KARTON CAFÉ   
Regulamin i rejestracja regulamin forum  jak wstawiac grafike, linki itp do wiadomosci grafika i linki w postach

Miejsce na rozmowy o rzeczach niekoniecznie związanych z modelarstwem kartonowym, tzw. "rozmowy kanapowe", ciekawostki, humor itd. Tu można się poznać lepiej i pogawędzić ze sobą.


 Działy  |  Tematy/Start  |  Nowy temat  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Widok rozszerzony (50 postów/stronę)  |  Zaloguj się   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 13 z 80Strony:  <=  <-  11  12  13  14  15  ->  => 
14-02-17 10:32  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (17-04-20 13:04)

 
14-02-17 12:53  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
yak   

Trzeba się będzie ogarnąć i doczytać nieprzeczytane, bo przyznam się bez bicia, że nieco zaległości się porobiło. Te 85 k odsłon to jeszcze troszkę podbijemy. Dziękuję.

Post zmieniony (14-02-17 12:54)

 
14-02-17 13:21  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (17-04-20 13:04)

 
14-02-17 13:45  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
yak   

Yak to w pracy, czasem nie ma czasu :-)

 
14-02-17 20:58  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
GrzechuO   

Dziękuję za włożony trud i... i tak się nie zgadzam!
:)

--
Pozdrówka

GrzechuO

 
21-02-17 08:08  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
LSW   

Witam
Znalazłem to forum i ten wątek zupełnie przypadkiem. Żyję daleko od morza i od żeglugi. Każdego roku pływamy kajakiem po okolicznych rzekach. Taki mam związek z żeglugą. Czytam Pańskie opowieści prawie z wypiekami na twarzy. Nie bede przepraszał, że sie nie odzywałem w dyskusjach. Bo gdybym się odezwał, musiałbym przepraszać. Jestem totalnym, kompletnym laikiem.
Nasze życie i rozmowy toczy sie wokół spraw lądowych. Może trochę powietrznych (mieszkam w Świdniku- zakłady lotnicze, 2 lotniska). Nasze zainteresowania i rozmowy nie poruszaja tematów morskich. Ale kilka razy mogłem zabłysnac informacjami zaczerpnietymi z morskich opowieści.
W ramach jakiejś wymiany trafiają do naszych szkół nauczyciele j.angielskiego. I miałem okazję opowiedzieć australijczykowi i nowozelandczykowi opowieść o rybakach pozostawionych na wyspie Macquarie.
W filmie "Mistrz kierownicy ucieka", przygotowując sie do kolejnej ucieczki, Burt Reynolds zakłada czapkę i parafrazuje rozkaz Georga Dewey : „Możesz otworzyć ogień, gdy będziesz gotowy, Gridley” (ang. You may fire when you are ready, Gridley).
Dziekuję bardzo za wszystkie opowieści. I czekam na następne.
Mariusz Żuk

 
21-02-17 08:23  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2



Post zmieniony (17-04-20 13:04)

 
20-03-17 07:59  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
Akra 

Na Forum:
Relacje w toku - 2
Relacje z galerią - 5


 - 2

Opowieść 480
część 1


FLOTA MORZA CZERWONEGO


W 1890 roku z Erytrei wycofali się dotychczasowi okupanci czyli Turcy, a kraj stał się włoską kolonią. W roku 1936 Erytrea weszła w skład Włoskiej Afryki Wschodniej. Zrozumiałe było że Rzym utrzymywał tam swoją flotę, składającą się z lekkich jednostek nawodnych, oraz ośmiu okrętów podwodnych. 10 czerwca 1940 roku kiedy to Włochy weszły do wojny, stacjonująca w Massawie Flotylla Morza Czerwonego składała się z:

- Siedmiu niszczycieli podzielonych na dwie eskadry. W skład 3 Eskadry Niszczycieli wchodziły cztery okręty typu Sauro: „Francesco Nullo”, „Nazario Sauro”, „Cesare Battisti” i „Daniele Manin”. Z kolei 5 Eskadra liczyła trzy okręty typu Leone: „Pantera”, „Tigre” i „Leone”.

