stachooo
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 23 Galerie - 24
W Rupieciarni: Do poprawienia - 16
- 4
|
To już trzecia z rzędu cywilna maszyna, której model trafił na mój warsztat w tym roku. W dodatku trzecia, która nosi polskie numery rejestracyjne. Czyżby moje modelarsko-lotnicze zainteresowania ulegały zmianie? Może po prostu się rozszerzają o nieodkryte dotąd obszary? Jakby nie było, faktem jest, że zabrałem się za budowę RWD-17 W z GPM-u i mam co do niego bardzo śmiałe plany.
Zaczęło się tak: w zeszłym roku budowałem małą dioramkę z jachtem żaglowym Omega dla mojego przyjaciela, z którym wspólnie żeglowaliśmy taką łódeczką mając naście lat.
Zostało mi sporo żywicy, więc zacząłem szukać inspiracji do tego jak ją pożytecznie zagospodarować. W ogóle żywica i możliwości, które daje oraz to jak można ją wspaniale wykorzystywać w modelarstwie, fascynuje mnie ogromnie. Postanowiłem więc znaleźć model, który po sklejeniu będę mógł umieścić na "wodnej" dioramie. Zrobiłem już tak raz wcześniej z modelem A6M2N Rufe i uzyskany efekt do dziś cieszy moje oczy. Długo nie mogłem znaleźć czegoś co by mnie przekonało albo na co miałbym miejsce w domu lub co mógłbym później udźwignąć (z tego powodu odpadł na przykład Beriev Be-10 z Model-Kom).
Któregoś razu trafiłem na okładkę RWD-17W z GPM-u i w tym momencie zapadła decyzja. Brawo dla wydawnictwa, za umieszczenie na okładce wspaniałej grafiki autorstwa Wojciecha Sankowskiego. Gdybym zamiast niej zobaczył zdjęcie surówki tego modelu szukałbym dalej, dwa zdjęcia umieszczone na stronie GPM-u wyglądają delikatnie mówiąc kiepsko. Nie mniej jednak, zdecydowałem się kupić "kota w worku".
Historia tej konstrukcji nie była mi znana. Dzięki załączonemu do modelu opisu, odkryłem nieznaną mi kartę w historii polskiego lotnictwa. RWD-17W miał być wodnosamolotem szkolno-treningowym, niestety wybuch II wojny światowej zablokował rozwój tego projektu. Z zamówionych przez Marynarkę Wojenną 5 sztuk, żaden nie został dostarczony. Byłem bardzo mile zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że klejony przeze mnie model, egzemplarz prototypowy, jest związany z bliskiemu mojemu sercu miastem - należał on do Aeroklubu Gdańskiego. Wybuch wojny zastał go na Helu, skąd podjęta została nieudana próba jego ewakuacji do Szwecji. Niestety, nigdy tam nie doleciał. Dodatkowo w wycinance można znaleźć trzy ładne czarno białe zdjęcia tego egzemplarza.
Autorem projektu jest Zbigniew Sałapa. Kilka jego modeli już poznałem i wiem, że można je skleić, choć są one z trochę innej galaktyki. Zanim zacząłem kleić model "przeczytałem" go od deski do deski i mam kilka spostrzeżeń, którymi się z Wami podzielę. Projekt sprawia wrażenie nieco archaicznego. Kabina wygląda jak z modeli Małego Modelarza z początku lat 90-tych, właściwie są tam tylko fotele, drążki, pedały i uproszczone tablice zegarów (bez możliwości przeszklenia przyrządów). Przypominam, że model został wydany w 2018, a skala trudności określona na okładce to "2". Przepraszam, ale ten kokpit nie ma żadnej skali trudności, nawet najniższy stopień byłby za wysoki. Jak już jesteśmy przy stopniu trudności, to jak głosi komentarz przy częściach silnika - niektóre elementy ze względu na skalę zostały uproszczone.
Takich komentarzy na arkuszach jest dużo więcej, ale o tym zaraz. Autor zastosował charakterystyczne dla siebie pudełkowe szkielety, rozwiązanie to nie należy może do najgorszych, ale moim zdaniem jest przestarzałe. Denerwuje mnie brak pasków łączących i zapasu koloru z którego mógłbym je sobie dorobić. Przydałyby się zwłaszcza przy pływakach. Do pływaków też zaraz wrócę, najlepsze żarty zostawiłem na koniec. Powiewem świeżości i znakiem XXI wieku są zdecydowanie oprofilowania ("łezki") na okapotowaniu silnika - nie mają czarnych konturów! Brawo! Zdaje się, że położenie oprofilowań K1 i K7 jest zaznaczone odwrotnie na osłonie, "wyjdzie w praniu" czy mam rację.
Opracowanie graficzne jest ogólnie przyjemne w odbiorze, oczywiście nie ma żadnej waloryzacji, jest proste i estetyczne. Trochę nie podoba mi się imitacja nagnieceń płótna na powierzchniach sterowych, ale jeżeli tylko na każdym arkuszu nie ma innego odcienia koloru to jestem w stanie je zaakceptować. Co do powierzchni sterowych, nie potrafię zrozumieć dlaczego stery wysokości i kierunku trzeba zagiąć na krawędzi spływu i skleić ze sobą na wewnętrznej krawędzi. To rozwiązanie jest bez sensu, tworzy niepotrzebnie grubą krawędź spływu. Lepiej będzie to rozciąć. Co ciekawe przy lotkach zostało zastosowane odwrotne rozwiązanie.
