KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 104 z 114Strony:  <=  <-  102  103  104  105  106  ->  => 
27-06-16 12:40  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 12:45)

 
27-06-16 15:03  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
yak   

Tytuł Opowieści "Cztery do jednego". Będę zachwycony gdy pojawi się chociaż "Jeden z czterech", o których wspomniałem.

 
27-06-16 15:41  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

"...byli przekonani o tym, że to „Japy” "
"...każdy marzył o odegraniu się na zdradzieckich „Japach”."
i Lae się nie odmienia - "Cele w Lai [Lae] atakowało..." ale to zapewne literówka.

 
27-06-16 15:55  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 12:45)

 
27-06-16 16:00  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

:-)

 
03-07-16 23:27  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 451
część 2


CZTERY DO JEDNEGO

8 maja. Miły wypoczynek załogi „Yorktowna” przerwało otrzymane o 7:20 ponaglenie: „Dlaczego nie wysłaliście samolotów atakujących oraz antytorpedowych patroli myśliwców?” Podobny rozkaz musiał otrzymać „Lexington”, który zaledwie po 10 minutach wyrzucił w powietrze 12 zwiadowczych samolotów. Kwadrans później z „Yorktowna” wystartowały 4 Wildcaty i osiem Dauntlessów.

Już o 8:28 „Lexington” przekazał na „Yorktowna” elektryzujący meldunek:
OTO CO OTRZYMALIŚMY OD ZWIADOWCY X KONTAKT 2CV 4 CA 3 DD X POZYCJA ZWIADOWCY NIEZNANA X PRÓBUJĘ SIĘ Z NIM POŁĄCZYĆ.
CV oznaczało lotniskowce, CA ciężkie krążowniki, DD niszczyciele, a X po prostu zastępowało kropki.

Po pięciu minutach przyszedł kolejny meldunek z tego samego samolotu:
KONTAKT 2 LOTNISKOWCE 4 KRĄŻOWNIKI WIELE NISZCZYCIELI NAMIAR 006 ODL[EGŁOŚĆ] 120 SZYBKOŚĆ 15, a już po kilku kolejnych minutach Fletcher otrzymał skorygowany meldunek brzmiący:
2 LOTNISKOWCE, 4 KRĄŻOWNIKI, WIELE NISZCZYCIELI NAMIAR 028 ODLEGŁOŚĆ 175 MIL.

Zaledwie o kilka minut wcześniej japoński pilot Kanno Kenzo odnalazł TF-17! Jego meldunek wyłapali Amerykanie, którym pozostało teraz już jedynie przygotować się do odparcia nieuniknionego ataku. Na maszt „Yorktowna” pofrunęły flagi układające się w słowa „Dwa lotniskowce, namiar 028. Odległość 175 mil”.

Zaledwie w kwadrans, od 9:00 do 9:15 z „Yorktowna” wzbiły się w niebo 24 bombowe Dauntlessy – osłaniać miały je zaledwie 2 Wildcaty – oraz 9 torpedowych Devastatorów, pod opieką czwórki myśliwców. No cóż, większość Wildcatów trzeba było pozostawić do obrony przed wrogimi bombowcami. Zaraz potem samoloty wysłał także „Lexington”.

Plan operacyjny Fletchera z góry zakładał, że w przypadku bitwy z lotniskowcami, zespołem składającym się z „Lexingtona” i „Yorktowna” dowodzić będzie jego kolega z Akademii Morskiej, Aubrey Wray „Jake” Fitch. Ciekawa to była postać.

Urodzony w 1883 roku Fitch ukończył Akademię w 1906, a pierwsze doświadczenia bojowe zdobywał podczas Wielkiej Wojny jako oficer artyleryjski na pancerniku „Wyoming”. Przeszedł trening lotniczy w roku 1930 (mając 47 lat!), zostając dowódcą lotniskowca „Langley” w okresie lipiec 1931 – lipiec 1932. Po czterech latach wrócił na morze, tym razem jako dowódca „Lexingtona” (kwiecień 1936 - kwiecień 1937). W 1938 objął prowadzenie bazy lotnictwa morskiego w Pensacoli (Pensacola Naval Air Station) i pracował tam do kwietnia roku 1940, kiedy to objął dowództwo Drugiego Skrzydła Patrolowego, czyli lotniczej jednostki US Navy, zajmującej się rekonesansem.

Aubrey Wray „Jake” Fitch


W chwili ataku na Pearl Harbor Fitch był już od roku kontradmirałem, dowodzącym Pierwszym Dywizjonem Lotniskowców, w skład którego wchodziły „Lexington” i „Saratoga”. W nadchodzącej bitwie pod jego rozkazami znalazły się – jak już wiemy – „Lexington” i „Yorktown”.

Około 10:32 zwiadowczy Dauntless z „Yorktowna” dostrzegł zespół Takagiego. Pancernik typu „Ise”, lotniskowce „Zuikaku” i „Shokaku”, sześć ciężkich i cztery lekkie krążowniki w otoczeniu niszczycieli płynęły z szybkością 20 węzłów. Przez siedemnaście ciągnących się minut Dauntless krążył nad okrętami, czekając na przybycie samolotów torpedowych i bombowców nurkujących.

„Zuikaku” zmienił kurs w kierunku silnego szkwału tak, jakby chciał się skryć pod jego osłoną, za to „Shokaku” ustawił się pod wiatr i zaczął wyrzucać samoloty. Artyleria przeciwlotnicza otworzyła ogień w kierunku uprzykrzonego zwiadowcy. Tuż przed jedenastą przybyłe wreszcie Devastatory i Dauntlessy rozpoczęły atak. Ponieważ jednak naszym głównym bohaterem jest „Yorktown”, podsumujmy jedynie wyniki nalotu.

Gdy amerykańskie samoloty opuszczały pole bitwy, „Shokaku” stał w ogniu. Płonęła część dziobowa oraz pokład za nadbudówką. Okręt przetrzymał to wszystko, ale uszkodzenia pokładu lotniczego okazały się tak bardzo poważne, że jego samoloty musiały lądować na „Zuikaku”. Zginęło także 109 członków załogi, a 114 odniosło rany. Szczęśliwie dla Japończyków lotniskowiec mógł nadal rozwijać pełną prędkość, co pozwoliło mu na opuszczenie placu boju i popłynięcie w eskorcie dwóch niszczycieli do kraju na remont.

W chwili gdy amerykańskie samoloty atakowały japońską flotę, maszyny wroga pojawiły się nad „Lexingtonem” i „Yorktownem”. Znamy już los nieszczęsnej Lady Lex, a jak poszło drugiemu z lotniskowców?