- Pięciu kutrów torpedowych MAS (MAS – Motoscafo Armato Silurante) sformowanych w 21 Eskadrę MAS. Były to MAS 204, 206, 210, 213 i 216.

- Ośmiu okrętów podwodnych. 81 Eskadra Okrętów Podwodnych składała się z „Gugliemotti”, „Galileo Ferrais”, „Galileo Galilei” oraz „Luigi Galvani”, a 82 Eskadra z „Perla”, „Macallé”, „Archimede” i „Evangelista Torricelli”.

Do tego dochodziły jednostki o mniejszej wartości bojowej, czyli
- torpedowce „Vincenzo Giordano Orsini” i „Giovanni Acerbi”
- okręt kolonialny „Eritrea” zwany także slupem, a mającym w razie czego razić niepokornych tubylców ogniem czterech dział 120 mm
- kanonierki „Giuseppe Biglieri” i „Porto Corsini”
- stawiacz min „Ostia”
- dwa pomocnicze krążowniki „Ramb I” i „Ramb II” czyli dawne bananowce, mogące rozwijać aż 18,5 węzła. Ich głównym uzbrojeniem były dwa działa 120 mm.
- okręt szpitalny „Ramb IV” – jednostka siostrzana do wymienionych powyżej.



Planując wypowiedzenie wojny Francuzom i Brytyjczykom, Włosi – o dziwo – nie wycofali wcześniej swoich okrętów z Morza Czerwonego pomimo że musieli sobie zdawać sprawę z tego, że stacjonujące pomiędzy brytyjskim Egiptem i również brytyjskimi Indiami okręty mają marne szanse na odniesienie jakikolwiek znaczących sukcesów. Wielkim problemem był także zapasy paliwa w Massawie, nieuchronnie topniejące z każdym dniem. Jak uzupełnić zbiorniki w bazie? – na to pytanie nikt nie potrafił udzielić sensownej odpowiedzi. To samo odnosiło się do niezbędnych surowców, części zamiennych, amunicji, torped i innego wyposażenia. Utrata Massawy a następnie całej Erytrei była jedynie kwestią czasu i co realistyczniej myślący Włosi doskonale zdawali sobie z tego sprawę.

Głównym zadaniem bazujących w Massawie okrętów było zwalczanie brytyjskich transportowców w drodze do i z Kanału Sueskiego.

Zanim jednak jeszcze doszło do starć, Regia Marina poniosła pierwszą stratę. Okazało się że klimatyzacja okrętów podwodnych – absolutnie niezbędna przy wysokiej temperaturze wody i powietrza – działała wprawdzie jako tako podczas pływania „na pół gwizdka” w latach pokoju, natomiast przy zachowaniu bojowego reżimu warunki na okręcie stawały się niekiedy wręcz zabójcze. Powodem były trudne do opanowania wycieki czynnika chłodzącego CH3Cl (chlorometan). Sprawdźmy, co mówi o nim Wikipedia:

„Chlorometan – organiczny związek chemiczny ... jest stosowany jako czynnik chłodzący ... Opary chlorometanu są odurzające. Objawami zatrucia chlorometanem są: senność, otępienie, trudności w oddychaniu, duszności. W wyższych stężeniach powoduje paraliż i śpiączkę.”

Co gorsze, trujący gaz był bezbarwny i bez zapachu, a tym samym trudny do wyczucia. Na „Archimede” jego wyciek spowodował zatrucie centralnego systemu nerwowego, w wyniku czego śmierć poniosło aż dwunastu marynarzy. Pozostali członkowie załogi, wszyscy chorzy, z trudnością doprowadzili okręt do bazy. 15 czerwca 1940 roku, ratując się w ostatniej chwili przed podobną tragedią, dowódca okrętu podwodnego „Perla” zdecydował się wyrzucić go na mieliznę. Załoga w pośpiechu zeszła na niewielką wysepkę, wracając na pokład po dwóch dniach. Wietrzenie trwało tylko tyle czasu ze względu na stosunkowo niewielki stopień zatrucia powietrza wewnątrz okrętu

Gorszy los spotkał „Macallé”, który również 15 czerwca został zmuszony do wejścia na mieliznę w pobliżu wyspy Barra Musa Kebir, 65 mil od Port Sudan.

