vansen
Na Forum: Relacje w toku - 1
|
Cześć koleżanki i koledzy. Skoro już się odezwałem w wątku pomocowym dla MacGabrysia, dopowiem o co mi chodzi, Wy oceńcie sami, czy i na jaką pomoc ewentualnie zasługuję.
Ma 42 lata, mam żonę i dzieci, mam (jeszcze) pracę i jestem raczej w klasie społecznej "poor workers". Wszystko przez wypadek z początku mojego "małżeństwa". Nie wiem, na ile mogę się uzewnętrznić, ile uznacie za ekshibicjonizm, ale jak mam napisać, żebyście nie uznali mnie za naciągacza?
Żonę poznałem przez internet. Sprowadziłem ją na Śląsk, dzięki żony wkładowi własnemu kupiliśmy mieszkanie na hipotekę, zarabiałem, było dobrze, powinno nam normalnie wystarczyć na raty i na normalne życie. Ale potrzebny był remont. Robiłem go przed ślubem, przez wynajętą firmę. Kolega z pracy ich polecił, firma z Chorzowa, u niego też robili, był zadowolony. Niestety, zaufałem kumplowi, tak ich polecał, jak były potrzebne zaliczki na materiały to ufałem, bo to znajomi kumpla z pracy. Teraz domyślam się, że musiał mieć w tym udział. Firma mnie oszukała. Za ostatnie grosze robiliśmy ekspertyzę, oszukali mnie na jakieś 18 000. Tak szacunkowo. Faktycznie była masakra. Zostawili nas na zimę z jednym gotowym pokojem. Reszta to gruz i rozkute ściany, w łazience beton na podłodze i dziura na ścieki. Grzaliśmy z jednego gniazdka piec olejowy, kuchenkę, a jak odpaliliśmy czajnik to trzeba było latać półtora piętra włączać bezpieczniki. Pobraliśmy kredyty na dokonczenie robót. Inne firmy porobiły kafelki w łazience, instalacje wodną, c-o, okna, sam robiłem panele, gładzie, malowanie, obróbka drzwi, wykończenia. Żona swoje długi spłaciła szybko, ja wpadłem w spiralę długów. Prokuratura dwa razy oddaliła wniosek o ściganie firmy, nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Mam wszelkie druki, pisma, zainteresowanym mogę pokazać jako dowód prawdomówności. Co do rodziny- mam dwie córki, 5 i 3 lata, obie niepełnosprawne. Mają obniżone napięcie mięśniowe, starszej mięśnie nie utrzymały szkieletu, przy pionizowaniu złożyła się, ma garba, lordozę 80-90 stopni. Młodsza ma tylko kifozę. Obie mają wiotkość, powyginane stawy, najgorzej stopy. Obie noszą gorsety, ortezy, wymagają rehabów, potrzeb jest setki- teraz nowe łóżka, turnusy rehabilitacyjne, baseny itp... Generalnie zarabiam, żona ma świadczenia z MOPS-u, ale...
Z żoną mam wieczną wojnę, w tym najbardziej wojnę o finanse. Od gdzieś roku po ślubie przejąłem płatności. Żona się na to wypięła. Płacę hipotekę, media, rachunki. Ona twierdzi, że przecież wszystko dla dziewczyn kupuje i jedzenie. Obiady tak, chleb i do chleba muszę sam. Co miesiąc cudownie ginie jej cała kasa, którą otrzymuje, ja nie mam wglądu. Nie potrafię też jej zmusić do udziału w opłatach, nie ma takiej opcji. Na samym początku, gdy pobrałem kredyty na remonty, zabrakło mi kasy na życie. Dwa tygodnie jadłem tyle, co z pracy regenerację. Żona (z teściową) wypięły sie na mnie, dostałem dodatkowo pozew o alimenty. Dopiero na święta rodzina dowiozła mi żarcie, co sie skończyło awanturą, wzywaniem policji i takie tam. Rozprawy dwie przegrałem. Mam zasądzoną kwotę, ale w ramach ugody nie musze tego płacić. Małżeństwo trwa tylko dla dzieci. Mam tu wojnę. Ciągłe upokarzanie, wyzwiska, żądania, zero przyjemności. Mieszkam na poddaszu, na którym niezbyt wiele da się zrobić. Ściany mają 100 lat i montaż jakichkolwiek półek to masakra. zresztą, nie mam za co. Wszelkie braki musiałem albo łatać kasą od matki, która muszę oddawać, albo dobieranym kredytem, który mnie zapętlił w sytuację bez wyjścia. Mam różne myśli, gdzie odejście od tego "domu" to najbardziej lajtowa.
Do tego dobija mnie choroba. Od kilku lat choruję na dyskopatię lub/i rwę kulszową. Pewnie to to samo, ale różni lekarze różnie mówią. Cztery lata dawałem radę z bólem chodzić do pracy. W styczniu pierwszy raz wylądowałem na morfinie w szpitalu. Od 02.10 siedzę na L4 ze skierowaniem do neurochirurga na operację. Mam liczne przepukliny międzykrążkowe, uciski nerwów, kanałów, naczyń krwionośnych, przemieszczenia, ból odbiera mi życie. Wyprawa do sklepu po chleb to jak wyprawa na Marsa, jedynie radzę sobie w kursach do kibla i po mieszkaniu. A tu dzieci, a tu co pół roku badania w szpitalu w Zakopanem, a tu zaległe płatności itp. I zero wsparcia. "Wychodziłam za zdrowego", "ja ci dam pół roku na L4", "jestes ciotą bo nie potrafisz zarobić na rodzinę"... Same takie "wsparcie" Cztery lata pracowałem na same nocki, żeby wyciągać więcej. Dziś mam stresy, źle sypiam. Zaliczyłem trochę psychoterapii (skończyły im sie punkty NFZ...). Mam zdiagnozowaną depresję. Modelarstwo praktycznie zarzucone- nie mam warunków ani atmosfery do tworzenia, z trudem na chorobowym trochę pokleję coś, co nie zdążyło sie zakurzyć i czego nie zdążyłem wyrzucić ze starości. W głowie mam mętlik, na serio- dziękuję, że mogę tu wyrzucić z siebie choć trochę, ale na serio- nie wiem o co i nie wiem, czy mogę prosić o cokolwiek. Pozdrawiam. B.
Post zmieniony (09-11-17 00:44)
|