stachooo
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 23 Galerie - 24
W Rupieciarni: Do poprawienia - 16
- 4
|
Pod koniec zeszłego roku wpadłem na pomysł wykonania modelu samolotu Lim-2 (MiG-15 bis) i umieszczenia go na dioramie. Dzisiejszy post jest pierwszym z trzech poświęconych realizacji tego pomysłu. Scena, którą zamierzam pokazać, będzie przedstawiała samolot o numerze bocznym 1327, zaraz po tym, jak wylądował z wciągniętym podwoziem na Bornholmie w 1956 roku. Pierwsza część poświęcona będzie (Pierwszą część poswięcę) budowie modelu, ale także mało znanej, a fascynującej historii czterech pilotów, którzy podjęli się brawurowej ucieczki za "żelazną kurtynę".
INSPIRACJA
Pewnego dnia trafiłem w Internecie na filmik, którego autor opowiadał historię MiG-a-15, którego napotkał będąc na Bornholmie. Materiał ma trochę błędów merytorycznych i widać, że jego autor nie do końca wiedział o czym mówi (np. to, że MiG, który stoi obecnie na duńskiej wyspie jest tym, na którym uciekł ppor. Jarecki - nie, to nie jest ta sama maszyna, ba, to przerobiony SB Lim-2 (MiG-15 UTI) tak, żeby wyglądał jak MiG-15!) Mimo to dzięki niemu dowiedziałem się o ucieczce polskiego pilota Mig-a-15 na Bornholm. Tak się zaczęło, a dalej potoczyło się już jak zawsze. Temat mnie wciągnął, zacząłem szukać kolejnych zdjęć, artykułów i informacji. Kupiłem książkę pt. "Secret MiGs of Bornholm", w której autor - Dick van der Aart ciekawie i szczegółowo opisał historię ucieczek MiG-ów na duńską wyspę. Po jej przeczytaniu miałem już jasny plan na kolejną dioramę i szybko zabrałem się za jego realizację. Modelarstwo nie jest dla mnie tylko klejeniem modeli, to także historia, która jest z nimi związana. Ciekawe tło historyczne jest jak element waloryzujący dodany do modelu, powoduje, że jest wyjątkowy. Realizując projekty takie jak ten bawię się najlepiej.
HISTORIA
Teraz trochę historii w wielkim skrócie. Dla zainteresowanych tematem, na końcu posta znajdują się linki do źródeł.
W latach 1953-57 czterech polskich pilotów podjęło udane próby ucieczki za "Żelazną Kurtynę". Jako pierwszy dokonał tego 5 marca 1953, w dniu śmierci Stalina, ppor. pil. Franciszek Jarecki. 22 letni pilot 28 PLM (pułk lotnictwa myśliwskiego) ze Słupska podczas rutynowego lotu odłączył się od formacji, zanurkował, odrzucił zbiorniki z paliwem i skierował swoją maszynę na północ. Krzyknął jeszcze ponoć do kolegów przez radio, że leci na zachód po lekarstwa dla Stalina (nie wiedział jeszcze, że dyktator już nie żył). Co ciekawe, Bornholm nie znajdował się wtedy na mapach posiadanych przez polskich pilotów, ale Jarecki, jak później opowiadał, widział wyspę nieraz na horyzoncie podczas wykonywania lotów na dużej wysokości. Udało mu się wylądować swoim MiG-iem 15 bis o numerze bocznym 346 na małym lotnisku w Rønne na Bornholmie. Spodziewał się tam wielkiej amerykańskiej bazy, ale taka nie istniała, była jedynie wytworem propagandy lub plotek. Lądowanie odrzutowym myśliwcem na tym małym skrawku trawy było nie lada wyczynem, ale była to także wielka sprawa dla zachodnich aliantów - był to pierwszy w pełni sprawny MiG-15, który wpadł w ich ręce. Jarecki otrzymał za swój wyczyn sporą nagrodę pieniężną, a także azyl, a potem amerykańskie obywatelstwo. Jego samolot został oddany Polsce, ale strona duńska (pod ogromnymi naciskami ze strony USA i Wielkiej Brytanii) opóźniała jego wydanie. Po tym, jak został rozebrany na czynniki pierwsze w hangarze pod Kopenhagą i zbadany przez grupę ekspertów z CIA został odesłany statkiem do Gdańska. Swoją drogą, jak wyczytałem w książce, była to grupa amerykańskich ekspertów, którzy od czterech lat czekali na taką okazję w amerykańskiej bazie w Zachodnich Niemczech. Amerykański wywiad założył, że prędzej czy później jakiś pilot podejmie próbę ucieczki i wyląduje po zachodniej stronie. Spodziewali się, że do takiej akcji dojdzie właśnie na terenie RFN i chyba nikt nie zakładał, że upragniony przez Amerykanów najnowszy radziecki myśliwiec wyląduje na malutkiej duńskiej wysepce na Bałtyku.
