Czekając na spokój wieczorny (a jednym okiem śledząc co tam skrzatek wypisuje w ramach zadań domowych) zajmę się tzw. rysem historycznym. O genezie powstania szybowca czy historii obu braci nie ma sensu pisać tutaj, bo informacji na temat jest mnóstwo. Bardziej interesująca dla nas będzie sama konstrukcja szybowca. I od razu zwracam uwagę na fakt często pomijany lub niedoceniany przy omawianiu "Pokraka" - w momencie, kiedy bracia budowali swój szybowiec, praktycznie cała ta wiedza, która my dzisiaj mamy - nie istniała. Przynajmniej w Polsce, ale i za granicą nie było wiele lepiej. Konstruktorzy projektowali metodą "na czuja", ufając w swój instynkt, a nie posługując się matematyką czy prawami mechaniki lub teorii lotu. Wychodzi na to, że instynkt konstruktorski bracia mieli niezły - co zresztą potwierdzają dalsze ich dokonania. Być może właśnie lekkość i śmiałość konstrukcji czyni Bydgoszczankę tak atrakcyjnym wizualnie obiektem. Gdy się popatrzy na inne szybowce z tych lat, widać jak znaczna jest różnica między skrzynkowymi, nieomal topornymi szybowcami kadłubowymi o klasycznym układzie a konstrukcją Działowskich.
Co nie zmienia faktu, że każdy pilot, który próbował polecieć na czymś takim musiał mieć cohones. Duże cohones...
Aby zrobić model, musiałem mieć jakieś plany. Starym zwyczajem przepenetrowałem przedwojenne zasoby i - ku mojemu zdziwieniu - nie znalazłem. Pierwszy 'drukowany" plan pochodził gdzieś z lat 50-tych i wyglądał na wkładkę do Modelarza lub jakiegoś czasopisma (dzięki dla K. Rauchfleischa za oryginał!).
Pozostałe, o wiele późniejsze plany wyglądają mi na kopie tegoż. A dlaczego? Bo w tym pierwotnym (chyba) planie autor popełnił dość duży błąd, który następcy powielali. Otóż kąt natarcia skrzydeł zrobiono tam spory, niczym w MiG-u, a tymczasem, kiedy przyjrzeć się fotografiom widać, że owszem krawędź natarcia była skośna, ale było to parę stopni. Na widoku bocznym ładnie to widać tutaj:
Z tego błędu wynikały potem niewłaściwe kształty lotek, przebieg dźwigarów, linek sterowania itd. Pominięto też bardzo istotny element konstrukcji - żebro centropłata, umieszczone na kratownicy kadłuba, do którego były dołączane płaty. Brak też było charakterystycznych rolek, przez które przechodziły linki sterowania lotkami umieszczonych tuż nad i pod płatami z obu stron kratownicy.
Czyli starym zwyczajem - znowu musiałem sobie narysować plany.
Ze skrzydłami poradziłem sobie (Polibuda rulez!), kształt sterów poziomych "gwizdnąłem" z planów w PKL, ster pionowy - już nie, bo na fotografiach był trochę innego kształtu.
W Photoshopie zrobiłem sobie taki oto arkusz z elementami poszycia, a kratownicę... No właśnie, jak zrobić to cholerstwo? Po paru dniach kombinowania doszedłem do wniosku, że najlepsze będzie wykorzystanie profilu plastikowego i dołożenie do tego zrobionych także z polistyrenu słupków. Oglądając fotografie doszedłem do wniosku, że główna obwodowa "listwa" była kwadratem o boku jakieś 5 x 5 cm. Co prawda miałem wrażenie, że jest tam w przekroju coś okrągłego, ale uznałem to za efekt braku ostrości na starych fotografiach. No i przede wszystkim - jak na okrągłej listwie zrobić okucia, tak, aby się nie obracały na boki? Nie, to musiał być kwadratowy przekrój. Postanowiłem więc kupić sobie profil plastikowy kwadratowy 0,65 mm i go wyginać. Tyle, że akurat wtedy takiego zabrakło we wszystkich sklepach, które znałem.
Więc trzeba było sobie zrobić samemu profil. Koledzy z WLKP, którzy byli na ostatnim spotkaniu wiedzą, jak to wyglądało. Krawędź arkusza kartonu 0,6 mm nasączałem BCG i odpowiednio ustawiając ostrze noża odcinałem sobie paseczki o takiej samej jak grubość szerokości. Teoretycznie rzecz jasna, bo jako miernik służyło oko.
Potem taki paseczek wystarczyło znowu posmarować BCG i położyć go na jakiejś sporej rurce, aby sam, pod własnym ciężarem się wygiął. Oczywiście nie od razu, trzeba było smarować kilkakrotnie.
A jak już złapał prawie idealny kształt - to na kanał! Kto w młodości kleił latające modele typu Jaskółka, ten zna technikę. Słupki też zrobiłem z kartonu, nasączonego tym razem cyjanoakrylem i opiłowanego do odpowiedniego kształtu. Wyglądało to tak:
I to na razie tyle, bo właśnie się klienty obudzili i muszę trochę pozarabiać. I dokończyć detale na jutro.
Aha, w mojej historii budowy zwrotów akcji będzie kilka, więc się nie przyzwyczajajcie do pokazywanej właśnie wersji ;))
Dopisane w czwartek.
Gotowy. Stoi sobie i czeka na domek. Z gąbek, którymi w moim supermarkecie za rogiem przekładają winogrona, zrobiłem wnętrze pudełka transportowego. Pierwszy raz robię dedykowane pudło, ale wyszło moim zdaniem nieźle. Gdyby nie późna pora wizyty w sklepie, nigdy bym się nie zorientował, że te gąbeczki personel po prostu wyrzuca na koniec dnia na śmietnik. Świetnie się je tnie nożyczkami, klei butaprenem i w ogóle to dla mnie hit tygodnia.
Oto domek dla "Pokraka":
Porządna sesja, z bajerami - niebawem, a teraz model trochę sobie pojeździ - w planie w ten weekend Jaworzno, a potem Przeciszów. A później w druga stronę - nad morze...
A w tzw. międzyczasie - dokończę relację z klejenia.
Post zmieniony (05-09-13 15:26)