KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 32 z 121Strony:  <=  <-  30  31  32  33  34  ->  => 
09-07-14 12:10  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Łosiu 

Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 3
Galerie - 1


W Rupieciarni:
Do poprawienia - 2
 

Dzięki :) (Łosia się odmienia ;-) )

--
Się robi: coś...
skończone ORP Błyskawica 1:300 MO , OS2U Kingfisher 1:33 Orlik , Nowgorod 1:200 Pro-Model , Kamow A-7 1:33 Orlik , TKS 1:25 GPM , Od2 1:25 Modelik

 
09-07-14 12:19  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Edekyogi 

 

Ten nasz betonowiec to chyba jedyny statek z naturalnym zielonym parkiem

 
09-07-14 14:09  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:15)

 
09-07-14 14:38  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Janisz 

W Rupieciarni:
Do poprawienia - 1
 

Akra - swietne anegdoty ;-)
Lat temu iles, bedac brzdacem z podbazy wpadla w me lapki taka niewielka ksiazeczka typu broszurka z podobnymi historiami morskimi. Niewiele z tego wtedy lapalem bo tylko mi pancerniki byly w glowie za to obecnie z checia bym ja sobie poczytal.
Byla tam min. historia jak "Kilinski" "Batorego" objezdzal dookola oraz o pewnym stewardzie ktory to osuszal zapasy kapitanskie i ktos go zauwazyl i postanowil sie dolaczyc a potem kolejny i kolejny zalogant poszedl tym sladem az sie ustawila kolejka pod bulajem w koncu stary zobaczyl to zbiegowisko i rownie grzecznie stanal na koncu ........ zaloga sie rozprysla az kapitan podszedl pod owy bulaj skad po chwili wysunela sie reka stewarda z napitkiem w kieliszku (steward nie widzial kogo "obsluguje") ... kapitan na chwile sie zawahal .... i w tym momencie z bulaju poszla ostra reprymenda ..."pospiesz sie k...sie bo stary zaraz nadejdzie".........
i tym podobne historie ........... a najlepsze ze po ilus tam latach na morzu zaczynam odkrywac ze takie historie rzeczywiscie mogly sie wydarzyc :-))).....

A tak z innej beczki polecam ogladnac dunska komedie pt. "S/S Martha" ......... no po prostu bajka....... film w pelni oddajacy specyfikacje pracy na morzu ;-)) jakies 50 lat temu a moze mniej ......

Pozdrowienia z Ojstralii.

--
Janisz
---------------------
Verbum nobile debet esse stabile. (łac.)

Przysłowie staropolskie: Słowa honoru należy dotrzymywać.

 
09-07-14 14:53  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:15)

 
09-07-14 15:47  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Max 



Na Forum:
Relacje w toku - 1
Relacje z galerią - 1
Galerie - 1
 

Janisz - też pamiętam tą książeczkę , były to "Anegdoty Morskie". Niestety nie pamiętam autora. W latach siedemdziesiątych były też drukowane w Morzu.

--
Pozdrawiam-Max - Marek

W budowie - Fuchu Maru skala 1/200
Gotowe -USS Michael Monsoor , JMSDF Hyuga

 
09-07-14 21:12  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (05-04-20 11:15)

 
10-07-14 07:59  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 141

JEDEN Z WIELKIEJ TRÓJKI

„Britannic” był siostrzanym statkiem słynnego „Titanica” i znacznie mniej słynnego „Olympica”. Jako ostatni z serii, budowany był już po słynnym zderzeniu z górą lodową, co miało wpływ na wprowadzenie istotnych zmian w planach. Główna zmiana polegała na podwójnym poszyciu kadłuba wzdłuż maszynowni i kotłowni, oraz podniesienie sześciu z piętnastu grodzi wodoszczelnych aż do pokładu „D”. Konstruktorzy pamiętali, że grozie wodoszczelne „Titanica” nie sięgały aż tak wysoko, w związku z czym woda stopniowa przelewała się ponad nimi, zalewając kolejne i kolejne przedziały.

Kolejna istotna zmiana dotyczyła wyposażenia ratunkowego. Po obu stronach tylnej części statku zainstalowano potężne żurawiki, z których każdy mógł utrzymać opuścić na wodę po kolei aż pięć szalup poza własną, szóstą. Dodatkowe łodzie mogły być złożone na dachu nadbudówki w zasięgu żurawików. Były zresztą one tak wielkie, że mogły sięgnąć po szalupę leżącą na drugiej burcie statku.

