zebra
|
Pozwolę sobie zabrać głos, chociaż jestem na forum "świeżakiem" - oglądam od dawna, zarejestrowałem się tylko po to żeby zalicytować dla Gabrysia.
1. Pay yourself first - Pan to ciągnie, musi Pan sobie najpierw "zapłacić". To znaczy zadbać o siebie. NAJPIERW. Potem dzieci, dopiero potem żona (kolejność taka a nie inna z tego co Pan pisze). Nie mam poważnych schorzeń, tylko siedzenie za biurkiem, ale kręgarz dla mnie czyni cuda. 100 czy tam 300 zł to najlepiej wydane pieniądze. Może w ten sposób możemy Panu bezpośrednio pomóc - dla Pana stówka to fortuna, a my możemy się akurat na to zrzucić. Może to będzie ten pierwszy krok.
2. Depresja nie pozwala tego widzieć, ale człowiek jest silniejszy niż mu się wydaje. Można z dnia na dzień przestać palić, pić, wyjść z depresji.Tylko siła woli (wiem, wiem - to taki tani self-help). To się nie przebija na powierzchnię w świecie w którym koniecznie trzeba kupić coś żeby sobie poradzić. Koledzy wcześniej podawali przykłady. To może być kolejna dobra rada dawana przez tych którzy nie wiedzą co to depresja, ale co tam, dam. Bardzo polecam ksiązkę Victora Frankla (wyślę pdf na maila) - to psycholog który w czasie wojny trafił do obozu. Pisze o tym co go trzymało przy życiu. To nie jakiś gówniany poradnik self-help, a taki mocny towar. Proszę spróbować, jeśli ma Pan taką możliwość żeby sobie coś bez kontoli poczytać. Zeby ogarnąc po co się zyje, czy ma sie dla kogo zyc. Bo po co zyć skoro tak latwo mozna umrzec (obóz).
3. Też do poczytania, to może taki już wyświechtany Antonny de Mello. Franciszkanin z wpływami hinduskimi. Nie chodzi o nawracanie. Gość proponuje takie fajne techniki medytacji i wizualizacji. Np - wyobraż sobie że zostało Ci 48h życia. Co byś chciał wtedy zrobić. Albo: wyobraź sobie własny pogrzeb - co mają o Tobie powiedzieć, po co żyłeś, co dobrego zrobiłeś?
4. Tu mogę oberwać, jakby co to ten punkt do dyskusji/moderacji. Z Twoich wpisów wywnioskowałem że nie są Ci obce myśli o samobójstwie. Nie pozwól sobie na takie myśli.tzn pozwol, ale wez krok do tylu. Oczywiście my jesteśmy skromnymi sklejaczami kawałków papieru i nie umiemy dawać porad życiowych, ale jednak NIE. Może, jeśli potrafisz tak zrobić, to zrób taką zimną analizę. Jakie mogą być scenariusze. Pozwól sobie na taką myśl że się zabijesz i Ciebie nie będzie, np pojutrze. No i co się wtedy stanie. Czy tak będzie komuś lepiej, łatwiej? Czy Twoim dzieciom coś to pomoże, jak Ciebie nie będzie? Nawet jak dojdziesz do wniosku że tak, to pomyśl że jesteś jednak warty więcej. Może skoro i tak ma Cie nie być w życiu Twojej dotychczasowej rodziny, bo sobie super poradzą, bo się czujesz tylko cięzarem, to może masz coś do zaproponowania sobie. Albo komuś. Sobie - bo sam widziałeś jak ludzie piszą że zaczęli życie od nowa, i może siętak okazać że za 5 lat od dziś będziesz mieć nową rodzinę z kimś super, i to co było wcześniej to będzie jak zły sen. Albo komuś - bo skoro i tak masz nie żyć, to może jednak - trudne słowa - będziesz żyć i to darowane życie (sam sobie je darujesz) dasz komuś. Popatrz co robi ten ksiądz od szlachetnej paczki - ile tam jest dramatów, ile roboty do zrobienia.
5. Miałem teścia który miał depresję (połączoną z choroba dwubiegunową). Nikomu nie pomogło że się powiesił. Długi musieliśmy spłacić, a teściowa do śmierci będzie przeżywać czy gdyby wtedy nie wyszła z domu to by żył. Plus bonus że ktoś go musiał odcinać z tego paska, dzwonić po policję - chcesz to komuś zafundowac? dzieciom - zeby na to patrzyły?. Nie uciekaj. To już lepiej walnąć to wszystko do kibla i zacząć nowe życie, nawet jak się ma tyle lat. No to na przykład jedziesz do Rejkjaviku gdzie będziesz kierowcą autobusu. Masz forsę na siebie, masz nowy dom, nawet Ci zostaje na zwiedzanie lodowców i na piwo w barze. Cos brakuje? nawet masz na to zeby cos wysłać dzieciom. Serio - to sie dzieje naprawde.
6. masz dla kogo żyć - dla dzieci. Nawet jak nie chcesz dla siebie, to wrzuć siebie i swoje ja do kosza. Zyj dla nich. Tobie nie wyszło, trudno. Niech im wyjdzie. Czyli te historie o szafach i forsie kompletnie puszczasz obok siebie, co zrobisz to bedzie, nic nie bierzesz do siebie.
7. Tak, wiem, rady o terapii małżenśkiej niestety idą do kubła, bo trzeba móc miećz kim gadać. A czasami nie ma z kim gadać. Jak chcesz i możesz, to po prostu unikaj i przemilczaj. Jak się nie da, to sorry, rozejdz się, bo toksyczny związek Cie zniszczy. Bo nadzieja że terapia i wyjaśnimy jest niestety płonna. Bo trzeba chcieć zajrzeć sobie do środka - a mało kto tego chce, bo tam są garby i brudy i nieświadomość
8. Uwaga - kazdy ma coś. Idylla istnieje tylko w serialach. Już zresztą we wcześniejszych wpisach pojawiły się dramatyczne historie.To nie po to żeby zmniejszyć wagę Twojej historii (która jest dla Ciebie Twoją jedyną historią). Ale każdy ma coś. Może 5% ludzi ma takie beztroskie życie. Ja np. mam bardzo podobną historię do Ciebie, dla mnie to dramat, ale od Ciebie uczę sie że jednak nie, Bo zarabiam mnóstwo forsy, i mogę co miesiąc zapłacić za wszystko (mimo że też nie wiem na co pani puszcza forsę), plus co miesiąc mogę ciut spłącić z długów tak, że nie idę pod wodę ale powoli ku powierzchni (powoli = ileś lat). Bardzo polecam temat przekwalifikowania się na lepiej płatny zawód, to że ma się 40+ to nie wyrok
9. Forsa. Mogę polecić blog Michała Szafrańskiego: jakoszczędzaćpieniądze, jak się tam poszuka to jest wywiad z windykatorem długów, który podpowiada jak to ogarnąć i że to nie jakaś kostucha z kosą, tylko temat ktory mozna normalnie i na spokojnie ogarnac.
|
|