pikowski
Na Forum: Relacje w toku - 1 Relacje z galerią - 13 Galerie - 1
|
1.11.1935 HMAS Sydney dotarł do Gibraltaru. W ciągu następnych tygodni brał udział w różnego rodzaju ćwiczeniach, w tym w pozorowanym ataku na Gibraltar, w którym to jego załodze udało się niepostrzeżenie wylądować i podłożyć "ładunki wybuchowe" pod składy paliwa. W połowie listopada na okręcie wybuchła epidemia różyczki. Mimo to kontynuowano ćwiczenia. Dopiero w grudniu, kiedy epidemia nie chciała ustąpić Sydney odbył rejs, można powiedzieć wypoczynkowy, w którym to odwiedził kilka portów Hiszpanii, Portugalii i Afryki północnej. Do Gibraltaru powrócił 3.01.1936 gdzie został uznany za wolnego od choroby. 25.02 otrzymał rozkaz przejścia do Aleksandrii. Po drodze zahaczył o Maltę, gdzie w suchym doku przeprowadzono czyszczenie dna oraz rożne drobne naprawy. Do Aleksandrii dotarł 11.03, gdzie kontynuował ćwiczenia i spotkał się z ciężkim krążownikiem HMAS Australia. Razem z tym okrętem pod koniec kwietnia odwiedził półwysep Gallipoli gdzie większość załogi miała okazję zejść na ląd i oddać cześć poległym w I Wojnie Światowej żołnierzom ANZAC. W drugiej połowie maja pojawiła się na okręcie następna epidemia, tym razem świnki. Okręt przebył ją na Cyprze, gdzie duża część załogi schodziła na ląd aby nie przebywała w zamkniętych przestrzeniach okrętu. Trwało to do 16.06. Następnie udał się na Maltę, gdzie przeprowadzono kolejne czyszczenie i malowanie kadłuba. Do Aleksandrii powrócił 27.06.
Wojna Włoch z Abisynią skończyła się w maju. 14.07 Sydney razem z Australią rozpoczęły podróż do swojej ojczyzny. Przez Port Said, Kanał Sueski i Aden dotarły do Fremantle (miasto będące przedmieściem Perth) w Austalii 2.08. Następnie oba krążowniki udały się na Wyspę Kangura, Melbourne i osiągnęły Port Jackson w Sydney 11 sierpnia. Kolejne miesiące HMAS Sydney spędzał na ćwiczeniach, odwiedzaniu portów Australii i Nowej Zelandii, uczestnictwie w uroczystościach, promowaniu wstępowania do marynarki wojennej itp. 16.04.1937 w Auckland zderzył się z nim tankowiec Nucula w wyniku czego Sydney stracił 2 łopaty śruby oraz miał pogięty wał. W celu dokonania napraw wrócił do Sydney. Na początku września 1937 uczestniczył w poszukiwaniu starego wraku wśród wysp Montalivet, gdzie 20 lat wcześniej HMAS Encounter miał trafić na fragmenty skrzyni i dwie brązowe karonady. Niestety nic nie znaleziono. 9.10.1937 dowódca okrętu, kapitan FitzGerald, opuścił okręt a następnego dnia jego stanowisko zajął kapitan John Waller.
Zacząłem od wklejenia wzmocnień w podwodną część kadłuba i przyklejenia pokładu. Odciąłem z niego z zapasem fragmenty przy burtach które miały teksturę drewna. Zająłem się poszyciem dna. Jak zazwyczaj kleiłem je na podwójną podklejkę. Od dziobu do około 2/3 długości okrętu części były raczej dobrze spasowane i wymagały jedynie drobnego szlifu tu i tam. Za to rufa... chyba każda oklejka w tej części miała nieprawidłowy kształt. Na szczęście były to głównie naddatki które można było ostrożnie i powoli odcinać bazując na kształcie odrysowanym na cienkim papierze. Było z tym sporo zabawy ale poszło nieźle, tylko końcówkę stępki oraz miejsce przyczepu steru musiałem uzupełnić z zapasu, ponieważ wycinanka ich nie przewidywała.
Przeszedłem do burt. W miarę ich klejenia uzupełniałem krawędzie pokładu z zapasu koloru. Na rufie było ciężko, kształt oklejek się nie zgadzał. Musiałem sporo szlifować wręgi, wycinać kliny w oklejkach w miejscach wręg, przyklejać i odklejać. Wymęczone to ale też nie wygląda aż tak tragicznie choć parę wręg widać. Na dziobie było lepiej ale potrzebne było sporo dodatkowego szlifowania. Męczyłem się też sporo z załamaniem kształtu które znajduje się na dziobie (z tego co kojarzę miało na celu zwiększenie objętości dziobu). Kąt styku części i zachowanie kształtu także spowodowało dużo wymęczenia materiału. Zużyłem tutaj też trochę drugiej wycinanki. Na następnym okręcie z tak rzadko rozmieszczonymi wręgami będę już chyba robił pełne podposzycie lub bardzo dużo dodatkowych wzmocnień.
Na koniec przykleiłem pas pancerny który o dziwo pasował bardzo dobrze. Podkleiłem go 1 warstwą tektury 0,2mm. Według instrukcji na jednej burcie powinienem przykleić go bez podklejania a na drugiej podkleić tekturą 1mm :D Niestety po drodze uszkodziłem w 1 miejscu poszycie dna i musiałem zamaskować to rozwarstwionym kartonem z zapasu koloru. O różnicach w odcieniach i nieco łamliwym druku nawet nie piszę. Nowy pokład mam już zaprojektowany. Pozostaje go wydrukować, zakaponować i przykleić, ale do tego jeszcze trochę.
Teraz czas na resztę części podwodnej - śruby, ster, stępki.
|