ceva
Na Forum: Relacje w toku - 6 Relacje z galerią - 6 Galerie - 21
W Rupieciarni: Do poprawienia - 28
- 4
|
Mam pewną słabość do cywilnej licencyjnej wersji DC-3, tak więc w dniach miedzy 20.01. a 06.02. br, na moim warsztacie wylądował tytułowy model. Z racji tego że wśród kartonowych modeli tego samolotu wybór jest prawie żaden, bo wybieramy między dżumą a cholerą, między wiekowym MM-em, a "dziełem" projektanta od tych słynnych wręg pasujących inaczej i specyficznych wizji rzeczywistości. Cóż było robić, jak ukazał się ten model, nabyłem go, ale się nie cieszyłem... Na pierwszy rzut oka, wygląda nie najgorzej, ale parę kwestii budzi wątpliwości, jak np wręcz zwyczajowe dla tego projektanta kreowanie alternatywnej rzeczywistości, które odzwierciedla się w widoczny sposób w bryle kadłuba. Stąd mamy dziwne uskoki bryły kadłuba i kuriozalne zniekształcenia kształtu bryły za sprawą wymyślonych przekrojów kadłuba, szczególnie okolic kokpitu. Do pasowania większości elementów nie ma najmniejszych zastrzeżeń i wtedy model klei się naprawdę przyjemnie. Widać że został zaprojektowany przy użyciu programu do grafiki 3D, jednak zaprojektowane tak są tylko poszczególne podzespoły modelu (oddzielnie kadłub, oddzielnie płat, oddzielnie gondole silników,itp), które do siebie pasują czasem nieco "inaczej". Rżnąc, krojąc i szlifując da się to jednak jakoś ze sobą spasować. Największe kuriozum projektowo-wykonawcze to oprofilowanie skrzydło-kadłub, owoc wytężonej pracy zwojów mózgowych (typowy dla twórcy), niemożliwy do przyklejenia w miejscach wyznaczonych liniami na kadłubie i poszyciu skrzydeł. Oczywiście da się to przykleić w miejscu mniej więcej na to przeznaczonym, widać to na sklejonych (a właściwie zlepionych) modelach będących mutacją tego projektu w innej panierce, prezentowanych m.in, u zukiera i wzbudzających niemały zachwyt u aktywnej tam gawiedzi...
Model do momentu trafienia na tą zniekształconą bryłę okolic kabiny chciało mi się sklejać, później szło różnie, aż do momentu w którym nastąpiła konieczność zmierzenia się z tymi pier...lonymi owiewkami skrzydeł. Postawiłem wszystko na chęć dopasowania krawędzi owiewek do zarysów naniesionych na poszyciu,. Kombinowałem, dopasowywałem, pracowałem na kopiach, aż w końcu. po w większości nieudanych próbach, postanowiłem oklejki porozcinać i korygować na bieżąco. Ta operacja wywołała u mnie emocje jakich dawno przy sklejaniu nie doświadczyłem, gdyby nie to że z owiewkami walczyłem w godzinach wczesnonocnych i to że nie do końca miałem sprawną jedną nogę, to siarczystym kopniakiem wysłałbym ten ulepek na orbitę okołopodwórkową... Jak to w końcu wyszło, trochę widać na załączonych zdjęciach. Na zdjęciach widać też, że model został wydrukowany bez zarzutu, niesamowicie starannie, a wszelkie różnice odcieni poszycia to tylko starannie wykonana i przemyślana imitacja zróżnicowania odcieni arkuszy blach oryginału.
Do galerii!






ps. większość wręg pasowała dobrze.
--
Sterczące kolce Pondijusa, ostre grzebienie Daktyloskopei, Trygla i latający Wieprzoryb
są niczym wobec Bestii która nas gnębi...
Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę.
GUZZISTI & LANCISTI
|