WOJTEK
Na Forum: Relacje w toku - 4 Relacje z galerią - 1 Galerie - 6
|
Cześć
Smok wylądował ;-)
Chciałem zaprezentować wszystkim mój najnowszy model.
Myśliwiec japońskiej produkcji F-15J w okolicznościowym malowaniu (biały smok).
Forma w jakiej wykonałem model, czyli w locie i w takim malowaniu to wybór syna.
Taka fantazja siedmiolatka:-) oczywiście mi też ten pomysł przypadł do gustu, jedynie miałem obawy o wykonanie i efekt końcowy.
W sumie wyszedł trochę taki Mortal Kombat na patyku.
Wycinanka raczej wszystkim znana z wydawnictwa pana A. Halińskiego.
Był to najstarszy model samolotu w moich zbiorach, dlatego pomyślałem, że "czas na ciebie".
Model wstępnie miał być wykonany w standardzie, ale wydanie ma już swoje lata i ostatecznie zdecydowałem się na mały eksperyment.
Tak naprawdę przekonał mnie do tego najnowszy Mig-29 z wydawnictwa Pana Halińskiego, który podczas budowy F-15 dotarł do mnie. Różnica w grafice obu modeli jest ogromna, no i tak coś mi się w głowie urodziło, że może by tak przemalować F-15.
Ogólnie mówiąc model bardzo dobrze się budowało, choć jest w nim kilka drobnych błędów. Poza tym mała ilość rysunków i skąpy opis instrukcji nie pomagały w niektórych przypadkach.
Jeśli chodzi o bryłę modelu i jej zmiany przy przekształceniu z wersji F-15C na F-15J to w sumie niewiele tego było.
Końcówki stateczników pionowych są poprawione (okrągłe, szpiczaste zakończenia są jednakowej grubości w wersji japońskiej). No i anteny na spodzie samolotu mają trochę inny układ i jest ich więcej.
Zmieniłem też uzbrojenie z amerykańskich AIM-9 Sidewinder i AIM-7 Sparrow na japońskie odpowiedniki AAM-5 i AAM-4.
Rakiety w sumie dla bajeru bo to wersja okolicznościowa więc tak naprawdę mógł by być bez uzbrojenia.
Poza tym użyłem blaszek fototrawionych z firmy Eduard w kokpicie.
Pilot wraz z fotelem to gotowa figurka z firmy Aerobonus.
W skrzydłach i statecznikach zrobiłem oddzielne powierzchnię sterów.
Większy upgrade miały dysze wylotowe, w sumie do obu dysz doszło 250 elementów, oczywiście drobnicy kartonowo-drucianej.
Model generalnie był jednym wielkim eksperymentem i na starcie spisałem go na straty bo nie miałem pojęcia co z tego wyjdzie. Niestety w tym przypadku to najgorszy jest ten pierwszy raz, niby sporo się już wie i można podglądać u innych, ale zawsze jakiegoś babola się walnie.
No i nie raz zdarzyło mi się wprowadzać poprawki i poprawki poprawek itd.
Mocno mnie zmęczył ten model przez te wszystkie poprawki, a w dodatku możliwości czasowe bardzo rozciągły cały projekt.
Sama budowa modelu przebiegła dosyć sprawnie i przyjemnie. Schody zaczęły się później, nie dość, że nauka nowych rzeczy to jeszcze długie przerwy w budowie.
Ostatecznie udało mi się wytrzymać i dobrnąć do końca.
Nie uniknąłem oczywiście błędów, taki najgorszy to źle naniesione oznaczenia czerwono- białych kół w dziobowej sekcji. Są one o niecały centymetr przesunięte w kierunku dzioba. Efektem tego jest to że dwie kalki na lewej stronie są w niewłaściwym miejscu, bo automatycznie też musiały się przesunąć do przodu.
Nie razi to jakoś strasznie, ale babol jest.
W sumie chyba odmierzyłem to dobrze, ale nie od tej linii podziału co trzeba, już nie pamiętam. Mogły mnie zmylić otwierane klapy, które są różnej szerokości na obu stronach. Zorientowałem się dopiero przy nakładaniu kalek i jak dla mnie było już za późno żeby cokolwiek korygować.