No cóż, też nie było lekko. „Yorktown” również oberwał, dowodem czego jest poniższy rysunek. Zajmijmy się jego opisem:

- Bomb Exploded Beneath Surface 20 feet to Port Frame 108 – Bomba wybuchła pod powierzchnią wody, 6 metrów na lewo od wręgi 108.
- Assumed Path of Near Miss – Prawdopodobna ścieżka niecelnej bomby która wybuchła w pobliżu.
- Direct Hit on Flight Deck Penetrated Just below Third Deck and Exploded between Frames 107 and 108 – Bezpośrednie trafienie w pokład lotniczy, [bomba] eksplodowała poniżej pokładu trzeciego pomiędzy wręgami 107 i 108.
- Approximate Path of Direct Hit – Orientacyjna ścieżka bezpośredniego trafienia.
Assumed Path of Starboard Near Miss – Prawdopodobna ścieżka niecelnej bomby która wybuchła w pobliżu.
- Bomb Glanced off Gallery Walkway at Frame 42. Bomb exploded on Surface 50 Feet to Starboard Near Frame 20 – Bomba odbiła się od galeryjki na wysokości wręgi 42 i eksplodowała na powierzchni wody 15 metrów od prawej burty w pobliżu wręgi 20.
- Punctures from Fragments – Przebicia od odłamków.



Oczywiście największe uszkodzenia wywołała bomba 227 kg, która wybuchła poniżej trzeciego pokładu. W wyniku tego trzeba było natychmiast ewakuować trzy kotłownie, ponieważ liczne przebicia w systemie doprowadzającym powietrze powodowały pobieranie dymu i kierowanie go do tych pomieszczeń. Kilka przedziałów w pobliżu kotłowni zostało zniszczonych. Na długości 35 metrów (pomiędzy wręgą 100 a 129) poważnemu uszkodzeniu uległa przegroda pomiędzy pokładem trzecim i czwartym. Ciężkie podwójne i dokładnie zamknięte drzwi we wrędze numer 100 wyleciały z solidnej stalowej framugi tak, jakby była ona zrobiona z papieru. Kilku marynarzy zginęło na miejscu, a wielu innych odniosło ciężkie rany oraz poparzenia trzeciego stopnia.

Fatalne skutki miała także eksplozja bomby, która wybuchła tuż przy lewej burcie, na wysokości wręgi 108. Wybuch który nastąpił pod wodą, spowodował znaczące przecieki w części zbiorników paliwowych. Okręt zaczął ciągnąć za sobą smugę oleju napędowego. Silnemu odkształceniu uległy też blachy poszycia, w ślad za czym poszły uszkodzenia struktury kadłuba.

Niezwykle pilną sprawą stało się jak najszybsze uruchomienie ewakuowanych kotłowni. Historia odnotowała nazwisko mechanika, który w aparacie tlenowym wszedł jako pierwszy do zadymionych pomieszczeń, aby rozeznać sytuację. To między innymi dzięki niemu, Raymondowi C. Davisowi, już po pół godzinie udało się przywrócić do życia wszystkie trzy kotłownie.

Dowodzący „Yorktownem” komandor Elliott Buckmaster zadzwonił do centrali maszynowni, pytając ile węzłów da się wyciągnąć. „Dwadzieścia cztery” – brzmiała odpowiedź. Kolejne pytanie: „Czy trzeba zredukować szybkość podczas napraw?” I zdecydowana reakcja starszego mechanika: „Nie, do diabła! Zrobimy to”. I rzeczywiście, podczas gorączkowo prowadzonych remontów ani na chwilę szybkość okrętu nie zeszła poniżej 24 węzłów.

Dużo gorzej wyglądał sprawa „Lexingtona” i szybko stało się jasne, że pozostały mu już tylko godziny. O 14:49 odebrano na lotniskowcu wiadomość od dowódcy Grupy Powietrznej okrętu, komandora porucznika Williama B. Aulta, lecącego Dauntlessem ze strzelcem-radioperatorem Williamem T. Butlerem. Skrót CLAG oznacza Commander Lexington Air Group (Dowódca Grupy Powietrznej Lexingtona). Wywiązała się dramatyczna korespondencja:

- CZY MNIE SŁYSZYCIE I CZY MACIE NA EKRANIE? MAM PALIWA NA OKOŁO 20 MINUT.
Ponieważ na „Lexingtonie” nic już prawie nie działało, odpowiedział „Yorktown”:
- SŁYSZĘ CIĘ. NIE MA [ciebie] NA EKRANIE.
- CLAG DO YORKTOWNA: CZY MAM KRĄŻYĆ X CZY CHCECIE ŻEBYM PRZYSPIESZYŁ ALBO ZMNIEJSZYŁ WYSOKOŚĆ X MAM PALIWA NA OKOŁO 20 MINUT.
- YORKTOWN DO CLAG: NIE MA CIEBIE NA EKRANIE X PRÓBUJ DOTRZEĆ DO NAJBLIŻSZEGO LĄDU
- CLAG DO YORKTOWNA. NAJBLIŻSZY LĄD JEST W ODLEGŁOŚCI OKOŁO 200 MIL X NIGDY TEGO NIE DOKONAMY
- YORKTOWN DO CLAG: RÓB CO UWAŻASZ X POWODZENIA
- CLAG DO YORKTOWNA: PROSZĘ PRZEKAZAĆ NA OOV56 („Lexington”) MIELIŚMY JEDNO TRAFIENIE BOMBĄ TYSIĄCFUNTOWĄ [454 kg] FLAT TOPA [„płaskiego” – chodzi o lotniskowiec] X MELDOWANO NAM 2 LUB 3 RAZY [trafienia innych pilotów] NIEPRZYJACIELSKIE MYŚLIWCE X ZMIENIAM KURS NA PÓŁNOC X DAJCIE ZNAĆ JEŚLI MOŻECIE MNIE PODJĄĆ [po wodowaniu]
- YORKTOWN DO CLAG: ROGER [potwierdzam odbiór] X RÓB CO UWAŻASZ X PRZEKAŻĘ TWOJĄ WIADOMOŚĆ [na inne okręty] X POWODZENIA
CLAG: OK X NA RAZIE PANOWIE X TRAFILIŚMY FLAT TOPA TYSIĄCFUNTÓWKĄ.

I to była ostatnia odebrana wiadomość od Aulta. Pilot najwyraźniej zdawał sobie sprawę że zginą i bardzo chciał żeby wszyscy wiedzieli, iż ofiara życia jego i kolegi nie była daremna. Bomba Aulta rzeczywiście doszła celu, poważnie uszkadzając „Shokaku”. Zmiana kursu na północny była ostatnią rozpaczliwą próbą wejścia w zasięg radaru „Yorktowna”. Samolot musiał spaść do morza po skończeniu się paliwa, ale jeśli nawet lotnicy przeszli na dinghy, to i tak wszelki ślad po nich zaginął.