„Macallé”


Tym razem nie było możliwości powrotu na okręt. Załoga spędziła na niewielkiej piaszczystej wysepce cały tydzień z minimalnymi zapasami żywności i wody i to przy temperaturze dochodzącej w słońcu do 60 stopni! Gehenna skończyła się dopiero 22 czerwca, gdy na ratunek przypłynął okręt podwodny „Gugliemotti”. Przejął on 44 marynarzy z „Macallé”. Na miejscu pozostało tylko pochowane pod kilkucentymetrową warstwą piasku ciało marynarza Carlo Acefalo, który trzy dni wcześniej zmarł z wyczerpania, spotęgowanego wcześniejszym zatruciem chlorometanem.

Porzucony okręt tkwił na mieliźnie aż do 27 czerwca, kiedy to został ostrzelany przez brytyjskie niszczyciele „Kandahar” i „Kingston” oraz nowozelandzki lekki krążownik „Leander”. Dzieła zniszczenia dokonał samolot krążownika, zrzucając bomby na mocno już poharatany okręt.

Krótko potem zły los dosięgnął kolejnego okrętu podwodnego. Rzecz dotyczyła dowodzonego przez kapitana Corrado Nardi „Galileo Galilei”.

„Galileo Galilei”. Na dziobie namalowana nazwa skrócona do Galilei. Podobnie postępowano z dwuczłonowymi nazwami innych włoskich okrętów podwodnych


Początek serii wydarzeń był jednakże bardzo optymistyczny. 16 czerwca Włosi wypatrzyli znajdujący się w brytyjskim czarterze norweski zbiornikowiec „James Stove” wiozący 10.800 ton benzyny lotniczej z Singapuru, z przeznaczeniem głównie do Suezu. Po drodze do Egiptu miał jeszcze zawinąć do Adenu, celem wyładowania niewielkiej części cennego ładunku.

Przedstawmy wydarzenia z punktu widzenia załogi zbiornikowca.

Kapitan Olaus Eliassen miał załogę złożoną głównie z Chińczyków i jedynie czwórka oficerów oraz bosman byli - tak jak on – Norwegami. Eliassen znajdował się na mostku, gdy o 2 i pół mili od prawej burty wynurzył się okręt podwodny, pomalowany na bardzo ciemny zielono-szary kolor. Tylną część kadłuba okrywał czarny gęsty dym. Znajdujący się akurat na mostku starszy mechanik Bjarne Lillebø zauważył na ten widok z przekąsem: „Na pokładzie tego okrętu są bardzo kiepscy mechanicy”.

Zarówno kapitan jak i mający akurat służbę starszy oficer Rolf Karlsen sądzili że jest to jednostka brytyjska, i dlatego szli dalej bez zmiany kursu i prędkości. Nierozpoznana jednostka ruszyła w tym samym kierunku, stopniowo się zbliżając. Gdy o 5:15 w polu widzenia ukazał się ląd zgodnie z planem przeprowadzono korektę kursu na prowadzącą teraz wprost do Adenu, w wyniku czego okręt podwodny znalazł się teraz po ich lewej burcie. Na jego kiosku podniesiono nieczytelny z tej odległości sygnał. Łatwo się było jednak domyśleć co jest grane i dlatego Eliassen zatrzymał maszyny, po czym podniósł norweską banderę oraz flagi kodu z sygnałem wywoławczym zbiornikowca.

Kilkanaście minut później z odległości trzech czwartych mili udało się odczytać flagi kodu okrętu. Układały się one w litery CGB, oznaczające „Przyślijcie łódź”. Nieznana jednostka nadal nie podnosiła swojej bandery. Kapitan sądził, że być może to aliancki okręt chce mu przekazać najnowsze informacje na temat pól minowych strzegących podejścia do Adenu. Polecił opuścić szalupę, której dowództwo objął starszy oficer.

Kiedy łódź znalazła się w bezpośrednim sąsiedztwie okrętu, z kiosku ktoś krzyknął po angielsku: ”Aden jest portem angielskim. Zatopimy wasz statek. Macie kwadrans na jego opuszczenie”. Słowa wypowiadane były bez gniewu, a nawet – jak to określił starszy oficer – głosem „perfekcyjnego dżentelmena”.