Powiem jeszcze, że budowa modelu to połowa czasu, który na niego poświęciłem, a druga połowa to waloryzacja.
Okres budowy zamknął się w dwóch latach :-) Zeszło mi się, ale ponad pół roku modelu nie ruszałem bo trochę remontów w domu było :-) Następnym razem powinno być łatwiej i szybciej.
Model wyszedł jak wyszedł, mogło być lepiej bo do ideału sporo mu brakuje.
Pod galerią jest krótki opis i skromna relacja z powstawania modelu.
Ze względów czasowych nawet nie myślałem o prowadzeniu relacji. Przy kolejnym modelu powinno już się udać.
Tak jak pisałem budowa modelu była całkiem przyjemna, najgorzej było chyba w tylnej sekcji z dyszami. Był tam spory ścisk i mało miejsca nawet na hak.
Zdjęć z budowy samego kartonu w sumie nie mam i pierwsze co jest, to gotowa bryła po kilku warstwach podkładu.
Później była mozolna zabawa z naniesieniem wszystkich linii podziału i nitowania.
Tak wygląda przerobiony kokpit na zbliżeniu. Bez oszklenia lepiej widoczny.
A to pilot z fotelem.
Po zamknięciu kabiny i zabezpieczeniu zaczęło się malowanie.
Na początek zarysy podziałów czarnym kolorem.
Pierwsza runda kolorem Light Compass Ghost Gray
I druga runda Light Compass Ghost Gray
Pierwsza runda kolorem Dark Compass Gray
I druga runda Dark Compass Gray
Po pierwszym washu
Maskowanie smoka humbrolem.
Miałem z tym maskowaniem małą jazdę. Oczywiście wyszło moje niechlujstwo. Chodzi o to, że przed malowaniem musiałem w kilku miejscach albo nie doczyścić modelu, albo tłusty paluch zrobił swoje. Spowodowało to, że w kilku miejscach maskol naderwał farbę. Przez to powstały drobne uszczerbki i pęcherze, ale w miarę możliwości poprawiłem to i jakoś to wyszło. Sam maskol humbrola - rewelacja, łatwo się nakłada i ściąga.
Takich malowań było kilka i każdy smok też był inny.
Są to drobne różnice w kształcie. Na początek szare obramowanie, które miało nierównomierny obrys. Grubość tej linii różna w swoim przebiegu co znacznie ułatwiło maskowanie.
Maskowanie szarej ramki
Kolor biały
Maskowanie pod czerwień
I ostatni kolor
Na koniec lakier dla zabezpieczenia całości, washe, lakier, szlifowanie dla większej gładkości papierem 2000 i przygotowanie pod kalki.
Kalki to była też niezła zabawa. Wiele godzin przy komputerze spędziłem, żeby to wszystko odtworzyć.
Mnóstwo drobnych oznaczeń, zabawa z japońskim i skalowanie wszystkiego do odpowiednich rozmiarów zajęło sporo czasu. A i tak przegapiłem kilka cyferek które musiałem drugi raz dodrukować. Oczywiście za poprawność japońskich znaków to ręki sobie nie dam uciąć, odwzorowałem to najlepiej jak umiałem.
Poniżej zdjęcie kalki tej trochę wybrakowanej. W sumie to jestem zadowolony z tych kalek jak na pierwszy raz, wszystko powstało w systemowym Paint 3D.
Na koniec odwzorowałem ślady na panelach znajdujących się na wierzchniej części samolotu i na bokach silników przy użyciu washy.
Po uporaniu się z tą całą drobnicą, całość została pokryta następnymi warstwami lakieru, aż do ostatecznego Mr.Color 181 semi-gloss.
Tak przygotowany model został znowu zamaskowany w celu nałożenia metalizerów w tylnej części samolotu.
Metalizer został zabezpieczony specjalnym płynem, na to mogły być naniesione pozostałe kalki i washe.
Ostatnią rzeczą było przyklejenie stateczników poziomych i rakiet z pylonami.
To wszystko - w wielkim skrócie.
--
Post zmieniony (17-03-20 12:55)
|