Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Opowieść 119
ROK I SIEDEM DNI
Trzy amerykańskie lotniskowce klasy Yorktown należały do bardzo udanych jednostek. Swoją drogą Amerykanom zupełnie pomieszało się w głowach przy nadawaniu nazw lotniskowcom. Trójce siostrzanych okrętów nadali nazwy tak bardzo się różniące stylem, że musiał o tym decydować jakiś Naprawdę Bardzo Ważny Rządowy Urzędnik. Nikt normalny nie nazwałby chyba trójki identycznych okrętów w tak chaotyczny sposób:
„Enterprise” – „Inicjatywa”
„Yorktown” – miasto znane ze słynnej bitwy z wojny secesyjnej
i wreszcie
„Hornet”, czyli „Szerszeń”…
"Enterprise" walczył przez całą wojnę będąc kto wie, czy nie najbardziej dającym się we znaki Japończykom lotniskowcem. Z kolei ’'Yorktown" zasłynął dzielną postawą podczas bitwy na Morzu Koralowym oraz pod Midway, gdzie zatonął po zażartym boju. Trzeci z okrętów, "Hornet" (czyli Szerszeń), miał najkrótszy żywot, idąc na dno zaledwie w rok i siedem dni po wejściu do służby.
W tym krótkim okresie lotniskowiec wziął jednakże udział w akcji, mającej duże znaczenie dla ówczesnej Ameryki. Akcja ta polegała na podejściu okrętu jak najbliżej Japonii i wyrzuceniu w powietrze 16 bombowców B-25 Mitchell. W ryzykownym ataku maszyny zrzuciły bomby na kilka miast, w tym także na Tokio. Efekt wojskowy nalotu był wprawdzie praktycznie zerowy, ale za to znakomicie podnoszący morale Amerykanów. "Hornet" powrócił do bazy w glorii chwały. W czerwcu 1942 roku okręt wziął z kolei udział w przełomowej na Pacyfiku bitwie pod Midway, znowu wracając na łamy prasy.
16 października 1942 roku "Hornet" po raz kolejny wychodził w morze. Dwa dni później na okręcie uroczyście obchodzono rocznicę wejścia do służby, co uczczono między innymi specjalnie atrakcyjnym menu. Dwudziestego czwartego otoczone eskortą lotniskowce ruszyły ku wyspom Santa Cruz, z zamiarem przechwycenia japońskiej floty mającej wesprzeć tam swój desant.
Wydawałoby się, że siły Amerykanów nie były wcale skromne: w skład dowodzonego przez kontradmirała Kinkaida Task Force 67 wchodził "Enterprise", 2 krążowniki oraz 8 niszczycieli. Z kolei kontradmirał Murray miał w swoim Task Force 17 "Horneta" z 4 krążownikami i 6 niszczycielami. Przeciwnik szedł jednakże z dużo potężniejszą armadą: 4 lotniskowcami, 4 pancernikami, 10 krążownikami, 30 niszczycielami i 12 okrętami podwodnymi.
26 października o 9:20 radar wykrył znajdujące sie o 60 mil japońskie samoloty. Ściągnięty pospiesznie na pokład patrol zatankował do pełna i pospiesznie ponownie wystartował. O 9:48 ostatni myśliwiec znajdował się już w powietrzu. System paliwowy „Horneta” wypełniono dwutlenkiem węgla. Z chwilą zbliżenia się wroga podniesiono prędkość do 28 węzłów, zaczynając jednocześnie energicznie zygzakować.
Znajdujący się już od dłuższej chwili w pełnej gotowości bojowej artylerzyści otworzyli ogień o 10:10 przeciwko kombinowanemu atakowi samolotów nurkujących i torpedowych. Pierwsze dwie bomby chybiły, ale już o 10:12 bomba trafiła w pokład lotniczy: przebiła się przez blachy wybuchając na trzecim pokładzie. Po chwili dwie kolejne bomby wybuchły równie głęboko pod pokładem rufowym. O 10:13 trafiony został jeden z bombowców, mający ze sobą trzy bomby. Prowadzący go dowódca dywizjonu skierował płonącą maszynę ku "Hornetowi". Samolot otarł się o komin, po czym przebił pokład startowy. Wybuch jednej ze stufuntowych bomb uszkodził komin i nadbudówkę, podczas gdy druga eksplodowała w pomieszczeniu pod pokładem. Szczęśliwym trafem największa, bo 500 funtowa bomba okazała się niewypałem. Najcięższe chwile miały jednakże dopiero nadejść.
W odstępie zaledwie 20 sekund dwie torpedy rozerwały burtę na wysokości maszynowni, a po chwili kolejne trzy 500 funtowe bomby uderzyły w pokład. Jedna z nich eksplodowała wprawdzie już na pasie startowym, ale za to dwie kolejne przebiły się aż do czwartego pokładu. Dwa płonące po celnych strzałach bombowce o włos chybiły okręt.