A tymczasem Fletcher musiał zdecydować czy walczyć dalej, czy wycofać się. Powracający lotnicy meldowali wprawdzie że ciężko uszkodzili jeden z lotniskowców – potwierdził to przecież także Ault - ale za to drugi pozostał nietknięty.

Jakkolwiek żadne z uszkodzeń „Yorktowna” nie miało bezpośredniego wpływu na jego bojową wartość, Fletcher wolał nie stawać z jednym już tylko lotniskowcem wobec dużego „Zuikaku”, który pozostał nietknięty. Amerykanie stracili także wiele – zbyt wiele - myśliwców i choćby dlatego kolejny japoński atak mógłby zatopić także „Yorktowna”.

Samoloty z płonącego „Lexingtona” już się nie liczyły, wobec czego Fletcher miał do dyspozycji jedynie maszyny z „Yorktowna”, a pozostało ich raptem 8 Wildcatów, 12 Dauntlessów i 6 Devastatorów. Bomb wprawdzie nie brakowało, ale za to zapas torped skurczył się do zaledwie siedmiu sztuk! No i co z paliwem? Po stracie „Neosho” trzeba było wyjątkowo uważać na jego topniejące z każdą godziną zapasy.

Zapadła decyzja o wycofaniu się z bitwy. Fletcher przekazał to Halseyowi do Pearl Harbor wraz z podaniem pozycji Japończyków, i sugestią zaatakowania ich bombowcami z baz lądowych. Niszczyciel „Phelps” dobił „Lexingtona”. Przy tej okazji wypada przedstawić postawę zaokrętowanego na Lady Lex kontradmirała Fitcha, który nie zważając na prośby opuścił okręt dopiero wtedy, gdy cały jego sztab został już ewakuowany. W nocy z 8 na 9 maja pochowano w morzu poległych na „Yorktownie”.

W zasadzie trudno się dziwić admirałowi że zarządził odwrót. Utrata drugiego lotniskowca dysponującego przecież jedynie nędzną resztką samolotów postawiłaby Amerykanów w fatalnej pozycji na zachodnim Pacyfiku a co ważniejsze, mogłoby podać Japończykom Port Moresby jak na tacy. Czy Fletcher zmieniłby decyzję gdyby wiedział o stanie japońskiego lotnictwa pokładowego? „Zuikaku” miał do dyspozycji 24 Zer, 8 bombowców nurkujących i cztery samoloty torpedowe. Także i tutaj zapasy paliwa spadły do alarmującego poziomu, zwłaszcza jeśli chodzi o lżejsze okręty: zbiorniki krążowników były pełne już tylko w połowie, a niszczycieli zaledwie w jednej piątej. Wprawdzie Takagi przekonany był o zatopieniu obu lotniskowców wroga, ale własne ciężkie straty w samolotach stawiały pod znakiem zapytania możliwość efektywnej powietrznej osłony wojsk desantowych. Podobnie jak Fletcher, także i Takagi zdecydował się na odwrót.

Słuszna zdaniem wielu osób decyzja Fletchera spotkała się jednak z ostrą krytyką, w rezultacie której krótko po sierpniowej bitwie u Wschodnich Salomonów zakończył bojową karierę, przechodząc do pracy sztabowej. Takagi z kolei przyjmowany był w kraju jako niezłomny bohater.

9 maja o 17:20 tokijskie radio nadało komunikat Cesarskiej Kwatery Głównej:
„Potęgą sił zawsze zwycięskiej Cesarskiej Japońskiej Marynarki zatopiono dwa nieprzyjacielskie lotniskowce i pancernik. Kolejny pancernik oraz krążownik typu A zostały ciężko uszkodzone na Morzu Koralowym”.

Wielkie nagłówki gazety głosiły DWA AMERYKAŃSKIE LOTNISKOWCE SARATOGA I YORKTOWN ZATOPIONE oraz JAPONIA PONOWNIE ZWYCIĘŻA. Oczywiście pomylono Sarę z Lady Lex. Dla Japończyków bitwa na Morzu Koralowym była „kolejnym znaczącym krokiem w nieuniknionym marszu Japońskiego Imperium ku zniszczeniu starego i budowaniu nowego światowego porządku”. Wykpiwano także „idiotyczną taktykę” Amerykanów, która musiała doprowadzić do zagłady US Navy.

Z rozpędu japońscy propagandziści „zatopili” także pancernik „California”


Wspaniałe zwycięstwo na Morzu Koralowym było głównym tematem japońskiej prasy i radia przez szereg kolejnych dni. Hirohito w Cesarskim Edykcie pochwalił admirała Yamamoto, a znany malarz marynista Ken Matsuzuye przedstawił w swym najnowszym dziele agonię „Saratogi” i „Yorktowna”. Duży obraz powstawał w takim tempie, że już 12 maja autor mógł go podarować Ministrowi Marynarki, Shimadzie Shigetarō. Zamieszczone w gazetach zdjęcie obrazu opatrzono podpisem: „Połączona flota amerykańsko-brytyjska została całkowicie zniszczona i Pacyfik jest teraz praktycznie wolny od poważnych morskich operacji Aliantów”.

Przekonanie o tym Japończyków było tak głębokie, że 12 maja Yamamoto wydał rozkaz przygotowania operacji zdobycia Midway – cel główny - oraz Wysp Aleuckich, jako cel drugorzędny. Rezultatem podwójnego ataku miało być zwabienie resztek US Navy w zasadzkę, a następnie kompletne jej zniszczenie.

A tymczasem mocno osłabiona TF-17 zameldowała się 15 maja na wyspach Tonga gdzie pospiesznie pobrano paliwo, wodę i żywność, po czym następnego dnia podniesiono kotwice i obrano kurs na Pearl Harbor. Przez całą drogę za „Yorktownem” ciągnęła się smuga paliwa, wydobywającego się z uszkodzonych zbiorników.

Podczas drogi do bazy dowódca lotniskowca, komandor Elliott Buckmaster pracował nad raportem z bitwy. Ostateczna wersja była pełna wyrazów uznania dla całej załogi oraz grupy lotniczej. Na końcu komandor napisał „Nie mogłem mieć większego zaszczytu niż dowodzenie nimi w bitwie”.

Załoga miała o dowódcy równie doskonałą opinię. Wieczorem 15 maja w hangarze wyświetlano film, zjawił się tam Buckmaster, zapowiedziany zwyczajowym gromkim okrzykiem „Uwaga!” To co po chwili nastąpiło, nie było czymś zwyczajnym: wszyscy zerwali się na nogi i zaczęli wznosić okrzyki aplauzu.