Alianci zachodni spodziewali się kolejnych ucieczek, sam Jarecki powiedział, że jest pewien, że więcej polskich pilotów pójdzie w jego ślady. Nie mylił się. Niewiele później, bo 20 maja 1953 kolejny pilot ze Słupska postanowił spróbować szczęścia i wybrać kurs na Bornholm. 22 letni porucznik Zdzisław Jaźwiński, podobnie jak jego kolega z jednostki, leciał jako ostatni w szyku 4 maszyn nad Bałtykiem. Niepostrzeżenie odłączył się od szyku, zanurkował, odrzucił zbiorniki i dał pełen gaz. Doleciał MiG-iem 15 bis (numer boczny 415) nad Bornholm, ale z powodu kiepskiej widoczności nie był w stanie zlokalizować małego, trawiastego pasa startowego w Rønne. Jako że kończyło mu się paliwo, a do Polski i tak już nie miał po co wracać postanowił lądować w terenie. Jego maszyna doznała podczas lądowania poważnych uszkodzeń, straciła skrzydło i jeden statecznik poziomy, samolot wielokrotnie uderzył w gałęzie i zakończył swój lot w krzakach. Nie mniej jednak, Jaźwiński wydostał się z samolotu o własnych siłach i nie odniósł poważnych obrażeń. Wylądował na terenie koszar garnizonu stacjonującego na wyspie, między innymi dlatego jest bardzo mało zdjęć tego samolotu, trzy albo cztery. Jaźwiński podobnie jak Jarecki otrzymał azyl i nie wrócił do Polski, jego maszyna została zwrócona po pośpiesznych oględzinach.
Kolejna ucieczka miała miejsce trzy lata później 25 września 1956 roku. Tym razem za sterami Lima-2 (wyprodukowanego w Polsce na licencji MiG-a-15 bis) siedział 28-letni podporucznik Zygmunt Gościniak. Planował swoją ucieczkę od dawna i czekał na dogodny moment. Tego dnia wykonywał loty w parze z drugim pilotem i ćwiczyli walkę powietrzną. Maszyna, którą pilotował nosiła numer boczny 1327 i był samolotem dowódcy 26 plm w Zegrzu Pomorskim, ale ten był akurat chory. Był to ponoć jeden z dwóch najnowszych samolotów na wyposażeniu pułku. Towarzyszem pierwszego lotu był jego dobry kolega, któremu prawdopodobnie nie chciał przysporzyć kłopotów - wiedział bowiem o represjach, które spotkały rodziny i znajomych (a także służących z nimi żołnierzy) wcześniej wymienionych uciekinierów. Do drugiego lotu Gościniak wystartował z radzieckim pilotem (w tamtych czasach w każdej polskiej jednostce lotniczej byli obecni Rosjanie, pilnowali porządku, zwłaszcza po wcześniejszych ucieczkach). Na początku polski pilot leciał na przedzie i wykonywał uniki przed czającym się na jego ogonie Rosjaninem. Następnie "sojusznik" wydał polecenie odwrócenia ról. Gościniak wykorzystał ten moment, odbił w drugą stronę i zanurkował. Pozbył się dodatkowych zbiorników z paliwem i zszedł na wysokość poniżej 200 metrów, aby nie wykryły go radzieckie radary. Mimo tego, że w jego samolocie przestał działać kompas, po około 9 minutach lotu zauważył upragniony cel. Niestety czekała na niego przykra niespodzianka. Gościniak, choć wszystko zaplanował sobie bardzo dokładnie, nie mógł przewidzieć tego, że na lotnisku w Rønne odbywały się właśnie prace remontowe. Na pasie startowym znajdowały się maszyny budowlane i pracownicy. Wiedząc, że nie ma drogi odwrotu postanowił lądować na brzuchu obok pasa startowego. Pilotowi udało się posadzić samolot na ziemi nie odnosząc przy tym żadnych obrażeń oraz nie rozbijając swojej maszyny. Jako ciekawostkę dodam, że wg. raportu CIA z oględzin tej maszyny, wyprodukowany w Polsce Lim-2 Gościniaka cechował się znacznie lepszą jakością wykonania niż poprzednie dwa MiG-i-15, które wylądowały na Bornholmie.