Szalupa pospiesznie zawróciła i wkrótce potem kapitan Eliassen wydał rozkaz opuszczenia drugiej szalupy. Obie łodzie pomieściły całą, 34-osobową załogę.

Pierwsza torpeda przeszła za rufą „James Stove”, ale kolejna trafiła dokładnie w maszynownię. Okręt podwodny zanurzył się, ale zaledwie po dwóch czy trzech minutach ponownie wyszedł na powierzchnię, wystrzeliwując kolejny pocisk, który trafił w środek prawej burty. Spowodowało to powstanie gwałtownych pożarów, których płomienie bardzo szybko całkowicie przesłoniły nieszczęsny statek.

Po chwili „Galileo Galilei” zanurzył się, znikając z oczu rozbitków. W zamian zaledwie po godzinie znalazł się przy nich ściągnięty widocznym z daleka słupem dymu uzbrojony brytyjski trawler „Moonstone”, który wziął szalupy na hol i jeszcze tego samego dnia doprowadził do Adenu.

18 czerwca włoski okręt strzałami z działa zatrzymał jugosłowiański frachtowiec „Drava”, ale po potwierdzeniu jego neutralności, kapitan Nardi pozwolił mu odpłynąć. Początek dalszych wydarzeń jest przedstawiany w dwóch wersjach.

Według pierwszej z nich, tego samego dnia okręt został wypatrzony i zaatakowany przez brytyjski samolot. Meldunek pilota spowodował wysłanie w ten rejon znanego nam już „Moonstone”. Inne źródło mówi, iż z pokładu trawlera usłyszano wystrzały oddane przed dziób „Dravy”, w wyniku czego Brytyjczycy szybko znaleźli się we właściwym miejscu, zrzucając dwie – niecelne zresztą - bomby głębinowe.

„Moonstone”


Dalej już wszystkie źródła są ze sobą zgodne. Następnego dnia czyli 19 czerwca „Moonstone” złapał asdikiem kontakt, po czym ponownie zaatakował dwoma bombami głębinowymi. Nie one jednak były największym zmartwieniem kapitana Corrado Nardi ale czynnik chłodzący, który w wyniku wstrząsów zaczął powoli bo powoli, ale jednak przedostawać się do wnętrza okrętu. Zważywszy że przeciwnik był uzbrojony zaledwie w jedno działo 102 mm wobec dwóch dział 100 mm okrętu podwodnego zdecydował się na wynurzenie i podjęcie walki artyleryjskiej, w której musiał mieć wyraźną przewagę.

Awaryjne wynurzenie! „Galileo Galilei” wyszedł na powierzchnię wśród wielkich bąbli przedmuchiwanych balastów. Jeszcze cała woda nie spłynęła z pokładu, a już przy obu działach stały ich obsady. O dziwo pierwszy strzał oddali Włosi, ale krążący wokół okrętu 12 węzłami trawler był trudno uchwytnym celem. Po około dziesięciu minutach Brytyjczycy zaczęli wreszcie trafiać. Pierwszy z pocisków poważnie uszkodził kiosk zabijając kilku marynarzy oraz raniąc Nardiego. Zaraz potem zginęła cała obsada przedniego działa wraz ze starszym oficerem. Kolejny strzał doszedł ponownie kiosku, tym razem zabijając wszystkich na nim obecnych, w tym kapitana.

Tylne działo zablokowało się. Znajdujący się przy nim kadet Mazzuchci pomimo ran przebiegł wzdłuż kiosku i wraz z kolegami wznowił walkę przy użyciu przedniego działa. W odróżnieniu jednakże od Włochów artylerzyści trawlera mieli swój dzień i w końcu nie mający już czym walczyć podwodniacy zmuszeni zostali do poddania okrętu, który ze względu na odniesione uszkodzenia nie mógł skryć się pod wodę. Aż szesnastu członków załogi poniosło śmierć w walce, która teoretycznie powinna być bezproblemowo przez Włochów wygrana. Poza kapitanem Nardim zginęło czterech oficerów, siedmiu podoficerów oraz czterech marynarzy. Na „Moonstone” nie ucierpiał nikt!

