pikowski
Na Forum: Relacje w toku - 1 Relacje z galerią - 13 Galerie - 1
|
HMAS Sydney był australijskim lekkim krążownikiem typu Leander. Został zbudowany w Wielkiej Brytanii w stoczni Swan Hunter & Wigham Richardson w Newcastle i początkowo miał nosić nazwę HMS Phaeton. Stępkę położono 8 lipca 1933 roku a wodowanie odbyło się 22 września 1934 r. Oficjalnie jego nazwę zmieniono kiedy Australia zawarła umowę dotyczącą finansowania jego budowy 15.05.1934 r. (czyli w trakcie prac). Zastąpił on stary, wysłużony krążownik HMAS Brisbane pierwszowojennego typu Town. Złomowanie HMAS Brisbane miało się odbyć w Wielkiej Brytanii, więc to na nim przypłynęła większa część początkowej załogi Sydney'a. Stary krążownik osiągnął Portsmouth 12.07.1935, 4 dni przed rewią w Spithead z okazji 25 rocznicy objęcia tronu przez króla Jerzego V i miał okazje przepłynąć wzdłuż okrętów przygotowanych do tej uroczystości.
16.07 HMAS Sydney wyszedł na próby prędkości na których osiągnął w przybliżeniu 33 węzły. 24.09 wyszedł na ostatnie próby po których oficjalnie przejął dowództwo jego pierwszy kapitan, John FitzGerald, który co ciekawe był Irlandczykiem. Dwa dni później dotarł do Portsmouth i następnego dnia (27.09) został oficjalnie przyjęty do służby. 2.10 zamontowano na nim katapultę lotniczą, która była ostatnim większym brakującym podzespołem. Przez kolejne tygodnie okręt pobierał zapasy, docierali na niego odpowiedni specjaliści, przeprowadzano kolejne próby, kalibracje sprzętu i podstawowe ćwiczenia. 29.10 Sydney opuścił Portsmouth i rozpoczął rejs do Australii. Już 2 dni później został przekierowany do Gibraltaru w związku z włoską inwazją na Etiopię.
Model kartonowy HMAS Sydney został wydany przez Bumażnoje Modelowanie. Autorem tego opracowania jest Igor Kuniejewskij. Poza bardzo ciekawą historią podoba mi się jego sylwetka oraz kamuflaż. Jakiś czas temu postanowiłem go skleić. Poza modelem nabyłem także cały zestaw dodatków: laserowy szkielet, lufy i blachy fototrawione. Trafił mi się nieco wybrakowany zestaw blach, ale na szczęście ubytki dotyczą tylko drabinek które będzie łatwo zastąpić. Model planuję kleić jak zawsze - dokładając lub przerabiając trochę rzeczy od siebie. Na początek tradycyjnie zdjęcia okładki, arkuszy i dodatków.
Zebrałem też trochę materiałów o tym okręcie: Profile Morskie, kilka numerów Modelarstwa Okrętowego które prezentują podzespoły które można na nim znaleźć lub niewiele się od nich różniące oraz książkę Wesa Olsona o HMAS Sydney. Jest to jedyna książka jaką znalazłem która opisuje całość służby okrętu i na jej podstawie ją opisuję. Za to książek o jego zatopieniu jest chyba z 5, jeśli nie więcej. Mam też kilka linków do zbiorów zdjęć okrętu jak i jego modeli.
Pierwszy rzut oka na wycinankę nie zachęca. Kolejny też :D Model wygląda tak, jakby przygotowywały go 2-3 osoby które niespecjalnie się pomiędzy sobą kontaktowały. Elementy mają 3 różne grubości czarnych obrysów, a niektóre elementy nie mają ich w ogóle. Już na etapie przeglądania zauważyłem parę drobnych brakujących elementów (za mało polerów). Drukarnia też się nie popisała i są drobne niedociągnięcia też w tym względzie. Szczegółowość modelu jest średnia, ale na oko może być w sam raz. Na plus można liczyć bardzo ładne rysunki w instrukcji (zdjęcie poniżej) oraz podłużne podziały blach na całym kadłubie. Szkoda, że zabrakło poprzecznych.