27 maja o 10:26 wystartowały z lotniskowca wszystkie samoloty – w tym „sieroty” z „Lexingtona” - kierując się ku widocznej już wyspie Oʻahu, a o 13:52 „Yorktown” rzucił cumy przy stoczniowym nabrzeżu w Pearl Harbor.

27 maja. Poharatany „Yorktown” wchodzi do Pearl Harbor. Na pokładzie załoga w białych tropikalnych mundurach

Na lotnisku Kaneohe czekały samoloty i piloci, mający uzupełnić zdziesiątkowaną grupę lotniczą. Były to głównie maszyny z „Saratogi”. Storpedowana 11 stycznia przez okręt podwodny Sara musiała pójść na długi remont do kraju, ale oczywiście przedtem wysadziła na Hawajach swoją grupę lotniczą. Dołączyć do niej miały także ocalałe maszyny z „Lexingtona”.
I co teraz?

Dzień wcześniej admirał Nimitz napisał „Jest możliwe, że okręt może się znaleźć w służbie po czterech dniach od wejścia do Pearl”. Jeżeli jednak „wystarczające tymczasowe naprawy” nie będą mogły zostać tam przeprowadzone, „Yorktown” „zostanie natychmiast wysłany do Bremerton” [port w północno-zachodnim rogu Stanów Zjednoczonych, w pobliżu Seattle] dla dokonania remontów w stoczni Puget Sound. Oznaczało to, że udział TF-17 w nadchodzącym starciu stał pod wielkim znakiem zapytania. Przegląd okrętu zaplanowano na 28 maja.

Tego właśnie dnia o 7:20 „Yorktown” wszedł do suchego doku. Nimitz osobiście obejrzał uszkodzenia poszycia dna i burt, po czym ku osłupieniu towarzyszących mu stoczniowców rzucił sucho „Musimy mieć okręt z powrotem w ciągu trzech dni”.

Nie było, bo i nie mogło być na ten temat żadnej dyskusji, i po kilku godzinach na okręcie znajdowały się już setki robotników, zwolnionych z wszystkich innych obowiązków. Łącznie w trakcie remontu naliczono około 1400 ciężko pracujących ludzi! Najważniejszą w związku z tym sprawą stała się maksymalnie sprawna logistyka, aby w tym tłoku nikt nikomu nie wchodził w drogę, utrudniając tym samym pracę.

„Yorktown” w suchym doku


Nimitz pomyślał także o załodze okrętu znajdującej się na nim już 101 dni, jedynie z dwoma krótkimi postojami na redzie Tongatapu, największej z wysp Tonga. Marynarzom i personelowi lotniczemu dawano codzienne wielogodzinne przepustki, z których najbardziej cieszyli się właściciele licznych knajp w Honolulu. Przy tej okazji nie rezygnowano jednak z dyscypliny: jeśli ktoś wrócił na pokład zbyt podpity, wsadzano go natychmiast pod prysznic, po czym z miejsca zaprzęgano do pracy przy dostawie prowiantu. Po tygodniach naznaczonych głównie konserwowym mięsem ze spaghetti, nadszedł czas na świeże mięso, owoce i warzywa. Mniam!

Nimitz nie zamierzał popuścić stoczniowcom ani o godzinę, jako że kontrwywiad miał niezbite dowody na mający wkrótce nastąpić atak na Midway. Z kolei Japończycy wciąż nie mieli pojęcia, że ich zamiary są doskonale nieprzyjacielowi znane. Znane są słowa młodego oficera na pancerniku „Haruna”, wypowiedziane 3 czerwca, na dzień przed bombardowanie Midway: „Zastanawiam się, co robią teraz ludzie na Midway? Nie wiedząc, że jutro pójdą do piekła”.

Ponieważ szczegóły wkrótce stoczonej wielkiej bitwy są powszechnie znany, skupimy się jedynie na „Yorktownie”.

Okręt stał jeszcze w doku, gdy z Pearl wyszedł dowodzony przez kontradmirała Raymonda Spruance’a TF-16, czyli lotniskowce „Hornet” i „Enterprise” w osłonie krążowników i niszczycieli. Drugi, zebrany wokół „Yorktowna” zespół miał wypłynąć w morze 30 maja. Przed rzuceniem cum na lotniskowcu pojawił się sam Nimitz, który według obecnego przy tym komandora podporucznika Raya „powiedział kapitanowi [komandorowi Buckmastersowi] aby ten ogłosił załodze iż dowództwu jest przykro że nie może ich wysłać na Wybrzeże ponieważ mają pracę do wykonania, ale kiedy sprawa Midway będzie zakończona, wyśle Yorktowna na Zachodnie Wybrzeże i nie jest to czcza obietnica”.

Rankiem 30 maja TF-17 opuściła bazę. Na szpicy szły niszczyciele „Hamman”, „Morris”, „Anderson”, „Russell” i „Hughes”. Za nimi szły ciężkie krążowniki „Astoria” i „Portland” i wreszcie na końcu „Yorktown”, którego stojąca na pokładzie orkiestra grała „California, Here I Come”, skomponowany w 1921 roku nieoficjalny hymn Kalifornii. Okręt nosił przyjęty jeszcze na Atlantyku błękitno-szary kamuflaż określany jako Measure 12.

Poprzez głośniki Buckmaster poinformował załogę dokąd, i po co płyną. Dodał: „Ludzie, mam wiadomość od naszego dowódcy admirała Kinga. Kiedy wrócicie z bitwy w której weźmiecie udział, wracacie do Stanów i nie mam tu na myśli [jedynie] trzech tygodni!”

Okręt otrzymał nowe Wildcaty, mające po sześć karabinów maszynowych zamiast czterech. Ponieważ nie na wszystkich maszynach zdążono na lądzie zainstalować dodatkową broń, dokonali tego ciężko pracujący przez czterdzieści osiem godzin mechanicy. Niektóre samoloty dolatywały na okręt już po jego wyjściu w morze i wtedy to właśnie zdarzył sie tragiczny wypadek. Najpierw wylądował Wildcat prowadzony przez komandora podporucznika Dona Lovelace. Samolot przejechał powoli za barierę, po czym pilot zaczął się szykować do wyjścia z kokpitu. W tym momencie lądował kolejny myśliwiec, ale manewr nie był przeprowadzony perfekcyjnie i Wildcat przeskoczył nad barierą, spadając na maszynę Lovelace’a, który zginął na miejscu. Jego ciało już na zawsze pozostało na „Yorktownie”.

