie zmieniłem harmonogram - ostatni lakier musi być PRZED naciągami, odciągami i innymi sznurkami. Po prostu osadzający się na nich lakier znacznie by je pogrubił. Czyli ostatnia noc będzie nosić tytuł "walczący z linkami".
--
Post zmieniony (04-09-13 07:19)
|