vansen
Na Forum: Relacje w toku - 1
|
Chętnie się odmelduję... z życia. Zaliczyłem operację, zaliczyłem rehabilitację w słynnych Reptach. I nic. Stoję w miejscu. Choroba nie ustępuje. W Reptach jakoś ćwiczyłem, w domu nidyrydy, ból zbyt wielki i miejsca zbyt mało, żeby ćwiczyć. Psycha mi siada, fakt, robi się milej jak ktoś, jak Ty, kolego, zapyta, co tam u mnie. Miło, że kogoś obchodzę. Szkoda, że nie mogę tego od dżony doświadczyć, ale to już nie ma sensu drążyć. Pojutrze idę na rozmowe kwalifikacyjną do jednej roboty siedzącej, firma robi elektronikę i jest dział wsparcia produkcji, składanie obudów, jakieś lutowanie itp. Przydadzą sie zdolności manualne nabyte przy modelach. Ale czy to dostanę? Niewiedzieć. Kasa, trudny temat, tu wieczne braki i wieczne darcie ryja dżony, tak to można skrótowo i dyplomatycznie określić... Coś sklejam, coś mi nie wychodzi. Jakoś żyję. Chciałbym żyć pełną kitą, ale jak? Ból taki, że trudno do kibla dojść, a mi sie marzy firma foto, podróże, sesje itp. Żyję na razie, super, że kilka odsób stale mnie wspiera, super, że piszecie. Może dlatego jeszcze tu jestem? Nie wiem. Nie znam odpowiedzi, nie znam przyszłości, nie mam już pomysłu na leczenie. A muszę żyć. Moję córy muszą mieć ojca, widać ich potrzebę taty. Ale na razie zawiodłem, jako ojciec, może też mąż. Wiem, nie to chcieliście poczytać, trudno, może kiedyś będę miał dobre wieści... Na razie bądźcie tu ze mną. Jeszcze troche powalcze.
Post zmieniony (19-08-19 01:52)
|