Nadszedł wreszcie 4 czerwca, pierwszy dzień Wielkiej Bitwy, w której US Navy miała zostać ostatecznie rozgromiona! W południe „Yorktown” – operujący niezależnie od „Horneta” i „Enterprise” – znajdował się ze swym zespołem o 150 mil na północny wschód od Midway. O 13:59 radar zasygnalizował zbliżanie się nieprzyjaciela. Natychmiast przerwano tankowanie myśliwców które niedawno wróciły z patrolu, a szesnaście Dauntlessów czekających w kręgu na lądowanie dostało rozkaz polecenia w kierunku wroga. Za burtę wyrzucono stojący na rufie pomocniczy zbiornik z trzema metrami sześciennymi paliwa lotniczego, a rurociągi paliwowe pospiesznie wypełniono sprężonym dwutlenkiem węgla. Gaz wtłoczono także do zbiorników paliwowych. Gdy Japończyków widać już było gołym okiem, Buckmaster zwiększył szybkość z 25 do 30,5 węzła, rozpoczynając zygzakowanie.

Lecące ku „Yorktownowi” samoloty wystartowały z „Hiryu. Było tam 18 bombowców nurkujących Aichi D3A (Val) oraz 6 myśliwców Zero. Na lotniskowcu artylerzyści zajęli swoje stanowiska. Słysząc głosy oficerów o „nieuniknionym ataku”, Buckmaster odparł z flegmą „No cóż, włożyłem hełm. Niczego więcej teraz nie mogę zrobić”.

Wspomagane przez kolegów z „Enterprise” i „Horneta” amerykańskie samoloty zestrzeliły 10 lub 11 bombowców, ale pozostałe Vale przedostały się nad lotniskowiec.

Okręt prawie równocześnie trafiły trzy bomby, a czwarta spadła tuż za rufą. Pierwsza z nich nie uderzyła dziobem jak na ładunek z bombowca nurkującego przystało, ale spadła bokiem, ponieważ w momencie zrzutu pilot wykonał rozpaczliwy unik. Wyrwała ona w pokładzie dziurę o średnicy około pięciu metrów, tuż za drugą windą. Zaledwie po 25 minutach dziura została załatana! Zanim jednak do tego doprowadzono, odłamki wprawdzie zapaliły trzy stojące w hangarze samoloty, ale system spryskiwaczy oraz wodnych kurtyn szybko ugasiły ogień.



Druga bomba, zwolniona na 150 metrach, przebiła pokład w pobliżu nadbudówki i eksplodowała tuż poniżej drugiego pokładu, niszcząc dokumentnie laboratorium fotograficzne oraz dwa oficerskie biura. Powstały pożar został ugaszony po 30 minutach. Niestety bomba poprzerywała także pionowe dymnice kotłów 1, 2, 3, 4, 5 i 6, kompletnie wyłączając z pracy numery 2 i 3, oraz wygaszając ogień w kotłach 2, 3, 4, 5 i 6. Szybkość spadła do zaledwie 6 węzłów, po czym o 14:40, mniej więcej 26 minut po trafieniu, maszyny stanęły.



Unieruchomiony okręt


Trzecia bomba, także zrzucona ze 150 metrów, przedziurawiła prawą stronę windy numer 1, eksplodując na trzecim pokładzie. Natychmiast zajęły się ogniem znajdujące się tuż pod nim magazyny ze szmatami oraz częściami do samolotów. Pożar w pierwszym z pomieszczeń został częściowo stłumiony po 30 minutach, podczas gdy drugi magazyn ugasiła samoistnie woda wylewająca się z rozbitych rurociągów.

Opis rysunku (od lewej do prawej):
- Bomb missed astern but Exploded on Surface causing the small fire on Fantail and some Shrapnel Damage – Bomba nie trafiła w rufę, ale eksplodowała na powierzchni powodując mały pożar na rufie i trochę uszkodzeń od odłamków.
- Tumbling Bomb Exploded on Flight Deck opening a 12’ x 12’ hole and causing shrapnel damage in Hanger – Koziołkująca bomba eksplodowała na pokładzie lotniczym wyrywając otwór 12 x 12 stóp i powodując uszkodzenia odłamkami w hangarze.
- 250 kg Armor Piercing Bomb struck Flight Deck about 10 feet inboard of island at Frame 95 and penetrated below 2nd deck before exploding causing severe damage to uptakes – 250 kg bomba przeciwpancerna uderzyła w pokład lotniczy około 10 stóp od wyspy na wrędze 95 i przebiła się poniżej pokładu 2 zanim eksplodowała powodując poważne uszkodzenia pionowych dymnic.
- 250 kg Armor Piercing Bomb struck Flight Deck at forward Elevator at Frame 36 and penetrated to 3rd deck before exploding – 250 kg bomba przeciwpancerna uderzyła w pokład lotniczy na przedniej windzie na wrędze 36 i przed wybuchem przebiła się do trzeciego pokładu.











Odważnym atakiem dowodził porucznik Michio Kobayashi, którego samolot został przy tej okazji zestrzelony przez Wildcata z „Enterprise”. Krótko przed tą chwilą zdążył nadać meldunek „Numer 2. Pożary na lotniskowcu. 0901 [czasu tokijskiego]”.

Porucznik Michio Kobayashi
https://app.photobucket.com/u/akra2/a/866bb55f-32a4-4c26-9e75-f91f742b94c9/p/2fccfd33-9309-400f-8c40-29bd1399881a

Mechanicy „Yorktowna” pracowali bez chwili wytchnienia i dzięki temu już około 15:40 uruchomili kotły 4, 5 i 6, co pozwoliło dziesięć minut później na robienie 20 węzłów. Udało się także doprowadzić pokład do stanu pozwalającego na przyjęcie bombowców i myśliwców. Pospiesznie uzupełniono amunicję i podpięto bomby, za to gorzej szło z paliwem, ponieważ rurociągi należało najpierw opróżnić z dwutlenku węgla. Z tego właśnie powodu gdy zbliżała się kolejna fala ataku, dziesięć Wildcatów które wystartowały na spotkanie Japończyków, miały w zbiornikach zaledwie po 110-130 litrów paliwa. Tankowanie przerwano o 16:27, zaraz po wykryciu wroga przez radar. Do rur ponownie wpuszczono gaz. „Yorktown” płynął dwudziestoma węzłami, wystarczającymi do wyrzucenia samolotów w powietrze.

Drużyny przeciwpożarowe w hangarze. Część załogi nosiła jeszcze hełmy starego wzoru


Po kilkunastu zaledwie minutach okręt zaatakowała dziesiątka samolotów torpedowych Nakajima B5N (Kate). Dziewięć maszyn pochodziło z „Hiryu”, a dziesiąta została przygarnięta z „Akagi”, który objęty płomieniami nie miał już możliwości prowadzenia operacji lotniczych. Atak prowadził dowódca grupy lotniczej z „Hiryu”, kapitan Joichi Tomonaga, Poprzedniego dnia jego samoloty atakowały Midway. Leciał ku „Yorktownowi” na bombowcu, którego uszkodzone skrzydło nie pozwoliło na zabranie paliwa w obie strony. Tomonaga leciał zatem na pewną śmierć, przejęty jedną tylko myślą: zniszczyć amerykański lotniskowiec!