Czwartym pilotem MiG-a-15 (Lim-2), który postanowił uciec był por. Bogdan Kożuchowski, pilot 31 PLM. 7 listopada 1957 wystartował maszyną o numerze bocznym 1919 z bazy w Łasku i skierował się na północ. W tej historii najbardziej fascynujące jest to, że w przeciwieństwie do swoich poprzedników, jego "lot po wolność" zaczął sie w centralnej Polsce, 370 km od brzegu Bałtyku (!). Kiedy stało się jasne, że Kożuchowski ucieka, zostały poderwane myśliwce, które miały go zestrzelić - nie udało im się. W zgubieniu pościgu pomogła mu zapewne pogoda, która była fatalna. Gruba warstwa chmur utrudniała też nawigację, pilot przyznał, że stracił orientację. Jego lot zakończył się aż w południowej Szwecji, gdzie przeleciawszy prawie 800 km wylądował na brzuchu na polu nieopodal miejscowości Veddige (niedaleko Goteborgu). Jak twierdził jego celem była Szwecja, ale możliwe jest, że po prostu nie znalazł Bornholmu w złej pogodzie.
BUDOWA MODELU
Jako, że modelem, który zamierzałem wykorzystać jako podstawę do zbudowania jednego z "bornholmskich" MiG-ów był projekt wydawnictwa Hobby Model zdecydowałem się na zbudowanie maszyny trzeciego uciekiniera - Zygmunta Gościniaka. Dlaczego? Po pierwsze, ze względu na obszerny materiał zdjęciowy, a także odtajniony raport CIA z oględzin maszyny. Po drugie, dlatego, że budowałem już raz model będący rozwinięciem tego projektu (SB Lim-2 Art) i wiem, że nie jest to łatwy kawałek kartonu. Prowadziłem na blogu relację z budowy dwumiejscowej wersji, była ciężka i pełna pułapek. Na początku wahałem się trochę czy nie budować samolotu o numerze 346, który wylądował na wyspie bez uszkodzeń. Wtedy przypomniałem sobie, że podwozie w projekcie Hobby Model było jednym z tych miejsc gdzie było sporo problemów. Wybór padł więc na lekko uszkodzonego po lądowaniu na brzuchu Lim-a-2 o numerze 1327. Maszyna o numerze 415 nie była brana w ogóle pod uwagę ze względu na zbyt rozległe i trudne do odtworzenia uszkodzenia i brak materiału zdjęciowego. Jako że uparłem się na Bornholm, odpadł też samolot, który wylądował w Szwecji. Od początku było jasne, że będzie trzeba w modelu sporo przerobić. Moja relacja z budowy ograniczy się tu jedynie do zmian, które wprowadziłem. Właściwie to dlatego, że o problemach tego projektu pisałem już przy budowie SB-Lima-2. Tu należy dodać, że SB-Lim to już poprawiony projekt pozbawiony wielu wad modelu MiG-a-15. Ten jest po prostu jeszcze gorszy. Najbardziej denerwuje jakość kartonu - jest wiotki i drący się, trochę jak chusteczki higieniczne. Rozdziera się na linii cięcia pod ostrzem skalpela Olfy... Właściwie to gdyby nie fascynacja historią ucieczek na Bornholm nigdy nie wziął bym tego modelu na warsztat.