Podoba mi się wyrazistość rysunków montażowych, instrukcja jest napisana swobodnie, autor dzieli się własnymi doświadczeniami z klejenia prototypu, fajnie. Co mnie rozbawiło to system oznaczeń części, takiego czegoś jeszcze nie widziałem. Elementy pogrupowane są w zespoły, z których powstaje np. kabina, pływaki czy silnik. Zespoły oznaczone są literami oraz numerami. Patrząc na rysunek montażowy widzimy dookoła masę literek. Sprawia to bardzo chaotyczne wrażenie. Przeglądając model zacząłem nawet układać sobie z tych literek pojedyncze wyrazy. Swoją drogą dobrze, że zespół śmigła nie jest oznaczony literą "k", bo wydawca musiałby ocenzurować ten rysunek:
Na arkuszach poza elementami znajdują się szablony do wykonania elementów z drutu i masa komentarzy autora co do budowy modelu. Znowu uśmiałem się jak przeczytałem, że krawędzie kabin można wykonać z rozciętej plastikowej miękkiej rurki, po czym w nawiasie dodano słowo "wykonalne".
Nie rozumiem kompletnie co autor miał na myśli załączając do rysunku pływaków następujący komentarz:
https://1.bp.blogspot.com/-UmlZNL6FzUc/XqHajQLrLaI/AAAAAAAAPCI/CG4-wptARxgnJgL_N9HMfqTtZ_StS9NJgCLcBGAsYHQ/s320/IMG_20200419_185227_1%2B%25281300x863%2529.jpg
Nie mam pojęcia jakie mają być ścianki pływaków i czym jest "wersja pierwotna". Rysunek dostarcza niezrozumiałą dla mnie informacje, wręgi pływaków mają płaskie ścianki, a na arkuszu 3 widać rzut od przodu gdzie ścianki są zaokrąglone, zaokrąglone są też na rysunku złożeniowym pokazującym model od przodu. Opis budowy nie rozjaśnia tego problemu. Kosmos. Z lekkimi obawami co do efektu końcowego przystępuję do klejenia.
Przejdźmy do czynów. Właściwie od samego początku budowy okazało się, że mam do czynienia z modelem, który nie jest pozbawiony błędów i nie do końca sensownych rozwiązań. Autor proponuje rozpocząć budowę od sklejenia pudełkowej konstrukcji kadłuba z kabiną. Choć nie cierpię tego typu projektów, postanowiłem dać mu szansę. Skleiłem pudełko cz. p12a, będące jednocześnie podłogą kabiny i szkieletem dolnej części kadłuba oraz pudełko cz p.13a będące szkieletem ogona. Ostatni raz kleiłem takie konstrukcje przy okazji omawiania brył na matematyce w szkole podstawowej. Po przymierzeniu pudełka p.12a do wręg okazało się, że pola na wręgach, do których trzeba dokleić czołowe ściany pudełka są większe niż te ściany.
W międzyczasie przygotowałem sobie poszycia kadłuba cz. p12 i p13. Autor proponuje oklejenie ich na wyżej wspomnianych pudełkach, twierdzę, że to kiepski pomysł. Uformowałem oba poszycia do odpowiedniego kształtu, dorobiłem pasek łączący i skleiłem ze sobą. Tu kolejna niespodzianka. Poszycie p12 ma dłuższą krawędź niż p13, po ich połączeniu w dolnej części za kabiną pilotów pojawia się dwumilimetrowy uskok. Po analizie zdjęć i instrukcji doszedłem do wniosku, że uskoku tam być nie powinno. Żeby sprawdzić czy w ogóle cokolwiek sensownego można z tej wycinanki ulepić skleiłem spód kadłuba z elementów p15-p18. W miejscach załamań zrobiłem rowki po wewnętrznej stronie, znowu dodałem we własnym zakresie paski łączące. Po przymiarce do skorupy kadłuba jasnym stało się to, że wspomniany uskok za kabiną to po błąd, który należy wyeliminować ścinając nadmiar z poszycia p12 po obu stronach.
Następnie wkleiłem w część p13 przygotowane wcześniej pudełko p13a oraz wręgi w6 oraz w6a sklejone ze sobą. Pomijając fakt, że w środku jest pasek łączący, wręgi te przymierzane na sucho bez paska były już i tak za duże. Musiałem je sporo zmniejszyć. Kolejnym krokiem było doklejenie do skorupy spodu kadłuba, który wzmocniłem nieco w tylnej części. Tu poszło wszystko bez problemów i moim oczom ukazał się całkiem pozytywnie rokujący kawałek kadłuba. W tym momencie stwierdziłem, że przy odrobinie szczęścia i kreatywności, może się uda z tego ulepić całkiem niezły model. Kolejnym krokiem będzie wyposażenie kabiny, ale o tym opowiem już w kolejnym odcinku, do zobaczenia!
--
Post zmieniony (18-12-20 19:39)
|