Tomonaga i jego samolot



Atak nastąpił jednocześnie z dwóch stron. Jakże wtedy brakowało „Yorktownowi” dodatkowych dziesięciu węzłów!

Atak samolotów torpedowych okazał się bardzo udany. Pierwsze i trzecie zdjęcie wykonane z „Yorktowna”






Japoński samolot odlatuje po zrzuceniu torpedy


Gwałtownymi manewrami udało się uniknąć dwóch torped nadpływających z lewej burty, ale o 16:45 torpeda trafiła w prawą burtę na wysokości wręgi 95, z miejsca powodując sześciostopniowy przechył. Zaledwie pół minuty później druga torpeda trafiła tę samą burtę, tym razem na wysokości wręgi 80, powiększając przechył do siedemnastu stopni. Torpeda Tomonagi nie doszła celu. Uszkodzony przez komandora podporucznika Jimmy’ego Thatcha bombowiec zwalił się lewym skrzydłem do morza.

Poniższy rysunek zawiera błąd: na rzucie z góry pokazane są dwa trafienia torped w lewą burtę, podczas gdy uderzyły one w burtę prawą!
A oto opis rysunku:
- Aircraft Torpedo hit hull at Frame 95 about 15’ below waterline – Torpeda lotnicza trafiła kadłub na wrędze 95 około 15 stóp poniżej linii wodnej.
- Aircraft Torpedo hit hull at Frame 80 about 15’ below waterline - Torpeda lotnicza trafiła kadłub na wrędze 80 około 15 stóp poniżej linii wodnej.
- Gallery Walkway damaged by Torpedo Explosion – Galeryjka uszkodzona przez eksplozje torpedy.
- Aircraft Torpedo Port side at Frame 95 – Torpeda lotnicza prawa burta na wrędze 95
- Aircraft Torpedo Port side at Frame 80 – Torpeda lotnicza prawa burta na wrędze 80



Maszyny „Yorktowna” zatrzymały się co oznaczało nie tylko natychmiastowy brak pary, ale i prądu. Wnętrze okrętu rozjaśniały teraz już tylko światła awaryjne. Lotniskowiec stanął w miejscu, ze sterem wyłożonym 15 stopni na lewo.

Trafienie drugą torpedą


Zdjęcie wykonane na krótko przed wydaniem rozkazu „Opuścić okręt!”



Z powodu braku energii, zespoły awaryjne nie mogły wkroczyć do akcji. Uruchomiono wreszcie awaryjny generator, ale porozrywane przewody nie pozwoliły na doprowadzenie prądu do pomieszczeń. O 17:02, kiedy przechył sięgał już 23 stopni, Buckmaster wydał rozkaz opuszczenia okrętu.

Ewakuacja zajęła dokładnie dwie godziny i szesnaście minut. Oto relacja lotniczego mechanika, Judsona M. Brodie:

„Zszedłem na pokład hangarowy, zdjąłem ubranie przeciwpożarowe, złożyłem je w kostkę, na to położyłem ubranie, buty, maskę przeciwgazową oraz stalowy hełm [chciał mieć wszystko w idealnym porządku po ewentualnym powrocie na okręt?]. Używając przytwierdzonej do jakiegoś elementu liny zsunąłem się na burtę na wysokości wyspy. Ponieważ opancerzony pas znajdował się jedynie kilkanaście centymetrów nad wodą, stałem na nim przez kilka sekund i nawet sprawdziłem stopą temperaturę wody, zanim do niej wszedłem. Powierzchnia była pokryta olejem i szybko zostałem nim pokryty, ale kamizelka utrzymywała głowę nad paliwem. W końcu zdjąłem drelichowe spodnie, ponieważ czułem zmęczenie w nogach. Wokół mnie było wielu marynarzy, wszyscy odpływaliśmy od okrętu.

W pobliżu było kilka niszczycieli, podejmujących rozbitków. Płynąc dotarłem w końcu do łodzi z niszczyciela „Balch”, i zostałem uratowany. Kiedy łódź nie mogła już wziąć więcej ludzi, oficer wstrzymał akcję [wyciągania rozbitków z wody]. Wszyscy w łodzi wychylili się za burty, przytrzymując znajdujących się w wodzie. Zdjąłem kamizelkę i rzuciłem ją komuś, kto jej nie miał.

Dostałem zgodę na powrót do wody, żeby zrobić miejsce dla człowieka którego trzymałem, ponieważ miał połamane kości. Łódź ciągnęła za sobą dwie liny, których uczepili się marynarze. Zszedłem do wody i wisiałem na burcie aż do podejścia pod niszczyciel „Balch”.

Kiedy byliśmy już całkiem blisko puściłem burtę i podpłynąłem do wiszącej na burcie siatki. Nie zdawałem sobie sprawy jak jestem zmęczony, dopóki nie podjąłem się wspinaczki. Zabrało to mi resztę sił i kiedy wreszcie znalazłem się na pokładzie, usiadłem na ciepłym pokładzie. Siedziałem tam jakiś czas, zanim zabrał mnie pod pokład sanitariusz. Dali mi wazelinę żebym usunął olej, a potem wziąłem prysznic. Pomimo tego minęło wiele dni, zanim skóra wróciła do normalnego koloru.

Nikt z uratowanych przez „Balcha” nie zapomni jego ludzi. Pootwierali szafki i dali nam wszystko, co mieli. Marynarz z „Balcha” wziął koc i przedarł go, dając po połowie mi i jeszcze jednemu z uratowanych. Wyszedłem na górę i dostałem się do jednego z przednich pomieszczeń z amunicją. Usiadłem tam z ludźmi znajdującymi się na stanowiskach bojowych. Jedli truskawki z puszki. Zjadłem trochę i wtedy powiedziano mi, że w bitewnej gorączce zrobili nalot na oficerską pentrę. To były dobre truskawki. Jeden z marynarzy powiedział mi że będzie na służbie przez całą noc, więc mogę spać w jego koi; serdeczność której nigdy nie zapomnę”.

Najwięcej rozbitków wzięły na swoje pokłady „Benham” – 721 oraz „Balch” – 544. Jasną kartę zapisała także załoga niszczyciela „Morris”: kilkunastu jego marynarzy wyskoczyło za burtę, aby pomagać kolegom z „Yorktowna” w dotarciu do wyłożonych na burtach siatek. Inne okręty także miały u siebie rozbitków.

