Mariaszek
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 12 Galerie - 4
|
Wszystko przez to, że chciałem sobie zrobić miedziowany kadłub. Model Shipyardu takiej opcji nie przewidywał. Wszystkie modele Leosi, jakich budowę oglądałem były zgodnie z wycinanką robione „standardowo” na biało. Prawie się z tym pogodziłem, że i mi tak przyjdzie zrobić, jednak zdarzyło się, że trafiłem na ślad, który mówił, że Leosia była jednym z pierwszym okrętów hiszpańskich, na którym zastosowano tą formę ochrony kadłuba przed przebrzydłymi robalami. Nie miała tej opcji od początku – czyli omiedziowano ją podobno koło 1780 r. Zatem wycinanka Shipyardu słusznie omija ten element (jest „datowana” na 1777 r. – czyli moment zakończenia budowy). Pomyślałem jednak, że samo omiedziowanie nie zmieniło samego wyglądu żaglowca, jego omasztowania, ożaglowania itd. I postanowiłem spróbować zrobić kadłub Leosi trochę inaczej (ten biały w innych modelikach, które kiedyś robiłem już mi się trochę przejadł). Niemniej jednak z początku wykonałem próbę malowania na biało i tak wyszło.
I prawie mi się spodobało. Potem postanowiłem jednak się pobawić inaczej.
Nie mam planu układu blach poszycia Leosi (nie wiem czy w ogóle istnieją), zatem moja praca może się wydać nierzetelna. Ale tu właśnie (podobnie jak w wielu innych miejscach) postanowiłem wykorzystać tą niepewność, o której pisałem wcześniej i położyć te paski tak jak mniej więcej wygląda to na innych modelach. Nie do końca mi się to udało, bo kształt Leosi wymusił niejako sam pewne ułożenia i uczciwie mówiąc jest to jedynie fantazja na temat. Wykorzystałem blachę miedzianą – patent dość dobrze znany w tym temacie.
To nowy dla mnie materiał, a to czego już się na nim nauczyłem to: lepiej jest przyklejać paski razem z tą częścią spodnią, którą teoretycznie powinno się odklejać – dzięki temu paski blachy są sztywniejsze i bezpieczniejsze, jeśli kładziemy ja na mniej wyrównaną powierzchnię. Poza tym trzeba uważać z klejem użytym do podklejenia tej blachy, bo jakoś dziwnie ona reaguje. Po pewnym czasie od położenia niektórych warstw (trochę to trwało) klej zaczynał być widoczny na powierzchni. Nie umiem powiedzieć jeszcze, czy przebija spod spodu, czy rozmazałem go po wierzchu przy doklejaniu kolejnych kawałków, ale trochę psuje to całość. W każdym razie tu trzeba ostrożnie.
Po położeniu wszystkich blach, wyrównałem je czystą piłeczką gumową – dzięki czemu jeśli jakaś blacha odstawała bardziej od innej – ładnie się to wygładziło. A na koniec pociągnąłem wszystko lekkim (prawie suchym pędzlem) washem, który chyba stosują pancerniacy (AK wash brown blue). Ładnie to ujednoliciło kolorystykę i osłabiło świecenie, stonowało też krawędzie. Poza tym na razie nie planuję stosowania żadnych środków kolorystycznych. Widzę, że blacha sama zaczyna pokrywać się naturalną patynką i chyba jej na to pozwolę (pewnie i tak nie mam tu za dużo do gadania:)).
Teraz będzie długa przerwa - muszę to samo zrobić z drugiej burty. No i wiem już na pewno, że pokład jest do wymiany. Uff.
Post zmieniony (24-04-12 19:41)
|