Akra
Na Forum: Relacje w toku - 2 Relacje z galerią - 5
- 2
|
Odpowiadam Ci OSTATNI raz, bo nie jest wcale zabawne tłumaczyć fachowe sprawy laikowi, do którego i tak to – jak widzę – na ogół nie trafia.
Gdy kupno zostało już sfinalizowane, czas na odbiór jest krótki. W porcie, w którym zjawia się polska załoga i inspektorzy techniczni, zaczyna się bardzo szczegółowa inspekcja mająca ustalić w detalach stan jednostki (pierwsza, wstępna, na ogół dwudniowa inspekcja odbyła się znaczniej wcześniej, w fazie poszukiwania właściwego statku).
Trwa to raptem kilka dni, podczas których nikt nie ma ani głowy ani czasu, żeby opracowywać plany ewentualnej przebudowy. Inspektorzy sprawdzają bardzo dokładnie cały statek od zęz do szczytu masztu i od dziobu do rufy, opisując spostrzeżenia i odnotowując że to i owo musi być wymienione lub wyremontowane, czy też należy zamontować jakieś dodatkowe wyposażenie lub wymienić je na typ, używany na innych statkach kupującego. Także czy nie ma jakichś nagłych problemów, które muszą być usunięte jeszcze przed rzuceniem cum. Inspektorzy sprawdzają także bardzo dokładnie dokumentację statkową, a nie jest tego mało.
W tym czasie część oficerów pospiesznie opracowuje polską dokumentację dotyczącą zasad bezpiecznej żeglugi, czyli podręczniki instruktażowe, bez kompletu których statek nie zostanie wypuszczony z portu. Dużo tego jest.
Wszyscy na burcie pracują wtedy prawie na okrągło.
Po przyjściu statku do ojczystego portu, najtęższe głowy opracowują plany ewentualnej przebudowy: jeśli nie jest ona potrzebna, statek może być gotowy do eksploatacji po krótkim czasie - tak jak to było np. w przypadku promu Galileusz. Inaczej ma się sprawa w przypadku przebudowy, i to tak poważnej, jak na Copernicusie.
Każdy sporządzony plan idzie najpierw do towarzystwa klasyfikacyjnego do zatwierdzenia, bo bez ich błogosławieństwa niczego nie można nawet rozpocząć. Prawie zawsze towarzystwo (PRS, LR, czy DNV) zgłasza swoje uwagi, które powodują konieczność dokonania zmian w planach. Lecą kolejne dni. A potem jeszcze raz klasyfikator.
Dopiero kiedy już wiadomo szczegółowo jaki będzie zakres przebudowy (często nie ma pozwolenia na wszystko, co by tylko sobie armator wymarzył!), rozsyła się zapytania do potencjalnych wykonawców. Dopiero wtedy, bo tylko bardzo szczegółowa specyfikacja pozwala wykonawcom na dokonanie kalkulacji i złożenie oferty. Zapytanie typu „Jak długo i za ile zrobicie duży dodatkowy segment nadbudówki i to z wyposażeniem wewnętrznym” bez bardzo szczegółowych informacji zostałoby głośno wyśmiane.
W tym czasie zamawia się oczywiście mnóstwo części i urządzeń, ale na niektóre trzeba czekać całymi tygodniami, a przy największych i najbardziej skomplikowanych terminy są jeszcze dłuższe.
Szybko to można postawić w ogródku komórkę na drewno, ale statek to szalenie skomplikowany organizm, w którym PRAKTYCZNIE KAŻDA PRZERÓBKA (nawet nie przebudowa, tylko przeróbka!) wiąże się z opracowaniem szczegółowej dokumentacji i przedłożenia jej klasyfikatorowi do zaakceptowania. Tu nie ma pana Staszka czy Rysia, który po znajomości zgodziłby się np. na postawienie przegrody przeciwpożarowej A-15 zamiast A-30.
Na koniec: remonty - nawet duże - planuje się ze sporym wyprzedzeniem "zza biurka" (np. łatwo sporządzić i rozesłać specyfikację na wymianę wału śrubowego czy też tłoka silnika głównego). W większości przypadków warunków poważnej przebudowy "zza biurka" nie ustalisz.
No to teraz ostateczne pa pa, drogi Svenie.
--
Post zmieniony (27-09-18 13:54)
|