Ewakuacja. Widać opuszczających się po linach marynarzy. Od lewej asystują „Benham”, „Russell”, „Balch” i „Anderson”. Zdjęcie wykonane z krążownika „Pensacola”


Rozbitkowie na „Benhamie”. W tle „Yorktown”


Opuszczony lotniskowiec stał nieruchomo w asyście niszczyciela „Hughes”. Trzykrotne wysłanie łodzi niszczyciela pod burtę okrętu zaowocowało ewakuacją trójki rannych marynarzy, którzy wcześniej zostali przeoczeni przez kolegów. Przy okazji zauważono także dinghy, w której znajdował się pilot myśliwski z „Yorktowna”, podporucznik Gibbs, zestrzelony poprzedniego dnia około siedemnastej.

Okręt opuszczony przez załogę


Po prawej „Hammann”


Po prawej „Balch”



Za kwadrans ósma 5 czerwca Buckmaster przeniósł się z „Astorii” na „Hammana”, skąd podjął dyskusję z Fletcherem na temat możliwości uratowania „Yorktowna”. Przetrwanie do tej pory lotniskowca dawało na to całkiem uzasadnioną nadzieję. Buckmaster zamierzał powrócić na okręt wraz z grupami ochotników różnych specjalności. To wymagało jednak najpierw zebrania ich na jednym okręcie.

Pomiędzy 8:04 a 11:29, część znajdujących się na pokładach niszczycieli rozbitków została przeniesiona na krążownik „Portland”, podczas gdy wyselekcjonowana wśród ochotników grupa znalazła się na krążowniku „Astoria”. O 12:35 pod jej burtę podszedł „Hamman”, przejmując 30 oficerów i 141 marynarzy, wybranych do zespołu mającego uratować lotniskowiec. Pozostałych przekazano na okręt-bazę okrętów podwodnych „Fulton”.

Krążownik „Portland” przekazuje rozbitków na „Fultona”


„Fulton”. Spisywanie uratowanych


„Fulton” z rozbitkami w Pearl Harbor





W południe 5 maja przypłynął z French Frigate Shoals – atolu znajdującego się w połowie drogi pomiędzy Hawajami a Midway – przebudowany ze stawiacza min holownik „Vireo” i o 16:36 rozpoczęło się holowanie. Ze względu na duży przechył okrętu, zespół robił jedynie dwa węzły. Po południu na lotniskowiec weszła marynarzy z niszczyciela „Gwin”, mająca za zadanie wyrzucić do wody cały ruchomy inwentarz znajdujący się lewej burcie.

„Vireo”


O 6:15 6 maja grupa ochotników Buckamstera wróciła na okręt. Zmierzono przechył, który zwiększył się do 24 stopni. Z pomieszczenia ze szmatami wciąż wydobywał się intensywny dym. Z zachowaniem maksymalnych środków ostrożności zbadano rozmiary uszkodzeń wewnątrz kadłuba.

Najpilniejszym zadaniem było zmniejszenie przechyłu. Kontynuowano odciążanie lewej strony okrętu, wyrzucając do wody karabiny maszynowe a nawet działa 127 mm. Zepchnięto za burtę także część samolotów.

Przygotowania do zepchnięcia samolotu za burtę. W tle widać liny, po których ewakuowała się załoga


Rozpoczęto wpompowywanie wody do kilku zbiorników po prawej stronie. Energii do tego celu dostarczał „Hammann”. Jedna z grup podjęła próbę zmiany ustawienia steru na pozycję zerową. Wczesnym popołudniem przechył zredukowano do 2 stopni! Na polecenie Buckamstera, stojący wciąż przy burcie lotniskowca „Hamman” podał na „Yorktowna” węże strażackie i wodę, dla ostatecznego ugaszenia pożaru magazynu ze szmatami.

Parę połączonych ze sobą okrętów osłaniały niszczyciele „Balch”, „Benham”, „Monaghan”, „Gwin” i „Hughes”. Cała piątka krążyła z szybkością 14 węzłów, utrzymując dystans 1800 metrów.

Tego samego dnia już o 5:30 w pobliżu zespołu znalazł się niestety także niepożądany gość. Był to japoński okręt podwodny I-168, dowodzony przez komandora podporucznika Yahachi Tanabe. W pierwszych blaskach słońca wachtowy oficer zauważył odległy o 11 mil lotniskowiec. Przez następne godziny Tanabe ustawiał się do ataku, oraz opracowywał plan jak najefektywniejszego ujścia spod nieuchronnego kontrataku bombami głębinowymi niszczycieli.

Ostatecznie postanowił wystrzelić cztery torpedy z minimalnym rozrzutem: przecież w tej chwili cel, a raczej dwa cele, poruszały się tak powoli! W trakcie bardzo ostrożnego wychodzenia na pozycję Tanabe nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. „Albo oni [eskorta] byli kiepskimi marynarzami, albo mieli słabe wyposażenie, albo I-168 był czarującym okrętem”.

Żadne z powyższych nie było prawdą. Japończycy mieli wyjątkowe szczęście, ponieważ warunki nasłuchu podwodnego tego dnia na tym akwenie były wyjątkowo podłe. Sonary nie pokazywały niczego, co znajdowało się dalej niż 800 metrów! Komandor podporucznik Higgins z „Gwina” narzekał iż „na żadnym zasięgu nie dało się słyszeć śrub okrętu podwodnego”.

O 15:34 obserwator na „Balchu” zauważył zawirowania w wodzie, w odległości około 2300 metrów od „Yorktowna”. Zaraz potem „Monaghan” zameldował przez radio: „Kierują się do was torpedy...” . Na okrętach osłony poszły w górę ostrzegawcze sygnały.

W tejże chwili na „Hammanie” zauważono ślady czterech torped, odległych zaledwie o 550 metrów od prawej burty niszczyciela. Z „Yorktowna” otworzono ogień z dwudziestomilimetrówek, a zaraz potem włączyła się działka i karabiny maszynowe „Hammana”. Z ust do ust na lotniskowcu biegł komunikat: „Torpedy!”. Na niszczycielu poszła komenda do maszynowni: „Cała wstecz”!

Chyba nigdy sekundy nie leciały tak zatrważająco szybko. O 15:36 pierwsza torpeda trafiła w śródokręcie „Hammanna” na wysokości kotłowni. Dwie pozostałe przeszły pod niszczycielem, wybuchając w okolicach wręgi 84 i 95. Te dwa wybuchy dołożyły się do rozerwania kadłuba „Hammanna” na pół. Czwarta z torped przeszła za rufą lotniskowca. Ku niebu wystrzeliły trzy wielkie kolumny wody.