Przybyły pospiesznie po kilku godzinach niszczyciel „Kandahar” wziął „Galileo Galilei” na hol, zaprowadzając go do Adenu.

„Galileo Galilei” na holu „Kandahara”


Okręt w rękach Brytyjczyków. Na trzecim zdjęciu widać poważnie uszkodzony kiosk

,

Po prowizorycznym remoncie okręt przeciągnięto do Port Saidu, gdzie przez wiele miesięcy służył jako stacja ładująca akumulatory brytyjskich okrętów podwodnych. W końcu jednak Royal Navy uznała że jednostka może służyć jako okręt szkolny. Po solidnym remoncie i całkowitym przebudowaniu systemu klimatyzacji, w czerwcu 1942 roku „X2” – w tym samym miesiącu przemianowany na „P 711” – podjął nowe obowiązki. Nie biorący udziału w bojowych akcjach okręt przetrwał oczywiście wojnę, ale już w styczniu 1946 rozpoczęto jego złomowanie.

„Moonstone” wrócił do cywila w roku 1946 roku. Z nową nazwą „Red Lancer” łowił ryby aż do roku 1964, kiedy to poszedł na złom.

„Red Lancer”. Któż mógłby się domyśleć w tym zwykłym rybackim statku jednostki, która pokonała i zdobyła włoski okręt podwodny?


Ciekawostką jest fakt, że Brytyjczycy przy pomocy kontrolowanych przecieków rozpuścili informację, że na „Galileo Galilei” znaleziono książki kodów i inne ważne dokumenty operacyjne. Po wojnie kadet Mazzucchi zeznał że było to nieprawdą, ponieważ przed poddaniem okrętu, cała dokumentacja została zniszczona. Dlaczego zatem Brytyjczycy rozpuścili fałszywą informację? Była to zasłona dymna dla sprawnie działającej siatki szpiegowskiej w Erytrei: każdy sukces na morzu i w powietrzu był odnoszony jakoby dzięki zdobytej dokumentacji, co znakomicie odwracało uwagę wroga od prawdziwych źródeł informacji.

Wspaniały wyczyn załogi trawlera nie został przeoczony. Dowodzący nim bosman William Joseph Henry Moorman otrzymał Distinguished Service Cross (Krzyż za Wybitną Służbę), odznaczenie przyznawane za odwagę w działaniach na morzu. Co więcej, jednocześnie skierowano dzielnego bosmana na kurs oficerski. W „London Gazette” z 21 kwietnia 1942 roku znalazłem notkę o kapitanie marynarki (leutenant) Williamie Josephie Henrym Moorman, posiadaczu Distinguished Service Cross. Oznaczało to, że zaledwie po dwudziestu miesiącach dzielny marynarz osiągnął już trzeci stopień oficerski po commissioned warrant officer (podporucznik marynarki) i sub-lieutenant (porucznik marynarki)! Notka w gazecie dotyczyła wymienienia go w rozkazie za wzorową służbę na trałowcu HMS „Speedwell”.

Z kolei dowodzącemu obsłudze działa matowi Frederickowi Quested przyznano Distinguished Service Medal (Medal za Wybitną Służbę), nadawany podoficerom i szeregowcom sił zbrojnych, bez względu na rodzaj broni.

Zaledwie kilka dni później Włosi otrzymali kolejne lanie. Okręt podwodny „Evangelista Torricelli” – nowoczesna, zbudowana w 1939 roku jednostka – podczas patrolu w okolicach Dżibuti doznał poważnej awarii, uniemożliwiającej zanurzenie się. 23 czerwca płynący w kierunku bazy w Massawie okręt został dostrzeżony z pokładu slupa „Shoreham”. Było to tuż po przejściu cieśniny Perim, dzielącej obecny Jemen od Dżibuti. Brytyjski dowódca z miejsca wezwał wsparcie i rzeczywiście po niewielu godzinach na miejscu pojawił się kolejny slup, „Indus” oraz – co wróżyło „Torricellemu” pewną zagładę – niszczyciele „Khartoum”, „Kandahar” i „Kingston”. Przeciwko jednemu działu 100 mm i czterech 13,2 mm włoskiego okrętu stanęło 18 dział 120 mm i 4 kalibru 102 mm, nie licząc karabinów maszynowych! Zanosiło się na rzeź.