Dzięki tej elastyczności, super-żurawiki mogły opuścić na wodę wszystkie liczne szalupy znajdujące się w ich zasięgu, niezależnie od tego, na którą burtę i jak bardzo kładłby się tonący statek. Problemy „Vestris” z opuszczeniem szalup (vide Opowieść 7) nigdy już nie miały się powtórzyć.

Piękny liniowiec zwodowany został 26 lutego 1914 roku a w chwili wybuchu wojny nie był wciąż ukończony. Ponieważ pierwszeństwo miały obecnie okręty wojenne, prace wyposażeniowe szły bardzo powoli.

Dopiero w maju następnego roku zakończono próby maszyn, po czym armator - White Star – odstawił statek na postój w Belfaście idąc w ślady „Olympica” zacumowanego na nabrzeżu postojowym, również w Belfaście, 3 listopada 1914 roku.

Wkrótce o olbrzymie statki upomniała się jednak Admiralicja, pilnie potrzebująca jednoste dla przewożenia żołnierzy na front bitwy o Gallipoli. Na pierwszy ogień poszedł „Olympic”, zaczynając we wrześniu na Morzu Śródziemnym swą wojskową służbę.

Próby wylądowania na Gallipoli przyniosły tak ogromne straty w zabitych i rannych, że zgłoszono zapotrzebowanie na duży statek szpitalny. 13 listopada „Britannic” wszedł oficjalnie do służby w takim właśnie charakterze. Kadłub przemalowano na biało z wielkimi czerwonymi krzyżami i poziomym zielonym pasem. Dowódcą został człowiek z Royal Navy, komandor Charles A. Barlett. W tym przypadku nie liczyło się że komandor nie miał towarzyskich talentów, jako że nie zblazowanych milionerów miał teraz wozić.

Statek pracowicie spędzali czas transportując rannych i chorych ze Środkowego Wschodu do Anglii. Tak minęło sześć kolejnych podróży.

12 listopada 1916 roku po zdaniu pacjentów „Britannic” wyszedł ponownie z Southampton, kierując się jak zwykle na Śródziemne. Tym razem celem była leżąca na Morzu Egejskim wyspa Lemnos. Już po pięciu dniach szybki statek dotarł do Neapolu, gdzie uzupełnił zapasy węgla i wody.

Następnego dnia statek kontynuował swój rejs. Minął cieśninę Messyńską a 21 listopada wczesnym rankiem przeszedł koło przylądka Matapan. Tego samego, przy którym w latach II wojny Royal Navy rozbiła w puch zespół włoskich krążowników. Wielki statek wszedł w kanał znajdujący się pomiędzy przylądkiem Sounion a wyspą Kea.

O 8:12 potężny wybuch szarpnął idącym z szybkością 21 węzłów statkiem, który wszedł na jedną z min, postawionych tam przez U-73. Eksplozja nastąpiła po prawej burcie, dokładnie na wysokości wręgi dzielącej drugą i trzecią ładownię. Siła wybuchu była tak duża, że uszkodziła także wodoszczelną wręgę pomiędzy ładownią pierwszą, a pomieszczeniami dziobowymi. Co gorsze, uszkodzeniu uległo także przejście prowadzące z dziobowych pomieszczeń palaczy do kotłowni numer 6. Poprzez częściowo rozbite drzwi wodoszczelne przejścia, woda zaczęła dostawać się także do kotłowni.

W chwili wybuchu na mostku znajdował się komandor Bartlett oraz starszy oficer Hume. Jeszcze nie ucichł huk eksplozji, gdy dowódca wydał rozkaz pozamykania wszystkich wodoszczelnych drzwi, wysłania SOS i przygotowania szalup. Rutyna i wyszkolenie zadziałały bezbłędnie.

Nie wszystko jednak na dole przebiegało zgodnie z oczekiwaniami. Z nieznanych powodów drzwi pomiędzy kotłowniami 6 i 5 nie był tak naprawdę wodoszczelne, w wyniku czego woda zaczęła przelewać się także do „piątki”. Nie pomogły sięgające do pokładu wodoszczelne wręgi, jako że zbyt wiele przedziałów uległo zalaniu. W przeciągu zaledwie 10 minut „Britannic” znalazł się w gorszej sytuacji niż „Titanic” w godzinę po kolizji z górą lodową!