Opis rysunku:
- Next two torpedoes ran under Hammann and hit the bottom of Yorktown’s hull as she was listing to port near Frames 85 and 92 – Kolejne dwie torpedy pobiegły pod Hammannem i trafiły w dno przechylonego na lewą burtę Yorktowna w pobliżu wręg 85 i 92
- First Torpedo hit Hammann causing her to sink quickly – Pierwsza torpeda trafiła w Hammanna, powodując jego szybkie zatonięcie.
- Next two Torpedoes hit Yorktown here – Kolejne dwie torpedy trafiły Yorktowna tutaj.
- First torpedo hit Hammann here – Pierwsza torpeda trafiła Hammanna tutaj.





Niszczyciel od razu zaczął tonąć, zrywając łączące go z „Yorktownem” cumy i węże strażackie. Komenda „Wszyscy opuścić okręt” była w tej sytuacji zwykłą formalnością.

,

Rozbitkowie z „Hammanna” w Pearl Harbor


Także „Yorktown” odniósł śmiertelne rany, spotęgowane dodatkowo bombami głębinowymi „Hammanna” które wybuchły na tonącym niszczycielu kilkanaście metrów pod wodą. Przechył zwiększył się do 17 stopni, a okręt osiadł głębiej w wodzie. Trym pozostał bez zmian. „Gwin”, „Monaghan” i „Hughes” ruszyły w pościg za podwodnym napastnikiem, podczas gdy „Balch” i „Benham” podjęły akcję ratunkową.

Pomimo otrzymania kolejnych ciężkich ciosów, Buckmaster nie porzucił nadziei na ocalenie okrętu. Zdecydował o zdjęciu drużyny ratowniczej ale tylko po to, aby powrócić z nią następnego ranka, kiedy to spodziewano się przyjścia dużego i silnego holownika. Wezwano „Virego” do podejścia pod burtę „Yorktowna”. Leggowi, kapitanowi holownika taki rozkaz nie był potrzebny. Sądząc że okręt lada chwil zatonie odciął hol, po czym zawrócił w kierunku lotniskowca. Wespół z „Benhamem” rozpoczął wyławiać rozbitków. Mamy liczby tylko jeśli chodzi o niszczyciel: wyciągnął on z wody 163 marynarzy z „Hammana” plus 16 martwych ciał, oraz 3 oficerów i 19 marynarzy z „Yorktowna”. Tych ostatnich wyrzuciła za burtę siła eksplozji.

Na lotniskowcu załoga po raz wtóry zaczęła szykować się do opuszczenia okrętu. Zamknięto wszelkie dostępne drzwi wodoszczelne, po czym zaczęto opuszczać się na linach na pokład „Vireo”, na którym już znajdowali się rozbitkowie z „Hammanna”. Przez wlokące się w nieskończoność czterdzieści minut holownik skazany był na regularne uderzenia zadawane wielkim, bezwładnym kadłubem. Wreszcie na pokład „Vireo” opuściła się ostatnia grupa, wśród której znalazł się komandor Buckmaster.

Do holownika zbliżył się teraz „Balch”, przerzucając na niego lekarza i dwóch sanitariuszy – na holowniku było wielu rannych – sam ruszając na poszukiwanie wciąż jeszcze znajdujących się w wodzie rozbitków. Odnotowano przypadek pilota, komandora podporucznika True, który – sam będąc w stanie półprzytomności – uparcie podtrzymywał dwóch rannych marynarzy. Całą trójkę wyciągnięto na pokład niszczyciela, ale pomimo dwóch godzin sztucznego oddychania, marynarzy nie udało się przywrócić do życia.

O 19:37 „Balch” złapał podwodny kontakt i zrzucił serię bomb głębinowych które wprawdzie nie zaszkodziły Japończykom, ale za to wybuchając o 350 metrów od „Vireo” silnie nim wstrząsnęły, osłabiając kadłub. Z tego powodu o 20:45 „Balch” podszedł do holownika i przejął od niego wszystkich rozbitków poza ósemką zbyt poważnie rannych, aby ryzykować przesiadkę na morzu. Wśród tej ósemki znajdował się także komandor Buckmaster. Trzeba przyznać że liczba przesiadek marynarzy z „Yorktowna” z okrętu na okręt była doprawdy rekordowa!

Dwie minuty później zauważono w odległości około 10 kilometrów dym. Był to I-168, który musiał się wynurzyć dla podładowania akumulatorów i odświeżenia powietrza wewnątrz okrętu. „Monaghan” i „Hughes” dały całą naprzód. Z 6 kilometrów niszczyciele otworzyły ogień, ale wtedy I-168 zanurzył się i... szczęśliwie powrócił do bazy. Okręt przetrwał jednak tylko do 27 lipca 1943 roku, kiedy to zatopił go amerykański okręt podwodny „Scamp”. Wraz z z nim poszła na dno cała załoga, ale jej dowódcą nie był już Yahachi Tanabe. Pogromca „Hammanna” i „Yorktowna” w marcu 1943 przeniesiony został do pracy na lądzie, między innymi jako instruktor w szkole dla podwodniaków. Wojnę zakończył w randzie komandora porucznika, odchodząc do cywila w listopadzie 1945 roku. Zmarł w roku 1990.

W nocy wokół nieruchomego, ale wciąż nie zamierzającego tonąć okrętu krążyła piątka niszczycieli w towarzystwie „Vireo”. Ranek przyniósł jednakże widok, którego należało się spodziewać. Lotniskowiec coraz bardziej kładł się na prawą burtę. O 6:35 rozpoczęła się agonia, a 23 minuty później „Yorktown” położył się na boku, po czym zatonął o 7:01 w głębokiej na 1500 metrów wodzie. Na okrętach wszyscy salutowali, a łzy ściekały po policzkach nie tylko marynarzom z lotniskowca.

Ostatnie chwile okrętu. Na pierwszych dwóch zdjęciach widać wielką wyrwę po torpedzie








Bitwa o Midway przyniosła zagładę pięknemu lotniskowcowi, ale ogólne porównanie strat w tej najważniejszej na Pacyfiku kategorii okrętów było miażdżące dla Japończyków. Stracili oni „Kaga”, „Akagi”, „Hiryu” i „Soryu”. Amerykanie tylko „Yorktowna” – jedynego okrętu zaatakowanego przez wroga. Rezultat cztery do jednego stał się początkiem końca Cesarstwa.

Wrak „Yorktowna”


Post zmieniony (03-05-20 11:37)

 
03-07-16 23:30  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 12:46)

 
04-07-16 07:01  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

Skoro napisałeś "eee, tam !" - to ja też napiszę eee, tam !
Zadowolony ?
Lecz mimo wszystko - wiemy, czy nie wiemy - dopisz datę na początku po 8 maja, OK ?

 
04-07-16 08:51  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (13-04-20 12:47)

 
04-07-16 10:28  Odp: TOM 2 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Ryszard 



Na Forum:
Relacje w toku - 20
Galerie - 33


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 20


 - 9

:-)

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 104 z 114Strony:  <=  <-  102  103  104  105  106  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024