Włoski dowódca, porucznik Salvatore Pelosi, nie zamierzał jednakże składać broni. Dał całą naprzód, po czym rozkazał obsadzić znajdujące się w tylnej części kiosku działo. Takie usytuowanie stumilimetrówki było bardzo korzystne przy ucieczce przed goniącym go wrogiem: działo umieszczone jak to zwykle bywa przed mostkiem, okazałoby się w takim przypadku zupełnie bezużyteczne.

„Evangelista Torricelli” z działem – widoczna lufa na górze kiosku, z tyłu - usytuowanym w nietypowym miejscu


Ponadto w rufowych wyrzutniach znajdowały się cztery torpedy. Wystrzelono je przy pierwszej sensownej okazji ale rzecz jasna stałby się cud, gdyby któraś z nich doszła celu znajdujące się za rufą okręty.

Już drugi włoski pocisk trafił „Shorehama” który wyszedł z bitwy, i samotnie podążył do Adenu na remont. Nierówna walka trwała ponad pół godziny, podczas której Brytyjczycy wystrzelili aż 700 pocisków 120 i 102 mm! Trafił ...jeden! Niewiarygodne. No cóż, najwyraźniej na żadnym z niszczycieli nie było nikogo na miarę mata Questeda.

Ten jeden jedyny celny pocisk zadecydował jednakże o losie „Evangelisty Torricelli”. Mocno uszkodzony kiosk oraz zranienie włoskiego dowódcy ostatecznie pozbawiły podwodniaków chęci walki. Pelosi zarządził ewakuację, a następnie rozkazał otworzyć kingstony. Dzielny okręt pogrążył się w morzu, a rozbitkowie znaleźli się na jednym z niszczycieli. Będący pod wrażeniem dzielnej postawy przeciwnika brytyjski dowódca zaprosił Pelosiego i jego oficerów na uroczysty obiad, podczas którego wniesiono toast „Pomimo że walczyliśmy pięciu na jednego, nie daliśmy rady ani was zatopić, ani zdobyć, ani zmusić do poddania”.

Salvatore Pelosi


To był pechowy okres dla włoskich podwodniaków. Tego samego dnia wieczorem przed wejściem do zatoki Omańskiej zjawił się dowodzony przez kapitana Renato Spano „Luigi Galvani”. Spodziewano się tam wrogich zbiornikowców, ale ich zwyczajowy szlak był kompletnie pusty. Zamiast łatwego celu, zjawił się natomiast – z pewnością nieprzypadkowo (wywiad działał!) – slup „Falmouth”. Całą naprzód w kierunku Włochów płynął także niszczyciel „Kimberly”.

„Luigi Galvani” (tu w bazie La Spezia)


Dwie godziny po północy pomimo ciemności z pokładu slupa dostrzeżono oddaloną o dwie i pół mili niską sylwetkę okrętu podwodnego. „Falmouth” zmienił natychmiast kurs, idąc na zbliżenie. O 23:08 otworzono ogień z odległości zaledwie 550 metrów. Kompletnie zaskoczony Spano wydał rozkaz zanurzenia alarmowego, ale w trakcie wykonywania manewru we wciąż wystającą ponad wodę rufę trafił pocisk, uszkadzając kadłub sztywny! Torpedysta 2 klasy Pietro Venuti nakazał natychmiastową ewakuację tylnego przedziału torpedowego, sam pozostając w nim na pewną śmierć, aby pozamykać wszelkie otwory, przez które woda mogłaby dostać się do śródokręcia. Prawie w tym samym momencie w pobliżu wybuchła seria bomb głębinowych, przesądzając los „Galvaniego”.

„Falmouth”


W obliczu nieuchronnej utraty okrętu kapitan Spano zrobił jedyną sensowną rzecz. nakazując ewakuację. „Falmouth” wyciągnął z wody kapitana i jego 30 ludzi. Pozostałych 26, w tym czterech oficerów poszło na dno wraz z okrętem. Bezprzykładne bohaterstwo torpedysty na nic się nie zdało.

