killy9999
Na Forum: Relacje z galerią - 14 Galerie - 1
- 9
|
Zdjęcia z relacji
Galeria końcowa
============================================
Zainspirowany bieżącym numerem magazynu FlyPast postanowiłem wziąć na matę model samolotu marynarki amerykańskiej F4F Wildcat. Dziś jeszcze można zobaczyć ją na pokazach lotniczych. Ja miałem okazję oglądać Wildcata w locie wspólnie z Bearcatem w Duxford w 2013. Oraz na ziemi w 2016, również w Duxford. Sięgnąłem po następującą wycinankę:
Opracowanie dobrze znane, pierwotnie wykreślone ręcznie przez Jacka Słowika i wydane przez Małego Modelarza w 1992 roku. Wydanie które kleję to wznowienie z 2002 przerysowane komputerowo przez Romana Staszałka. Od razu zaznaczam że mam dużą awersję do komputerowo przerysowanych modeli, bo z reguły odbywa się to z uszczerbkiem dla jakości spasowania względem oryginału. Tutaj też widać że nie wszystko poszło tak jak powinno, bo krzywizny wielu części mają nienaturalne załamania. Niemniej jednak w sieci jest kilka galerii tego konkretnie wydania, a więc na pewno da się to wszystko sensownie złożyć. Sama wycinanka to zaledwie cztery arkusze części, a więc niedużo.
Arkusze pokryłem jednostronnie caponem. Model planuję wykonać w "standzardzie+", co oznacza drobne dodatki tu i tam, raczej niezasługujące na miano waloryzacji. Planuję również makietę silnika (podziękowania dla użytkownika z loginem "krystian" za podesłanie wycinanki). Model opracowany jest w układzie na dwie wręgi, co zamierzam przerobić na podposzycie wystające jako pasek + jedna wręga. Początkowo bardzo mnie bolało, że jest to kolejne opracowanie samolotu amerykańskiej marynarki w którym nie przewidziano możliwości wykonania złożonych skrzydeł. Potem doczytałem jednak, że ta wersja Wildcata składanych skrzydeł nie posiadała - pojawiły się one dopiero w późniejszych wersjach maszyny. Więcej o różnicach pomiędzy wersjami Wildcata można przeczytać tutaj.
Zacząłem od wycięcia części do wykonania dwóch kluczowych segmentów: jednego z kabiną, drugiego z podwoziem.
Tradycyjnie już jedna z części zamieniła się w tabliczkę znamionową z datą i miejscem rozpoczęcia budowy.
Kabina jest bardzo uproszczona. Postanowiłem dodać od siebie mocowanie fotela, który wg. opracowania należało po prostu przykleić na styk do wręgi i podłogi.
Wynikły jednak problemy z kolumną w której zamocowany jest drążek sterowy. Po pierwsze, jest ona nieco za krótka i nie pasuje do obszaru zaznaczonego na podłodze kabiny.
A po drugie okazało się że po przesunięciu fotela o 3mm do przodu zahacza on o kolumnę. Szybka improwizacja rozwiązała problem. W orczyku dorzuciłem drucik.
Potem przyszła pora na poszycie. I tutaj naszły mnie ponowne wątpliwości w kwestii okienek. Wczesne wersje Wildcata miały od spodu parę okienek. Moim podejrzeniem było, że służyły one pilotowi do patrzenia w dół. Niektóre samoloty bombowe i torpedowe miały takie rozwiązania w celach wszelakich. Wiem, że któryś z samolotów miał takie okienka żeby pilot mógł skontrolować wizualnie czy podwozie się wysunęło - nie pamiętam tylko jaki to był samolot :-) W każdym razie nie udało mi się znaleźć żadnych planów które pokazywałyby jak to dokładnie wyglądało i do czego służyło w Wildcacie. Postanowiłem więc okienek nie robić, ale jak już mówiłem coś mnie tknęło i postanowiłem jeszcze raz spróbować rozwiązać zagadkę. Tym razem się udało. Okazuje się że okienka faktycznie służyły pilotowi do spoglądania w dół. Jak tu jednak spoglądać w dół, jak podłoga kabiny wszystko zasłania? Po przejrzeniu kilku relacji z klejenia plastikowych wersji Wildcata szybko okazało się, że oczywiście podłoga wcale nie była jednolitą powierzchnią, tylko że faktycznie dało się patrzeć w dół. W ruch poszedł skalpel.
Kabinie nadal daleko do oryginału, ale przynajmniej okienka będą. No a potem to już standardowo: zamykanie segmentów i wklejanie podposzycia. Jak widać na zdjęciach da się z kabiny wyjrzeć przez okienka, co robi naprawdę bardzo fajne wrażenie. Warto było poświęcić chwilę czasu na zrobienie korekty kabiny.
Dla osób klejących ten model w przyszłości odnotowuję że retusz robię następującymi kolorami farb Pactra: 104 (wnętrze kabiny), 84 (powierzchnie jasno-szare) oraz mieszanką kolorów 38 i 80 w proporcji 1:1 (powierzchnie niebieskie). Testuję również nowy klej z Castoramy. Nieco śmierdzi, ale sprawdza się w miarę nieźle. Nie schnie błyskawicznie, co uważam za zaletę, przynajmniej przy wklejaniu podposzycia i zamykaniu segmentów.
--
Post zmieniony (10-02-19 16:20)
|