Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Doskonałe -:))) Falczakową pamiętam z Przekroju, Z TAMTEGO Super Przekroju. Ja zapamiętałem to:
Falczakowa wyjechała z garażu, przejechała przez klomb, złamała dwa drzewka i rozwaliła płot, a potem straciła panowanie nad kierownicą.
No dobra, szczęśliwie zakończony tenisowy horror obejrzany, więc zanim wrócę do łóżka, poniedziałkowa porcja:
GIGANTYCZNE RZEŹBY W SKALE
Ciekawe zdjęcie w uzupełnianiu wątku ze strony 35
Góra Rushmore przed i po
A tu inne dzieło, zapoczątkowane przez naszego rodaka.
,
W 1939 roku wódz Stojący Niedźwiedź z Oglala Lakota napisał do znanego architekta, Korczaka Ziółkowskiego, głównego rzeźbiarza na Mount Rushmore. Poprosił go o stworzenie pomnika legendarnego wojownika Siuksów, Szalonego Konia.
Już dziesięć lat wcześniej rodzina Stojącego Niedźwiedzia pisała do niego w tej sprawie, ale nie otrzymała odpowiedzi. Jednakże gdy Ziółkowski poznał Stojącego Niedźwiedzia i zobaczył jego pasję, zgodził się na propozycję.
Dziś minęło ponad 70 lat od rozpoczęcia prac w Black Hills w Południowej Dakocie, ale pomnik Szalonego Konia wciąż jest baaaaardzo daleki od ukończenia. Skala projektu jest wręcz gigantyczna, ponieważ podobizna wodza ma mieć wysokość prawie 200 metrów, co oczywiście kiedyś przyćmi rzeźbę na Rushmore. Jednakże brak funduszy rządowych, a także kontrowersje dotyczące sposobu przedstawienia Szalonego Konia sprawiły, że postęp prac jest niezwykle powolny.
Z tą pomocą finansową rządu to ciekawa sprawa. Pewnie Waszyngton dokładałby się do tworzenia rzeźby, ale biorąc pod uwagę historię „pomocy” kolejnych rządów dla wielu plemion indiańskich w całej historii Stanów Zjednoczonych, Lakotowie podjęli decyzję o nie proszeniu rządu o pomoc finansową. Decyzja w sumie idiotyczna, bo bez tego pomnik będzie pewnie gotowy dopiero w XXII wieku.
OCHRONA PRZECIWGAZOWA
Anglia 1938. I mama i dziecko mają ochronę przed atakiem gazowym. Skończyło się na prototypie trum… wózka.
BRZEMIENNY W SKUTKACH GŁUPI POPIS
5 kwietnia 1968 roku pilot porucznik Alan Pollock z własnej inicjatywy postanowił uczcić 50 rocznicę powstania RAF (powstało 1 kwietnia 1918) nieautoryzowanym pokazem. Wystartował na odrzutowym myśliwcu Hawker Hunter z lotniska RAF w Tangmere mając rozkaz dolecenia do bazy w West Raynham.
Natychmiast po starcie Pollock znacznie obniżył wysokość lotu i poleciał nad Londyn. Tam - wciąż na małej wysokości – trzykrotnie okrążył budynki parlamentu w proteście przeciwko premierowi Haroldowi Wilsonowi, a następnie skierował się ku…Tower Bridge, przelatując pod górnym przęsłem.
Później tak napisał o podjęciu tej decyzji:
„Aż do ostatniej chwili nie miałem pojęcia, że rzeczywiście to zrobię. Przelecieć nad mostem byłoby dosyć łatwe, ale nagle uderzyła mnie myśl o przelocie pomiędzy przęsłami. Miałem zaledwie dziesięć sekund na zmaganie się z tą uwodzicielską myślą, której niewielu pilotów samolotów bojowych jakiejkolwiek narodowości byłoby w stanie się oprzeć. Mój mózg zaczął ścigać się ze sobą samym, próbując podjąć decyzję. Lata [praktyki] szybkich lotów ofensywnych na małych wysokościach sprawiły, że decyzja była prosta…”
Wiedząc, że w wyniku tego pokazu prawdopodobnie zostanie pozbawiony statusu pilota, wracając do bazy, przeleciał w locie odwróconym na wysokości zaledwie 60 metrów nad lotniskami RAF w Wattisham, Lakenheath i Marham. Godzinę po wylądowaniu w West Raynham, został aresztowany.
Skończyło się zwolnieniem go z RAF „ze względów zdrowotnych”. Pozwoliło to na uniknięcie rozprawy przed sądem wojskowym, co wiązałoby się z możliwymi problemami rządu, a także ze spodziewanym poparciem jego wyczynu przez część opinii publicznej.
Chociaż wcześniej inni piloci – ale nie wojskowi! – także przelecieli pod górnym przęsłem Tower Bridge, Pollock jako pierwszy zrobił na odrzutowcu.
Allan Pollock jako starszy już pan. Chyba nie warto było!
*
Autentyczny (!) przełącznik z nie tak dalekiej przeszłości. Przełącznik, który powinien posiadać w domu każdy prawdziwy katolik, a może i zakonnice :-)
*
Świeżo upieczony profesor matematyki udał się do urzędu zatrudnienia, by znaleźć sobie robotę.
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Jestem profesorem matematyki.
- Umysłowy... jeszcze profesor... no przykro mi, nie ma roboty dla profesorów... Polska się coraz bardziej rozwija, rąk do pracy trzeba, ale dla profesorów... no cóż, pracy nie ma...
I tak co miesiąc. W końcu profesor puknął się w czoło, i poszedł do innego urzędu:
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Niepełne podstawowe.
- Ooo... to wie pan, będzie dla pana robota, tylko... niepełne podstawowe, to tak nieładnie wygląda. Na kurs pana poślemy.
I tak się stało. Profesor wchodzi niepewnie do sali, w ławkach siedzą sami starsi ludzie. Siada niepewnie w ławce. Po chwili wszedł belfer, zaczął coś tam tłumaczyć... zobaczył nowego, i woła go do tablicy.
- Proszę mi napisać wzór na pole koła.
- Eeee....
- Pole koła.... pole koła... cholera, kiedy to profesor używał tak trywialnych wzorów... pole koła... no cholera... jak to szło.... no ale nic, jestem profesorem, wyprowadzę sobie... - myśli profesor, bierze kredę i liczy... jedna tablica wyliczeń, druga, trzecia, czwarta, piąta.... wreszcie wychodzi mu MINUS PI R KWADRAT. - No cholera, skąd ten minus, gdzieś jest źle....
W tym momencie cała sala szepce:
- Zamień granicę całkowania....
--
|