Kolejnym problemem który zauważyłem jest to, że deskowanie pokładów sięga do samej burty. Brakuje tego odcinka pomiędzy burtą a deskami który jest blachą pokładu. Nooo... właściwie to jest, ale ktoś go z rozpędu wydrukował go na drewniano (zdjęcie poniżej). Początkowo planowałem tylko go odciąć i uzupełnić z zapasu koloru pod kolor kamuflażu, ale ZBiG i Radzias namówili mnie, żebym przerobił w nim pokład jak kiedyś w HMS Dreadnought. Tak też zrobiłem i mam go już prawie gotowego do wydrukowania. Oczywiście krawędzie będę musiał uzupełnić z zapasu koloru. Kolejnym ciekawym problemem jest pokład nadbudówki rufowej. W wycinance jest bez deskowania, w Profilach Morskich deskowanie ma. Nie udało mi się niestety znaleźć żadnego zdjęcia Sydneya które byłoby na tyle wyraźne, żeby to ustalić. Nie mogę też patrzeć na inne okręty tego typu. Niektóre krążowniki typu Leander miały deskowaną nadbudówkę rufową, inne nie. Z tego co zauważyłem większość modeli Sydneya posiada tam deskowanie i ja też się ku temu skłaniam. Skoro i tak przerabiam cały pokład to dorobienie takiego elementu nie jest dużym problemem. Może ktoś z Was ma jakieś informacje na ten temat i chciałby się nimi podzielić?
Skleiłem szkielet, przygotowałem podstawkę i sposób montażu do niej. Już w tym miejscu mogę powiedzieć, że z budową będzie "ciekawie". Szkielet jest rozwiązany inaczej niż zazwyczaj. Z jednej strony ma kilka dodatkowych wzmocnień co przyda się do klejenia poszycia, z drugiej podłużnica na większości okrętu jest tylko w części podwodnej a w części nadwodnej są 2 pseudopodłużnice pod kątem. Może mogłoby to zadziałać gdyby było dobrze zaprojektowane, ale nie jest:
- Części wzdłużne mają na końcach zaznaczone przerywaną linią fragmenty. Nigdzie w instrukcji nie jest napisane co oznaczają. Po przymiarkach okazało się, że na każdym łączeniu na którym stykają się 2 takie zaznaczone linią przerywaną fragmenty należy jeden z nich odciąć od części.
- Niektóre elementy mają źle wydrukowane oznaczenia wpustów i łatwo można je wyciąć z niewłaściwej strony (w laserach jest na szczęście dobrze).
- Granica pomiędzy pokładem dziobowym a głównym jest przesunięta o jakieś 5mm w kierunku rufy. Będę musiał odciąć wystające elementy i przykleić je we właściwym miejscu tak, żeby pokłady się zgrały (prawdopodobnie skopiuję całą wręgę, przynajmniej jej część nadwodną).
- Ostatnia wręga na rufie ma pionowe wcięcie nie z tej strony co trzeba i jest o 2mm za wysoka. Jestem na 99% pewien, że to błąd ale... na rysunku w instrukcji też widać, że jest wyższa, co pokazuję na zdjęciu poniżej. Upewnię się jeszcze zanim ją odetnę czy jednak ta różnica nie ma jakiegoś tajemniczego sensu.
- Na zdjęciu widać przerwę w tych dwóch skośnych podłużnicach w części nawodnej. Łączenie ich ze znajdującą się tam wręgą jest kompletnie źle zaprojektowane. Jeśli chciałbym zrobić to tak jak jest w wycinance musiałbym sięgnąć w czwarty wymiar przestrzenny i przeniknąć części przez siebie. Niestety w tym miejscu wypadło mi też mocowanie podstawki, więc wkleiłem kilka dodatkowych warstw kartonu żeby je wzmocnić.
3 razy składałem szkielet na sucho zanim to wszystko ogarnąłem. Nie jest to wina laserów, sprawdzam ich wymiary przed klejeniem i wszystkie te problemy występują w samej wycinance. Jakimś cudem chyba udało mi się zachować prawidłową geometrię kadłuba. Teraz go przeszlifuję, ale zanim cokolwiek będę kleił wytnę wszystkie elementy poszycia i sprawdzę je na sucho. Samo poszycie kadłuba jest zaprojektowane na styk - najpierw burty potem dno - co biorąc pod uwagę dotychczasowe problemy nie wzbudza optymizmu.
Jak widać lekko nie będzie ale jak to w jednej starej kreskówce mówił Szalony Jack Pirat "My lubimy się męczyć". Od Radziasa dostanę drugą wycinankę i Japończyk w razie czego też zaoferował mi swoją. Podejrzewam, że jedna dodatkowa będzie potrzebna. Miejmy nadzieję, że nie więcej.
Post zmieniony (26-03-23 22:12)
|