Grzesio
|
:-)
Tzn. tak - rapidograf jest z pewnością narzędziem lepszym do kreślenia, przede wszystkim ze względu, że ma bardzo dużą pojemność - nie grozi brak tuszu w połowie kreski, końcówka nie oblepia się zaschniętym tuszem, przez co zwiększa się grubość kreski - i w ogóle, jeśli o niego się dba, jest całkiem bezproblemowy. Dostępne są w szerokiej gamie konkretnych grubości - ja chyba 0,13 mm miałem najcieńszy - no i umożliwiają bardzo precyzyjne kreślenie, w dodatku w dowolnym kierunku (co ma znaczenie np. przy krzywych liniach czy kółkach od szablonu). Problem jeno, że są ograniczone li tylko do tuszu kreślarskiego - a grafionem można polecieć choćby farbą olejną - no i są drogie, a oszczędzać nie ma co, bo zwłaszcza grubsze (tj. od 0,35 mm w górę) rapidografy tańszych marek (np. polskie Rystor) mają niemiły zwyczaj lania tuszem, tzn. nakładają go tak obficie, że cholery można dostać czekając, aż wyschnie... Ale z praktyki wieloletniej mogę powiedzieć, że większym niebezpieczeństwem jest właśnie przypadkowe rozmazanie mokrego tuszu niż jego rozlanie się po papierze.
Pzdr
Grzesiu
|
|