Na początek ten okropny nos. Bo to, co można skleić z tej wycinanki nie jest nosem MiG-a-15, ani żadnego pokrewnego mu samolotu. Na przeróbkę tego błędu mam już patent wypróbowany przy budowie modelu SB Lim-2. Problem w tym, że tutaj składa się on z jednego paska poszycia, a nie tak jak w wersji dwumiejscowej z dwóch. Jako, że mam jeszcze jeden model MiG-a-15 tego autora - poprawione wznowienie w radzieckim malowaniu - przerysowałem sobie z niego elementy i skleiłem nos do mojego modelu. Następnie podobnie jak w SB Limie wkleiłem do jego zewnętrznej krawędzi pierścień wycięty z dwóch kawałków tektury 1mm. Nastepnie całość obficie nasączyłem cyjanoakrylem, wygładziłem papierami ściernymi i pilnikami, miejscowo użyłem szpachli Modelling Grey od AK i ponownie wyszlifowałem.
Do przeróbki była też przegroda rozdzielająca powietrze znajdująca się wewnątrz nosa, jej boczne ściany są po prostu za niskie w tylnej części, dopasowanie tych elementów jest dramatyczne.
Kolejną rzeczą wymagającą przerobienia był numer boczny. Zacząłem od jego usunięcia. Postanowiłem wyciąć fragmenty poszycia, na których znajduje się niechciany numer i zastąpić je odpowiednio dopasowanymi kawałkami z zapasu koloru. Problem w tym, że zapas koloru w tym modelu wydrukowany jest na cieńszym papierze niż reszta, taki ofsecik. Dobrałem sobie kolor z pozostałości zapasów kolorów z innych modeli, które zbieram sobie w teczce opatrzonej nazwą "modelarski złom". Wstawki są wklejone na podposzycie, które znajduje sie pod elementem. W ten sposób pozbyłem się starego numeru. Swoją drogą nie mam pojęcia skąd wziął się numer 110, nie znalazłem nigdzie informacji o takim samolocie - jednostka nieznana.
Czymś zupełnie nowym była perspektywa wykonania uszkodzeń na modelu, tego jeszcze nie robiłem, a decydując się na tę maszynę musiałem ten problem jakoś rozwiązać. Samolot wylądował na brzuchu i nie odniósł poważnych obrażeń - została naruszona konstrukcja prawego skrzydła (widoczne dobrze na wielu zdjęciach), lewa strona nosa została trochę poobijana (tu niestety tylko jedno kiepskiej jakości zdjęcie w raporcie CIA, które zamieściłem poniżej).