A oto jak te dramatyczne wydarzenia opisał kapitan Renato Spano, który wraz z podwładnymi resztę wojny spędził w obozie jenieckim:

„24 czerwca o 2:09 byliśmy około 50 mil w namiarze 130 stopni od Little Qoin, kiedy podległy oficerowi nawigacyjnemu kadet Car dostrzegł sylwetkę na prawo przed dziobem. Rozpoznałem okręt odległy o 700-800 metrów. Rozpoczęliśmy awaryjne zanurzanie połączone z jednoczesnym zwrotem w lewo, podczas gdy nieprzyjaciel otworzył ogień ze wszystkich dział. Pocisk eksplodował za kioskiem. W trakcie zanurzenia, gdy zamykałem wodoszczelną przykrywę włazu, usłyszałem trafienie na mostu. Okręt zanurzał się z dużym przegłębieniem na dziób z opuszczonymi sterami głębokości, i nagle się przechylił. Sądzę że kadłub nieprzyjaciela prawie dotknął naszych rufowych sterów, będących 2-3 metry pod powierzchnią. Kilka sekund później kiedy dziób był na 30 metrach podniosłem stery rufowe i wtedy okręt mocno się zatrząsł od salwy bomb głębinowych.

Kiedy rufa zaczęła iść w dół, stwierdziłem następujące uszkodzenia: brak światła, stery zablokowane, manometry pęknięte, a obroty prawego silnika elektrycznego spadły do 600 obrotów na minutę, podczas gdy lewy nie działał. Nie miałem łączności z innymi pomieszczeniami. Ponieważ mieliśmy 40 stopni przegłębienia na rufę czułem, że okręt jest stracony. Zdecydowałem przedmuchać wszystkie zbiorniki. Okręt zareagował z wielką trudnością. Rozkazałem otworzyć właz i wyjść artylerzystom. Poszedłem za nimi, przypominając kadetowi żeby zniszczył wszystkie książki kodowe.

Kiedy znalazłem się na górze, zauważyłem z tyłu wielką wyrwę w pokładzie. Okręt zaczął tonąć. Zdając sobie sprawę że z powodu głębokiego przechyłu nie będzie możliwości otwarcia ognia, rozkazałem znajdującym się już na pokładzie opuścić okręt. Porucznik Mondaini wszedł do środka przez dziurę i poszedł do przodu aby otworzyć właz, przez który mogliby się ewakuować ludzie z tylnej części okrętu. Woda sięgała już prawie włazu w kiosku. Nikt nie wyszedł na zewnątrz ani nie odpowiadał na moje wezwania kierowane do wnętrza jednostki. Uznałem że nikt [żywy] już nie pozostał. Rozkazałem załodze skakać do wody w chwili, gdy woda zaczęła wlewać się przez właz kiosku. Była 2:17. Kiedy opuściłem okręt, dziób wzniósł się na jakieś osiem metrów, po czym nagle zatonął. Od chwili wynurzenia okręt nie utrzymał się na powierzchni dłużej niż dwie minuty. W tym czasie brytyjska kanonierka [w rzeczywistości był to slup] opuściła dwie szalupy, które popłynęły w naszym kierunku. Wszedłem do łodzi po upewnieniu się, że nie ma już nikogo w wodzie”.

Post zmieniony (21-12-23 11:33)

 
20-03-17 08:00  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
yak   

Co ta wiosna z ludzi robi :-)

 
20-03-17 17:12  Odp: TOM 3 Opowieści bardzo ciekawych, ciekawych i takich sobie :-)
ukp   

ŻĄDAM 500+ :)

Pozdrawiam
ukp

--
Na razie pilny obserwator, ale relacja/galeria tuż, tuż

 Tematy/Start  |  Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
 Strona 13 z 80Strony:  <=  <-  11  12  13  14  15  ->  => 

 Działy  |  Chcesz sie zalogowac? Zarejestruj się 
 Logowanie
Wpisz Login:
Wpisz Hasło:
Pamiętaj:
   
 Zapomniałeś swoje hasło?
Wpisz swój adres e-mail lub login, a nowe hasło zostanie wysłane na adres e-mail zapisany w Twoim profilu.


© konradus 2001-2024