Bartlett miał obecnie tylko jedną szansę: wyrzucić statek na odległą o trzy mile mieliznę wyspy Kea. Statek bardzo niechętnie słuchał steru, ale kierowany zmiennymi obrotami śrub powoli zaczął obracać się w pożądanym kierunku. W tym czasie na pokładzie łodziowym szykowano do opuszczenia szalupy. O ile jednak załoga pokładowa do ostatniej chwili wykazała się żelaznym opanowaniem i absolutnym profesjonalizmem, o tyle stewardzi czy palacze wpadli w panikę. Część łodzi została opanowana przez wrzeszczących ludzi, opuszczających je na wodę bez rozkazu jeszcze podczas ruchu statku.

Rezultat chaotycznego działania był tragiczny. Dwie zbyt pospiesznie opuszczane łodzie zerwały się na dwóch metrach od powierzchni wody, uderzając w nią z impetem. Statek wciąż był w ruchu przeganiając obie szalupy, które po chwili znalazły się przy obracających się, a częściowo wystających nad powierzchnię potężnych śrubach statku. Krótkie urwane wrzaski, zgrzyt i woda za rufa zmieniła barwę na czerwoną. Nie ocalał nikt.

Powiadomiony o wypadku Bartlett natychmiast wydał rozkaz zastopowania maszyn, co uratowało w ostatniej chwili obsadę trzeciej łodzi, także idącej na niechybną zgubę. Nie chodziło tu jednak tylko i wyłącznie o los rozbitków w kolejnych szalupach, poruszający się do przodu statek nabierał bowiem znacznie szybciej wody, niż gdyby stał nieruchomo w miejscu.

O 8:35 komandor dał rozkaz wodowania wszystkich szalup i opuszczenia statku. Tym razem nie dopuszczono już do jakichkolwiek chaotycznych działań. Łodzie szybko schodziły w dół. Od samego początku znakomicie spisywał się bardzo liczny personel medyczny „Britannica”. Lekarze i pielęgniarki karnie i ze starannie ukrywanym zdenerwowaniem słuchali rozkazów oficerów.

Wkrótce przechył tak bardzo się pogłębił, że nawet specjalne żurawiki – spisujące się znakomicie do tej pory – stanęły bezużyteczne. A na statku wciąż znajdowała się garść ludzi…

W ostatnie chwili udało się wyrzucić na wodę trzy składane łodzie, oraz zepchnąć zwyczajną, ciężką szalupę – fakt że silny przechył znacznie ułatwił to zadanie. Woda zaczęła lizać już podłogę sterówki, gdy Bartlett zdecydował się wreszcie na opuszczenie swego stanowiska. Podpłynął do jednej ze składanych łodzi, skąd po chwili donośnym, ale wciąż spokojnym głosem kontynuował prowadzenie akcji ratunkowej.

Dopiero w ostatniej chwili na sygnał syreny okrętowej z maszynowni pospiesznie zaczęli wybiegać na pokład bohatersko trwający do ostatniej chwili na stanowiskach mechanicy. Wiedzieli doskonale że statek tonie pod ich nogami, ale trwali na posterunkach aż do chwili, gdy pozwolono im je opuścić! Wyszli zresztą na pokład w wyjątkowo oryginalny sposób, bo po drabinkach znajdujących się wewnątrz „suchego” czwartego komina. Podobnie jak w „Titanicu” czy „Olimpicu”, postawiony on był jedynie dla zachowania rytmu linii statku.

O 9:07, w pięćdziesiąt pięć minut po wejściu na minę, „Britannic” poszedł na dno, będąc największym statkiem utraconym w latach I wojny światowej.

Bardzo szybko na miejscu znaleźli się greccy rybacy, podejmując tych, którzy znajdowali się w wodzie. Wysadzono ich na ląd w małym porcie na Kea o nazwie Korissia.

O 10:00 nadciągnął idący duża szybkością brytyjski niszczyciel „Scourge”, który przyjął na swój pokład 339 rozbitków. Prawie w tym samym czasie zjawił się także krążownik „Heroic”, ratując 494 osób. Teraz okręty zjawiały się jeden po drugim: niszczyciel „Foxhound”, lekki krążownik „Foresight” oraz francuski holownik „Goliath”. Łączne wysiłki zaowocowały wyratowaniem 1036 ludzi, w tym całego , licznego personelu medycznego. Życie straciło 30 osób, ale znaleziono i pogrzebano jedynie 5. Pozostali albo zginęli we wnętrzu statku, albo też zostali posiekani na kawałeczki przez okrętową śrubę.

I tylko strach pomyśleć jak wyglądałaby lista ofiar, gdyby „Britannic” wpadł na minę wracając do kraju z setkami czy tysiącami rannych i chorych...