Źródło - Technical report on MiG-15 bis, raport CIA, 01/08/1957
Ponadto jak wywnioskowałem z amerykańskiego raportu poważnemu uszkodzeniu musiało ulec działko 37 mm umieszczone z prawej dolnej strony kadłuba. Musiało, bo w raporcie są zdjęcia jego części leżących na polu za samolotem. Nie jest to jednak większym problemem, bo samolot zarył nieco nosem w glebę i oparł się na prawym boku i skrzydle chowając tym samym działko pod sobą. Uszkodzenie części dziobowej wykonałem po zrobieniu "przeszczepów" blach bez numerów taktycznych i po doklejeniu wyglancowanego nosa. Naciąłem w odpowiednich miejscach, nasączyłem BCG i bezczelnie wcisnąłem metalową kulką. Potem poprawiłem jeszcze kuleczką o mniejszej średnicy i trochę pogłaskałem. Kiedy już wyschło utwardziłem cyjanoakrylem i trochę wypolerowałem. Najwięcej frajdy było z malowaniem. Co prawda "przeszczepy" nieźle się przyjęły, ale wgniecenie na lewej burcie wymagało malowania. Pocieniowałem całość aerografem. Swoją drogą, wiecie, że w zależności od materiału, różne fragmenty blach mogły mieć różne odcienie i srebrne MiG-i czy Lim-y nie były kolorystycznie jednolite? Zwróćcie uwagę na zdjęciach, świetnie to widać na przykład na zewnętrznej części nosa albo na pokrywach hamulców aerodynamicznych. Upatruję tutaj szansę dla wydawnictw znanych z publikowania modeli z różnymi odcieniami kolorów na arkuszach. Ewentualne skargi na różnice w kolorach nie wchodziłyby w grę, bo przecież tak miało być! Wracając do mojego modelu - nos wyszedł tak:
Kiedy miałem już "czystego" MiG-a zabrałem się za naniesienie numeru bocznego 1327. Na podstawie tego obrazu wykonałem szablon, który następnie wydrukowałem. Podkleiłem go taśmą maskującą Tamiya i wyciąłem. Następnie umieściłem na kadłubie i pomalowałem przy pomocy aerografu. Gdy farba wyschła zdjąłem szablony. Po prawej stronie wyszło za pierwszym razem, po lewej rozmazało mi się i zrobiłem jeszcze jedno podejście - tym razem udane. Miejscowo musiałem nanieść poprawki pędzelkiem, ale jestem zadowolony z efektu i świetnie się przy tym bawiłem. Jedynym problemem, którego nie udało mi się do końca rozwiązać to naniesienie linii podziału blach i nitów. Część udało mi się odtworzyć bardzo twardym i zaostrzonym ołówkiem, część wynika z podziału elementów. Poniżej możecie zobaczyć filmik z malowania numerów.
LINK DO FILMU NA YOUTUBE
Jeżeli chodzi o skrzydło - na zdjęciach widać wyraźnie, że prawe skrzydło jest załamane. Jak wyczytałem w wyżej wspomnianej książce, podczas lądowania samolot Gościniaka niebezpiecznie uderzył skrzydłem o ziemię. W odpowiednim miejscu naciąłem od spodu szkielet (modyfikowałem go trochę) i ustawiłem go w odpowiedniej pozycji. Poszycie też trochę naciąłem od spodu i od wewnątrz, następnie zagiąłem. Sprawę komplikuje nieco właściwość kartonu - łamie się i trzeba było uważać, żeby uszkodzenie wyglądało jak uszkodzenie blachy na poszyciu, a nie załamanie kartonu będące wynikiem złego formowania - sam nie wiem czy mi się to udało. Tu ciekawostka - jeżeli ktoś chciałby wykonać ten model z zamkniętym podwoziem - pokrywy komór nie pasują za bardzo do otworów w skrzydłach. Mi to obojętne, bo i tak spodu nie widać. Dodatkowo wprowadziłem też zmiany na końcówkach skrzydeł - lampki pozycyne w MiG-u-15 nie byly tak wielkie, zamalowałęm je i zrobiłem mniejsze, oczywiście z kleju introligatorskieo. Rurka pitota lekko wygięta, mogła też ucierpieć podczas lądowania. Klapy doklejone są w pozycji otwartej, widać je bardzo wyraźnie więc wydziergałem wszystkie otwory - opłacało się. Pominąłem natomiast wykonanie ich wnętrza, nie będzie tego widać.