Eksplozje w zamkniętych pomieszczeniach przyniosły ogromne okrętowi ogromne straty. O 9:17 kolejny samobójca rozbił swą maszynę na płonącym lotniskowcu. Okręt znieruchomiał z dziesięciostopniowym przechyłem na prawą burtę, wkrótce zredukowanym do siedmiu. Dokonano wprawdzie masakry atakujących jako że z 27 maszyn zestrzelono aż 25, ale w żadnym stopniu nie rekompensowało to stanu "Horneta".
Działające cały czas z poświęceniem grupy ratownicze wzmogły jeszcze swoje wysiłki. Szaleńcza praca dała rezultaty. Opanowane pożary oraz ustabilizowany przechył dawały dobre widoki na ocalenie okrętu. Rozpaczliwie usiłowano uruchomić część kotłów. Pomimo kolejnych nalotów, na niszczyciele przeszło 75 rannych oraz 800 zbędnych obecnie członków załogi.
Około 11:30 do lotniskowca podeszły, chroniąc go z obu stron niszczyciele „Russel”, „Mustin” i „Morris” a od dziobu ustawił się gotowy do holowania krążownik „Northampton”. Przerzucono linę holowniczą, ale bardzo szybko pękła ona ku rozpaczy marynarzy.
O 14:30 podjęto kolejna próbę holowania przy użyciu grubszego holu. Tym razem udało się, ale... około 16:20 sześć kolejnych samolotów torpedowych „Kate" zaatakowało prawa burtę bezwładnego "Horneta". W trzy minuty później jedna z torped trafiła ponownie prawą burtę powodując zalanie rufowej maszynowni i pozbawiając okręt energii. W ciągu 20 minut przechył powoli powiększył się do 14 stopni.
Kolejny atak nurkowców. Jedna bomba chybiła, ale druga wstrząsnęła lotniskowcem, zwiększając przechył do 18 stopni. Dowódca wydał najbardziej gorzki z rozkazów: "Abandon ship!" (Opuścić okręt!). Do burty podeszły niszczyciele ewakuując pozostałych przy życiu marynarzy.
O 16:55 rozpoczął się kolejny nalot z jednym trafieniem bombą, a 18:02 zaatakowały cztery nurkowce. Po wybuchu jednej z bomb znowu ogień pokazał się nad nieszczęsnym okrętem.
Po dokładnym sprawdzeniu stanu osobowego okazało się, iż łącznie na "Hornecie" zginęło 111 ludzi, a 108 odniosło rany. Powracające samoloty (które poważnie uszkodziły krążownik "Chikuma" oraz lotniskowiec "Shokaku"), skierowano na "Enterprise".
Ponieważ od północy nadciągała japońska flota, zdecydowano się na dobicie nieszczęsnego okrętu. Żeby zrobić to szybko, niszczyciele "Mustin" i "Anderson" wystrzeliły do nieruchomego celu 9 torped – najwyraźniej część z nich nie detonowała! - a ponadto aż 369 pocisków kalibru 127 mm. Okręt miał jednak twardy żywot. Kiedy niszczyciele opuszczały go o 21:40, lotniskowiec płonął wprawdzie cały, ale wciąż uparcie utrzymywał się na powierzchni. W 40 minut później podeszły ku niemu pierwsze japońskie jednostki. Kolejne cztery torpedy - tym razem wystrzelone przez niszczyciele "Hakigumo" i "Akigumo" - trafiły "Horneta". Pomimo tego, dopiero o 2:35 w nocy rozpaczliwie trzymający się życia okręt poszedł na dno.
„Hornet” przy nabrzeżu wyposażeniowym stoczni i na morzu
,
Podczas swej ostatniej bitwy. Za chwilę bombowiec nurkujący „Val” rozbije się wraz ze swymi bombami na pokładzie
Widać liczne uszkodzenia
, ,
Po dwóch torpedach okręt przechylił się prawą burtę
Northampton (przed dziobem „Horneta”) szykuje sie do podania holu. Przy lewej burcie lotniskowca stoją niszczyciele „Russel” i „Mustin”. Po drugiej stronie widać czubek masztu trzeciego niszczyciela, „Morrisa”
Po porannym ataku okręt stoi przechylony 7 stopni na prawą burtę. Z przodu okrętu widoczny dym po trafieniu przez drugi samobójczy bombowiec
W chwili spokoju pomiędzy porannym a popołudniowym atakiem
Okręt coraz bardzie kładzie się na prawą burtę
Opuszczony okręt w trakcie ostatniego ataku
Wkrótce amerykańskie niszczyciele zaczną ostrzeliwać własny okręt
--
Post zmieniony (10-04-20 13:44)
|