Wodowanie „Britannica”
,

„Britannic” jako statek szpitalny. Czwarty komin stoi za potężnymi żurawikami opisanymi w tekście
, ,

„Britannic” bierze węgiel w Southampton przed wyjściem w swój ostatni rejs


„Britannic” tonie
,

Wrak statku, stan obecny


U-73. To postawiona przez niego mina zatopiła statek


--

Post zmieniony (11-04-20 10:55)

 
10-07-14 08:00  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 142

WBREW WSZELKIM TEORIOM

We wrześniu 1872 roku liczący sobie zaledwie 2 lata i wypierający 550 ton żaglowiec "James W. Elwell" rozpoczął rejs z walijskiego Cardiff do Valparaiso w Chile, wioząc tam kilkaset ton węgla. Załogę stanowiło 15 osób w tym stewardessa, będąca żoną statkowego kucharza. Los jakby postanowił przestrzec marynarzy przed przyszłością, od samego początku mnożąc nieszczęśliwe wydarzenia. Pierwszy oficer skaleczył silnie stopę a zabrudzona rana spowodowała powstanie gangreny co w ciągu tygodnia doprowadziło do śmierci. Po kilku dniach śmiertelnemu wypadkowi uległ z kolei kucharz, co jego żona przypłaciła ciężkim szokiem.

Zaledwie następnego dnia po śmierci kucharza, samozapaleniu uległ ładunek węgla. Walce z ogniem w ogromnym stopniu przeszkadzał sztorm, aczkolwiek pomimo tego załoga poprzez kilka następnych dni powstrzymywała rozprzestrzenianie się ognia. Ostatecznie jednak żywioł okazał się silniejszy. Kapitan Wren rozkazał opuścić statek w chwili, gdy znajdował się on 160 mil od wybrzeży Patagonii.

Załoga sprawnie przeniosła się na dużą szalupę i po czterech dniach zmagania się ze wzburzonym oceanem wylądowała nieco na północ od cieśniny Magellana. Wbrew pozorom nie był to jednak koniec marynarskiej gehenny. W pobliżu miejsca lądowania nie należało spodziewać się żadnych ludzkich siedzib a co gorsza, nieprzyjazny ląd nie dawał zbyt wielkich szans na uzupełnienie prowiantu. Wprowadzono ścisłe racjonowanie zarówno żywności, jak i rozpaczliwie małych zapasów pitnej wody. Szalupa rozpoczęła drogę licznymi, krótkimi etapami wzdłuż wybrzeża, a marynarze przy każdym lądowaniu z nadzieją w sercu wciąż na nowo rozpoczynał i poszukiwanie ludzkich siedzib. Na próżno. Obsada łodzi malała systematycznie: głód, pragnienie, zmęczenie i zimno zbierały swe śmiertelne żniwo.

Opadający z sił rozbitkowie jedli wszystko, co choćby tylko wyglądało na jadalne, ale nawet tak przypadkowego pożywienia było rozpaczliwie mało. W końcu przy życiu pozostali tylko kapitan, stewardessa, cieśla i jeden marynarz. Po siedemdziesięciu dwóch (!) dniach od opuszczenia statku rozbitkowie wylądowali na plaży z kolonią mięczaków, które podreperowały nieco ich siły. Dla cieśli jednakże pierwszy od tylu dni pożywny posiłek przybył - być może zaledwie o dzień lub dwa - za późno. Siły pozostałej trójki były na wyczerpaniu, kiedy Wren zdecydował o kolejnym wyjściu w morze. Wkrótce po opuszczeniu zbawczej plaży, łódź spostrzeżono na angielskim liniowcu "Tropic", co skończyło dwu i półmiesięczną epopeję rozbitków. Ich przeżycie w tak ekstremalnych warunkach klimatycznych i przy symbolicznych wręcz racjach żywnościowych uznano powszechnie za trudne do racjonalnego wytłumaczenia wydarzenie. Teoretycznie nie mieli żadnych szans...

Wyczerpaną trójkę rozbitków uratował brytyjski „Tropic”


--

Post zmieniony (11-04-20 10:56)

 
10-07-14 13:20  Odp: Teksty bardzo ciekawe, ciekawe i takie sobie :-)
Lennart 

W Rupieciarni:
Do poprawienia - 1


 - 1

Dzięki Akra za tekst o betonowcu :) Masz może zdjęcie któregoś z jego "braci" ukończonego? Nigdy nie udało mi się takiego znaleźć, a ciekawi mnie, jak miała wyglądać nadbudówka.

--
Pozdrawiam,
Lennart

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 32 z 121Strony:  <=  <-  30  31  32  33  34  ->  => 

 Ten wątek został zamknięty 


© konradus 2001-2024