MiG-15/Lim-2 był uzbrojony w 2 działka 23 mm po lewej stronie oraz działko 37 mm po prawej. To drugie, jak wspomniałem, nie będzie widoczne - na wszystkich dostępnych zdjęciach "1327" po lądowaniu jest ono schowane pod przechylonym na prawą burtę kadłubem. Wykonałem więc tylko jego osłonę. Na jedynym zdjęciu lewej strony kadłuba (raport CIA) widać, że górne działko ma nienaturalnie odchyloną lufę - prawdopodobnie uszkodzenie powstałe w wyniku uderzenia w ziemię. Nie widać nigdzie lufy dolnego działka - musiało zaryć w ziemię, na dioramie też będzie niewidoczne. Do wykonania luf posłużyła mi toczona lufa działka 20 mm, która została mi po jakimś innym modelu, zdaje się, że to MG-151. Podzieliłem ją na dwie części i uzbroiłem model.
Na zdjęciach widać, że stery wysokości są wychylone w górę, więc musiałem je oddzielić (model nie przewiduje oddzielnych powierzchni sterowych).
Zaobserwowałem także, że Lim Gościniaka, podobnie jak "346" Jareckiego nosi nieco inną szachownicę. Pola, które normalnie są kwadratowe mają "ścięte" rogi. Nie mam pojęcia i nie udało mi się ustalić dlaczego tak było. Jedynym potwierdzeniem tego, że mi się nie przewidziało na zdjęciach są kalkomanie produkcji Model Maker przeznaczone dla modeli maszyn uciekinierów. Poprawka w moim modelu była bardzo prosta do naniesienia - zamaskowałem odpowiednio taśmą i prysnąłem białą farbą.
W kokpicie nie zmieniłem praktycznie nic poza tym, że dodałem ramki zegarów. Nie chciało mi się za nadto zagłębiać w przerabianie tej kabiny, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że jakbym zaczął, to musiałbym zrobić tam prawie wszystko od nowa.
Ostatnim akcentem było wykonanie osłony kabiny. Tutaj pokusiłem się o wykonanie osłony we własnym zakresie. Wystrugałem kopyto z drewna, wyszlifowałem i zacząłem próby z folią. Za którymś razem udało mi się w końcu uzyskać efekt, z którego jestem zadowolony. Osłona musi być odsunięta, to przysporzyło jeszcze jednego małego problemu - autor chyba nie przewidział, że ktoś może chcieć zostawić otwartą kabinę i zaraz za tylną ścianą kokpitu, na poszyciu nadrukowane jest miejsce, w którym trzeba nakleić element będący odsuwaną częścią, coś jakby podstawą owiewki. Ogólnie to powinien być tam taki rowek czy szyna po której odsuwało się osłonę. Musiałem to jeszcze przerobić, bo w standardzie głupio wyglądało.
Budowa zajęła mi około miesiąca, ale w międzyczasie dłubałem też przy MiG-u-23. W wielu miejscach poszedłem na skróty i może nie do wszystkiego przyłożyłem się na maksa. Dodam jeszcze, że model jest pokryty warstwą błyszczącego lakieru. Pomijając mankamenty tego opracowania muszę przyznać, że dobrze się przy nim bawiłem. Podszedłem do niego na wielkim luzie i sporo eksperymentowałem. Model gotowy, więc teraz czas na dioramę. Do zobaczenia!
Źródła:
The Secret MiGs of Bornholm, Dick van der Aart, Air Intel, 2016
http://www.air-intel.nl/docs/Aeroplane_MiGsodBonrholm_June2017.pdf
https://worldairphotography.wordpress.com/2015/10/23/the-mig-15-defection-to-bornholm-denmark/
https://dzieje.pl/artykuly-historyczne/migiem-po-wolnosc
https://www.polskieradio24.pl/8/8879/Artykul/2645387,Jarecki-i-Jazwinski-ucieczki-polskich-pilotow-na-Bornholm
http://www.rosnowo.pl/zygmunt-gosciniak.html
http://www.rosnowo.pl/gosciniak/CIA-RDP80T00246A027100330001-4.pdf
https://naszahistoria.pl/uciekl-migiem-na-bornholm/ar/9171510
--
Post zmieniony (25-09-21 08:12)
|